Pamięć krótka jak grzywka czyli biadolenie nad miejskimi śmieciami

 

Burmistrza Miciułę opozycja w radzie miasta próbuje wpędzić w obłęd. Opiera się Daniel, jak może, bo jeszcze młody i zdrowy, ale ci się starają nad wyraz. Żadnej okazji nie przepuszczą, a jak im idzie na tym polu wystarczy posłuchać debaty z ostatniej sesji rady miasta dotyczącej podwyżki ceny odbioru śmieci. Z nim również nie jest dobrze, bo ataki są bardziej kosztowne niż obrona. Pamięć im szwankuje…

To co wyprawia „formacja” to czystej próby GÓWNIARZERIA. Marcinowi Wilkołazkiemu w uzasadnieniu proponowanej przez burmistrza podwyżki z 17 na 25 złotych nie pasuje nic, dosłownie! Wszystko jest w tym projekcie  podejrzane, źle skalkulowane i brak procentów, bo jak nie ma procentowego wzrostu kosztów w danych przedłożonych przez ratusz to już wszystko nadaje się do nomen omen na śmieci.

No i nie było wcześniej dyskusji Marcin powiada… dlatego oni się nie godzą. No cóż, ale skoro pamięć szwankuje to trzeba przypomnieć dlaczego. Przed sesją tradycyjnie odbyły się komisje, na których z reguły się dyskutuje, ale „Krasnostawianie” milczeli jak kościelne organy po śmierci organisty. A wszystko stąd, że dostali taki od Marcina rozkaz. Na taki wniosek rzuca światło wypowiedź Marcina Worotyńskiego, który w przypływie szczerości powiedział, że nic mówił nie będzie, bo musi skonsultować się z klubem.

Nawet średnio rozgarnięty wie, że Wilkołazki Marcin trzyma swoich krótko i za „pysk”, jak kiedyś powiatowy ormowiec swoich peeselowców. Piękna hipokryzja i trzeba pamiętać, że komisje nie są transmitowane. A lider „Krasnostawian” zna zasady dobrego widowiska i te wszystkie płomienne przemowy, groźne miny szykował na sesję, gdzie kamera pracuje non stop i tak to wygląda.

Dlatego złośliwe to i gówniarskie ponad miarę. Widocznie Marcin wziął sobie do serca historię Kopciuszka, gdzie szurnięta macocha na wszelkie możliwe sposoby gnębiła pasierbicę wybieraniem jak nie grochu z popiołu to maku… Można i tak!? I jak tak to, czy w takich okolicznościach to jeszcze samorząd, czy już poczekalnia w Abramowicach?

Posiłkują się również „Krasnostawianie” fałszywą troską o mieszkańców, która aż się przelewa jak Nysa Kłodzka w Kłodzku. Wiadomo… Ta musi być, bo bez niej nie byłoby takiej szampańskiej zabawy! Społeczeństwo trzeba dopieścić, nawet jak ono o tych pieszczotach pojęcia nie ma.

W tym wydziwianiu lider Marcin gorszy niż baba w ciąży, co to czekoladę zagryza kiszonym ogórkiem i jeszcze woła o gruszki w syropie. Nawet padają „argumenty” „Coś” trzeba powiedzieć, jakiś pozór moralnego uzasadnienia być musi, ale tych nie można traktować poważnie. Bo jednocześnie nikt z „Krasnostawian” się nie zająknął o tym, że przez ostatnie lata to oni jako współrządzący, bo sterując marionetkowym Kościukiem odpowiadają za obecną sytuację w śmieciach. Zamiast podnosić cenę ich wywozu sukcesywnie co rok, czego mają świadomość to wolą ten incydent wyprzeć z pamięci i uciec od odpowiedzialności solidarnie, kierując dyskusję w taką stronę, która przypomina licytację przedszkolaków przy „pisaniu listu do Świętego Mikołaja”.

A w takich okolicznościach zaczynają mimowolnie pojawiać się elementy komiczne, bo inaczej być nie może. Dla przykładu prezesom miejskich spółek „Krasnostawianie” nie wierzą! Ale jak to możliwe, skoro… jeden z nich pamięta Kościuka, z którym pięknie współpracowali? Wtedy prezes nie miał problemów z wiarygodnością. Brak takowej pojawił się, w momencie kiedy ciapowatego Roberta zastąpił Miciuła, który po drodze odprawił z kwitkiem Hukiewicza. Ostatnie to wyjątkowy kamień obrazy dla niego. Dlatego na tej sesji Kamil „wziął zemstę w swoje usta” i bez krzty litości pastwił się o dziwo nad… resztkami własnego rozsądku, tak jak miesiąc temu fryzjer nad jego osławioną grzywką, ale o tym w osobnym akapicie, bo Kamil zasłużył.

