Wskazówki na Dzień Matki dla zarządu powiatu

Wielce szanowny Panie jeszcze starosto i syty emerycie… mniemam, że zaszczyci Pan progi lokalu biura poselskiego na piętrze przy ul. Poniatowskiego z bukietem róż! Co tam bukietem naręczem wręcz, bo za to, co Teresa Hałas dla szanownego pana uczyniła, czyli przypomnijmy jeszcze raz: wygrała wybory i ulepiła szanownego pana starostą spoza rady bez mandatu co zaowocowało skróceniem dojazdu do pracy z 70 kilometrów do kilkuset metrów. O uposażeniu 15 800 nie wspomnę, bo to oczywista oczywistość i przez to ona „Wasza Pani Matka” Dlatego jak na wstępie… wypada to uczcić i honory oddać, a sześć róż nie wystarczy; jak na jubileuszu „Palety”, gdzie Pan starosta „wyróżnił” 13 pań ze stowarzyszenia sześcioma różami. Do dziś dnia nie wiedzą jak to podzielić i komu „skrzydełko, a komu nóżkę”. Dlatego ja tam Pana widzę z całym zarządem, bo Nowosadzki przyjdzie na pewno. Marek, mimo że bojący to przede wszystkim dobrze wychowany, a teraz ostatnio, jakby bardziej. O niego jestem spokojny. Natomiast Nieściora Marka należy zabrać bezwarunkowo, nawet gdyby się zapierał. On jest największym beneficjentem „Dobrej Zmiany” i to „symbol” programu; rodzina na swoim. Wypadałoby podziękować za dwóch zięciów i córkę zatrudnionych tu i ówdzie dzięki temu, że „tata” był dobrze umocowany dzięki Teresie, a to, że teraz się pogniewał jest tylko jego osobistym problemem . Pan też się „pogniewał” o czym przypominam, bo Pan „lubi” zapomnieć. Tu podpowiem, że Markowi na „Dzień Ojca” mogą zięciowie również podziękować, bo taki „teść-tata” to skarb…wart tablicy albo przydrożnej wotywnej kapliczki. Ludzie od dawna dziękowali za dary losu to i tu znajdą jakiś sposób…a choćby „Teść sprawił a Pan Bóg pobłogosławił” Tak że w dwuszeregu zbiórka i ze śpiewem na ustach na Poniatowskiego marsz! Aha! Suchoraba też weźcie, bo on również ma za co dziękować i Jasia Mroza. Tylko sprawdźcie, czy Jasio dziś nie wędkuje, a on, jak robaka nadzieje, to żadna siła go nie ruszy, chyba żeby postraszyć spuszczeniem wody ze stawu… 

 

 

41
2

Tablica i reparacje wojenne czyli Janeczek w letniej kampanii przeciw Niemcom i absolwentom I LO(!?)

Po sukcesach w „zimowej kampanii na Ukrainie”, gdzie Janeczek chciał jechać „pod kule” po naukę nasz genialny medyk wziął się za Niemców. Wszystko miałoby ręce oraz nogi, gdyby nie poniosła go własna złośliwość i głupota. Bo pomysł był w sumie dobry, ale do momentu, nim Janeczek nie wziął się za jego realizację i ust nie otworzył. To dziś o tym…

W styczniu tego roku popełniłem żartobliwy felieton o „skandalu” w I LO. Rzecz dotyczyła tego, że „Stowarzyszenie Absolwentów I LO” zaprosiło swojego absolwenta Marcina Szewczaka; prawnika, profesora i radcę w starostwie, co by młodzieży poopowiadał… A ja sobie pozwoliłem napisać, że przecież mamy geniusza w mieście i też absolwenta „ober doktora” Janeczka i czemu, w związku z tym jego się nie zaprasza. Ba! Zasugerowałem, by zapraszać go non stop!? To chyba dobrze!? Po tym otrzymałem sygnały oburzenia od absolwentów stowarzyszenia przekazane przez bardzo dystyngowanego przedstawiciela tego środowiska. Zakomunikował mi, że koledzy mówią; co ten Ślusarczyk chce! Jak można czepiać się stowarzyszenia, a my jesteśmy apolityczni! Zupełnie nie rozumiem tego przekazu, ale mniejsza z tym…

Szarża bez skrupułów i głuchy telefon

Długo nie trzeba było czekać na „satysfakcję” i jak „absolwenty” takie wrażliwe to, co powiedzą na szarżę „ober doktora” i też absolwenta ich liceum „Herr” Janeczka, który na ostatniej sesji rady powiatu 17 maja poszedł na całego i palnął w nich bez skrupułów! Może nawet kopnął przy tym w parę trumien! Ale, by w myśl powiedzenia medyka „nie haić” czasu przejdźmy do rzeczy. A było tak!

Medyk z prowincjonalnego szpitala i historyk z własnej ulotki wyborczej skierował interpelacje do człowieka kultury Andrzeja Leńczuka zwanego starostą, by ten wpłyną na władze „Stowarzyszenia Absolwentów I LO im Władysława Jagiełły”, aby uzupełniły napis na tablicy, która znajduje się na budynku Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego im. Janiny Doroszewskiej. Chodzi o to, że umieszczona aktualnie informacja mówi, że od 1918 do roku 1967 w tym budynku znajdowało się gimnazjum i liceum imienia Władysław Jagiełły, czyli dzisiejsze I LO z ul. Piłsudskiego.

Janeczkowi w głowie się nie mieści jak można było pominąć fakt, że kiedy w 1939 roku przyszli Niemcy (ci od Hitlera) to gimnazjum i liceum zlikwidowali i dopiero po „wyzwoleniu” w 1944 szkoła znów ruszyła. Do tego książki z biblioteki spalili, a profesorów częściowo wymordowali i niektórych absolwentów. Grzmiał Janeczek, jak burza w czerwcu, że tego na tablicy nie ma i jak to tak! Ten napis wprowadza w błąd, i to jest kłamstwo… wrzeszczał! A my takimi działaniami poświadczamy nieprawdę i ubliżamy pamięci ofiar! No skandal, jak diabli i pewnie ktoś tu ma dziadka w Wehrmachcie, a może i babkę! Mniej więcej w podobny sposób Janeczek przemawiał w grudniu, gdy zachęcał do rejzy na Ukrainę. Wtedy zarzucał tchórzostwo… O mały włos nie posiwiał z tej złości, a to w jego przypadku byłoby zjawiskiem astralnym!

A na koniec dodał, że takie stawianie sprawy, to znaczy pomijanie zbrodni Niemców (tych od Hitlera) w dziele niszczenia krasnostawskiej oświaty wpisuje się w retorykę tych, co mówią, że reparacje od Niemiec nam się nie należą! Zły był przy tym, jak diabeł z kościelnych obrazów, ale najlepsze jest to, że „vis-à-vis” niego siedział Marek Nowosadzki szef stowarzyszenia absolwentów! A on interpelacje kierował do Leńczuka siedzącego obok Nowosadzkiego, żeby ten Nowosadzkiego przycisnął! Wyszła z tego zabawa w „głuchy telefon” Najwyraźniej Janeczek chciał w ten sposób zaakcentować pogardę i zlał Nowosadzkiego jak noworodek pieluchę.

Również doświadczam humorów „doktora z alpejskiej wioski” i bywa tak, że jak mnie spostrzeże, to takie cuda wyczynia ze swoim wzrokiem, tak głową kręci jak nie przymierzając sowa, aż żal patrzeć. Tak okazuje dezaprobatę, traktując, jak „złe powietrze” tych, co mu nie kadzą. Tak że mamy chryję i co teraz?

Nowosadzki ofiarą nowej formy „przemocy”

Nowosadzki został pierwszą i jedyną póki co ofiarą ataku… elementem upamiętniającym przeszłość i tego jeszcze w „grajdole nie grali”, Bo były w Krasnymstawie na przestrzeni dziejów napaście z nożem, siekierą, butelką w tulipana, czy gołymi pięściami, ale żeby zaatakować tablicą pamiątkową to się jeszcze nigdy nie zdarzyło… a taki co atakuje tablicą to chyba… tablicznik, skoro jest nożownik!?

Inne obiekty czekają w kolejce potrzebny tylko powód.

Jak już Janeczek obrał kurs weryfikatora treści tablic, to tylko kwestią czasu są bezsenne noce księdza Skowrona, bo zacznie rewidować napisy na tablicach cmentarnych. Tam to będzie miał roboty po same pachy. A poza tym blisko tablicy na SOSW jest inna, ta na budynku dawnej poczty, która mówi, że tu kiedyś zatrzymał się przejazdem Fryderyk Chopin. Informacja na niej jest dość skąpa i powinna być rozszerzona; o szczegółowy życiorys Chopina, historię poczty oraz, by zadowolić koneserów winien być dodatek i gratka dla koniarzy; metryki koni z pełnym pochodzeniem ze szczególnym uwzględnieniem siwków, które przywiozły Chopina do Krasnegostawu. Potem przyjdzie czas na inne tablice i obeliski, a na koniec Janeczek obrazi się na własny cień, bo ten ciągle zanim łazi…

Mówiłem, że tak będzie i co z tą tablicą

Od dawna powtarzałem może ciut przekornie tym mędrkom ze starostwa i Nowosadzki może to potwierdzić, że trzeba było zostawić Gołębia w Muzeum Regionalnym i dać mu być dyrektorem. On w zamian byłby ich zderzakiem i w niego „biologa” waliłby bezmyślnie Janeczek, a tak to wymyślił tablicę i przylał centralnie w samego Marka Nowosadzkiego, ale jak tacy mądrzy, to mają co chcieli.

A co do treści tablicy, to ona zawiera prawdę, a to, co chce Janeczek jest na stronach internetowych I LO. Zresztą chyba sam pisał historię „Jagiełły”, jeśli pamięć mnie nie zwodzi. Tablica ma około 20 lat i fundatorami byli ludzie w dużej mierze już dziś nieżyjący. Gdyby wtedy wiedzieli, że Janeczek dostanie „reformatorskiego szmergla” to pewnie, by jej nie wieszali. Widać wtedy dla nich było ważniejsze, a może to było celem samym w sobie, by zaznaczyć pierwszą lokalizację, a nie wchodzić w szczegóły, których jest na kilka tablic! W ich postępowaniu trudno się doszukać złych intencji i ciężko zadowolić wszystkich, po prostu taka była ich perspektywa. Od czegoś trzeba było zacząć, a oni zaczęli od pierwotnej lokalizacji.

Frazy na tego typu tablicach są krótkimi formami upamiętnienia i zwrócenia uwagi. To zaledwie sygnał, ale Janeczek treść tablicy z SOSW potraktował jak swój życiorys z internetowej wersji Nestora, gdy przyznawano mu „Order Nestorii” Tam wpisał sobie co chciał nawet rzeczy niezwiązane z tym za co „order” dostał. Na tablicach pamiątkowych nie pisze co się wie tylko to, co fundator uzna za najważniejsze, i to też kosztuje. Historia liceum z gimnazjum w czasie okupacji to osobna nomen omen historia…

Jeśli Janeczek ma takie życzenie, to nic nie stoi na przeszkodzie, bo fortunkę ma sporą i przecież wrzeszczał, że pieniądze z podniesionych diet radnych parzą go w ręce niech sam ufunduje tablicę informacyjną i postawi na skwerku przed szkołą. Na niej niech tam skrobie co uważa za konieczne.

Takie tablice stoją przed zabytkami wszelakiego autoramentu. Jeśli mu to upamiętnienie niemieckich zbrodni leżało naprawdę na sercu, bo faktem jest, że sąsiady zza Odry zapominają co w Polsce wyprawiali to powinien to powiedzieć w zupełnie inny sposób i w zupełnie innym miejscu. Bez tych oskarżeń wziętych z kapelusza. On tymczasem przywalił w absolwentów sprzed kilkunastu lat i jeszcze ich powiązał z reparacjami, ale to w sumie dobrze, bo to obnażyło jego intencje i może niektórzy przejrzą na oczy.

