Czy Andrzej Leńczuk jest „złym” starostą? Na tak postawione pytanie należy odpowiedzieć, że nie jest, albowiem w ogóle nie jest starostą. Owszem ma gabinet z tabliczką na drzwiach, pieczątkę i okupuje pomieszczenie z paprotką na piętrze, ale starostą jest jedynie tytularnym ze swojego wyboru. Jest przede wszystkim Andrzejem!
Mija już czwarty rok od jego intronizacji, a on się nie może zdecydować czy starostą „być” i tak to wygląda. Jak go zapytać, czy to prawda to zaprzeczy i powie, że on uważa inaczej. Do fryzjera też nie chodzi…
Jest za to szczęściarzem, który w jesieni życia (oby żył jak najdłużej) zaczął do pracy chodzić, a ma tak blisko, że może w ciapkach pójść i piżamie. On dalej ma na działkę niż do roboty! Przedtem jak wiadomo, dojeżdżał do Lublina, a to już było wyzwanie i męka. To nie koniec uśmiechów Fortuny, bo do tego wyrobił sobie „rzutem na taśmę” piękną, jak letni poranek emeryturę. Tu należy się sprostowanie, bo ów rzut to raczej był dyskretnym szturchnięciem Tereski Hałas, która go na ten stołek namaściła, ale on jej wdzięczny tak do końca nie jest. Andrzej robi wszystko po swojemu, a przynajmniej zdecydowaną większość. A robi odwrotnie niż podpowiadają kanony rządzenia. A to się mądruje na sesji, że jakby do niego skierowali pytania to on odpisałby inaczej. Tak właśnie skwitował dwa miesiące temu odpowiedzi na zadane pytania przez radnych Andrzejowi Gołąbowi dyrektorowi Muzeum Regionalnego. Do dziś nie wiadomo po co?
Albo jak pytają dyrektorów podległych jednostek, to on ich trzyma z dala i sam odpowiada, ale w taki sposób, że tamci ze złości obgryzają paznokcie. Taki z niego „niesztampowy” starosta! Metodę rzucania na pożarcie rozszalałej opozycji wspomnianych dyrektorów już znamy i rozpisywać się o niej nie ma sensu. Pozwala sobie też wchodzić na głowę byłemu staroście Szpakowi, który kpi z niego w sposób niewybredny w żywe oczy i tak przez tą jego bezczynność tamten rozpuścił jęzor na sesji, że słuchać tego nie sposób. Tak czy siak, Andrzej jest jako starosta niewyraźny, jak pas startowy podczas śnieżnej zamieci. Ciężko w jego poczynaniach znaleźć stanowczość i zdecydowanie, ale dziwnych zwrotów i wypowiedzi jest całkiem pokaźny arsenał. Twierdzi, że ma swój rozum…no skoro tak!? To właśnie pokosztowała go radna Justyna Przysiężniak.
Ostatni numer „Nowego Tygodnia” z poniedziałku 14 listopada zamieścił artykuł o tym jak starosta Andrzej powołał w osobie radnej i wiceprzewodniczącej rady powiatu wspomnianą Justynę Przysiężniak na pełnomocnika do kontaktów z Kołami Gospodyń Wiejskich. To w tej sprawie zadał 11 pytań Zieliński Krzyś i nic w tym pełnomocniku w sumie nie ma dziwnego tylko, że zdaniem Wojciecha Hryniewicza starosta podał złą podstawę prawną. Ja się „obawiam”, że Hryniewicz alias „Koszałek Opałek” może mieć rację. Hryniewicz był na tyle pewny, że pod wnioskiem się podpisał z imienia i nazwiska, a to coś znaczy. Jego zdaniem doszło tu do połączenia funkcji wykonawczej z funkcją stanowiącą. Bo radna pełniąc taką funkcję podlega staroście i jest wiceprzewodniczącą, a tym samym byłaby to sprzeczność i konflikt interesów. O jeden grzybek w barszczu za dużo…
Jak pisze „Nowy Tydzień” Hryniewicz skierował swoją skargę do służb wojewody i jak wspomniałem może to się skończyć unieważnieniem decyzji starosty Leńczuka. Nie jest to jakieś wielkie coś za co wieszają albo stawiają pod ścianą, ale po co robić tak, żeby się czepiali a ktoś miał satysfakcję i używanie. Hryniewicz ma spore doświadczenie, bo oprócz tego, że jest właścicielem kundelka to jeszcze był sekretarzem 20 lat przy Szpaku i nie jest tak głupi jak niektórzy by chcieli. Wiele uwag jego autorstwa otoczenie Szpaka zbywało, co kończyło się dla Janusza nie za dobrze. To nie jest głupi facet i ponoć nawet na własne oczy widział portret Szpaka w stroju szlacheckim, który ten dostał na 15-lecie starościńskich rządów, a to był widok dla ludzi o mocnych nerwach.
