20
0
Jak ktoś myśli, że poniedziałkowa pomidorowa nie jest na rosole z niedzieli to jest zwyczajnie naiwny, a jak ktoś myśli, że Nowosadzki ma coś wspólnego z „wyśmienitymi wynikami matur” krasnostawskich liceów to też ma tę samą przypadłość. Marek kocha się chwalić i teraz ma żniwa, bo uwielbia się podpinać pod nie swój „sukces”, tym bardziej że jest ku temu okazja, albowiem w „grze”, ze „starego układu” ostał się tylko on. Można powiedzieć, że ci, co ocaleli historię piszą…
Nim rozwiniemy zagadnienie „matur” to parę słów wyjaśnienia, dlaczego co tekst to zawsze jest coś o naszym „prowincjonalnym Adonisie”. Powód jest banalnie prosty i można go znaleźć na FB starostwa. Tam w relacjach z czegokolwiek Maruś jest obecny w stopniu zatrważającym. Są i takie, gdzie jest na 80% ujęć, wykadrowany poza granice śmieszności przez swój nieodstępujący go na krok fraucymer. Dlatego „Dziennik Siennicy” podjął wyzwanie i skoro tak to w miarę naszych możliwości również Marka wciskać będziemy, gdzie tylko się da, ale na naszych warunkach, tak jak wciskali kawę i wuzetkę w „Misiu”. Sam to zaczął, a my mu zrobimy taką promocję, że jego służby paznokcie ze złości i zazdrości do krwi ogryzać będą i z nich też się pośmiejemy. Oczywiście to się nie spodoba, bo oprócz fioła na swoim punkcie Maruś posiada drugiego fioła, a ten już jest cenzorski! Chciałby dyktować co o nim pisać i jak. Ile to ja się nasłuchałem co robię nie tak z jego osobą i jak to powinienem się wstydzić i go przepraszać. Tu, jednak jego władza nie sięga i jak tak to będzie wesoło…
A jak fioł jest wielki, to wystarczy za dowód, że ostatnio na rajdzie rowerowym wręczał zgrzewkę cukru, że niby chyba taki słodki i jego spec służby musiały to uwiecznić, bo jakby tego nie zrobiły to byłaby dziura w niebie. I to że znów coś pod namiotem, gdzie częstowało koła gospodyń z Kraśniczyna wciskał w siebie również musiało zostać uwiecznione by potem trafić na stronę FB. Czekać tylko na fotorelację z drugiej części, w której wciśnięte górą smakołyki szczęśliwie osiągają linię mety na dole… No jak wyścig ma start to musi mieć i metę nomen omen! We wrześniu Nowosadzki skończy 60 lat, jakby ktoś nie wiedział i póki, co będzie najbardziej wyrośniętym sześciolatkiem w powiecie. Chyba na prezent trzeba mu dać pluszowego misia, klocki i coś na słodko.
Czyja to sprawka?
A teraz to już do rzeczy i w takim razie, kto stoi za „świetnymi” wynikami matur w liceach, gdzie przypomnijmy I LO miało 97% zdawalności a II 95%. Skoro to nie Nowosadzki, to kto? W pierwszym rzędzie są to „woły robocze”, czyli nauczyciele i sami maturzyści, bo jednym i drugim się chciało. Co do tego nie może być wątpliwości. Kierownictwo również może liście wawrzynu do wieńca sławy czepiać, bo czemu nie. Szczególnie Anna Antyga z II LO, jej Nowosadzki nie lubi, dlatego że jest odważniejsza od niego i lubuje się w dopiekaniu jej, jak tylko może.
Organ… tańcujący na studniówkach
Ale jeśli chodzi o udział, w tym wszystkim tak zwanego „organu prowadzącego”, a na studniówkach żrącego, bo się namolnie dzieciom pcha, no i co tu ukrywać dzięki głupocie rodziców tychże, bo ci z jakichś przyczyn uważają, że jak organ przyjdzie to będzie lepiej pachnieć. A to towarzystwo na studniówki przyłazi, tylko aby się tam za darmola najeść i poskakać. I tu Nowosadzki jako przedstawiciel organu jest na szarym końcu, a nawet, i to za dużo. Jego powinno się przegnać precz, lejąc kijem od miotły po grzbiecie tak samo jak Papież Juliusz II lał Michała Anioła za obsuwę przy freskach w Kaplicy Sykstyńskiej.