Janeczek działa schematycznie

Janeczek taki jest w powiatowej polityce; dziś tablica wczoraj biologia u Andrzeja Gołębia i „zdjęcia” w DPS. Jemu tylko o „bezmyślny rewanż” chodzi, tak jak w muzeum. Tu reparacje przyszył do tablicy, by swoje osiągnąć. Tam się woził na człowieku, który mu niczego złego nie zrobił, a wręcz przeciwnie. Gdy Gołąb ściągnął telewizję to Janeczek przyleciał na skrzydłach popromować się przed kamerą i nie raziła go Gołębia „biologia” Wszystko jedynie, dlatego że medyk nie lubi posłanki Hałas, bo ta nie dała zielonego światła przy obsadzie stołka dyrektora w SP. ZOZ takim kandydatem, którego wskazałby Janeczek… a było tak blisko. Natomiast Gołąb jest z nią kojarzony to walił w niego, ile wlazło w sposób momentami chamski i prymitywny. Małostkowe to, a przede wszystkim bezmyślne…

Ten cały teatrzyk z tablicą zrobił na sesji przed kamerami, żeby było widowisko. Zazwyczaj dobro czyni się bez fleszy jeśli je ma się na celu. W DPS również dawał popis erudycji i jeździł po Ewie Kowalik, jak po „łysej kobyle” Ona również od Tereski! To, że był remont i pensjonariusze musieli być skoszarowani na jednej sali nie miało dla niego znaczenia. Żadnych tłumaczeń nie słuchał, a te im były bardziej zgodne z rzeczywistością tym było dla nich gorzej. Ważne było to, co on sądzi, a nie jakieś tam fakty. Tak jest jak on uważa i basta! Wałkował to ponad pół roku.

Teraz przyszła pora na kolegów absolwentów i samego Nowosadzkiego. Poza tym sesja to nie jest miejsce na takie salta i przede wszystkim starosta nic nie ma do „Stowarzyszenia Absolwentów I LO”, i może im co najwyżej wysłać zaproszenia na koncert Ireny Santor, ale już jako Gloria Vitae… I jak ma; to czego żąda Janeczek; od Stowarzyszenia wyegzekwować? Pasem ich postraszy od własnych portek!? Tego się nie da obronić i wygłup Janeczka nie wytrzymuje krytyki…

Na koniec… Ociągało się stowarzyszenie z zaproszeniem Janeczka do szkoły, a ostrzegałem, to się skromny geniusz zdenerwował i uderzył w „kwaterę główną”. Prawie bombę podłożył jak kiedyś Stauffenberg Hitlerowi, tylko nie w torbie którą ze sobą nosi, ale cel podobny, bo „wysadził” swoich kolegów, takich jak i on absolwentów. Nie mogę się powstrzymać od stwierdzenia, że absolwenci I LO to bardzo skonfliktowane towarzystwo, i to jest „elegancki eufemizm” A to tłumaczy sytuację w polityce powiatowej, bo to absolwenci w radzie powiatu „kopcą” najwięcej. Piwko, Szpak, Nowosadzki, Janeczek… Żrą się między sobą i wciągają w to osoby postronne. Nie wdali się w patrona szkoły, bo Jagiełło, mimo że niepiśmienny był cholernie rozsądny i słynął z długo przemyśliwanych decyzji. No i do tego odpowiednio nie został doceniony wkład Janeczka w powstanie „Młodzieżowej Rady Powiatu”. To czego wobec takiej potwarzy absolwenci się spodziewali!?

Medyk ze skóry wychodzi, by było o nim głośno. Może teraz mu sodówka uderzyła do głowy po „wielgim” i solowym sukcesie, kiedy czterdziestoma głosami wybrali go ginekologiem Lubelszczyzny, pieczętując to dyplomem i wiecznym piórem. No może, może… toć taki „honor” i pióro wieczne w głowie zawrócić może, jak seta bimbru na pusty żołądek!? Tak czy siak, wyszło z tymi dorobionymi do tablicy oskarżeniami bardzo wsiowo. Okropny obciach i swobodnie można postawić to dzieło na półce obok wykwitów „dziadka” Szpaka… To takie bezmyślne jak podorywanie miedzy sąsiadowi albo pomstowanie na cudzego kota. Coś musiał „wiejski urwis” wymyślić, bo skończyło się już dla niego poniewieranie „biologiem z muzeum”, a widzę, że to wszystko zmierza do tego, że na sam koniec zostanie mu w celu podtrzymania popularności odważyć się biegać po mieście nago „ubranym” tylko w stetoskop, ale co zrobić, to jest „elita”… I tą skromnie odzianą refleksją żegnam czytelników do następnego felietonu…

PS. Medyk kreuje się na strażnika historii i głównego jej interpretatora w łonie rady, ale zapomina, że jako radny też ją tworzy. Powinien się bać swojego dziedzictwa, bo jeśli ktoś zacznie tę małostkowość i pompatyczną głupotę przelewać na tablice to będzie wstyd dużo większy, niż liczba urodzeń na oddziale ginekologii i położnictwa pod jego rządami.

 

 

24
3

„Człowiek kultury” w najlepszej odsłonie czyli jak Andrzej Leńczuk „dziękuje” posłance Teresie…

Dziś o „wybrykach” Leńczuka, który w „wyszukany” sposób, ale bardzo charakterystyczny dla „ludzi kultury” rozstaje się z Teresą Hałas. Tą samą, dzięki której został na ostatniej prostej starostą spoza rady z pensją 15.800 brutto i sytym emerytem. Styl, w jakim to robi wzbudza niesmak i zażenowanie nawet u tych, co miłością do Hałasowej nie pałają.

Po tym, gdy Teresa Hałas przestała być przewodniczącą „Solidarności Rolników Indywidualnych” w powiatowym PiS zrobiło się bardziej nerwowo. Dla części tych „skupionych” wkoło niej był to znak, że już się przestaje liczyć w partyjnej układance i nie będzie brana pod uwagę przy „lepieniu” list do wyborów parlamentarnych w 2023 roku. Tym bardziej że kilkukrotnie postawiła się „Dyktatorowi Polski z Nowogrodzkiej” za co nawet została jesienią 2020 roku zawieszona w członkostwie PiS. Nasi wsiowi politykierzy, gdy to spostrzegli, to doszli do wniosku, że trzeba się ewakuować. Tym bardziej że w międzyczasie zapałali chęcią do „kontynuowania karier”. Choć tak naprawdę to predyspozycji do polityki u nich tyle co kot napłakał, bo „obydwa Nieściory” i Leńczuk tak się nadają… że wystarczy ich posłuchać. W tym celu podjęli starania, by gdzieś znaleźć protektorów, którzy, by ich przygarnęli na listy. W sukurs przyszedł im fakt, że w malutkim powiecie krasnostawskim jest drugi ośrodek aspirujący do miana ośrodka władzy z burmistrzem Robertem Kościukiem i Cichoszem skrytym do niedawna za końskimi grzbietami, jak również z nietajemniczą personą znaną w Krasnymstawie pod wszystko mówiącym pseudonimem Globusa… Poza tym pojawił się pewien czarowny Rysio… 

Leńczuk działa dwutorowo, czyli dywersyfikacja jak z ruskim gazem.

Ten pomysł na siebie przybrał u Leńczuka (bo dziś głównie o nim) na rozmiarach, w momencie gdy w ratuszu obok Kościuka pojawił się Cichosz Lucjan. Ten jak wiadomo, gdy skończył rozmawiać z końmi w Janowie Podlaskim, to wyraził chęć bycia wiceburmistrzem, bo jest biegłym i doskonałym mówcą. Z dniem 3 lipca skończy 73 lata… To był ostatni moment dla Leńczuka i trzeba było zadać sobie pytanie; „wte czy wewte”. A Cichosz przyszedł tu po to, by pilnować „wycinki” wszystkich utożsamianych z Teresą Hałas. „Karczunek” jest nieodzowny, by między innymi zemsta za przegrane wybory parlamentarne przez Lucka i rzekome upokorzenia miała się dopełnić. Żalił się ostatnio do gazety, że z Tereską ma „relacje arktyczne” i jej otoczenie go w czasie wyborów atakowało zupełnie bezpodstawnie. Ot bidulek… On sobie, jak widać, nic do zarzucenia nie ma i nigdy nikogo nie atakował, tak on, jak i jego otoczenie. Śmieszne…

Kościuk jest dodatkowo pełnomocnikiem PiS na powiat krasnostawski, ale nie ma żadnych struktur. Ma je i takie, że „jako takie” Cichosz, w tym są resztki związku zawodowego rolników „Ojczyzna” razem ze sztandarem mocno pogryzionym przez mole. Ponadto Kościuk z Cichoszem mają przełożenie na Sasina, bo dzięki niemu Kościuk dostał lejce na powożenie powiatowym PiS-a chodzi o to „osławione” pełnomocnictwo.

No i wreszcie… Rysiek Madziar co się na różnych powiatowych uroczystościach ostatnio pokazuje, i to nie żaden Węgier ani poseł, tylko „człowiek Sasina” oddelegowany w teren, by umacniał wpływy swojego szefa, a te umacnia i reprezentuje w Chełmie. Może Rysiek wystartuje na posła z okręgu nr 7 z pozycji 1? Cholera wie, ale tak może być… Jest póki co i przede wszystkim; bardzo blisko Sasina, tak jak blisko Warszawy jest Wołomin, z którego Madziar się wywodzi. Przy okazji jesteśmy świadkami poczęcia kolejnej sekcji dętej w łonie PiS albo jak, kto woli „spółdzielni”

Leńczuk doszedł do wniosku, że skoro Kościuk dostał pełnomocnictwo dzięki Sasinowi, to i jemu pomoże, by ten nacisną na Kościuka z Cichoszem i jego na listę wciągnęli, bo wybory samorządowe za rok. Jako swój aport do tego przedsięwzięcia Leńczuk wniósł to, że jest starostą ze strukturami i poparciem…Na pierwszy rzut oka samo starostowanie robi wrażenie ale… Te struktury to jeden Marek Nieścior plus dwóch jego zięciów i córka. Wszyscy zatrudnieni w różnym czasie w jednostkach starostwa. Jak widać nie wszyscy wiedzą o tej „mizerii kadrowej” a Rysiek na pewno.

Zaczął niezależnie od tego Leńczuk ocieplać stosunki z Kościukiem i Cichoszem, ale to za mało, bo ci dwaj wcale jego zbliżenia nie traktują na poważnie. To nawet dla nich kłopot! On jest od Tereski, której obaj nie cierpią, dlatego że jest, i to im wystarczy. Poza tym mają swoich na listy. Wydeptał więc „starosta świątobliwy” drugą ścieżkę do Sasinowego „nie Węgra” Ryśka Madziara, o czym było wyżej… Działa, jak widać, dwutorowo i stąd ten Madziar na uroczystościach organizowanych przez powiat. Ale i tu w mieście latał do ratusza częściej niż pociągi z Krasnegostawu do Lublina. Kręci się raz tu raz tam i przymila jak kot. Na owoce takich ratuszowych wycieczek długo nie trzeba było czekać…

Plakat na rocznicę obchodów „Zbrodni Katyńskiej”

Pierwszy frukt po pojawieniu się Cichosza w ratuszu i niechybny znak ocieplenia z „weterynarzem i specem od ciuchów z historią” to „plakat zaproszenie” promujący obchody „Zbrodni Katyńskiej” Leńczuk w tej sprawie kursował do ratusza zamiast zaprosić Kościuka do siebie, i to już jest wskazówka, że miękki jest wtedy, gdy trzeba być twardym. Z tych spotkań owocnych urodził się właśnie „bękarci plakat”, na którym są wymienieni organizatorzy, a jakże! Bo jest starostwo i burmistrz miasta, ale poseł zaginął. Poseł, który ciągle jest od jesieni 2015 roku. Leńczuk przy tym „drukowaniu” był i widać przystał na taką wersję, w której Tereskę wygumkowano, a ona to zauważyła. Przystał, bo jest człowiekiem kultury bardzo, jak widać, wysokiej, a ta jest tak wysoka, ile on ma wzrostu. To był pierwszy siarczysty policzek w nią, a jak pierwszy, to znaczy że są następne!

