Marcin Wilkołazki chce w Krasnymstawie budowy ładowarek do aut elektrycznych i do tego „wyraża marzenie” by coś się zaczęło dziać na „gruncie na medal” za bazą PKS. O tym ostatnim z rozrzewnieniem opowiada nawet na sesji rady miasta. Dlatego to najlepszy moment, aby dokonać fuzji obydwu pomysłów i zagospodarować „medalowy grunt”, tak scalić tradycję z nowoczesnością, coby z tego wyszedł krasnostawski „Zielony Ład” Każdy miałby w tym udział i zajęcie, nawet Piwko „Wielki Integrator” z CIS ! To dziś o tym…
Zima idzie wielkimi krokami, i to ostatnia chwila, żeby się zdecydować, bo ziemia bez gospodarza dziczeje jak już zauważył Kaźmirz Pawlak rolnik, co to za swoje gospodarzenie od Sławoja srebrny krzyż dostał, a od Bieruta złoty. Dlatego, coby grunt odłogiem nie stał i tym widokiem niebu nie urągał to ja bym sugerował burmistrzowi jako światłemu gospodarzowi – bo przecież na takiego się kreuje po remizach-jednak te kartofle. Co prawda to mógłby w ostateczności oddać go w dzierżawę radnemu Nieściorowi z Kraśniczyna. Ten na takie propozycje chętny i nie odmawia niczego, co zwiększa stan posiadania. Do tego ma czym grunt obrobić. No i oni obaj z Robertem na Ryśka stawiali i obaj przegrali. Zostałoby tym sposobem „w rodzinie”, ale to plan „mocno” awaryjny.
Kartofle w służbie postępu
Te kartofle to w sumie proste, mało wymagające, to żadna wielka polityka… do której nie oszukujmy się Robert głowy nie ma. Za pójściem w kartofle przemawia i to, że Robert był inicjatorem powstania zagłębia przetwórstwa spożywczego, a przynajmniej tak opowiada tu i tam. Wypadałoby zrobić przysłowiowy pierwszy krok i zamknąć gęby niedowiarkom. Bo w tym „gruncie na medal” drzemie wielka siła i tu jest szansa na wielki „technologiczny skok”, przy którym ładowarki do aut elektrycznych będą tylko kwiatkiem do kożucha. To będzie fuzja tradycji z nowoczesnością ! By się skok odbył w zgodzie z nowymi ekologicznymi trendami, śladami węglowymi, emisjami dwutlenku to o żadnych konwencjonalnych maszynach nie może być mowy! Kopciuchy na złom! Tu jest szansa i trzeba się do niej dobrze przygotować.
Koń jako odnawialne źródło energii
Dlatego w Białce trzeba poszukać póki jeszcze dyrektora nie zmienili wałacha w miarę spokojnego. Jakby burmistrz nie wiedział, jak „takie coś” wygląda to ma zastępcę weterynarza. Podpowiem, że to taki koń pozbawiony tego, co jest w polityce potrzebne i w walce z ujemnym przyrostem naturalnym bardzo się przydaje. I gdyby takich nie mieli to można poszukać w Janowie Podlaskim, bo pewnie kontakty jeszcze tam Lucjan ma. Potem jak już go znajdą, to go albo kupić, albo leasingować. Do tego ogłowie, chomąto, podkład, lejce, orczyk i na koniec brony z pługiem. Te ostatnie to jeszcze ludzie po szopach trzymają, a i w ogródkach niektórzy wystawiają obwieszone kwiatkami. Kłopotu z nabyciem nie będzie, bo burmistrzowi nie odmówi nikt! No i do roboty…
Bój o gnój
Najsampierw trzeba by te hektary dobrze wygnoić i koniecznie gnój trzeba trząść ręcznie, bo kartofel to lubi. Mimo że to robota zdawałoby się mało estetyczna to przede wszystkim bardzo pouczająca, wręcz szkoła życia dla polityka i tu nie powinien Robert mieć skrupułów. Bo bliski kontakt z gnojem daje więcej niż politologia, kursy, szkolenia i wszystkie takie. Istota gnoju stanowi esencjonalne podsumowanie jakości owoców polityki szczególnie tu w krasnostawskim grajdole. No i trzeba pamiętać, że ten odzwierzęcy mimo że śmierdzi to użyźnia, a polityczny cuchnie i do niczego niezdatny, to zwykła kupa, mówiąc pardon … gówna. Szczęściem pod kartofle najlepszy ten pierwszy. Jak Robert sam nie da rady w tym trzepaniu, to znajdzie takich co pomogą, bo potrafią, a w tej kadencji samorząd obrodził w takie talenty. Co jak co, ale w niektórych jednostkach samorządu to natrzęsiono „gówna” po kolana i cuchnie, że nos chce urwać.
