Dominującą cechą rządów miłościwie panującego wójta Leszka Proskury, prywatnie mieszkańca Krasnegostawu, jest traktowanie w wielu sytuacjach swoich rodaków jak stada baranów. Bo jak wytłumaczyć zjawisko, w którym gmina rozważa trzy lokalizacje PSZOK Wszystkie wywołujące sprzeciw, a mimo tego radni mają spośród nich wybrać tę jedyną. Czy można to zrozumieć na trzeźwo? No to ciach babkę w piach i jedziemy na wesoło!
W efekcie swojej polityki decyzyjnej, realizowanej pod hasłem „ władzy raz zdobytej nigdy nie oddamy” musi się Leszek ostatnio gęsto tłumaczy i trza przyznać, że marnie mu to idzie. Po raz kolejny permanentny upór, taki jak u sześciolatka, który przed pójściem spać ni zębów nie chce myć, ni nóg, wyprowadził go w maliny.
Odpowiedział radnemu Korkoszowi tak, że przejść obok tego nie sposób obojętnie i bez uśmiechu politowania. W tych odpowiedziach jest „cały Proskura”, taki swój chłop, co to kiedyś w klitce w starej gminie siedział. Agitował wtedy i szukał takich, co by uwierzyli. To Mu zostało, niestety. Tylko, że teraz nikt „nogi nie odstawi” i byle paplaniną się nie zadowoli. Teraz liczy się konkret.
Protokół z Komisji prawdę Ci powie
Korkosz zapytuje z kim Wójt prowadził wstępne rozmowy w sprawie lokalizacji PSZOK na Siennicy Dużej? Ciekawe są okoliczności związane z tym zapytaniem, albowiem mało kto wie, o co tak naprawdę chodzi. Otóż 18 listopada odbyło się posiedzenie Komisji Rewizyjnej. Andrzej na nim był, jest jej członkiem. Była i Alicja Pacyk, Sęczkowski, Mielniczuk, Górny i Wiesia Popik…Właśnie tam padło pytanie o PSZOK. Pytała Alicja… Żeby to lepiej zobrazować posłużę się cytatem z protokołu wspomnianej komisji.
„Radna Alicja Pacyk zwróciła się z pytaniem, gdzie planuję się budowę tego PSZOKu. Pan Leszek Proskura Wójt Gminy odpowiedział, że zostały podjęte na razie wstępne rozmowy. Gmina ma działkę w Siennicy Królewskiej Dużej przy stacji paliw, działka jest dość spora, przy głównej drodze. Gmina chciała sprzedać tę działkę, ale przebiega tam gaz i nikt nie dostanie pozwolenia na większe inwestycje”
Z cytowanego fragmentu wynika, że jednak rozmowy były. I klamka zapadła. A Korkosz dociekliwie dopytał „z kim?” Najzwyklej w świecie chciał wiedzieć. Tymczasem w oficjalnym piśmie Leszek odpowiedział, że żadnych rozmów nie prowadził!? Dzieje się to wszystko na przestrzeni miesiąca. Proskura chyba doszedł do wniosku, że nikt tego nie sprawdzi, albo górę wzięła siła przyzwyczajenia. Lecho od „zawsze” nie musiał się z wielu swoich decyzji tłumaczyć. To że sobie przeczy, jest mało istotne. To szczegóły niewarte uwagi, a co tam!?
Najlepiej ilustruje taką logikę stary radziecki dowcip o Czukczach. A to nacja koczowników z Kamczatki, słynąca z osobliwego podejścia do detali, z których składa się ludzkie życie. Dwóch Czukczy piłuje niewypał. Przechodzi trzeci i zwraca im uwagę, żeby przestali, przecież może wybuchnąć. Ci odpowiadają ze spokojem, że nic nie szkodzi, bo…mają drugi. Nic dodać, nic ująć.
Donald Proskura
W odpowiedziach Proskura wplata wątek, że niby lokalizacja na Siennicy Dużej jest jedną z trzech, a to wszystko to element jakiejś prezentacji. Z cytowanego fragmentu nic takiego nie wynika. Jest to zwykła infantylna ściema, ponieważ trzeba było wyjść z całej sytuacji z twarzą. Gdy się zaczęło robić „gorąco” wokół Siennicy Dużej, wymyślono na poczekaniu bajeczkę o rzekomej prezentacji i trzech rozważanych lokalizacjach. Tak jak kiedyś Tusk wymyślił na poczekaniu inwestora z Kataru dla Stoczni Gdańskiej, bo też musiał twarz ratować. Z resztą kto nie wierzy, może zerknąć w cały protokół i konia z rzędem, gdy znajdzie to, na co powołuje się wójt. Proskura wypowiada się tam tak, jakby temat był już załatwiony i się specjalnie nad nim nie rozwodzi. Tylko 18 listopada nie wiedział, że 7 grudnia rozpęta się małe tornado.
Tu pies pogrzebany !?