Następne były w ZOL i wiedział, a nie powiedział

W ZOL to już było „koronkowe świństwo” takie z górnej półki. Tu się nasz Andrzejek postarał. Jak wiadomo uroczyste otwarcie takie z pompą miało się odbyć 21 kwietnia w piątek. Tu ciekawostka, bo nie zaproszono dyrektorów DPS-ów i ciekawe dlaczego. Może dlatego, że jednym z nich jest Ewa Kowalik, za którą Leńczuk nie przepada, a ona za nim. Gdyby przyszła, to musiałby znosić jej obecność, a jak wspomniałem nie pałają do siebie sympatią. Uraz ma dość głębokie korzenie, rzecz w tym, że Ewa uprawia swoją politykę kadrową opartą na kompetencjach zatrudnianych, bo jest odpowiedzialna i wie, że jak coś spieprzy, to może liczyć tylko na siebie. A przede wszystkim wszyscy jej na ręce patrzą, dlatego Leńczuka sugestie i durne rady zbywa, ale o tym, co i jak innym razem.

Wracając do ZOL to, jaki był przebieg otwarcia wiadomo, ale „cukiereczek” jest w tym, że dzień wcześniej do ZOL zajechał Rysio Madziar. Kto go tam ściągnął… cholera wie i można zgadywać. Leńczuk w tej sprawie nabiera wody w usta i patrzy na swoje buty. Jak już się tam Rysiek wtarabanił to do spółki z Jarzębowskim i Leńczukiem zrobili gospodarski obchód po obiekcie. Nastukali przy tym zdjęć jak przedszkolaki podczas wizyty w Zamojskim ZOO. Oczywiście Madziar wszystko wrzucił na swój profil FB i grzmotnął pod fotografiami swoją wersję poczęcia ZOL. A w niej pierwsze skrzypce gra dobry i wrażliwy PiS i jego pryncypał Sasin! O staraniach Hałas Teresy ni słowem się nie zająknął. Być może określenie, którego w swojej wizji użył, że dziękuje wszystkim, którzy pomagali jest ukłonem w jej stronę, ale jakby ktoś jego tak potraktował to zapewne piana wystąpiłaby mu na usta… Nie zapomniał Madziar o Jarzębowskim i Leńczuku, i o nich wspomniał, doceniając ich starania, a o posłance z Krasnegostawu Hałas Teresce, która biegała za tym (i za wieloma innymi inwestycjami powiatu) cisza jak po zgonie organisty.

Leńczuk wizytę Madziara przyjął, jak coś normalnego i oczywistego, bo to olaboga człowiek wicepremiera, zapominając, że ma obok posła, któremu wszystko zawdzięcza. Tereska powinna przy tym być, ale ten schemat postępowania Lenczuka jest przynajmniej mnie znany. Leńczuk taki numer już raz wykręcił. Dwa lata temu, gdy na sesji absolutoryjnej zawisł na włosku jego los i zarządu, to warunki stawiał Janeczek, bo wtedy obecność była kluczem i ten przyszedł, ale za tę obecność poużywał sobie na Ewie Kowalik. To wtedy pokazywał te słynne zdjęcia, które zdobył tylko w sobie znany sposób, za których publikacje Ewa grzebnęła go do komisji etyki, bo przegiął, mówiąc potocznie pałę. Co charakterystyczne dla tej Leńczukowej metody to Ewy Kowalik nikt na sesję nie doprosił ani nie poinformował co się święci, a wiedziano w starostwie wszyściuśko. Tylko, tak jak Tereska teraz tak ona wtedy musiała słuchać jak obrzucają ją gównem od stóp do głowy. Leńczuk tu w ZOL zastosował się do mądrości płynącej ze starego porzekadła; Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek… i rozdzielił wizyty tak jak kiedyś rozdzielono wizyty w Katyniu. Co było potem wiadomo. Leńczuk Hałas Teresie o „najeździe Madziarskim” słowa nie powiedział. Zamilczał wszystko i zrobił maślane oczki jak kot ze Shreka. O wszystkim Tereska dowiedziała się z profilu Ryśka… A jak się już dowiedział to Ryśkowi nawtykała, ale dość łagodnie. W sumie czyn Ryśka do spółki z Leńczukiem komentuje się sam…

„Randka z Ryśkiem” w Krupem w cieniu strażackiego wozu.

Za jakiś czas była kolejna uroczystość tym razem w gminie Krasnystaw. Na Krupem przekazywano strażakom wóz strażacki i cały czerwony. Organizatorem uroczystości była wójt Edyta Gajowiak-Powroźnik która naspraszała VIP-ów, że się pod namiotem nie mieścili. Był Rysiek Madziar, a Leńczuk na części oficjalnej zagryzł wargi i udawał, że jest wszystko w porządku i koło Tereski stanął, ale oczętami za Ryśkiem wodził jak głodny za kromką chleba. Tymczasem Rysiek, jak to Rysiek latał po wozach strażackich jak po placu zabaw i tu fotka tam fotka. Radości miał co niemiara… Co by nie mówić czerwone auta szczególnie strażackie mają moc jakąś nieodgadnioną, że dorosłe z pozoru chłopy głupieją na ich widok.

Incydent w kościele na święto Konstytucji, czyli tym razem randka się udała!

Leńczuk po tym, jak mu „randka na Krupem” spaliła na panewce to nie byłby sobą i wszystko sobie „bezmyślnie przemyślał” i za jakiś czas podjął „czynności naprawcze”. Podczas obchodów uchwalenia Konstytucji 3 Maja błąd naprawił, i to z przytupem i już koło Teresy nie stanął co uważny naród zauważył… Oczywiście i tu był Rysio Madziar. Był, bo go nasz  „Andrzejek” zaprosił a starostwo było organizatorem całych uroczystości, czyli de facto on jako gospodarz i starosta. „Człowiek kultury” zwany Andrzejem, gdy już stanął na ołtarzu i powiedział parę słów dotyczących doniosłości Konstytucji 3 Maja, to po wszystkim wrócił do ławek i zamiast stanąć koło Tereski, jak Pan Bóg przykazał, to poleciał do drugiego rzędu i przycupnął obok „miłości swojego życia” Ryśka Madziara. Jemu jak widać, nawet nie chce się stwarzać pozorów i woli drugi rząd z „nie posłem” Ryśkiem, niż pierwszy z posłem i swoją dobrodziejką Tereską. Ona stała w pierwszym rzędzie sama i to było dość wymowne, ale doprosiła Boruczenkę, który posłuchał i stanął obok dla towarzystwa. W sumie ten widok i głupawe zachowanie Leńczuka samo się komentowało a ci, co od niej dostali „wszystko” zostawili ją samą.

Wypada zapytać ile trzeba dać Leńczukowi, żeby zachowywał się przyzwoicie. Można posunąć się o stwierdzenie, że czytanie anonimu przez Szpaka w maju zeszłego roku i te obecne wybryki Leńczuka mają podobny kaliber…Są tak samo nie na miejscu i tak samo prymitywne i bezmyślne. I tą smutną refleksją o człowieku kultury żegnam się z czytelnikami do następnego felietonu…

PS. Leńczuk chyba się pośpieszył, bo wybory za rok a rok w polityce to wieczność 😉 

 

33
2

Marcina Wilkołazkiego pomysł na spacer po mieście

 

 

 

Marcin Wilkołazki

Historie pięknie opowiedziane i wirtualny osobisty przewodnik po Krasnymstawie – czyli moja propozycja na ułatwienie i uatrakcyjnienie zwiedzania naszego miasta turystom … i nie tylko im ??

W ubiegły czwartek (11 maja) podczas obrad sesji rady miasta złożyłem interpelację będącą propozycją przygotowania cyfrowego audioprzewodnika po Krasnymstawie w formie ogólnodostępnej aplikacji mobilnej ? Długi weekend majowy rozpoczął kolejny letni sezon turystyczny, dlatego w centrum Krasnegostawu można już spotkać odwiedzających nasze miasto gości. Najczęściej są to pojedyncze osoby lub małe grupki rowerzystów, gdyż krasnostawska Starówka leży na szlaku Green Velo?. Czasem jednak odwiedzają nas także turyści zmotoryzowani, a nawet zorganizowane grupy autokarowe. ?

Niezależnie w jaki sposób turyści docierają do naszego miasta, to najczęściej chcą pozwiedzać Krasnystaw, obejrzeć ciekawe miejsca i poznać jego historię. Nie jest to jednak takie proste jakby mogło się wydawać. Trzeba się natrudzić, aby znaleźć przydatne do samodzielnego zwiedzania informacje w Internecie, szczególnie gdy turysta jest już na miejscu i ma ze sobą jedynie smartfon. Jednocześnie wiemy przecież, że w dzisiejszych czasach łatwiej zapomnieć o portfelu niż o telefonie. Zwłaszcza, że coraz częściej korzystamy z portfela… w telefonie! Można ten fakt wykorzystać, aby ułatwić i uatrakcyjnić turystom pobyt w Krasnymstawie i tym sposobem zachęcić naszych gości do dłuższej wizyty w mieście, a może nawet do powrotów w przyszłości.

Wystarczy stworzyć i udostępnić mobilną aplikację cyfrowego audioprzewodnika po Krasnymstawie. Aplikacja ta powinna umożliwiać zarówno spacer przez historię po najciekawszych miejscach naszego miasta, jak również wysłuchanie interesujących opowieści o wybranych zabytkach. Takie ułatwienie niewątpliwie zwiększy atrakcyjność turystyczną Krasnegostawu, co mogłoby mieć przełożenie na wzrost ilości odwiedzających nas gości. Poza tym aplikacja audioprzewodnika mogłaby być wykorzystywana przez nasze szkoły podczas organizowania spacerów po Krasnymstawie w ramach edukacji regionalnej, a także przez samych mieszkańców.

Jeśli ciągle nie ma pomysłu na rozwiązanie problemu depopulacji naszego miasta i zatrzymanie ludzi w Krasnymstawie, to może równolegle próbujmy starać się zwiększyć ilość odwiedzających nas turystów.

Dołączona do wpisu grafika ma charakter poglądowy.

Panie Marcinie gratuluję pomysłu, bo naprawdę dobry w przeciwieństwie to tego Piwki na waszych listach. Dziś nie będę szerzej tego komentować co by pańskiemu pomysłowi nie „ubierać” uwagi. O ile przygarnięcie Marcina Worotyńskiego do klubu „Krasnostawian” w radzie miasta ma sens (a jemu dobrze z oczu patrzy), to Piwko tak wam pasuje, jak „Biedronka” na ul. PCK. Ale jak już o tym to do przewodnika po mieście proponuję dorzucić właśnie tę świątynię konsumpcji z ul. PCK. Budynek, jak i lokalizacja kontrowersyjna i „zabytkowa”, bo to najstarszy „owad” w mieście i od niego się krasnostawskie nieszczęście zaczęło. To jak dla katolików pierwsze kamienne świątynie na Ostrowie Lednickim. Turysta z zewnątrz powinien znać historię najstarszej świątyni handlu w grajdole i jej historię powstania. Radny Piwko winien za parę groszy, bo on nic za darmo nie robi poopowiadać o tych protestach mieszkańców i swojej w tym wszystkim roli. Najlepiej jakby przebrał się na czas tej prelekcji w pluszowy strój biedronki. Przecież są w marketach ludzie banany albo inne dziwadła. To dopiero będzie atrakcja, która przyciągnie turystów; pluszowa biedronka z postkomuszym wsadem i koniecznie w tych pstrokatych łapciach co je miał na sesji rady powiatu 31 marca. Niech będzie wesoło j😉ak nie może być😉 normalnie…

28
6

Ostatnia sękata deska ratunku „starosty” Leńczuka

Na odcinku muzealnym Leńczuk et consortem wreszcie dopięli swego i powołali na „pełniącego obowiązki” Tomasza Nagowskiego, który z muzealnictwem ma tyle wspólnego co parówki z mięsem, cytując klasyka z „Nowego Tygodnia”. Jak zareaguje na to „historyk z własnej ulotki wyborczej” ginekolog Janeczek, znany stróż praworządności oraz zbuntowane pracowniki, którym „biologia” byłego dyrektora Gołąba również wadziła ? Nie jest w stanie usprawiedliwić tego fakt, że to forma przejściowa. Tym bardziej, że kiedyś na „ PO” dyrektora powołano archeologa z muzeum. No skandal jak nic albo etyka sytuacyjna! To dziś o tym i o owym …