Zgłupiał nasz intrygant
Maruś taki ambasador oświaty, że lepiej takiego nie mieć niż mieć. Ostatnio próbkę jego odwagi widzieliśmy niedawno, bo za poprzedniej władzy w marcu tego roku… Na posiedzeniu zarządu powiatu wtedy wicestarosta Marek – odpowiedzialny za oświatę tak jak i obecnie – zgodził się na konkursy dyrektorów podległych powiatowi szkół. Każdy konkurs był na zarządzie głosowany osobno, a Nowosadzki za każdym głosował obiema rękami i gdyby potrzebne były do tego jeszcze nogi, to też by się nie zawahał. Wtedy wiedział, że Szpak, gdyby „chyci władzę” to pchałby swoich i ci, za którymi głosował nie mieliby szans, a wśród tej piątki była jego faworyta Anna Patejuk z I LO.
Tylko że jak Maruś trafił na listę Trzeciej Drogi to na sesji zwołanej właśnie o te konkursy, które zdaniem Szpaka były przedwczesne, bo jak twierdził powinien je organizować nowy zarząd, to na tej sesji Nowosadzki, gdy przyszło głosować zaparł się swojego wcześniejszego postanowienia i wstrzymał od głosu, choć to durne głosowanie nie miało żadnej mocy sprawczej i było zwykłą dętą demonstracja cholera wie, po co!? Zgłupiał więc nasz intrygant, w tym „głosowaniu” w ułamku sekundy, i to całkiem!
Ryczeli ze śmiechu z niego wszyscy i kpili z takiej odwagi, a Nieściorowa miała ochotę rozerwać go na strzępy za głupotę hipokryzję i tchórzostwo. I to właśnie Ewunia teraz już „Żalaznoboka”, jak lwica broniła decyzji o konkursach w takim a nie innym terminie. Szpakowi wywaliła wszystko, co miała na wątrobie, a tę ma niemałą i w wywalaniu jest całkiem sprawna. Nowosadzki nawet próbował się do jej odwagi przykleić i chować pod jej spódnicą. Coś, w związku z tym zaczął pobrzękiwać, ale tak na niego spojrzała, że zamilkł.
Ona temu winna
No i właśnie doszliśmy, kto za tym „maturalnym” sukcesem stoi od strony nieszczęsnego organu prowadzącego i może to się wydać przerysowane, ale bliższe jakiejś tam „prawdy”, bo przewodniczący komisji coś do powiedzenia ma! Tym bardziej ktoś, taki jak Ewa Nieściory vel „Nieścioressa” i „Żelaznoboka” radna z Gorzkowa. W poprzedniej kadencji przewodnicząca właśnie komisji Oświecenia Powiatowego i Kultury… To ona miała ostatnie słowo we wszystkim co dotyczyło oświaty. I właśnie na tej sesji, o której wyżej wygarnęła Szpakowi, w jakim stanie szkoły zostawił i ile musieli po nim sprzątać. Nowosadzki spełniał w tym wszystkim tylko funkcje ozdobno – pomocniczo – wykonawcze, ale sam się w takiej konstelacji z własnej woli znalazł i umościł. Ileż to godzin spędzili u niego w gabinecie na rozmowach o oświacie!
W nich to Ewunia narzucała temat i rozwiązania, a Nowosadzki mógł się jedynie zgodzić i ewentualnie dolać Ewie wrzątku do herbaty czarnej z cytryną i niesłodzonej. Byłem świadkiem kilku takich spotkań na wysokim szczeblu co prawda przez chwilę, ale widok był cudny i któż ten opisać zdoła!? Ewa za stołem rozparta i żywiołowo gestykulująca, a Marek obok przycupnięty jak wymiętolony krasnoludek. To była groza majestatu, jak posłuchanie u samego Hulagu-chana. Gdy jej się herbata kończyła, to nawet nie musiała mówić, bo Nowosadzki cały czas śledził poziom płynu w filiżance która była wiadrem z uchem, bo Ewa nie lubiła minimalizmu. Plastyczna to była kompozycja jak jasna cholera i można nią zilustrować różnicę potencjałów w czasie spotkania Stasia Poniatowskiego z carycą Katarzyną II w Kaniowie.
Czasem jak Marek był grzeczny to pozwoliła mu coś powiedzieć… Była coś ze dwa lata temu na komisji sprzeczka między nimi o coś, co dotyczyło liceów i nie pamiętam dokładnie, ale pamiętam finał. Nowosad czak próbował coś powiedzieć, ale gdzie tam! Ewcia zgasiła go jak gromnicę i musiał uznać jej prymat. Dlatego, choć Ewa nie była postacią z mojej bajki, bo też ulegała instynktom stadnym dominującym w radzie poprzedniej kadencji to do „pognębienia” strachajły i intryganta Nowosadzkiego lepszej nie znajdzie.
