Dwie stówy albo śmierć !

Na ostatniej sesji Rady Gminy Wójt Leszek wykazał się wyjątkową przebiegłością. Niemalże jak ten kot z ludowego porzekadła, co to świeczkę zżarł a potem siedział po ciemku. Postanowił z publicznego grosza wynagrodzić swoje wierne pułki-Sołtysów.  Martwmy się niezrozumiałą przypadłością Pani Marii Kiliańskiej, która niestety sukcesywnie się pogłębia jak deficyt budżetowy Grecji. To już nie są żarty, Maria może zyskać przydomek— Maria „Awaria”.

 

 Jednak nim do powyższych dramatów doszło, uchwalono, że nie będzie zmian w stawkach podatku rolnym i od nieruchomości. Jak wiemy, w Siennicy daniny te są najwyższe w powiecie. I to już od dawna! Oczywiście ten fakt w czasie sesji nie umknął uwadze naszym wybrańcom ludu, bo zauważyli, że sąsiednie gminy stawkami podatków równają do naszych. Jednym słowem byliśmy w tym podnoszeniu pionierami i wizjonerami!

Alicja punktuje Dariusza

Uchwalono też „Regulamin dostarczania wody i odprowadzania ścieków”. Jego projekt przedstawiono do dyskusji na posiedzeniu połączonych komisji 29 listopada —komisje nie są nagrywane i tym samym relacjonowane. A tam to się dopiero dzieje! Właśnie wtedy radna Alicja Pacyk zwróciła uwagę sekretarzowi gminy, że regulamin ten jest bardzo niechlujny, pełen błędów merytorycznych i literówek. Pan sekretarz Dariusz Turzyniecki stwierdził, że nie jest jego autorem, a w dalszej części dyskusji zadeklarował, że takich regulaminów „i tak nikt nie czyta”. Alicja nie ustępowała i podsumowała bardzo dosadnie-– „jeśli ktoś, kiedyś do niego zajrzy, to pomyśli, że nikt tego przed głosowaniem nawet nie przeczytał i będzie to bardzo źle o nas świadczyć”. Mizernie zaświadczyło to o kondycji i rzetelności urzędniczej pana sekretarza. Trafił do Siennicy, gdzie rzekomo miał podnieść jakość pracy urzędu, bo po jego poprzedniczce – pani Krysi, to tylko bigosu nie trzeba poprawiać. Może być i tak, że UG w Siennicy zmieni prędzej Darka niż on UG! Daj mu Boże, żeby już nigdy nie wtarabaniał się w takie „krysizmy”. Ostatecznie przegłosowywano regulamin, w którym uwzględniono uwagi radnej Alicji Pacyk.

Bój o dwie stówy na sołtysa!

Potem zaczęły się podchody i szarpanina o żołd dla wiernych Leszkowi pomagierów – sołtysów. Marysia Jeleń, radna i sołtys w jednej osobie, złożyła wniosek, by dietę sołtysa zrównać z dietą radnego, czyli podnieść z dotychczasowych 100 do 200 złotych. Wywołało to grymas zdziwienia u radnych, a potem małe tsunami. Wniosek Jeleniowej zdziwił nawet i proskurzystów, a Sęczkowski wywalił oczy na wierzch, jak wigilijny karp na widok obucha. Jakby tak leżał w sklepowej wannie – z takimi oczyma – niejeden klient w przedświątecznym zgiełku wsadziłby go do foliowej reklamówki. Musi uważać, bo idą Święta. A wszystko by się wydało dopiero przy wigilijnym stole—tylko, kto by za niego rękę w górę podnosił „za” – jak wójt każe – na sesjach?! Przepchnięto wniosek pod dyskusję stosunkiem głosów: 8 za, 3 przeciw i 4 wstrzymujące.

Wybieg wójta

Tu warto wspomnieć, że cały „myk” polega na tym, że na wspominanym wyżej połączonym posiedzeniu komisji też poruszano problem podniesienia diet sołtysom i właśnie wtedy uzgodniono, że dieta sołtysa będzie wynosić 150 złotych! Tylko, że w międzyczasie odbyło się spotkanie wójta z sołtysami i tam prawdopodobnie wymyślono ten szczwany plan, a Jeleniowa była bardzo „chętnym narzędziem”, by podbić stawkę do 200 złotych. Zamieszanie na sesji było spore.

Sołtyska Ścibakowa o te 200 złotych zaczęła tak gardłować, że bez kija nie podchodź – ponoć tak rozgadanej i rozsierdzonej jej nigdy nie widziano, przynajmniej na sesji. Urażona Marzena Dubaj odparowała: „Wy, sołtysi oświadczeń majątkowych nie składacie”. Na ten jawny afront znów zareagowała Ścibakowa, mówiąc, że mało z tego mają, a nakazy, trza nosić i gazetkę wójtową. Radni – jej zdaniem – mniej obowiązków mają. Tak się przekomarzały, niczym dwie przekupki, aż Alicja Pacyk słusznie zauważyła, że dieta nie jest formą wynagrodzenia i nie należy tych dwóch rzeczy łączyć. Oczywiście pomarudził i sołtys Pasik, który w kółko gadał o tym, że z tych podatków ma mało prowizji, bo ludzie przez internet płacą. Komiczniej to jeszcze wszystko wyglądało, bo między sołtysami przycupnął były starosta Janusz Szpak. – Bo kłócą się te, Leszkowe klakiery, o jakieś marne 200 złotych, a ja samej odprawy dostał żem 112 tysięcy!— mógł Janusz pomyśleć. Tak to czasem bywa, że prostaczki biją się o ogryzek, a w tym czasie jeden cwaniak za ich plecami bierze cały wóz jabłek. Głosowanie nad podniesieniem odbyło się już bez perturbacji, bo widać „wójtowe radne” doszły do wniosku, że trza głosować, jak im treser karze. Tak więc: przeciw było 3 radnych, 1 się wstrzymał a 11 było za. Tą wstrzymującą się była Marzena Dubaj, ale chyba nie jest to przejaw buntu, raczej ręce się jej pomieszały i zapomniała podnieść rękę, „za”, więc została tą jedyną. Co warte uwagi, radna Kiliańska nie miała zastrzeżeń do formy przebiegu całej hecy z podnoszeniem diet, bo zagłosowała „za”.

Połowa diety radnego

W innych gminach tak się sołtysów nie rozpieszcza. Wysokości diet oscylują w granicach 60-110 złotych – zwykle jest to połowa diety radnego. Nigdzie indziej też nie ma takiej indoktrynacji, jak w Siennicy. Nasz wójt jest swoim pomagierom wdzięczny, bo darli buty do gołych pięt w kampanii wyborczej, walcząc o jego dobre imię i kolejną kadencję. Próżno u nas szukać sołtysa, którego można porównać do np. sołtys Marty Gawron, która aktywizuje mieszkańców Widniówki, wcale nie według instrukcji płynących z Urzędu Gminy w Krasnymstawie. Nasi ewidentnie nie zasłużyli na taką dietę, bo tak naprawdę tylko pogłębiają podziały wśród ludzi, bronią wójta jak Manifestu PKWN i pielęgnują ciemnogród. Natomiast fundusze sołeckie traktują, tak jak kiedyś na zapadłych wsiach traktowało się pannę z dzieckiem.

