Podnoszenie podatków jest jak zbieranie śmieci. Czynność to konieczna, ale niewdzięczna. W takiej sytuacji trzeba znaleźć wykonawców. Ale jak się ma ludowy czar, jak Proskura to ich wyłuskanie jest tylko kwestią czasu. Wtedy można siąść i spokojnie czekać, bo całe odium spada na nich.
29 listopada na sesji Rady Gminy Siennica Różana podniesiono podatki o ponad 7 złotych polskich z hektara przeliczeniowego. Na tej operacji gmina ma zarobić coś ze 60.000 złotych. Stawka za hektar przeliczeniowy wynosić będzie 132 złote i 50 groszy…Na uwagę zasługuje sposób, forma i przebieg całej operacji, która dla niektórych radnych była dylematem fredrowskiego osiołka, któremu w „żłoby dano”. Koniec końców wynikł z tego fakt fiskalny bardzo medialny. Okazało się, iż rada myśli, ma rozterki a siennicka zgoda zdechła jak przysłowiowy byk na suchoty albo i dzik na ASF.
Jeśli chodzi o rozkład głosów to wyglądało to tak… Za podwyżką głosowali: dwa Piotrusie, Górny i Banach. Tu ciekawostka jeden Piotruś jest czarny. Kargul Boguś, Marie dwie- Jeleń i Kiliańska, Dubaj Marzena i kniahini na Boruniu Kielech Grażyna. Wstrzymał się wielbiciel słonych paluszków Knap Sławek i Zaworska Agnieszka co na Różanej mieszka. Zdecydowanie na nie głosowali: Korkosz, Kołtun, Pacyk Alicja, Sęczkowski Dariusz, bardzo zdegustowany podwyżką i właściciel najsłynniejszego kota na Zwierzyńcu Mielniczuk Maniek. Wiesia Popik była nieobecna.
Dokręcać czy kręcić ?
W trakcie głosowania za podwyżką podatków radny Knap miał dylemat i się wahał jak ta Nike z wiersza Herberta. Otóż do samiuśkiego końca czekał z decyzją jak zagłosować. Z pomocą przyszła mu technika, bo rozkład głosów widać na monitorze. Knap tak kombinował, żeby głos oddać coby uchwała przeszła a wyborca mu kołków na łbie nie strugał i wójt pryncypał się nie gniewał. W końcu się wstrzymał w głosowaniu i elektorat z klubu dyskusyjnego na Siennicy Dużej będzie ukontentowany. Kto by pomyślał, że nawyki z warsztatu można do polityki przenieść. Po prostu Sławek tak lawirował, żeby śrub fiskalnych nie pozrywać jak na mechanika z krwi i kości przystało…
Marzena w okopie
Dubaj Marzena broniła jak lwica podwyżki tak, że Proskura może ręce zacierać. Bezgranicznie oddanego radnego na Woli namaścił i właśnie inwestycja mu się zwraca. W dyskusji na szalę rzuciła nawet własne dzieci, bo stwierdziła, że ma troje na studiach a jedno po studiach szuka pracy i mimo tego jest w stanie udźwignąć ciężar fiskalizmu. Godny to przykład oddania i miłość tylko do końca nie wiadomo do kogo bardziej. Czy do dzieci czy może do polityki wójta? Ten jak wiadomo w mitologii wyborczego klanu Marzeny ma prawie taką pozycję jak Jowisz u Rzymian albo Światowit u Słowian…Jej uzasadnienie podwyżki to perełka serwilizmu i czołobitności. Stwierdziła, że jest 500 plus, emeryci dostali 800 złotych a my musimy iść w sukurs, bo są inwestycje. Budujemy drogi polne i remizy.
Tu można by dodać, że w dotychczasowej polityce inwestycyjnej to remizy stoją wyżej niż drogi polne a remiza na Woli, to prawie status bazyliki katedralnej dla wielu ma. Obruszyła się jeszcze na sam wynik głosowania, widać nie był taki jak drzewiej bywało… A jeszcze oliwy do ognia dolał Jędruś Korkosz i jak na wnuka partyzanta przystało, granat zaczepny rzucił. Stwierdził, że ten wynik to historyczny, bo wreszcie widać, że radni nie głosują jak maszynki… Marzena się zbulwersowała i powiedziała, że jedność zawiodła i żeby Rada był zgodna. Coś jej tam Korkosz znów przygadał i się zdenerwowała, że ojej…
Ala nie pozwala.
