Obrazek z sesji 27 października 2022. W punkcie poświęconym na interpelacje i zapytania radny Janusz Szpak dostaje głos i czyta tekst przeprosin skierowany do Ewy Kowalik i Moniki Podolak. O treści przeprosin i innych perełkach z tym związanych niebawem, dziś o czymś zgoła innym.
Ale tytułem wyjaśnienia; jest to następstwo zdarzenia z sesji 5 maja tego roku, gdy Janusz pełen werwy raczył zgromadzonych treścią anonimu zawierającego pomówienia. Po Szpaku widać było gołym okiem, że był tym poruszony i zabolała go do żywego konieczność pokuty.
Janusz musiał odreagować.
W takich okolicznościach musiał czym prędzej odreagować i dać upust złości z przeżytego „upokorzenia”. Nie trudno odgadnąć kogo wytypował na obiekt werbalnego sponiewierania. Wątpliwego wyróżnienia doświadczył Andrzej Gołąb dyrektor Muzeum Regionalnego i etatowa spluwaczka dla radnych i nie tylko. Choć Szpak bezpośrednio kierował żale do Leńczuka to adresatem właściwym i podmiotem domyślnym był BIOLOG z muzeum. Szpak mógł tego wszystkiego sobie i innym oszczędzić, ale…taki mamy klimat, a on był gdzie był przez 12 lat.
W tym celu posłużył się treścią odpowiedzi na zapytanie z poprzedniej sesji. Przypomnę, że były to owe „prostackie wycieczki” z sesji 3 października, mówiące o tym, że skoro Gołąb jest biologiem to, powinien zająć się bujaniem gołębi i hodowlą pszczół. No i kiedy sobie pójdzie z tego muzeum, tak jak przyszedł. Pisałem już o tym w felietonie z 12 października „Jesień ormowca” Właśnie tego „czegoś” dotyczyła odpowiedź Leńczuka.
Odpowiedź na piśmie Szpaka nie zadowoliła i tak się wzburzył, że ją zapieniony cytował. Burczał co chwila i narzekał, że widać alfabet był niewłaściwy, bo starosta mu odpowiedział nie tak jak chciał! Wytrząsał się nad jej treścią jak dziecko, które jest złe, bo musi iść spać i po drodze umyć nogi. Jeszcze doszedł do kontrowersyjnego odkrycia, że mimo wszystko nie jest głupi, choć może zdaniem innych głupio wyglądać. Teza bardzo odważna szczególnie w kontekście publicznego czytania przez niego anonimu. No cóż…
Z odpowiedzi Leńczuka wynika, że nie ma podstaw prawnych do odwołania dyrektora, ponieważ wykonuje swoje statutowe obowiązki w taki sposób, że sprawozdania z działalności muzeum są rok w rok przegłosowywane jednogłośnie, a tylko to jest podstawą do jego oceny przez radnych. Taki mniej więcej wniosek wypłynął z treści odpowiedzi co jest zgodne z prawem i rzeczywistością. Poza tym starosta wychwalił Gołąba jak diabli powołując się na wysoki i krajowy wydźwięk kulturalnych wydarzeń w muzeum…
Szpak przeprasza i moralizuje.
A czegóż się Januszek spodziewał? Przecież nie napiszą mu, że wywalą dyrektora, bo on chce, nie mając podstaw. To nie jest PRL w stanie wojennym, a on nie jest szefem opiniotwórczej komórki ORMO. Żeby wszystkich rozbawić, Janusz powiedział, że z taką retoryką daleko nie zajedziemy, a Leńczuk nie ma mandatu nawet moralnego. To ostatnie w ustach Szpaka tuż po czytaniu tekstu przeprosin dowodzi oderwania od rzeczywistości i świadczy jak bardzo oberwał publiczną „pokutą” No cóż, poradzić… Ale bóle fantomowe Szpaka po odspawaniu od powiatowego paśnika to jedno. Te już stały się normą i jego wyskoki mają charakter awantur i pyskówek, a jedna z nich jak wyżej zaowocowała dwoma pozwami i publiczną ekspiacją. To już wiemy i to punkt stały we wszechświecie.
Kneblowanie Gołąba.
Po wszystkiemu miała miejsce typowa dla polityki zarządu sytuacja. Otóż obecny na sali Andrzej Gołąb, dawał sygnały Boruczence, że chce zabrać głos. Toż Szpak mówi o nim i jego to dotyczy! Jest przecież podmiotem interpelacji, a na poprzedniej sesji, kiedy Szpak go poniewierał i wszystko się zainicjowało był nieobecny. Wypadało w takich okolicznościach, kiedy znów go poniewierają zabrać głos. Tymczasem Boruczenko na sygnały Gołąba był głuchy i ślepy! Dosłownie jak kret! Jak to nie pomogło, to dyrektor zwyczajnie podszedł do Wicia i szepnął mu na ucho, że chce parę słów powiedzieć. Ten takiej prośbie odmówił. Boruczenko taką decyzją go uprzedmiotowił i po raz kolejny pokazał, jaki jest plan w stosunku do jego osoby.
Gołąb ma być poniewierany i rzucany co rusz na ofiarę. Gówno ma się na niego lać kaskadami 24 godziny na dobę. Odmawia mu się głosu nawet w takich okolicznościach. Mówi się o nim, gdy jest nieobecny, a nawet jak jest obecny i dyskusja dotyczy jego osoby, to on ma milczeć. Ciekawe czy Boruczenko znosiłby takie szykany? Najlepiej jakby sam zrezygnował z roboty w muzeum. Może tak, ale nie jest Zielińskim Krzysiem, który jak wiadomo co najmniej dwa razy sam się z roboty zwolnił. Dlatego ten obrazek z sesji wart 1000 słów. Jakby kto nie wierzył w istnienie „pomysłu na Gołąba” to proszę zerknąć na zapis z kamer. To się w żadnych ramach nie mieści.
