Jak powszechnie wiadomo zasiąść w senatorskim fotelu, to rzecz trudna, albowiem tu okręgi są jednomandatowe. A niejaka Kamila Grzywaczewska z PiS chce tam bardzo usadzić swoje to i owo, i aby to pragnienie się spełniło musi pokonać w bezpośrednim starciu „na bagnety” „profesora” Józia Zająca, obecnie startującego z własnego komitetu. Ale że Zając to „zwierzę łowne”, a i zwinne to „dobre dusze” z PiS robią za „nagonkę”, coby Józefa osaczyć, złapać i na sam koniec zrobić z niego pasztet… I właśnie dziś o tym!
Kto jest Józek to ogólnie wiadomo, ale dla protokołu przypomnimy tak pokrótce… To „profesor” – nauczyciel akademicki, doktor habilitowany nauk matematycznych, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Chełmie w latach 2001–2016, senator VIII, IX i X kadencji. Należał do inicjatorów powołania PWSZ w Chełmie, w 2001 objął stanowisko rektora tej uczelni i zajmował je do 2016, a następnie został prorektorem. Nadmienić należy, że uczelnie przekształcono w międzyczasie w Państwową Akademię Nauk Stosowanych. Józio wykładowca to jedna z jego „twarzy”, jest jeszcze Józio polityk i na tym polu słynie z matematycznej wyceny politycznych korzyści i strat. W związku z tym hołduje zasadzie „Rebus sic stantibus” Co się tłumaczy dosłownie „skoro sprawy przybrały taki obrót”, czyli ni mniej ni więcej; jeśli zmieniły się okoliczności; zmieniamy umowę. Dlatego Józef po wygranej PiS w wyborach 2015 roku i przykrych artykułach na temat jego najbliższych w tygodniku „Wprost” z kwietnia 2016 „aljuzju poniał” i zacumował u Gowina – wtedy ministra od szkolnictwa wyższego i szefa „Porozumienia Jarosława Gowina”, stając się tym samym jednym z senatorów „Zjednoczonej Prawicy”. Wcześniej w 2011 startował jako bezpartyjny kandydat z listy PSL. W klubie PiS był do lipca tego roku, w tak zwanym międzyczasie, bo w 2019 został ich senatorem… Józek co warte uwagi i dla całej opowieści fundamentalne co wybory zwiększa w „postępie arytmetycznym”, jak na matematyka przystało liczbę zdobywanych głosów. I tak kolejno… 2011 ponad 26 tys., 2015 ponad 42 tys. a w 2019 ponad 61 tys… Tak że wynika z tego krótkiego podsumowania, że Józef Zając jest „Zając Pancerny” i wygrać z nim trudno, bo mocny jak Brazylia na mundialu w 1970 roku.
A kto jest Kamila… To w sumie urocza blondynka, roześmiana jak Regelinda z katedry naumburskiej, lat ma w sam raz i chodzi w szpilkach i tyle z dobrych informacji. Dalej… Jest dyrektorem terenowej placówki KOWR w Lublinie, choć zaczynała na placówce KRUS we Włodawie. Aktywna z niej działaczka PiS i przy tym prężna jak tyczka Siergieja Bubki. Tak jak ona nikt zorganizować pikniku Kaczyńskiemu nie potrafi. Dzięki tym organizatorskim talentom została koordynatorką z ramienia wojewody do kontaktów z Kołami Gospodyń Wiejskich. Mieszka w gminie Urszulin powiat Włodawa, gdzie prowadzi gospodarstwo, dlatego to „dziewucha z roli i z tego, co ją boli” Hoduje w nim owce i barany ras zachowawczych. Dzięki temu wie jak dotrzeć do mało wyrobionych wyborców. A pewnie jak zostanie senatorem, to nauczy się je strzyc. Polityki już liznęła, ale na najniższym szczeblu. W wyborach samorządowych 2018 roku startowała na fotel wójta gminy Urszulin i po mandat radnego. Wójtem jednak nie została, bo wszystko przez kontrkandydata, który zdobył więcej głosów i jej 704 nie starczyło, ale na otarcie łez ze swych roześmianych oczu chapnęła mandat radnego. Ma jeszcze na stanie męża Grzegorza profesora Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie na Katedrze Zoologii i Ekologii Zwierząt. Mąż poza tym zna się na wielu ptakach, bo to ceniony ornitolog. Kamila, jak widać, z jednym profesorem tworzy zgodne stadło i lepi mu pierogi, a drugiemu podkłada nogi…
To teraz o przebiegu polowania z nagonką na „zająca” Józia.