Pastuszak nowy prezes MPGK, ale w ratuszu od „ostatniego zlodowacenia” to już nie ma po co żyć! On musi „kłamać” i jego wiedza nic nie warta, bo został prezesem za Miciuły i taki to nigdy prawdy nie powie! Jemu tylko suchy konar i mocny sznur!? Agnieszka Pocińska-Bartnik alias „Wilkołazki w spódnicy” powtarza tezy Marcina i od siebie dołożyła „wielkie oczy ze zdziwienia” tym, że przez ostatnie lata nikt radnym nie powiedział o rosnących kosztach w spółkach miejskich! Z tego powodu zirytowała się skarbnik, która z kolei pamięta samego Jakubca. Na zarzut Agnieszki odpowiedziała kontrargumentem, że radni otrzymywali co roku raporty na temat ich kondycji, tylko że trzeba czytać z uwagą. Akurat to można wytłumaczyć tym, że może radna Pocińska nie czyta tego, co dostaje w materiałach Bartnik albo na odwrót.

Oczywiście skarbnik miasta również jest w kręgu ludzi „potępionych” którym wierzyć nie wypada. Sekretarz takoż!? Obie Panie za czasów Kościuka pławiły się w zaufaniu, a teraz przyszedł czas posuchy. Można odnieść wrażenie, że Krasnostawianie chcą stworzyć efekt, że wszyscy, którzy są w otoczeniu obecnego burmistrza Miciuły zostaną napiętnowani „brakiem zaufania” i przy każdej uchwale, czy jakimś innym działaniu, które wyjdzie spod ich rąk będą zbierać cięgi. Może taka presja ma doprowadzić do tego, aby zmusili Miciułę do dobrowolnej abdykacji, a jak i to nie pomoże, to do wyrzucenia go z gabinetu oknem… Bywały w historii takie „precedensy”.

Ale ponad wszystko niedoszły burmistrz Hukiewicz Kamil skradł wszystkim widowisko, i to bezdyskusyjnie był jego „Dzień Dziecka” Trochę odwleczony, ale huczny. Brakło tylko tortu i malowania twarzy oraz śmiesznych czapek. Najpierw stwierdził, że nie zagłosuje i nie poprze podwyżki dla samej podwyżki. Bo on w 2021 poparł, a potem nic się nie działo przez 2,5 roku. Żadnej edukacji dotyczącej segregacji odpadów nie było i on teraz za tamten despekt nie będzie głosował „za”. Powtórzył to ze dwa razy i kiedy się go słuchało to można było odnieść wrażenie, że w jego przypadku żadna edukacja już nie jest potrzebna, nawet coś na poprawę pamięci zbędne… W jego stanie tylko ksiądz z ostatnim namaszczeniem. Bo tak może mówić człowiek w malignie, w ostatniej godzinie na łożu boleści.

Kamil zaszlachtował zdrowy rozsądek, jak wieprzka na Wielkanoc, a rozsądkiem nie grzeszył… Przecież to wszystko, o czym mówi dotyczy okresu rządów Roberta Kościuka, gdy i on był radnym. Tego samego Kościuka, na którego w drugiej turze w ostatnich wyborach przekazał głosy. Jeśli to nie Kościuk zawalił edukację to kto!? Może sami „Krasnostawianie”, bo nie naciskali na prezesów spółek. O tym, że Kościuk chodził na pasku „Krasnostawian” to już nie ma co opowiadać, bo o tym było wyżej, i to truizm.

Miciuła jest burmistrzem zaledwie od maja, i to, co zastał jest pokłosiem działalności poprzednika i tych którzy go wspierali. Musi sprzątać bajzel po „Krasnostawianach” i ciapowatym Kościuku… który nie podnosił ceny wywózki śmieci przed wyborami, bo to było nie polityczne, ale konieczne. Myślał a „Krasnostawianie” razem z nim, że tym narażą się wyborcom. Jak się okazało myślenie było złe i popełnili ten sam błąd, jaki kiedyś popełniła Hanna Mazurkiewicz. Wszyscy już zapomnieli awantury, gdy unikanie przez nią sukcesywnej podwyżki takiej rok w rok, doprowadziło do podwyżki skokowej i szokowej. Szkoda, że Kamil tego nie rozumie, bo można odnieść wrażenie, że oprócz słynnej grzywki ucięto mu coś jeszcze.

