Wojewoda w porę dostrzegł złamanie prawa, najpierw przez Sapkę, a potem samego Kuchtę. W ramach nadzoru, właśnie z tego powodu, unieważnił konkurs. Tzw. chody starosty Szpaka kończą się na granicy powiatu.
Jeszcze 5 października br. (w piątek) Wojewoda Lubelski dr hab. Przemysław Czarnek wydał rozstrzygnięcie nadzorcze stwierdzające nieważność 3 zarządzeń wójta Jana Kuchty w sprawie konkursu na dyrektora szkoły w Łopienniku Nadrzecznym. Ale dokument ten, adresowany również do Przewodniczącego Rady Gminy Andrzeja Szadury, Urząd Gminy w Łopienniku dostarczył temu ostatniemu dopiero 9 października (we wtorek). Musiał, bo Szadura też był jego adresatem. Wynika z niego, że cała procedura konkursowa prowadzona przez Kuchtę została przez Wojewodę unieważniona, ponieważ wójt, jako organ prowadzący szkołę, naruszył art. 63 ust. 14 pkt 2 lit.a ustawy Prawo oświatowe.
By odczytać tekst rozstrzygnięcia nadzorczego kliknij
Nielegalna komisja konkursowa
Przewinienie wójta polegało na tym, że w skład komisji konkursowej, liczącej 12 osób, 2 osoby reprezentujące w niej radę pedagogiczną (nauczycieli) – zostały wydelegowane bezprawnie: Nielegalnie wybranymi członkami tej komisji byli: Marzena Szymaniak i Dariusz Jagiełło. W szkole i w gminie nie jest tajemnicą, że są jednymi z największych stronników zawieszonego już dyrektora Mariusza Sapki – wysokiego szczebla działacza PSL, „wsadzonego” nam 5 lat temu na stołek przez Szpaka, za pośrednictwem Kuchty. Jego zadaniem nie było nauczanie w szkole, bo w niej nigdy w życiu nie uczył, ale tworzenie struktur partyjnych w Łopienniku, które do tej pory były bardzo tu mizerne. Teraz, na szczęście, kant z ustawieniem komisji konkursowej wykryła kontrkandydatka Sapki (Elżbieta S., nauczycielka w Lublinie) i zawiadomiła o nim Wojewodę, jako organ nadzoru nad wójtem, by ten nie łamał prawa. Swąd z tej typowej ustawki poszedł więc po Urzędzie Wojewódzkim, a zarządzenie o unieważnieniu konkursu trafiło też do Kuratorium Oświaty w Lublinie.
A zacne mury tych instytucji wszak jeszcze mają w pamięci sprzed całkiem niedawna aferę z sapkowym „rozporkiem”, o której szeroko rozpisywała się lokalna prasa oraz sprawę o mobbing w pracy, skierowany przeciw niemu przez kilku nauczycieli – rozpatrywaną przez Rzecznika Dyscyplinarnego Wojewody ds. Nauczycieli. Wtedy Sapce przy wydatnej pomocy Szpaka udało się je wygasić, teraz już nie, bo zmieniły się czasy. Tak więc wyżej wspomniany raz po raz wyrabia „markę” naszej szkoły i gminy w samej stolicy województwa. Za jego właśnie sprawą znają tam nas urzędnicy, tylko z najgorszej strony.