Kozły ofiarne i bezrozumne złośliwości
O jego bezrozumnej złośliwości, bo osobniki pozbawione odwagi cywilnej tak mają niech świadczy fakt, jak to się troskał dwa lata temu w prasie o poziom wyników matur z matematyki w II LO. No tak się złożyło, że akurat był konkurs na dyrektora i startowała Antyga i trzeba było się troskać nie przy kawie i dyskretnie tylko do prasy. Sam dyskrecję uwielbia, ale tylko jak ma w tym interes…
To jest gość, który nigdy za nic odpowiedzialności brać nie chciał, a jak go do niej zapędzą, to szuka kozła ofiarnego, byle tylko na niego żaden cień nie padł. W starostwie jak trzeba odpowiadać na interpelacje, w których gdzieś tam może być Nowosadzki to jest łapanka na takiego kozła. Zawsze się złości jak przypominam, jak lat temu dziesięć wycofał papiery z konkursu w I LO, bo się wystraszył, a w 2016 mógł startować na dyrektora II LO, ale wolał nie składać papierów w starostwie tylko z papierami latał gdzie indziej…
Nie przeszkadzało mu być bezmyślnie złośliwym w stosunku do Gontarza, gdy ten postawił na Lidię Jurkiewicz jako swojego zastępcę, tak jakby puścił w niepamięć sytuację sprzed paru lat, kiedy jemu zastępcę wybierali. No i wyszło, że jemu nie dogodzisz, bo jak to skwitował w placówce są inni, którzy by chcieli być, a do tego wyszło, tak że Lidia nie pasowała ani w starostwie jako naczelnik, ani u Gontarza! I to on będzie mówił, gdzie, kto ma być i jak robić… On który niczym nie kierował, a wszystkich by pouczał i chyba tylko dlatego, a innego powodu nie znajduję jak to, że kierowniczej wprawy nabrał, gdy „powoził” wózkiem w Tesco, kierował myszką od laptopa i autem. Tym ostatnim to najdalej do Lublina, bo jakoś w Polsce albo za granicą to go nie widzę. Tam przecież tyle skrzyżowań i zakrętów, na których trzeba się zdecydować a z tą decyzyjnością to wiadomo jak u niego jest.
No i na koniec parę klapsów… Do szkoły miał wracać, ale wybrał stołek wicestarosty, czyli do poświęceń to on nieskory, tym bardziej że innych do takich namawia. I jak to może być, że facet co nie chce wrócić do szkoły do pięknej pracy, do pięknej młodzieży, którą tak kocha, bo powtarzał to w kółko to sprawdza matury i bierze za to czasem 1200, a czasem 1500 złociszy. No niby wszystko od strony prawnej zgodne, ale jest coś takiego, jak umiar i wymiar etyczno moralny. W tych ostatnich wymiarach to się nasz „Adonis powiatowy” rozsmakował, ale tylko jak trzeba innym szpilę wbić !? Bo jak nie chciał do szkoły wracać, to po cholerę ciągnie z niej kasę przecież wybrał lepiej płatne wicestarostwo i co do tego nie można mieć wątpliwości. A jak ktoś mi powie, że przez to chce mieć kontakt ze szkołą to go wyśmieję, bo najlepszy kontakt jest wtedy jak się do niej wraca, a nie dorabia ideologię do zwykłej pazerności…
W Pensylwanii na wyborczym wiecu strzelali do Trumpa, ale nie trafili, ucierpiało jego ucho. Kula nie była żartem i zabiła dwie przypadkowe osoby. Podobno snajpera szkolił sam Arek Milik słynący ze skuteczności w SSC Napoli i stąd taki efekt. Gdyby instruował go jakiś Niemiec, to pewnie nagłówki gazet wyglądały by inaczej, bo co jak co, ale Niemcy strzelać potrafią. Nauczyli się tego na dwóch wojnach i nawet do rodaków, bo Trump ma niemieckie korzenie strzelać potrafią. Swoich jeszcze są w stanie wieszać na fortepianowych strunach, ale to w wyjątkowych sytuacjach, jak ci podnoszą rękę na Führera.
