Powiatowe ? Pendolino? gna przed siebie? Sesja Rady Powiatu z 28 września była , szybka i? krótka. Oczywiście obrady rozpoczął niezmordowany i zawsze w nienagannie dobranym garniturze Przewodniczący Marek Nowosadzki. Przywitał wszystkich zaproszonych gości, jak również przybyłe media. W związku z tym poczułem się trochę przywitany. Skoro jesteśmy przy mediach, to warto wspomnieć, że nowym Rzecznikiem Prasowym Starostwa została Pani Ewelina Rudy. Teraz to Ona, zamiast Sławomira ?zawsze z aparatem? Kamińskiego biega po sali i robi zdjęcia. Czy Pan Sławomir aparat oddał po dobroci? Tego nie wiadomo. Wiadomo natomiast ,że został nowym Naczelnikiem Wydziału Oświaty? Wracając do tej Pani, to tak się jakoś złożyło, że przy okazji jest siostrą Radnego Marcina Zająca. On z kolei jest ulubieńcem naszego Powiatowego Cezara i ? wszystko jasne? Pan Marcin posiada taką umiejętność, która sprawdza się w regułach zakonnych lub w biznesie . Mianowicie milczy i jednocześnie dba o rodzinne interesy. Rok temu odgrażał się Pisowi ,że nie daruje odwołania ze stołka Kierownika Krasnostawskiego KRUS ? Powrzeszczał, powrzeszczał i na tym stanęło. Znalazł, a jak żeby! Oparcie i pocieszenie pod opiekuńczymi skrzydłami swojego mentora Janusza Szpaka, który zwyczajem ptasim uwił mu gniazdko w DPS. Po ilości Zajęcy w swoim otoczeniu widać ,że Pan Starosta lubi Wielkanocne klimaty. Ich liczba musi się zgadzać, wszak PSL nie stać na ubytki. Jeden z tytułem Profesora już dał nogę do konkurencji. Do tego jeszcze brakuje kiełbasy z dzika ze świeżutkim ASF-em. Bo jaja i kraszanki funduje najbliższe otoczenie. A choćby, taki menadżer oświaty z Łopiennika. Skoro już otarłem się o Starostę to trzeba wspomnieć, że był nieobecny. Wracając do przebiegu samej Sesji to Pan Marek ?odprawiał? kolejne punkty porządku obrad z wprawą godną obsługi karabinu maszynowego?. wręcz taśmowo. W zapytaniach Radnych tylko Radny Nieścior zakłócił automatyzm i zapytał o wielkość zadłużenia Powiatu. Zadłużenie wynosi ponad 14 mln, taką usłyszał odpowiedź. Sam Nowosadzki Marek podtrzymał swoją serię i odczytał interpelację. Godne to odnotowania i zapisanie ?kredą w kominie? bo to trzecia interpelacja pod rząd? i dotyczyła wygospodarowania środków na budowę drogi Krakowskie Przedmieście. Zabrał głos również człowiek o którym, tak jak o chirurgu Wielkiej Armii Larreyu można powiedzieć – dobry fachowiec. Mianowicie Radny Andrzej Korkosz zapytał swojego pracodawcę Mateja co z dyżurami świątecznymi ? Od której będą czynne? Czy nie można by zakupić karetki? To wystąpienie widać wzbudziło zazdrość Radnego ?śpiocha? Suchoraba? Bo ten wstał i? zrobił coś co brzmi tak egzotycznie jak informacja o tym, że Czechy budują lotniskowiec? Mianowicie zapytał Radczyni Ćwirty- Jelonek czy ? radny może zapytać drugiego radnego żeby ten mu odczytał odpowiedź na interpelację dotyczącą ulicy Tokarzewskiego i Granicznej? Tym drugim Radnym lektorem miał być Nowosadzki Marek? Co ciekawe to Nowosadzki składał miesiąc wcześniej interpelację tyle, że on sam mieszka na ulicy Piekarskiego. Po prostu, upominał się o ulicę Tokarzewskiego przy której mieszka Suchorab. Ćwirta postawiła oczy w słup i skwitowała, że odpowiedzi są zamieszczone na stronie internetowej Starostwa? Taki ten Pan Piotr jest? najlepiej wychodzi mu składanie hołdów przed starościńskim majestatem oraz pluskanie w przeręblu. Wiedzieć trzeba ,że jest uznanym morsem i widocznie tam zostawił wigor i zimną krew. Ogólnie radny-bezbarwny. Ot, drzwi domknie, okno…Ewentualnie klimatyzację podkręci i przeczyta co z kartki? Wstyd Panie Piotrze wstyd, żeby Nowosadzki o pańską ulicę się upominał? A Pan śpisz w najlepsze już trzeci rok w ?politycznych nogach starosty? tuląc do piersi zamiast misia wypchanego trocinami 1300 złotych polskich…
Miesiąc: wrzesień 2017
Jerzy… ja nie chcę twojej krzywdy.
