Gdyby Piotr Palonka Poseł na Sejm I kadencji II RP i działacz PSL „Wyzwolenie” żył dziś, to pisałby na „Dzienniku Siennicy”. Tak myślę. Ponoć był człowiekiem niestroniącym od kontrowersji, czyli mówił o tym co się widzi, a czego inni albo nie widzą, albo nie chcą widzieć. Tak właśnie o nim opowiadała w trakcie uroczystości 15 maja w Siennicy Małej Królewskiej radna Maria Jeleń. Podejrzewam, że wójta tak pojmującego historię i „ormowca” stojącego na czele powiatowych struktur PSL nie zaakceptowałby za żadne skarby świata. A możliwe, że cały ruch ludowy przyprawiłby go o ból głowy.
Radna z Małej Siennicy Maria Jeleń nie jest bohaterem z mojej bajki. Odważę się nawet na stwierdzenie, że nasze bajki w jakiś tam sposób się zwalczają. I to, tak, że aż zgrzytała stal. Wszak krewka Marysia podpisała słynny List do Ziobry z marca 2019, który podsunęły jej władze gminy, na czele z wójtem Leszkiem. W którym żądali ochrony i płakali nad swoim losem, bo ich Ślusarczyk gnębi. Jednak nie żywię do niej urazy, bo skoro już coś miała podpisać, to dobrze, że złożyła swój autograf pod czymś co, nie przyniosło efektu i skompromitowało głównych prowodyrów w osobach Szpaka, Proskury i Banacha.
Teraz jednak Maria Jeleń ma „wielkie 5 minut” i jest „cichą bohaterką”, a dokonała w proskurowej Siennicy rzeczy niebagatelnej. Uparła się i małymi kroczkami, działając metodycznie, przeforsowała umieszczenie tablicy pamiątkowej na budynku świetlicy wioskowej w Siennicy Królewskiej Małej, ku czci Piotra Palonki- posła pierwszej kadencji sejmu II RP po odzyskaniu niepodległości. Zważywszy na to, jaką politykę prowadzi, jaśnie oświecony wójt, jest to osiągnięcie obok którego nie można przejść obojętnie, a Marii Jeleń należą się szczere słowa uznania. Szkoda, że to tylko świetlica, bo to był jednak poseł i działacz PSL „Wyzwolenie” wcale nie pośledni, ale radna, zrobiła ile mogła. Więcej się w tych warunkach wycisnąć nie dało. Nie jej to wina.
Palonka ze swoim niepokornym żywotem i prawie męczeńską śmiercią w 1942 roku z rąk niemieckich żandarmów zasługuje na pomnik na skwerku przed UG, a jego nazwiskiem winna być nazwana sala obrad w urzędzie Siennica Różana. Między parlamentaryzmem a samorządem różnica tylko skali, bo zamysł podobny i aż się prosiło tak zrobić. Proskura jednak wolał Jutrzenkę-Trzebiatowskiego, który tyle ma wspólnego z samorządem i Siennicą, ile Leszek zdoła wymyślić. Widać jego posłowanie, działalność polityczna w tamtych trudnych czasach i śmierć w czasie okupacji Leszka nie przekonały. Ofiara z życia widać nijak się ma do mocy „abstrakcji naturalnej” Trzebiatowskiego, który postanowił się promować na wsi, a nie w mieście, gdzie prędzej o odbiorcę jego „sztuki”. Ile gmin w Polsce może poszczycić się tym, że z nich pochodził działacz, społecznik i poseł na pierwszy sejm w odrodzonej ojczyźnie? Nie sadzę, że to zjawisko masowe. O Palonkę upominał się od dawna Mirosław Kaczor i Andrzej Korkosz. Ten ostatni na sesjach rady gminy dopytywał, czemu patronem sali obrad rady jest profesor rzekomy z Chojnic.
Jest jeszcze jedna postać, która zasługuje na upamiętnienie, a myślę tu o pierwszym wójcie po wyzwoleniu- Janie Dziku. Co ciekawe to ponoć został wybrany na ten urząd tak jak na wiecu. Po prostu kto go , popierał przechodził na jego stronę. Władzy ludowej nigdy nie przypadł do gustu i komuna z czasem zamieniła jego życie w piekło. Zmarł w wieku 71 lat i pochowany jest na tutejszym cmentarzu parafialnym.
Uroczystości na Siennicy Królewskiej Małej zostały przemilczane we wszystkich mediach na czele ze stroną Urzędu Gminy oraz stroną Informacyjnej Agencji Samorządowej. Ta ostatnia współpracuje z gminą i na stronie UG ma swoją zakładkę. Nie wiem skąd ta obstrukcja, ale tu tak jest od dawna. Z kolei by prasa coś napisała, ktoś powinien ją poinformować i zdać relację. Być może uznano, że patriotycznych uniesień w maju wystarczy, bo jest już na stronie Informacyjnej Agencji Samorządowej skromna relacja z uroczystości na cmentarzu wojennym w Boruniu.
Nie jest dobrze za rządów Proskury historią w Siennicy Różanej. Nagrobek Preissa doprowadzono do stanu agonalnego, licytując się po drodze, kto pierwszy powinien podnieść kamień. Wójt rocznice Odzyskania Niepodległości 11 listopada świętuje 9 i nawet zwyczaju nie zmienił na 100-lecie. Ksiądz na to wszystko patrzy ze spokojem i co mu karzą, to pokropi. W wolnej ponoć Polsce od komuny dopiero w 33 roku niepodległości upamiętnia się Palonkę, ale tylko na wiejskiej świetlicy i w ciszy medialnej. Co jedynie dowodzi jakości wolności i tego, że komuna upadła, ale na cztery nogi. W kolejce na jakieś tam upamiętnienie cierpliwie czekają jeszcze inni, a choćby wspomniany Dzik Jan. A to nie koniec, wystarczy przypomnieć, że Piłsudski z popiersia musiał czekać 29 lat, by mu obtrącony nos przyklejono, i wybrano miejsce do ekspozycji. Dotychczas stał w szkole w kącie i pastwiły się na nim muchy. Ponadto budynek Starej Gminy, który był kiedyś centrum włościańskiej Siennicy i czymś na kształt miejskiego ratusza, z prawie 140 letnią metryką, został sprzedany za grosze. Jedno piętro w dworku oddano „wielgiemu atryście” z Chojnic. Na szczęście tylko jedno, bo mogło być „lepiej”, ale cieszyć się też nie ma, z czego.
No i tak to wygląda, ale Proskura jest zadowolony z siebie, bo „wicie rozumicie” idzie wreszcie na emeryturę, czym nie omieszkał pochwalić się w prasie. Dziwny to człowiek, tak bardzo na historię swojej gminy i własnego kraju pogniewany, a przecież całe życie przyjmował wynagrodzenie w banknotach z podobiznami polskich monarchów. I choćby przez to mógłby się z historią przeprosić. Amen.