O tym, co w Ameryce wypowiedział się biłgorajski filozof Palikot i stwierdził, że to była ustawka zmajstrowana przez samego Trumpa, który kazał strzelać do siebie by zyskać w oczach wyborców. Takie wnioski tylko u Janusza po „Wyjebongo”. Skoro się pije, co się pędzi to do innych dojść nie można. Zapewne nie omieszkał zaczerpnąć z krynicy własnego doświadczeniem i sądzi wedle siebie. Przecież w zeszłym roku wyszło, że naciągnął spore grono naiwnych na 220 milionów, a wiedział, że tak się to skończy nim zaczął całe przedsięwzięcie. Jeszcze po tym książkę wydał o tym, jak wydał te miliony.
U nas w powiecie i mieście coraz ciekawiej! Czekać tylko jak ktoś zacznie strzelać do Miciuły, bo tu mody przychodzą z poślizgiem, ale jednak… Na razie Krasnostawianie pokąsali mu tylko rękę wyciągniętą na zgodę. W co będą celować, a w co trafią to czas pokaże, ale pewnie do tej „przyjemności” ustawi się kolejka jak kiedyś pod mięsnym… Spotykają się przecież regularnie na strzelnicy w Borowicy i ćwiczą strzelanie. Teraz wiadomo, po co.
Ale mamy też sezon letni i urlopowy. Dlatego ludzie chwalą się tym, gdzie, kto był albo gdzie jest. I tak radny Kamil Hukiewicz moczy się z rodziną gdzieś na Sardynii. Fajnie mu tam co widać po fotografiach i radości ma z tego powodu kupę. On opalony, żona zadowolona i dzieciaki takoż. Sardynia to jest bliźniaczka Korsyki, a na tej drugiej na świat przyszedł nie byle kto tylko sam Napoleon Bonaparte. Może Kamil nieprzypadkowo wybrał to miejsce i jak się tam wymoczy i inspiracją nasiąknie, to wróci do Krasnegostawu jako bonapartysta i zmajstruje przewrót wojskowy do spółki ze strażą miejską albo strażakami z OSP? Wszak chodzą po sołectwach i ciekawe, po co? Może rekrutują?
Ale i burmistrz Miciuła prezentuje swoje zdjęcia z „wakacji”, a te są więcej niż ubogie. Na nich obejmuje małżonkę i ten moment okrasza stwierdzeniem „Chwila razem” Co dowodzi, że więcej chwil są osobno, a ponoć najmłodsza córka zwraca się do niego per Pan. Dzięki tym dwóm wyznaniom wiemy, jak wygląda urlop radnego i niedoszłego, bo „przegranego” burmistrza a jak aktualnego. A skoro tak, to czego tu zazdrościć? To wygląda jak to, co Polacy widzieli na zgniłym Zachodzie w latach sześćdziesiątych i co podsumowywali retorycznym ni pytaniem, ni stwierdzeniem: to przecież myśmy wojnę wygrali!? Tak i tu Miciuła jest co prawda w koronie, ale już tam Wilkołazki i spółka dbają by ta była cierniowa. Są jeszcze pieniądze i o te głównie chodzi, tylko że w przypadku Miciuły nie mają większego znaczenia, bo on je już miał jak zostawał burmistrzem. Kamil zdecydowanie po nie szedł i taka między nimi różnica…
A z sierpniem Chmielaki zbliżają się wielkimi krokami. Wśród ofert dla publiczności są wybory Miss Chmielaków. Ten konkurs to szansa na ocieplenie stosunków ratusza ze starostwem powiatowym. Należy tylko zmienić regulamin i wprowadzić nową kategorię taką, pod Nowosadzkiego który uchodzi za „powiatową piękność” Ucieszyłby się z tego gestu i burmistrz miałby wielkiego ambasadora i to dosłownie! Może nie tak wielkiego jak Marek „trzecie piwko” ale blisko . Nowosadzki spełnia wszystkie kryteria, bo jest kapryśny jak kapryśna baba i wpatrzony w siebie jak rozkapryszona baba. Mareczek to krasnostawska odpowiedź na amerykańską Jackie Kennedy. Co prawda widać pewne niedoróbki i amatorskie szwy ale to jest Polska wschodnia. Tak jak i Jackie swego czasu wylądował w ramionach Kennedy’ego-Leńczuka a po tym, jak Andrzeja odstrzelili, choć nie w Dallas, a w wyborach to znalazł pocieszenie w ramionach Onasisa – Szpaka…
Nie takie rzeczy widziało to miasto i ten powiat. Był już Grunt na Medal zwany kartofliskiem, Rysiek Madziar jako lokalny świątek, czy budowa tanich mieszkań w drogich czasach na nieswoim gruncie. Teraz jest esbecko-ormowski układ choreograficzny potocznie zwanym uśmiechniętym powiatem to, co tam Nowosadzki jako Miss Chmielaków…
Janusz poprosiłem cię do siebie, choć nie jesteś już radnym miejskim tylko zaledwie dyrektorem powiatowego urzędu i…
Marek ja to wiem, bo zbyt często mi o tym przypominasz, żebym mógł zapomnieć.
