Dziś o tym, czym były szef struktur wojewódzkich „Solidarnej Polski” Krzyś Zieliński zabłysnął na sesji rady powiatu 3 października. A tak błysnął, że sam Stępień z Nowego Tygodnia oniemiał i przelał na papier! Bo trzeba wiedzieć, że jesteśmy świadkami nowej historii radnego. W tej opowieści jest bezpartyjny i cnotliwszy niż Joanna d’Arc. Wyjaśnimy również co Greta Thunberg ma wspólnego z Krasnymstawem!
Zapytał nasz Krzyś starostę Andrzeja Leńczuka, do jakiej partii należy i od kiedy oraz czy pełni tam jakąś funkcję? Wiadomo nie od dziś, że starosta jest związany z Prawem i Sprawiedliwością. Tak też zapytany odpowiedział i dodał, że do PiS należy od 2005 roku, a w partii nie pełni żadnej funkcji.
Psotny Krzyś uzasadnił.
Widać psotne pytanie zaskoczyło samego Stępnia i doszedł do wniosku, że trafił mu się w osobie Krzysia niezły oryginał. Dopytał więc, powodowany ciekawością do czego radny zmierza, i po jaką jasną cholerę mu ta wiedza. Krzyś odpowiedział, że „– Zapytałem starostę celowo o przynależność partyjną, bo nam zarzuca, że politykujemy, a sam, jak są problemy, to od nich ucieka” – Potem zabrnął jeszcze dalej i dodał – My jesteśmy w radzie z wyboru, a pan Leńczuk został starostą z nadania politycznego. I to jest ta różnica. W radzie nie ma żadnego oficjalnego klubu radnych. W przeciwieństwie do starosty nie należę do żadnej partii.
To teraz słów kilka co ja myślę o tym wszystkim.
Zarzut jakoby Leńczuk ucieka od problemów w ustach Krzysia to raczej kolejna próba zwrócenia na siebie uwagi. A to dopiero początek. Będziemy jeszcze świadkami rozbierania starosty do majtek, bo w tej grze wszystko jest możliwe, a wybory za 18 miesięcy. Lekko Leńczuk miał nie będzie i czeka go polityczna proktologia z gastroskopią. Wracając do wątku to Leńczuk, co by o nim nie mówić próbuje odpowiadać na wszystkie pytania samodzielnie, ale z różnym skutkiem i jedynie to mogłoby być zarzutem. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że jest w tej czynności nadgorliwy z krzywdą dla siebie, jak i tych, w których imieniu odpowiada.
Dyrektorów podległych jednostek trzyma z dala, kiedy radni do nich kierują pytania. To skutkuje niemiłosiernym bałaganem, ale z punktu widzenia Krzysia to dobrze, bo im gorzej, tym lepiej! Leńczuk jak opętany: dziękuje, przeprasza a nawet jak zaparkuje w pośpiechu auto przed starostwem na miejscu dla inwalidy to się kaja w prasie. Przeprasza też w sytuacji, gdy pracownik napyskuje petentowi. Lata jak w ukropie i jest na każde wezwanie oszalałej opozycji. Inny by się tak nie starał, gdyby to padło na Szpaka to Zieliński oberwałby na sesji z kilku stron. Krzyś zapomniał jak Szpak nazywał go „Małym Palikotem”
Uchylanie na żądanie
O uchylaniu Krzyś wie tyle, co Chodakowska o gimnastyce. Powiedzieć o nim, że autorytet to tak jakby nic nie powiedzieć. „Uchylanie” to w sumie jego trzecie imię, bo drugie to Jacek. W lipcu zeszłego roku nasz Krzysztof Jacek zwolnił się własnoręcznie z pracy w ratuszu i to wcale nie z jakiegoś „podminowanego” stanowiska tylko z działu promocji miasta. Wytrzymał tam 2 lata z małym okładem. Skoro niesforny Krzyś zwolnił się, to czy aby nie jest to czystej próby uchylanie? Dokonał tego odwrotu na miesiąc przed coroczną i sztandarową imprezą „Chmielakami” Akurat te zeszłoroczne były jubileuszowe. Dlatego Zieliński krytykujący w taki sposób nasze „utrapienie fryzjerów” starostę Leńczuka może tylko wzbudzić zdumienie. To tak wygląda jakby wyprał ze swojej pamięci co sam robił ledwie rok temu.