25 kwietnia po posiedzeniu zarządu powiatu z komina starostwa poszedł biały dym prościutko do nieba. Stąd to wszystko, bo pod światłym przywództwem „utrapienia wszystkich fryzjerów” Andrzeja Leńczuka „powiatowe konklawe” wybrało na stanowisko „pełniącego obowiązki dyrektora muzeum regionalnego” imć Tomasza Nagowskiego. Ten Pan to osobowość wcale niemedialna, ale „wybitny muzealnik” ponieważ często chadzał tam na kontrole zlecane przez miłującego pokój i spokój Leńczuka. Tą drogą nabył doświadczenia i niech mu kto co zarzuci!? Poza tym jest „umiłowaną duszeńką” obydwu starostów, bo się zgodził być „pełniącym obowiązki”. Tak że mamy początek epoki, która może przejść do lokalnej historii jako „Nagowszczyzna”, „Tomkowizna”… Zdarzyło mi się z Panem Tomkiem rozmawiać, coś ze trzy razy. Wrażenie odniosłem, że to przeciąganie liny albo dialog z sierżantem, jeśli już coś mówi, to są to krótkie komunikaty jak „we wojsku”. Żart u niego ciężki i cały czas wyglądał końca rozmowy. Jak on się dogada w muzeum; nie wiem, ale tam o co innego idzie, bo Tomek ma tam misję i jest do tej placówki „zadaniowany”

Tomek- ostatnia sękata deska ratunku

Sięgnięcie po ostatnią i sękatą deskę ratunku, jaką jest szef wydziału audytu wewnętrznego i bezpośredni podwładny starosty, to dowód na beznadziejną kadrową sytuację Leńczuka, który stanął nad przepaścią, bo tak naprawdę nikt z „zaczepionych” nie chciał się dać wkręcić w muzealną maszynkę do mięsa, której korbą kręci w tej chwili Leńczuk. Przy takim szefie, tak dbającym o dyrektorów, jak starosta Andrzej; ciężko o kolejki chętnych. A do tego jest jeszcze wspomniana misja w muzeum, sformułowana w dość enigmatyczny sposób. Ta ma polegać na uzdrowieniu sytuacji wewnątrz placówki.

Uzdrowienie to nic innego, jak przywrócenie do pracy zwolnionej dyscyplinarnie dwójki pracowników, którzy są fachowcami w swoich dziedzinach jakich świat nie widział. No tego sformułowania inaczej zrozumieć nie sposób. Leńczuk robił wszystko żeby znaleźć zastępcę na miejsce Gołąba i szukał nawet w muzeum regionalnym z podziwu godnym zapałem, ale bardzo się zdziwił gdy niektóre drzwi zatrzaskiwano mu przed nosem. Nachodził się więc, naprosił a tu nic! Mało do Częstochowy rowerem nie pojechał w intencji znalezienia chętnego. Wbrew temu co się plecie po mieście, to nie wszyscy uważają, że Gołąb jest „złym” dyrektorem. Tylko w tym jest problem, że akurat ci co tak uważają nie są decyzyjni. Jeśli ktoś opinię o Gołąbie opiera na wiedzy zawartej w pisarstwie Stępnia z „Nowego Tygodnia” i tym co mówią podpuszczeni przez radnych „muzealnicy” a także Leńczuk z Nowosadzkim z niektórymi radnymi; to sam sobie szkodzi. A poza tym los Gołąba był od samego początku przesądzony, ale o tym jaki był pomysł na jego „aborcję” innym razem.

Informacja od lutego krążyła po korytarzach starostwa

Informacja o zamiarze powołania Nagowskiego od lutego krążyła po korytarzach starostwa. Kiedy dwa tygodnie temu „Nowy Tydzień” podzielił się z opinią publiczną informacją o możliwości jego rezurekcji, to pozwoliłem sobie zadzwonić do Pan Tomaszka. Rozmowa odbywała się w jako takiej atmosferze do momentu gdy powiedziałem, że z tego co napisali wynika, że nowy „pełniący obowiązki” będzie miał za zadanie przywrócić zwolnionych dyscyplinarnie pracowników. Po tym wtręcie słuchawka tylko szczęknęła i zaległa cmentarna cisza. Jako że nie mam takiej mocy perswazji jak Archanioł Gabriel, który zwiastował Pannie Maryi w 6 miesiącu, postanowiłem odczekać i zadzwonić za jakiś czas, co by Pan Tomek ochłoną. Zapewne mógł poczuć się przytłoczony tym szczęściem, które na niego spadło tak niespodzianie. Kiedy odebrał, był już spokojniejszy, widać się pozbierał i oswoił z niewątpliwym zaszczytem. Taki uspokojony Tomek już nie zaprzeczył ani nie potwierdził, ale o wszystkim wiedział. Przynajmniej ja takie odniosłem wrażenie. A słuchawka mogła mu tak normalnie wypaść z dłoni, ze złości na to, że wylazło wszystko do gazet.

Tam u nich w starostwie to spokój jest największą wartością. To że wypłynęło wszystko do publicznej informacji „tym z zarządu” narobiło trochę zamieszania. Musieli się tłumaczyć przed niektórymi z prezydium rady, że ci o takich rzeczach dowiadują się z prasy, a nie z poufnych rozmów. W starostwie teraz każdy chce być ważny, taka tam mądrość panuje, ale jak ma być skoro jest „bezkrólewie” bo starosta „słabiuśki” jak bigos z gruszek ulęgałek.

To teraz więcej o misji stabilizacyjnej

Sąd wyznaczył kolejne rozprawy ze zwolnionymi dyscyplinarnie pracownikami na maj i lipiec, ale wcale nie trzeba czekać tak długo. Można zawrzeć ugodę poza sądem, a o tym fakcie sąd tylko poinformować. Odwlekanie nie jest na rękę w Leńczukowi, jeśli już jest jego człowiek w muzeum a tym bardziej, że obaj z Nowosadzkim zostali przez Gołąba na ostatniej rozprawie zgłoszeni jako świadkowie. Oczywiście mają do niego o to żal! Bo jak on mógł! Tacy wrażliwi… W takich okolicznościach „chłopaki” powinni unikać wizyty u Temidy, poprzez zawarcie ugody polegającej na wymarzonym przywróceniu. No po co się denerwować, jak można się nie denerwować ! Jeśli dojdzie do ugody, a tego już nikomu nie trzeba tłumaczyć dwa razy, to nigdy nie poznamy co o tym myśli sąd….

Jest jeszcze coś co może mieć znaczenie przy rozstrzygnięciu. Ten konflikt jest silnie spersonalizowany i dotyczy konkretnego dyrektora i konkretnych okoliczności. Sąd może dojść do wniosku, że skoro Gołąb nie jest już dyrektorem, to problem sam się rozwiązał i może wydać wyrok satysfakcjonujący pracowników i ich patronów ze starostwa. Niby sądy rozstrzygają tylko stronę merytoryczną ale oceniają dowody i całokształt kierując się zasadą swobodnej oceny dowodów. Nachodziłem się po sądach i parę dziwnych wyroków widziałem, zachowań sędziów też. Po prostu uważam, że Gołąb powinien być od początku do końca, ale widać Leńczuk wie coś czego ja nie wiem. Inna rzecz ale równie ciekawa czy w takich okolicznościach gdy sąd orzeknie po ich myśli to czy nowy „PO” skorzysta z apelacji…

Obaj z Nowosadzkim i niektórzy z zarządu powtarzali jak mantrę, że Gołąb sprawę przed sądem pracy przegra. Może… ale może i wygrać, tego nie wiadomo. A coś mi się zdaje, że główny atut czyli ochrona związkowa dwójki zwolnionych nie istnieje albowiem nie dopełniono formalności. A mówiło się po mieście, że w związku z ochroną przywrócą ich z miejsca. Dla przypomnienia; pracownik mający ochronę związków jest nie do ruszenia, ale by tak było musi być spełniony jeden jedyny warunek; należy takich pracowników wpisać na listę i poinformować pracodawcę o liczbie związkowców na dzień 30 czerwca i 31 grudnia. Tu tego obowiązku nie dopełniono, a o ile pamiętam na sławnej sesji 21 lipca, na której darto gęby nad Gołąbem jak to przepisów nie zna, to „związkowa walkiria” z Zamościa pani Głąb powoływała się na właśnie ochronę i wadliwą procedurę poinformowania związku o zamiarze zwolnienia pracowników.

Wobec tego niejednokrotnie mówiłem wprost do Nowosadzkiego i Leńczuka, że skoro tacy pewni swojego to powinni Gołąbowi dać przegrać przed sądem. Ba! Nie tylko ja tak uważałem, bo mało kto wie ale kiedy rozważano powierzenie Andrzejowi Gołąbowi obowiązków dyrektora (jak wiadomo zawiodły inne kandydatury) pod koniec lutego „starsi i mądrzejsi” proponowali 6 miesięcy. Argumentując, że przez pół roku wszystko się wyjaśni i Gołąb dokończy procesy z pracownikami, bo tak podpowiada logika. Leńczuk o 6 miesiącach nie chciał nawet słyszeć, bo przecież w sierpniu ogłosił swoją „nowelę sierpniową” w której zakomunikował, że jednak będzie konkurs i pomyślał, że wreszcie się Gołąba pozbędzie a nowy dyrektor przywróci zwolnionych do pracy skoro on nie chciał. Przecież cofnięcie zwolnień było „gwoździem programu” Leńczuka. To dlatego zawiedziony i zły, krzyczał o konkursie gdy Gołąb powiedział, że wypowiedzeń nie cofnie.

Festiwal złośliwości

Wracając do okoliczności powierzenia obowiązków Gołąbowi, to w pierwszej wersji Leńczuk proponował jeden miesiąc tylko dlatego, że Andrzej Gołąb miał do odebrania zaległy urlop, a on nie chciał się zgodzić na wypłatę ekwiwalentu za niewykorzystany urlop. Jeszcze był zły na niego, że urlopów nie wykorzystał, a ten mu odpowiadał, że przecież ciągle był im potrzebny w starostwie! Widać przy tym jaki Leńczuk dbały o finanse powiatu. Może lekcja wyniesiona z KDK taki w tym wypadku odniosła skutek. Szkoda że wcześniej tak troskliwy nie był, gdy zawierał ugodę z koleżanką z „Gloria Vitae” i dyrektor DPS panią Mróz. Jej wypłaciło starostwo ładny grosz, a wcale tak nie musiało być. Ale wracając do meritum, to w końcu po targach stanęło na dwóch miesiącach…

Tu muszę wspomnieć sytuację z tym nieszczęsnym urlopem, bo warta tego jak diabli, a czytelnik dowie się jak Leńczuk Gołąbowi nieba przychyla, bo przecież on go broni, jakby kto nie wiedział. Kiedy Andrzej Gołąb rozpisał swoje urlopy, bo przecież sam najlepiej wie kiedy chce na nie iść, to Leńczuk to wszystko zakwestionował i zrobił mu awanturę. Takiego czegoś świat nie widział i niektórzy zdębieli, a pani Ola z oświaty powiedziała, że Gołąbowi pomoże tak urlopy rozpisać, żeby starosta był zadowolony choć te urlopy są Gołąba a nie Leńczuka. No komedia i kuriozum! Jakby tego było mało to Leńczuk odwiną oberek widać ze złości, bo jego plan spławienia Gołąba się nie powiódł i przed zbaraniałymi członkami zarządu zażądał od Gołąba by ten odpowiedział na piśmie na wnioski pokontrolne komisji rewizyjnej. Na wnioski o których sam mówił na sesji, że są polityczne! Kolejna komedia… Przecież dziecko wie że takie wnioski są odzwierciedleniem opinii w tym wypadku postkomuszego Piwki a nie prawa. Ba! Sam postkomuszy Piwko nie oczekiwał odpowiedzi na piśmie. Gołąb do jego wypoconych wniosków odniósł się na sesji i je obśmiał i obalił do spółki z Jasiem Mrozem z zarządu powiatu; jedynym który potrafi bronić Andrzeja Gołąba. Tymczasem Leńczuk w furii żąda odpowiedzi i od tego uzależnia powołanie na dwa miesiące…Ręce opadają na takie złośliwości i to, że Leńczuk rozmontował majestat urzędu nie dziwi, bo to się inaczej skończyć nie mogło, ale jak tego mu było mało to się wziął za rozmontowywanie własnego. Niech go tam rozkręca a dużo roboty miał nie będzie, bo autorytet maluśki i taki jest Leńczuk przy bliższym poznaniu.