Ale Kamil nie spoczął na laurach i jako że poczuł się pewnie w tych szarżach na jednak ślepej kobyle to dołożył jeszcze stwierdzenie po wymianie zdań z Turzynieckim, w której była mowa o Jakubcu, że kiedyś i on głosował przeciwko podwyżce cen śmieci. Wyszło z tego, że Kamil chce iść tropem Jakubca i ten stał się dla niego wzorem!? W tym momencie wypadałoby postawić pytanie, czy trzeba się wzorować na kimkolwiek, jak się ma zdrowy rozsądek i ciut „przyzwoitości”, bo przecież każdy wie, kto współrządził z ciapowatym Kościukiem i dlaczego nikt nie podnosił ceny śmieci sukcesywnie? Ale przecież Kamil go właśnie przed chwilą zaszlachtował to widać, stąd te ciągoty pro Jakubcowe, które jako żywo w swoim ciężarze gatunkowym przypominają tłumaczenie pijaka, co to za wszelką cenę własne zasikane spodnie wyjaśnia tym, że kolega obok też takie ma, a w związku z tym i jemu wypadało się w swoje zeszczać… Tak jakby nie można było się wyszczać normalnie!? Ot gówniarzeria i aż ciarki przechodzą na myśl, że chłopak mógł zostać burmistrzem i cieszyć się należy, że taki meteor ominął Krasnystaw. Dinozaury tyle szczęścia nie miały…

Oczywiście cała debata kręciła się jak chomik w kołowrotku, czyli „nihil novi sub sole” Padł nawet wniosek racjonalizatorski chyba tylko po to aby rozbawić i dyskusję jeszcze bardziej odkleić od meritum. Radna Karolina Gołębiowska, przysłuchując się dyskusji nie wytrzymała i chciała zostawić po sobie ślad. Dlatego zaproponowała, aby zielone odpady kompostować w specjalnych kompostownikach na balkonach w blokach. Zdziwił się prezes Kras-eko Poniedziałek na takie dictum i odrzekł, że pierwsze słyszy. Bo w domkach jednorodzinnych to i owszem, ale żeby w blokach? Cóż można dodać… Kiedyś za komuny na balkonach trzymano świnie, które spełniały rolę żywego kompostownika, albowiem świnia niewybredna i żre to samo, co człowiek. Widocznie wracamy do sprawdzonych rozwiązań i może na następnej sesji radna Karolinka przemyśli i zaproponuje świnię… „Krasnostawianie” już jedną Miciule podłożyli to, co tam dla nich.

A na koniec wypada podsumować całą sesję, i to, co się tam działo takim obrazkiem, w którym jegomość zarzuca swojemu rozmówcy, że ten ma brudne buty, a sam, tymczasem stoi w gównie po kolana…

 

 

35
8

Włoskie małżeństwo i spór o pierzynę, czyli jak esbek ograł ormowca

3 września Stępień popełnił artykuł, który zawartym tam przesłaniem dowodzi, że „radomski korespondent wojenny chełmskiej gazety dla krasnostawiaków” swoich czytelników uważa za zgraję kretynów. Tak w nim namotał, że można dojść do wniosku, że obecnie taka panuje potrzeba, aby pewne „zapachy spod pachy” przedstawiać gawiedzi jako „wonie szlachetne”. No to dziś rozprawimy się z tym „smrodem” mimochodem.

Wykwit traktuje o zmianie dyrektora w DPS na ulicy Kwiatowej w Krasnymstawie i nosi tytuł „W DPS będzie nowy dyrektor” W nim oczywiście cała masa niedopowiedzeń i zdawałoby się pozornie ślepych uliczek, że zostawić ot tak nie wypada?! A przecież to, co nienapisane wprost to dopiero jest ciekawe!

Początek wielce obiecujący…

Początek wielce obiecujący i brzmi, tak że doktor Józek Goebbels uznałby go za plagiat ze swoich płomiennych przemówień… „Po zmianie władzy w powiecie krasnostawskim wydawało się, że nowy zarząd w podległych starostwu jednostkach zrobi czystkę na kierowniczych stanowiskach. Tak się jednak nie stało. Starosta Janusz Szpak tuż po objęciu rządów jasno określił, że nie planuje rewolucji kadrowych. I rzeczywiście do tej pory żadnych roszad nie było.”

W tym fragmencie Stępień kreuje Szpaka jako kogoś wszechmocnego, od którego wszystko zależy albo prawie wszystko, ale mówiąc potocznie to „gówno prawda”. Dziadunio może co najwyżej planować, jakie gacie założy rano i które buty wzuć. O skarpetach też może decydować, ale reszta już leży w gestii koalicjanta i o tym za chwilę. Jelonek ma „trzech” w zarządzie powiatu i ta arytmetyka jest bezlitosna dla ormowca z Latyczowa. Czytelnik ma być również urzeczony Janusza wspaniałomyślnością i wielkopańskim gestem. Ot dobry Pan co nikogo nie wywali na zbity pysk. 