Czytelnik zapewne nie zgadnie kto i w jakich okolicznościach wypowiedział te tytułowe i ?przepojone miłością? do bliźniego słowa. Otóż, padły one podczas szacowania szkód łowieckich w miejscowości Stójło, na polach kukurydzy a raczej na tym co z niej pozostało. Autorem jest nie kto inny tylko Anatol Kaznowski, prezes Koła Łowieckiego ? Jarząbek?? adresatem Jerzy Borys właściciel i poszkodowany. Tyle, że słowa zawsze można zrozumieć opacznie. Właśnie tak było i tym razem? Jak się okazało deklarowana przez Anatola wrażliwość okazała się? i tu jest pewien problem. Albowiem określenia które cisną się na usta nijak nie nadają się do druku. Najbardziej adekwatnym i wyważonym było by określenie ? ormowski cyrk z ormowskim kręgosłupem moralnym? Ale żeby nie przynudzać zbyt długą aksjologią opiszę jak było? Pan Tolek, nie wiedzieć czemu szacowanie zapowiedział telefonicznie i na 9 rano w niedzielę 10 września. Widać, naiwnie liczył na to ,że Radca Prawny w niedzielę nie pracuje? Przeliczył się bo pełnomocnik stawił się do reprezentowania klienta. Sam Anatol też zadbał o odpowiednią ?oprawę?. Do szacowania Uwaga! Wziął pięciu kolegów myśliwych z synem włącznie! Nas było zaledwie trzech? Trochę się pogubił na początku, bo moja obecność mocno go zaskoczyła. Odwarknął do Jerzego ? a co on tu robi??. Ten odparł, że zaprosiłem, bo się znamy i mam takie prawo. Potem zaczął ?nieszczęsny Prezes? mierzyć taśmą pustki między ocalałymi kukurydzami. Wyglądało to dość żałośnie, a Jerzy zapytał czy jest sens mierzyć coś co już zostało oszacowane w lipcu?? Wtedy Anatol nakazał ?spacer tyralierą?. Ten spacer po ? kukurydzianym pobojowisku? obfitował w ciekawe widoki i jeszcze ciekawsze dialogi. Jeden z myśliwych, taki o ? prezencji angielskiego arystokraty? przekonywał ,że ? trzeba się dogadać chłopy? Oczywiście Kaznoski by tradycji stało się zadość zarzucił mi, że ? Pan piszesz nieprawdę?, oczywiście gdzie i co konkretnie było nieprawdą już nie wyjaśnił. Natomiast myśliwy ?arystokrata? zauważył,że plantacja jest nie ogrodzona pastuchem elektrycznym i jak to możliwe? Bo on u siebie, to daje rolnikom pastuchy i jest problem z głowy. Tu się okazało, że Anatol ?koncertowo umoczył?? I, żeby wybrnąć z tego swoistego zaniedbania, przekonywał, że chciał dać tyle że nigdzie tego nie odnotował. Zdziwiło to nawet ?arystokratę? bo ?wtopa? była okropna. Nie jest tajemnicą fakt ,że problem z dzikami w uprawach Jerzego Borysa trwa nieprzerwanie od ok 6 lat. Zarząd ?Jarząbka? był zawsze informowany o problemie tyle, że nikt uwagami rolnika się nie przejmował bo i po co? Straty tym czasem rosły, szacuje się ,że samych zniszczeń w kukurydzy było na około 40-45 tysięcy. Owszem wypłacano czasami ?symboliczne odszkodowania? Właśnie jedno z takich odszkodowań zaintrygowało Jerzego. Zapytał więc Anatola dlaczego trzy lata temu wypłacono mu 4 tysiące podczas gdy wszyscy mówią ,że dostał 5 tysięcy? Gdzie ten tysiąc ? Pytał retorycznie. Zrobiło się niezręcznie, nawet koledzy myśliwi pospuszczali głowy. A ? arystokrata? dziwił się że wypłacając nie zostawiono pokwitowania? Czyli dziwne porządki panują w ?Jarząbku? Wracając do samego szacowania to myśliwi bronili się przed argumentami pokrzywdzonego ?bezrozumnym bełkotem? Winy szukali w złym siewie ? Pewnie siewnik był stary? Dywagowali? Pewnie nasiona były złe i rośliny nie wzeszły? Oczywiście winne wszystkiemu złe prawo i zwierzyna jest własnością państwa. Zapytałem ile razy Panowie oprotestowali to złe prawo? Odpowiedzi tradycyjnie się nie doczekałem? Po spacerze nastąpiło pisanie protokołu, był to swoisty crem de la crem osobowości i moralności Pana Anatola. Mianowicie uznał ,że i tu UWAGA ! Kukurydza zżarta tuż po siewie przez dziki cudownie wzeszła w 55%. Jest to oczywista bzdura i absurd godny kogoś komu w czasie 15 lat bytności w ORMO wyprano osobowość. Mało tego, z całej powierzchni pola uznano straty na obszarze 2ha 15 arów w 90 %. Co ciekawe to pierwszy protokół z 1 lipca Anatol anulował bo był niewygodnie prawdziwy. Stało w nim że straty są na powierzchni 7ha 40 arów w 98 %. Prawda jest taka ,że do zniszczonego areału z lipca należy dodać zniszczenia wrześniowe. Po zsumowaniu daje to 9 ha 55 arów powierzchni uprawy kukurydzy. Na taką uczciwość Pan Prezes nie mógł sobie pozwolić bo idzie tutaj o kwotę ponad 20 tysięcy złotych odszkodowania? Był jeszcze jeden kontrowersyjny akcent kiedy Jerzy Borys zapytał Pana Łowczego Buka. Dlaczego opowiadacie że ? niech Borys nie myśli że weźmie jakieś pieniądze? Buk nawet nie próbował zaprzeczać tylko odpalił ? a kto to powiedział?? Głupota Pana Buka świadczy o tym ,że myśliwym brak dobrej woli ,co z resztą potwierdziło wrześniowe szacowanie. Panowie realizują z góry przyjętą taktykę, polegającą na braku porozumienia i uznania oczywistych strat. Spór trwa nadal i niebawem odbędzie się trzecie ostateczne szacowanie…
Chłopskie drogi.
Szanowni Państwo
Ostatnimi czasy za przyczynkiem Urzędu Miasta w Krasnymstawie miałem przyjemność udać się w pieszą podróż zapomnianymi ulicami naszego wspaniałego grodu. Celem mojej podróży było poinformowanie mieszkańców o planowanej inwestycji „Wytwórnia Mas Bitumicznych” czyt. asfaltu, w miejscu za nowo wybudowanym marketem budowlanym o wdzięcznie brzmiącej nazwie MRÓWKA. W związku z zagrożeniem środowiskowym, które niesie za sobą dla mieszkańców pobliskich domów funkcjonowanie tego typu Zakładu postanowiliśmy w formie protestu pozbierać podpisy pod apelem o zaniechanie tej inwestycji by złożyć je do Urzędu Miasta.
Klucząc meandrami dzielnicy Przedmieście Góry tzn. ulicami Torową, Tytoniową, Gołębią odwiedzałem mieszkańców pobliskich nieruchomości. W czasie rozmów z ludźmi tam żyjącymi usłyszałem szereg negatywnych opinii płynących z ich ust. Pozwolę sobie w tym miejscu przytoczyć tylko kilka z nich, ale oddających treść i ducha pozostałych.” Widzi Pan jak my tu żyjemy”, „Nie mamy nawet dróg ani chodników”, ” Miasto przypomina sobie o nas tylko przed kolejnymi wyborami”, „Burmistrz dużo naobiecywała i co ?”, ” Miasto ma nas daleko w poważaniu „, ” Widzi Pan te tumany kurzu i pyłu. Tutaj mieszkają rodziny z małymi dziećmi”. Wysłuchując tych cierpkich słów z ust mieszkańców zapytałem. Czy Pani Burmistrz bądź ktoś z Urzędu był u nich na jakimś spotkaniu ?. Pan raczy żartować brzmiała odpowiedź. Ja nie wiem czy Ona w ogóle wie, gdzie się znajduje ulica Gołębia?.
Wracając do domu próbowałem przeanalizować całą tę sytuację. Doszedłem do wniosku, że przecież Krasnystaw pięknieje. Na ul. Okrzei mamy piękny skwerek. Usunięto przecież wiele drzew zagrażających życiu i zdrowiu mieszkańców. Wszędzie jest wiele zieleni, kwitnących kwiatów i roślin ozdobnych. Odnowiony został dworek starościński, który daje pracę naszym mieszkańcom. W centrum miasta powstają nowe parkingi, boiska, place zabaw. Kultura została podniesiona na niebotyczny poziom, z drzew powstają rzeźby. Na nowym osiedlu, na przeciwko basenu pełna infrastruktura. Drogi, oświetlenie, kanalizacja, chodniki. Rzekłbym „żyć, nie umierać”.
Swoją drogą ciekawe kto tam mieszka ???.
Podsumowując powyższe nasuwa się pytanie czy w Urzędzie Miasta ktoś słyszał o zrównoważonym rozwoju???. Czy Miasto to tylko to co pani Burmistrz widzi z okna swojego przytulnego gabinetu lub gdy podąża samochodem z miejsca zamieszkania w kierunku Urzędu.