Innym razem gdy na zarządzie powiatu, już po powołaniu Gołąba na te dwa miesiące stanęło, że muzeum pozyskało od ministerstwa 109 tysięcy dofinansowania. Leńczuk zamiast udać że się cieszy z tego i przejść nad tym przy minimum rozsądku to Gołąbowi zarzucił, że ten o pracach nad wnioskiem do ministerstwa nie informował zarządu. Przecież powinien, bo jak wiadomo Gołąbowi zarzuca się, że chodzi samopas. Gołąb odpowiedział, że informował samego Leńczuka a ten się upierał, że nie…ale po zarządzie Gołąb poszedł do muzeum i odnalazł korespondencję w której stało czarno na białym, że jednak informował. Zrobił z tego wydrukowaną kopię i zaniósł Leńczukowi na biurko do gabinetu. Akurat byli przy tym niektórzy członkowie zarządu, bo się widać jeszcze nie rozeszli. Minę Leńczuk miał kwaśną, a informacja była wysłana na jego starościński adres meilowy, jakoś w listopadzie. Może nie czytał, może był zajęty planowaniem koncertu „GloriaVitae”, tego nie wiadomo.

Rezygnacja z przywileju, chaos i „maski” opadły razem z gaciami

Czy to jest normalne i mieści się w zdrowo rozsądkowych schematach żeby starosta świadomie zrezygnował ze swojego przywileju jakim jest powołanie dyrektora bez konkursu! Tego nikt nie rozumie. W innych samorządach za łby się łapią na takie „napoleońskie koncepcje” byłego kierownika kina a teraz „starosty”. W co gra Leńczuk już powoli widać, i o tym nie dziś ale jest pewne jedno „głowy” do rządzenia to on nie ma. Nowosadzki który też ma zasługi w grzebaniu w muzeum i wcale niemałe, na te komunikaty Leńczuka reaguje bólami głowy i ściskaniem w dołku i się przez to postarzał, ku rozpaczy wielbicielek. Marek uważa, że trzeba jak najmniej mówić, a nawet doszło do tego, że pozyskane z ministerstwa 109 tysięcy Nowosadzki pochwalił na zarządzie, gdy jak wspomniałem Leńczuk fukał i prychał na nie. Być może była to sprytna sztuczka, ale jednak…

Na finał… Od lata zeszłego roku kiedy Andrzej Gołąb po sesji rady powiatu 21 lipca nie uległ Leńczuka głupim namowom by przywrócić pracowników (raz już to zrobił i nic z tego nie miał, oprócz masy kłopotów) Leńczuk w mojej opinii nic mądrego nie powiedział, jeśli chodzi o muzeum. Wdzięczny dyrektorowi jestem za to, że dał wypowiedzenia, bo jego los już dawno był przesądzony i niczym nie ryzykował. Dzięki temu dowiedzieliśmy się kim jest Leńczuk a „maski opadły” i to z hukiem, bo do tej pory nasz Jędruś „umiejętnie się ukrywał” Od tego czasu „starosta” co chwila raczy opinię publiczną swoimi „nieprzemyślanymi przemyśleniami” i wedle tego raz będzie konkurs potem nie i powierza obowiązki na dwa miesiące, by sięgnąć po Nagowskiego. Teraz znów palnął, że może konkurs na dyrektora w muzeum będzie…ale jesienią i to ostatnie napisał Stępień w „Nowym Tygodniu” ale Leńczuk powiada, że to nie prawda! Bo on tak nie powiedział a konkurs będzie w przeciągu dwóch miesięcy! No dom wariatów…Trzeba pamiętać, że te komunikaty wypadły ciągle z tych samych ust i urodziły się w tej samej głowie…To jest ciągle ten sam Leńczuk a polityka powiatowa kreowana przez niego zaczyna przypominać sytuację w Krasnostawskim Domu Kultury za jego rządów o którym Żelazny pisał tytułami „Bagno KDK” I Amen na dziś…

PS. Na innych polach „starosta” też rozwinął skrzydła po „sierpniowej noweli” z zeszłego roku i puścił wodze fantazji. Ostatnio zapałał wielkim uczuciem do Ryszarda Madziara „nawet nie posła” a ledwie pełnomocnika PiS na Chełm;  mając dwie ulice dalej posła który go „ulepił” starostą z uposażeniem 15,800 brutto co miesiąc. Idąc dalej to skoro poseł Teresa Hałas poszła u Leńczuka w odstawkę, to czego mógł się spodziewać Gołąb i zaledwie dyrektor!?

 

26
5

Pluszowa ofensywa!?

Dziś 27 kwietnia odbyła się sesja nadzwyczajna zwołana przez zarząd powiatu, na której darto gęby na siebie , a Szpak o mało ze skóry nie wylazł i z pierza nie obleciał, bo tak się złościł… Do tego po sali obrad latał operator kamery z TV Lublin, co już było pomysłem „ciaputka” Leńczuka. Ale do pełnoformatowej awantury ze skakaniem sobie do gardeł dojdzie jutro; 28 kwietnia; na następnej sesji nadzwyczajnej, która jest bardziej nadzwyczajna niż ta poprzednia!

Dla mnie to są jaja w pełnym wymiarze i kabaret!? To teraz, o co w tym chodzi. W zeszły piątek grupa „7 rolników” z rady powiatu; Szpak, Domański, Piwko, Zieliński, Zając, Chruściel i Babiarz skrzyknęła się i wysmarowała wiosek do przewodniczącego rady powiatu Wicia Boruczenki o zwołanie sesji, której tematem przewodnim miała być sytuacja w rolnictwie. Chodzi głównie o ten niekontrolowany import zboża podłej jakości z Ukrainy… tak myślę!? Wśród tej siódemki troskliwych obecności dwóch ciężko wytłumaczyć poważnie, nie rżąc przy tym pod nosem. Pierwszy to Krzyś Zieliński miastowy obszarnik z Rejowieckiej. Ale jeszcze ciekawszy jest przypadek „postkomuszego” Piwki. Ten z centrum miasta i jego związki z rolnictwem polegają na tym, że w „Biedronce” sprzedają warzywa i mąkę…

Reszta „rolników” od biedy ma obecność usprawiedliwioną. Choć pewne jest, że to wszystko teatrzyk, a nie żadna prawdziwa troska, albowiem posądzanie naszych wsiowych parlamentarzystów o „zdrowy polityczny rozsądek” byłoby dowodem na własny brak rozsądku. Tak jak wspomniałem; im chodzi o pozory do tego by na siebie powrzeszczeć i poudawać jak im na ludziach zależy. I taka właśnie mozaika troskliwców zawnioskowała o sesję nadzwyczajną, która dzięki uprzejmości Boruczenki odbędzie się 28 kwietnia w piątek. Tymczasem „ciaputek” Leńczuk „przezywany starostą” doszedł do wniosku, że to najlepszy moment na demonstrację własnego pomysłu na siebie. Wpadł więc na pomysł (co w jego przypadku nie jest częstym zjawiskiem), że dzień wcześniej, czyli dziś 27 kwietnia zorganizuje sesję, na której wysmaruje stanowisko w sprawie obrony interesów polskiego rolnictwa a potem podda to pod głosowanie.

Przebiegłe to jak diabli i nawet to się nazywa ucieczką do przodu. Szpak i spółka się wściekli, bo chłopaki z miasta (w zarządzie jest ich trzech) zrobiły w konia tych ze wsi! Janusz wrzeszczał do kogo ten apel ma być skierowany i powtarzał to w kółko nawet jak Leńczuk mu to wytłumaczył. Potem prosił o „normalność”! Wiadomo, że jak były ormowiec prosi o normalność to albo się „nawrócił”, albo coś zrozumiał. Tu było to ostatnie, bo zrozumiał, że go „ciaputek” ograł. Zły był jak jasna cholera, aż go Boruczenko uspokajał i jeszcze ci z telewizji latali po sali z kamerą. Krzyś Zieliński też się pieklił, ale jak na jego możliwości to maluśko, widać zdrowie najważniejsze. Tym bardziej że „pięćdziesiątka” niebawem radnego do tańca porwie. Janeczek chciał podyskutować i powiedział, że on se nie wyobraża, że w tym punkcie nie będzie dyskusji. No to warto zapamiętać i przypomnieć doktorkowi coby poopowiadał o tym, co u niego na ginekologii i położnictwie. Janeczek toć znany rolnik i może on na tę Ukrainę w grudniu chciał jechać, bo tam gospodarkę ma!? Podważały „chłopaki ze wsi” legalność zwołania sesji, ale radca Cieślik im wytłumaczył, że sprawa „czysta” Chcieli nawet porządek obrad zmieniać, tylko że w takim wypadku o porządku decyduje okoliczność na czyj wniosek sesję zwołano. W tym wypadku był to zarząd powiatu.

Potem jak przyszło do głosowania to z kwaśnymi minami jak jasna cholera Szpak i spółka głosowali „za” Wszystkich „za” było „17” radnych, jeden był nieobecny a jeden się wstrzymał. Cała sesja zamknęła się z 5 minutową przerwą w niespełna 50 minutach co jest osiągnięciem nie lada w obecnej kadencji. Tak że do „mordobicia” dojdzie w piątek i Szpak dziś „oszukany” będzie lał w Leńczuka…tak mi się przynajmniej wydaje.

Wypada podsumować… Ruch Leńczuka jest bardziej jego jak zarządu powiatu. Zresztą wyjaśniał ile zrobił by los chłopa poprawić, ile odbył w tym celu spotkań. Niektórzy okrzyknęli to zagranie OFENSYWĄ, ale widać tylko dlatego, że nigdy ofensywy nie widzieli. Jemu widać jakaś kariera się marzy i chce się wybić na niezależność. Mimo wszystko Leńczuk do polityki się nie nadaje. Ja w nim potencjału nie widzę i nawet dziś było w nim tyle „ognia” co w stercie mokrego drewna. O zgrozo Andrzej w piątek też chce być stanowczy i wziąć oponentów „za pysk”. Dobrze, że w związku z tym na sali będzie lekarz, bo raczej Janeczek powinien przyjść i jakby co nie wyszło, to pomocy tak rozbuchanemu Leńczukowi udzieli. To poczucie „czegoś tam” i smak do kariery można wiązać z tym, że Andrzej „utrapienie fryzjerów” znalazł wielkie oparcie, które przeszło w fascynację w Ryśku Madziarze pełnomocniku PiS na powiat chełmski, a także kierowniku gabinetu politycznego wicepremiera i Ministra Zasobów Państwowych „Jacka nad Jackami” Sasina. Coś mi się zdaje, że „zapałał miłością” do tego Ryszarda i uwierzył, że w worku z kapciami nosi buławę marszałkowską a dzięki wsparciu Ryśka ta kariera będzie możliwa! Tereskę Hałas odstawił na bocznicę i nawet ostatnio dostarczył na ten fakt dowodu do spółki z Markiem Nieściorem kolejnym orłem od „spraw dynastycznych” w obrębie własnej familii… Ta wolta i pobudka na emeryturze trochę przypomina sytuację, kiedy stary chłop, któremu strzyka w kręgosłupie chce się żenić z 40 lat młodszą dziewuchą, w której chuć i hormony grają jak diabeł na organach a wszystko dlatego, że dziadek uwierzył w reklamy i opowieści kolegów. No jak się takie cuda kończą to chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć. Jedno jest pewne, będzie wesoło, a my pożyjemy to zobaczymy…

28
3

„Bąbelek” z gwiazdozbioru „Biedronki” czyli chwalebne czyny radnego Piwko

Dziś o chwalebnych czynach radnego Piwko, który od kilku miesięcy jest w ofensywie na wojnie z niegodziwością. W imię tego na ostatniej sesji rady powiatu nawtykał Leńczukowi, pouczał komendanta policji i radnego z Siennicy Różanej a przy okazji ratował z opresji kolegę ormowca. Nie ma co… czyny kwalifikują go do miana „Bohatera Związku Radzieckiego”, ale ten się rozpadł i nie ma go kto odznaczyć. Serce pęka, że 18 lat temu, kiedy w mieście pojawi się żarłoczny owad z rodziny Biedronek nie miał tyle zapału, i pladze nie zapobiegł… A i jeszcze jedno! Radny Piwko Nowosadzkiego garnitury wysłał do lamusa, śmiało zakładając pstrokate łapcie „NIKE” do kreacji, jakiej krasnostawskie salony nie widziały. Tak, że mamy nowy „trynd” i nowe turla się ku nam!