Dalej Stępień pisze…

 „Pierwsza zmiana szykuje się, natomiast w Domu Pomocy Społecznej w Krasnymstawie. Ewa Kowalik, która stanowisko dyrektora jednostki objęła w poprzedniej kadencji, przechodzi na emeryturę. Wniosek w tej sprawie złożyła do zarządu powiatu krasnostawskiego.” O i proszę mit dobrego i ludzkiego Pana nagle padł, jak byk na suchoty, ale nie to jest istotne, bo w tym fragmencie brak przede wszystkim „tła historycznego”, a bez tego, jak bez prawego oka i prawej ręki. Inna rzecz, że tu nie ma się czym chwalić, bo tło to „kupa gówna” która takie samo „gówniane światło” rzuca na całą operację w DPS.

Anonim który pogrążył Szpaka

Trzeba wiedzieć, że akcja podmiany dyrektora dzieje się tam, gdzie swego czasu wybuchały afery dęte i przelewane na anonimy tworzone przez tych, którym zamiana Anety Mróz ulubienicy ormowca z Latyczowa na Ewę Kowalik nie przypadła do gustu. Jak „rządziła” Aneta wspominać nie ma tu sensu, a przede wszystkim miejsca, ale najlepiej podsumowali to sami mieszkańcy i część pracowników DPS na spotkaniu ze Szpakiem na sesji nadzwyczajnej w czerwcu 2022 roku. Oberwał wtedy koncertowo, aż skołowany po tym wszystkim do drzwi wyjściowych trafić nie potrafił.

Ale DPS zasłynął przede wszystkim z tego, że na sesji rady powiatu 5 maja 2022 roku Szpak wtedy jeszcze lider „głupkowatej opozycji” przeczytał anonim „przecudnej urody” bijący na oślep w dyrektor Ewę Kowalik i pracownicę DPS. To dopiero była „kupa arcy gówna” Miał przy tym czytaniu masę mściwej satysfakcji i o mało nie rozsadziło go z dumy. Ech! Tyle frajdy miał jak Belerofont po okiełznaniu Pegaza. Wydawało mu się, że oto trzyma ormowskim zwyczajem wszystkich za pysk i on tu światu pokaże, bo jest na tropie wielgaśnej afery!

Ale jakież było jego zdziwienie, gdy zarzuty zawarte w anonimie zbadał prokurator, który nie znalazł potwierdzenia w zeznaniach przesłuchiwanych na tę okoliczność świadków i wszystko umorzył. Po takim werdykcie Ewie Kowalik pozostało tylko pozwać lektora do sądu z paragrafu 212 o pomówienie. I tak zrobiła, a tam już oberwał finezyjnie, ale bezlitośnie, i to jego okiełznali jak Pegaza… Na podstawie ugody sądowej musiał ukorzyć się i przepraszać na sesji obie panie. Przy tym czytaniu przeprosin ormowska dusza wyła w nim jak porzucony pies, bo jak to tak!? Jego pozwali!? Jego!? Janusza starostę ludowca!? Przełknąć tego nie mógł i zapamiętał. Oj, zapamiętał!? Oczywiście w tym wszystkim swojej winy nie widzi… Bo widać inni mają znosić pomówienia i „smarowanie gównem” w imię jego widzimisię. On ponad prawem!?… Kosztowało go to również około 10 tysięcy złotych, bo na tyle opiewały koszty adwokatów obu pań…

I po tym wszystkim jakoś tak wyszło, że pierwsza zmiana musiała mieć akurat miejsce tam, gdzie Szpak został upokorzony, i to nawet nie jest właściwe określenie, bo upokorzył się sam głupkowatym czytaniem plugawego anonimu zamiast zanieść go do prokuratury. Tak więc Ewa musiała „iść na emeryturę”!!! No jaki zbieg okoliczności!?

Bajka w którą nikt nie uwierzył

O tym, że nikt w to nagłe i dobrowolne odejście nie uwierzył mówi nie, kto inny tylko sam Szpak!!!– „Na pewno nie jest tak, że ktoś zmuszał panią dyrektor do odejścia, a takie sygnały do mnie docierały – mówi Janusz Szpak, starosta krasnostawski.” Ta wypowiedź nie ma sobie równych w głupocie i lepiej już się nie da. I przede wszystkim nie pozostawia złudzeń, bo wpisuje się w pewien „odruch” który swego czasu pięknie ubrał w słowa książę Aleksander Michajłowicz Gorczakow, mówiąc, że nie wierzy w niezdementowane informacje. Natomiast prosty lud może mniej finezyjnie, ale o takich sytuacjach mawia przysłowiem „Na złodzieju czapka gore”