Koniecznie orka pod plebańskim nadzorem
Potem trza by to zaorać i powinien to zrobić osobiście Robert i koniecznie przed zimą! No i dobrze, żeby sobie na te okazje wziął któregoś proboszcza, coby ten siedział na furmance z brewiarzem i klepał godzinki. Wójcik z Franciszka byłby w sam raz, bo on tak pięknie milczał jak siedział przy Ryśku Madziarze w TVP Lublin, gdy ten opowiadał o pieniądzach na renowację jego kościoła, które wydreptała Tereska Hałas. Widać, że to pleban co o męczeństwie nie myśli tylko o doczesności, a prawda o piniądzach może jest i ciekawa, ale nie dla niego. Od czasu do czasu musi pleban na Roberta pokrzykiwać, że skibę krzywi! A wtedy to będzie piękny widok, jak scena z „Chłopów” Reymonta i taki dowód na zwierzchność władzy duchownej nad świecką. Jak nic Ruszczyc z Chełmońskim się w grobie ruszą i zechcą, to namalować, bo piękne i jakie rodzajowe! A i zapomniałbym! Oczywiście furmanka musi być koniecznie na żelaznych kołach, bo czymś trzeba pług i brony dowieźć na te morgi medalowe! A jak się odkują, to może zmienią na koła gumowe! I do zwózki kartofli się przyda, no sprzęt to obowiązkowy.
Jakie kartofle i dlaczego na boso?
A jakie kartofle sadzić.? Tu Lucjan musi doradzić, bo on był w Małopolskiej Hodowli Roślin w radzie nadzorczej to się zna. Najlepsze byłyby skrobiowe, bo w razie czego można je przerobić na spirytus… Kartofle koniecznie przed Stanisławem sadzić w maju, jak już się cieplej robi. Ładnie wschodzą. I takoż Robert za koniem, boso i w kapeluszu słomianym! Boso jest zdrowo, a Robert coś ostatnio markotny i niewyraźny. Może jeszcze sukces wyborczy trawi. Dlatego krzywdy chodzenie po roli mu nie zrobi. Bo od nóg idzie zdrowie i kiedyś wiejskie dzieci na bosaka koło chałup biegały i jakie zdrowe!
Bez Piwka ani rusz
Do sadzenia kartofli koniecznie wziąć Piwkę z Centrum Integracji Społecznej. Bez niego to nawet nie ma co myśleć o tym przedsięwzięciu. Toż z niego największy integrator w miasteczku i skoro tak innych integruje, to wreszcie może czas na niego i niech się zintegruje z prawdziwą robotą. I niechby poznał „drogę kartofla od pola na stół”. Wiedzy nigdy dość, poszerzy horyzonty. Tylko musi Robert uważać i go pilnować, żeby się nie obcyndalał i nie próbował z koniem zakładać związków zawodowych. A jak już się uwiną obaj z tymi kartoflami to pod wieczór i po robocie pod figurę na majowe pośpiewać! Maj wiadomo miesiąc maryjny. I tu też byśmy się przekonali jakie pieśni obaj znają, bo Piwko pod figurą pewnie śpiewałby Międzynarodówkę a nie Chwalcie łąki umajone.
Stonka jak biedronka czyli Piwko w swoim żywiole
Jak kartofel urośnie i grządki zakryje to go trzeba obsypać, ale to już sam se Robert da radę. Jak stonka się pokaże to znów trzeba wziąć Piwkę, bo to ekspert od chrabąszczy i robactwa. Nikt, tak jak „post komuszek” się na nich nie zna, bo stonka to prawie to samo, co Biedronka! Do tego stonka to komunistyczne robactwo i jest ucieleśnieniem ich ideałów, bo żeruje na kartoflach, których nie sadziła, czyli korzysta z efektów cudzej pracy. Ją najlepiej zbierać w butelki po gorzałce, bo ta ma wąską szyjkę i stonka nie wyłazi z powrotem. No i kilka razy trzeba zbierać, bo to się lęgnie na raty paskudztwo. I to, by było na razie tyle i całe wakacje spokojne. Robert może nawet jechać na żaglówki na Mazury, bo grunt jest na medal i pod kartoflem.
Nie dać się oszukać Niemcom !
We wrześniu Robert powinien rozglądać się za workami i szukać piwnicy albo myśleć, gdzie kopiec robić na zimę jak nie będzie gdzie kartofla sprzedać. Na ogacenie kopca potrzeba słomy, ale tę znajdzie bez kłopotów. Ona się niektórym lokalnym politykom z butów wysypuje… A jak przyjdzie do kopania, to znów brać Piwkę i niech się „spadkobierca pierwszych sekretarzy” integruje zgodnie z myślą przewodnią swojej śmiesznej instytucji. Piwkę przy takiej „prawdziwej” robocie będą fotografować jak jaką kometę i oglądać jak zaćmienie słońca. A jak już się je wykopie i zbierze, to można by je wstawić do tego niemieckiego Kauflandu, co się niedaleko od gruntu na medal buduje. To byłoby bardzo literackie nawiązanie do powieści Bolesława Prusa „Placówka”. Tam polski chłop Józef Ślimak właśnie na Lubelszczyźnie z Niemcami handlował i go na koniec oszukali, dlatego Robert musi uważać! Może jeszcze na zimę koło Bożego Narodzenia w ramach prezentu urzędnikom po 10 kilo dawać jako karpiowe… I koniecznie przebrać te mniejsze na sadzeniaki, żeby wiosną nie żebrać po ludziach!