Nie przerywaj mi, bo ja jestem wicestarostą… i możesz od biedy być moim kolegą, ale ja się z tym nie będę afiszować.
Marek czy tylko po to mnie tu prosiłeś, żeby mi to wszystko powiedzieć?
Nie, Janusz! Podjąłem decyzję i chciałem, żebyś mi powiedział, że jest dobra.
O! Podjąłeś decyzję! To coś nowego i kredą w kominie zapisać…
Janusz kupuję psa!
Mój Boże, a co ja mam do tego?
Bo ciebie Janusz lubią zwierzęta.
No i co z tego? Przecież pies będzie twój?
No tak, ale powiedz, że dobrze zrobiłem.
Marek a skąd ja mam to wiedzieć? I po co ci pies?
Janusz, bo przewodniczący rady powiatu ma i ja nie mogę być gorszy! A jeszcze ci powiem, że facet z odpowiednim psem na smyczy wzbudza szacunek, respekt i jest bardzo medialny.
A to o to chodzi! Ty chcesz spacerować po mieście i żeby ci robili z psem zdjęcia. No to żeś wymyślił! A kto ci te zdjęcia będzie robił, jak to nie tajemnica?
No kto!? Dziewczyny z promocji! Zresztą one mi ten genialny pomysł podsunęły.
No tak, a ty żeś jak zwykle w to uwierzył…
Co tam mówisz?
A nic… Ale co za rasę żeś wybrał?
No Janusz! Doga Arlekina! To jest odpowiedni pies do mojej funkcji i osobowości. Duży majestatyczny piękny… prawie jak ja! Już widzę jak się z nim przechadzam w stroju angielskiego dżentelmena w meloniku i z laską po mieście!
Marek a weź mi przypomnij. Czy Dog Arlekin to nie jest takie wielkie bydlę prawie jak koń?
Tak to jest właśnie on. Majestatyczny, prawda?
Marek a ty nie pomyślałeś o tym, że jak to bydle kota zobaczy i za nim pójdzie to ty nie będziesz miał nawet czasu wrzeszczeć. Przecież jak nabierze rozpędu to będzie cię wlókł przez miasto jak kukłę. No jak to ma być medialne to będzie i nawet bardzo. Tylko że po wszystkim twoja poobijana gęba już nie będzie medialna, i to przez dłuższy czas. Tak że jak chcesz…
No nie pomyślałem!
Marek nie pierwszy i nieostatni raz…
Janusz to jak nie Dog to, jakiego psa mi proponujesz? Może Rottweilera?
Wiesz Marek… pies powinien odpowiadać osobowości właściciela. Rottweilery są bojowe, odważne, silne. No sam rozumiesz… jak ktoś cię na ulicy z takim zobaczy, to parsknie śmiechem. Marek, jak cię z nim na mieście zobaczą to gotowi pomyśleć, że to on cię na spacer wyprowadza i pilnuje, żebyś się nie bał. Taki pies to respekt i przez to nie dla ciebie… Ludzie przed nim będą czapkować, a nie przed tobą. Po takim spacerze to ty się zamkniesz w pokoju i rozkleisz jak baba. Daj spokój!
Janusz!? To może Doberman!
Marek… Doberman, taki sam jak Rottweiler… odpada.
To może Labrador?
Marek no nie bardzo, bo to są psy rodzinne lubiące dzieci i przywiązują się do domowników. Wiesz takie z zasadami! A ty to zmieniasz te poglądy częściej, niż skarpety i weź tak pomyśl, w ilu koalicjach już byłeś? No i jak w takich okolicznościach chcesz takiego psa!? Do tego do szkoły nie chciałeś wrócić to widać dzieci nie lubisz! Marek daj spokój Labrador odpada. Ale jest rasa dla ciebie!
No dawaj Janusz! Jaka?
Ciułała!
Co to takiego? To pies, czy żeś się zakrztusił?
Marek nie zakrztusiłem się tylko to jest pies wielkości wiewiórki, a jak się nażre, to dwóch wiewiórek. Ogólnie brzydki jak jasna cholera i jazgocze bez sensu. Do tego cały się trzęsie, jakby się bał i przez to w sam raz dla ciebie. Taki do noszenia w torebce. Paris Hilton takiego ma!
Janusz czyś ty zgłupiał!? Mnie coś takiego? Przecież to pies dla bab!