W 2010 roku wykręcił podobny numer. Wtedy zwolnił się z funkcji dyrektora PKS Krasnystaw! Kiedy zapytano, dlaczego; to opowiadał, że on woli się zwolnić niż oddział zlikwidować. Piękna ofiara, ale na nikim nie zrobiła wrażenia. Oddziałowi nie pomógł a sam został bez pracy. Czyli de facto uchylił się przed podjęciem trudnej decyzji, a to tak jakby uciec sprzed ołtarza! W takim razie należałoby zapytać po cholerę chciał być jego szefem? Czy wyobrażał sobie, że będą go nosić w lektyce po obiekcie i sypać kwiatki jak w procesji? Chyba tak! W PKS „wytrzymał” z 1,5 roku. Tak na marginesie.
Pleć pleciugo byle długo.
Politykowanie jest dyskutowaniem i z przynależnością partyjną nie ma nic wspólnego, ale to pierwsze traci sens, kiedy jest ponad miarę i nie ma znaczenia czy politykuje (rozprawia, deliberuje) dwóch żuli nad spadkiem wartości opakowań szklanych czy posłowie na Wiejskiej. Jeśli Leńczuk radnym to zarzuca, niechybny to znak, że ma dobry wzrok oraz słuch i mimo wszystko do końca nie zgłupiał. Widzi do czego to wszystko zmierza i nie on jeden. Zwykli ludzie śmieją się za plecami z naszych zaściankowych senatorów, a z „ad vocem” mają ubaw po pachy, bo urosło do magicznego zaklęcia. Krzyś i jego koledzy zapomnieli, że powinni debatować w granicach ustawy o samorządzie. Oni tymczasem zrobili z sesji jarmark i kto ze zwykłych mieszkańców będzie oglądał sesję trwającą od 4 do 7 godzin? Rzecz jasna, radni jednocześnie żądają od obywateli szacunku i bałwochwalczej czci. Jeżeli z tematów, które nie leżą w ich gestii próbują wycisnąć coś dla siebie, to jak to inaczej określić jak nie upolitycznianie i paplanina? Kiedyś takie zachowania określano mianem „warcholenia”
Pies i kij
Nadanie polityczne, na które powołuje się Krzyś to chyba lapsus, pomyłka. Leńczuk jest z nadania partyjnego tak jak on kiedyś. Skoro już tak to nazywa, niech mu będzie, może tylko w emocjach pomylił terminy. Krzyś, gdy zostawał dyrektorem PKS to ktoś musiał wyrazić na to zgodę, i polityka z partyjniactwem wtedy była po jego stronie i na jego usługach. Wtedy wyglądało to tak, że jegomość z „Cukrowni” i typowy cukrownik po maszynach spożywczych będzie kierował jednostką transportu publicznego, do tego sprawując mandat radnego powiatowego. Ciekawe czy ten nie miał wpływu na objęcie stołka? Wtedy jakoś mu to nie przeszkadzało a w ogóle jakoś tamtą epoką nie chce się chwalić. Ten „transfer z Cukrowni” do ledwo żywego PKS Krasnystaw, był jeszcze dziwniejszy niż Leńczuk jako starosta spoza rady. Gdy w połowie 2019 roku zostawał specem od promocji w ratuszu, to burmistrz Robert Kościuk czym się kierował? Czy polityczno-partyjne zależności nie miały znaczenia? Ot, przyganiała motyka gracy…
Podnosi jednocześnie Krzyś wyższość wyboru, zaznacza, że oni-radni są z wyborów a Leńczuk nie. To prawda, ale nie jest to niezgodne z prawem i nie ma większego znaczenia. Leńczuk, gdyby miał więcej ikry to odpowiedziałby Zielińskiemu, że owszem Panie radny jestem spoza rady, ale tylko dlatego, że Pan się na starostę nie nadaje! Jakby Pan był rozsądniejszy to nie musieliby sięgać po takiego dziadka jak ja! Byłoby kupę śmiechu a Zieliński zzieleniałby ze złości. Ale tak gwoli ścisłości to Andrzej Leńczuk na starostę też się nie nadaje właśnie dlatego, że jest bez ikry. O tym przekonaliśmy się po 3 latach sprawowania urzędu. Zieliński w tej kwestii jest bardziej „wiarygodny” i wystarczy 15 minut rozmowy z nim, żeby się przekonać, że fotel starosty powinien oglądać z daleka i przez szybę pancerną, a nie na nim zasiadać. Ot, komedia! No i przecież w kadencji 2006-10, gdy Krzyś był radnym to rządzący wtedy powiatem Szpak był z wyborów, ale Krzyś i tak z nim wojował, robił jota w jotę to, co teraz. Tak więc czy starosta spoza rady ma jakieś znaczenie? Jest jedynie powodem, jak każdy inny do wojenki, którą tylko Krzyś rozumie. Jak się chce psa uderzyć to kij zawsze się znajdzie….