 

Testament Szpaka

Pod koniec sesji przyczajony i już tylko radny powiatowy J. Szpak rzekł parę słów od siebie. Opowiadał w swoim stylu, o latach pracy na ważnych szczeblach samorządu, że odchodzi na emeryturę. Obiecał, że będzie teraz pasem transmisyjnym między gminą a powiatem. W swojej bogatej karierze był już wszystkim, więc teraz spróbuje być „pasem”. Są tacy, którzy uważają, że kilka pasów na jego gołą rzyć mu się należy – szczególnie za brak chodnika na Rudce. Trzeba być wyjątkowym – nieudolnym czy złośliwym – by budować drogę od podstaw i nie zrobić tak, jak się obiecało mieszkańcom na zebraniach wiejskich. A na sesję wpadł widać z nudów, bo trudno się przyzwyczaić do nowej rzeczywistości, kiedy władza już nie jego. Boleśnie wylądował — ze stołka starosty na stołek między sołtysami.

 

Połowiczny rozpad prof. Kiliańskiej

A na koniec, jak to już jest w jej zwyczaju, wstała Radna Maria Kiliańska i zaczęła wylewać swoje prywatne i niczym nieuzasadnione żale. Znów jęknęła żalem, że to ją w Internecie obrażono. Jak zwykle podkreśliła, że ona tego nawet nie czytała, tylko ktoś jej coś powiedział. Stwierdziła, że głupiemu trzeba ustąpić – mimo, że nie czytała co ten głupi pisał. Tę mądrość – rzekła – przekazała jej nieboszczka mamusia, która wedle jej słów była mądrą kobietą. Cóż, z mądrością nieboszczki mamy radnej nie polemizujemy, ale z głoszonymi mądrością pani Marii owszem. Te bowiem stoją pod wielkim znakiem zapytania – nie czytać i komentować?! Opowiadanie takiej bzdury przez radną, emerytowaną panią profesor chemii w LO i byłą jego dyrektorkę publicznie na sesji naprawdę nie uchodzi. Że jest bezmyślne? Oczywiście. Reasumując, analogii „występu” radnej Marii należy poszukać w chemii, która była domeną naszej bohaterki. Występuje tam zjawisko tzw. połowicznego rozpadu – dotyczące pierwiastków promieniotwórczych. Jeśli analogicznie prof. Kiliańska zaliczy jeszcze kilka takich „występów”, jej autorytet rozpadnie się całkiem, jak taki na przykład pierwiastek „Rad”.

Piotr Ślusarczyk

 

 

 

 

 

 

42
20

Zupełnie inny punkt widzenia z Łopiennika

Obejrzałem I sesję rady gminy Łopiennik Górny i nasunęło mi się kilka refleksji, którymi się z Państwem chciałbym podzielić. Na szczególną uwagę zasługuje pożegnalne wystąpienie ustępującego wójta Kuchty. Jawi się on jako mąż opatrznościowy, który uratował gminę Łopiennik. Kuchta między innymi przestrzega nowe władze przed ludźmi, którzy pięknie mówią. Stwierdza, że oni najczęściej oszukują. Zastanawiam się kto go tak perfidnie oszukał, że w swoim ostatnim wystąpieniu o tym pamiętał i przestrzegał innych. Osobiście przychodzą mi na myśl okoliczności z przełomu wiosny i lata 2017 roku. W tym czasie światło dzienne ujrzały nagrania z ze spotkań nauczycielki i dyrektora ze szkoły w Łopienniku Nadrzecznym.
Przytoczę kilka cytatów z artykułu „ Aferka erotyczna”- radny gminy Łopiennik Górny, zarzuca Sapce, że ten deprawuje młodzież. Dyrektor miał mieć m.in. romans z jedną z byłych już nauczycielek. Krąży plotka, że uprawiał z nią seks na terenie szkoły. W maju na biurko Rzecznika Dyscyplinarnego dla Nauczycieli trafiło pismo mówiące o tym, że Pan Sapko ma zastraszać nauczycieli, stosować mobbing, czego efektem są niczym nieuzasadnione zwolnienia nauczycieli, czy też grożenie zwolnieniami celem wymuszania posłusznych postaw”. Najgorsze jednak, według radnego, jest to, że dyrektor Sapko miał nawiązać „stosunki o wątpliwym moralnie charakterze ze swoimi podwładnymi, a mianowicie, jak wynika z otrzymanego przeze mnie materiału dźwiękowego, pan Sapko dopuszczał się z panią S., w czasie wykonywania obowiązków zawodowych, a przynajmniej w miejscu pracy, tj. w ZS w Łopienniku, czynności o charakterze seksualnym” – twierdzi radny.
Wójt Kuchta odrzucał te wszystkie zarzuty, bronił Sapki jak niepodległości bo ten w pisemnych wyjaśnieniach zaprzeczył wszystkim zarzutom. Kuchta bronił bohatera nagrań i z zaciekłością atakował innych. Dał temu wyraz na sesji rady gminy Łopiennik Górny, którą również opisała prasa. Pozwolę sobie również przytoczyć kilka cytatów, bo one również świetnie pokazują prawdziwe oblicze byłego wójta Kuchty.
Wypowiedź Kuchty podczas sesji „Ja miałem nadzieję, że zamiast płyty CD, dostaniemy płytę DVD i dzisiaj trochę pocieszycie się wszyscy razem ze mną – wyraźnie ironizował wójt Jan Kuchta na sesji rady gminy w ubiegły wtorek.”To, czy żona przyprawiła mężowi rogi, to jest jego sprawa. Niech każdy sobie sam pilnuje takich rzeczy, ale nie powinniśmy wywlekać tego za własny próg. Brudy pierzmy we własnym domu, a nie publicznie, ośmieszając innych i narażając gminę na wytykanie palcami.