Dlaczego on to zrobił, ktoś zapyta? Ano odpowiedź jest według mnie banalnie prosta. PiS go zdjął ze stanowiska dość „brutalnie” Niektórzy w starostwie chcieli robić kariery a do tego dołożyła się chęć odwetu i rewanżu za politykę Janusza, której twarzą niejednokrotnie był właśnie Wojtuś. Tak jak wspomniałem on nie zawsze się z wieloma posunięciami pryncypała zgadzał ale jak Pan każe to „sługa” musi. Tak że koniec końców Wojtek pofrunął bardzo malowniczo. Szczęściem był w wieku chronionym, ale jego końcówka była dość przykra jak końcówka Demetriosa z Faleronu. Tym się różniła od wspomnianego, że Wojtek za równowartość pensji sekretarza ślinił znaczki w wydziale budownictwa. Demetrios tyle szczęścia nie miał i kończył w mieścinie pośród piachu gdzieś w Egipcie, ale obydwa epilogi były upokarzające…
W efekcie takich przeżyć duma urzędnicza została urażona i Wojtek musiał pokazać tak samo, jak Judyta bohaterka powieści Kaśki Grocholi o wszystko mówiącym tytule „Ja wam pokażę” A jak tylko usłyszał o powołaniu w taki sposób Justyny Przysiężniak z domu Hałas to dodatkowo go to zmotywowało i musiał to zrobić. Tym bardziej że Justyna to córka Teresy Hałas przyczyny jego nieszczęść. Ot i całe podłoże…ale to nie zmienia faktu, że służby starosty mogły się lepiej postarać. Nie byłoby tego, gdyby wspomniane zrobiły to „inaczej” Nomen omen tak „inaczej” jak „inaczej” Andrzej Leńczuk odpowiedziałby na owe pytania do Gołąba o których wspominałem. Powinien Andrzej tego przypilnować , wszak wie, że jest pod „Argusowym Okiem” Ma do tego starosta na swoich usługach „czterech jeźdźców prawniczej apokalipsy”. Dwóch ze starego zaciągu, jednym jest Grabek słynący ze „skuteczności”. Nie omieszkam stwierdzić, że gdyby jego wysłać po reparacje wojenne do Berlina to wyrwałby je Scholtzowi z gardła razem z Bramą Brandenburską. Jest i Justyna Ćwirta-Jelonek, która jest pewnym „kompromisem” i „pomostem bardzo zwodzonym”, a także gałązką oliwną, ale z kolcami. Są i dwaj nowi w tym jeden profesor prawa i czego tylko chcesz. Można go nawet zobaczyć w telewizji LUBLIN. To jest człowiek „rozrywany” jak śledź w poście i proszony do komentowania wszystkiego. Tyle że nie wiadomo czy profesor jest bardziej profesor, czy prawnik „użyteczny”. A poza tym ja nie wierzę w profesorów od czasu, gdy Hartmann profesorem filozofii został.
Ma Andrzej prawie baterię dział a tu wychodzi, że były emerytowany sekretarz i do tego w okularach podziurawi mu wyjściowy garnitur, bo że się powtórzę Wojtuś może mieć rację z naciskiem, że raczej. Chyba że wojewoda ma lepszych prawników, bo nie takie cuda spod piór pociotków Temidy wychodzą, ale to się okaże i zobaczymy. I może być tak że Andrzej wyszedł przed orkiestrę, tak jak napisali w „Nowym Tygodniu” tylko nuty pogubił. Dzięki temu jest wesoło a szarpane portki trzeszczą a jak puszczą to pokaże się goła…prawda i do tego pionowo i bezzębnie uśmiechnięta!
Jak zupełny Niepełnomocnik może powołać jakiegoś Pełnomocnika, no jak?
Powiat krasnostawski posiada już Pełnomocnika do spraw Współpracy z Kołami Gospodyń Wiejskich. Jest nią Pani Barbara Wiśniowska- Bzówka -przedstawicielka kierownika powiatowego ARMiR w Krasnymstawie. O braku możliwości powołania pełnomocnika przez Starostę stanowi art. 2 ust. 1 Ustawy z dnia 9 listopada 2018 roku o kołach gospodyń wiejskich -,, niezależną od administracji rządowej i samorządu terytorialnego, samorządową jednostką społeczną organizacyjną mieszkańców wsi, wspierających rozwój przedsiębiorczości na wsi i aktywnie działającą na rzecz środowisk wiejskich” W uchwale jest ponadto wiele merytorycznych błędów. Uchwała Starosty parafowana jest przez radcę prawnego.
Zróbmy to, zróbmy to szybko, zanim do nas dotrze, że to bez sensu. Król Julian w całej okazałości. Podjazdowe wojenki, brak szacunku do wszystkich, pomiatanie kim się da. Tak wygląda zarząd powiatu, który w większości ma w godle i prawo, i sprawiedliwość. Z drugiej strony – czego lepszego można się było spodziewać. Rozsądni ludzie się do żadnej władzy w naszym kraju nie pchają, bo dyskusja z głupkiem jest taka, że najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu wiedzy i merytorycznej dyskusji, a potem pokona wieloletnim doświadczeniem swej głupoty. A nikt nie lubi być przegranym już na starcie. Nie każdy chce się też tłumaczyć ze swojego majątku, nawet jak jest czysty jak łza i na każdą złotówkę uczciwie zapracował, bo u nas majątek to pretekst do nienawiści, plucia jadem i pokazywania palcem.
W zasadzie z głupoty jest jedna korzyść, aczkolwiek wątpliwa. Jest ona bowiem żywym dowodem na to, że istnieje nieskończoność, co wielu „polityków” swym jestestwem nie raz udowodniło. Powiem nawet więcej, bite są swoiste rekordy głupoty. W przyrodzie politycznej głupota sama jako pierwiastek nie występuje, towarzyszy jej złodziejstwo, chamstwo i arogancja.
W zasadzie funkcja, jaką pełni większość powiatowych politykierów ogranicza sie do czekania, kiedy dola wpłynie na konto. I do zerkania, jak tu jeszcze uszczknąć kawałek tego czerwonego sukna dla siebie. Przypomnę tylko, że sytuacja budżetu coraz trudniejsza, powiat przespał swój czas na rozwój i inwestycje, wkrótce będzie wielkie oszczędzanie. A to może się wyborcom nie spodobać i przy urnie wskażą kogoś innego.
Występ radnego powiatowego p.Domańskiego na ostatniej sesji rady gminy w Łopienniku bezcenny.
Coś strasznego. Pis daleko mu w tyle. Jako radny powiatowy wiedza na ten temat mniej niż zero!