Krasnostawski lipiec w polityce na wesoło

Lipiec w tym roku wcale nie jest „ogórkowy” Jedni odchodzą na emeryturę, inni składają rezygnację, a jeszcze ktoś inny walczy ze smrodem. My natomiast zapraszamy do lektury i przepraszamy z góry…

Ha! Już Zieliński Krzyś Jakubca Andrzeja oknem z Powiatowego Urzędu Pracy nie wyrzuci. Tym samym pierwszej defenestracji w Polsce nie dokona i prymat w tej dyscyplinie nadal będą dzierżyć Czesi. Żart! Marzył Krzyś o tym od dawna, szpile wbijał, dopytywał na sesjach rady powiatu: co tam z zastępcą Rzepki będzie. A tym czasem „Kaiser” sam budynek opuścił, na obu kończynach, po schodach, do drzwi i dalej na plac, a potem do domciu na emeryturę. Teraz żeby zobaczyć Andrzeja „Kaisera” Jakubca trza się pofatygować na sesję Rady Miasta, bo jak wiadomo jest radnym. Mogę się tym faktem czuć usatysfakcjonowany, bo ponad 3 lata temu napisałem, by Jakubiec szedł na emeryturę. Jak widać posłuchał, a ja przewidziałem śnieg zimą!

Gajowy Rzepka

Tymczasem Rzepka już zastępcy mieć nie będzie, to stanowisko zostało zlikwidowane przez Leńczuka. Tak samo zlikwidowane jak wszechobecne krzaczory wokół PUP. Stryj Janusz wyciął krzaki, parking powiększył i PUP już nie przypomina Ministerstwa Leśnictwa, a on nie siedzi w głuszy leśnej, jak ostatni tur z Puszczy Jaktorowskiej. Kto stryja Janusza pognał do tak radykalnych zmian wizerunkowych? Tego się nie dowiemy, ale może kiedy się sam wygada, bo moim zdaniem ktoś go jednak pognał, jakaś ręka smagała gajowego Rzepkę po grzbiecie, żeby się wziął za nachalną zieleń.

Ordnung muss sein!

Póki co incydent emerytalny Jakubca stał się faktem i skończyła się pewna epoka, jak mawiał klasyk. „Kaiser” to był i jest twardy zawodnik. Żywcem z Prus Wilhelmińskich jakimś cudem teleportowany i wkomponowany w tkankę krasnostawskiego ratusza, na 22 lata. Był przez ten czas, do pamiętnego 2014 roku pełnokrwistym burmistrzem, tak jak dobrze wysmażony stek.

Kilka razy podchodzili po jego skalp. Za pierwszym razem wywinął się, bo żeby skalp wziąć trzeba złapać delikwenta za czuprynę, ale Jakubiec to przewidział i przezornie wcześniej wyłysiał. Za drugim razem przyszli nad ranem i zaskoczyli, widać we śnie. Tu szans na wymyk nie miał i przegrał wtedy pierwszy raz z Hanią „Roztargnioną” Mazurkiewicz, niewielką ilością głosów.  Ale gdy Hania  wygrała to zamiast rządzić 4 lata rozmontowywała jakubcowszczyznę z takim zapałem, że rozkręciła prawie wszystko, i to do fundamentów. Do dziś się pozbierać nie można, a obecny burmistrz ma problemy z personelem. Moim skromnym zdaniem owe problemy zainicjowały się we wspomnianej „epoce demontażu”. Bo do czego to podobne żeby wiceburmistrz dobrowolnie odchodził: jak Karczmarczyk!? Za Jakubca tak nie było, to nawet nie było do pomyślenia!? O Piwce i parkingu pod „Biedronką” nie wspomnę…

Co ciekawe to w roku porażki Jakubiec otrzymał w Krynicy nagrodę dla samorządu, ale widać wielkiego wpływu na wynik wyborczy to nie miało, no może poza tym, że w sumie „mało przegrał” o zaledwie 100 głosów. Za drugim razem już nie przegrał, lecz zajął drugie miejsce za Kościukiem, tak lepiej powiedzieć. W sumie mimo wszystko narzekać nie może. Ma nadal duże poparcie, wszak 45 kart różnicy między nim, a Robertem, to prawie nic. Elektorat miejski równiutki jak dwa pośladki, które po złożeniu tworzą część ciała, której potocznym określeniem nazwać obecną sytuację ekonomiczno-społeczną miasta  można śmiało i to z przydomkiem „blada” Powiedziałbym, że nawet z perspektywy czasu, i dla zdrowia oraz kurażu to lepiej, że nie wygrał. Wszak sprzątanie pobojowiska po Hani „Roztargnionej” to bardziej zajęcie dla MPGK i Jędrka Kmicica, a ten ostatni też w tym procederze swoje „wszędobylskie łapki” maczał oraz porady ochoczo dawał.

Romek „Myliłem się”

Co ciekawe to w obu polowaniach z Hanią w tle, szefem nagonki był Romek „Krasnostawski Michnik” Ten sam Romek, co to w kampanii 2018 zaczął do Jakubca oko puszczać i przymilać się jak Cyganka z bramy. Jakubiec jakoś się tymi awansami nie przejmował, widać pamiętał Romkowe wyczyny pisarskie z lat wcześniejszych w których on był celem, a poza tym widocznie w cygańskie gusła nie wierzy. Potem na jesieni 2019 Romek „pantokrator” przepraszał na sesji rady miasta, że popierał Hanię. Tak mu się poniewczasie wzrok poprawił. Mnie się widzi, że Romek skoro wpadł w taką spiralę najpierw bezrozumnej krytyki, a potem poparcia i przepraszania, to za jakiś czas PiS przeprosi. Księży krasnostawskich parafii w mankiety pocałuje i powie tak jak ostatnio: „myliłem się” Koniec końców Jakubiec może mieć satysfakcję, bo najbardziej zapiekły krytyk przyznał się do błędu i to publicznie.

Cygański Książę

Taki ten „Kaiser” jest… Sam ani jednego siwego włosa, a powodów żeby je mieć miał co niemiara. A choćby wspominany już Jędrek Kmicic. Smagły Jędrek to mój ulubiony szwarccharakter o szelmowskim uśmiechu i fizjonomii „Cygańskiego Księcia”. Od którego różni go jedynie brak złotych zębów i kolczyka w uchu, oraz rozchełstanej białej koszuli, bo wyraz twarzy jakby nic mu się nie chciało tak charakterystyczny dla Cyganów już ma od kołyski.

Ech… to jest oryginał. Gdyby w lipcu 1944 roku w czasie zamachu na Hitlera Stauffenberg zamiast samemu teczkę z ładunkiem pod stołem stawiać, zlecił tę robotę Jędrkowi to Adolf byłby bez szans. Już on by wiedział co i ile do teczki włożyć i gdzie ją postawić… Z resztą, jak kto ciekaw to odsyłam do szczegółów nieudanego zamachu o który wspominam, bo doskonale koresponduje z „krasnostawskim lipcem” To jak już mowa o zamachach, to i Jakubcowi podobny zmajstrował, ale ten bardziej w duchu tych na dworze Romanowów. Na szczęście Jakubiec nie jest pierdoła i szarfą od orderu udusić się nie dał, a „zamachowca” Kmicica „sprawiedliwość dziejowa” dopadła i padł w wyborach jak stał. Drugi raz starli się w 2018 i „Cygański Książę” poległ w pierwszej turze. Tylko że on szybciej się po upadkach zbiera jak niedzielna taca w Licheniu. Ostatnio polityka, a szczególnie to co stanowi jej esencję upomniało się o Kmicica. Możemy w prasie przeczytać, że Jędrek Kmicic szef MPGK w oku „politycznego cyklonu” albowiem w okolicach ulicy Rejowieckiej szambo wybiło, oczyszczalnia zmienia technologię. Ale spokojna głowa Jędrek jest cwany, nie takie ciecze i roztwory ogarniał, jak go znam to i ten „gówniany żywioł” okiełzna i jeszcze na swój pożytek obróci, a potem znów wyląduje na czterech łapach, jak ten przysłowiowy kot, z tą różnicą, że kot w trakcie lotu ku ziemi musi manewrować ciałem, a Kmicic szybuje jak mu wygodnie, bo to ziemia jego szuka.

Jak się zgubić we własnym przedpokoju?

Ale dość o tym, tymczasem esencjonalny zapach polityki unosi się, że hej! Pewnie dotarł i do lisich nozdrzy Krzysia Zielińskiego mieszkańca okolic oczyszczalni, a przy tym zapiekłego wroga emeryta Jakubca i całego PZK oraz domorosłego demiurga, globalnego polityka, a także inżyniera od maszyn spożywczych. Krzyś jest człowiek wykształcony jak widać i zawodowo nie głupi, ale jemu w głowie polityka. Tej zupełnie nie rozumie, a ona odpłaca mu tym samym. Krzyś to również mój ulubiony polityk w kategorii specjalnie stworzonej w uznaniu jego bezrozumnego politycznego uporu „ Jak się zgubić we własnym przedpokoju lub jak głodować siedząc w pełnej spiżarni”

Sudan Południowy czeka!?

Złożył Krzyś: Kierownik Promocji Miasta rezygnację z funkcji na biurko Roberta Kościuka. Obwieścił w nim, że odchodzi z ostatnim dniem lipca. Robert rezygnację przyjął i pewnie przez ten fakt jeszcze bardziej uwierzył, że Bóg ma go w swojej opiece, a i obiecał sobie, że za taki „Dar Niebios” to w najbliższą niedzielę na dwie msze pójdzie. Dwa razy da na tacę i rozważy pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę albo ufunduje nowy dach na losowo wybranym kościele…

Kiedy dwa lata temu Krzyś szefem promocji zostawał to wieszczyłem bardzo krótki angaż, tak do sianokosów roku następnego. Teraz po Krzysiowej rejteradzie przed krasnostawskimi chmielakami aż sam przeraziłem się własnym jasnowidztwem, a pomyliłem się tylko o jeden pandemiczny rok. No!? Ale ja Krzysia znam chyba lepiej jak on mnie…To się inaczej skończyć nie mogło i co on teraz pocznie!? Ja bym go widział na stanowisku: szefa promocji, dróg i transportu Sudanu Południowego. Tam jest przestrzeń, a co za tym idzie: możliwości nieograniczone. W razie pomyłki konsekwencji nie wyciągnie nikt, bo tam nikogo i nic nie ma, oprócz piachu i kamieni. Zatem ! Kierunek Sudan…!?