 

Na sesji 31 marca Piwko alias „Bąbelek” rozlał swój urok jak niewprawna kelnerka na oktoberfeście piwo. Musiał! Sytuacja dojrzała, a on teraz jest w samorządowym zenicie. Zenit to stan do którego jak do nirwany dąży każdy samorządowiec. U niego objawił się w mowie ciała i zewnętrznych atrybutach w postaci „luzackiej, ale przełomowej” kreacji, a także mentorskich uwagach, którymi szafuje na prawo i lewo. Emanuje z „Bąbelka” „nietłusty kot”, który pieniądze z podniesionych diet wziął i wcześniej teatralnie powrzeszczał! Ale triumfator co ma osiągnięcia w Muzeum Regionalnym w tropieniu „niemoralnych postępków podłego Gołąba” No taka gwiazda nam się pojawiła w nowo powstałym lokalnym gwiazdozbiorze „Biedronki” Jakby kto chciał się na własne oczy przekonać, to szukać trzeba po lewej stronie nieboskłonu. Gwiazdozbiór najlepiej widoczny z ulicy PCK w godzinach 6-22 i w niedziele handlowe.

Nowe trendy i Nowosadzki w lamusie

To teraz ciut o kreacji z sesji 31 marca. Od razu zaznaczam, że mnie się ona bardzo podoba i wobec tego Nowosadzkiego zgrzebne garniaki potępiam z całą surowością, bo są od tego momentu passe i do kontenera PCK z nimi! Nasamprzód idzie u „Bąbelka” koszula biała wypuszczona z portek, do tego piaskowe portki i pstrokate buty NIKE. NIKE to grecka bogini zwycięstwa i jak widać nie jest to przypadek. Marynarka dla zwieńczenia całości i podkreślenia sportowego stylu, plus okulary przeciwsłoneczne skrywające mądre i wrażliwe oczęta. I ma się rozumieć do tego „Bąbelek” dodał kocie ruchy i zwinność radzieckiej baletnicy oraz niepoślednią inteligencję.

Poza tym trzeba zaznaczyć stanowczo, że oczęta skrywane za okularami wrażliwe na „niegodziwości” o-k-r-o-p-n-i-e. Bardziej niż fotoradar w Łopienniku na tych, co duszą pedał gazu w opór. Tak że drzyjcie złoczyńcy! O tym, co jest niegodziwością decyduje sam „Bąbelek”, a nie jakaś tam etyka. Tak jest prościej… I to są najczęściej takie rzeczy z których Piwko może coś dla siebie „ugrać” a choćby tak jak w Muzeum Regionalnym. Bo dla przykładu do Bończy, to znaczy do tamtejszego Domu Pomocy Społecznej łapek nie pcha i noska nie wtyka. Tam to już ślepy jak ten kret! Wypadałoby go zapytać czemu i ciekawe co by odpowiedział. Tak na marginesie. W DPS Bończa od kilku lat jest konflikt pomiędzy jedną z pracownic a dyrektorem Rysakiem co wybrzmiało na sesji 31 marca, ale słabiuśko i nie z ust „Bąbelka”. To, co tam się dzieje, zdaniem niektórych jest wojną w pełnym wymiarze, ale o dziwo w mediach o tym nie uświadczysz nawet pół wiersza! Tam jest taka zmowa milczenia, że ojej. O tym konflikcie trzeba osobnego opracowania.

Leńczuk  dostaje po grzbiecie

„Oblizał” od tak szczytującego „Bąbelka” „ciamajdowaty” Andrzej Leńczuk i „podobno starosta”. Otóż Jędrula użył określenia, że na sesji panuje gwar i określił to mianem targu. Marunia ta uwaga uraziła i postanowił Leńczukowi dać po grzbiecie a jak zamyślił tak i zrobił z podziwu godną konsekwencją. Powiedział „Bąbelek”, że w punkcie zapytania i interpelacje radnych odpowiadać starosta nie musi, a jak chce się odzywać to tym chciejstwem powoduje chaos i jak tak to niech nie narzeka! Biedny Leńczuk skulił się jak bity parobek we dworze przez karbowego a oberwał jeszcze kilka razy od innych na sesji, żeby nie było! No co by nie myśleć, ale piorą go za głupią nadgorliwość i dogodzenie radnym. Leńczuk musi chyba czuć się zagubiony w tej sytuacji, ale za bezmyślne rozmontowanie autorytetu starosty i brak zdecydowania należy mu się i nie ma co go żałować. Niech go tam „leją” i patrzą czy równo puchnie… Takich czasów naiwny pisowiec doczekał, że postkomunista leje w niego jak w kaczy kuper, ale jak tak lubi to, co zrobić…

„Biedronka” w tle i swojego trza bronić!

Tymczasem uwaga Piwki jest jak najbardziej na miejscu i do tego prawdziwa, bo starosta nie musi odpowiadać. Mógłby później i to taka sama prawda, jak i to, że swego czasu „Biedronka” wcale nie musiała powstać na ul. PCK. A jej powstanie tak jak nadgorliwe odpowiedzi Leńczuka narobiło zamieszania, że hej! Te protesty i wzburzenie jeszcze „Bąbelek” powinien pamiętać, bo 18 lat to nie tak dawno. Taka to analogia między jednym i drugim oraz historyczna ciągłość „zamieszań” o różnych źródłach. No i może albo przede wszystkim w postkomuniście co burżujem został krew się zagotowała na pojęcie sprzedaży bezpośredniej, bo taka jest idea targu, że każdy przywozi co tam ma i sprzedaje bez pośredników. To jak wiadomo godzi w handel wielkopowierzchniowy którego bliskim serca Piwki symbolem jest właśnie ta wspomniana Biedronka z ul.PCK. No wypada podziwiać rewolucyjną czujność „Bąbelka”. Tak że, jak po cokolwiek to nie na targ, ale do Biedronki a interesu trzeba pilnować i pewne słowa nie powinny pojawiać się w publicznej debacie jako synonimy, bo jeszcze coś, ktoś. Jednym słowem parafrazując słowa piosenki; targom, jarmarkom śmierć!

Policja do raportu, a kodeks do poprawki!

To jednak nie koniec, bo nasz „Bąbelek” poturlał się dalej i upomniał się o tych co dostają mandaty w mieście za wykroczenia. Skierował więc do obecnego na sesji komendanta Policji bardzo ciekawy wniosek racjonalizatorski, taki, że wszystkie 4 latki oniemiałyby z wrażenia! Ze srogich analiz „Bąbelka” wynikło, że policjanty smarują dużo mandatów za drobne przewinienia i to zjawisko głównie dotyczy tych co przechodzą na przysłowiową pałę przez jezdnię, a nie przez przejście dla pieszych. Jak widać w pchaniu łap tak zasmakował, że i Policji mówi co mają robić. Takich żeśmy czasów doczekali, że dyżurnym etykiem został postkomunista z CIS…jeszcze trochę to i im napisze nowy kodeks wykroczeń.

Nie mam ja smaku do służb mundurowych, bo wielu tam nigdy nie powinno trafić co nawet znalazło potwierdzenie w licznych dowcipach o tej formacji ale Piwko jako organ doradczy to już jakiś absurd. No, ale jeśli go policjanty posłuchają, to się przy okazji okaże, że te dowcipy o nich są uzasadnione. Z drugiej strony, to się w przysłowiowej pale nie mieści, żeby radny na takie pomysły wpadał i publicznie upominał. I jak już tak sobie doradzamy, to może podpowiem, że jak kogo policjant złapie szczególnie na ulicy PCK to niech się taki złapany tłumaczy tym, że idzie do „Piwdronki”, bo akurat przecena na wędlinę i banany. A jak to nie pomoże, to niech postraszy, że się do Piwki na funkcjonariusza poskarży. W końcu przejścia są po to co by przez nie przechodzić, a nie latać po asfalcie w tę i z powrotem. Jednocześnie ten sam „Bąbelek” zgłosił na sesji interpelację o doświetleniu przejść dla pieszych. Tego to już nie rozumiem… z jednej strony doświetlać a z drugiej strony tylko upominać!? No i po co doświetlać jak można chodzić jak się chce, a za to grozi tylko pouczenie!? A jakby tak przechodzić na drugą stronę pod latarnią to i doświetlać nie ma potrzeby.

Niepojęta logika

No niepojęta logika „Bąbelka”, bo w muzeum Piwko na głowie staje w czym jest bardzo malowniczy żeby Gołąbowi coś udowodnić i dorabia ideologię. Tak już wymyśla, że bracia Grimm w zaświatach wybałuszają gały ze zdziwienia, że też tak można!? A tu wręcz przeciwnie sugeruje patrzenie przez palce. Szkoda, że jak mógł sam pójść lokalnej społeczności na rękę (tak jak teraz policjantom sugeruje) te 18 lat temu to jednak był głuchy na wrzaski „Kupców Krasnostawskich, gdy lokował się żarłoczny owad zwany Biedronką z którego jego układ rodzinny, jak pisał Romek Żelazny czerpał dochody w wysokości 15. 000 zł a on był tego układu adwokatem jako radny miejski.

Janusz w kropce…ale od czego są koledzy

Na sam koniec sesji „Bąbelek” pękł i dopiero było. Wyszło z niego zdziecinnienie na całego! Poszło o to, że w wolnych wnioskach radny z Rudki gmina Siennica Różana Andrzej Korkosz zapytał Szpaka Januszka, kiedy zajmie się chodnikiem w Rudce. Szpak zaczął wrzeszczeć, bo był zaskoczony obrotem sprawy i on tak ma, że, jak brak mu argumentów to wrzeszczy jak przekupa na jarmarku. A poza tym przyczyn „nerwowości” można upatrywać w traumie po rozwiązaniu ORMO. Ale od czego są koledzy postkomuniści i Piwko pulchną rączkę podał i dawaj niepytany pouczać radnego Korkosza, że źle pytania zadaje, bo miał pytać o drogownictwo a on osądza Szpaka!? No jaja jak w kurniku pod Siedlcami! Niby człowiek kulturalny, a przynajmniej na takiego się kryguje a tu wchodzi komuś w słowo i gardłuje!

Może to zasługa tego energetyka z puszki co go do szklanki przelewał i siorbał. A może pokłosie tych pstrokatych łapci marki NIKE!? Tego to już nie ustalimy i chyba szkoda czasu na to, ale fakt jest faktem, że „Bąbelkowi” coś się zdaje i głupota oraz infantylność postkomunisty przeszła w bezczelność. Może kilkanaście lat temu, kiedy opowiadał w czasie interpelacji o psich kupach w mieście tak jakby nic innego w życiu nie robił też coś wcześniej pił pobudzającego. Do dziś się zastanawiam czy nie mógł powiedzieć, że psy zanieczyszczają miasto i na tym poprzestać, zamiast opowiadać o tym, że dzieci psimi kupami się zabawiają. Do tego jeszcze chciał budować psie toalety… No i czy Piwko jest w tych malowniczych opisach i zachowaniach „normalny, bo mnie się zdaje, że chyba nie do końca. Tym sposobem mamy kuriozum, bo się postkomunista z byłym ormowcem za ręce wzięli, ale może trzeba stare długi spłacać.