Szpak się boi Ewy

To nie koniec, bo potem jest już tylko „lepiej” i oddajmy głos Stępniowi – „Radcy prawni, zatrudnieni w starostwie, rozmawiali na ten temat z dyrektor Kowalik i wspólnie z nią ustalili warunki jej przejścia na emeryturę. Zarząd na ostatnim posiedzeniu je zaakceptował.” W tym miejscu warto wspomnieć, że Szpak w tej operacji błysnął odwagą taką w stylu ormowskim i schował się za cudzymi plecami. Do rozmów z Ewą wydelegował Marka Szkodę, który jako kierownik PCPR ma DPS-y „pod sobą”. Właśnie jego plecy służyły mu za parawan albo i tarczę którą pewnie jak szedł do ORMO również go wywianowali oprócz gumofilcy, pały i beretu. Widać jemu odwagi nie starcza, bo wykorzystywanie anonimów publicznie to nie jest atrybut bohatera ani człowieka poważnego i skąd my to znamy, ale również świadczy o wadze sprawy i zapachu, jaki od niej bije bez względu, czy z wiatrem, czy pod wiatr.

Bał się konfrontacji oko w oko z kobietą, bo pewnie ta by mu nawtykała. Skoro miała odwagę pójść z nim do sądu w obronie dobrego imienia, to co to dla niej taki Szpak po raz drugi! Jest się, kogo bać! A zarząd wszystko przyklepał, bo czemu miał tego nie zrobić i tu większość ma już Jelonek, który w tym wszystkim miał „interes”, o czym za chwilę. I jakież to warunki ustalili? Gdy je poznamy to posiądziemy wiedzę, kto tak naprawdę rządzi i czy Szpak powiatowy jest „ptak ozdobny”

Przemilczane porozumienie i jego warunki

O tym w następnym fragmencie i niech znów przemówi „radomski korespondent” „Jak ustaliliśmy, Ewa Kowalik przez najbliższe tygodnie będzie wykorzystywała urlop, a z końcem września br. przejdzie na emeryturę. Niewykluczony jest też jej powrót do pracy w DPS, ale do działu księgowości, gdzie była wcześniej zatrudniona.”

Urlop odebrać rzecz oczywista, ale powrót na poprzednie stanowisko pracy do działu księgowości to „najprawdziwsza prawda”, a nie jak napisał Stępień „niewykluczone” Ewa wraca na swoje poprzednie stanowisko na mocy zawartego POROZUMIENIA podpisanego 27 sierpnia tego roku przez Szpaka, w którym pracodawca dyrektora, czyli Janusz zobowiązuje nowego dyrektora do jej zatrudnienia od 21 października na pełny etat. A to oznacza, że Szpak został przeczołgany i bezlitośnie ograny właśnie przez ekipę Jelonka, który aż cmokał z warunków całego porozumienia i rozpływał się w ochach i achach. Widać musiał być „spełniony” i raczej nie udawał, bo aktorem nie jest aż tak dobrym! Kształt porozumienia to oczywiście robota prawników, pośród których Jelonek ma swojego przedstawiciela w randze „ambasadora albo wicekróla” Szpak na takie dictum tylko bezradnie dziób zwiesił i dziwił się, że Ewa wraca na pełny etat.

O czym marzył Szpak 

No nie tak miało być, nie tego się spodziewał! Znając Januszka ciągoty, charakter polityczny oraz brak hamulców przechodzący w sesyjne chamstwo i pieniactwo bezrozumne, którym raczył wszystkich przez ostatnie 5 lat, a którego i ja doświadczyłem na własnej skórze to jemu się marzyło, by Ewa poszła z nim w wymianę ciosów i nie chciała dobrowolnie odejść. Ten brak dobrowolności zaowocowało by wojną pełnoskalową. W grę wchodziłaby w takiej sytuacji jedynie „dyscyplinarka” i wszystko, co się z tym po drodze wiąże. Znając Janusza metody i skłonności to pojawiły by się anonimy, które w jego uprawianiu polityki są nieodzowne i już on tam wie jak z nich korzystać, bo raz go czytał, a kilkanaście lat temu wykorzystał przeciw Fedorowiczowi na posiedzeniu zarządu powiatu za co zrugał go w „Echu Krasnegostawu” nieodżałowany Romcio Żelazny… Jemu się mamiło, aby Ewa odeszła zupełnie i jeszcze ze smrodem w papierach, a usłużne media przedstawiłyby wszystko jak należy.