Teraz jestem bezpartyjny!
A na koniec najlepsze! Krzyś powiada, że nie należy do żadnej partii i że żaden klub PiS w radzie powiatu nie istnieje. No ba! Jednak mało precyzyjnie się wyraził, winien powiedzieć, że już „nie jest” w żadnej partii! Leńczuk mógł dopytać; a w ilu Pan był Panie radny? Tu znów Krzyś by się zagotował i byłoby paradnie.
Partyjny „rozkład jazdy” Zieliński ma całkiem okazały. Kiedyś startował z list Samoobrony i sporo jej czasu poświęcił. Ona dała mu mandat radnego powiatowego w latach 2006-10. Nie był poślednim działaczem, ale jak został radnym to zaczynały urzekać go zielone barwy PSL i osobowość Janusza Szpaka. Czego dowodem było wstąpienie do klubu PSL. Jeśli w polityce istnieje coś takiego jak zaręczyny z pierścionkiem to można domniemywać że coś takiego wtedy wystąpiło ale wybranka jako „kobieta wyzwolona” zmieniła zdanie i skończyło się karczemną awanturą. Krzyś wyfrunął z przewodniczenia Komisji Zdrowia, a potem założył nawet nowy klub radnych. Gdy kadencja dobiegła końca został „bezpańskim zbawicielem” i zerkał nawet do Gowina, ale że ten ma w swoim logo zielone jabłko to dał sobie spokój, bo jak coś jest zielone to jest niedobre bo niedojrzałe. Poza tym widać miał przesyt zieleni z czterolistnej koniczynki od ludowców i wręcz wstrętu nabrał, ale go cały czas maskował, bo stara miłość nie rdzewieje. Warto wiedzieć, że fascynacji PSL nigdy nie podzielał nie grzeszący odwagą Nowosadzki Marek i do ich klubu nigdy nie wstąpił. Ten zawsze wierny PZK jak Penelopa Odysowi. A w 2012 Krzyś obwieścił światu, że montuje w Krasnymstawie „Solidarną Polskę” Na tę okoliczność ściągnął Jacka Kurskiego i Patryka Jakiego, choć znacznych gości miało być więcej ale tylko ci dojechali.
Krzyś na swoim!?
Obecnie i po spaleniu wszystkich mostów Krzyś podnosi przynależność partyjną do rangi ujmy czy czegoś podobnego, ale 4 lata temu lgnął pod partyjny sztandar jak pisklę pod kwokę. Mówi się, że sztandar partyjny daje liście 15% głosów więcej i to za sam fakt istnienia. Krzyś to powinien wiedzieć, przecież szefowanie strukturom wojewódzkim „Solidarnej Polski” było przepustką na listy Zjednoczonej Prawicy. Tylko lista pod sztandarem dawała gwarancję zamoczenia gęby w powiatowej melasie. Dziś, kiedy Krzysiowi nie wyszło, bo wyjść nie mogło to zmienił melodię i bezpartyjność stawia na pierwszym planie dorzucając do tego antypisowość. Nikt od niego takich deklaracji nie wymaga, a zwykli ludzie mają to w głębokim poważaniu gdzie Zieliński jest w tej chwili. Może nawet ta manifestacja zostać odebrana jak dezercja, bo gdy PiS traci to się radny odwraca i szuka innej szalupy. Prosty wyborca nie hamletyzuje i myśli lojalnościowo. Najlepiej widać to zjawisko na przykładzie elektoratu PSL. No i zmieniając w takim tempie „poglądy” Zieliński nie będzie dla nikogo atrakcyjnym politycznie.