Cały sztab ludzi utrzymywanych z naszych podatków deliberuje nad tym, jakby tu przykleić „kwiatek do kożucha”, zamiast zajmować się rzeczywistym rozwojem miasta i pomagać ludziom tu zamieszkującym w trudach codziennego życia.
Panią Burmistrz w imieniu mieszkańców osiedla „Przedmieście Góry” informuję, że ulice Torowa Kwiatowa i Gołębia to też Krasnystaw.
Weźcie się Państwo do ROBOTY, za to wam płacimy !!!
Krzysztof Jacek Zieliński
Wiocha w muzeum.
Publikujemy felieton mieszkańca Krasnegostawu. Zaangażowanego tak jak my w walkę z post-ormowskim układem i mentalnością.
10 września br. w Muzeum Regionalnym w Krasnymstawie odbył się koncert krasnostawskiego zespołu rockowego Haust (Maciej Wolanin-wokal, Michał Antoniak-perkusja, Alan Kwiecień-bas, Karol Karauda-gitara. Jak relacjonuje dyrektor MR w Krasnymstawie Marek Majewski był to pierwszy koncert z cyklu pod nazwą „Zakończ weekend w muzeum”. Ponoć młodzi muzycy podczas swego występu zgromadzili pełną salę, która przyjęła ich gromkimi brawami. Zespół wykonał utwory własnego autorstwa, w aranżacji dostosowanej do zabytkowego refektarza muzeum regionalnego. Utwory rockowe Till We die, Another mask, Rockin’in the free niezależnie od tego co miałoby to znaczyć wspaniale współgrały z wnętrzem zabytkowego XVII -wiecznego refektarza kolegium pojezuickiego.
I na tym kończą się dobre informacje.
Jak Państwo wiecie jesteśmy mecenasami kultury i kibicujemy dobrym inicjatywom. Jednak z pełną sympatią dla zespołu Haust koncert rockowy w XVII wiecznych wnętrzach muzealnych to co najmniej nadużycie a może i coś więcej. To mógłby być precedens, ponieważ nikt nie zagwarantuje, że w ramach cyklu „Zakończ weekend w muzeum” następnym występem promowanym przez Majewskiego może być koncert Soul, Reege lub konkurencyjny dla Pani Burmistrz koncert Disco Polo. W dalszej kolejności pan dyrektor może wpaść na pomysł komercyjnego wykorzystania Muzeum na imprezy dyskotekowe. W Krasnymstawie takowych brak, jest szansa, że zatrybi. Wszyscy wiemy, że Pan Majewski, beneficjent czarnego pijaru potrzebuje sukcesu jak powietrza. Jednak takimi inicjatywami z pogranicza farsy i groteski naraża się na śmieszność. Dając jednocześnie krytykantom decyzji o wyborze go na naczelnego MR twardy oręż do ręki.
24 sierpnia w godzinach porannych do Krasnegostawu przyjechała ekipa TVP Lublin celem realizacji kolejnego odcinka programu telewizyjnego ?Wyklęci – Niepokonani?. To cykl programów poświęcony Żołnierzom Wyklętym – bohaterom walki o niepodległość Polski. Każdy odcinek poświęcony jest innemu żołnierzowi związanemu z Lubelszczyzną, a także wydarzeniom związanym z osobą bohatera. Bieżący materiał miał dotyczyć mordu w Wierzchowinach gm. Siennica Różana. Ekipa TVP lublin przyjechała nieco spóźniona na parking przed Kościołem św. Franciszka, gdzie czekał już na nią prelegent, miejscowy regionalista Pan dr. Leszek Janeczek. Pani prowadząca Bogna Bender-Motyka zapytała, gdzie w spokojnym miejscu można by nagrać materiał. Pan Janeczek zaproponował, że zapewne można by to zrobić w Muzeum Regionalnym w Krasnymstawie. Podkreślając jednocześnie, że przecież ta placówka m.in. do tego jest powołana a bezkosztowy program telewizyjny w TVP to przecież promocja dla miasta i powiatu. Cała ekipa udała się do MR pytając o Pana Dyrektora Majewskiego, którego akurat nie było na miejscu. Szeregowi Pracownicy Muzeum ze strachem w oczach i po trosze wstydem udostępnili jedną z sal muzealnych, gdzie kolejno rozpoczęto nagranie. Po około 40 minutach na salę wtargnął rozwścieczony Dyrektor Majewski pytając z kim było uzgadniane nagrywanie na terenie Muzeum programu telewizyjnego. W krótkich, ale zwięzłych słowach umoralnił wszystkich zebranych, że tak się nie postępuje, że on tu jest dyrektorem i powinien wiedzieć co na terenie muzeum się dzieje. W końcu z ofukiem westchnął, że MR w Krasnymstawie nie będzie firmowało tego materiału i nigdzie w materiale nie ma być nazwy MR w Krasnymstawie. Po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Osoby nagrywające materiał filmowy po dłuższej chwili konsternacji i wymianie uprzejmości wróciły do swojej pracy. Do końca nagrania filmu dyrektor nie pojawił się.