Tak wójt Kuchta zareagował na krzywdę człowieka, któremu rozpadła się rodzina. Stracił bieżący kontakt z synem, który wyjechał z byłą już żoną za granicę. Takie zachowanie wprost trudno skomentować, po prostu brakuje słów. Wygląda na to, że Kuchta chciał również obejrzeć sceny seksu żony radnego z dyrektorem w szkole i razem ze wszystkimi się pocieszyć. A gdyby podobna sytuacja zdarzyła się w jego rodzinie też chciałby upublicznienia filmu i wspólnego cieszenia się podczas jego oglądania. Wójt wykazał zero empatii i widać, że tragedia rodzinna radnego ubawiła go po pachy. Z jego wypowiedzi wynika również, że dostał płytę CD z nagraniami spotkań nauczycielki i dyrektora. Miał więc wiedzę o tym co działo się w szkole. Dlaczego nie zareagował? Zachował się jak pani Dulska, w swoim mniemaniu bardzo uczciwa kobieta ze znanej powieści. Wynajmowała mieszkanie prostytutkom, ale była uczciwa bo czynszu dla siebie nie brała, lecz płaciła nim podatki, brudy też prała we własnym domu. Wójt Łopiennika zachowywał się dokładnie jak słynna bohaterka dbając tylko o pozory. Kompletnie nie interesowała go krzywda innych ludzi. Zlekceważył również nauczycieli, którzy byli bardzo źle traktowani przez Sapkę i musieli szukać pomocy u wojewody. Może słowa o tym, że człowiek, który pięknie mówi często oszukuje odnoszą się do tej sytuacji? Wnioski wyciągnięte jednak zdecydowanie za późno!
Kuchta uznał również, że afera erotyczna nie wynika z „nietrzymania ptaszka w rozporku” tylko ataku politycznego skierowanego przeciwko niemu osobiście. Znów zacytuję kilka wypowiedzi, które zobrazują zachowanie Kuchty.
Wypowiedź Kuchty z sesji – Całe zamieszanie ma związek ze zbliżającymi się wyborami samorządowymi i może być prowokacją politycznych przeciwników, którzy już kopią pod nim dołki.
– Sami się nie wychylają, lecz znajdują kamikadze, których wysyłają do boju. Później taką osobę zlekceważą i na tym się to wszystko kończy. Tak to odbieram i myślę, że tak właśnie jest. Bez względu na wszystkie przeciwności, jakie będą rzucane pod nogi, zamierzam jednak wystartować w wyborach. Powiedzcie to wszystkim, którzy są dla was inspiratorami. Nie ugnę się, bo wszelkie trudności tylko wyzwalają we mnie dodatkową energię – zapowiedział Jan Kuchta.
Jeden z radnych zapytał wójta, dlaczego miesza tę sprawę z wyborami? – Radny Samko mówił przecież o podejrzeniach w stosunku do konkretnej osoby, a pan bierze to wszystko do siebie…
Wygląda na to, że wójt Kuchta jako mąż opatrznościowy dla Łopiennika panicznie bał się utraty władzy i wszędzie widział konkurentów, nawet wówczas, gdy żadnego nie było na horyzoncie. Ta uwaga, którą wypowiem teraz może dotyczyć każdego z nas – człowieku nawet jak masz bardzo dużo energii i dzisiaj możesz góry przenosić, to nie wiesz co cię spotka jutro. Jak widać na przykładach wielu osób, często nie pokonuje nas wyimaginowany przeciwnik, który rzuca nam przeciwności pod nogi tylko nasze własne problemy życiowe. Dlatego w każdej sytuacji, zwłaszcza, gdy nie wiesz jak się zachować to zachowaj się przyzwoicie. Można zadać pytanie, czy wójt Kuchta w opisywanych sytuacjach zachował się przyzwoicie? A może znów ktoś go wprowadził w błąd i dopiero po niewczasie się o tym przekonał? Ciekawe również czy wysłuchał nagrań i mino to z uporem godnym lepszej sprawy bronił swojego politycznego kolegi?
Wójt Kuchta chwali się również tym, że w czasie jego zarządzania gminą pozyskał wiele środków finansowych i zrealizował wiele projektów. Należy zadać pytanie czy wszystkie wykonane inwestycje spełniają oczekiwania mieszkańców. Zbudowano drogi, ale często o takiej szerokości, że dwa jadące samochody mają problemy z wymijaniem. O ich jakości również rozpisywała się lokalna prasa. Dyskusje w zakresie przydatności i urody wywołuje oczywiście inwestycja pod szumną nazwą amfiteatr. Zaplanowano również wydanie wielu milionów na rozbudowę i przystosowanie budynku po byłym posterunku policji na urząd gminy. Należałoby się zastanowić, czy warto w tym miejscu sytuować urząd i wydawać potężne pieniądze na jego remont. Może w lepszym miejscu należałoby wybudować całkiem nowy obiekt. Notabene w czasie dwóch kadencji Kuchty chyba nie wybudowano żadnego nowego znaczącego budynku, który służyłby mieszkańcom. Co do modernizacji ośrodka zdrowia – czy powinna ona polegać na oblepieniu go styropianem i wymianie chyba jeszcze dobrych okien? Ja w swojej miejscowości nie widzę żadnych inwestycji, które powstałyby za czasów Kuchty i poprawiłyby jakość mojego życia. Myślę, że podobnie myśli wielu innych mieszkańców w naszej gminie. Ale Kuchta w swoim wystąpieniu rozpływa się nad swoimi osiągnięciami. Lepiej byłoby, gdyby ocenę swojej pracy pozostawił Łopieńczakom. Oni takiej oceny już wstępnie dokonali w czasie ostatnich wyborów samorządowych. Kuchta startował do rady powiatu. Mieszkańcy gremialnie jednak go nie poparli. Do rady powiatu się nie dostał. Inni ustępujący wójtowie z sąsiednich gmin uzyskali poparcie swoich mieszkańców. Myślę, że Kuchta powinien się zastanowić, dlaczego tak się stało?

Panie Redaktorze jeśli uzna Pan za stosowne powyższy wpis można umieścić jako artykuł wiodący dający możliwość dalszej dyskusji na poruszone w nim zagadnienia.

23
10

Podział łupów

Wesołe jest życie staruszka… a szczególnie, jeśli ten staruszek jest odchodzącym na emeryturę samorządowcem. Oto ranking tych, którzy na odchodne obłowili się jak na wyprzedaży w lumpeksie.

Tadek Chruściel- lideruje, bo zgarnął blisko 115 tysięcy brutto. W skład tego łupu wchodzi 3- miesięczna odprawa w wysokości 30.540. Odprawa emerytalna w wysokości 6 krotności miesięcznej pensji- 61.080 Oraz ekwiwalent za 49 dni niewykorzystanego urlopu-23.845.Łącznie blisko 115 tyś. Pamiętać trzeba, że Tadek został jeszcze radnym powiatowym. W Fajsławicach przecierają oczy ze zdumienia, ale z drugiej strony pozbycie się Chruściela z fotela Wójta jest warte każdych pieniędzy.

Drugi w rankingu Szpak Janusz do swojego tobołka garnie ok 112 tysięcy. W jego skład  wchodzi odprawa w wysokości 31.380, odprawa emerytalna-62.760, A także ekwiwalent za niewykorzystany urlop-17.575. Janusz odchodzi, ale kijaszek od tobołka trzeszczy od nadmiaru łupów a Janusz postękuje i zawadiacko się uśmiecha.