Wziął się i nieostrożny Józek w gazecie lokalnej pochwalił o swoich osiągnięciach. Wiadomo kampania wyborcza. Ale przeczytały jego opowiadanie orły z PiS co robią za nagonkę u Kamili. No i się zaczęło… „Łowczy” Jakub Banaszek prezydent Chełma wysmarował pełen oburzenia post, a w nim wytrząsał się na Józiem, tak że chełmska górka opadła o kilka metrów, a duch Bieluch ze strachu splamił bieliznę od środka i o mało na chełmski SOR nie trafił. Najgorsze grzechy, niebu obrzydłe to są zdaniem prezydenta te, gdzie Józek w sprawie utworzenia kierunku lekarskiego przypisuje sobie cyt „w lekki sposób działania podejmowane w tej sprawie” Banaszek nie mógł ścierpieć zajęczej niegodziwości i tłumaczył w poście dostępnym na FB Kamili całą historię swoich starań. Bo i on też zabiegał, i to w sposób szlachetnie bezinteresowny w przeciwieństwie do „niegodziwca Zająca”. Szczegóły, jeśli, kto ciekaw są dostępne w poście z 1 października, i to typowe kampanijne przepychanki, kto ważniejszy. Koniec końców Zającowi zasług odebrać nie sposób, a można mu jedynie umniejszać.
Rysiek i jego metoda
Ale w tym momencie warto zatrzymać się na trochę, bo aż się prosi jak to starzy ludzie na wsi mówią „pokazać do oczu” i przypomnieć o praktykach partyjnego kolegi Banaszka „osławionego mołojca” Ryśka Madziara. Ten znikąd kandydat na posła PiS na siłę wszczepiony na tę listę i dla którego coby miejsce zrobić „politycznie zasztyletowano” posłankę z powiatu krasnostawskiego Teresę Hałas. To właśnie ten „wołomiński lubelak” przypisuje sobie wszystko. A szczególnie celuje w robotę Teresy w sposób bezczelny i poza granice śmieszności. Rysio nawet wymyślił na takie okazje głupawe sformułowanie „wszystko dzięki rządom PiS” i „budujemy silne lubelskie” A przecież nie jest członkiem tego rządu, nawet nie jest posłem i lubelakiem (w tym ostatnim posunął się nawet do zameldowania w gminie Kraśniczyn na czas wyborów) a jedynie doklejonym również na siłę byłym burmistrzem Wołomina, teraz w randze doradcy ober ministra Jacusia Sasina i pełnomocnika PiS. I tak to wygląda, że Madziarowe bezczelne podwieszanie się pod wszystko, co mu do łba wpadnie – kolegów z PiS nie złości, a Zając, kiedy opowiada o tym, co w jakiś sposób tworzył, bo był przy poczęciu, a nawet sam poczynał to już tak i olaboga…
Józek jest Krzysztofem i trudna młodość prezydenta
Ale to nie koniec, gdzie tam! Potem było jeszcze paradniej. Wyciągnęli zgrywusy Zającowi teczkę z IPN. Gwoli ścisłości to Banaszyk też w poście o tym wspominał, bo jak to ujął; zawiódł się na Józiu, będąc studentem, gdy się dowiedział, że współpracował z SB. Po takim wyznaniu młodość prezydenta Chełma widać trudna była i współczuć mu wypada, bo co to za młodość jak dorosły chłop ze studiów wspomina teczkę profesora, a nie motylki w brzuchu na widok urodziwej i powabnej koleżanki z roku…