Jako postronny obserwator, tej jakże żenującej sytuacji pozwolę sobie na odrobinę refleksji. Oczywiście opisywana sytuacja była niestandardowa i nie można jej zakwalifikować w żadne ramy. Po pierwsze nikt nie przewidział spóźnienia ekipy TVP, po drugie nikt nie znał scenariusza ekipy TVP, po trzecie każdy w miarę swoich możliwości zachował się racjonalnie, po wtóre wystąpiła tzw. wyższa konieczność.
I znów na tym kończą się dobre informacje.
Jak Państwo wiecie odkrywanie Historii a w szczególności historia i martyrologia Narodu Polskiego to nasze oczko w głowie. To nasz priorytet. Niestety nie wszyscy w Powiecie krasnostawskim historię rozumieją czemu dziwić się za bardzo nie można. Naród jaki jest każdy widzi, ale mgr. historii pan Majewski dyrektor MR w Krasnymstawie historię powinien znać i rozumieć, ponadto jako dyrektor powinien posiadać tzw. umiejętności kierownicze. W definicji tej zawiera się szereg cech i zachowań charakteryzujących osoby piastujące funkcje kierownicze. Dokonując subiektywnej oceny, zachowanie pana dyrektora Majewskiego w opisanej sytuacji w znaczący sposób odbiegało od przyjętych norm. Po pierwsze Dyrektora nie było w miejscu pracy, po drugie pracownicy nie wiedzieli lub nie chcieli powiedzieć, gdzie jest, po trzecie nie było żadnego kontaktu z Dyrektorem w celu zadania pytania o zgodę. W każdej dobrej książce z zasad Savoir-vivru jest napisane, że podstawą sukcesu jest kultura. W szczególności kultury należy wymagać od ludzi kultury a niewątpliwie człowiekiem kultury powinien być Dyrektor Muzeum Regionalnego w Krasnymstawie niezależnie kto w danej chwili piastuje tę funkcję. Zastanawiający w tym wszystkim jest fakt jakimi kryteriami kierował się Starosta Janusz Szpak przy wyborze tego Jegomościa. Może Starosta po prostu wyszedł z założenia, że właśnie takich ludzi nam potrzeba…???
Krzysztof Jacek Zieliński.
Kłopoty z wyznawcami.
Sesja Rady Gminy w poniedziałek 11 września trwała tyle co walka Gołoty z Lennoxem Lewisem- czyli krótko. Mimo tego, były dwa incydenty. W jednym, Dyrektor Banach został sprowadzony na ziemię przez Waldemara „Nawigatora”. Poszło o to, że Pan Piotr przy głosowaniu uchwały zaczął gadać od rzeczy a Przewodniczący stanowczo stwierdził ,że to o co pyta nie jest przedmiotem głosowania. Jest to kolejna odsłona tarć między Panami. No i w ten sposób mamy wojnę trojańską w skali mikro. Tyle, że zamiast Heleny jest Regina. Potem Radny Korkosz, zwrócił Wójtowi uwagę na fakt, że była przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich z Rudki przywłaszczyła pieniądze. Było tego 50 złotych. Niech Pan Panie Wójcie zrobi z tym porządek, bo to w sumie publiczne pieniądze , o zasady tu chodzi i czy to nie aby wierzchołek góry lodowej – upominał . Na tym się nie skończyło. Korkosz stwierdził ,że ta Pani , tych którzy upomnieli się o zwrot pieniędzy określa mało pieszczotliwymi epitetami „Skurwysyn i Kurwa” . Na wypowiedź Korkosza zareagowała sołtyska z Baraków, Pani Berbeć i zawyrokowała, że są jeszcze gorsze słowa. Coś mi się zdaje, że to może być prawda… Bo jak wieść gminna niesie, na Barakach podczas awantury „o studnię”, w zeszłym roku. Gdzie sołtyska darła koty z Panią radną, padały tak wyszukane wyzwiska, że nie jeden językoznawca osłupiałby ze zdumienia. Generalnie Pani Sołtys, to barwna postać. Na lutowej słynnej sesji, odburknęła mi- taki! sprowadził się tu nie wiadomo skąd ! Z taką gościnnością możemy nie obawiać się uchodźców. Berbeciowa pogoni każdego. Radny nawiązał także do lutowej sesji, gdzie Komendant Dobosz i cała reszta pouczali „by lepiej dobierał sobie kolegów” Użył w tym celu tytułowego zwrotu – niech pan zrobi z tym porządek bo to jedna z pańskich wyznawczyń i niech Pan lepiej dobiera sobie zwolenników panie Wójcie. Po tym stwierdzeniu należy rozwinąć to co zasygnalizował Andrzej. Z Wójta zwolennikami jest tak, że broniąc swojego pryncypała i czyszcząc mu przedpole posuwają się do łamania prawa i czynów z pogranicza bandytyzmu. I tak po kolei. Ponad rok temu sołtys z mojego sołectwa publicznie, na sesji odwarknął mi ,że mam zadłużenie w płatnościach za wodę i ścieki. Nie dość, że łgał- bo w momencie gdy to mówił wszystko miałem uregulowane to jeszcze złamał tajemnicę skarbową. Był