…i jak go ograł Jelonek

Ale że Jelonek jest w pobliżu to „jego ludzie” skonstruowali porozumienie, które Szpak musiał podpisać, bo w zarządzie jest w mniejszości. Ono zamyka mu drogę do odegrania się na Ewie tak jak chciałby i jest tak atrakcyjne, że żal nie skorzystać. Oto emerytka idzie na emeryturę, ale nie do końca, bo zaraz wraca i ciągle jest w grze, ale na innej pozycji. W jednej chwili prysły Janusza plany jak mydlana bańka. Ale Jelonek nie zrobił tego z miłości do Ewy tylko ze złości na Szpaka, bo ten mu dokazuje oraz, by mu pokazać, kto tu „rządzi” Równowaga ma być, ale mimo to koalicja gnije! No boki zrywać, ale co tam! Od salwy śmiechu trzeba się powstrzymać, bo za chwilę będzie ku temu wyśmienita okazja w następnym i niestety ostatnim fragmencie!

Mariusz „Awariusz”

„Z kolei nowym dyrektorem ma zostać Mariusz Rysak, który obecnie kieruje Domem Pomocy Społecznej w Bończy. Przejdzie do DPS w Krasnymstawie na zasadzie przeniesienia pracownika z jednostki do jednostki” Rysak! Ten póki, co jest spekulacją, ale w „ORMO landzie” wszystko jest możliwe. Wielu zachodzi w głowę, czy to nie żart, bo ostatnie osiągnięcia Mariusza przysporzyły mu przydomku „Awariusza” i są „szeroko znane w wąskich kręgach” Prasa to zamilczała i ciekawe czemu. Toż o Gołębiu z muzeum rozpisywali się ponad miarę i zdrowy rozsądek. Taka widać teraz u nich mądrość etapu!? Mariusz Rysak zdołał osiągnąć coś, co zdawało się niemożliwym. Otóż koncertowo przerżnął prokuratorsko sądowy bój z pracownicą DPS Bończa Małgorzatą Guz. Bój, którego nie miało prawa być, bo przy takim kredycie zaufania, jakim obdarzyła go załoga to się zwyczajnie nie miało prawa wydarzyć. Ale… i na mocy wyroku z 27 czerwca Małgorzata została uniewinniona od stawianych jej zarzutów. Wstyd, jak cholera i widać jak Rysak umie rozwiązywać problemy…

Co kuriozalne to „przerżnął” w sytuacji, kiedy został mu oddany do dyspozycji cały „potencjał wojenny” starostwa, co się rozumie jako bezgraniczne zaufanie, poparcie i co tylko można sobie wyobrazić. Oczywiście to było jeszcze za ciamajdowatego Leńczuka, ale Rysak to człowiek Papy Szpaka od zawsze, a do tych ciapowaty Andrzejek miał jakąś bliżej nieokreśloną skłonność i im ufał miast być ostrożnym. To czym dysponował Rysak i w jakiej był sytuacji było odwrotnością sytuacji Andrzeja Gołąba z Muzeum Regionalnego, bo temu, jak wiadomo rzucano kłody pod nogi w ilościach hurtowych… I paradoksalnie to Gołąb chciał się dogadać, a Rysak wręcz odwrotnie, ale to może wynika z jego zapaśniczego behawioru. Mariusz „Awariusz” to były zapaśnik i planuje najwyżej na trzy minuty do przodu, bo tyle trwa jedna runda w zapasach… Ludzie tym czasem pytają, czy to normalne, aby po takiej kompromitacji w nagrodę dawać dyrektorowanie w jeszcze większym DPS.

Ale to można wytłumaczyć tym, że takie postępowanie wynika z „sowieckich wzorów” którymi przesiąknięty jest obecny starosta były ormowiec Szpak. W sowietach w czasie II wojny oficerom, którzy wygubili pułk dawano nie zarzuty i sąd wojenny tylko dywizję, a jak i tę wygubili to armię i, a potem grupę armii… Stąd straty Armii Czerwonej zdaniem niektórych sięgały nawet 14 milionów zabitych, i to są „ostrożne” szacunki.

A na koniec jeszcze jeden passus z „nieśmiertelnego Stępnia” któremu znów zwierzył się „latyczowski Biden”. W ostatnim numerze „Nowego Tygodnia” z 16 września w artykule „Emeryt w starostwie mile widziany” Zagajony o Ewę Kowalik chlapnął, że jeśli chodzi o jej ewentualne dalsze zatrudnienie po przejściu na emeryturę to ono pozostanie w kompetencji nowego dyrektora DPS, który zostanie zatrudniony przez zarząd powiatu po ustaniu stosunku pracy z Ewą w dniu 27 września 2024 roku. Janusz słowem się nie zająknął, że sam osobiście podpisał zobowiązanie, które ma charakter aktu wykonawczego i nowy dyrektor ma to jedynie wykonać i koniec, klamka zapadła!