 

Obłowiła się i Hanna Mazurkiewicz. Łącznie zgarnęła blisko 76 tysięcy brutto. Wzięła 22.680 odprawy, 45.360 odprawy emerytalnej  oraz 8311 zł ekwiwalentu za niewykorzystane 23 dni urlopu. Łup Hanny imponuje, oby się nie okazało, że wzięła ostatnie 76 tysięcy z kasy miasta. Kościukowi zostawiła dziurę w Kras-Eko, TBS, PGK oraz Jędrka Kmicica, Jelonka, Kawęckiego. Taki jest 4 letni bilans rządów krasnostawskiej Hanny Gronkiewicz- Waltz.

 

W Kraśniczynie wody w zalewie nie uświadczysz, ale i 58 tysięcy złotych w kasie gminy- też. Które to zgarnęła Małgorzata Sapiecha. Trzeba wypłacić, bo takie prawo… Na odprawę Małgosi składa się 54.744 Odprawy i 3066 złotych ekwiwalentu za niewykorzystany urlop.

W Łopienniku pułkownik Kuchta odchodząc bierze blisko 40 tysięcy wojennych łupów. Ponadto zostawił w gminie swojego pomazańca oraz oksfordczyka Artura Sawę i Mariusza Sapkę. Szczególnie ten ostatni jest żywym pomnikiem myśli politycznej i troski o poziom oświaty pułkownika Janka. Kuchta bierze odprawę w wysokości 24.591 oraz ekwiwalent za 39 dni niewykorzystanego urlopu w wysokości 15.281. Tak obładowany łupami pomaszerował Kuchta diabli wiedzą gdzie.

W Rudniku czarodziej Zdunek zgarnia 23.040 Odprawy i 12. 536 Za 34 dni niewykorzystanego urlopu. Ostatni w rankingu jest nasz ulubiony i zasapany Henio Czerniej, który bierze jedynie coś ze 34 tysiące, gdzie 23.040 to odprawa. A 6581 złotych to ekwiwalent za 15 dni niewykorzystanego urlopu. Jak Henio będzie żył za te grosze?

Jedno co rzuca się w oczy to fakt, że wszyscy wymienieni jak jeden mąż nie chadzali na urlopy. Przecież to sami emeryci? Wszystko staje się jasne  gdy weźmie się pod uwagę fakt, że za niewykorzystany urlop można wyrwać pokaźną sumkę.

31
10

Prawno-informatyczny skandal w Łopienniku

 

Już dwóch sesji rady gminy UG w Łopienniku nie dał do Internetu. Łamie obowiązek ich umieszczania. Radni już na wstępie podwyższyli pobory wójta o 800 zł. Może to było przyczyną „tajnych” obrad?

Z nieoficjalnych ale wiarygodnych informacji wynika, że na ostatniej (piątkowej) II sesji Rady Gminy w Łopienniku podjęto uchwałę o bardzo znaczącej podwyżce uposażenia wójta gminy. Radni podnieśli mu je o 800 zł brutto, co oznacza, że Artur Sawa będzie zarabiał łącznie 9 tys. zł brutto co miesiąc plus „trzynastka”. Wniosek o podwyżkę z uzasadnieniem złożyła sekretarz gminy Pani Monika Zaj. Argumentowała, że urząd dokonał coś w rodzaju rekonesansu po zarobkach wójtów okolicznych gmin i je uśrednił.

Za co podwyżka?

W każdej prywatnej firmie, państwowej instytucji, zarobki uzależnione są od jej sytuacji finansowej oraz wkładu poszczególnego pracownika w jej rozwój. Gmina Łopiennik Górny jest mocno zadłużona po poprzednim wójcie Kuchcie. Będzie miała olbrzymi problem z generalnym remontem budynku po policji, do którego gmina – nie wiedzieć czemu – chce się przeprowadzić (koszty około 5 mln zł ogółem z termoizolacją ośrodka zdrowia), brakuje jej środków na budowę dróg itd. itp. Na tle sąsiednich gmin: Fajsławice, Krasnystaw, Rejowiec Fabr. jawi się, choćby jej silnie zapuszczone centrum niemal pozbawione usług, jako symbol infrastrukturalnego zacofania. Wspomniany posterunek to dopiero początek rozbabranych rzeczy po poprzedniku.

Nowy wójt jeszcze dobrze nie zagrzał stołka, a już dostaje aż taką podwyżkę. Za co? Że jest? Przecież kandydując na wójta i znając uposażenie swojego poprzednika przystawał na nie. W każdej firmie i instytucji na wyższe zarobki trzeba sobie zapracować, choćby rok – dać coś od siebie. Urząd gminy to nie mennica czy fabryka pieniędzy. Na jego utrzymanie składają się podatnicy, a więc mieszkańcy. Jeśli budżet już zrazu będzie przejadany przez urzędników, nie będzie środków na budowę dróg, remonty czy utrzymanie pozostałej infrastruktury. Teraz w ramach rewanżu za „rekonesans” pracowników UG po zarobkach wójtów w sąsiednich gminach można się spodziewać podwyżki dla Pani sekretarz i wice wójta – im też uśrednijmy, jak w sąsiednich, zadbanych gminach. Tym osobom wynagrodzenie ustala wójt samodzielnie, bez pytania o zgodę rady gminy. Czyni to w formie zarządzenia, które nie musi być publikowane na stronach BIP urzędu gminy. O podwyżce ich apanaży podatnicy–mieszkańcy mogą dowiedzieć się dopiero wiosną 2020 r., jeżeli sobie przeliczą i porównają kwoty z ich obowiązkowych oświadczeń majątkowych na stronach BIP. Też niemałej skali podwyżek dla sekretarz i wicewójta z pewnością możemy się spodziewać nie tylko za „rekonesans”, ale i za zaangażowanie tychże w kampanii. A może na skromne podwyżki najbardziej zasłużyli ci szarzy pracownicy urzędu? Bo w porównaniu z decyzyjnym gremium zarabiają naprawdę mało.

W kolejce do podobnego rewanżu stoi jeszcze restaurator – właściciel blaszaka. Tutejsi dowcipnisie roznieśli plotkę, jakoby do tego naszego sztandarowego, nocnego lokalu wybierała się sama Magda Gessler. Za zaangażowanie całej gastronomicznej i mocno PSL-owskiej familii po stronie najpierw Kuchty, a teraz Sawy oraz zgodnie z prawem, wójt będzie musiał zrealizować uchwałę poprzedniej rady o skierowaniu podzielonej gminnej działki na przetarg. Cena wywoławcza za niecałe 11 arów odrolnionej i uzbrojonej nieruchomości wynosi 25,5 tys. zł. Obecna rada nie odwoła wcześniejszej uchwały „starej” rady, bo większość „starych” radnych znowu zdobyło mandaty. Cenna gminna działka, położona w samym centrum, pójdzie za symboliczne grosze. To zwykły klientelizm, a nie zachowanie godne gospodarza.