No dlatego mówię, że on w sam raz dla ciebie. Bo ty jesteś z charakteru, jak rozkapryszona baba, złośliwy, obrażalski, zapatrzony w siebie i bojący jak jasna cholera. No to i pies taki! Chciałeś przyjacielskiej porady to ją masz!?
Janusz myślałem, że jesteśmy kolegami, a ty mi tu takie rzeczy mówisz. Ja cię obdarzam zaufaniem swoją przyjaźnią, a ty tak!?
Marek ty mnie przyjaźnią obdarzasz w czasie kampanii, bo ci potrzebny jestem do lepienia plakatów. A prawdziwa przyjaźń polega na mówieniu prawdy, a nie picowaniu. I nie zawracaj mi już głowy, bo po południu mam zjazd Piłsudczyków w Sulejówku. Muszę jeszcze się spakować i mundur odebrać z pralni.
Janusz a jakbyś mnie do Piłsudczyków wkręcił!?
Marek, jak ja bym cię tam wkręcił to ja bym stracił wielu przyjaciół, a poza tym, jaki stopień by ci pasował. Bo ty byś od razu chciał zostać marszałkiem, a nas na to nie stać…
Janusz jesteś bezczelny i się obrażam na ciebie…
Marek, czemu mnie to nie dziwi? A z psami daj spokój i kup sobie chomika. Ten gryzoń dla ciebie w sam raz! Jak wejdzie w kołowrotek to ma tyle radości z tego, że biegnie, ale przecież nigdzie nie dobiegnie. Ty właśnie jesteś, taki sam! Całe życie mentalnie stoisz w miejscu…
Adam Grzymała Siedlecki w swoich pamiętnikach wspominał jak w Paryżu tuż po zakończeniu Wielkiej Wojny siedział przy winie z Francuzem, który w pewnym momencie zaczął narzekać, że w jednym z kabaretów będzie występ „kobiety całkiem nagiej” Przeraziła go ta informacja, tak że prawie krzyczał, bo uważał, że kiedy się ten zwyczaj upowszechni to mężczyźni napatrzą się na to, co zawsze było ukryte, a przez to pożądane i stracą pociąg do kobiet. Czas pokazał, że miał rację…
Ale o dziwo i z polityką jest podobnie! Tu wystarczy że się człowiek osłucha wygłupów naszych mężów opatrznościowych to traci zupełnie smak i zainteresowanie… i nawet niektórzy gotowi dać wiarę, że polityka tylko na tym polega i że tak było w niej od zawsze.
Takie zjawisko w całej złowrogo komicznej postaci występuje w miasteczku nad Wieprzem i po wyborach nabiera rumieńców, jak regularnie karmione prosię. Wybory jak wiadomo nie poszły niektórym po myśli i pogodzić się z tym nie mogą. A istnieje całkiem uzasadnione podejrzenie, że nie pogodzą się do samego końca kadencji. Dlatego za sprawą Krasnostawian, a szczególnie ich lidera łasego na „nieubłagane przewodnictwo wszędzie i zawsze” robi się niezły cyrk albowiem jego dotknęła to nieszczęście. Może i na to zjawisko potrzebna jakaś „strefa kibica”? Pięknie by było telebim wystawić na rynku do tego leżaków, parasoli nakropić i niech ludzie patrzą na to jak się „małostkową politykę robi od kuchni” Wszystko po to aby dokopać Miciule.
Nowy Tydzień robi za nagonkę
O tym, jak Romkowi Żelaznemu z przemożnej chęci dokopania za wszelką cenę rozum ze wzrokiem odebrało w efekcie, czego Romek pomylił pilot od klimatyzacji z telefonem, bo oczyma złośliwej wyobraźni widział to, tak że Miciuła niby lata w czasie sesji po sali i robi sobie cukieraśne zdjęcia, a on zaledwie klimatyzację regulował. To o tym już wiemy…
Ale żeby to był koniec, no to gdzież tam! W moim ulubionym „Nowym Tygodniu” 26 czerwca ukazał się tekst skrojony w stylu „nagonki na Andrzeja Gołębia” W takim to zgadzają się z reguły tylko nazwiska, ale w tym przypadku nawet i tego zabrakło i z nimi jest dopiero zamieszanie! Do tego w tak pisanych rewelacjach cała warstwa faktograficzna jest wymysłem „propagandy infantylnej zazdrości” Natomiast autor tekstu specjalnie się swoim wykwitem chwalić nie chciał i podpisał go tajemniczym „d” Co wiele mówi o piszącym, jakości pisania oraz objaśnia przy pomocy których zakamarków ciała to wszystko powstało i czym pachnie i do czego się nadaje po przeczytaniu. A to ostatnie szczególnie ważne jak się „Nowy Tydzień” kupiło w „papierze”.