Bo jeśli nie to Ewa krokiem defiladowym pomaszeruje z nim do sądu i znów wygra. I albo Szpak nie rozumie tego, co podpisał, albo wie tylko mota, bo został wystrychnięty na przysłowiowego dudka i przełknąć tego nie może. Bardziej prawdopodobna jest druga możliwość, ale mimo wszystko ormowcy to nie był specjalnie lotny element socjalistycznej rzeczywistości. Na pocieszenie wypada wspomnieć, że Szpak zauważył i choć to jedno dobre, bo może mu ktoś szepnął, że to nie zarząd zatrudnia w jednostkach tylko dyrektorzy. To bardzo ciekawa refleksja na przyszłości i zobaczymy niebawem, czy to, aby prawda.

Wszystkie te torsje refluksy i spazmy to efekt szarpaniny w koalicji wynikłej z niezgodności charakterów małżonków. Jednym słowem kołdra jest krótka i jeśli Jelonek zakryje nos, to dziaduniowi z Latyczowa wieje po kulasach. Ale tym razem to esbek ograł ormowca, i to koncertowo. Mimo to „włoskie małżeństwo” trwa, ale trzeszczy w szwach i jak długo potrwa nie wiadomo. To od początku chyba tylko było „dla seksu” i jest tak „dobrze”, że małżonkowie mają się spotkać w ten piątek 20 września aby omówić co dalej, bo „uczucie” wygasa i w takich okolicznościach pożycia być nie może. Gnije nam jak nic uśmiechnięta koalicja w powiecie, oj gnije…

 

 

39
5

Co ten Daniel kombinuje (!?)

 

Jedni zachodzą w ciążę, a inni w głowę co też w duszy gra nowemu burmistrzowi Miciule i kto on tak naprawdę jest! Wszystko przez to, że ostatnio zrobił sobie takie zdjęcie, że niektórzy pukają się w czoło, czy nie lepiej było sfotografować zachód słońca nad zalewem w Tuligłowach albo wiadukt na Piłsudskiego. Daniel „szczęścia” do fotografii nie ma i tym bardziej powinien uważać, ale to już zrobił sobie „sam”.

Jakoś tak przed Chmielakami na swoim profilu „Daniel Miciuła Burmistrz Krasnegostawu” przypiął fotografię z „Kukuńkiem” Wałęsą i jak z niej wynika radości obaj mają co niemiara. Lecho siedzi w białej koszuli z Matką Boską „w klapie”, ale z meksykańskiego Guadelupe, bo ta jasnogórska prawdopodobnie połapała się w jego cymbalstwie i „nieudawanej głupocie” Zwyczajnie powiedziała „non possumus”. Daniel ściska go za grabę być może tą samą, którą kwitował kasę od ubecji i podpisywał porozumienia sierpniowe!?

Obaj to ludzie sukcesu i optymiści, a wszystko miało miejsce na gali „bardzo ważnego” plebiscytu któremu może tylko dorównać ten z „Kuriera Lubelskiego”, w którym ober doktor Janeczek przy „pomocy” 40 głosów został „ginekologiem Lubelszczyzny”. Plebiscyt organizowała fundacja Mariusza Pujszo „Jestem Optymistą” co w Wiszenkach Kolonii gmina Skierbieszów ma agroturystykę na czterech hektarach słynącą z walorów, jakich świat nie zasmakował, ale generalnie to jest postrzelony warszawiak. Do tego podobno aktor, reżyser i scenarzysta znany z tego, że jest znany dalej niż w Wiszenkach Kolonii. I właśnie tak się złożyło, że cudownym zbiegiem okoliczności, bo tam, gdzie Wałęsa to i cuda to miasto Krasnystaw zostało nagrodzone statuetką, dyplomem i cholera wie, czym jeszcze, ale przede wszystkim tytułem „Optymistycznego Miasta 2024 roku”

A na dokładkę optymistą roku wybrali właśnie Lecha wspomnianego wyżej Wałęsę… i żeby nie było gala odbyła się w sierpniu, kiedy do końca roku było jeszcze ponad cztery miesiące. By ten fenomen pełnego roku bez czterech miesięcy zrozumieć to trzeba oprzeć się na cudami słynącej biografii Wałęsy, w której takich „cudaczności” jest bez liku. A choćby taki pierwszy z brzegu cud, jak Lecho seryjnie wygrywał w toto lotka i sam z dziećmi i Danką komunę obalił, bo jak powiedział do portugalskiej telewizji w 2005 roku, że z nimi musiał, bo ludzi nie miał…