na tyle bezmyślny ,że tą informacją podzielił się z siedzącym obok Januszem Doboszem. Ten z kolei przechwalał się, że- ty nie podskakuj bo ja wiem wszystko o twoich długach. Od tego czasu wszystkie rachunki Gmina przesyła mi pocztą a sołtysa przepędzam jak natręta. Pan Wójt chyba akceptuje te metody, bo najbardziej służą właśnie jemu. Sam Dobosz, to też ? persona? nie w kij dmuchał. Na Siennicy Dużej już od roku nowe władze Koła Gospodyń nie mogą dojść do porozumienia z nim i jego ?Zakonem Ogniowym? Do końca nie wiadomo czyja ta remiza? kto może do niej wchodzić?. Podziału majątku też trudno się doprosić od naszego ?dzielnego prawie-generała? Ponoć, nawet garnki i talerze są w ?areszcie? u komendanta. Jeśli chodzi o przejrzystość finansów podległej mu jednostki, to zawsze był z tym u niego problem? bardziej interesowały go cudze . W samej straży też dziwne porządki, rodem z ?karnej kompanii?. Wieść gminna niesie, że wielu wybiera milczenie, bo jak się który odezwie to ?do oczu Januszek będzie skakać? Z tym skakaniem to może być coś na rzeczy, sam tego parokrotnie doświadczyłem. Pluje się nasz strażak rozmówcy w oczy, przekrzykuje, trudno go zrozumieć. A on sam, w trakcie wypowiedzi wygląda ? jakby topił się na sucho?? Ostatni autorski pomysł wspomnianego to pobieranie opłat za użyczenie ławek na imprezę w Rudce. Dziwne to, bo ta uroczystość miała charakter społeczny a nie prywatny. Sama opłata, to też osobliwość, miało być płacone od osoby która siądzie na ławce. Jak to policzyć? A jeśli ktoś weźmie dziecko na kolana, to co wtedy? Jeśli usiądzie jednym pośladkiem ? Jak widać takie absurdalne pomysły mogą się tylko wykluć w głowie nakrytej szczelnie ?komendanckim hełmem?? Warto wiedzieć ,że owe pomysły zbulwersowały jednego z przybocznych Janusza, sołtysa Brzyszkę Stasia z Rudki? człowieka który tyle dla straży zrobił . Jest nawet w zarządzie OSP Siennica Duża. Musi się jednak Pan Stasio swojego kolegi-zwierzchnika bać, bo na sesji zobowiązał się ,że za te ławki to sam zapłaci ?ze swoich? byle był tylko spokój. Widać w tym obawę ? żeby Janusz znowu nie skakał do oczu? Jest jeszcze inna kara, często stosowana w OSP Duża Siennica. Mianowicie ?podpadłego? strażaka pozbawia się munduru? A taki Strażak bez munduru to jak kogut bez grzebienia. Bywało i tak ,że wkurzeni druhowie wywalali swoje mundury do ogródka komendanta mając dość jego rugań i chamstwa. Najzwyklej w świecie Janusz nie uważa innego światopoglądu niż swój. Najlepiej idzie mu szanowanie samego siebie. ?Kult Jednostki? w jednostce straży i kosztem jednostki ludzkiej? Dziwi w tej sytuacji bierność Wójta i Radnego Banacha. Obaj tolerują ? metody i napady furii ogniomistrza? doprowadzając tym samym racjonalną część mieszkańców do irytacji. Z kolei, na Siennicy ale tej Małej w okolicach czerwca, też miał miejsce dziwaczny ?incydent?. Mieszkańcy pisali oficjalne pismo do Wójta, w sprawie dowozu dzieci do szkoły. Sam Wójt podsunął im ten pomysł, możliwe ,że liczył na to ,że przerośnie to możliwości i ich cywilną odwagę . Jednak list napisano i zebrano podpisy. Z tego faktu najbardziej niezadowolona była sołtyska. To, że Wójt ?mówił że można pisać i zbierać podpisy to wcale nie znaczy że trzeba to robić?, tak mniej więcej tłumaczyła Pani sołtys? Wyłania się z tego obraz władzy która nie lubi formalizacji i oddolnych inicjatyw. Natomiast Pani Sołtys widać wychodzi z założenia ,że Wójt ma brać 9.000 tysięcy na rękę i mieć święty spokój? Z mojej wiedzy wynika, że w tutejszym Urzędzie sołtysce ?oburzonej? na takie zachowanie mieszkańców ktoś przetłumaczył by dała spokój, bo sprawa zaszła za daleko. Co ciekawe to, ta Pani nie posiada dzieci w wieku szkolnym a mimo to? Jest to obrazek charakterystyczny dla krajów Afrykańskich. Tam siedzącego na tronie szefa wioski przyboczny ogania od… rojów much. W naszej strefie klimatycznej petenci zastąpili muchy. Natomiast Pani sołtys przybocznego z packą.Uważny czytelnik zwrócił zapewne uwagę na to ,że nie pojawiły się ?bandyckie? ekscesy wyznawców. O nich napiszę niebawem, w drugiej części? Jest tego sporo, a po za tym uważam ,że zestawianie w jednym tekście kocopołów Janusza Dobosza z wybrykami Siennickiego Macrona byłoby rzeczywistą obrazą dla tego pierwszego?
