Podsłuchane w starostwie. Gorączka sobotniej nocy na SOR

 

Siostro a co tu tak lasem zalatuje?

A to Panie doktorze od tej sosnowej gałęzi…

To jakieś części zamienne dla Pinokia? I co to tutaj robi?

Panie doktorze przywieźli to razem z pacjentem w karetce.

Co takiego!? To karetkami wozi się drewno!? To leśniczy jakiś był, czy stuknięty ekolog, co się łańcuchem do drzewa przypasał jak w Rospudzie na Podlasiu?

Gorzej Panie doktorze to nasz wicestarosta…

E no nie wierzę, a co ten znowu nawyrabiał?

Panie doktorze, bo to było tak, że w piątek wieczorem tak się cieszył z tych matur w naszych szkołach, że polazł na spacer… No i zaczął obdzwaniać wszystkich znajomych i się chwalić wynikami i że to jego zasługa. I jak tak gadał i, gadał, i szedł, to wlazł do lasu… tylko że on nigdy wcześniej w tym lesie nie był, bo on tylko z domu do starostwa albo czasem do sklepu i na własnym trawniku ma jako taką orientację. No i wziął, i zginął…

W tym lesie co do niego doszedł zginął siostro, żebym dobrze zrozumiał!?

Tak Panie doktorze w tym lesie zginął. Ale żeby tam od razu las! Parę drzew i trochę krzaków, ale dla niego to już była puszcza!

I co dalej?

Panie doktorze ciemno się zrobiło, a on to nie jest za odważny i wyobraźnia zaczęła mu pracować. Podobno Smerfów się wcześniej naoglądał i ten Gargamel tak go wystraszył. No i wie Pan! Ciemno, coś tam w krzakach zaszurało, a on hyc z tego strachu na drzewo!

Na to, z którego ta gałąź?

Tak! Na to samo! Panie doktorze i tu się zaczyna dopiero historia, bo jak on się tam wdrapał to do dziś nie wiadomo. Bo gałąź jest osiem metrów nad ziemią i ona jest pierwsza! Musi ze strachu tak podskoczył, a my się tu od dwóch dni zastanawiamy jak on się musiał bać, że tyle metrów poszedł w górę.

Siostro a mało to się na przeskakiwał z koalicji do, koalicji? To może tam się naumiał?

Panie doktorze, ale tam to się „w bok” skacze a nie do góry.

No tak siostra ma rację, ale co dalej?

A nic! Przesiedział na tej gałęzi do rana. Komary go tylko zgryzły i kleszcze oblazły. No i się jeszcze żywicą wysmarował jak nieboskie stworzenie. To dla tego musieli go strażacy wycinać, bo odkleić się sam nie dał rady.

A kto wezwał straż i pogotowie?

A jakaś kobita z rana poszła psa wyprowadzić i patrzy, że na drzewie coś jęczy i stęka. Trochę się wystraszyła, bo myślała, że to jakiś ruski spadochroniarz albo wisielec, ale jak zaczął się ruszać i gadać po naszemu to się wydało, kto on.

A wiadomo co go tak wystraszyło?

A to też dobre i tu jest cały on! Panie doktorze w tych krzakach to licealiści z tego liceum co on nie chciał do niego wracać, bo wolał być wicestarostą świętowali dobrze zdane matury. Wino rozpijali jak to kiedyś i grali w butelkę!

No to jak on te osiem metrów nad nimi siedział to można powiedzieć, że samorząd u nas na wysokim poziomie!

Tak Panie doktorze, ale tylko wtedy jak siedzi ze strachu na drzewie…

No to niezły siostrzyczki miały weekend!

Ale co też doktor opowiada to była zaledwie sobota rano jak tego wicestarostę przywieźli! Gdzieś po południu tak w obiad wparował tu z wrzaskiem ten drugi!

Który drugi?

No Janusz! Ten, no… starosta ozdobny…

A czemu ozdobny?

Bo Panie doktorze on ma tyle władzy, że spełnia funkcje ozdobne. Może tylko po dożynkach i pogrzebach, i innych takich obiema łapami trzymać mikrofon i gadać od rzeczy. Ci z Koalicji Obywatelskiej pilnują, żeby nic nie mógł, bo ma być równowaga… No i jak coś chce po swojemu, to ci go trach! Po łapach. No i właśnie on tu w sobotę przyleciał z siną całą prawą łapą. Widać dali mu po niej i stąd taka sina była.

No to fajnie, ale co dalej?

A normalnie jak to on zaczął się drzeć, że nas wszystkich pozwalnia jak kupi ten szpital i że ma zięcia „farmaceutę”, a potem zażądał, żeby mu sprowadzić tego chirurga Andrzeja, co jest radnym!

No i co, Andrzej przyszedł?

E, gdzie tam!? Panie doktorze! No bo jak miał przyjść jak poleciał do Grecji na wczasy.

To jak żeście sprawę załatwili ?

A na sam początek tośmy wysłali do niego lekarzy z Ukrainy? On tam za młodu jeździł po nauki to myśmy myślały, że się ucieszy.

I co, ucieszył się ?

I to jeszcze jak! Od samych drzwi zaczął się drzeć na nich „paszła won!” Oni się poczuli jak u siebie, bo to u nich jak u nas „dzień dobry”

No to rozumiem, że operacja się nie powiodła, ale jak to się skończyło?