W innych odpowiedziach też lania wody nie brakuje i to takiego rodem z podręczników dla agitatorów z ZMW. A choćby te opowiastki o tym, że PSZOK musi być w centralnej części gminy, by mieszkańcy mogli po drodze z niego korzystać, gdy będą sprawy załatwiać. To przyznam, dobrze brzmi. Już widzę jak babulinka z Wierzchowin na przystanku pakuje się do busa z reklamówką gruzu, starym materacem i miauczącym w wniebogłosy kotem pod pachą. Kierowca na nią wrzeszczy. A ona dumnie odpowiada, że do miasta z kotem do kastracji jedzie, a przy okazji na PSZOK se zawiezie to, co jej w komórce zawadza. Czyta się te wynurzenia jak powieść dla pensjonarek, brakuje jeszcze stwierdzenia „Żyli długo i szczęśliwie.” Tym czasem PSZOK może być w centralnym punkcie, ale nie musi. To raczej wskazówka, a nie nakaz. Lokalizacja ma przede wszystkim spełniać inne kryterium, ale o tym za chwilę.
W tym bajaniu Leszek podpierał się informacjami pozyskanymi z internetu. W nim jest pełno różnych poradników i informatorów, jak zorganizować dobrze funkcjonujący PSZOK. W wielu, a przejrzałem kilka, pojawia się coś, co naszemu Lechowi umknęło i chyba nie przypadkowo.
W takim pierwszym lepszym, który nosi tytuł „Nasze Śmieci” i jest sfinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, czyli nie w kij dmuchał, zostało napisane tak…
„Bardzo ważna jest lokalizacja PSZOK-u. Punkt powinien być dostępny zarówno dla zmotoryzowanych mieszkańców, jak i tych, którzy korzystają z komunikacji miejskiej. Przy wyborze lokalizacji należy wziąć pod uwagę ewentualne protesty mieszkańców, którzy mogą obawiać się zagrożenia dla zdrowia lub nieprzyjemnych zapachów. Jeżeli to możliwe, próbujmy unikać lokalizacji w bezpośrednim sąsiedztwie osiedli mieszkaniowych, szkół, przedszkoli oraz miejsc rekreacji, takich jak parki lub skwery. Należy również zadbać o zapewnienie odpowiedniej infrastruktury. Działka musi mieć dostęp do przyłączy energetycznych i wodociągowych, a droga dojazdowa musi być przystosowana do przejazdu pojazdów o zwiększonej masie, przewożących gruz i odpady gabarytowe. Wszystkie te warunki należy pogodzić z przyjętymi planami zagospodarowania przestrzennego – zarówno o charakterze ogólnym, jak i przepisami szczegółowymi dotyczącymi np. ochrony ujęć wody pitnej”
Zagwarantowanie nie zakłócenia sąsiedztwa jest fundamentem całego procesu wyboru lokalizacji. Cyt…”Kluczowym elementem przy tworzeniu każdego PSZOK-u jest wybór odpowiedniej lokalizacji, która z jednej strony umożliwi łatwy dostęp dla wszystkich użytkowników przekładający się na dużą liczbę odwiedzin mieszkańców, a co za tym idzie – duże ilości zebranych odpadów, z drugiej strony jego bezproblemową, efektywną eksploatację, nie wzbudzającą konfliktów społecznych …” To fragment z Rekomendacji Ministerstwa Środowiska- „Jak budować PSZOK” I to jest najważniejsze, i to jest kluczowe.
Trojaczki Proskury
Chyba do wójta nie dociera fakt, że PSZOK to inwestycja na lata. To nie obóz stepowych koczowników, w którym wystarczy zwinąć jurty, zasypać ogniska i powędrować dalej. Ta inwestycja ma zostać na dziesiątki lat i trwale wpisać się w otoczenie. Dlatego trzy „prezentowane” lokalizacje są gorsze jedna od drugiej, na każdej konflikt z otoczeniem. Na Siennicy Dużej jeszcze dodatkowo ciasnota. Ta działka jest zbyt wąska. Gdyby Proskura raczył doczytać poradniki, z których tak ochoczo cytował całe zdania, znalazłby tam informacje o tym, że należy zorganizować przestrzeń na kilka miejsc parkingowych. Trzeba również zagospodarować wody opadowe. A to ważne z punktu widzenia ochrony środowiska. Są jeszcze pasy zieleni dla zamaskowania całej inwestycji. Ponadto przestrzeni ma być tyle, by się na niej poruszać swobodnie. I jeszcze znaleźć miejsce na kontenery, a nawet wiaty na odpady. Jeśli Leszek myśli, że będzie mógł korzystać z parkingu stacji paliw, to grubo się myli.
Podobnie jest z lokalizacją obok boiska na Siennicy Małej. Tutaj Bobrowski prędzej zakonnicy się oświadczy, albo pieszo pójdzie do Lichenia, niż się zgodzi. Chyba że zadziała Leszka osobisty urok, a Zenek dorzuci do nazwy Bobrowisko człon Śmieciowisko. Rym będzie zgrabny, ale nic poza tym.