Basia od telefonów!?

Czemu Krzyś rezygnację złożył, tego nie wiem, ale to się zbiegło z przesileniem władzy w powiecie i pełzającym zamachem na umęczonego Leńczuka. Być może Krzycho liczył na jakieś nowe rozdanie, bo to w jego stylu. Wszak w mojej ocenie już kilka razy podjął polityczną decyzję o odkryciu kart, by potem dostać bęcki. Ale jak widać ciągle robi to samo, teraz jakby bardziej i chyba wniosków nie wyciąga. Z Krzysiem jest jak z uroczą blondynką z reklamy Play. Basia Kurdej-Szatan nie burzy harmonii i sobie nie szkodzi gdy tylko uroczo uśmiecha się z reklamy. Kiedy wychodzi z salonu i chce zaistnieć aktorsko, to zaczyna narastać uczucie konsternacji, aktorka z niej żadna. Taki sam mechanizm uruchamia się w Krzysia przypadku, polityk z niego żaden. Najlepiej dla niego i otoczenia gdy siedzi na Rejowieckiej z dala od polityki. Polityki którą topornie uprawiał jako szef promocji i uprawia, bo radnym powiatowym ciągle jest. Może jednak trzeba Krzysiowi przypomnieć, że jest przede wszystkim inżynierem i niechby tego wreszcie spróbował. Ja mu źle nie życzę, to jest w sumie facet z wykształceniem tylko chyba o nim zapomniał i tyle na dziś…

38
8

List Alicji Pacyk pełen ciekawostek

 

Poniższy list został odczytany przez autorkę na sesji 27 lipca 2021 roku i zapewne dostarczony przy pomocy Poczty Polskiej do adresata…                                                                                                                                                                                                                                                               Zagroda, dnia 22 lipca 2021 roku.

Szanowny Panie

Kończą się prace budowlane przy rewitalizacji dworku w Siennicy Różanej, natomiast dyskusja na temat jego zagospodarowania rozpoczęła się w dniu 17 marca 2021 r. podczas spotkania Pana z radnymi gminy, władzami gminy i dwoma mieszkańcami. Proponowany przez władze gminy pomysł na umieszczenie w dworku Pana prac (stworzenie muzeum) wzbudza wiele kontrowersji wśród części radnych i mieszkańców gminy. Przedstawiane i preferowane są inne propozycje, aby w dworku stworzyć Muzeum Kultury Siennickiej i umieścić w nim dokumenty, zapiski i wspomnienia o ludziach, którzy swoim życiem i pracą zasłużyli się dla tej społeczności począwszy od Mikołaja Reja, zachować dziedzictwo twórczości ludowej, przywołać ducha czasu z okresu świetności dworku poprzez odpowiednie urządzenie pomieszczeń, prowadzić tam zajęcia tematyczne dla dzieci, młodzieży i dorosłych, ponieważ w obecnym budynku Centrum Kultury brakuje miejsca. Organizować okresowe wystawy prac różnych artystów, w tym również i Pana, organizować kameralne koncerty w sali głównej, wystawiać spektakle miejscowego Teatru Pokoleń i zapraszać inne. Takie zagospodarowanie dworku sprawi, że dworek będzie ciągle się zmieniał, zapraszał, pokazywał nowości. Natomiast umieszczenie tam tylko Pana prac, nawet w części (na piętrze) wyłączy tę powierzchnie z bieżącego aktywnego korzystania, wystawę obejrzy się tylko raz, dworek, albo przynajmniej jego część, będzie „martwy”. Natomiast tętniący życiem budynek może być magnesem, który integrować będzie mieszkańców i osoby spoza terenu gminy.

Pana prace, które opisuje Pan jako „nurt abstrakcji biologicznej” są trudne w odbiorze i ma Pan tego świadomość . Społeczeństwo ziemi siennickiej to w głównej mierze rolnicy, których życie codzienne to trud pracy na roli, troska o zagwarantowanie rodzinie poczucia bezpieczeństwa finansowego i borykanie się z codziennością. Potrzebują również, jak każdy człowiek, jakiejś odmiany, wyjść z domu coś zobaczyć, posłuchać, zabawić się. Potrzebują doznawać pozytywnych, przyjemnych przeżyć estetycznych. Pana sztuka tego im nie zapewni, trudno ją zrozumieć. Nawet Pana wystawa stała plakatu umieszczona w Zespole Szkół Rolniczych w Siennicy Różanej zostanie usunięta. Rodzice uczniów uczęszczających do tej szkoły zwrócili się z taką prośbą do dyrektora tejże szkoły twierdząc, że nie pełni ona roli edukacyjnej, a wręcz przeciwnie zawiera prace, które w budynku szkoły znaleźć się nie powinny.

Umieszczone w Sali konferencyjnej budynku Urzędu Gminy Pana prace z serii „pejzaż siana” jako pejzaż fantastyczny będący wytworem wyobraźni nie zachwycają i nie kojarzą się z realistycznym krajobrazem ziemi siennickiej, ani widokiem jakiejkolwiek natury, trudno też znaleźć w nich formy symbolu.

Nie ma ważnego, istotnego powodu dla którego mieszkańcy Gminy Siennica Różana mieliby stworzyć dla Pana muzeum lub przeznaczyć znaczną część dworku na Pana prace i potrzeby.

Nie jest Pan ani przez miejsce urodzenia, ani przez miejsce pracy czy zamieszkania związany z naszą gminą. Wprawdzie w 2014 r. przyznany został Panu tytuł „Honorowego Obywatela Gminy Siennica Różana”, który zgodnie z regulaminem nadawania tego tytułu, winien być wyrazem szczególnego wyróżnienia i uznania za wybitne i trwałe zasługi na rzecz rozwoju i promocji gminy.

Chciałam poznać te zasługi poprosiłam więc władze gminy o udostępnienie wniosku o nadanie Panu tego tytułu. Okazuje się że gmina takim wnioskiem nie dysponuje. Trudno zatem ocenić jakie są Pana zasługi dla naszej gminy. W dostępnych materiałach można znaleźć jedynie informacje, że początkowo uczestniczył Pan w plenerach malarskich, potem był Pan tylko kustoszem wystaw poplenerowych oraz prowadził wykład dla Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Innych informacji nie ma. Czy to są zasługi wybitne i trwałe niech Pan sam oceni.

Jest też pan malarzem amatorem, ponieważ na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie ukończył Pan Wydział Architektury Wnętrz, nie malarstwa, a z dostępnych w Internecie Pana życiorysów wynika, że jest Pan malarzem z wykształcenia.

W naszej ocenie właściwymi lokalizacjami dla eksponowania Pana dorobku są miasta: Chojnice i Kraków. Jedno z racji miejsca Pana urodzenia, drugie z racji Pana miejsca zamieszkania i wieloletniej pracy. Ponadto miasto Kraków jako mekka artystów, jest miejscem jak najbardziej właściwym dla uczczenia Pana twórczości jako artysty i Pana prac. Jest tam inne środowisko, może bardziej rozumiejące sztukę i jest większe prawdopodobieństwo, że zostanie pan we właściwy sposób doceniony i upamiętniony.

Umieszczenie Pana Prac w Siennicy Różanej, miejscowości na kresach wschodnich położonej w dalekiej odległości od dużych miast skazuje Pana sztukę na niebyt. Proszę przemyśleć czy rzeczywiście gmina Siennica Różana jest właściwym miejscem dla przetrwania Pana w pamięci potomnych.

Z wyrazami szacunku

Alicja Pacyk

Radna Gminy Siennica Różana

46
2

Piaskownica

Dziś o tym co się wydarzyło u naszych południowych sąsiadów. Uprzedzam że nie chodzi ani o Czechów ni Słowaków. Samorządowcy z gminy Zamość wpadli na bardzo kreatywny pomysł...

W dniu 30 czerwca 2021 roku odbyła się sesja Rady Gminy  Zamość. Najciekawsze tematy poruszone w trakcie sesji to nasadzenia krzewów na placu zabaw w Wólce Panieńskiej. Sytuacja jest o tyle zabawna, że plac zabaw w Wólce Panieńskiej nie istnieje. W swoim pisemnym oświadczeniu były Przewodniczący Rady Gminy Zamość radny Wojciech Suchowicz stwierdził, że informacje zawarte w odpowiedzi na wniosek mieszkańca są nieprawdziwe odnośnie miejsca nasadzeń w sołectwie Wólka Panieńska. Drugim ciekawym i zarazem zabawnym tematem poruszonym w trakcie sesji Rady Gminy Zamość był wniosek mieszkańca o przeprowadzenie kontroli dotyczącej wymiany piasku w piaskownicach na 19 gminnych placach zabaw. Argumentem za przeprowadzeniem kontroli według uzasadnienia wnioskodawcy była fikcyjna wymiana piasku w piaskownicy na placu zabaw w Siedliskach. Nie było możliwości wymiany piasku w piaskownicy ponieważ takiego elementu nie ma na placu zabaw w miejscowości Siedliska. Z czynności wymiany piasku sporządzono urzędowy dokument tj. protokół. Potwierdzamy informacje zawarte we wniosku mieszkańca, że na placu zabaw w Siedliskach nie ma piaskownicy. Zabawne sytuacje z nasadzeniami i wymianą piasku pochodzą z urzędowych dokumentów podpisanych przez Wójta Gminy Zamość i Kierownika Gminnego Zakładu Obsługi Komunalnej Gminy Zamość.