Nie pozostaje mu nic innego jak tylko założyć bezpartyjny komitet i startować. Wie jak to się robi, albowiem taki już zakładał w 2018 roku. W 2010 również i startował w wyborach na wójta gminy Krasnystaw. Ten pierwszy był to lipa, by straszyć PiS, ale ci się nie bali. Nie chciał z niego korzystać, dobrze wiedział, że pewny sukces tylko pod sztandarem, w tym wypadku PiS. Jeśli partia ma branie to osobowość kandydata na radnego jest drugo a nawet trzeciorzędna. Wtedy decyduje siła ssania partii i miejsce na liście.
Klub bez licencji a PiS bez potencji
Klub widmo to gotowy scenariusz na film. Krzyś wyleciał z tego nieistniejącego klubu początkiem 2020 roku za głupotę, ale się nie zorientował, że ten nie istnieje. Bo Marek Nieścior go w „roztargnieniu” nie zarejestrował, taki z niego „Gapcio” Tym sposobem zrobiono go metodą na wnuczka a on nie dociekał czy klub został powołany. Od tego powinien był zacząć. W sumie dla powiatowego PiS to bez różnicy, bo i tak się rozsypali. W takich okolicznościach zakładanie klubu radnych było takim samym bezsensem jak podlewanie warzyw w czasie deszczu.
Tak na zakończenie. Bywa, że polityka człowieka nie chce i co rusz go wypluwa. Krzyś tak ma, ale nie chce tego zrozumieć i nie on jeden. Władysław II Jagiełło miał młodszego brata Świdrygiełłę, który był jego utrapieniem i przyczynkiem wielu zgryzot. Całe życie marzył o władzy jak nasz Krzyś. Miał tylko to i nic więcej. Pan Bóg nie obdarzył go polityczną intuicją ani odpowiednim charakterem, ale w imię tych marzeń potrafił szukać sojuszników w bardzo egzotycznych miejscach. Jednał się z Zakonem przeciwko własnej rodzinie a czasem działał na własną rękę. Gdy ją zdobył to nie na długo i chyba tylko po to, żeby się skompromitować. Ponoć wiał oknem i cudem łeb uratował. Krzyś bardzo podobny w tych rojeniach i sojuszach. Przecież swego czasu powiat wyzwalał od Szpaka a teraz wyzwala ze Szpakiem. To wszystko tłumaczyłoby miejsce, w którym się obecnie znajduje, jak i dorobek. Dlatego, jeśli wyląduje na schodach starostwa w akcie protestu z kawałkiem tektury z nabazgrolonymi żalami jak go świat nie docenia a ludzie skrzywdzili to ja się nie zdziwię. Greta Thunberg nastolatka ze Szwecji tak zaczynała przed tamtejszym parlamentem i proszę dziś jest ikoną walki o klimat. Może to jest metoda, by cele osiągnąć Panie radny…
PS. Pan radny wojował już ze wszystkimi i praktycznie formuła została wyczerpana. Dlatego podpowiadam aczkolwiek radny to pewnikiem wie, że wypadałoby zacząć wojować z klimatem. Jak widać po szwedzkim precedensie sukces murowany 😉
Jaka partyjka, taki Krzyś. Są ogonem, a trzęsą całym psem. To przez nich nie ma unijnych pieniędzy z KPO. A gdyby tak odebrać im pieniądze z wysokich pensji i diet, może zrozumieliby jak się żyje prostym ludziom. Jakimi trzeba być, aby narodowi odebrać pomoc w tak trudnych czasach. Niech Pan Starosta spyta Krzysia kiedy jego kompani odblokują unijną kasę?