Przecież gdy Piwko był członkiem zarządu powiatu w kadencji 2010-14, to CBA wysmarowało wniosek o jego odwołanie, bo jednocześnie był w radzie nadzorczej firmy poligraficzno-reklamowej „Kropka”. Szpak po tym, jak go odwołał, bo wyjścia nie miał a Piwko zrezygnował z zasiadania w zarządzie „Kropki” zaraz go powołał na tej samej sesji. Uzasadnił tę natychmiastową rezurekcję do zarządu powiatu walorami radnego. Skoro tak sobie chłopaki ufają i tyle dobra widzą w sobie nawzajem to obrona Szpaka przez „Bąbelka” nabiera rumieńców i jest w pełni uzasadniona.

 Tak na finał trzeba zapytać bez zbędnych ceregieli. Kiedy będzie to stypendium dla utalentowanego sportowca co je postkomunista obiecał w kampanii 2018 roku? Bo na razie „Bąbelek” wykonuje szereg czynności o charakterze maskującym, a stypendium jak nie było tak nie ma a sportowcy są.

 

29
6

Wielkanoc

 

 

Święta Zmartwychwstania Pańskiego w roku liturgicznym są najważniejszymi i dowodzą wyjątkowości chrześcijaństwa. Takiego poświęcenia za grzechy innych i rezygnacji ze swoich „przywilejów” nie ma w żadnej znanej mi religii. Po sąsiedzku… Mahomet zmarł wśród rodziny i w głębokiej starości a Jezus zhańbiony i skatowany na krzyż to powinno dawać do myślenia. Dziś wielu chce Kościół reformować, ale jakoś tak, żeby go nie było w ogóle, bo taki jest ich prawdziwy cel skrzętnie ukryty za parawanem wielkich słów. To są tacy, co do niego nie chodzą i się na Pana Boga pogniewali, bo się obrazili na swojego proboszcza. Tymczasem Kościół obroni się sam, bo przecież jest święty. Ludziom pokręciła się instytucja z ponadczasową i duchową wspólnotą zawartą w słowach „tam, gdzie dwóch albo trzech się zbiera w moim imieniu tam i ja jestem” A jegomość szatan chyba zgłupiał, bo zarzuty po śmierci kardynała Sapiehy i Jana Pawła II włożone w usta niektórych to najlepszy dowód. Ale nie ma dymu bez ognia i jak nie wiadomo o co chodzi to zawsze chodzi o politykę i pieniądze. Biskupi widocznie nie są pewni co komisja Michnika znalazła w archiwum MSW i stąd to wszystko, ale Jezus za wszystkich umarł na krzyżu a niektórzy nadal nie wiedzą co czynią… I może w związku z ostatnimi wypadkami wypada życzyć sobie by wiedzieć co się czyni… Jeszcze jedno… Myśmy zapomnieli o tym, że poświęcenie powinno wiązać się z narażeniem własnego komfortu. Danie do puszki Caritas czy Owsiaka sprawy nie załatwia…to nie o to chodzi, bo jak ktoś daje to widać ma i chce się podzielić. To miłe, ale… co z tymi, w których interesie trzeba by zabrać głos, bo danie w puszkę niczego nie załatwia? Jeszcze są tacy, którym płaci się za bycie odważnymi a odważni nie są, bo nie chcą być i to ostatnie robią z pełną świadomością. W myśl zasady „ludzi się przekupi a Pana Boga przeprosi”. Dla takich pewną wskazówką może być przykład Nikodema, który ze strachu nie poszedł za Chrystusem. Nie poszedł, bo bał się utraty życia, komfortu i pozycji. Potem żałował, ale jak mógł naprawiał błąd…Trzeba tylko się odważyć i tego życzę…

25

6

»Słońce Latyczowa« czyli nowa historia powiatu w „prima aprilis” pisana

 

1 kwietnia wyciekły fragmenty nowej „Tajnej historia powiatu za rządów »Słońca Latyczowa« Janusza Szpaka”. Po wsiach gadają, że kiedy z powrotem „chyci” władzę, to „wkleją” ją dzieciom do podręczników. Wtedy dostanie się do jakiejkolwiek roboty w jednostkach powiatowych bądź awans będzie uzależniony od jej znajomości „na wyrywki”. „Powiatowy Kongres Historyków z Ulotki Wyborczej” pod kierownictwem „ober” historyka Leszka Janeczka pracuje nad ostateczną wersją w szpitalnych piwnicach. Nam z narażeniem życia udało się zdobyć szkic. Oto on…

Zaczyna się tak! Gdy wybory samorządowe 2018 roku w powiecie wygrała Tereska Hałas, to po tej dacie jak wiadomo rozpoczęła się era protektoratów i takiego ucisku, że ojej i ona temu winna, jak kiedyś w wyliczance spółdzielnia gminna. Wzmógł się zatem ucisk nawet na cegły w murach i te na samym dole miały najgorzej…

Za rządów naszego „Ojca Narodów i Słońca Latyczowa” Janusza… ucisku i protekcji nie było i takie zjawisko nie śmiało nawet występować! Byliśmy rajskim kwitnącym ogrodem demokracji i tolerancji. Na dowód tego krasnostawscy weterynarze potwierdzą, że wtedy nawet psy nie miały pcheł i wszyscy tolerowali laktozę! W naszym „powiatowym domu” nawet sam Papież chciał zamieszkać. A ci bardziej wierzący po wsiach gadali, że chciał tu przenosić Państwo Kościelne, bo Rzym wiecznie zakorkowany! Tak mu się spodobało! Ponoć urzekły go mowy pogrzebowe oraz dożynkowe kazania naszego Janusza. Obama z Ameryki, ten czarnoskóry prezydent co podobno z Czarnej Białostockiej jego dziadek pochodził wpadał po drodze w rodzinne strony podglądać nasze rozwiązania systemowe a potem jechał na narty do Bobliwa nawet w środku lata! Śnieg wtedy padał, kiedy Janusz chciał i leżał tyle ile mu kazał. Z deszczem było tak samo. Tak dobrze żeśmy mieli! I Putin „psiajucha” chciał się wprosić, ale Janusz go spławił. Akuratnie w remizie OSP brał udział w filozoficznej dyspucie w odwiecznym dylemacie wszystkich druhów; co ratować najpierw, gdy płonie gorzelnia; spirytus czy ludzi? A potem miał iść karmić króliki i jednego zająca z Żółkiewki.

Ze świata do nas przyjeżdżali by chłonąć nasze zdobycze i pytać „Ojca Janusza” jak do takiej równowagi oraz idylli doszedł. On wszystkim tłumaczył popijając zsiadłe mleko z blaszanego kubka, że to zasługa intuicji i skromnie przy tym spuszczał wzrok. Czasem… w chwili roztargnienia, zamyślony dodawał, że siłę czerpie z kosmosu i dzieł Seneki, którego cytował przy każdej okazji. Stosunki międzyludzkie kwitły więc jak miejskie rabaty w czerwcu. Opozycji nie było, bo wszyscy przebywali na „placówkach dyplomatycznych” w zaprzyjaźnionej Korei Północnej. We wszystkich jednostkach starostwa miód płynął na przemian z mlekiem a kury znosiły po dwa jaja…

Przewodniczący Rady Powiatu, teraz „Pierwszy Tłusty Kot” Marek Nowosadzki do starostwa przybywał w korowodzie płochych dziewcząt oraz swoich emerytowanych wielbicielek, które w wiankach na głowach sypały obficie kwiecie, gdy przemieszczał się z ulicy Piekarskiego przemianowanej na „Bulwary Męczenników Samorządu i Odwagi Cywilnej” do Kapitolu alias Starostwa. To było widowisko! Siedział Marek wypachniony, na różowym jednorożcu, odziany w zwiewne jedwabne kimono grając, na cytrze i w wieńcu ze świadectw maturalnych, ale tych najlepiej zdanych, rzucając przy tym przechodniom landrynki. Każdą sesję Nowosadzki rozpoczynał od chóralnych śpiewów i wznoszenia modłów przed posągiem Janusza „Najlepszego Remizowego i Powiatowego” Posąg stał w sali plenarnej starostwa na ulicy Sobieskiego przemianowanej na Aleje Latyczowskie i był ponad naturalnej wielkości wykonany z masy solnej, by wszystko było w zgodzie z trendami EKO. Poza tym, co dzień modlono się, palono kadzidełka i śpiewano a co rano procesje petentów pod posągiem składały ofiary z jajec kurzych, słoniny, wieńców cebuli oraz księżycówki pokątnie pędzonej. Żyło się jak w raju albo ruskiej bajce gdzie jak wiadomo dobro zawsze zwycięża!

Inni dygnitarze też nieba przychylali ludowi i tak skarbnik Cienciera rozdawał uśmiechy oraz pieniądze w każdy czwartek przez godzinę pod krasnostawskimi kościołami. Banach z ZDP już nie był jego dyrektorem, tylko cały piepsznik na Borowej przemianowano na „Instytut Powierzchni Gładkich” a Piotruś stał się jego rektorem i nosił tytuł „Wielkiego Asfalta” Do tego śpiewał w kościelnym chórze i służył do mszy a w Boże Ciało sypał kwiatki w procesji. Zimą sam pługiem jeździł i sam solą sypał a jak zaszła potrzeba to dzieciom lepił bałwany i stawiał w ogródkach. Na takie okazje zawsze miał przy sobie garść węgielków i kilka marchwi, żeby bałwan nie był taki bałwan.

Henio „wiceojciec powiatu” w przedszkolach z milusińskimi kleił ludziki z plasteliny i grał na fujarce a kanclerz-sekretarz Wojtek Hryniewicz staruszki przenosił przez jezdnię na plecach i wyprowadzał im psy na spacery. Zimą w parku na drzewach wieszał słoninę dla sikorek a 6 grudnia w przebraniu Mikołaja wchodził ludziom do domów przez kominy. Na każdej ulicy w mieście i po wioskach rozdawano róże a w dni świąteczne czekoladki owinięte w papierki z podobizną Szpaka. Jeśli kto chciał to mógł zamówić do domu samego starostę Janusza na wieczorne czytanie dzieciom bajek i głaskanie po głowie.

W szpitalu do dyrektora Mateja lekarze odnosili się z nabożną czcią. Bywało i tak, że dopraszali go do operacji by doradził jak i co wyciąć. Czasami wystarczyła tylko jego rozmowa z chorym by ten ozdrowiał i na własnych siłach pobiegł do domu. Co tydzień notowano po kilka ozdrowień a „Śmierć” została aresztowana przez lotną brygadę reaktywowanego ORMO pod zarzutem sprowadzenia zagrożenia życia i obrazę moralności poprzez spacery z niebezpiecznym narzędziem. A potem skazana edyktem „Ojca Narodów” na …śmierć, lecz pod wpływem opinii publicznej zamieniono wyrok na dożywocie. Na tym nie koniec… Medyczny świat zelektryzowała i obiegła informacja, że w krasnostawskiej placówce w katedrze chirurgi plastycznej udał się przeszczep krowich piersi. Nie dość, że zabieg się powiódł to po jakimś czasie pacjentka regularnie zaczęła dawać mleko i żreć trawę. Podobnie było w katedrze transplantologii z pewnym chłopem, któremu przeszczepiono końską kończynę, bo swoją stracił w czasie kradzieży drzewa z lasu, gdyż ścinając po ciemku sosnę pomylił ją z własną nogą. Za rok od udanego zabiegu zgłosił się do „Wielkiej Pardubickiej” i wygrał! Osiągając przy tym rekordowy czas i to wszystko z dżokejem na plecach! Poza tym sukcesami zadbano by wszystkie zakręty zostały wyprostowane, by nikomu nie przyszło do głowy wpaść na pomysł i nie daj Boże powiedzieć, że szpital na zakręcie!