Skryte tajemnice konkursu
Pomijamy już nazwiska innych osób z tej „słynnej” już komisji konkursowej – np. jedna osoba z jej składu legitymowała się wykształceniem podstawowym(!). Tak „godnie” reprezentowała wszystkich tutejszych rodziców, posyłających swoje pociechy do naszej placówki – w wyborze jej dyrektora. Według formalnych procedur, taka osoba – u nas z wykształceniem podstawowym – podczas pracy komisji konkursowej ma takie same prawa i taki sam głos, jak każda z 3 osób najbardziej w tym kompetentnych, czyli reprezentujących Kuratorium Oświaty. I miała! Z naszych sprawdzonych, aczkolwiek nieoficjalnych informacji wynika, że ww. tak „wybitnie kompetentna” persona zagłosowała, tak jak jej Sapko kazał. Sam zgadnij, na kogo?! Jak tam się znalazła? Samego Sapkę zapytajcie! I Kuchtę! Przypomnijmy, że kontrkandydatka Sapki, zgłosiła się do konkursu w ostatnim momencie, bo ten przez wójta był starannie skrywany, ogłoszony na ostatni moment, żeby do niego przystąpił jedynie Szpaka pomazaniec z Krasnegostawu, z PSL. Dodatkowo Kuchta wsadził do tej komisji swoje zaufane 3 osoby, kategorycznie nie godząc się na ich weryfikację przez radę gminy. W takim układzie musiała polec – przegrywając głosowanie 4:8, ale uczyniła to godnie i z honorem, konkursowy smród pozostawiając przeciwnej stronie.
Bezprawność wyboru 2 osób reprezentujących nauczycieli do składu komisji – jak uznał Wojewoda – polegała na tym, że zostały one wybrane w głosowaniu jawnym, jak wynika z protokołu z zebrania rady pedagogicznej z 7 czerwca br. Tymczasem § 10 ust. 3 Regulaminu Pracy Rady Pedagogicznej, na którego podstawie wybory te przeprowadzono, mówi wprost, że głosowanie to ma być tajne. Widocznie Sapko uznał, że nawet te osoby, przy zachowaniu zasad tajności w głosowaniu przez nauczycieli, mogłyby w nim przepaść – a musiały zdobyć większość, by zostać legalnie wybrane. Przypomnijmy, że przewodniczącym rady pedagogicznej z mocy prawa jest dyrektor szkoły, to on sprawuje nadzór nad jej pracą oraz legalnością procedur. W naszej szkole – p. Mariusz Sapko. Tym samym złamał on przepisy regulaminu, który ma obowiązek przestrzegać, zaś wójt Kuchta, jako organ prowadzący, uznał legalność konkursu, mimo tego ewidentnego przewinienia. W tej sprawie interweniowała pisemnie, najpierw do wójta, ww. kontrkandydatka – wykazując bezprawność tej procedury, polegającą m.in. właśnie na złamaniu zasady tajności. Kuchta odrzucił jej wniosek. Pisemnie, bardzo nieudolnie próbował to uzasadniać, kompromitując przy okazji prawnika obsługującego gminę – że wszystko rzekomo było zgodne z prawem.
Sapko na nauczyciela!
Nauczycielka odwołała się więc od pisma Kuchty do Wojewody o unieważnienie wszystkich etapów konkursu, dostarczając dowody. Wojewoda uznał jej rację i unieważnił konkurs. Tym samym Mariusz Sapko przestaje być dyrektorem szkoły, wójt musi wyznaczyć na jego miejsce osobę pełniącą jego obowiązki (p.o.), na maksymalnie kilka miesięcy. Zapewne zostanie nim obecna wicedyrektorka Ewa Janik, zaciekła obrończyni szpakowo-kuchtowo-sapkowych porządków. W tym czasie, już pod rządami nowego wójta, musi być przeprowadzony nowy konkurs na dyrektora. Prawdopodobnie będzie tak, że Janik przejmie na kilka miesięcy całą schedę po Sapce z jego dobrodziejstwem inwentarza – dyrektorską gażą około 5000 zł na rękę oraz całkowitym zwolnieniem z prowadzenia zajęć lekcyjnych – jak Sapko. Ten z kolei zostanie wreszcie prawdziwym nauczycielem, którym nigdy nie był, bo w życiu nie uczył żadnego przedmiotu! Może w końcu stanie przy tablicy przed dziećmi?