Ipeenowską teczki wyfotografowali jak policjanci miejsce przestępstwa i dawaj wrzeszczeć. Zrobili z tego oczywiście posta, a Kamila pytała Zająca na FB, jak on tak mógł i jak to możliwe i żeby wyjaśnił! W tej teczce Józef był „Krzysztofem” co też jest ładnie, bo Krzysztof, tak jak Józef jest w panteonie świętych kościoła katolickiego. Po tych „sensacjach” zapachniało niektórym pieczystym z zająca, ale nagonka zaplątała się we własne portki, bo jak zwykle naganiacze nie powiedzieli całej prawdy. Zając Józef, gdy został senatorem w 2011 roku złożył oświadczenie lustracyjne, w którym przyznał się do faktu zarejestrowania go przez SB. Takie oświadczenie jest obowiązkiem bez konsekwencji prawnych. Po tej ekspiacji nie była ta wiedza tajemną, a teraz mija od tego faktu 12 lat, i to jest mocno odgrzewany kotlet podłej jakości. Pytali go w 2011 i dziennikarze o okoliczności rejestracji. Opowiadał, że wiązało się to z pracą naukową i wyjazdami do krajów spoza bloku sowieckiego. W sumie logiczne i Zając nie był wyjątkiem, bo SB robiło tak z każdym, kto chciał opuścić socjalistyczny raj.
Niemiecki szpieg podły…
Ale nagonka poszła dalej i nawet opublikowali fragmenty zawartości teczki, z których nic nie wynika, ale w obecnej sytuacji kontekst jest humorystyczny. Otóż Milicja prowadziła dochodzenie w latach osiemdziesiątych przeciwko obywatelowi RFN podejrzanemu o szpiegowanie na rzecz USA. A w aktach operacyjnych pojawia się pseudonim Józka „Krzysztof”. O co go pytali i co powiedział tego już nikt nie pokazał. Ale jeśli „Krzysztof” jest tym Józefem to PiS za tego „szpiega niemieckiego” powinien w takich okolicznościach, kiedy Kaczor i spółka, i Niemców nienawidzi dać Józkowi medal albo przynajmniej pochwalić, a nie psioczyć, bo on przecież przy założeniu, że coś tam przydatnego służbom powiedział to doniósł na właśnie NIEMCA, i to z RFN! Czyli zachował się czujnie i po obywatelsku. A my możemy wywnioskować, że ustroje się zmieniają tylko wróg ciągle ten sam, a skoro tak to się w Polsce szybko ten dom wariatów nie skończy…
Nagonka z powiatu
W powiecie krasnostawskim również działali naganiacze, którzy chcąc zakosztować pasztetu z zająca udostępniali post z teczką. Pierwszy z nich to znany i słynący z mnogości cnót radny powiatowy z Kraśniczyna oraz członek zarządu powiatu Marek Nieścior z PiS. Marek słynie z polityki prorodzinnej i w Kraśniczynie w tej dyscyplinie nie ma sobie równych, a może nawet w całym powiecie. Tak zięciów i córki pomontował w jednostkach starostwa, czy innych sektorach dzięki kontaktom politycznym, że chcą go wciągnąć do encyklopedii jako wyjątkowy przykład braku hamulców. A instytut miar i wag zamyśla jego nazwiskiem określać jednostkę nepotyzmu. Jak dobrze pójdzie, to od stycznia będziemy go mierzyć w „Nieściorkach”, ale co i jak to się jeszcze zobaczy.