Janeczek ginekolog zarzucił praktykę. Miał przez to więcej czasu na stawianie horoskopów, to jego pasja, jak i badana historyczne. Całe dnie robił wywiady z samym sobą i patrzył w gwiazdy -nawet w samo południe. Do tego ostatniego służyło mu lustro, w którym siebie widział jako gwiazdę pierwszej wielkości. Ponadto rozszerzył teorię Kopernika o udowodniony fakt, że wszystko kręci się wokół niego! Stąd ta nadwyżka czasu wolnego, albowiem wpadł na genialny pomysł i dogadał się z bocianami. Z ptakami też potrafi gadać, ale z wyjątkiem gołębi! Leszek w wyniku tej koalicji z boćkami przestał być ordynatorem, a został ornitologiem-ginekologiem i do tego realizował się jako kontroler lotów, albowiem na dachu szpitala urządzono lotnisko gdzie przybywały tysiącami bociany z noworodkami w dziobach. Leszek odbierał zawiniątka i dawał pozwolenia na odlot i lądowanie. Cała Europa tu się rodziła i CPK przy tym to przysłowiowy pryszcz! W liceach nabory były takie, że rodzice jeszcze przed urodzeniem swoich pociech zaklepywali w nich miejsca.

Na przedmieściach Krasnegostawu od strony Siennicy Różanej pobudowano monumentalne gmaszysko z aluminium, marmuru i szkła a w nim powstał „Instytut Myśli Janusza Szpaka” w randze Uniwersytetu. Krzyś Zieliński, gdy już zreformował PKS i utworzył z niego firmę o globalnym zasięgu co woziła prezydentów USA i brytyjską rodzinę królewską to wybudował w Krasnymstawie metro, które sam zaprojektował przez co było wyjątkowe… nie miało przystanków i tylko pół jednej szyny. Jak twierdził Krzyś właśnie na tym polegała jego wyjątkowość i niskie koszty utrzymania!
Skarbiec starostwa pękał od nadmiaru gotówki a powiat trząsł giełdami świata. Pod Żółkiewką odkryto złoża gazu, ropy i pokłady złota…

W Muzeum Regionalnym miłości też było na pęczki a ta sięgnęła zenitu w czerwcu 2017 roku. To wtedy Marek Majewski został dyrektorem wchodząc do muzeum wprost z ulicy. Ponoć szedł ze starostwa, w którym był Naczelnikiem Oświaty po bułki z nadzieniem i jak raz zaczęło padać. Parasola nie miał to wlazł pod dach muzeum i mu się spodobało. Złośliwi twierdzą, że jakby wlazł jedne drzwi wcześniej to wpakowałby się do kościoła i został proboszczem. Pomyślał, że skoro ładnie tu, miło i chłodno a taki mikroklimat bardzo mu odpowiada to on chce być dyrektorem. No i został. Tak się za Szpaka robiło kariery, lekko miło i przyjemnie. Nawet miejska fauna i flora odebrała Majewskiego bardzo pozytywnie i dała temu wyraz, albowiem po jego intronizacji ponoć muzealne myszy do spółki z miejskimi kotami chodziły pod rękę i piły bruderszafta. A klon w rynku właśnie od tego czasu zaczął klęczeć, bo przed taką doskonałością jak turobińczyk nic innego nie wypada. Postępowa część załogi Muzeum Regionalnego szybko się w nim zakochała.
W powiecie za Szpaka takich cudów było masę i „wiele by o tym pisać” To była belle époque… Żyło się jak w Edenie… Już myślano o pierwszych koloniach na Marsie…. No i przyszła ta Tereska i od tego czasu mamy Księżuka grochówkę i na Rejowieckiej „Mrówkę”

PS. Przepraszam za „obsówę, ale w zeszłą sobotę przy zmianie czasu źle przesunąłem wskazówki zegara. Nie dość, że w złą stronę to jeszcze jak widać za dużo. W związku z tym u mnie jest 1 kwietnia a w powiecie 365 dni w roku!

26

9

Chirurg w koniczynie i Agnieszka czyli kto jeszcze chce do ratusza

Obejrzałem skrót meczu eliminacji Polska-Czechy do Mistrzostw Europy 2024. Do prześledzenia całości nie mam odwagi ani zdrowia. Potem popatrzyłem na swojską klasę polityczną i różnicy nie widzę. Jakbym przed telewizorem siedział i dalej mecz oglądał, ale to uwaga ogólna i pora wracać do naszego grajdołu. To, że Marek z Andrzejem chcieliby do ratusza, to już wiemy, ale nie tylko oni. Są i inni! Dziś ciąg dalszy o gazetowych spekulacjach, kto z kim i dlaczego?

Napisali w „Najmądrzejszym Tygodniu”, że wychynął z koniczyny kandydat PSL Andrzej Korkosz. „Ich Korkosz”, bo „nasz” jest ten z Rudki, a to ważne, żeby nie pomylić. Jest ten „ich” Korkosz kandydaturą śmiałą i nawet jestem „za”. Powiem więcej! Co tam kandydat! On powinien nawet burmistrzem zostać, ale w pewnych okolicznościach. Te wystąpią, wtedy gdy będą miasto „zamykać”, bo się wyludni i dlatego w takich „okolicznościach przyrody” burmistrzem powinien być ktoś taki jak Andrzej Korkosz; chirurg z powiatowego szpitala. No nie ma siły, ale jeśli dojdzie do takiego stanu to winien asystować jakiś medyk. Lepszy byłby Janeczek albo jakiś ksiądz, ale mamy co mamy. Korkosz jako „uprawniony” zbada puls, stwierdzi zgon i wypisze stosowne dokumenty. Potem tylko światło zgasi. Przyznam, że to czarna wizja, ale całkiem możliwa. Tylko w takich okolicznościach widzę Korkosza w ratuszu, a Szpak swoim zwyczajem palnie mowę pogrzebową. Januszowe „nad trumienne gadki” mają taką właściwość, że denatom się podobają, bo żaden z nich nie wniósł zastrzeżeń.

A teraz jeszcze lepsze i bardzo rozwojowe. Rzekłbym nowe idzie! Napisali, że kosmiczne ugrupowanie o marsjańskich korzeniach, znane szerszej publiczności pod nazwą „Krasnostawianie” dowodzone przez „kota w tygrysiej skórze” Marcina Wilkołazkiego chce… albo lepiej; może wystawić do wyścigu o burmistrzowski stolec Agnieszkę Pocińską-Bartnik. No cóż… To mocna kandydatura tak jak ona urodziwa. „Frau” Pocińska to przedsiębiorcza kobieta, brunetka o spojrzeniu ostrym jak szabla husarska, która wzrokiem rozłupuje kokosy! Głupia nie jest i można by retorycznie zapytać; to po co jej to? Odpowiedź w sumie nie nastręcza większych trudności i brzmi; bo to jest w sumie miłe! Dla kobiety parającej się polityką fakt, że ktoś ją widzi w ratuszu brzmi jak komplement. To lepsze niż usłyszeć, że wygląda młodo. Młody wygląd w jej wypadku to wyświechtany banał, a to, że ktoś ją widzi jako kandydatkę to już inne „buty” i to znacznie lepsze jest! Po prostu to komplement o wyższym stopniu technologicznego zaawansowania taka innowacja całkiem miła dla ucha. Pomyśli zatem; ładna jestem i do tego mądra i mnie widzą w ratuszu! W takiej sytuacji kręcić może tylko nosem małżonek, bo nagle w domu ma „prawie burmistrza”. Agnieszka wie, że to wszystko również i po to, co by nazwisko chodziło. Poza tym Marcin jak na „kota w tygrysiej skórze” przystało ze spokojnym sumieniem stwierdzi; patrzcie, jaki u nas pluralizm i zbiorowe zarządzanie. Szanujemy parytety, a jeśli ktoś uważa, że ja zawłaszczam przestrzeń i wszystko chcę dla siebie to koleżanka Agnieszka dowodem, że to nieprawda. Ja tylko jestem skromny samorządowiec hobbysta! I wielu w to uwierzy, bo czemu nie…

„Krasnostawianom” tak naprawdę nie jest potrzebny burmistrz. Oni już go mają i nazywa się Robert Kościuk, jest „adoptowany z politycznego sierocińca”, albowiem jako „jedyny” ostał się ze swojego komitetu. Co prawda wprowadził do rady jednego radnego, ale z jednym to można co najwyżej popłakać w kącie, reszta nie przeżyła samorządowego eksperymentu. Po jakimś czasie Marcin dzięki niespożytym zasobom uroku osobistego i wrodzonej skłonności do nachylania innym nieba roztoczył nad osieroconym i zagubionym Robertem swój jedwabny parasol, a w tej operacji nie był bez znaczenia „pruski chłód” Jakubca z PZK, o czym za chwilę. Robert jest utożsamiany z PiS, ale tak nie do końca i o jego przekonaniach politycznych nic nie wiadomo. Wiadomo na pewno, że jest z Armii Krajowej, bo na tej ulicy mieszka. Marcin w takiej sytuacji oporów nie miał i wziął go na kolana, przytulił, podniósł na duchu oraz dobrze nakarmił… obietnicami lojalnej współpracy i bezpieczeństwa. Robert po tej kuracji zarumienił się i krągłości nabrał jak kobiety z obrazów Rubensa. W takim układzie choreograficznym Robert coś tam „może” To „coś tam” w sumie to tyle, co republika w sowietach. Jak wiadomo te miały nawet prawo „wychoda”, z ustroju jakiego świat nie widział, ale niechby tylko spróbowały. Robert takoż…

Nie było to za darmo, bo „dobre serce” kosztuje z racji tego, że „dobre” „Krasnostawianie” tak głęboko przeniknęli w struktury ratusza, że jedyne co im wypada to utrzymać stan posiadania. To, co mają, czyli drugi szereg, ale mocno zagęszczony doskonale wpisuje się w doktrynę Wilkołazkiego „kota w tygrysiej skórze” Marcin wie jak ten handlowiec, że wśród analfabetów nie zarobi na zeszytach i przyborach do pisania i w związku tym jak trzeba to ściągnie własne buty i je niepiśmiennym sprzeda, bo tego to na pewno potrzebują. Stan miasta i polityka krajowa są takie jak widać, a on Holeckiej z TVP nie wierzy. Marcin dobrze wie, że w przysłowiową dupę zawsze biorą ci z szeregu pierwszego? Historia uczy, że zawsze strzelają właśnie do tych na świeczniku i to oni muszą się rumienić albo zbierać resztki ze swojej głowy vide Kennedy. On chce to przeczekać i porządzić z tylnego fotela. Tym bardziej że okazja sama pcha się w ręce. Woli trzymać zapałki i stać w bezpiecznej odległości od świecznika. Jest jeszcze w miejskiej grze PZK, które chyba będzie mieć kłopoty kadrowe a wybory za pasem. Ich ławka rezerwowych zaczyna przypominać skrzyżowanie oddziału geriatrycznego z chirurgią urazową… Mogło PZK roztoczyć parasol nad osieroconym Robertem i nawet wiele za tym przemawiało; PZK ma więcej od kosmitów Wilkołazkiego szabel w radzie miasta i Nowosadzkiego „wicestarostę” w zarządzie powiatu, ale to nie wyszło. Kościuk ponoć obawiał się tego, że Jakubiec zaraz ubrałby go w pruski mundur. Poza tym Robert nie lubi tak szorstkich tkanin i źle się w takim odzieniu czuje a z pikielhaubą na głowie jakoś mu nie do twarzy, no i mamy to, co mamy.

A na koniec… nasi w poniedziałek wbili Albanii jednego gola i fetowaniu nie ma końca. Albania to takie państwo na Bałkanach gdzie kiedyś rządził Enver Hodża. Znając naszych „symbolistów” to zaraz dorobią historię, że owszem gol tylko jeden, ale Albania to Rosja, bo obie mają za godło dwugłowego orła, a my teraz bardziej nienawidzimy Rosji niż kochamy własny kraj. Co warte uwagi to ostatnie jest po części dewizą powiatowego PiS, który jak nie ma co robić to leje się między sobą. Bo po co przechodzić na druga stronę stołu i tam szukać kogoś do dania mu w mordę jak można strzelić w pysk tego obok. A to, że on z tej samej partii to, kto by się tam tym przejmował!? Amen!

 

23

6