Nie tak dawno zdobył przecież, po rocznych zaledwie, zaocznych studiach z informatyki, uprawnienia do nauczania tego przedmiotu. Będzie mógł się teraz wykazać w pełnej krasie przy komputerach, na co nasza szkolna dziatwa, szczególnie ta starsza, już zaciera rączki. Nie może się już tego wręcz doczekać! Oby się jednak srogo nie zawiodła, bo niedawno upieczony absolwent rocznej, zaocznej informatyki, by nie sprawić młodym tej satysfakcji, może czym prędzej czmychnąć na zwolnienie lekarskie. Powód? A choćby silny stres pokonkursowy czy uraz do dzieci. Lekarze, uważajcie na niego, bo ZUS czuwa i weryfikuje L4. Wyślijcie go lepiej na lekcje. Niech wreszcie zacznie dzieci uczyć!
Mocna familia
Rodzina Janików z kolei, znalazła się teraz w samym epicentrum lokalnej polityki Łopiennika – walczy zaciekle, bo ma mnóstwo do stracenia. Oprócz obrony Sapki, bardzo zaangażowana jest w gminne wybory. Popiera Artura Sawę na wójta oraz jego kandydatów na radnych. Nie ma jej się co dziwić, bo w końcu kadencji kuchtowi radni przegłosowali uchwałę o możliwości sprzedaży gminnej działki pod blaszakiem z barem za 25,5 tys. zł, dzierżawionej w samym centrum gminy przez męża wicedyrektorki – na przetargu, czemu na dwóch z ostatnich sesji radykalnie sprzeciwili się radni skupieni wokół przewodniczącego RG Andrzeja Szadury. Jak wygra Szadura i jego radni, przetarg ten odwołają, działka pozostanie nadal własnością gminy, a Sapko wróci do Krasnegostawu, skąd przyszedł. Niech znowu Szpak mu coś szuka! Może w którymś z domów pomocy społecznej znajdzie jakiś wolny dyrektorski wakat? W końcu pod niego podlegają, a nie eksportuje do nas swojego pupila. Tyle tam babć sędziwych, a stołki równie wysokie.
Koronnym dowodem zaangażowania tej silnie od lat z PSL związanej, wcześniej wspomnianej, familii jest fakt, że Ewa Janik została przewodniczącą gminnej komisji wyborczej, a jej teściowa Danuta Janik – jej członkiem. Synowa z teściową będą rachowały głosy, a mąż i syn Ryszard zza szynkwasu lał trunki w dniu wyborów. Takimi metodami tutejszy PSL trzyma się kurczowo władzy, a Kuchta z uporem maniaka – próbuje prześliznąć się chyłkiem do rady powiatu, właśnie z PSL, mimo że chyba już tylko on sam w to wierzy. Takimi właśnie ludźmi otoczył się kandydat na wójta Artur Sawa i z takim samym uporem, jak jego mentorzy z PSL, wmawia teraz ludziom, że jest kandydatem bezpartyjnym, niezależnym, ponad podziałami itp. To oni grają główne role w jego sztabie wyborczym, obsadzili komisje wyborcze, dali mu kandydatów na radnych. On jest ich tylko biernym wykonawcą, tylko ich teraz ukrywa, bo nie przynoszą mu tutaj zbytniej chwały. Oby jak Sapko nie skończył.
Temu zaś, na jego nieszczęście, Wojewoda w porę „Hola!” powiedział i unieważnił tę parodię ustawionego konkursu. Panie Wojewodo i Profesorze, najwyższe wyrazy uznania i szacunku za przestrzeganie twardych zasad prawa i ich egzekucję! Andrzejowi Szadurze też chwała – za konsekwentną pomoc w udowodnieniu tego politycznego szwindlu!
- Pracy komisji wyborczych i baru 21 października upilnujemy. O ZUS też będziemy pamiętać. Tak, to będą bardzo upolitycznione wybory, jak nigdy jeszcze w historii naszej gminy: PiS kontra szpakowy PSL!
Obserwator