Senator Jan Filip Libicki z PSL zasugerował, że sytuacja może się wymknąć spod kontroli Jarosławowi Kaczyńskiemu. Chodzi zarówno o wybory korespondencyjne, jak i… fotel marszałka Sejmu. – Jeśli nie będzie dialogu wewnętrznego w PiS i konstruktywnej współpracy, w najbliższych miesiącach wszystko może się wydarzyć – mówi Interii senator Jan Maria Jackowski z PiS.
Jarosław Gowin chce zatrzymać wybory 10 maja / Jakub Kamiński /East News
Jarosław Gowin chce zatrzymać wybory 10 maja / Jakub Kamiński /East News
Jeszcze w piątek wieczorem Libicki napisał w mediach społecznościowych, że ustawa PiS dotycząca wyborów korespondencyjnych może zostać przyjęta przez Sejm z senackimi poprawkami opozycji. Stwierdził też, że nie wyklucza zmiany na stanowisku marszałka izby niższej. Zgodnie z regulaminem, żeby to zrobić, potrzeba bezwzględnej większości (głosów za musi być więcej niż przeciw i wstrzymujących się; wymagana jest obecność co najmniej połowy ustawowej liczby posłów – red).
Taką większością, przy wsparciu polityków Jarosława Gowina, dysponuje obecnie PiS. Żeby przeciwstawić się partii rządzącej, cała opozycja – od lewa do prawa – musiałaby być jednogłośna. Co więcej, przeciwko własnej koalicji musieliby głosować gowinowcy. Wiadomo że były wicepremier toczy rozmowy z Koalicją Polską, ale czy to wystarczy?
– Rozmawiałem z politykami PiS. Wielu z nich, podobnie jak Porozumienie, bierze pod uwagę, że partia rządząca może się skończyć. Za cztery lata nie wszyscy dostaną miejsca na listach. Nie mówimy oczywiście o tych, którzy pójdą za prezesem w ogień – przekazał Interii senator PSL. – Prezes ma swoje lata, sam wielokrotnie wspominał o politycznej emeryturze. To jasne, że bez Jarosława Kaczyńskiego nie ma PiS-u, więc czeka nas rozdrobnienie na prawicy – dodaje.
Informacja senatora musiała wywołać konsternację w partii rządzącej, bo szef klubu parlamentarnego PiS zareagował nerwowo. „Elżbieta Witek jest marszałkiem Sejmu, a Jarosław Gowin aktualnie szeregowym posłem. Jeżeli ktoś w tzw. Porozumieniu uważa, że dla czyichś chorych ambicji Prawo i Sprawiedliwość zgodzi się na jakiekolwiek zmiany, to się myli” – oświadczył na Twitterze Ryszard Terlecki, który wyraźnie położył akcent na gowinowcach.
Gowinowiec groźniejszy niż buntownik z PiS
Nasi rozmówcy ze Zjednoczonej Prawicy nie wierzą w bunt w PiS. – Libicki nie jest dopuszczony do rozmów. Zwraca na siebie uwagę. Sprytnie, ale dosyć czytelnie – mówi nam jeden z posłów większości rządzącej. – Szanujmy się, to my prowadzimy w sondażach, więc o żadnym buncie nie ma mowy. PSL chce odgrywać znaczącą rolę za ileś lat, ale nic na to nie wskazuje – wtóruje koledze kolejny z naszych rozmówców z obozu władzy.
W koalicji rządowej raczej nikt nie obawia się buntu w PiS, ale wolty Jarosława Gowina. I chociaż minister aktywów państwowych Jacek Sasin zapewnia, że drukowane są już karty, które mają posłużyć Polakom w wyborach prezydenckich 10 maja, to los ustawy stał się wątpliwy. Nawet jeśli były wicepremier stracił większość posłów Porozumienia i tak łatwo będzie mu zablokować ustawę PiS.
– Narracja Jarosława Gowina o tym, żeby otwierać sklepy i gospodarkę, a nie przeprowadzać wyborów, spowodowała, że jego klub praktycznie przestał istnieć – mówi nam ważny polityk PiS, zwolennik majowych wyborów. – Szuka sposobu na przetrwanie, dlatego jest pomysł, żeby został marszałkiem Sejmu. Ma interes w tym, żeby temat żył. Pokazuje tym samym, że ma alternatywę, może negocjować przy Nowogrodzkiej i podbijać stawkę – dorzuca.
Ze względu na spadki w sondażach, zwłaszcza Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, przełożenie wyborów jest na rękę Koalicji Obywatelskiej. Władysław Kosiniak-Kamysz, który jest jednym z ważniejszych kandydatów w wyścigu o Pałac Prezydencki, może spokojnie poczekać, bo do Andrzeja Dudy wciąż mu daleko. – Stracili argument o tym, że wybory korespondencyjne są niebezpieczne, skoro ich autorytet w postaci WHO orzekł inaczej – podnosi nasze źródło z PiS.
Konfederacja uratuje Witek?
Ważni politycy Zjednoczonej Prawicy, z którymi rozmawiamy, są raczej spokojni o sejmową większość PiS i stanowisko Elżbiety Witek. – Żeby się udało, potrzeba całej Konfederacji. A dla nich pójście z Lewicą i PO oznaczałoby koniec w sondażach. Po drugie, Gowin potrzebowałby połowy swoich posłów, których w tej chwili nie ma. Gra może się toczyć, ale obecnie jest trudna do przeprowadzenia – mówi jeden z informatorów Interii.
Czy Konfederacja mogłaby się dogadać z lewicowcami takimi jak Adrian Zandberg czy Włodzimierz Czarzasty? Zdaniem Jana Filipa Libickiego Jarosław Kaczyński wielokrotnie pokazywał już, że ma magiczną zdolność jednoczenia ludzi o zupełnie odmiennych poglądach. Ile w tym prawdy, zapytaliśmy jednego z liderów Konfederacji.
– Nie ma mowy o większości z Lewicą. Takie informacje można traktować raczej w charakterze dowcipu – powiedział Interii Janusz Korwin-Mikke. – Zmiana marszałka oczywiście jest możliwa, ale na razie na ten temat nic oficjalnie nie wiemy, więc nie będę się wypowiadał – dodał. Senator Jan Maria Jackowski z PiS także nie daje wiary w opowieści swojego kolegi z PSL. Nie wyklucza jednak, że koalicję Jarosława Kaczyńskiego czekają ciężkie czasy.
– Wszystko wskazuje na to, że wypowiedź Libickiego to myślenie życzeniowe. W polityce trudno jednak przewidywać, co wydarzy się w przyszłości. Faktem jest, że większość sejmowa jest dosyć płynna – mówi Interii Jackowski. – Widać to choćby po głosowaniu w sprawie ordynacji korespondencyjnej. Jeżeli nie będzie dialogu wewnątrz PiS i konstruktywnej współpracy w najbliższych miesiącach wszystko może się wydarzyć – spuentował.
Jakub Szczepański
Źródło: INTERIA.PL