Marek udostępnił post oczywiście przepełniony dumą i obowiązkiem, bo oto niegodziwość i agenturalność Zająca trzeba wywlec i pokazać, bo nie będzie tu Zając bezkarnie rządowych marchewek chrupał! To, że się Józio przyznał 12 lat temu dla Marka komsomolskiej inteligencji niestanowi zgrzytu. Widać wszystko można zrobić dla chwały rewolucji i komsomołu oraz Kamili z Ryśkiem. Tylko czy Nieścior w tym zapale nie zagalopował się zbytnio. Bo jeśli ktoś kiedyś z podobnym zapałem jego zapyta, dlaczego tak podle i po prostacku postąpił z poseł Teresą Hałas. A przypomnijmy – odstawił na bok, politycznie zdradził po tym, jak już sam się nachapał, a wszystkich zięciów i córki dzięki namolnym prośbą i przy jej pomocy wcisnął tu i tam. To czy zapytany będzie skory w takich okolicznościach do opowiadania o tym wszystkim ze spiżowym czołem? I czy ma świadomość tego, że jego czyny nie trafiły do teczek tylko dlatego, że nikt tego nie chce spisywać póki co jeszcze, a pozostawia takie „świństwa” ludzkiej pamięci. Bo to, co zrobił jest świństwem wyjątkowej „urody” i gdyby uwieczniano postępki, takich jak on to z takich nepockich teczek i innych czynów mało chwalebnych miałby pełnowymiarową bibliotekę, może nawet większą niż ta powiatowa.
Radca , komentator czy agitator
Sławy tropiciela przeszłości Józia pozazdrościł doktor „rehabilitowany”, profesor i radca prawny Marcin Szewczak, ulubieniec Leńczuka i jego oczko w głowie. Ponoć jako jedyny w starostwie wierzy w geniusz polityczny starosty rzekomego Leńczuka, ale jak mówią złośliwi; ludzie na etacie mówią nie jak jest tylko co trzeba. On również komentował, będąc przy tym teatralnie oburzony. Ten egzemplarz kulowskiego myśliciela trzeciej dekady XXI wieku jest dość ciekawy ze względu na renesansową wszechstronność, przynajmniej na papierze. Pan Marcin to „jastrząb” z KUL i znawca najskrytszych myśli Putina oraz przewodnik po jego duszy. Zna się i na zagadnieniach militarnych nie gorzej niż Clausewitz. Tym wszystkim dzieli się często z widzami w TVP Lublin i podobno po wsiach robi to wrażenie. W ogóle jest tak mądry, że świat nie widział i okropnie zapracowany. Ma tych tytułów i zajęć, więcej niż hydra łbów. Fakt, że przy tylu fakultetach jeszcze żyje zakrawa na cud! Ponoć energię czerpie z kosmosu i batonów „Snickers” Zatrudniony jest między innymi w krasnostawskim starostwie powiatowym na etacie, czy jakoś tak radcy prawnego. Strasznie skuteczny w tym radzeniu i ciężko się dowiedzieć, jak mu to przy tylu srokach złapanych za ogon wychodzi, ale pewnie jest tak fantastycznie, że nikt nic nie mówi, bo z wrażenia wszystkim odbiera głos. Taki z niego spec, że i Pana Boga by na Sądzie Ostatecznym w kozi róg zapędził.
Ale w tej beczce miodu jest i kropelka dziegciu, bo czy powinno się łączyć radcostwo i komentowanie na FB w jedną całość. Zdaniem niektórych absolutnie NIE, albowiem są radcy na tyle profesjonalni, że swoje poglądy polityczne mają dla siebie. A to, co i jak pozszywał Szewczak przypomina konsumpcję drugiego dania w talerzu po pomidorowej z resztek wczorajszego rosołu. Radca, skoro gdzieś radzi powinien unikać wchodzenia w spory i komentarze, a najlepiej, żeby się zdecydował albo rybka, albo pipka jak już kiedyś podpowiadał wszystkim niezdecydowanym Stanisław Anioł gospodarz domu na Ursynowie przy ul. Alternatywy 4.