Zaufanie jest dobre ale pełna kontrola lepsza…
Rozpoczął się nowy rok szkolny. Nowy jakby bardziej, bo po reformie oświaty. Jak będzie ? Pokaże, tradycyjnie czas. W naszej placówce też widać zmiany. Przemówienie oświatowego Franciszka Józefa czyli Dyrektora Dariusza I Michalaka obfitowało w niespotykane frazy i trwało o dziwo!, dość krótko. A było tak? Dyrektor stwierdził że ? uczyć się trzeba dla siebie, rodziców, gminy, powiatu i kraju?? Tym samym wykazał się wiedzą z zakresu podziału administracyjnego państwa. Umknęło mu tylko sołectwo i województwo ale nie bądźmy małostkowi. Potem zmroziło wielu słuchaczy? Michalak zaordynował taką oto diagnozę, że ? można się nie zgadzać z czyimś zdaniem ale trzeba się wzajemnie szanować ? To jest fundamentalna prawda i piękne słowa padające z nie do końca pięknych ust. Na polu szanowania zdania innych, to niestety ale Dyrektor ma wątpliwe dokonania. Bo nie sposób zapomnieć kilku spektakularnych spraw sądowych z podległymi mu pracownikami. Tajemnicą poliszynela jest to, że kierował się zupełnie niepedagogicznymi pobudkami. Czemu użył takiego sformułowania? Czyżby z wojującego Szawła na starość stał się nawróconym Pawłem. W historii notowano takie spektakularne wolty. A choćby cesarz Konstantyn Wielki który nawrócił się na łożu śmierci ale wcześniej hulał i ?przypadkowo? wymordował pół swojej rodziny. W Kościele Prawosławnym jest nawet uznawany za świętego? Jest jeszcze inna możliwość, mianowicie mogło chodzić o coś zupełnie innego i nie jest to bynajmniej skrucha. Lecz prawdziwy kontekst zna tylko i wyłącznie sam orator. Na inauguracji roku szkolnego obecna z władz Gminy była, a jak żeby, nasza przeurocza Pani Krysia ? Koordynatorka UTW? a po mężu Skóra, w stopniu Sekretarza Gminy. Ta Pani zaskoczyła wszystkich bo? nie mówiła nic. Wracając do wątku wspomnianego wyżej dyrektora to wielu łamie sobie głowę pytaniem: Kiedy Dariusz odejdzie na emeryturę? Wszak nabył już uprawnienia emerytalne. A ze stołkiem żegna się już od jakiegoś czasu niczym Pawlak z życiem w jednej z pierwszych scen kultowej komedii ?Nie ma Mocnych? Sylwestra Chęcińskiego. Z moich informacji wynika, że będzie dyrektorował do grudnia. Co będzie po grudniu? Najpewniej styczeń i może nowy dyrektor? Tu właśnie zaczyna się właściwy dramat i przyczyna tak długiego trwania pontyfikatu Michalaka. Wróble ćwierkają ,że Wójt jako organ prowadzący ma dylemat nie lada. Jako ,że nasz Leszek postępuje w myśl zasady ? zaufanie jest dobre ale pełna kontrola jest jeszcze lepsza? najzwyklej w świecie nie może znaleźć ?swojego kandydata na dyrektora?. Rozpaczliwe poszukiwania nie przynoszą efektów. Gdzie on nie szukał, gdzie on nie był . Można by z tych peregrynacji stworzyć nowe ?Podróże Guliwera?. Zawsze można skorzystać z usług dyrektorskich pewnego menadżera oświaty z Łopiennika i rozgłos gwarantowany. Ale na to chyba Wójt nie jest przygotowany… Jest to, niestety oznaka ręcznego sterowanie oświatą. Nasi samorządowcy są owładnięci ideą całkowitego podporządkowania wszystkiego w zasięgu wzroku , wbrew logice i interesowi lokalnej społeczności. Wójt do obsadzania swoimi i uprawiania polityki powinien ograniczyć się tylko do Urzędu Gminy. Wszak na oświatę pieniędzy Gmina nie daje, otrzymuje je z budżetu państwa w formie Subwencji Oświatowej. A czy nie zastanawia fakt, dlaczego w małej placówce oświatowej