Z cyklu: „Strofy dla Ciebie” – „Święta krowa”
Autor: Andrzej Waligórski
„Mlekodajna, piękna, zdrowa,
Żyła kiedyś zwykła krowa.
Z przodu żarła trawę z sieczką,
A z tyłu dawała mleczko.
Dawała je w zimie, w lecie,
Uwielbiali krowę kmiecie.
Prawie hołd składali krowie,
Aż jej przewrócili w głowie.
Uwierzyła że jest święta
I zrobiła się nadęta,
Okrąglejsza od balona,
I jakaś taka natchniona…
Poszedł ją wydoić Wicek,
A krowa w krzyk: – Won od cycek!
W ziemię bij przede mną głową,
Jestem bowiem świętą krową!
Przyjechał krówski pan likarz,
– Co ty tak – powiada – brykasz?
Krowa, nie speszona wcale,
– Odejdź – mówi – konowale,
Właśnie czuję, że powoli
Dostaję już aureoli!
– Nieraz – rzekł lekarz – przy wzdęciu
Szajba odbija bydlęciu,
Nie bierz żeż, durny bawole,
Tej szajby za aureolę,
I posłuchaj mojej rady –
Zrób ze dwa lub trzy przysiady,
Bo cię te gazy uśmiercą!
– Milcz – krowa na to – bluźnierco!
Nie chciała słuchać dyrektyw,
Bluzgała stekiem inwektyw,
Aż doktor, co nie miał czasu,
Zasunął jej szprycę z kwasu,
Poczem schował się w lucernie,
A ta krowa jak nie świernie!
(czyli jak nie zaświergoli)
I brzuch jej opadł powoli,
Znów zrobiła się zwyczajna,
Grzeczna, i w ogóle fajna…
Wniosek: żadne dyrektywy,
Nie zastąpią lewatywy!” 😀
„Świeżutkie leki
Prosto z apteki,
Na kuśki stanie,
Moczu trzymanie.
Na zapalenie,
Na rozwolnienie
I na rzeżączkę,
I na gorączkę.
Na bóle głowy,
Na ząb trzonowy,
Na zatwardzenie,
Na nadciśnienie.
Na kołatanie,
Na lepsze spanie,
Na gardła bóle,
Na sto uczuleń…
Łyka je mama, łyka je tata.
Wszak na bolączki są tego świata.
Łyka je siostra i mamy brat.
One zalały już cały świat.
Świeżutkie leki
Prosto z apteki.
Na kolki w brzuchu,
Na miód co w uchu.
Na oddech świeży,
Na wszy i zezy,
Na bóle w kroku,
Na wadę wzroku.
Na odchudzanie,
Na przekwitanie,
Na przetłuszczenie,
Na rozczulenie.
Maści, tabletki,
Czopki, saszetki,
Syropy, kremy.
Wszystko łykniemy.
Cóż nam zaszkodzi,
By znowu młodzi,
By jak z reklamy
Te piękne damy…
Jedna reklama, druga reklama,
Ja proszę państwa nie wiem już sama,
Czy brać na spanie, czy brać na sranie ?
Czy może tylko na przeczekanie ?
Między reklamy
myśl wplatam złotą
I pytam siebie –
a co z głupotą ?
Która zakałą naszej
planety!
Cóż – leku na nią
nie ma… – niestety‼”
Idzie facet przez wieś i niesie worek. Co kilkadziesiąt kroków go zdejmuje i potrząsa, po czy zarzuca na plecy i idzie dalej.
Siedzący pod sklepem nie wytrzymał i pyta:
A co tam kumie niesiecie w tym worku, że tak potrząsacie ?
A szczury wynoszę w tym roku
A to czemu nim tak potrząsacie ?
A bo jak się ułożą , to mnie w plecy gryzą, a jak potrząsnę, gryzą się między sobą , to i przejść kawałek mogę.