Padły i inne propozycje wysokości podwyżki podatków. Alicja Pacyk stwierdziła, że z punktu widzenia ekonomii zwiększone potrzeby skutkują większymi podatkami ale Rada powinna patrzeć kogo obciąża podwyżkami. Zasugerowała, żeby podnieść niewiele na początek. Tak w granicach złotówki i poczekać jak na to zareaguje rolnik -podatnik. Temu po nowym roku akcyza na paliwo i ceny środków produkcji idą w górę. Całkiem słusznie zauważyła, że zbyt duża podwyżka może spowodować to, że pieniądze nie wpłyną na czas a wtedy podwyżka będzie tylko na papierze. Proponowała, by poczekać i ewentualnie za rok rozważyć kolejną podwyżkę. Po prostu robić to wszystko stopniowo…
Chemia Marysi
Ale i o wystąpieniu Marysi Kiliańskiej trzeba wspomnieć, bo była zaiste godne uwiecznienia poprzez wydrapanie „goździem na topolowej desce” Wyszło między innymi z jej perory, że Rada jest strażnikiem finansów urzędu. Prąd i całe media są na jej głowie. Marysia jak mówiła te wszystkie złote myśli to zerkała na Leszka siedzącego obok, że hej! Jak widać chemia między nimi jest, taka polityczna. Marysia to przecie chemiczka i atomy, molekuły to w jednym palcu ma…no może w dwóch. Wniosek z jej wywodów jest taki, że ona bardziej urząd reprezentuje niż wyborcę. Choć z wyborcą to tak po prawdzie liczyć się nie musi, bo w swoim okręgu była sama w wyniku czego nikt jej wybierać nie musiał. A skoro tak, to i przed nikim tłumaczyć się nie musi… Szkoda, że Marysia Kiliańska nie zwraca publicznie wójtowi uwagi na branie ekwiwalentów za niewykorzystane urlopy i nie pyta czemu przez tyle lat w szkole było dwóch wicedyrektorów. Toż taki dodatkowy wicedyrektor to wydatek. Czekamy z utęsknieniem, kiedy panie Dubaj i Kiliańska zaczną publicznie pytać, czy i gdzie Leszek poczynił jakieś oszczędności.
Hałas pamięta
W wyniku tego wszystkiego Proskura jest jak ten Charlie z filmowych „Aniołków Charliego” Ma ich po swojej stronie cztery z czego dwa bardzo aktywne. Te nie strzelają do wszystkiego, co się rusza, ale też są bezlitosne… dla naszych kieszeni. Najgłośniejszymi orędowniczkami podwyżki były, jak widać anielice- Kiliańska i Dubaj Marzena.
Proskura też sobie trochę pogadał, ale i tak całą czarną robotę odwaliły za niego tytułowe aniołki. Pochwalił się wysoką ściągalnością podatków która w obecnej chwili po trzech kwartałach wynosi 85%. Cieszył się nawet, że nowe wnioski składał będzie na unijne świecidełka…
Tu się smutna dygresja nasuwa. Musi Leszek pod uwagę wziąć fakt, że znajomości w Sejmiku Województwa chyba się skończyły. A to co do spółki ze Szpakiem zrobił przed wyborami parlamentarnymi, jak bezmyślnie i ostentacyjnie stawiał na Cichosza sekując posłankę Hałas. Dziś może mu się czkawką odbić i zgagą, że najbieglejszy gastrolog nie pomoże i zastęp strażaków z OSP. Tym bieganiem za Cichoszem gminnym inwestycjom mógł zaszkodzić. I tu wychodzi, że jest Leszek polityk żaden, taki na miarę piaskownicy. Uwielbia robić po swojemu bez oglądania się na interes społeczny i rzeczywiste potrzeby. Choć często powtarzał, że on ze wszystkim dobrze chce żyć, ale to guzik prawda, bo siedzi w nim chłopska zawziętość a jeszcze ma władzę! Zmienił się ciut Proskura. Lecz to bardziej wynik tego co Andrzej Korkosz zwykł do znudzenia powtarzać „Co nie ubijesz, to nie ujedziesz”