Z „d” pisane i dwie wersje
Zaczyna się cała nagonka wielce obiecująco i już od pierwszych słów czuć aurę skandalu, bo jak pisze „d” burmistrz Miciuła nie ma czasu dla petentów, a to gorsze niż pedofilia w przedszkolu albo romans proboszcza z wikarym. Petentów to też mało powiedziane! Tu nie chodzi o szarego obywatela tylko o radnego „Krasnostawian” Marcina Wrzesińskiego, którego „podły i bezduszny” Miciuła zbagatelizował i nie przyjął mimo usilnych zabiegów zrozpaczonego samorządowca.
No dobra!? Tylko że radnego w obecnej kadencji o takim imieniu i nazwisku nie ma w radzie miasta, a tym bardziej w składzie Krasnostawian. Owszem był takowy egzemplarz w poprzedniej kadencji, ale miał na imię Marek. Już jest śmiesznie, a będzie jeszcze bardziej, bo te rewelacje z Wrzesińskim są tylko w papierowej wersji Nowego Tygodnia. W wersji elektronicznej tego samego artykułu dostępnej na stronie Nowego Tygodnia już jest po bożemu… Tylko dlaczego? Widać ktoś poszedł po rozum i go jeszcze znalazł, ale ten nie był jego i pierwszej świeżości. I nawet ten znaleziony rozum nie pierwszej świeżości podpowiedział, coby zrobić korektę, która w takiej postaci daje jeszcze więcej radości. W niej cudownym zbiegiem Marcin stał się Markiem Wrzesińskim i byłym radnym. A ten Marcin pewnie pojawił się, dlatego że piszący chciał upamiętnić inspiratora całego przedsięwzięcia i wyszła mu pięknej urody hybryda.
Po co ten Wrzesiński ?
Teraz można porechotać, bo w tej wersji poprawionej to po cholerę ten Wrzesiński? W sumie to już „cywil” który latał do Miciuły jak kot z pęcherzem nie wiadomo, po co!? W tym pewnie maczał swój „zimny nosek” Marcin „Wilk” Wilkołazki” który cały artykuł po cichu inspirował, bo czuć z niego zapach wilczej sierści i sarniej juchy…
Wrzesiński w swoim okręgu w ostatnich wyborach rywalizował z Emilią Wiśniewską i przegrał. A jak tak, to czemu go nie uruchomić? Może jeszcze zrobić papierowym radnym i kto się tam domyśli. Jak coś na papierze to święte? Emilia nie dość, że rozgarnięta to jeszcze z PZK i tym samym jest naturalnym wrogiem dla Krasnostawian. No i czapka z głowy za koncept, coby wpaść na pomysł, aby odpalić byłego radnego i napuścić na burmistrza. Do tego zrobić z niego, aktualnego, radnego to już trzeba być w „piątym stopniu desperacji”
Oto właśnie chodziło piszącemu i zleceniodawcy, aby to był skandal, gdzie radnego na salony nie przyjmuje młody i nieopierzony burmistrz, który zaczyna rządy od uciekania przed problemami. Oczywiście, jakby był burmistrzem, kto inny, a najlepiej z Krasnostawian, to by nie uciekał. Taki, to by wręcz nogi zabetonował w cementowej balii i siedział za biurkiem w gabinecie cały tydzień. Po korekcie wyszło całkiem przaśnie, bo przecież w tym okręgu Miciuła ma radną Emilię i po co mu z Wrzesińskim debatować, skoro on wszystko od niej wie? Tym bardziej że on przyszedł szukać zaczepki, a nie merytorycznej rozmowy.
Wilk jak pies ogrodnika
Ktoś powie, że się w tym wszystkim „tylko” pomylili, ale Romek też się pomylił i nie to jest istotne, bo przejęzyczenia się zdarzają, ale coś za dużo tych pomyłek. Jak idzie o Miciułę, to mylą się hurtowo bardziej ze złości niż z przypadku. Tak jakby się nie potrafili pogodzić, że to jednak jego wybrali, a nie Marcina, który notabene nie startował… bo się jak zwykle bał, a teraz zachowuje się jak pies ogrodnika.