Natomiast trzecia lokalizacja, koło skupu zboża „Proskurex” to perła w „realizmie magicznym” naszego wójta. Trzeba powiedzieć, że pomyślał o wszystkim. Szczególnie o dobrostanie szczurów, które z reguły błyskawicznie zasiedlają takie przybytki. Przez płot będą miały stołówkę i to otwartą 24 godziny na dobę. Miał Kaczyński piątkę dla zwierząt ? Ma i Proskura swoją „piątkę” Ale czy to nie zezowate szczęście? Przecież Adam Proskura wyemigrował ze skupem zboża z Siennicy Różanej na Zagrodę, na odludzie, żeby i sobie i innym nie szkodzić. A tu drugi Proskura może mu zafundować „eksperymentalną hodowlę szczura” tuż za płotem? Może Leszek tak rozumie wsparcie lokalnych przedsiębiorców!? Żeby Adamowi zafundować więcej ruchu, jak szczury po własnym placu ganiał będzie!?
Wybór między dżumą a cholerą
I skąd wójt wytrzasnął akurat te trzy lokalizacje? Wedle jakich kryteriów je wybrał? dlaczego On wybrał? Brzmi to niestety jak komunikat „Pana na Folwarku” Ja wam wybrałem z czego możecie wybierać! Gdzie tu poszanowanie zdrowego rozsądku? I co to za wybór skoro wcześniej Proskura ustalił kryteria wedle swojego mniemania. A te byłyby jeszcze do zaakceptowania, gdyby wybrał dobrze. Przecież to jest robienie z ludzi idiotów i za ich podatki. Znów Lecho zapomniał, jaką rolę pełni gmina względem mieszkańców. Wszak jej imperatywem jest działanie w ich interesie, a nie wójta. Tym bardziej, że wolał zamieszkać w mieście.
Finalnie można to podsumować reklamą kociej karmy, którą swego czasu emitowało wiele stacji telewizyjnych. Lektor mówił, że kot instynktownie wyczuwa, co jest dla niego najlepsze. A w Siennicy nie wiem jak koty, ale ludzie nie wiedzą, co jest dla nich dobre. Nawet gdyby mieli tego świadomość, to i tak lepiej o ich potrzebach wie wójt. Amen
PS Tymczasem miejsce idealne znajduje się od dawna na terenie gminy Siennica, tam, gdzie stare wysypisko, na Zagrodzie. Przestrzeni tam „skolko ugodno”, łącznie z naturalnym zadrzewieniem. Nikomu nie wadzi, a wręcz przeciwnie.Wobec tego jak tu się człowieku nie napić !? Przecież tego, co wyprawia Proskura bez flaszki „nie rozbieriosz” I chyba stąd nadużywanie gorzały w polskim narodzie się wzięło, bo Polak pije żeby decyzje władzy zrozumieć. A po wsiach jakby więcej, bo nic tak nie boli jak „gwałt” na chłopskim rozsądku przez chłopskiego syna zadany. A takich Leszków wszędzie wyszperasz.
Jak widzę w sprawie opłat za śmieci ustalono winnych, odznaczono bohaterów. Myślę, że nadeszła pora by się merytorycznie zająć problemem.
Otóż z danych, którymi dysponujemy wynika, że firma która wygrała przetarg za wywóz śmieci inkasuje 501221.20 zł za rok, co po podzieleniu na 12 miesięcy daje 41760,43 zł.
Jeśli teraz tą sumę miesięcznych kosztów wywozu śmieci podzielimy przez 17 zł, którą powinien płacić każdy mieszkaniec gminy daje to mam w zaokrągleniu 2457, co oznacz, że do pokrycia kosztów wywozu śmieci wystarczy aby w gminie zapłaciło tylko 2457 mieszkańców.
Nasza gmina liczy sobie około 4100 mieszkańców, wobec tego z powyższych obliczeń wynika, że 1643 osoby nie płaci za śmieci. Wiem że z płacenia zwolnione są osoby, które są tutaj zameldowane, a aktualnie tu nie mieszkają, nap: uczniowie i studenci lub osoby, które wyjechały na jakiś czas do pracy, ale czy jest ich aż 1643 ?
Myślę, że na początek należało by sprawdzić ile osób faktycznie płaci za śmieci, bo jeśli płacących jest około 2,5 tysiąca to czy reszta to są osoby faktycznie zwolnione z płacenia?
A jeśli okazało by się jednak, że płaci więcej osób. to znaczy, że gmina na nas przy okazji wywozu śmieci zarabia.
Osobną kwestią jest sama wysokość opłat, nad którą należałoby się pochylić, skoro w sąsiednich gminach ta sama firma wywozi śmieci i jest tam taniej.
Wyjaśnienie powyższych kwestii i zapoznanie z nimi wyborców leży w gestii Rady Gminy, na co liczę…