Co istotne, to gdy Boruczenko odmówił to nie podał żadnej przyczyny. Gdyby zasugerował, że może odpowiedzieć w innej części sesji dałoby się to zrozumieć. Boruczenko swoim kolegom radnym gotów nieba przychylić, a i sam sobie co rusz głos daje i komentuje jak Szaranowicz z TVP Sport. Tu odmówił uzasadnionej prośbie…
Crash test którego nie było.
By Wicio nie miał żalu to trzeba „docenić” fakt, że upchnął sesję w 2 godzinach z okładem. Tyle że jest w tej beczce miodu łyżka dziegciu albo i dwie. Na sesji był względny spokój i nie wystąpiła biegunka z „ad vocem”, Bo opanowanie tego ostatniego jest prawdziwą miarą kondycji Wici, to taki „crash test” A na razie, wyglądało to tak, jakby radni, jak jeden mąż opamiętali się i dali sobie akurat teraz spokój. Trudno w to uwierzyć i nadal nie wiemy, czy Wiciowi urosła w noc poprzedzającą sesję charyzma, czy nie. Sam wątpię i stawiam na przypadek albo chwilowe zawieszenie broni. Można to zilustrować sytuacją drużyny piłkarskiej, która wygrywa mecze walkowerem i awansuje na Mistrzostwa Świata. Tak „zrobione” wyniki nie mówią nic o poziomie drużyny ani potencjale piłkarzy.
Suszą mu głowę.
Podejrzewam, że Boruczence chłopaki z zarządu suszą głowę, by się ogarnął i był wreszcie przewodniczącym pełnej krwi. Tyle, że jeśli upomina go starosta i wicestarosta, którzy sami odwagą nie grzeszą to jak to wygląda? Ot wiódł ślepy kulawego. Wicio chyba wybrał wariant pośredni i coby nie sprowokować dyskusji Gołąba zakneblował, bo on też za nim nie przepada, ale nie dlatego że ten mu coś złego zrobił. Po prostu Wicio trzyma z większością i nie on jeden, a to że większość nie ma racji, jest bez znaczenia. Tylko że ta metoda ma jeden defekt. Nie może trwać w nieskończoność…
Adwokat swoich kolegów.
Sytuacja z zamilczaniem Gołąba daje do myślenia i Boruczenko wie co w trawie piszczy. Słyszałem co mówił na komisji etyki 23 września, a z tego wynikło, że jest adwokatem kolegów z rady i, mimo że włażą mu na głowę to robi wszystko żeby ich nie urazić, bo przecież lojalność plemienna jest nade wszystko. Nie bez znaczenia jest ich skarga z wiosny tego roku do wojewody na to, że nie chciał zwołać sesji nadzwyczajnej. Widać zadziałała na niego tak dyscyplinująco, że we wszystkim im przytakuje oraz chodzi przy nich na paluszkach…
Złudne nadzieje.
Nie zmienia to faktu, że marzeniem zarządu powiatu jest to, by czas przyśpieszył i już jutro był luty 2023 roku, a wtedy kończy się angaż Gołąba. Im się wydaje, że po tej dacie będzie cisza i spokój. Marzenia to płonne, ale nie można nikomu zabronić ich posiadać. Na razie, to na ostatniej sesji Zieliński pokazał, że nikt nie jest nietykalny. Gdy Gołąb odejdzie gówno zacznie się lać kaskadami na radnych, albowiem od lutego 2023 roku jest ponad rok do wyborów samorządowych. Krasnostawska dżungla nie pójdzie spać i ktoś musi zostać pożarty.
Tak na fajrant, to sesja Wiciowi wyszła jak w powiedzeniu „co się polepszy, to się popieprzy” Niby upchnął ją jako tako w przyzwoitym czasie, ale głosu dyrektorowi nie dał w kluczowym momencie. I można odnieść wrażenie, że modlił się, żeby który radny z czymś nie wyskoczył. I to nie on ich okiełznał tylko oni nie brykali, tak wygląda „sukces” od strony kuchni. Szpaka, gdy zaczął upominać to tak żeby go tylko nie urazić. Być może Wicio liczy na reelekcję i nie chce Januszowi podpaść, a w przyszłości różnie może być. Bo Wicio w splendorach władzy się rozsmakował. Dlatego uważam, że na tej sesji „poszczęściło” mu się jak furmanowi, któremu co prawda udało się w wozie naprawić kapcie, ale koń z rozpaczy powiesił się na dyszlu. Amen.
PS. Wypada pogratulować staroście odpowiedzi na zapytanie Szpaka. Było bardzo dobre i dobrze, że to wreszcie wybrzmiało. Powiadają, że lepiej późno niż wcale, ale ja tak nie uważam. Mnie mimo wszystko zastanawia, dlaczego tak późno? Przecież Andrzej Leńczuk od dawna ma świadomość tego, ile i na jakich polach działa muzeum i to samo się broni. Wystarczyło tylko na to się powoływać przy każdym ataku ze strony infantylnej opozycji. Dlaczego nie mówił o jego działalności w takim tonie cały czas? To już on sam wie najlepiej. Miał za to czas i ochotę w swoim gabinecie prowadzić politykę kadrową Muzeum Regionalnego, jakby był jego dyrektorem. Teraz cudownie odzyskał wigor na pół roku przed końcem kadencji Gołąba i wyszedł z tego rzadkiej urody łabędzi śpiew.