Zaoczne studia, zaoczne sesje

Jak wszyscy wiemy, od tej kadencji wszystkie jednostki samorządu mają obowiązek bezpośredniej transmisji swoich obrad oraz umieszczania ich w Internecie. Zdecydowana większość rad gmin wywiązała się z tego ustawowego obowiązku. W gminie Łopiennik Górny odbyły się już dwie sesje rady gminy. Żadnej z nich nie ma na stronie BIP ani Youtube. To ewidentne łamanie prawa, identycznie jak niedawne ustawienie konkursu na dyrektora szkoły, który unieważnił wojewoda. Artur Sawa w swoim programie wyborczym rozpisywał się o elektronicznym urzędzie, e-administracji, nowych i szybkich kanałach komunikacji z mieszkańcami itd. Reklamował się jako magister inżynier administracji i informatyki (?). Braku owej transmisji nijak nie da się wytłumaczyć powodami technicznymi (BIP jest własnością wojewody), skoro inne gminy ich nie miały, a wójt wszak jest informatykiem z wykształcenia, dodatkowo zajmował się siecią za kadencji Kuchty. Tylko złośliwi mogą twierdzić, że nie jest w tej branży fachowcem, bo jego studia z informatyki trwały tylko 2,5–3 lata i były zaoczne. Tym samym sesje naszej rady gminy są zaoczne dla mieszkańców.

Jeśli nie złośliwość rzeczy martwych, jedynym powodem braku transmisji jest zwyczajna chęć ukrycia podwyżki uposażenia wójta przez niego samego. Spodziewał się zapewne, że pierwsze transmisje będą cieszyły się zainteresowaniem mieszkańców, którzy będą chcieli ujrzeć obrady lokalnej władzy, którą niedawno wybrali. Tak komentują to zbulwersowani mieszkańcy. Nie dość, że za nic dostał od razu tak znaczącą podwyżkę, to chciał ją jeszcze ukryć przed ludźmi. Jako mgr inż.(?) informatyk nie dotarło do niego, że Internet to potężne źródło informacji, które się roznoszą? A jako mgr inż. administracji(?) nie był świadomy, że łamie prawo? Kuchty i Szpaka szkoła – niektórzy tak to komentują. Czekamy na następną sesję!

Obserwator

36
12

Nie czytała a wszystko wie

Tytuł świetnie koresponduje z wystąpieniem Pani Marii Kiliańskiej na sesji Rady Gminy w Siennicy Różanej, w dniu 22 listopada 2018 r. Tyle ciekawych rzeczy dzieje się, wokół, że mamy poślizg w poinformowaniu Państwa czytelników o w/w posiedzeniu. Radni złożyli ślubowanie, wójt również. Wybrano Przewodniczącego Rady Gminy w Siennicy Różanej, którym został Piotr Banach a zastępcą Bogdan Kargul, szefem Komisji Rewizyjnej wybrano Dariusza Sęczkowskiego, zastępcą Alicję Pacyk. Wiesława Popik objęła Komisję Skarg, Wniosków i Petycji. Komisja Oświaty wybrała na przewodniczącą Marię Kiliańską. Wszystko było w zasadzie normalnie, ale w punkcie wolne wnioski, Pani Maria Kiliańska postanowiła zabrać głos. Reagować na wszelkie zło fizyczne, psychiczne to zadanie radnych, stwierdziła. Jako główne zagrożenie spokoju uznała działalność strony internetowej „Siennicą pod Prąd”. Zastrzegła jednocześnie, że nie czyta tej strony, ale sobie nie życzy oceniania przez jakiegoś „pana”. Zasugerowała też, że owo pisanie jest spowodowane frustracją przegranych w wyborach. Apelowała do radnego Korkosza by zakończył proceder „obśmieszania”. Ciekaw jestem jak można wyrażać tak ostre stanowisko na podstawie plotek, bo przecież Pani nie czyta tej okropnej strony…

Mirosław Ignacy Kaczor

51
22

Na powiatowym Parnasie

Autorski, aczkolwiek lekko satyryczny pogląd na nowe władze powiatu, zainspirowany zbiorczą fotografią owych. Nikt nie został pominięty, nawet ten, który uciekł od niej w przerwie. Rymy niniejsze są ukłonem w kierunku „ojca wyborczego sukcesu” Matki Teresy Hałas z Topoli, stworzone z pewnością mniej sprawnie od niej, ale równie ambitnie i odważnie. Polonistów niniejszym zawczasu przepraszam!

Z lewej stoi Janusz Szpak – odlatujący ptak. „Rządziłem długo i tak jak chciałem. Wybory były, ale przegrałem. Jam teraz na emeryturze panem! A wy się bujajcie z tym bałaganem. I żeby was nie zdziwiło, że lepiej to już było…”

 

Obok Bogusław Domański – facet, który o ziołach wszystko wie i jeszcze mu się chce… „Łopiennik jest teraz jak kolumbijskie Medellin. A jeszcze trzeba wiedzieć, że za tymianek nie idzie się siedzieć!”

 

Za Domańskim stoi słynny Witia Boruczenko, co chemizacji nie tylko nad Łopą uczy i politycznie kluczy. Grał też w barze na gitarze, ale widać marnie i się do polityki garnie… „Trudno mi zaradzić, muszę kogoś zawsze zdradzić!”

 

Przed Wicią stoi kruczy Leszek Janeczek – regionalista i ginekolog. „Ale wam przydałby się jeszcze proktolog!” Ręce trzyma na brzuchu, stoi w bezruchu.

 

Tuż za Janeczkiem wystaje ciut Marka Piwki. Proszę wierzyć, że lider lewicy jest obfitszy, a to, co wystaje determinuje całą resztę.

„Na kartoflach stonka, a w mieście Biedronka. Lubię te owady, nie ma na to rady – takie mam ideowe zasady!”

 

Pani obok Janeczka to Mróz Ania. „Jestem sobie Mrozowa Anka, mam spódniczkę po kolanka. Sympatyczna żem i miła, bo bank to siła! Zaspakajam ludzkie żądze, bo pożyczam pieniądze”.

 

Obok Anki Marcin Zając – ten symbol Wielkanocy na wice wójta wskocy. „Kicam do Żółkiewki, bo tam teraz są marchewki!”

 

Za Zającem kolejny Pan na „Z” – Zieliński Krzysztof się zowie. „Jestem niedobry, bom od Ziobry. Z tyłu stoję, Tereski się nie boję!. Jeśli wierzyć Biblii, ostatni będą kiedyś pierwszymi a ja razem z nimi!”