Ten cały plebiscyt to pies go trącał, i to wielkie nic. Ot taki żart, może nawet śmieszny… Tylko że na świecie dzieją się rzeczy dużo ważniejsze, które wypadałoby jakoś skomentować i się do nich odnieść na swoim profilu, jak się jest młody, prężny i spoza lokalnej watahy. Daniel, tymczasem idzie w elementy przemysłu rozrywki i niektórzy uważają, że tymi uściskami z głupkowatym Lechem, z którym się wałęsa po idiotycznych plebiscytach to on już zasygnalizował swój światopogląd i stosunek do rzeczywistości. I „Nie o take Polskę my walczyli”, parafrazując wąsatego i nie za mądrego elektryka.

Tymczasem Daniela prawie rówieśnik prezydent Chełma Jakub Banaszek pokazuje że można i nogi nie odstawia. Komentuje jak nie wypowiedź bezczelnego ukraińskiego ministra, który z bestialsko pomordowanych Polaków na Wołyniu robi kpinę, to „otwarcie igrzysk w afrykańskim i sowieckim Paryżu”. Na którym kąpano katolików w czyściutkim gównie i które komentowali szeroko zwykli mieszkańcy Krasnegostawu, żeby nie było. Daniel oczywiście krzty odwagi nie znalazł i milczał w obu przypadkach.

Dlatego wielu pyta, gdzie ten On z kampanii, kiedy odnosił się do każdego zarzutu i każdej potwarzy. Sądzili a mieli ku temu solidne podstawy, że taki stosunek do rzeczywistości będzie u niego zjawiskiem trwałym, a nie „figurą na wybory”, bo czemu nie, i to byłoby coś nowego i ożywczego w tym grajdole. Zyskałby wiele w oczach wyborców za tak w sumie niewiele… I to byłoby dopiero coś! Poza wszelką wątpliwością jest to, że wypadało burmistrzowi ustosunkować się szczególnie do obsrywania katolików, bo jest mąż ojciec i do konfidencji na przysiędze przy obejmowaniu urzędu samego Pana Boga dopuścił, żeby mu pomagał w rządach, w tym nieszczęsnym padole pełnym emerytów, pustostanów, banków, ciuchlandów i Wilkołazkiego Krasnostawian. A to było i odważne, i piękne. Bo skoro Pana Boga się za brodę szarpie, to należy być konsekwentnym…

Daniel, tymczasem włazi w stare śmierdzące buty i ciekawe przez kogo podsunięte, ale jak chce, żeby nogi mu cuchnęły przy każdej okazji to, co zrobić. Jest przecież powiedzenie dotyczące skrajności w gustach, które mówi o tym, że są tacy co lubią jak im gra cygańska muzyka, ale są i tacy co lubią jak im śmierdzą nogi. Widać on z tych drugich… Dorosły jest i chyba wie, co robi… Idzie jak nic w kierunku bycia kolegom wszystkich, co się u nas zwie „znowosadczeniem”, a akuszerem tego terminu i postawy jest nie, kto inny tylko sam Marek Nowosadzki, który już na wszystkich powiatowych kobyłach siedział i nie zawsze zgodnie z kierunkiem ich jazdy. Marek Daniela historii w szkole uczył to może i było się, gdzie tym bakcylem zarazić.

Ale jak chce chłopak z Olszanki być jak te słynne buty szyte w Tyszowcach co pasowały na obie nogi, jakbyś je nie zakładał, to droga wolna. Tylko że burmistrzem się bywa, a Danielem jest i niech tam robi po swojemu i czeka cierpliwie końca…

Tak na koniec to warto wspomnieć, że nie jest dobrze i weź tu znajdź „plusy ujemne i plusy dodatnie” w takiej sytuacji, a „nie chcę, ale muszem” jakoś to podsumować… To może tak! Daniel coś kombinuje i widzą to ci co obserwują dłużej politykę niż on w niej jest. Widzą że wykonuje takie posunięcia które przypominają umizgi i o których dziś nie ma sensu wspominać, bo może przyjdzie na to właściwszy czas. Ale bardzo często przypomina w nich o dziwo Wałęsę i ta fotografia z nim staje się niechcący symboliczna. Bo Lechu zasłynął z tego że wzmacniał lewą nogę a Daniel robi to samo. Jak się to skończyło to wiemy bo Lecho został między nogami i skoro tak to i Danielowi taki los pisany. Mimo tego są jeszcze tacy, którzy „są za a nawet przeciw” i jeszcze mają tyle cierpliwości do Miciuły, że wolą się denerwować na niego, niż wstydzić za „grzywkę Hukiewicza”.

 

34
8