Jak donosi prasa…
Oczywiście w nagonce pojawił się i zarzut korupcyjny. Poszło o działki miejskie przekazane przez miasto „uczelni Zająca” pod cele statutowe. Banaszek nad tym się rozwodził i nie omieszkał tego użyć w swoim poście, o którym była mowa. No i tu jest pewien szkopuł, bo prezydent Chełma mówi, że Józio odkupił je po zaniżonych cenach, ale opiera to na opinii gazety . I skoro tak pewny prasowej „prawdy” to powinien jako prawy i sprawiedliwy obywatel oraz osoba publiczna zainteresować tym organy ścigania, a nie machać w czasie kampanii jak drewnianą szabelką z odpustu. Bo można odnieść wrażenie, że to sprawa podobna do „komputerowej afery” w filmowych Wilkowyjach stworzonej, jak wiadomo „pod wybory”. Tylko jak wygląda przypiekanie Zająca, gdy ma się w szeregach Morawieckiego z nieruchomościami żony i Obajtka z jego willami? No marnie…
Towarzystwo odleciało
Ale najlepsze na koniec! W niedzielę 8 października odbyła się uroczysta inauguracja roku akademickiego na „Józkowej Sorbonie”. Przylecieli na skrzydłach wszyscy zajadli wrogowie, jak gdyby nigdy nic, bo to była forma demonstacji i zagrania mu na nosie. Był nawet Przemo Czarnek, pięknooka Kamila i Ryś Madziar, który z Kamilą często się pokazuje. Wpadł i prezydent Banaszek. Przemawiali, tak że niektórzy oniemieli, a najbardziej Józek i jego otoczenie. Delegacja z PiS przyniosła ze sobą dary jak Grecy u Wergiliusza, a jak ci je przynoszą, to wtedy nie wolno im ufać. Był to Czarnkowy czek na ponad 10 milionów. Podobno na nowy samolot…ale i bez niego towarzystwo odleciało. Dali mu tym do zrozumienia, że to wszystko dzięki nimi i jak będą rządzić, to będą dawać i że to oni przynieśli. A on jest „płotka”…
Na zakończenie wypada spróbować podsumować całe przedsięwzięcie. Mój stosunek do senatora Józefa Zająca jest ambiwalentny choć nie do końca to określenie oddaje istotę sprawy. Wychodzę z założenia, że skoro żyje to niech tam sobie żyje. A przytaczam tę historię tylko dlatego, że doskonale ilustruje upadek polityki w tym kraju. To książkowy przykład brudnej kampanii w stylu ” kampanii do idiotów i robionej przez idiotów”.
PiS, czy jakakolwiek partia z po magdalenkowego kartelu nie powinny nikogo rozliczać, jeśli w szeregach mają, takich jak Stasiek Piotrowicza członek PZPR, prokurator z czasów stanu wojennego. Niektórym tak odbiło, że u nich nie wystarczy się przyznać tak jak Zając, bo to ciągle mało… Wystawiają innym certyfikaty prawomyślności za bzdety sprzed lat, a sami na bieżąco robią świństwa i łajdactwa o rozmiarach gargantuicznych. Kampania, tymczasem powinna ograniczać się do merytoryki, a nie obsrewania. Jeśli już, to jest udziałem kobiety to strach się bać i kto jej to doradził? Wygląda i na to, że biednemu narodowi niczego nie oszczędzą. A można się posunąć do stwierdzenia, że o zgrozo… poziom argumentów odpowiada poziomowi elektoratu, albowiem poziomica, czy jak, kto woli waserwaga nawet wciśnięta w bagno zadziała właściwie i pokaże poziom nawet w bagnie. Najbardziej zastanawiające i w sumie irracjonalne w tym całym rozgardiaszu jest to, że gdy Zając był senatorem z PiS, to nikomu nic nie przeszkadzało. Obnoszono go jak feretron w Boże Ciało i nikt nie zauważył, że Zając zrzekł się senatorskiego wynagrodzenia, co jest rzadkością, a nawet ewenementem. Tymczasem Kamila zawzięła się na Józka zupełnie niepotrzebnie, bo jeśli ma wygrać, to wygra i bez tych fekalnych wtrętów. Dlatego szkoda, że nie poszła śladem lublinianki Beaty Kozidrak, której swego czasu podpadł jakiś Józek i na kanwie tej historii powstała całkiem popularna piosenka i nikt nie miał jej tego za złe, a wszyscy nucili „Józek nie daruję ci tej nocy!”. I tym muzycznym akcentem z czasów, gdy było wiadomo, o co chodzi i „kto jest kto” żegnam czytelników i tych, co mnie nie czytają…