 

Obok Zielińskiego a za Zającem stoi Och Karol! Babiarz. „Mam lat 73 i ciągle mi się śni… Oczywiście władza i wiek mi nie przeszkadza!”

 

Przed Babiarzem stoi Nieścior Ewa, co się nie gniewa. I się nie chowa, bo jest z Gorzkowa. „Jestem świeża w radzie, jakoś se poradze!”

 

Za Ewą i przy godle stoi Józio Wroński – fajsławski Plan Napoleoński. Jego dewiza jest taka: Bóg, Honor, Ojczyzna i swoja ojcowizna. „Za Tereską pójdę i do piekła, żeby tylko rzekła! W Kościół wierze, w księży wierze i jeszcze jeżdże na rowerze.”

 

Przed Józkiem stoi Justyna Przysiężniak z domu Hałas. „Jestem Hałas z domu, nie mówcie nic nikomu! Stoję tu i będę stała…, bo mama tak mi kazała!”

 

Obok Justyny stoi ten najbardziej oczekiwany i miesiąc rodzony – starosta Andrzej Leńczuk. Jak widać na zdjęciu, skrzydła same rosną mu na plecach – to żadna anomalia, tylko częstochowska husaria. Kredyt mu teraz trza dać, ale jak zasłuży, to prać.
„Na Jasną Górę jechałem drogą prostą – tak zostałem starostą. Jadąc mimo woli, udałem się do Topoli. Tereska róże tam plewiła i tak mnie namaściła. Robić mam, co mi każe, jak ja teraz się ludziom pokażę?!”

 

Obok Leńczuka w niebieskim krawacie Mirek Księżuk stoi. Postać z niego świetlana i trochę napompowana. Człowiek renesansu. „Wieńce noszę, w bęben walę i Tereskę wszędzie chwalę. Talent mam muzyczny i gastronomiczny! Dzięcioł na Kościuszki stuka, że idzie era Księżuka. Lider tamtej okolicy po klęsce kwicy – Jędrek Kmicic przez ambicje żony został zgubiony. Mężowie stanu rodzą się tam w wierzb cieniu i na kamieniu – jak ja sam! Tratatam, tratatam”

Obok Mirka w okularach i czerwonym krawacie Stasio Repeć stoi i się nie boi. „Chłop żem spokojny i bogobojny, a robie za zakładnika u wójta Rudnika. Kiedyś był żem w PZK, cha, cha, cha! Potem mnie porwał Janusz do PSL, bo miał w tym swój cel. Każdy mnie porywa – taka ta polityka niegodziwa!”

 

Za Repeciem widać trochę Janka Mroza. Ja żem emeryt z Żółkiewki, gdzie dużo Lisowej marchewki. W zarządzie posiedze… i jakoś to bedzie!

 

Obok kolejny członek Zarządu Marek Nieścior. „Uśmiechnięta żem chłopina, były insepektor buraczany z Kraśniczyna… Jestem małomówny i to mój atut główny. Nie mówię nawet, jak trzeba, niech gada Nieścior Ewa!”

 

Obok Marka Nieściora stoi Marek Nowosadzki. „Jestem spokojny i dumny, bo uciekłem z niebytu trumny. To Wici była robota, bo to zdrajca i niecnota. Być poważnym i by nie mieć wrogów, muszę skończyć ze Szpakiem lepienie pierogów!” .

 

Obok Marka Pietia Suchorab „Przebiegły żem, jak poleski chłop, bo do zarządu zrobiłem hop! Wykiwałem po drodze Janusza, taka ze mnie rogata dusza.”

 

Na zdjęciu brakuje tylko Tadka Chruściela – Grzegorza Lipy przyjaciela. „Jak ujrzałem nowe władze, pomyślałem: nie poradze, zabrali nam władze. Udałem się do domu, nie mówiąc nikomu. Dałem nogę, bo patrzeć na nich nie mogę! To nie ludzie, to potwory, po co były te wybory?!”

Tak się prezentuje nowa powiatowa władza pod wezwaniem Matki Teresy z Topoli. Najstarszy z niej jest Karol Babiarz – lat 73, a najmłodsza – Justyna Przysiężniak primo voto Hałas, lat 44. Na 19 radnych aż 7 to emeryci, wkrótce będą dołączać następni. Energia w nich aż kipi. Módlmy się wspólnie, by wszyscy dożyli końca kadencji. Nie wymagajmy od nich za dużo. Żeby tylko zdrowi byli i kadencję przeżyli!

45
13

Kto nie z nami ten przeciwko nam

Poniższy komentarz trafił na stronę i dzięki treści zasługuje na wyróżnienie. Jednak wystarczy być sceptycznym, by być wrogiem…

Panie Piotrze , dziękuję za „ dziennik siennicy „ ! Za to że możemy wyrazić tu własne zdanie i poglądy ! Na fesjbukowej stronie Pisu Krasnystaw komentarze , które są kulturalne i merytoryczne , ale nie wychwalające zachodzących w powiecie „ zmian” są przez ekipę Pani poseł kasowane . Sama się o tym przekonałam . Pozdrawiam , Sylwia.

35
15

Jest poród, pora na alimenty

 

Wreszcie dobiegł kres najdłuższego politycznego porodu w historii powiatu. Dr Janeczek może mieć powód do zawodowej dumy. Poniższe ginekologiczno-położnicze zwroty w felietonie są ukłonem w jego stronę. Znamy matkę powitych niemowląt, ale ojciec – przynajmniej na razie – jest NN. Będziemy szukać szczegółów poczęcia. No, i oczywiście ojca. Kto i komu będzie spłacał polityczne alimenty?

Trzecia żona Henryka VIII rodziła ponad dwa i pół dnia. Długo – ktoś powie. I będzie miał rację. Ale rzekomo zwycięski PiS starostę i wicestarostę wydawał na świat blisko miesiąc. Nawet płeć tego pierwszego była zagadką. Jedynie Witia Boruczenko sam na świat przyszedł, a tym samym na wysoki stołek sam się wepchnął. Zapewne przy pomocy noża, który boleśnie wbił po drodze koledze z komitetu PZK – Nowosadzkiemu prosto w plecy.

Bez mandatu od wyborców

Tak więc nasz osesek starosta Andrzej Leńczuk jest rześki, rumiany i rozgadany, choć wolny, ale co najważniejsze – młodszy od swego poprzednika o 8 wiosen. To taki nasz nowy, nieco młodszy Szpak, który ustępuje po 16 latach dyktatury – niczym Helmut Kohl, którego Niemcy mieli już zwyczajnie dość. Na tym podobieństwa się kończą. Sam Leńczuk ma życiorys pokaźny, ale jednostronny. Kiedyś był kierownikiem kina, działał w Gloria Vitae. Był dyrektorem KDK, organizując przez wiele lat „Chmielaki”, a także 13-krotnie pielgrzymkę rowerową do Częstochowy. Być może wstawiennictwo Matki Boskiej Częstochowskiej u naszej Matki Teresy zaowocowało tym że jest starostą?