 

W Siennicy tymczasem Banach dyrektora Misiurę pyta: czy nie dałoby się „wyzerować”? Tym samym jego wyobraźnia i odpowiedzialność za słowa jest z poziomu tytułowej piaskownicy. Ale co ciekawe: w zeszłym roku Alicja Pacyk na jednej z komisji zwróciła uwagę na to by księgowa z Centrum Kultury lepiej zaplanowała budżet. Banach jak to usłyszał to się oburzył, wszak księgową była i jest nadal kuzynka. Tylko że gdy zaistniała potrzeba „przeczołgania” Misiury jej niedociągnięciami obarczono jego!? Ot! Prawo jak w Osieku, gdzie kowal zawinił, a młynarza powiesili!?

30
5

Kulturalne polowanie z nagonką czyli jak „Sierotka” Marysia i Inkwizytor Banach Misiurze portki szarpali

Kiedy rankiem 23 czerwca tego roku dyrektor siennickiego Centrum Kultury Andrzej Misiura zakładał portki przed pójściem do pracy, to pojęcia nie miał, że na sesji ten szczegół garderoby zostanie mu poszarpany. Gdyby wiedział to może wziąłby jeszcze ze sobą kij, co by się nim oganiać. Ale i bez niego też dał radę, choć brytany atakowały zaciekle. Właśnie dziś o tym z przymrużeniem oka…

W punkcie przewidzianym do sprawozdań z działalności jednostek podległych brakło jedynie szafotu, kata w kapturze i rozpalonego żelaza. Wzięli się nasi samorządowcy za Andrzeja Davida Misiurę, dyrektora Centrum Kultury. Wszystko zostało misternie i „przypadkowo zaplanowane”, a Banach do Misiury zwracał się tak jakby był jego zwierzchnikiem z widoczną wyższością i charakterystyczną dlań pyszałkowatą butą: „Dostał Pan ode mnie prawie trzy lata temu zadanie!” Dał tym samym hasło do ślepych razów i bzdurnych rozliczeń…

Listą w Misiurę

Banach miał na myśli indeks nazwisk ofiar II wojny światowej z terenu gminy, które mają trafić na tablicę pamiątkową. Jest to inicjatywa mieszkańców,  którzy pamiętają tamte czasy i na sercu leży im upamiętnienie bliskich. Poprosili o to Banacha i w związku z tym reglamentowany patriotyzm odezwał się w nim jak rwa kulszowa na starość, ale przede wszystkim był to doskonały przyczynek aby Misiurę przeczołgać i na forum rady dać upust swojej prymitywnej żądzy dominacji. Był to zaledwie pierwszy akord, potem było jeszcze bardziej małostkowo, złośliwie i paździerzowo.

IPN i major Stanisław Maksymilian Prus

Trzeba wiedzieć, że Banach słowa „proszę” używa z rzadka, choć zapewne wie, że można nim wiele z pozoru zaryglowanych drzwi otworzyć. Prosić to nie w jego stylu, on wielki kierownik od szambiarek, śmieciarek może tylko wydawać polecenia. Misiura tłumaczył cierpliwie, że wszystko trwało, ponieważ IPN sprawdza nazwiska ofiar. Musi tak być, albowiem miały miejsce takie przypadki w Polsce, gdy na tablicach umieszczano niewłaściwe nazwiska . Ponadto Misiura stwierdził, że jego misja tak naprawdę już się zakończyła w marcu tego roku. Lista jest już pełna, zawiera 298 osób, a IPN zweryfikuje wszystkie personalia do sierpnia 2021.

Opowiedział jeszcze jedną ciekawą historię, otóż z Siennicy pochodzi Stanisław Maksymilian Prus, major Wojska Polskiego, który w czasie okupacji służył w strukturach AK. W Bondyrzu jest jego muzeum, a w Siennicy można by go również symbolicznie upamiętnić. Jako że działalność majora Prusa wpisuje się w „chwałę oręża polskiego” to w ewentualnych kosztach związanych z jego upamiętnieniem partycypowało by Ministerstwo Obrony Narodowej, ale przy okazji można wyeksponować wspomnianą tablicę pamiątkową z nazwiskami. Banach jak to usłyszał, to i owszem wysłuchał ale widać przekraczało to jego możliwości poznawcze i zaistniała obawa uszczerbku rozdętego ego, toteż specjalnie tym się nie przejął, a wręcz stwierdził, że jego bardziej lista interesuje. Misiura dużo opowiadał o całej otoczce i mówił ciekawie, widać, że w temat zagłębił się po same uszy…

Jaki ułan taka szarża

Tymczasem oberwało mu się niespodzianie za „Teatr Pokoleń” oraz za indeks imprez kulturalnych. Tu szarżował Maria Kiliańska i jaki ułan taka szarża. Mało powiedzieć, że koń ją poniósł, to jeszcze czako osunęło się jej na oczy, a lanca zadziałała jak nadepnięte grabie. Kiliańska tak drobiazgowo badała indeks imprez, które przedstawił Misiura w sprawozdaniu, że doszła do wniosku: owszem jest tego sporo, ale ona oczekiwałaby wyszczególnienia wydarzeń kulturalnych organizowanych tylko przez Centrum Kultury. Jej nie pasuje, że na liście są imprezy które odbyły się jedynie przy jego wsparciu!?

Teatr Pokoleń” w opinii Marysi znikł i ona jest zawiedziona, obostrzenia covidowe rozumie, ale mimo to… Obecni na sali aktorzy z teatru milczeli jak groby i albo im kazano, albo zaskoczeni całym „śledztwem” siedzieli zamurowani. Jeszcze dopytywała co z pracą zdalną? Oczywiście wspierał ją w tym Banach…

Dyrektor odparował na te ataki dość zgrabnie i sypał faktami. Szczególnie pokaźny kopczyk usypał na upierdliwej małostkowości Kiliańskiej. Powiedział że rozesłał ponad 260 pakietów składających się z wydawnictw „Centrum…” do osób współpracujących z nim i opowiedział o pracach nad digitalizacją i innych działaniach, a na koniec odesłał Kiliańską do statutu Centrum Kultury, widać, że radna zadaje pytania, które dowodzą, że go nie zna, a tym samym wali na oślep.

Kneblowanie Misiury

Alicja Pacyk przysłuchiwała się temu ze zdziwieniem i w pewnym momencie zabrała głos, stwierdziła, że na kulturę nie daje się tak wiele środków, wobec tego nie można wymagać tak dużo. Poza tym, zaproponowała, by dyrektor na koniec sesji w wolnych wnioskach opowiedział o swoich planach, o których mówił na komisjach. Gdy koniec sesji nastał i Alicja Pacyk zwróciła się do Banacha by pozwolił Misiurze mówić, ten odpowiedział, że porządek tego nie przewiduje…I tak dyrektora zakneblowali, zgodnie z tutejszym prymitywnym obyczajem. Jeszcze by powiedział, że „Dwór Sztuki’ można inaczej urządzić!? Wszak Misiura miał być przeczołgany i upokorzony. To co miał do powiedzenia nadętego Banacha nie interesowało…

Zapomniał wół…

Banach dociekał czy w związku z pracą zdalną Centrum Kultury posiada regulamin pracy zdalnej? Znów zapachniało hipokryzją i bezczelnością, gdyż za rozliczanie z istnienia takowego regulaminu bierze się jegomość, który przewodniczył kilkanaście lat komisji rewizyjnej nie mając planu pracy, biorąc za to pieniądze, ale takie są siennickie standardy, gdzie co można to stawia się na głowie.

Kuzynka Banacha i 469 złotych 80 groszy

Jak nigdy Banacha zainteresowały finanse Centrum Kultury, wręcz drobiazgowo do nich podszedł. Powiedział że ze względu na wyjątkowość roku minionego pyta czy wydatki były celowe!?  Zdziwiła się tym pomysłem skarbnik Ewa Antoniak i to bardzo, a Banach ciągnął swoje, że on tu podpisuje uchwały i musi być dociekliwy, a tam jest 469 i 80 groszy…, czy się z tym coś zrobić nie dało? Misiura odpowiedział, że można było pokombinować, tylko po co? Ale coś mi się zdaje, że jakby Misiura pokombinował to Banach zapytałby dlaczego tak zrobił?

Przyznam że słuchając Banacha wywodów oniemiałem. Jak można być tak bezmyślnym i publicznie dyrektora pytać czy się wyzerować nie dało!? Głupota Banach sięgnęła w tym momencie stanów krytycznych, księgowość to nie plac przy ZDP gdzie można zrobić bajzel. Tak się w nagonce na Misiurę zapamiętał, że przestrzelił. Jak wynika z jego czczej gadaniny, on się nie zna na finansach i nie rozumie pewnych zagadnień. Misiura stwierdził, że wyzerować się nie dało i zostało to tak ujęte jak należy… 

Do wszystkiego wtrąciła się radna i emerytowana księgowa Alicja Pacyk, bo widać nie zdzierżyła miernych popisów speca od spękanych poboczy i garbatych chodników, wytłumaczyła o co chodzi z tymi pieniędzmi. Księgowa z „Centrum Kultury”  zawnioskował o mniejszą dotację na działalność z gminy i stąd różnica, ale w sumie nie ma o co kopii kruszyć, pieniądze zostały w gminnej kasie i nikt ich nie zapodział. Poza tym księgowa jest kuzynką Banacha!? Polując na Misiurę palnął Banach w nią, albowiem to ona za finanse odpowiada. Po co w ogóle było drążyć coś, co jest ślepą uliczką i winić za to Misiurę?  Nawet księgowa nie popełniła wykroczenia,  w zeszłym roku kwota wynosiła blisko 1000 zł i nikt o to nie pytał!? Tak się zdarza i jedynie częstsze od tego są dziury i spękane pobocza w drogach Banacha. Jedyne wytłumaczenie to ślepy odwet, bez wyobraźni.  Na przyszłość niech może lepiej Banach pomyśli nim coś powie?