Tymczasem Miciuła robi po swojemu
W poprzednią sobotę 29 czerwca jak na nieszczęście był w mieście etap Tour de Pologne Pań i tak się złożyło, że Miciuła wykorzystał znów okazję. Zrobił sobie relację z samym Cześkem Langiem. W niej idą obaj objęci w… chyba lnianych białych koszulach, jak do żniw przez miasteczko. Czesio mówi jak tu ładnie i że Miciuła to sprawny gospodarz. No po czymś takim Wilkołazkiego musiał szlag trafić, że nie o nim tak mówią tylko o burmistrzu. Marcin nie zdzierżył i zrobił sobie w rewanżu zdjęcie z Cześkiem, ale filmiku nie ma… co jest w takich okolicznościach „dramatem wizerunkowym i powodem do eskalacji konfliktu”.
Tour de Wilkołazki ale po sołectwach
Marcin, jednak nie odpuszcza i na froncie spotkań z mieszkańcami znów zawitał do krasnostawskich sołectw. To już druga tura wizyt i jeszcze trochę to ludziska na widok jego „gromadki uszczęśliwiaczy” będą zamykać się w domach, a do obejść wypuszczać psy, a im większe, tym lepsze. O chowaniu cukru do szafy nie wspomnę…
Wizyty w terenie zaczynają wyglądać jak miesięcznice smoleńskie, a „Krasnostawianie” zyskają miano „świadków Marcinowych” przez analogię do Świadków Jehowy i zaczną wydawać swoją „Strażnicę”
Intytulacja
W urzędzie też mają z nimi urwanie łba, bo w ciągu dwóch ostatnich sesji złożyli ponad 50 interpelacji. Wiele z nich ma wartość papieru, na którym je wydrukowano, ale i na te trzeba odpowiedzieć. Marnuje się w ten sposób celulozę i naraża drzewostan i gdzie w takim razie ekologiczne zapędy Marcina, który chciał ładowarki w mieście do aut elektrycznych instalować? No a czekać jak im się uroi i zaczną pytać, czemu wzrosły wydatki na tusz do drukarek i papier…
Oni coś zawsze wymyślą, bo upajają się własną władzą, która jest tylko iluzją, albowiem to burmistrz jest na świeczniku. Marcin ma co prawda piękną intytulację, bo „Przewodniczący Rady Miasta Krasnystaw” brzmi harmonijnie, ale to kolejna iluzja. Może mieć przez to ciut większą pieczątkę i nic poza tym. Znów Miciuła ze swoim ledwie jednym słowem „Burmistrz” jest był i będzie zawsze w awangardzie.
A na koniec wypada zauważyć, że w poprzedniej kadencji samorządu ogniskiem głupawki politycznej był powiat. Tam na sesjach i wkoło nich działy się rzeczy przeniesione ze świetlicy w domu wariatów. Sesji były „nadzwyczajne” i zwoływane z byle powodu, tylko po to aby drzeć na nich gębę. Do tego kłócono się, urągano i czytano anonimy. Szpak dostawał białej gorączki i czasem zachowywał się, jakby zgłupiał. Działo się, że trudno to wyrazić parlamentarnymi słowami. Teraz wszystko się uspokoiło, bo ci, co kiedyś darli gęby dziś te same gęby umoczyli w powiatowej melasie i tylko o to im chodziło. Zmieniło się wszystko oprócz Nowosadzkiego, który ponoć zapuścił korzeń w swoim gabinecie jak marchew i ciągle udaje, że wicestarostuje.
Tylko że w jakiś cudowny sposób głupawka przelazła na radę miasta dotąd w miarę normalną i dotknęła Krasnostawian z Marcinem na czele. Nie wiadomo jak to się stało i jaką drogą wirus przelazł na tych z miasta. Czy kto kichną, źle się wysmarkał potem rękę podał, napluł czy z jednej szklanki pili? Może przez to, że się Wilkołazki ze Szpakiem po wyborach obściskuje? Tego nie wiadomo, ale póki co ognisko głupoty płonie równym i wysokim płomieniem i płonąć będzie przez 5 najbliższych lat. A mieszkańcom wypada w miarę możliwości grzać się przy nim, bo od lipca prąd i gaz w górę…
PS. Oczywiście jak 29 czerwca robili zdjęcia to musiał przypałętać się z Piekarskiego zapewne zupełnie przypadkiem niejaki Nowosadzki vel Nowozdradziecki Marek, czy jakoś tak. Bliżej znany jako wicestarosta, który dla zachowania własnego gabinetu zmienia poglądy częściej niż Michał Wiśniewski żony. Dla kurażu okulary założył, że niby taki Delon, ale to nic nie da, bo każdy wie, że z tego amanta to on ma tylko płeć…