Ostatnie lata spędził w Wydziale Kultury Urzędu Marszałkowskiego, rządzonego przez koalicję PO-PSL, gdzie m.in. odpowiadał za organizację Dożynek Wojewódzkich w 2008 r. Trafił tam po rozstaniu z Jakubcem w wyniku i w okolicznościach, o których nie ma potrzeby dziś wspominać. Warto tylko pamiętać, że obecnie wicedyrektorem, podległego staroście PUP, jest właśnie Jakubiec. Leńczuka miło się słucha, a ten mówi wiele, choć tonuje zapędy twierdząc, że miotły nie będzie. Będzie za to audyt i remanent. W jego ramowym expose można było wyłowić wątki drogowe, być może jest to sygnał do zrobienia porządku z wiecznie nadętym i aroganckim Banachem? Choć wieść powiatowa niesie, że Piotruś już od paru dni jest bardzo miły dla swoich podwładnych. Bo wiedzieć trzeba, że największą katuszą dla nadętego dygnitarza jest właśnie bycie miłym.

Wracamy do Leńczuka. Bardzo widoczne są jego związki z kręgami kościelnymi. W Watykanie mawiają, kto papieżem na konklawe wchodzi, wychodzi z niego jako kardynał, a w przypadku Leńczuka tak jest. Na inauguracyjną sesję przybył jako przewodniczący Powiatowej Komisji Wyborczej a wyszedł jako starosta. Czyżby tylko dlatego na powiatowego radnego nie kandydował? Starosta ot tak, bez bezpośredniego mandatu od wyborców? Doprawdy, dziwne.

Ubłocony Nowosadzki wraca do gry

Leńczuk ma do pomocy wicestarostę Nowosadzkiego Marka, który został okrzyknięty zdrajcą ludowców, a przez innych infamisem i karierowiczem. Czy to prawda? Dla niektórych zapewne tak, ale Marek jest miły, elegancki, elokwentny i marzy o nim większość krasnostawskich teściowych. Ale wiedzieć trzeba, że Nowosadzki też przychodził na świat w bólach. Najpierw PiS wyciągnął z PZK Witię B. za jego plecami, a potem puścił komunikat do prasy jakoby Nowosadzki złożył nieetyczną propozycję szerokiej koalicji z PSL, tym samym powodując zerwanie rozmów. Znając powściągliwość Nowosadzkiego trudno w to uwierzyć. Skończyło się na tym, że w tej samej gazecie, za tydzień, Marek zdementował i kategorycznie zaprzeczył zarzutom. Prawdopodobnie PiS obrzucił go celowo błotem, by tym samym znaleźć wytłumaczenie dla powołania Boruczenki na przewodniczącego rady, bo jego związki ze Szpakiem są chyba jeszcze silniejsze. Tylko, że plany się zmienia, a gazety piszą i koniec końców wrócono do oferty Marka. Po staroście spoza rady jeszcze wicestarosta spoza niej byłby strzałem w drugie kolano.

Dla Nowosadzkiego zaczęła się nowa epoka. Nie ma już starosty Szpaka, którego był oficjalnym zakładnikiem, teraz jest rzeczywistym zakładnikiem chyba tylko swoich wyborców. „Twój głos moje zobowiązanie” – prawda, że pięknie zobowiązujące? Jest wreszcie i czyste pole aż po horyzont i oczekiwania. Jest też Kamiński, którego głowy żądają nawet stojący w kolejce do kasy w Lidlu, a wielu nauczycieli szkół średnich chętnie widziałoby go na stosie, może nawet z płonących opon. Musi Marek wiedzieć, że jeśli Sławek zostanie, to Marek dostanie. Zastępując Czernieja Nowosadzkim PiS może śmiało powiedzieć, że poczyniło pierwszy krok w kierunku odchudzenia administracji starostwa – sensu stricto. Ponadto II LO zyskało drugiego patrona, zaraz po Norwidzie, a i w I LO Nowosadzki jest prezesem Stowarzyszenia Absolwentów. Taki z Marka łącznik…

Witia Boruczenko – nowy Kmicic

Wreszcie doszliśmy do „trzeciego bliźniaka” – Witolda Boruczenki. Postać to wcale nie pomnikowa, nie tylko po tym, jak rozprowadził Nowosadzkiego w przedbiegach przedporodowych. Nadaje się, jak widać, jako figurka do ogrodu, taki gipsowy krasnal u sąsiadów za Odrą. Tylko ten krasnal miałby nóż w ręku. Trafił się nabytek PZK, że hej! Kto mu go nastręczył?! Jakiś polityczny dywersant? Toż to godny następca Jędrka Kmicica, który nieraz Jakubca przehandlował, ale Witia nawet na poród nie czekał, nie mówiąc już o połogu. –jeden Judasz zawsze w załodze musi być. Nie wiedzieć czemu, chyba wie to tylko nasza Matka Teresa – PiS miast Wicia w liściach łopianu w Łopienniku skryć, winduje go na Przewodniczącego Rady Powiatu do której otrzymał poniżej 280 głosów. Tu go lepiej znają, a ten z niejednego politycznego pieca jadł, z których drzwiczki zawsze otwierały się na lewą stronę.

Przecież PiS szedł pod hasłem „Dobrej Zmiany”, a tym czasem nagradza tak nobliwym stanowiskiem jegomościa, który sprzedał swoje ugrupowanie już na wstępie. I to nie byle kogo, tylko Nowosadzkiego z prawie 900 głosami w mieście, profesora w ogólniaku i byłego przewodniczącego rady powiatu, wieloletniego radnego!. Wyborcy oczekują nowych i lepszych standardów, a nie powielania patologii politycznego ojcobójstwa. Czy nikogo bardziej godnego i poważnego nie było w samym PiS?!  Słabość kadrowa i uprzedzenia są ich znakiem szczególnym, stąd taka krótka ławka. Można mieć przekonanie, graniczące z pewnością, że Witold zagości u nas na stałe, jako bohater każdego felietonu, bo chyba jeszcze nikt w powiecie nie miał takiego startu jak on.  Trzeba przyznać, że nawet prezentacja Boruczenkowego życiorysu na sesji była osobliwa. Było tam lukru tyle, że cukrzyk by nie strzymał. Bo i prywatny przedsiębiorca, gospodarz, absolwent UMCS, wiceprezes Straży Pożarnej w Łopienniku i ojciec trójki dzieci… Zabrakło tylko, że pomagał jeszcze Świętej Rodzinie do Egiptu uciekać… Kompleksy ma czy co?! Jednym słowem na tych łamach z Witolda będzie medialny użytek.