O małżonce zapomniał!?

Ale skoro Banach taki troskliwy o pieniądz, to może wróćmy do czasów, gdy jego wielce szanowna małżonka, Regina była jednym z dwóch wicedyrektorów w Zespole Szkół w Siennicy Różanej. Nie było ekonomicznego i merytorycznego uzasadnienia by sprawowała to stanowisko i tym samym brała dodatek do pensji. W pewnym momencie było zbyt mało oddziałów na dwóch wicedyrektorów, ale dostała go z jakichś przyczyn, a nas podatników to kosztowało. Gdzie wtedy był  Banach? Poza tym niech sobie „ekonom” przypomni ekwiwalenty urlopowe Proskury, a to nie były grosze, tylko 26.000 złotych. A o żądaniu przez niego podwyżki diety nie ma się co rozpisywać…

Na zakończenie wypada podsumować „publiczną kaźń” Misiury. Jako że uważnie obserwuję sekwencję zdarzeń i znam nawyki „władzy ludowej” uważam, że całe widowisko było „przypadkiem zaplanowanym” Proskura ręce umywał, on już siedzi w poczekalni ZUS-u. Po co mu się szarpać skoro Banach prowadzi całą operację również w jego interesie i swoimi metodami, które sprawiają mu przyjemność. Posłużono się przy okazji Kiliańską, jak narzędziem, ale widać za jej wolą. Ta  „nieszczęsna chemiczka” w moim odczuciu nic do samorządu nie wnosi, żadnej wartości dodanej. Kiedyś powoływała się na swój autorytet, lecz ten jest taki jak większość waluty na światowych rynkach finansowych: bez pokrycia w złocie są li tylko zwykłym papierem. W sytuacjach istotnych Maria staje się Marysią z bajkowym przydomkiem „Sierotki” i nabiera wody w usta…W jej przypadku najlepsze przed nami, ciekawe jak zagłosuje w sprawie „Dworu Sztuki”?  Tak się składa, że „jazda po Misiurze” zbiegła się z zamieszaniem wokół twórczości „profesora rzekomego” Jutrzenki- Trzebiatowskiego. Niestety dyrektor Misiura ma w tej sprawie inne, biegunowo odległe zdanie i tym samym nie podziela jej udziału w planowanym „Dworze Sztuki”. Nie ukrywał odmiennego zdania i wyrażał je publicznie, a choćby w czasie spotkania w UG w marcu tego roku. Poza tym Misiura ma swoją koncepcję, jako dyrektor od kultury na której się zna, w przeciwieństwie do Banacha i Proskury.

Warto zwrócić uwagę, że ze wszystkich kierowników jednostek podległych maglowano tylko jego. Do sprawozdania kierownika GOPS, którego zakres działalności i zasięg oraz generowane problemy są kilkukrotnie większe i stanowią kompendium wiedzy o społeczności gminy od strony socjalnej nikt pytań, ni uwag nie miał. Takie to są siennickie zbiegi okoliczności z dbałością o kulturę w głębokim tle…

 

 

36
7

Stop wieży

Okazuje się, że barierka przy drodze powiatowej może mieć tak praktyczne zastosowanie. W tym wypadku posłużyła za wieszak pod baner. Właśnie jesteśmy świadkami kolejnej gafy lokalnej władzy, ale dla odmiany w tym wypadku z radnym Górnym namaszczonym przez Proskurę w roli głównej. Widać nikt przez blisko dwa tygodnie nic nie powiedział mieszkańcom, nic nie wytłumaczył. Strona internetowa UG Siennica Różana w tej kwestii również milczy. Wójt pochwalił się jedynie tym, że otrzymał absolutorium za wykonanie budżetu, ale tego nijak z wieżą powiązać nie sposób. Kiedy oni wreszcie się obudzą z tego letargu niemocy i odrealnienia? Ciekawe czy gdyby Proskurze stawiano maszt za płotem też by milczał, czy też nic by wiedzieć nie chciał? Z mieszkańcami trzeba rozmawiać, a nie siedzieć jak Roszpunka w wieży i czekać aż wszystko przycichnie…

 

32
6

Banach idzie po władzę!?

Żydzi mienią się narodem wybranym i przez to wyjątkowym. Natomiast Banach pejsów nie nosi, do synagogi nie chodzi, ale ta wyjątkowość też mu „doskwiera” Czy doczłapie do swojej „Ziemi Obiecanej” i wystartuje w wyborach na wójta ? Ambicje i mniemanie wszak ma! Dziś z przymrużeniem oka właśnie o tym…

W felietonie z majowej sesji „Gdzie jest Nemo?” wspomniałem o tym, że agresywne zachowania Banacha będą się nasilać. I masz… za niespełna dwa tygodnie „cyrk” pojechał do Chojnic i tam słowo stało się ciałem. Teraz można dodać, że agresywne zachowania szczególnie wobec Andrzeja Korkosza, który jest potencjalnym rywalem „obozu władzy” w zbliżających się wyborach samorządowych. Ale to wcale nie jest koniec, albowiem 23 czerwca w środę odbyła się kolejna sesja, już tu na miejscu w Siennicy, a Banach dał kolejny popis arogancji i napastliwości . W sumie przewidywanie jego bełkotliwo-męczących występów nie stanowi większego problemu i nie ma to nic wspólnego z jasnowidzeniem, to tak mija się z celem jak przewidywanie opadów w czasie pory deszczowej, to taki sam pewnik jak śmierć i podatki. Ataki na Korkosza mimo, że bezmyślne są pewnym symptomem. Teraz po połowie kadencji czas biegnie szybciej…

Mizerny retor

Banach zawsze musi coś palnąć, to jest silniejsze od niego, coś jak odruch Pawłowa tylko na płaszczyźnie samorządu. Pamiętam, a to nie było aż tak dawno, sesje prowadzone przez Nowosada, ten tak się nie wymądrzał, radnych nie pouczał i bez sensu nie plótł. Powoływał się co prawda na „siennicką zgodę” ale gryzł się w sumie w język, nie to co Banach. A teraz gdy Banachowi dano władzę, to co rusz sam sobie udziela głosu i poucza wszystkich jak luterański kaznodzieja, marnotrawiąc tym samym czyjś czas…

Do powiedzenie paradoksalnie nie ma nic, z tej marnej jakości paplaniny nic nie wynika, nawet trudno uchwycić sens i cel tych postękiwań. Ot, gada ale równie dobrze mógłby stać na rękach w kącie sali. Nie jest Banach mówcą, ale widać w swej megalomańskiej naturze nie bierze tego pod uwagę, jemu się wydaje, że to co plecie jest cholernie odkrywcze i wiekopomne, a on sam doskonały. Zna się na prawie wszystkim: instruktor zawodu, ekspert drogowy , ostatnio krytyk sztuki i oczywiście polityk-samorządowiec. Ponadto natura nie obdarzyła Banacha lektorskim wokalem i Ksawery Jasieński to on nie jest, do tego nie potrafi głosu kontrolować. Gdy się „mądrala” zagotuje zaczyna popiskiwać i gadać nie gramatycznie, a jeszcze „kładzie” wszystko marny zasób słownictwa. Ten ostatni może sprawdzał się przez 18 lat w ZDP, do wydawania rozkazów. Te jak wiadomo są raczej zwięzłą formą komunikacji… Ale każdy ma taki głos jaki ma, tyle, że trzeba mieć tego świadomość i mierzyć siły na zamiary.

Dlatego duet Nowosad-Proskura był spokojniejszy w powożeniu gminnej furmanki. Widoczna była również rywalizację w tym trójkącie, a Nowosad nie raz Banacha dyskretnie temperował. To teraz o tym jak Korkosz tego ostatniego nie- dyskretnie, ale spokojnie i publicznie obsztorcował, zgodnie z normami BHP na sesji 23 czerwca…

Banach jak Wodecki

W interpelacjach na początku sesji w 15 minucie relacji Korkosz poprosił o głos i powiada mniej więcej tak: Panie Banach mnie chodzi o pańskie zachowanie w czasie wizyty w Chojnicach. Momentami chamskie butne i aroganckie odzywki nie powinny mieć miejsca. Jeśli miał pan coś do mnie, to trzeba było to przemilczeć, a nie popisywać się przed chojniczanami. Ludzie się z tego śmieją, bo to poszło w świat. Swoje brudy pierze się na swoim podwórku, a nie między obcymi. A poza tym pan się tak zachowywał na sesji, że nie wiem po co nas tam ciągnięto? Wystarczyło żeby sam pan tam pojechał i sam by to wszystko załatwił… A poza tym, panie Banach ma pan dużo wspólnego ze świętej pamięci Zbigniewem Wodeckim, bo ten potrafił na wszystkim zagrać, był multi instrumentalistą, do tego znał się na kulturze sztuce, potrafił opowiedzieć dowcip, ale Wodeckiego w przeciwieństwie do pana dało się słuchać.

