W 1655 roku, od 18 listopada do 27 grudnia trwało oblężenie klasztoru Jasnogórskiego. Więcej tam było paktowania niż strzelania ale potomni zyskali symbol. Obrona Częstochowy weszła na stałe do historii i języka potocznego. Jeśli ktoś chce synonimu obrony za wszelką cenę, to wspomniany zwrot pasuje jak ulał. 29 grudnia 2016 roku, odbyła się sesja, która jako żywo Obroną Częstochowy była. Ale po kolei. Rozpoczęło się od gwałtu na tradycji. Mianowicie podziękowania zastąpiło spięcie radnego Korkosza z przewodniczącym Nowosadem. Radnego z Rudki zirytowała uporczywa recydywa Pana Waldka, który tradycyjnie nie dostarczył wszystkim radnym projektów uchwał które miały być przedmiotem głosowania. Sformułowanie Korkosza za to należy się prztyczek w nos wywołało u Nowosada tsunami oburzenia. Oblicze naszego Pan Waldemara zrobiło się purpurowo – szkarłatne z odcieniem ciemno krwistego burgunda, i jak zwykle Pan Waldemar wytknął adwersarzowi młody wiek oraz o mały włos go nie usynowił. Mówiąc że ,z racji wieku ojcem Panu bym był ? Korkosz tylko z politowaniem uśmiechnął się wobec perspektywy takiego ojcostwa i sesja trwała dalej.
Tu drobna dygresja. Zgodnie z ustawą o samorządzie i w myśl statutu Gminy, przewodniczący ma obowiązek prowadzić obrady, organizować je i dbać o przepływ materiałów dotyczących pracy rady. Nasz przewodniczący z tego tytułu pobiera sowite wynagrodzenie, w wysokości 1200 złotych. A mimo tego i 26 lat doświadczenia samorządowego w jego pracy pełno potknięć, niedoróbek i zwykłej arogancji. Swoją drogą to żenujące, że tylko radny Korkosz reaguje na takie bezprawie. Reszta radnych traktuje Nowosada jak lokalną Wikipedię. Jeśli Ten stwierdzi, że lany poniedziałek jest we wtorek to widać tak ma być, bo Pan Waldek nie może się mylić? Następnie odezwała się radna Dubaj i z bezradnością w głosie zapytała, jaki los spotkał progi najazdowe ,bo jak były to były a teraz ich nie ma? Po chwili wyjaśniło się, że zostały przez nieznanych złoczyńców brutalnie sprywatyzowane. Policja tropi, ale chyba nic nie znajdzie bo nie po to je gwizdnęli, żeby je miał ktoś znaleźć. Z kolei obiegowa anegdota mówi, że lokalni użytkownicy drogi, ochrzcili rzeczone progi mianem pośladków pewnego znanego dyrektora. Następnie do kanonady przystąpił radny- kanonier Kargul i spuścił siebie samego z łańcucha, i zaczął krzyczeć wniebogłosy, że na Maciejowie terroryzm! Sala zamarła z przerażenia, Wójt zbladł, pewnie Kargul jak nic! Państwo Islamskie na wsi znalazł!( tak jak by Ślusarczyka było mało) Ale nie ! Okazało się że o drogę znów to larum, czyli klasyka. Że mu buraczarze jeżdżą, że za szybko i nawet spod Turowca buraki wożą i gdzie Policja? Tak lamentował radny. Do werbalnej bitki i by wesprzeć ziomka dołączył nie kto inny, tylko szef kombatantów Pan Julian Kubina. Mimo swojej imponującej metryki, pokazał wszystkim co znaczy aktywna jesień życia. Szczęściem broń musiał Pan Julian oddać przed pójściem do rezerwy w 1948 r, bo gdyby miał coś na sesji to bez szycia by się nie obeszło, i remontu sali, rzecz jasna.