Piotrek „Panienka z okienka”-Suchorab

Kolejny transfer to Piotr Suchorab. Kto by pomyślał, że siedzący na samym rogu Piotr, który, a to drzwi domknął, a to otworzył, nagle wyląduje w zarządzie powiatu jako jednoosobowy koalicjant z Krasnostawian? Tam też są uchylne okna, tylko stawka większa. W zarządzie jest jeszcze Mróz i Nieścior – obaj z PiS.

Wybrano Witkowi zastępców – Mirosława Księżuka z ulicy Kościuszki i Justynę Przysiężniak – z domu Hałas. Ma PiS w Radzie pewną 12-stkę, w czasie głosowań na poszczególnych kandydatów głosy rozkładały się od 12 do 14 za.

W połogu

Szpak Janusz był z lekka zmęczony, ale pogodzony z tym, co się urodziło. Powiedział, że powiat oddaje w dobre ręce i w dobrej kondycji, a Leńczuka zna i ceni oraz że odchodzi na emeryturę. Potem wręczył mu kwiaty. Januszowi będzie ciężko, bo polityka to jego żywioł. Zapewne będzie tak nieraz, że ubierze się rano stanie przy drzwiach, złapie za klamkę, żeby sprawdzić czy Szkałuba już przyjechał a żona zza pleców powie: Janusz, co ty? Tam już nikt na ciebie nie czeka… Hm, w rządzącej koalicji nieoficjalnie ma też swoich ludzi.

Największym zwycięzcą jest PZK, bo na zaledwie dwóch radnych ma w powiecie przewodniczącego rady i wicestarostę, a w mieście przewodniczącego i wiceprzewodniczącego oraz 7 radnych. Natomiast PiS w powiecie zdobył tylko 9 mandatów, bo wystawił słabą listę. Wygląda na to, że przystawki stały się daniami głównymi. Cały korpus oficerski jest obcym tylko rekrut pochodzi z tutejszych chałup… Ale to nie wina PZK i Krasnostawian, czy broń Boże PSL, lecz tego, kto im to wszystko dał. Zgadnij wyborco, kto?

My, pokorni, zwykli obywatele damy nowej władzy kredyt zaufania, ale żeby się starali i powiatu nie przespali, damy go we frankach. Bo wielu wyborców łamie sobie głowy nad tak słabą listą PiS do powiatu i korpusem oficerskim złożonym z najemników. Zaciężne wojska jeno za żołd walczą, gdy grosza zbraknie, przechodzą na stronę wroga. Oby z tego porodu bękart nie wyszedł. A ojca i tak będziemy szukać.

Piotr Ślusarczyk

46
17

Cierpienia młodego Wertera

Zupełnie niedawno zdeklarowaliśmy swoje poparcie dla naszych sympatii w wyborach samorządowych. Wybór dokonany, skład Rady Powiatu znany i teraz czekamy na ukonstytuowanie się władz powiatowych. Czekamy, czekamy, czekamy jak młody Werter najpierw na uczucie kochanej kobiety a później na śmierć. Cierpienie Wertera przeniosło się na dziesiątki tysięcy młodych ludzi analizujących ten utwór przed maturą. Aby skrócić nasze oczekiwanie spróbuję zasygnalizować sytuację, która nas dotyczy i często przez nas urzędników jest kreowana.(dwadzieścia lat byłem urzędnikiem)
W burzliwej dyskusji, spowodowanej artykułem „Ta ostatnia niedziela”, a dotyczącej obsady kadrowej starostwa po wyborach, znalazł się ciekawy komentarz autora o nicku „Młot na arbuzy”. Komentarz dotyczy stosunku urzędników do petentów i tempa pracy owych urzędników. Podobno gdzieś na południu ale nie w ciepłych krajach tylko w Polsce, mapki odbiera się w dniu złożenia wniosku, a nie po 14 dniach jak to jest przyjęte w Krasnymstawie. Paradoks polega na tym, że ci krasnostawscy urzędnicy wcale nie obijają się, może i leniuchowali przez pierwsze 14 dni od początku czegoś tam. Ale teraz pracują intensywnie, muszą się uwijać bo codziennie trzeba załatwić te sprawy, które wpłynęły czternaście dni temu, by nie przekroczyć terminu. Zawinił ich szef w prapoczątkach działalności takiego czy innego wydziału. Pracują uczciwie a ogólnie opinię mają nienajlepszą, tak płacą za błędy i zaniechania swych zwierzchników.
Gorzej jest gdy za bycie sumiennym płacą zwykli ludzie. Jak wiele osób lubię spacery po lesie, ale nie zawsze jest pięknie. Na skraju lasu, przy drodze z Chełmca do Baraków leży od paru lat, stos kilkunastu sosen. Kiedy siedziałem na nich odpoczywając i obserwując ptaszki, motylki, pojechał ciągnikiem rolnik. Po wymianie uprzejmości opowiedział smutną historię leżącego drewna. Dawno temu kilka osób odziedziczyło po swoich rodzicach las. W postępowaniu spadkowym każda z nich uzyskała prawo do 1/6 części lasu. Nigdy nie przeprowadzono podziału nieruchomości bo to koszt. Po kilkunastu latach jeden z współwłaścicieli przekazał „na państwo” swoje gospodarstwo wraz z 1/6 częścią lasu. Skarb Państwa też nie wystąpił o podział działki. Czas płynął drzewa rosły. Po kolejnych kilkudziesięciu latach kobieta będąca współwłaścicielką lasu, wycięła kilkanaście sosen, potrzebnych do remontu domu. I wtedy swoją moc pokazało Państwo za pośrednictwem urzędników – strażników leśnych. Drewno zostało zaaresztowane i w tym areszcie, na skraju lasu leży od kilku lat. Areszt mu nie służy, gnije, żrą je robaki, rosną na nim grzyby. Wobec kobiety wszczęto postępowanie karne, w efekcie przeszła załamanie nerwowe. Jakie mamy efekty prężnego działania strażników prawa? Kobieta ze starganymi nerwami i uprawnionym poczuciem krzywdy, z niewyremontowanym budynkiem. Nadal istniejący bałagan własnościowy w działce leśnej, gdzie nie można wyciąć nawet jednego drzewa bo nie wiadomo gdzie jest własność Państwa. Zmarnowany materiał budowlany w postaci drewna. I kiedy schodziłem w kierunku Ściecharki, natknąłem się na stertę eternitu. Nie było tam strażników leśnych, czy ekipy sprzątającej a eternit wyglądał na leżący od kilku lat. Ciekawe czy nadleśnictwo jest zobowiązane do utrzymania porządku w administrowanym lesie i usuwanie śmieci? Co udowodniono marnując conajmniej 20 m3 drewna budowlanego. Czy w setną rocznicę odzyskania niepodległości wciąż musimy obserwować carski system urzędniczy, bezwzględny, głupi, bez odrobiny empatii.

Mirosław Ignacy Kaczor

36
11