Banach słuchał w milczeniu ale znając jego konstrukcję to zapewne gotowało się w nim wszystko od „grdyki” w dół. Oczywiście odpowiedział tak, że nie zostawił złudzeń. Przemówił od 16 minuty i 11 sekundy… „Nie było żadnej takiej intencji z mojej strony żebym panu próbował zabierać głos. Tak się składa, że wszyscy radni uczestniczą w debacie i tak się starałem poprowadzić. Ani razu nie zabrałem panu głosu, a zmieniła się tylko kolejność, a nie może być tak jakby sobie pan życzył. Taki jest przywilej przewodniczącego…

A potem było najlepsze w całej wypowiedzi i szło to tak: A to że się tak odnosiłem do burmistrza i radnych może się panu nie podobać, ale to moja prywatna sprawa, a pan jest za młody żeby oceniać. Ja uznałem, że tak to należy zrobić i sądzę, że inni radni będą mieli podobne zdanie jak moje. Jak się jedzie tyle kilometrów i korzysta z gościnności to trzeba to ujawnić, że się podoba. No i oczywiście jeszcze raz Banach się odwołał do tego, że Korkosz za młody i on to ma dużo doświadczenia i wolno Korkoszowi mieć uwagi a on to co powiedział Korkosz spożytkuje. Korkosz odniósł się do tego spokojnie i zwrócił uwagę żeby Banach nie mówił w imieniu radnych, bo wielu uważa podobnie jak on tylko boją się tego powiedzieć głośno…

Nikt Banacha nie bronił

Gdy trwała ta wymiana poglądów to nikt nie rwał się do obrony bufonowatego kierownika z Izbicy. Proskurowe radne patrzyli to tu to tam, i słuchali w milczeniu. O ile, a bywało tak często i celowała w tym głównie Wiesia Popik, która potrafiła powiedzieć o Proskurze „mamy dobrego wójta” to ja nie słyszałem żeby tak powiedziała o Banachu. Wszystko jeszcze przed nią, ale w tym wypadku musi Wiesia poćwiczyć przed lustrem, bo spontanicznie to prędzej jej się obcas ułamie i odpadnie niż ona tak palnie…

To jest cecha wiodąca behawioru Banacha, często idzie w zaparte. Kamera zarejestrowała jego przytyki w Chojnicach pod adresem radnego z Rudki i nawet inni radni zwracali na te zachowania uwagę Proskurze, by ten się do tego odniósł. Banach wie zapewne, że tak było, tylko jak się przyznać do błędu i nietaktu? Korkosz zwrócił mu uwagę na odzywki, a ten odpowiada, że on mu głosu nie zabierał…, ręce opadają gdy się tego słucha. Wynika z tego, że słowa Korkosza na przestrzeni tych kilku metrów, które ich dzieliły uległy całkowitej deformacji. Banach nie po raz pierwszy usłyszał co chciał, a nie to co zostało powiedziane. Ale już o Banacha doświadczeniu można rozprawę napisać, w jego ustach brzmi to jak bezczelny żart. Już zapomniał jak Komisja Rewizyjna 15 lat bez planu pracy obradowała, a on jej przewodniczył. A ten garbaty chodnik na Siennicy Dużej, który przypominał tor przeszkód też jego autorstwa, tak samo jak popękana droga na Maciejowie. Oczywiście tego nie pomni, bo jak to tak przyznać się do partaniny.

W końcu to nie wina Korkosza, że tylko on zadawał pytania w Chojnicach. Jak dobrze porachować to jeden Korkosz zadał tyle pytań co 10 radnych od Proskury łącznie. Megalomańskie i krańcowo prostackie jest sformułowanie Banacha, że to jego prywatna sprawa. Skoro zapomniał to, przypomnę, że będąc w Chojnicach pełnił funkcję publiczną, obarczoną dużą odpowiedzialnością. Reprezentował tam całą społeczność, a nie klan Banachów. Jego prywatna sprawa jest wtedy gdy przy niedzielnym rosole rozprawia. Jak widać Banach ciągle jest sobą i im więcej zaszczytów i odpowiedzialności tym więcej z jego strony prostackich i chamskich reakcji. W tej chwili jest zaledwie przewodniczącym rady gminy, a co może się stać gdy dajmy na to zostanie wójtem?

Banach wójtem?

To może teraz dla odmiany parę słów o tym co moim zdaniem wisi w powietrzu… W maju 24 Proskura skończył 64 lata, Leszek jest rocznik 1957.Tak więc za rok będzie miał lat 65 i tym samym nabędzie pełni praw emerytalnych. Ale od 24 maja 2022 roku do końca kadencji wójta jest jeszcze około 17 miesięcy, przy założeniu, że wybory będą w październiku 2023, a mogą również odbyć się wiosną. Tak czy siak, ten czas to dla Leszka kolejny bonus…

Banach jest rocznik 1959 i pełni praw emerytalnych nabędzie dopiero na początku czerwca 2024 roku. Czyli już w czasie gdy będzie trwać nowa kadencja 2023-28. Dla niego ten okres to gorący kartofel, bo tego co będzie nie wie. Jego przewidywania są jako tako spójne do 2023 roku. Po wyborach w Izbicy może się zmienić wójt i jego polityka względem Banacha, choć ten będzie już w okresie chronionym to jednak odchodzić na emeryturę z Zakładu Komunalnego w Izbicy to jak z kucyka spaść. Przy takich poborach emerytura mniejsza!? Poza tym są u Banacha względy ambicjonalne, a tych mu nigdy nie zbywało. W takiej sytuacji nic tylko startować na wójta w Siennicy.

Proskura w 2023 roku byłby nawet przed wyborami 33 rok z rzędu wójtem. Całe życie mówiono mu „wójcie”, osłuchał się tego jak organista psalmów. Poza tym może być zmęczony i kandydować nie zechce. Nuży go to ciągłe lawirowanie między PiS a Solidarną Polską i na PSL liczyć nie może. Jak się kiedyś miało bardzo dobrze, to jak teraz jest tylko dobrze to się taki jak Leszek czuje niedobrze. A tu w gminie też mu dokuczają i jeśli ziści się „Dwór Sztuki” z Trzebiatowskim w środku, to Proskurę mogą ludzie „rozszarpać na sztuki” i „jutrzenki” nie doczeka. Poza tym naród co raz bardziej łeb podnosi, nie to co kiedyś.

A Banach chciałby wreszcie spełnić swój sen o władzy i mieć adnotację w swojej biografii, że też był wójtem. Wójt to oczywiście kasa i splendor. Ten ostatni Banach lubi jak stonka kartofle, kiedyś gdy był dyrektorem ZDP to przecież te wszystkie laudacje i podziękowania płynące pod jego adresem na sesjach służyły właśnie temu. Banach z siennickiego triumwiratu w którym jest Szpak, Proskura najbardziej przez los pokrzywdzony. Wszystko co miał dotychczas moim zdaniem nie zaspokoiło jego megalomańskich ambicji. Szpak- starosta przez 16 lat, Proskura 33 lata wójtem, a on!?

Ćwierkały kiedyś wróble po starostwie, że o etacie wicestarosty marzył ale Henio Czerniej miał większą polityczną wagę i jak utknął w gabinecie to wygramolił się z niego dopiero jesienią 2018 roku. Ciułał przez poprzednie lata Banach skrawki „chwały”, a to ZDP, a to radny w gminie albo przewodniczący rady nadzorczej Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Hrubieszowie. Wszystko to jednak skrawki, resztki okrajki i marne ochłapy. Jemu wójtowski stołek zrekompensowałby wszystko. Tym bardziej, że w tej chwili siedzenie w Ostrzycy u Lewczuka to tak naprawdę degradacja. Bo dlaczego on ma się tułać po całym województwie, jak on wnuk przedwojennego wójta i fachowiec! No i przez to namaszczony, tym samym wyjątkowy, tak jak wspomniany żydowski naród…Minęła już połowa 5 letniej kadencji, pora zacząć powoli pokazywać otoczeniu kto w przyszłości będzie chciał w gabinecie na końcu korytarza zasiąść, w końcu tyle lat czekał i logiczne argumenty ma.

Myślę że ten scenariusz jest jak najbardziej możliwy, a zewnętrzne objawy wskazują na rozwój sytuacji w tym właśnie kierunku. Widać jak Banach zdominował Proskurę, jak przejmuje powoli rolę przewodnika i samca alfa, przynajmniej na sesjach. No przecież Leszek ty masz wszystko, a ja też bym chciał! Namaść mnie, co ci zależy ty już syty emeryt…Co? Nie możliwe? E tam !? W polityce wszystko jest możliwe. Zaś słowo „nie możliwe” nie istnieje, póki są w niej pieniądze i tacy jak Banach.

49
5

Śpioch

Dziś krótko i z przymrużeniem oka o „występie” radnego Piotra Górnego. Jak już się „bidny” odezwał, to tak niefartownie jak to często bywało z wyczekiwanym deszczem, który padał w sianokosy albo żniwa. Tak naprawdę Górny radnym być nie powinien…

Na sesji Rady Gminy 23 czerwca głos zabierał radny Górny Piotr z Siennicy Różanej. Tym samym podtrzymał swoją niesamowitą passę, którą zapoczątkował w Chojnicach dwa tygodnie temu. Jak pisałem ostatnio, tam właśnie powiedział historyczne: tak! Zrobił to własnymi ustami, ciut przyparty do muru. Teraz przemówił zwartymi zdaniami i można to uznać za słowotok, mały „cud” albo wynik ostatniej fali upałów. Na ten wyczyn zbierał się prawie 3 lata i należy to docenić… Górny poruszył nader ważną sprawę. Ta dotyczyła budowy masztu telefonii komórkowej w jego okręgu tj. Siennicy Różanej. Z jego relacji wynika, że mieszkańcy są zirytowani, ponieważ maszt ma stanąć blisko ich siedlisk, na działce jednego z mieszkańców, a nikt im wcześniej nic nie powiedział. Inwestycja zaszła już tak daleko, że zaczęto wylewać fundamenty. Górny dopytywał czy będzie jakieś zebranie wioskowe i odbędą się konsultacje. Górny nie wspomniał że zebrano około 40 podpisów przeciw budowie i dostarczono je tuż przed sesją do UG na ręce Proskury.

Opór ludzi na tego rodzaju instalacje jest całkiem zrozumiały, media co rusz straszą skutkami negatywnego wpływu na otoczenie, a w tym przypadku nikt z mieszkańców tak naprawdę nie zna specyfikacji tego urządzenia. Ale oprócz tego w tym wypadku widać inną prawidłowość. Jest nią fakt, że mamy do czynienia ze skutkiem, a nie przyczyną albowiem ta ostatnia tkwi w pewnej metodzie. To teraz po kolei…Radny odezwał się za co jednorożec mu się należy i tablica pamiątkowa na Kościele. Tylko że on sam tak naprawdę wszystko koncertowo sknocił, spartolił i przespał.

O owym maszcie była mowa na kilku komisjach, mówił o nim sam Proskura… Maszt telefonii komórkowej miał być sadowiony na Zagrodzie, ale dzięki Alicji Pacyk i oporowi mieszkańców przegnano inwestora stamtąd w diabły. Oczywiście Proskura gdy już o maszcie bąknął, że będzie na Różanej to nie robił tego tak jak zwykł to robić ksiądz w Kościele gdy zapowiedzi ślubne czyta trzy niedziele pod rząd. Zrobił to zgodnie z siennickim zwyczajem, czyli w postaci nienachalnej informacji, opartej na zasadzie działania echa leśnego. Ale mimo wszystko powiedział i przy całej niechęci do metod Proskury nie można powiedzieć, że przemilczał…Po prostu trzeba być cholernie czujnym przy tak „gadającym” wójcie żeby ze strzępków informacji wypowiadanych półgębkiem coś wyłuskać i złożyć w logiczną całość. Nieszczęsny Górny tego nie rozumie i nie docenia, a za to naiwnie ufa wójtowi, dlatego że taki jest i już. I tu dochodzimy do wspomnianej metody.

Metoda to nic innego jak to wedle jakich kryteriów został Górny dobrany, wyselekcjonowany jako kandydat na radnego do „Komitetu Wyborczego Leszka Proskury” w 2018 roku… Widać ten kompletny brak zainteresowania tym co się we wsi będzie dziać, to zblazowanie i ospałość połączona z dziecięcą naiwnością było i jest wójtowi na rękę. Wszak najlepszy taki radny który nic nie chce, o nic nie pyta, prawie niczym się nie interesuje, a za wszystkim rękę podniesie. Taki co bardziej za zaszczyt poczytuje sobie fakt, że wójt go do swojego komitetu wziął, że rękę mu uściśnie, posadzi obok siebie i czasem słowo zamieni. Żeby Górny nie czuł się pokrzywdzony to Knap jest tak samo dobrany, wedle takich samych kryteriów i tak samo jak Górny wyobcowany na problemy wsi…

To co dobre dla wójta, wcale nie musi być dobre dla mieszkańców. W tej kwestii interes rządzących rozmija się z interesem rządzonych. Pisałem kiedyś i często powtarzam, że stawianie na takich ludzi w wyborach na radnych, którzy nie posiadają naturalnego ciągu do zdobywania wiedzy, informacji, właśnie tak się kończy. Bidny Górny dowiedział się dopiero o wszystkim od sąsiadów, gdy ci zaszli do niego, ponieważ zbierali podpisy. Ale żeby nie było tak różowo to Leszek też nie jest bez „winy” Jego „wina” polega na tym, że taką selekcję zainicjował, wprowadził w czyn i tym samym wyjałowił lokalny samorząd na przestrzeni lat z wartościowych dla niego jednostek. Przy czym chcę być właściwie zrozumiany i nie deprecjonuję rzeczywistych umiejętności Górnego, zapewne je posiada ale na radnego to się wybitnie nie nadaje. Efekt tego jest taki że reszta społeczności żyje w błogiej nieświadomości, że jutro będzie jutro. Wszak ich interesów pilnuje „super Górny” pomazaniec Proskury.

Tymczasem jutro będzie, ale z widokiem na maszt. I teraz ta część Siennicy Różanej może śmiało okrzyknąć się Paryżem. Wszak wygon utwardzony dzięki staraniom poprzednika Górnego-Andrzeja Mochnieja spokojnie można ochrzcić „Polami Elizejskimi”, a maszt „siennicką wieżą Eiffla” Choć winien nazywać się bardziej swojsko- „wieżą śpiocha Górnego”

Przypomnę jednocześnie z kronikarskiego obowiązku, że takie rzeczy by nie uszły uwadze Alicji Pacyk, Andrzeja Korkosza czy Kołtuna Piotra. Tej trójki nie da się tak łatwo zaskoczyć, a jeśli ktoś nie wierzy, to przypomnę próby lokalizacji PSZOK w Zagrodzie i czym się to dla wójta skończyło. Korkosza interesuje nawet skrzynka gazownicza wystawiona prawie w drodze dojazdowej do pól w Rudce. Pytał o nią wójta na poprzedniej sesji, taka jego rola. Kołtun Piotrek gdy trzeba było, wiedział gdzie „uderzyć” by droga na Wierzchowinach nie wypadła z planów inwestycyjnych starostwa. A w Siennicy Górny dowiaduje się o maszcie dlatego, że mu ludzie powiedzieli, zamiast samemu z tą informacją do ludzi iść… Sołtys również się nie popisał ale ten artykuł o Górnym, więc Manachiewicz niech się tylko po głowie podrapie dlaczego nic nie wiedział. Rola jednego i drugiego polega na byciu „pasem transmisyjnym” między mieszkańcami a UG.

Na całym zamieszaniu skorzystał inwestor i mieszkaniec na którego działce posadowiono maszt. Ospałość Górnego i zdawkowa informacja Proskury dobrze zrobiła inwestycji. Wszystko odbyło się „po cichu”, finalnie inaczej niż z PSZOK w Siennicy Dużej. Fundamenty już są lane i żadna moc ich nie rozkruszy. Warto jeszcze dodać, że na Kozieńcu powstanie taki sam maszt. Ten będzie ponoć jeszcze bliżej domostw. Nawet zwrócił na to uwagę radny z Kozieńca Sęczkowski, który też zaspał, tylko ciut mniej niż Górny…

24
8

Banach przy Finsterze jak Martyniuk przy Operze

Dziś słów kilka o niektórych wystąpieniach na wyjazdowej sesji 11 czerwca w Chojnicach i nie tylko. Docenimy również erudycję i kulturę osobistą Banacha w kontekście jego apelu o wzajemny szacunek. Wszystko z przymrużeniem oka.

Sesja trwała półtorej godziny i odbyła się w sali Ratusza z początków XX wieku, a przewodniczący Banach razem ze swoim zastępcą Bogusiem „filozofem, aktorem i wirtuozem kielni” w jednym, zasiedli na podwyższeniu jak dwa gołębie na parapecie. To ostatnie pewnie najbardziej zapadło naszemu siwiutkiemu mądrali w pamięci. Nic tylko czekać, jak taki piedestał w siennickiej sali obrad rady postawią, ale wyższy żeby po drabinie na niego wchodzić. Lubi wszak Banach z góry na ludzi patrzeć i to bardzo. Z tego upojenia władzą nie raz mu się w siwej głowie kręci. Dał nawet temu dowód i upust w Chojnicach, przy ludziach. A jak!? Co się będzie szczypał…

Knap i Górny przemówili!?

Zaczęto od przegłosowania porządku obrad i doszło do historycznej chwili, bo głos z siebie wydusiły dwie „etatowe niemowy” Górny z Knapem. Obaj przy użyciu organu oralnego, powiedzieli, że są za przyjęciem porządku! Wyrazili to krótkim i zwięzłym: tak! Tym samym dziarsko przeszli do historii albowiem jest to pierwszy udokumentowany przypadek gdy coś komunikatywnego wyrzucili z siebie. Zazwyczaj mówią „tak” wciskając przycisk na tablecie. Dalej było jeszcze ciekawiej albowiem dwójka radnych: Alicja Pacyk i Andrzej Korkosz wstrzymali się od głosowania nad porządkiem obrad. Zrobili tak, bo uważali iż cała wyprawa i dyskusja w Chojnicach o Siennicy jest bez sensu. Pojechali ale to był ich obowiązek, a nie oni wymyślili to całe cyrkuśne przedsięwzięcie.

Bufonady Banacha

Padły pierwsze pytania i zadudniły jak grad po blaszanym dachu. Pytał Korkosz tylko to zupełnie „nie leżało” Banachowi który swoim zwyczajem zaczął pokazywać swoje „narowy”. A to mu się nie podobało, że Korkosz dużo pytań zadaje, a to rzekomo ingeruje w przebieg sesji. Szczególnie to ostatnie bezmyśnie złośliwe, kamery wszystko zarejestrowały, sesja była wszak transmitowana i nic takiego nie miało miejsca. Korkosz znosił te „smarkate” prowokacje spokojnie, i jak później stwierdził do zaczepek Banacha podchodził z pewnym politowaniem. Ale za to zachowanie Banacha nie uszło uwadze innych. Dąży Banach do wojny z Korkoszem, dlatego, że widzi w nim zagrożenie i inaczej nie potrafi… Dwa tygodnie wcześniej ten sam Banach plótł o wzajemnym szacunku. Tymczasem w Chojnicach popisuje się jak dziesięciolatek i to przed burmistrzem Finsterem. Cała sesja i cały wyjazd był zdominowany przez jego namolność i paplaninę. Latał Banach zawsze na przedzie, jak przysłowiowy Żyd po pustym sklepie i gdzie mógł wciskał swoje trzy grosze.

Moskiewski ekonomista

Wracając do przebiegu sesji, pytania Korkosza były na tyle kłopotliwe, że Finster gdy na nie odpowiadał to nie padały z jego ust żadne konkrety. Cały czas próbował narzucić swoją narrację i zagadać. Korzystał z przywilejów gospodarza i „swoich ścian” ale Korkosz nie kruszył kopii, a raczej spokojnie punktował. Trzeba Finsterowi przyznać, że operuje językiem na poziomie wyższym niż zadowalający, ale z tego słowotoku mało wynika konkretów, zważywszy na ogrom użytych słów. Jak na ekonomistę z moskiewskim doktoratem, którym się pochwalił, to burmistrz nie podawał żadnych twardych i mierzalnych wartości. Zapytany o ilość odwiedzających „Muzeum Trzebiatowskiego” odpowiedział, że myśli iż było ich tysiące!? Taka odpowiedź nie dość, że nic nie wnosi to jest wyświechtanym ogólnikiem i to bardziej własna opinia z kategorii domniemania lub pobożnego życzenia. Od burmistrza-ekonomisty należało oczekiwać konkretów. Powinien mieć to we krwi, ale może ja się mylę i po doktoratach z ekonomii na moskiewskich uczelniach ma się co innego we krwi? Bardziej wyłania się z tych opowiastek polityk niż ekonomista, choć w trakcie swojego wystąpienia upominał żeby Trzebiatowskiego nie upolityczniać…

Spór z  Wałdochem

Co warte wzmianki to Arseniusz powołał się na swojego chojnickiego adwersarza Marcina Wałdocha, założyciela „Chojnickiego Bloga Politycznego” Widać wyczuł w pytaniach Korkosza wiedzę posiłkowaną treścią zawartą w artykułach wspomnianego, albowiem Wałdoch krytycznie odnosił się i odnosi do idei „muzeum jednego artysty” Jest również  doktorem, ale nauk politycznych. Często i dość boleśnie chłoszcze Finstera i spółkę. Przyznał burmistrz, że prowadzi z nim spory o różnym stopniu ucywilizowania, zarzucił mu jakoby ten całą wiedzę o Trzebiatowskim opiera i czerpie z mediów. Tymczasem jego zdaniem dobrze by było gdyby przyszedł do Baszty i porozmawiał z mistrzem…

Marta Żmuda-Trzebiatowska albo wielkość urojona?

Tylko że rozmowa z mistrzem nic nie da, Korkosz z nim rozmawiał i nic z tego nie wynikło. Tu o co inne idzie. Problem w naszym wypadku leży w kosztach i celowości takiej inwestycji w Siennicy, która jest gminą wiejską. Trzebiatowski również nie ma ochoty dzielić się przestrzenią z innymi. A co najważniejsze w Siennicy już dawno zadecydowano o przeznaczeniu dworku, co oburza wielu. Chojnice to Trzebiatowskiego rodzinne miasto, skoro chciały go docenić tworząc muzeum jego „twórczości” to jest logiczne. Mimo tego w mieście nie było zgody na takie przedsięwzięcie i moim zdaniem „niestety” czas potwierdził obawy wątpiących.

Wałdoch ma rację, że dowodów na „wielkość” Trzebiatowskiego nie ma, a jeśli już mówi się o czymś podobnym, to są to cukrzone do mdłości peany płynące z towarzystwa wzajemnej adoracji. Opowieści o dojrzałym stylu, nurcie intelektualnym czy wyrafinowanej formie… Uważam  że tę twórczość można nazywać dowolnie, pod tym względem jest „doskonała”, wszystko niemalże do niej pasuje, prawie każde wyszukane określenie, a im bardziej bełkotliwe i enigmatyczne tym lepsze. Z resztą w swoim wystąpieniu, na sesji Finster użył zabawnych określeń typu „jeden z najbardziej znanych artystów w Polsce którego dzieła są w muzeach na wszystkich kontynentach…..” Tu się historia powtarza, ponieważ brak dowodów na jego słowa. Znów by trzeba sięgnąć do publicystyki Wałdocha, który pisał o „rozpoznawalności mistrza” w świecie. Moim zdaniem, póki co, to najbardziej rozpoznawalnym Trzebiatowskim w Polsce jest Marta Żmuda -Trzebiatowska, również „robi” w kulturze tylko bardziej masowej- jest aktorką.

Kuna na leśnym dukcie

To że w „muzeum jednego artysty” nie prowadzi się żadnej ewidencji odwiedzających też coś znaczy. Komisja rewizyjna z 10 lat temu wnioskowała o takie udogodnienie ale jak widać że nic nie widać to tak lepiej. Pisało o tym inne medium- Chojnice 24.pl. Finster nawet o tym nie wspominał, nawet nie próbował tłumaczyć. Ominął szerokim łukiem drażliwy temat, przemknął jak kuna przez leśny dukt i tyle było. Zaś mnie udało się wyszukać ciekawostkę dotycząca ilości odwiedzin, a jest to zapis dźwiękowy z 2010 roku rozmowy w trakcie spotkania wyborczego z Finsterem. Mówi w nim o tym, że w pierwszym miesiącu po otwarciu „Muzeum Trzebiatowskiego” odwiedziło je ponad 400 osób…Pytający chciał jeszcze dowiedzieć się ile było osób prywatnych, a ile grup zorganizowanych ale się nie dowiedział. Potem, w 2012 roku były wspominane wnioski komisji rewizyjnej o wprowadzeniu rejestru odwiedzających. 

Dwa pozytywy

W czasie zwiedzania „Muzeum…” przez „siennickich notabli” padły pytania o zwiedzających i niestety zafrasowane oblicze kustosz raczej nie odzwierciedlało deklarowanych tłumów, tabunów i tysięcy spragnionych obcowania z twórczością „mistrza”. Wynikło z słów kustosz, że przepływ zwiedzających reguluje pogoda i jeśli pada to ktoś zajrzy, a jeśli nie to wczasowicze wolą od abstrakcji naturalnych Trzebiatowskiego zwykłą naturę bez udziwnień. Poza tym coś tam Muzeum próbuje robić z dziećmi i dla dzieci. Wnioskuję że z całego „muzealnego przedsięwzięcia” wypływają dwa pozytywy. Pierwszy to bezbrzeżne zadowolenie „mistrza”, a drugi to fakt iż Julia Reca ma etat i tym samym wszystko co z tego wynika. Z resztą Finster gdy stanęło na pytaniu Korkosza o koszty „Muzeum…” sam zwrócił uwagę, że gros środków wyasygnowanych na utrzymanie „Baszty” idzie na etat dla kustosz. Dodał też, że Trzebiatowski nie zmusza by kustosz był w Siennicy. I takie to  „Muzeum…” w baszcie na której najwyższej kondygnacji Jutrzenka, maluje, śpi i załatwia potrzeby fizjologiczne, a wszystko po to żeby za hotel mu nie trzeba było płacić, jak poinformował burmistrz.

Baba z wozu, koniom lżej

Finster zachęcał do brania Trzebiatowskiego w ciemno. Z jego peror wynikało, że ożywi atmosferę i przyprowadzi za sobą innych artystów, by po chwili dodać że „mistrz” ma już 86 lat i może nie podołać. Ale póki co, to Trzebiatowski już atmosferę rozkręcił. Wielu mieszkańców Siennicy uważa, że jego sztuka to żadna sztuka, a on to „ciało obce”, wciskane na siłę, bo władza akurat tak chce. Problem jest w tym, że nasz duet Banach-Proskura nijak tego do wiadomości przyjąć nie chce. A sformułowanie Finstera „ jak go nie wpuścicie to go nie będziecie mieć” jest co najmniej zabawne przy założeniu, że gmina dysponuje budżetem w okolicach 16-20 milionów złotych przy zsumowaniu dotacji na aktualnie realizowane inwestycje. Natomiast Chojnice dysponują 230 milionami i nic to, że mają zadłużenie sięgające 32% wpływów budżetowych. Z naszego punktu widzenia brak Trzebiatowskiego, to również brak wydatków na jego utrzymanie. Ot, baba z wozu koniom lżej… Te nie są małe, jak stwierdził Finster, trzeba wydawać miejskie pieniądze na promujące artystę, katalogi, druki okolicznościowe i tomiki poezji. Szkoda że wstrzemięźliwy Arseniusz nie powiedział wprost że „mistrz i profesor” drogi w utrzymaniu ponieważ jego trzeba „promować” na swój koszt i samograj z tego żaden… Gdy się porachuje, to na utrzymanie „Muzeum…” Chojnice w ciągu 10 lat funkcjonowania wydały ponad 1 milion złotych a koszty adaptacji zabytkowego budynku to kolejny prawie milion.

Finster w kartoflach

I tak dochodzimy do owoców promocji Chojnic i ich skali wynikłych z faktu posiadania dorobku artystycznego „profesora rzekomego” Zapytał o nie radny Korkosz w kontekście wyprawy Trzebiatowskiego na wystawę ze swoimi dziełami do Szanghaju. Interesował go głównie aspekt ekonomiczny, a precyzyjniej jaki miała wpływ na promocję Chojnic w Chinach i jak się to przełożyło na kontakty gospodarcze z Państwem Środka… I się niestety Finster wyłożył, jak chłop który wbiegł zbyt nonszalancko w kartofle, a łęty zrobiły swoje. Powiada że o ekonomicznych fruktach to nic nie wie, bo architektem tego porozumienia nie był.  Jeśli chodzi o gdybanie, to burmistrz nie zawiódł i wydaje mu się, że atmosfera wokół chojnickich firm poprawiła się. Błysną jeszcze wiedzą o tym co znaczy skrót ChRL. Dla mnie, postronnego słuchacza, Finster  jawi się solidnym retorem, takim co to  ateiście wmówi dewocję, a dewotowi ateizm. Oczywiście po mistrzowsku operuje wszystkim tym czego zmierzyć , zwarzyć nie sposób, ale to widać „moskiewska ekonomia” W ogniu pytań wyszły inne smaczki i dowiedzieliśmy się, że w „Baszcie Nowej” również są dzieła „mistrza”, tylko te są bardziej magazynowane niż eksponowane. Wspomniał jeszcze Arseniusz o dziełach mistrza wartych miliony i w związku z tym jakie to wyróżnienie dla miasta.

Weekend za pasem

Inni radni również zabierali głos, a choćby Wiesia Popik alias starsza z sióstr Godlewskich. Po swojemu, jak zwykle bez sensu, byle wójt był kontent. Stwierdziła że jak Siennica Różana nadała Jutrzence tytuł honorowego mieszkańca to jest mu winna muzeum i jak profesor by zaniemógł to pewnie Chojnice Siennicy pomogą…Finster odparł, że owszem czemu nie. Wszak on nie takie rzeczy obiecywał i co miał namolnej kobiecie powiedzieć ,skoro był piątek i zaczynał się weekend? Tu ciekawostka, gdy nasi „notable” odjeżdżali nazajutrz, Finstera nie było wśród żegnających, nie przyszedł z chusteczką, nie pomachał. Ten obowiązek przypadł jego zastępcy, a on sam, moim zdaniem raczej potraktował tę wizytę jako „kłopot” ale dość oryginalny i zabawny…

Zaworska jak Rejtan

Kiliańska z Zaworską miały przebłyski osobistej chwały i cywilnej odwagi. Takiej jeszcze nie okrzepłej i nie do końca wyakcentowanej, ale wypowiedzi obu były o bliźniaczym przesłaniu. Szczególnie ta druga dosadniej zaakcentowała to, że w siennickim muzeum powinni być głównie twórcy lokalni…Duży postęp w ewolucji poglądów zważywszy, że Zaworska pracuje w Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej, a małżonek w Szkole Podstawowej…

Znudzony Maniek

Maniek Mielniczuk nie strzymał, bo widać gadanina o Trzebiatowskim znużyła go jak przy długie kazanie i zapytał o ceny śmieci w Chojnicach. Finster stwierdził, że teraz jest 18 złoty ale niebawem ceny podniesie. Natomiast Sęczkowskiemu bardzo funkcjonalność w mieście się podobała. Marzena Dubaj sianem się wzruszyła i góralską muzyką słyszaną w „Muzeum…” W związku z obecnością tej ostatniej, to wysnuła refleksję, że  widać „profesor” tolerancyjny dla innej twórczości niż swoja. Na koniec Proskura coś tam bąknął, szczęśliwy pewnie, że Banach trajkotał za niego. Podpisał deklarację o współpracy samorządów, po czym wymienił z Arseniuszem akty i zapachniało wielkim światem. Banach wręczył papierową torbę z prezentami burmistrzowi i taka to była sesja z elementami kresowego folkloru.

 

Na koniec skromna refleksja. Lepiej jednak było siedzieć w Siennicy, cały pomysł był głupiutki i kosztowny. Po co było na Kaszubach „portki sobie ściągać?” Nikt nie stał się po tym wyjeździe mądrzejszy, a cała sprawa jest jeszcze bardziej absurdalna. Mieli w Chojnicach ubaw po pachy, co dało się wyczuć nawet w tym jak i co Finster mówił do prasy i na sali. Co ich obchodzi jakieś zagospodarowanie dworku na wsi? Poza tym, bez sensu jest ciągnąć 12 radnych i 3 sołtysów 600 kilometrów, tylko po to żeby blokować radnemu Korkoszowi głos, zaczepiać go i głupawo komentować. Razi również infantylna paplanina Banacha, wciskana co rusz i byle gdzie. Jeśli mogę doradzić to niech Banach zacznie czytać książki, na nie nigdy nie jest za późno. Może wpadnie mu w ręce jakiś poradnik o tym jak mówić żeby być słuchanym. Natomiast fragment z refrenu piosenki „Chirurgia plastyczna” wykonywanej przez Wojciecha Młynarskiego- „Jeśli za mało książek znasz, to Ci wychodzi na twarz” daję wzorem Szpaka naszemu mądrali pod przemyślenie.

 

28
6

Egzotyka w Chojnicach

 

Egzotyczna wizyta została dostrzeżona przez media w Chojnicach i  skomentowana. Dziś właśnie w o tym…

RADNI Z SIENNICY RÓŻANEJ W LUBELSKIEM PRZYJEŻDŻAJĄ DO CHOJNIC NA SESJĘ

Dodane: 2021-06-08

 

W najbliższy piątek 11 czerwca w sali obrad chojnickiego ratusza odbędzie się o g. 14 po długiej przerwie stacjonarna sesja Rady. Ale nie będzie to sesja miejskich radnych z naszego miasta. Przyjeżdżają na wyjazdową sesję gminni radni z Siennicy Różanej (ponad 4 tys. mieszkańców) w województwie lubelskim.

W porządku obrad zawarto „Wystąpienie Burmistrza Chojnic dr inż. Arseniusza Finstera” oraz „Dyskusję związaną z możliwościami zagospodarowania rewitalizowanego „Dworku” w Siennicy Różanej oraz nawiązanie współpracy między Samorządem Chojnic i Siennicy Różanej.

Wójt Siennicy Różanej był w 2020 w Chojnicach na jubileuszu 10-lecia Galerii Janusza Jutrzenki TrzebiatowskiegoW relacji z tego wydarzenia na stronie Galerii podano, że „Leszek Proskura, wójt Siennicy Różanej, gdzie powstaje podobna placówka, wyznał, że przyjechał się uczyć do Chojnic…„.

Chyba ten pomysł ma w gminie Siennica Różana nie tylko zwolenników. Na lokalnym portalu „Siennicą pod prąd” ukazał się niedawno tekst pt. „Cyrk jedzie do Chojnic na wesoło”. Jeden fragment (pisownia oryginalna): „Umiłowany wódz znający się na prawie wszystkim znów wpadł na genialny pomysł. Czy się przedtem skonsultował z lekarzem lub farmaceutą, tego nie wiadomo, ale sądząc po jego „kalibrze i jakości” to warto by było. Otóż w dniach 10-12 czerwca Rada Gminy będzie jechać do Chojnic, a tam ma się odbyć sesja. Do tych samych Chojnic z których pochodzi „profesor rzekomy” i „mistrz” Jutrzenka -Trzebiatowski!? Ktoś zapyta „a po jaką jasną cholerę w Chojnicach?” Odpowiedź jest oczywista… ponieważ w Siennicy ma powstać „Muzeum Kultury Siennickiej”„. W dalszej części tekstu jest … artykuł z portalu chojnice24 z marca 2013 nt. kontroli Komisji Rewizyjnej w Galerii Janusza Jutrzenki Trzebiatowskiego.

Wczoraj (7.06) na swym blogu Marcin Wałdoch tak skomentował planowaną wizytę radnych z Lubelskiego: „(…) Rajcy z południa Polski (Siennica Różana leży 650 km od Chojnic) przyjeżdżają do Chojnic w konkretnym celu. Jakim? Otóż nie jest to żaden interes publiczny. Wójt Siennicy Różanej postanowił zabrać rajców do Chojnic, aby w Chojnicach zostali oni „urobieni” przez towarzystwo Arseniusza Finstera na rzecz przekonania ich co do słuszności zasponsorowania i otwarcia w gminie Siennica Różana galerii…Jutrzenki-Trzebiatowskiego! (…)”

Jak przekazał nam wiceburmistrz Adam Kopczyński, delegacja samorządowców z Siennicy planuje zwiedzić m.in. Chojnickie Centrum Kultury oraz siedzibę Galerii Janusza Jutrzenki Trzebiatowskiego. Sesja będzie transmitowana z sali chojnickiego ratusza na konto na YT Urzędu Gminy w Siennicy Różanej.

Ilustracją artykułu jest screen ze strony UG w Siennicy Różanej.

 

 

 

Jak się okazuje ze strony internetowej gminy Siennica Różana, rajcy i wójt tej gminy będą 11 czerwca o godz. 14.00 odbywać będą swoją sesję wyjazdową w Chojnicach, sesja odbędzie się w Sali Obrad Rady Miejskiej Chojnic. Informacje na stronie gminy: https://siennica.pl/2021/06/02/informacja-o-obradach-sesji-rady-gminy-siennica-rozana-w-dniu-11-06-2021-r/?fbclid=IwAR1f1wp86Eo5YkMeSOZz0TMst8D0fZX6JOm4AwjvZE4MvvxNz_tKd2Q9w7U . Zaskoczeni?

Już wyjaśniam. Rajcy z południa Polski (Siennica Różana leży 650 km od Chojnic) przyjeżdżają do Chojnic w konkretnym celu. Jakim?
Otóż nie jest to żaden interes publiczny. Wójt Siennicy Różanej postanowił zabrać rajców do Chojnic, aby w Chojnicach zostali oni „urobieni” przez towarzystwo Arseniusza Finstera na rzecz przekonania ich co do słuszności zasponsorowania i otwarcia w gminie Siennica Różana galerii…Jutrzenki-Trzebiatowskiego!
Cieszyć się? Płakać? Warto powstrzymać reakcje. Nie wiadomo bowiem czy Chojnice pozbywają się z baszty więziennej swego „największego artysty” wraz z jego dobytkiem czy to tylko element procesu pączkowania galerii Trzebiatowskiego, który teraz chce mieć swój drugi „życiowy dobytek” w galerii w Siennicy Różanej. Skądinąd w tej sytuacji ciekawe jest to, jakimi argumentami posługuje się starszy Pan malarz, że tylko dla niego cała rada gminy przemierza ponad 600 km, aby dać się przekonać przez Arseniusza Finstera co do talentów Jutrzenki?
Rajcom z Siennicy Różanej zalecam ostrożność i krytycyzm w przyjmowaniu wszelkich wiadomości w Chojnicach – szczególnie proszę zapytać o ilość odwiedzających basztę Jutrzenki oraz o koszty jej utrzymania. Poza tym proszę być gotowym na to, że i w gminie Siennica Różana Jutrzenka uzna, że jego sztuka i wydatki publiczne na nią nie spotkają się z dobrym odbiorem, więc w oczach „artysty” zostaniecie „chamami”, tak jak i nas chojniczan ochrzcił kiedyś Jutrzenka.
Z żalem obserwuję jak radni w Polsce zajmują się społem rzeczami miałkimi i nieważnymi, ale robią to, bo to cementuje ich ciche interesiki i niejasne układy, a z interesem publicznym nie ma to nic wspólnego – taka jest moja opinia.
32
4