Wszystko w telewizji !
Oczywiście wszystkie poczynania na medalowym gruncie powinien burmistrz relacjonować jak się da, to nawet na żywo. Tu ma TVP Lublin, TVN, POLSAT, przyjeżdżać i kamery rozstawiać i ma iść przekaz w świat. To się powinno udać tym bardziej, że Robert jest członkiem Rady Programowej TVP Lublin. Można by biletować cały cykl robót polowych, bo to byłaby konkurencja dla Muzeum Wsi Lubelskiej, a kwitnące kartoflisko spełni rolę zielonych płuc dla miasta, bo przecież chmielnik Robert zabuduje wreszcie blokami i tam będzie krasnostawski Manhattan. Tylko trzeba uważać na Piwkę, żeby się w tej robocie nie emitował za dużo gazów cieplarnianych, bo to są standardy lewicy surowo przestrzegane! No i to byłaby piękna promocja miasta, co przyćmi „Chmielaki” !
Zazdrośni zazdrośnicy !
Ale są też pewne zagrożenia jak to przy takich świetlistych i doniosłych celach bywa, a które trzeba wziąć pod uwagę, żeby się wszystko udało! Są wszak w miasteczku i powiecie ludzie dybiący na Roberta karierę i gotowi mu brzydko dokuczyć. To są zazdrośni zazdrośnicy. Dlatego burmistrz nie może pozwolić, żeby mu się wtarabaniła na medalowe kartoflisko radna powiatowa Ewa Nieścior z Gorzkowa. Ona ma taką właściwość, że się wszędzie tarabani i paluchy pcha, tym bardziej że doświadczenie w pracach polowych ma, a przynajmniej tak jej się wydaje! Bo kiedyś brała udział w żniwach na Widniówce, a to jeszcze za „Pierwszej Teresy” było! Ewa po tym ustawianiu snopków w kopki takiego zapału nabrała i taka siła w nią wstąpiła, że w Gorzkowie gotowa się ludziom w żniwa pchać na kombajny i mówić jak mają kosić! Tak że Robert musi uważać, bo mu widowisko zepsuje i konia znarowi i ten może tak się zezłościć, że ją kopnie albo pogryzie, a jak nerwowo nie wytrzyma, to się może próbować wieszać na dyszlu. No zwierzę, jakie, by nie było granice cierpliwości ma, a kto z Ewą, choć raz miał do czynienia to wie!
Jest jeszcze jedno nieszczęście co spaść może jak cegła na głowę w drewnianym domu. To medyk i radny Janeczek ze swoimi pomysłami. On wszystko robi lepiej i wie lepiej i jest historyk z własnej ulotki wyborczej. Jemu się głupie pomysły lęgną w głowie jak króliki i więcej ich ma, niż urodzeń na tym jego „rodzinnym” oddziale w szpitalu, gdzie jak ma czas, to jest ordynatorem, bo przecież to człowiek wielu pasji! Dlatego trza uważać, bo jak go co w rzyć utnie, to gotów całemu światu udowadniać ot tak po prostu, że na środku „gruntu na medal” w 1941 roku trzech Niemców – Hans, Helmut i Otto poszło za potrzebą i przez to zbezcześcili Polską ziemię. A jak tak, to w tym miejscu musi być tablica wielkości baneru z Pawłowską i mauzoleum z marmuru.
No ale jak Robert posłucha i jak to wszystko spasuje i się zgra, to proszę sobie wyobrazić taki landszafcik… Rosną i kwitną na zielono ponad dwa hektary kartofli na „medalowym gruncie”, a w rynku montują na wniosek Marcina Wilkołazkiego cały szereg ładowarek do aut elektrycznych. Do tego post komuszek Piwko w krótkich porciętach wcina frytki z tych kartofli co je sam sadził, i jeździ po mieście na elektrycznej hulajnodze mlaskając z rozkoszy. Zieloni ludowcy od Szpaka właśnie rządzą w powiecie i sieją koniczynę na trawnikach przed starostwem! Zmieniają się barwy w herbie miasta i powiatu, by wszystko było pod kolor. I w taki sposób krasnostawski grajdołek z zaścianka staje się awangardą postępu. Mamy swój jedyny i niepowtarzalny krasnostawski „Zielony Ład”. Do miasta zajeżdżają autobusy z wycieczkami z całej Europy. Robert oczywiście jest nadal burmistrzem, ale teraz zapisał się do – Trzeciej Drogi, Koalicji Obywatelskiej i Lewicy. Nawet rozważa zmianę płci! Na konferencji odpowiada na pytania i zapytany dzięki komu to wszystko mówi, że… to wina Teresy Hałas i Andrzeja Jakubca! Na co siedzący obok Marcin Wilkołazki, teraz już wiceburmistrz szarpie go dyskretnie za rękaw i szepcze do ucha – Robert kartki ci się skleiły, to mówiliśmy w poprzedniej kadencji…Amen!