na początek
Oczywiście debata o drogach wywołała wilka z wierzchowińskiego lasu, czyli radnego Stasiuka. I zaczął opowiadać o swoich duktach, dziurach, tirach i gdzie Policja? Po chwili jedni drzemali inni ziewali albo szeptali, co tam po świętach? A radny opowiadał. Na sam koniec tej drogowo – policyjnej epopei, radna Kiliańska dobiła stróżów prawa stwierdzeniem, że jej postulaty z poprzedniej sesji nie zostały zrealizowane. Natomiast nowy kierownik posterunku Policji, Pan Cypriański wysłuchał skruszony tych litanii, bo takiego komitetu powitalnego to w najczarniejszych snach się nie spodziewał. Ale najlepsze miało dopiero nastąpić. Wójt zaczął z rozczuleniem opowiadać o swoim nowym dziecku? to znaczy o gazetce, którą zaczął wydawać. I w tym momencie zapachniało Częstochową. Pan Leszek stwierdził że to egzemplarz pilotażowy, nic nie kosztował a teraz radnych zapyta o zgodę. Drobna dygresja. Ze słów Wójta zawartych w pierwszym numerze nie wynika że to egzemplarz pilotażowy, a pytanie o zgodę to spóźniona reakcja i postawienie przed faktem dokonanym. Samodzierżawie? Trochę zaczął sarkać radny Mochniej, że treści to głównie przedruki z lokalnej prasy ale jak przyszło do wyrażenia poparcia to rękę podniósł – widać lubi czytać. A potem radny Korkosz odczytał swoje pytania. Wójt słuchał a z nim goście z Ukrainy i starosta Szpak, który nudził się na sesji jak mops? Po tym bezlitosnym czytaniu głos zabrał etatowy obrońca cnoty Wójta, radny Sęczkowski. Tak jak serialowa Hanka Mostowiak palnęła w kartony tak i Dariusz palnął do Korkosza. Andrzej! A po co tyle tych pytań? Drobna dygresja. Pracowitość parlamentarzystów i samorządowców określa się ilością złożonych pytań i interpelacji. Natomiast w zachowaniu Orła z Kozieńca widać, że spłaca jakiś dług wdzięczności. Miał i chwilę radości Korkosz bo sądził że te 4 ary które Gmina kupuje od Zarządu Dróg Powiatowych to na tak wyczekiwany chodnik a to się okazało że tylko na poszerzenie drogi koło sołtysa Brzyszki w kierunku ul.Lipowej. Jeszcze taka Pani z osiedla POM podziękowała Wójtowi za rozwiązanie problemu wywózki śmieci. Mówiła, że jest pod wrażeniem szybkości działania władzy. A to i prawda, jak Wójta popędzić to szybszy niż Pendolino. Dużo ciepłych słów padło pod adresem strażackiej braci, chwalił Wójt za poświęcenie przy gaszeniu domu na Zagrodzie. Pogorzelców też nie zostawiono bez pomocy, nawet starosta obiecał oddać 2 letni piec co który mu został po wymianie na większy. A i lokum zastępcze zadeklarowano. I wszystko było by dobrze gdyby nie fakt całkowitego przemilczenia tragedii rodziny Janickich. Z moich informacji wynika że zostawiono ich samych sobie. Tutejszy Urząd Gminy posiada instrumenty pomocowe, choćby umorzenie podatku gruntowego. Znając podejście naszych władz to jak zwykle będzie tłumaczenie, że Janiccy się o pomoc nie zwrócili. W takich sytuacjach pierwszy ruch należy do Wójta bądź Przewodniczącego Rady a tu nic. Sesja powoli zmierzała ku końcowi. Wójt zaczął składać wszystkim życzenia i z każdym wypowiadanym słowem było co raz gorzej. Głos się łamał, drgał żal tego było słuchać. Nasz pryncypał przypominał stłuczony wazon w kartonowym pudle. Gdyby nie odzienie Pan Leszek rozsypał by się w drobny mak.
Natomiast Starosta też nie omieszkał zabrać głosu. Opowiadał o demokracji, zgodzie i potrzebie krytyki. W pewnym momencie osobiście zwrócił się do mnie ale udał, że zapomniał mojego nazwiska (dziwne bo wszystkie artykuły podpisuję) Bawił się tym przekręcaniem nazwiska jak mały brzdąc, radości miał tyle co przy przecinaniu wstęg. Podobno tak radosnego Pana Janusza to nie widziano od dawna, a przynajmniej od ostatnich wygranych wyborów przez PiS. Cóż, jednak to prawda, że na stare lata człowiek dziecinnieje. I tyle było wszystkiego.
Piotr Ślusarczyk