i przy niżu demograficznym mieliśmy dwóch wicedyrektorów? Ano jest zapisane w prawie wyraźnie od jakiej liczby oddziałów może być większa liczba wspomnianych. My tych kryteriów nie spełnialiśmy ale mimo to? Z kolei inny przepis prawny zezwalał ale pod warunkiem ,że samorząd jest stać finansowo na takie stanowiska. Tyle ,że na jednym z posiedzeń Komisji Rewizyjnej Pani Krysia stwierdziła ,że jesteśmy biedni? i weź tu człowieku bądź mądry i pisz wiersze. Wracając do wójtowych trudności kadrowych to widać jak na dłoni spustoszenie jakie dokonało się w gminnej oświacie. Regularne tępienie, włóczenie po sądach, zaowocowało tym, że jako społeczność gminna nie posiadamy elit nauczycielskich ? z poza układu? a tylko garstkę zaszczutych . Nie był by to pełny obraz gdybym nie wspomniał o tym, o czym ćwierkają wróbelki, że na spuściznę po Dariuszu ostrzy sobie od dawna zęby familia Banachów. Pani Regina, bo o niej mowa, marzy o intronizacji tak po prostu bo ? im się należy? Wójt jest w kropce, bo Pani Regina na stołku dyrektorskim rozchwieje równowagę w naszym politycznym biotopie. W takim układzie to nie Wójt będzie dominować tylko Pani Regina a jak wiadomo Regina to po łacinie królowa? i jest się czego bać. Z kolei małżonek niedoszłej Pani dyrektor, Piotr Drogowy też słynie z kosmiczno-chorobliwych ambicji. W korytarzach starostwa opowiada się jak miał rzekomo marzyć po ostatnich wyborach samorządowych o stołku? wicestarosty. Motywacja miała być tradycyjna dla przedstawicieli jego gatunku, czyli ?bo mi się należy? No! Ten Pan był zawsze mistrzem krótkich lapidarnych form? O te ambicje tutaj idzie, zbyt duża ilość Banachów na eksponowanych stołkach byłaby nawet problemem dla lokalnego PSL. Możliwe że zaczęłaby protestować Unia Europejska zaniepokojona stanem naszej nepotycznej demokracji. Tym bardziej uzasadnione są obawy permanentnie wylęknionego Wójta. Tyle że nasz Leszek wycinając rękami służalczego Darka nauczycieli spoza układu skazał się na Banachów. Czyli, cierp ciało jak żeś chciało… Póki co, widać na linii Wójt ?Banach zgrzyty. Niejednokrotnie na sesjach gdy obrywa Proskura, Banach nawet nie próbuje go bronić i enigmatycznie uśmiecha się pod nosem. Z tym ?uśmiechaniem? może być też i tak ,że cieszy się z tego ,że to nie jego okładają? Ale, że się powtórzę, nie broni bo dawniej bronił jak Leonidas Termopil.. Z kolei, czasami ,totumfacki Wójta, Przewodniczący Waldemar publicznie temperuje wyskoki Banacha. Jednym słowem między Panami panuje ,tak jak kiedyś między Millerem i Kwaśniewskim ? szorstka męska przyjaźń? A, ? kością niezgody? są ambicje i Pani Regina? Mówi się nawet, że Pan Piotr marzy pokątnie by zostać jak by co… Wójtem. Byłoby to ukoronowaniem jego pasji stołkowej i nawiązaniem do rodzinnej tradycji. Wójtem był wszak dziad naszego zacnego drogowca. Gdyby to się ziściło , to ja z tego miejsca deklaruje, że nie wyprowadzę się z Siennicy . Wręcz przeciwnie, chcę to zobaczyć na własne oczy bo to lepsze niż oglądanie erupcji wulkanu na żywo?
Protokoły z sesji Rady Gminy.
Po kliknięciu na ww. linki, zostaniemy przekierowani na stronę hostingu mega.nz. Aby pobrać protokół należy kliknąć opcję DOWNLOAD. Pliki zostały zapisane w formacie PDF, do ich odczytania wystarczy program Acrobat Reader, lub inny pozwalający na odczytanie plików PDF. Protokół nr 4 dotyczy sesji z 30 maja bieżącego roku.