Ażby się Pan doktor zdziwił, ale bardzo dobrze! Bośmy wpadły na genialny pomysł i posłały do niego taką młodą pielęgniarkę. Ona przyjęta po znajomości i łokieć myli z kością ogonową, ale ma inne zalety.

A jakie?

No jakby to powiedzieć… Wystarczy, że jeden guzik rozepnie rzęsami zatrzepocze i największy furiat spokojny jak osesek przy cycu…

I co? Tu zadziałało?

No ba! Panie doktorze jeszcze mu naopowiadała, że na niego głosowała i że jest jej „samorządowym bohaterem” A jak mu zaczęła cytować Senekę, to się rozpłakał.

A ona rzeczywiście głosowała na niego?

No gdzie tam! Dziewczyna z Lublina i zielonego pojęcia nie ma, ale na takie sytuacje to lepszej nie ma. Dyrektor to nawet myśli, że jak odejdą anestezjolodzy to nią zaczniemy „znieczulać” Taka dobra! A Janusz po tym opatrunku to był taki zadowolony i oczy miał takie maślane, że nic tylko na chleb i smarować. Do ciemnej nocy z nią siedział! Nawet nie jęknął, jak go bandażowała, tym bardziej żeby był zadowolony to mu opatrzyła zdrową rękę, a on się nie połapał z tego wszystkiego i jeszcze mu telefon dała… do swojej babci, że niby to jej. Wyleciał po tym od nas w podskokach, jak jelonek w rui! Wyłożył się na parkingu po ciemku co prawda, ale my wtedy drzwi na klucz i światła zgasiłyśmy i niech się tam drze. U nas „gwarancja jest do bramy, a potem się nie znamy”

No siostrzyczki, ale domniemam, że to nie koniec gorączki sobotniej nocy?!

Dobrze doktor kombinuje, bo przecież jest po sobocie niedziela!

No to zamieniam się w słuch!

Gdzieś tak po trzeciej po południu przynieśli nam na drzwiach od toy toya Marcina przewodniczącego rady miasta…

Na drzwiach!? A co się stało?

Panie doktorze to jest opowieść niesamowita z dosłownie mrożącym zakończeniem!

No słucham siostra opowiada…

Marcin uwziął się, że wreszcie coś sam wygra, bo jak Pan wie w naszym miasteczku wszyscy widzieli go burmistrzem, tylko że on nie wystartował, a teraz ma pretensje do całego świata, że do niego nie mówią „Panie burmistrzu”.

No ale siostro, bo nie rozumiem!? Jak mają mu mówić jak on nie startował?

No właśnie Panie doktorze! Tylko że jemu tego nie można wytłumaczyć, bo za cholerę nie chce tego zrozumieć. On jest nauczyciel informatyki i może złapał jakiegoś wirusa albo po wyborach się zawiesił jak komputer. Sama nie wiem, ale cudak z niego pierwszorzędny. No ale z tego wszystkiego to jak już mówiłam zawziął się, że wreszcie coś wygra i padło na półmaraton chmielakowy, bo on co roku w nim startuje. Dlatego poszedł w południe, w największy upał trenować. Czapki se nie wziął… i słońce zrobiło robotę i dostał udaru. Jak go znaleźli, to cały był strzaskany jak rak i majaczył, że jest burmistrzem. Wpakowali go na te drzwi i przynieśli do nas.

I co z nim?

No z nim to prosta robota była. Wylądował w piwnicy na posadzce, a głowa w wiadrze z lodem. I to jest to mrożące zakończenie. Już po godzinie zaczął odzyskiwać kontakt z rzeczywistością i pytać, jaki ma czas. No to my żeśmy mu powiedziały, że najwyższy, ale nie zrozumiał tradycyjnie. Pod wieczór to już sam do domu polazł, ale czy coś zrozumiał to ciężko powiedzieć… Oczywiście kolor mu został, ale jak się z komunistami zwąchał w wybory to niech ma i niech go tam skóra piecze. I tak to z nim było…

No to niezły koniec!

Panie doktorze co Pan taki optymista! Niedzielne przygody jeszcze się nie skończyły, bo po dziesiątej w nocy przyszedł sam burmistrz Daniel!

Matko, a temu co?

W sumie nic, ale o własnych siłach przyszedł z podrapaną prawą ręką.

Podrapaną?

No tak jakby podrapaną, pogryzioną albo pokąsaną…

Jak to!?

A tak to Panie doktorze, bo gazety napisały i choć raz prawdę, że Daniel tym radnym z rady miasta od Marcina co mają większość w radzie.

Tego, co go na drzwiach od toy toya przynieśli?

Tak ! Od tego samego! To właśnie Daniel wyciąga do nich rękę, a oni mu tę rękę wyciągniętą na zgodę kąsają. I to widać, stąd ta jego wizyta.

No to niezła „wścieklizna” w tym miasteczku…

Ano Panie doktorze niezła, i to mało powiedziane!

A coś poza tym na szpitalu się wydarzyło? Może u doktora Leszka się coś urodziło podczas mojej nieobecności?

Gdzie tam Panie doktorze, jakby się urodziło to na Lublin 112 już by o tym pisali. Co Pan nie wie jak tam u niego jest!?

No siostrzyczki, tak czy siak bieda idzie i mają szpitale zamykać i łączyć! Co to będzie jak ten nasz zamkną? Kto tych wszystkich VIP leczył będzie i się z nimi użerał?

No kto Panie doktorze? Nie będzie tak źle póki są jeszcze weterynarze na ul. Granicznej!

 

40
6

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *