Konkurs którego mogłoby nie być, czyli, byle w spokoju do wyborów dotrwać!

Dziś o tym, czego Leńczuk naważył i co go łączy ze słynnym Andrzejkiem z Plutycz, jednym z bohaterów „Rolników Podlasia” A także cała garść refleksji i hipotez dotycząca dalszego rozwoju sytuacji w krasnostawskim muzeum. A na koniec złowróżbne ostrzeżenie dla wszystkich kierowników ze starostwa i takich którzy mogliby… a co!? Odpowiedź w felietonie!

 

Na miasto wyciekła informacja, że zarząd powiatu niebawem, bo już za niespełna miesiąc zadebiutuje na krasnostawskich „Chmielakach”. Czym!? Bo przecież nie budą z kebabem albo stoiskiem z rękodziełem. Choć trzeba przyznać, że tam kilku potrafi to i owo wystrugać. Otóż kochani czytelnicy starosta Leńczuk z kolegami naważył piwa. Zwać się ma „Muzealne”, ale są propozycje, by nazwać je „Koszmarem Kustosza”. Piwsko ponoć ohydne w smaku i wyjątkowo dolnej i „nieudolnej” fermentacji.

 

Epoka Regentów nadchodzi

We wtorek 11 lipca odbył się konkurs mający wyłonić dyrektora Muzeum Regionalnego. Ten był zwieńczeniem procesu fermentacji i dojrzewania właśnie tego piwska. Konkurs odbył się i tyle można o nim powiedzieć, albowiem „stan posiadania” jest po, taki sam, jak i przed. Wielu wieszczyło taki finał, który nic nie zmienia. Pesymiści mówili nikt się nie zgłosi, a optymiści jak się ktoś zgłosi, to i tak nie wybiorą. Zatem linia frontu nie drgnęła nawet na milimetr. Dyrektora nie ma i się zanosi, że długo nie będzie. Czeka nas „epoka regentów”.

Klęska urodzaju i Marta która kiedyś może wypłynie

Szanowne gremium siedziało od godziny 10 do 16, a w ofertach doświadczyli typowej klęski urodzaju co kiedyś było corocznym zjawiskiem w radzieckim rolnictwie! W konkursowe szranki stanęło czterech kandydatów mimo wyśrubowanych i zaporowych warunków. Te „zasieki” były zmajstrowane pod „znienawidzonego” Gołębia to było wiadomym od dawna. Dwóch kandydatów z terenu powiatu i dwóch spoza. Nawet w płciach były zachowane parytety! Dwie panie i dwóch panów. Nikt w międzyczasie płci nie zmieniał, czyli wszystko jeszcze po staremu.

W pierwszej fazie, weryfikacji zawartości ofert względem wymagań odpadła dwójka i też zgodnie z parytetami i równością płci. Pierwszy Andrzej Gołąb i bardziej przez to, że jest byłym dyrektorem, który w ciągu 3 lat zorganizował 40 wystaw i pozyskał 550,000 tys. złotych środków zewnętrznych. Przez to stał się niechcący większym człowiekiem kultury od Leńczuka. To, że ma zarządzanie kulturą jakoś ich nie przekonało, ale to nie będzie koniec, bo dzięki temu coś wiemy. Drugi zweryfikowany negatywnie to Pani Marta i do tego krasnostawianka, której brak do wymaganych 3 lat na stanowisku kierowniczym coś z pół roku, ale ona jeszcze wypłynie. Musi poczekać i znaleźć protektorów, tyle że konfliktu w muzeum nie zgasi, a wręcz przeciwnie, ale to tytułem dygresji.

Finał bez goli

Do ścisłego finału przeszedł archeolog i pewna pani, która jest tak mocno z zewnątrz, że gdyby została wybrana, to musiałby mieszkać kątem jak ta „uczycielka” z Konopielki u jakichś krasnostawskich Kaziuków… Drugi aspirujący to archeolog i jak ćwierkają wróble persona, w której rozmiłowali się ci z kółka rewolucyjnego w muzeum. Ale to mu nie pomogło, bo tak się chłop zaprezentował przed komisją, że przepadł, jak ciotka Mańka w Czechach. Oględnie mówiąc to zapamiętali go przedstawiciele rady i starostwa, tak że długo nie zapomną, a gdyby dyrektorem został to podejrzewam, że Muzeum Regionalne ogłosiłoby niepodległość i na jego terenie obowiązywałyby wizy.

Tak że komisja w składzie Nieścior Ewa vel Nieścioressa – przewodnicząca komisji i księżna prawie łowicka, Janeczek medyk i historyk z własnej ulotki jako wice, Artur Capała były dyrektor MR, Konrad Grochecki poeta, archeolog i posiadacz oprócz doktoratu nagany za szarpanie wierzchnich warstw dyrektora Gołębia i reprezentujący pracowniczą Solidarność oraz Aleksandra Stachula oko i ucho Nowosadzkiego i Małgorzata Bandosz odtwórców ludowych nie mogli się zdecydować i jest, co jest, czyli nie ma amnestii dla Tomasza Nagowskiego, który teraz tam siedzi, nawet dosłownie i o tym za chwilę.

Walka o Ogień i kogo się Leńczuk obawia

A co dalej!? Dalej jest już jeno popiół i łzy, a kraj zniszczony, a wilcy po zgliszczach chutorów wyją. Sytuację bezrefleksyjnego Leńczuka i zarządu powiatu, ale głównie jego, bo on w muzeum „nadaje ton” można zilustrować kadrem z filmu „Walka o Ogień” To ten moment, kiedy trzech jaskiniowców siedzi na rachitycznej brzozie na pustkowiu, a pod nimi spacerują tygrysy szablozębne.

Foto; Kadr z filmu Walka o Ogień. Źródło: You Tube

Jak widać zarząd obraduje w składzie niepełnym. Jest ich na brzozie trzech. Pod drzwiami…pardon, pod brzozą opozycja już ostrzy ząbki.

Tak wygląda sytuacja Leńczuka on może tylko opędzać się od dzikich zwierząt i sam do tego stanu doprowadził. Jest politycznie w tej muzealnej kwestii zaorany i cytując jego od niedawna nowego kolegę „ober medyka” Janeczka „Durniem trzeba być…”, by się do takiego punktu krytycznego doprowadzić. Mając doskonały punkt wyjścia co trzeba pamiętać, bo póki poseł Tereska Hałas miała pieczę to było jako tako i przy założeniu, że on ciut słuchał. O, takich jak on mówili kiedyś bacowie, że „nim słonko zasło wsyćkie owiecki wygubieł”.

Gdy rozpisze nowy konkurs, to będzie musiał obniżyć wymagania. Wtedy wpakują mu się takie siły, których on się obawia, a które sam wyhodował, czyli rewolucjoniści z muzeum bądź koledzy rewolucjonistów. A mają takich kolegów na mieście, i to całkiem sporo. Boi się i Nowosadzkiego, że ten wirtuoz intrygi wepchnie mu jakieś jajko niespodziankę. Nowosadzki jak chce to takiego pirueta wykręci, że biblijny wąż co Ewę namówił to przy nim zwykły siermiężny parkowy padalec. Marek zawsze działa na sferę emocji, i to tak subtelnie, podprogowo. Najnowszego kolegi; Janeczka, który mu ostatnio kadził na sesji pokazem starych gazet, mówiąc, że każda władza ma swoje czasy i swoje problemy też zalicza do grona takich, których się obawia. Wie jak ten potrafi namieszać.

Artur się napatrzył i nie chce

Sytuacja dla mnie osobiście arcyzabawna i materiału źródłowego więcej, niż ryb w sieci po połowie w Jeziorze Galilejskim… Bombardowany jak Hamburg przez aliantów, ale nie bombami tylko propozycjami startu bądź objęcia „Pełniącego Obowiązki Dyrektora” był i jest Artur Capała. Z punktu widzenia spokoju i porządku w muzeum kandydat idealny i on mógłby tam porządek zaprowadzić oczywiście na pewnych warunkach. Tylko jest jedno małe „ale” Artur nie chce, bo jak tłumaczy nagabującym on już był. Poza tym nie jest durniem i stosuje się do zasady, że jak władzę mają nie za mądrzy, to rozsądni trzymają się od tego z dala. To jest facet, który jak coś kupuje, to za gotówkę. Wie, co to zdrowy rozsądek, dlatego do wejścia w bagno żadna siła go nie namówi. I tak podczas trwania konfliktu w muzeum doskonale widział, jak zachował się Leńczuk z całym zarządem i ile były warte jego zapewnienia i gwarancje.

Widział te piramidalne głupoty chłopaków ze starostwa, widział ich kretyńskie posunięcia, bo urządzenie sądu kapturowego w dwóch turach latem 2021 roku na wniosek Janeczka, gdzie pastwiono się nad dyrektorem, a między innymi jednym z zarzutów był słoik miodu do takich się zalicza. Widział obstrukcję i czystej próby mącenie. Widział skutki głupot Janeczka, jego pchania łapek po same obojczyki, co by tylko dokuczyć namieszać, a potem pleść głupoty na sesji… Hipokryzji się naoglądał po kokardę mówiąc kolokwialnie. Również widzi, ile, kto w muzeum zapału wkłada do roboty, bo tam pracuje od dwudziestu kilku lat. On zna to środowisko, a troje z rewolucyjnej piątki przyjmował do pracy.

Sam sobie kubeł pomyj wylał na głowę

Do Leńczuka to, co nawyczyniał chyba dotarło i można o nim powiedzieć na osłodę, że lepiej późno niż wcale tak jak kiedyś powiedział jeden Żyd, gdy spóźnił się na pociąg. Nietrudno wywnioskować, że w jego sytuacji nic się nie zmieniło. Rozpisania nowego konkursu boi się jak dziecko borowania. Chce przeczekać w gąszczu uników do wyborów w kwietniu. W ten piątek 14 lipca zebrał się zarząd powiatu i przyjął protokół z konkursu. Obradował bardzo krótko, bo coś z półtorej godziny, a na ich standardy to mgnienie. Dłużej podpisywano kapitulację Westerplatte… A miny mieli takie, jakby czytali własne nekrologii albo jak Mateusz Borek po meczu z Mołdawią.

Ma stracha, i to mało powiedzieć. Wie, że jeśli zdecyduje się na konkurs będzie znów zamieszanie, a choćby przy powołaniu nowego składu komisji. Znając Zielińskiego i Piwkę to wcześniej czy później atak nastąpi, a są i inni chętni do szarpania. Nawet jak postawił zaporowe warunki do ostatniego konkursu, to Zieliński go zrugał zupełnie bez sensu ot tak, a przecież zrobił co tamten chciał. Leńczuk uważa, że takiemu, jak Krzyś można dogodzić. Gdy rok temu bezmyślnie ogłosił, że rezygnuje z przedłużenia angażu Gołębiowi i zakomunikował, że będzie konkurs otworzył nowy rozdział, a opozycji dał nowe pole do popisu z nowymi wariantami psot.

Czyli sam sobie wylał na głowę wiadro pomyj. Za chwilę padł wniosek, żeby do komisji konkursowej powołać wszystkich przewodniczących komisji rady powiatu. Niektórzy zanosili się śmiechem, że taki przewodniczący komisji rolnictwa może uzasadnić swoją obecność tym, że w muzeum mają ekspozycję stałą dotyczącą, chmielu, chmielarstwa i piwowarstwa. No takie absurdy. Tak że zagrzęźli, a czort karty rozdaje, ale ma to Leńczuk co chciał. Wszystko jest pokłosiem durnej koncepcji, by dyrektorów rzucać na pożarcie rozszalałej opozycji. Brak politycznego rozsądku i jakiegokolwiek planu u Leńczuka tak widoczny jak braki w uzębieniu bohatera „Rolników z Podlasia” nomen omen też Andrzeja z Plutycz.

Amnestii może nie być

Najbardziej „żal” „osadzonego” Tomka Nagowskiego, który obecnie pełni obowiązki dyrektora muzeum do końca lipca. Amnestii dla niego może nie być a wręcz prolongata zesłania. Tak jak dla tych łagierników u Sołżenicyna, którym właśnie dobiegał koniec odsiadki ale komendant łagru im zakomunikował, że Moskwa dołożyła im jeszcze 5 lat. Tomek chce wracać do siebie na trzecie piętro. Tęskni jak psiak ze schroniska. Poznał specyfikę muzeum zobaczył jak tam niektórzy pracują i co mają w głowach. Przeżył to sam jak Lombard wyśpiewał i jak Gołąb doświadczył. Mimo że swego czasu uprawiał sporty walki chce ustąpić, aby zwyciężyć jak mawiają na bardzo dalekim wschodzie. W tym wypadku wygra swoje zdrowie i może odzyska równowagę.

Jedną spektakularną klęskę, ale nie do końca swoją, bo tak naprawdę ta idzie na konto Leńczuka już zaliczył, albowiem on jako audytor starostwa i dyrektor nie potrafi wyegzekwować od ponad dwóch miesięcy od administratorów nieoficjalnej strony muzeum na FB, by ta zaprzestała działania, bo to szkodzi wizerunkowi muzeum. No i tak to wygląda, ale zdaniem prasy i samego Leńczuka to Gołąb nie potrafił zarządzać. Teraz wyszło jednak że i Leńczuk z Tomaszem Nagowski również nie potrafią.

A co na finał? Bo coś musi być! Otóż Leńczuk ma jeszcze trzy opcje i wszystkie „atomowe”. Może poprosić o pomoc swojego nowego alianta, czyli mądralę i ordynatora ginekologii radnego Janeczka. Ten ma czasu w bród i nie odmówi, albowiem na położnictwie tłumów nie ma, a regentem jeszcze nigdy nie był. Zapłatą za to będzie wotywna tablica na fasadzie muzeum, której treść Leszek sam podyktuje i koniecznie, żeby było; „W tym budynku od sierpnia 2023 do kwietnia 2024 roku głosił kazania, umoralniał, wskrzeszał i nauczał oraz wrzeszczał na Niemców Leszek Janeczek”.

Może też Leńczuk spróbować wariantu z powołaniem któregoś z podległych mu naczelników czy kierowników zwał jak zwał na pełniącego obowiązki dyrektora muzeum. Z takiego „klucza” jest Nagowski i może takimi „nieszczęśnikami” rotować do wyborów. Dlatego u Berezy, Frąca, Klusa, Szkody, Pawelec, Sysy, Dudka, Stachuli czas spokoju dobiegł końca i zaczną się nieprzespane noce. Mogą przyjść po nich nad ranem albo w niedzielę. Leńczuk w desperacji to Leńczuk nieobliczalny. Każdy może dostać powołanie, bo podlega poborowi, a wszyscy mają kategorię „A” I taki wybraniec zostanie rzucony na odcinek „powiatowego Orzysza”, a co to było za PRL to proszę sprawdzić. Jedyne wyjście dla wspomnianych to omdlewać na widok „tak zwanego starosty”, modlić się żarliwie albo z okien gabinetów spuszczać drabinki sznurowe i wiać do domu na L 4. Po „wakacjach w muzeum” nikt już sobą nie jest do końca, a zdrowie ma się tylko jedno.

Ale ostatni wariant jest moim zdaniem najlepszy i przecież Leńczuk sam za nim lobbował, i to byłoby zwieńczeniem pewnego procesu. Obecnie w kadrach pracuje przywrócona „Pani Kierownik”, o której powrót zabiegał Leńczuk, i to dwukrotnie. Jest fachowcem w administracji, jakiego świat nie widział. Sąd to potwierdził wyrokiem przywrócenia, a Leńczuk również, bo jak wspomniałem dwa razy zabiegał, a ten trzeci to fakt, że starostwo nie wnioskowało o apelację. Czyli tuż po wyroku pierwszej instancji padnięto sobie w ramiona. Ale to nie koniec „świetnych opinii” o fachowości tej pani, bo jest jeszcze jedna i wieńcząca wszystkie. Ta jest doktora, poety, członka komisji konkursowej z naganą Pana Konrada. Wyczytałem ją z jego autorskiego i publicznego posta z 13 lipca zeszłego roku. Jest zapewne sercem przemyślana, a powstała na okoliczność zwolnienia dwójki „fachowców” i jego przyjaciół. Jak w takich okolicznościach jej nie przytoczyć „Właśnie zostały zwolnione z pracy dwie osoby, specjaliści, etnolog i kierownik kadrowy, były marką tego miejsca, częścią zespołu, który miał duże doświadczenie i współpracował ze sobą jak mechanizm w jednym z zegarków Patek Philippe” Co prawda złośliwcy na mieście gadają, że ten zegarek pokazywał czas, jaki chciał, ale nie wierzmy podżegaczom wojennym i zgodnym chórem powtórzmy za Panią Naczelnik Gminy bohaterką „Wyjścia Awaryjnego” graną przez Bożenę Dykiel „Podłość ludzka nie zna granic” A o tym, co odkrył i zapisał audytor Tomasz Nagowski, gdy kilka lat temu prowadził kontrolę w muzeum po prostu wypada zapomnieć, mając dobro instytucji kultury na względzie. Tak więc jest rozwiązanie wręcz salomonowe, które podsunęły niebiosa pod nos naszego nieszczęsnego starosty. I tą sugestią, która pośrednio dowodzi, że i w Niebie mają poczucie humoru żegnam czytelników do następnego felietonu…

 

 

28
6

Kto pyta nie błądzi ale kto czyta wie o co pytać czyli ratowanie księgarni po krasnostawsku

 

Jakiś czas temu zlikwidowano odwieczną dobranockę z godziny 19.00. Nikt się za nią nie upomniał, ale pewnie tylko dlatego, że nie wiedział o tym radny miejski Brodzik. A w Krasnymstawie, gdy zamknięto ostatnią księgarnię, to radny już taki beztroski nie był i stanął na wysokości zadania. Od jakiegoś czasu polityka sprowadza się do zadawania infantylnych pytań i składania głupich wniosków. To dziś o tym…

Płci można nawymyślać tak jak zapytań. Radny Brodzik z PZK i z Rady Miasta skierował ostatnio zapytanie do Kościuka dotyczące tego, jak miasto może przeciwdziałać zamknięciu ostatniej księgarni w mieście, bo lokal należy do zasobów miasta, a ludziom ponoć doskwiera ta księgarska pustka. W to ostatnie zupełnie nie wierzę i nie rozumiem celu zadawania takich pytań, bo skoro jest się 20 lat w samorządzie, to powinno się wiedzieć co miasto może w takiej sprawie? I tak też mu odpowiedzieli…

Że księgarnia była prywatna, a problemy z zapłatą czynszu były już od dawna. Obniżano go, ale te zabiegi nic nie dały i jest, co jest. Dlaczego się Brodzik tak księgarnią przejął to ja do końca nie wiem, ale w ostatnich wyborach w jej witrynie eksponowało się pokaźne stadko wróbelków z PZK. Nawet Jakubiec „wisiał” koło Kmicica jak za dawnych lat! A obaj rywale w wyścigu do fotelu burmistrza…

Może Brodzik dopytuje, bo jego formacja straciła przestrzeń do ekspozycji wdzięków swoich kandydatów, a wybory w kwietniu przyszłego roku. Teraz każda witryna jest na wagę złota! Może jednak radnemu rzeczywiście na sercu leży księgarnia i jak to bywa w takich sytuacjach ludzie prosili to on złożył zapytanie. Choć na tych zawsze powołują się radni, by usprawiedliwić swoje nie zawsze mądre pytania i są ci ludzie wygodnym uzasadnieniem nie do ustalenia jak nieznani sprawcy. To czystej próby hipostaza a Brodzik jak na człowieka sportów walki kopnął manekina i czeka, że ten mu odda. Gdyby na mnie padło, to ja bym odpowiedział proszącemu sam, a nie prosił o to Kościuka. Bo uważam, że pytaniem można się również skompromitować tak jak i odpowiedzią. Takie rzeczy lepiej załatwiać w cztery oczy.

Radni obydwu samorządów, choć i w gminach nie jest lepiej celują w pytaniach, które podają w wątpliwość zdrowy rozsądek, a czasem zdrowie psychiczne. Toć Janeczek już będzie jak trzeci miesiąc wojuje o zmianę napisu na nie swojej tablicy z Nowosadzkim i Stowarzyszeniem Absolwentów I LO. To już jest wariactwo czystej próby. A to są przykłady z ostatniego okresu i jakby tak poszperać, to znalazłoby się takich bzdetów więcej. O wyczynach Krzysia Zielińskiego co zeszłej jesień chciał budować chodnik pod kościołem w Siennicy Nadolnej, który potrzebny był tylko kuropatwom i zającom. A o szczegółach afery na moście w Łopienniku nie wspomnę. Piwko z muzeum wyjść też nie może i szaleje tam jak „sowiecki kodeks karny”, jak czegoś nie ma to „sam wymyśla”…

Tymczasem brak księgarni nie znaczy nic i wiele podmiotów zostało zlikwidowanych, o które nikt się nie dopytuje w taki sposób. Radny zupełnie zapomniał, że sprzedaż książek przeniosła się do internetu. Tam można kupić co się chce i za dużo mniejsze pieniądze. Zwykła ekonomia. Księgarnia z ul. Okrzei i tak od dawna pełniła rolę sklepu papierniczego. A Brodzik, pytając dowiódł, że albo nic nie rozumie zmian wkoło albo… i tego bym się obawiał siedzi w nim socjalista. Bo oczekiwać od miasta, by coś z upadającą księgarnią zrobiło to nic innego jak zawoalowana prośba o dotowanie. To już jest protekcjonizm rodem z PRL, i to taki bezcelowy… Nic tylko zakładać biznesy radnym, a potem prosić o dotację miasto jak będzie krucho. A sugestie, żeby zrobić jakieś ustępstwa właśnie pod księgarnię są jak wyżej socjalizmem, bo czemu nie rozszerzyć tego na inne biznesy? Ale może Brodzik uległ zwykłej modzie i żeby podkręcić sobie licznik wystąpień zadał takie, a nie inne pytanie.

W mieście role księgozbiorów spełniają dwie biblioteki i starczy. A jedna ta miejska nawet jest tuż obok zlikwidowanej księgarni. Nic się złego nie dzieje, bo jak wspomniałem książki kupuje się w internecie. Księgarnia a nawet kilka w takim mieście jak Krasnystaw nic nie znaczą, bo to, że są to nie oznacza, że ludzie czytają. Czego pośrednio dowodzi sam Brodzik swoim, co by nie mówić infantylnym pytaniem do burmistrza. On pyta, jakby pytania nie przemyślał, bo chyba za często nie kupuje książek albo w ogóle, bo się nie orientuje co i jak.

Jakimś miernikiem i tym, do czego się dąży w każdym cywilizowanym kraju jest zadowalający poziom czytelnictwa i tu jest o czym debatować… ale o tym to już nie mówił. I chyba nie jest z tym tragicznie, choć mogłoby być lepiej, bo 56% Polaków deklaruje, że w ciągu ostatniego roku nie przeczytało nic, i to są dane z 2021 roku. O ograniczonym dostępie do książek nikt nie mówi, bo tych jest w bród albo w brodzik! Tylko siadać i czytać! Jednak i mimo wszystko w Krasnymstawie ludzie do obu bibliotek chodzą i co czytają i jacy po tych lekturach są to temat na doktorat. Książki są dostępne jak, kto chce i brak księgarni w mieście nie stoi niczemu na przeszkodzie. Z innych ciekawostek dotyczących czytelnictwa, bo żal nie wspomnieć. Według danych Krajowego Instytutu Mediów za 2021 rok, w Indiach czytają najwięcej, bo w przeliczeniu na czas poświęcony w ciągu tygodnia to jest 10,6 h. Polska w takim zestawieniu jest na 13. miejscu z 6,5 h. W Europie najlepsi są rodacy Szwejka ze swoimi  7,5 h. Ogólnie najwięcej czyta się w krajach o gospodarkach dynamicznie rozwijających się. Czyta Azja! Druga jest Tajlandia, a potem Chiny i Filipiny…

A na koniec element komiczny z elementami historii alternatywnej, bo musimy pamiętać, że samorządy naszego grajdołu słyną z niego i nim stoją. Szczęściem upajać się w tym wszystkim powinien dyrektor Miejskiej Biblioteki, którego ja cenię za poczciwość i pogodę ducha i dlatego wspomnę jak bardzo. Proszę sobie wyobrazić, że na miejscu Brodzika jest Zieliński albo Janeczek, albo biblioteka powiatowa jest na Okrzei razem z dyrektorem Borzęckim. Ot tak wyszło! Wtedy interpelacje wyglądałyby zupełnie inaczej!

Gdyby pytał powiatowy Zieliński, to Artur Borzęcki byłby sprawcą upadku księgarni, bo to jego konkurencja i on był głównym szatanem! Zarzucono, by mu, że on ma książki za darmo, a tam są za pieniądze, i to jest damping i nieuczciwa konkurencja i tak nie może być! Do biblioteki wpadłby na kontrolę jeszcze Piwko, który zrobiłby burę, że dzieł Marksa i Lenina nie eksponuje się należycie, a przecież to klasyka! Raz dwa znaleźliby się świadkowie, którzy potwierdziliby fakt namawiania przechodniów przez dyrektora do odwiedzin jego przybytku. Ba! Byliby i tacy którzy przysięgaliby na zdrowie swoich matek, że Borzęcki książki obiecał przynieść do domu, byle tylko od niego brać! Tak że dyrektor Artur jest szczęściarz, a w krasnostawskim grajdole różnie może być. Przecież Andrzej Gołąb nie spodziewał się takiej burzy w muzeum, które z punktu widzenia strategicznej roli w powiecie jest zadupiem zapiecka w grajdole. A gdyby Janeczek zaczął pytać, to też byłoby nieszablonowo. Zaraz pojawiłyby się zarzuty, ale nie wprost, jak u Zielińskiego tylko takie zawoalowane! Pierwszy i koronny to: dlaczego na bibliotece nie wisi żadna tablica!?

25
2

Atomowy PIT czyli nowatorska strategia radnego Janeczka😉

Dziś o tym, jak dobrali się do Janeczka oświadczenia majątkowego i przez to role się odwróciły w przezabawny sposób. Ale to był zaledwie kamyk, który uruchomił lawinę jego osobliwych tłumaczeń i odkrywczych koncepcji. Trzeba przeczytać, reszta w felietonie…

W związku z nasilającymi się „mało mądrymi” wystąpieniami naszych „jeszcze mniej” umiłowanych przywódców wypada każdy felieton dotyczący tego, co w powiecie opatrzeć nagłówkiem „Z dziejów głupoty w powiecie krasnostawskim” Nie ma chyba wyboru. Na początek perełka autorstwa niezawodnego w tej dyscyplinie Leszka Janeczka… Takiej analizy to i Herodot, by się nie powstydził, ale przy okazji dowiemy się, jak uważnych i oddanych czytelników ma „Nowy Tydzień”, a przynajmniej jednego…

Jak donosi „Nowy Tydzień” i co czyta Krzyś

Jak donosi właśnie Nowy Tydzień w numerze z 10 lipca; Leszek Janeczek, radny powiatu krasnostawskiego, nie umieścił w swoim oświadczeniu majątkowym „faktu”, że jest współudziałowcem i członkiem zarządu spółki East-West Poland. Na brak tej informacji w oświadczeniu radnego Janeczka z PiS zwrócił uwagę jeden z ich czytelników.

Z tego, co mi wiadomo to Krzyś Zieliński, radny kiedyś startujący z list PiS, a obecnie bezpański samuraj. I swego czasu „kolega” Janeczka; ręka w rękę brali udział w wielu hucpach jest również namiętnym czytelnikiem Nowego Tygodnia! Do tego koleguje się z niejakim Stępniem, jednym z korespondentów wojennych tego zacnego medium.

Krzyś również zaczytuje się w Dzienniku Siennicy, o czym trzeba wspomnieć, ale po tej lekturze bardzo się złości, bo nie lubi czytać o sobie, gdy go nie chwalą tylko piszą jak sami uważają. Krzyś, co też nie jest tajemnicą w takich wykopaliskach na polu oświadczeń majątkowych ma sporą wprawę oraz „osiągnięcia”. Być może jeszcze korzysta z usług naszego niegdysiejszego kompaniona, który lubował się w takich poszukiwaniach, a wręcz miał do tego zapamiętanie.

Co Krzyś wykopał podczas jesiennych wykopek

Ale wracając do pasji Krzysia to jesienią zeszłego roku „wykopał” i nie były to kartofle ale niegodziwości związane z nie wpisaniem do oświadczenia majątkowego dotacji z ARiMR przez Justynę Przysiężniak. Znaną z tego, że jest córką swojej matki. Dotację, zresztą zwróciła, bo miała ku temu osobiste powody.To jej jednak nie pomogło, bo ma matkę posłankę i o to tu szło…

Wyobracał i wycisnął również Księżuka Mirosława jak saszetkę z ekspresowej herbaty po piątej filiżance. Ten „złoczyńca” z ul. Kościuszki był wiceprezesem stowarzyszenia „Wspólny Krasnystaw” i przybocznym Teresy Hałas, z którą Krzyś drze koty z wdzięczności, że trafił dzięki niej na listę, a w efekcie do polityki i może sobie „dorobić”. Z tymi co mu pomogli w wyborach też drze koty, żeby nie było! Obaj z Witkowskim Bartkiem z Narodowego Krasnegostawu coś wiemy na ten temat. Stowarzyszenie prowadzi działalność gospodarczą, a Księżuk, mimo że nic z tego nie miał to funkcji nie wpisał i Krzyś grzmiał, bo jego zdaniem powinien wpisać. Potem Księżuk z tej funkcji zrezygnował i tyle było wszystkiego.

Co symptomatyczne to radny Krzyś chciał, i to również pobrzmiewa w artykule z Nowego Tygodnia w sugestiach tego anonimowego czytelnika, żeby informować służby o niegodziwościach radnych i że to któryś tam z kolei przypadek. Nawet lokalne media we wrześniu zeszłego roku dostały informację meilową o niecnotliwych czynach wspomnianej dwójki radnych. Oczywiście wszystko anonimowo i z lipnych skrzynek. Widać ten co za tym stoi głupich szuka. Taka zbieżność w oczekiwaniach anonimowego czytelnika i Krzysia! No proszę! Krzyś też mógł poinformować służby, ale nie chciał i ciekawe, czemu, bo na sesjach wrzeszczał wniebogłosy. Dziwne to, ale jak się zna Krzysia meandry umysłowości, to już nie tak bardzo. Tak że grzeszki Janeczka wyglądają na kontynuację i ten Krzyś tu i tam…

Janeczka warszawskie interesy i Estoński trop

Wracając do Janeczka „grzesznego żywota” to czytelnik i informator, bo tak go nazywa „Nowy Tydzień” zauważył, że cyt „w Krajowym Rejestrze Sądowym Leszek Janaczek widnieje jako udziałowiec i członek zarządu spółki East-West Poland, z siedzibą w Warszawie na ul. Włodarzewskiej. Spółka, jak wynika z rejestru, powstała w 2008 r., a radny posiada w niej 100 udziałów o wartości 10 tys. zł. Taką informację radny powinien ujawnić w swoim oświadczeniu majątkowym, a nie zrobił tego kolejny rok z rzędu. I nieważne, czy on w tej spółce coś zarobił, czy nie. Niewpisanie tych informacji jest złamaniem przepisów i powinny się tym zająć odpowiednie organy, a radny, jeśli robi to umyślnie, powinien stracić mandat.” No ba! Ja bym Janeczkowi mandat zabrał za zwykłą głupotę i marnowanie innym czasu, ale to byłby niebezpieczny precedens, albowiem w taki sposób straciłoby mandaty z 2/3 radnych.

Sam Janeczek stwierdził w obronie, że cyt; „owszem kilkanaście lat temu był współzałożycielem spółki East-West i członkiem jej zarządu, ale spółka nigdy nie podjęła faktycznej działalności. – Poza tym ta spółka dawno została sprzedana, ale jej nowy właściciel chyba też nie prowadzi w niej żadnej działalności. Z tego, co wiem wyjechał gdzieś do Estonii – tłumaczy Janeczek. – Nie mam pojęcia, co z tą spółką się dzieje, czy ona w ogóle działa i dlaczego nie zostałem wykreślony z KRS-u. To już bardzo dawno nie moja sprawa – uważa i zapewnia, że nigdy nie zarobił dzięki tej spółce ani złotówki. Przeciwnie, stracił swój wkład.”

Wypada pogratulować…

Wypada pogratulować „anonimowemu” psotnikowi konsekwencji i pomysłowości. Jest to doskonały przykład burzy w szklance wody, ale takim jak Janeczek takie coś doskonale psuje krew i samopoczucie. Tacy jak on są przewrażliwieni na swoim punkcie do obłędu! Toć czas zapłaty przyszedł i zbiera co zasiał drzewiej. Medyk nie oszczędzał złośliwości innym, a przede wszystkim dyrektorom z DPS, czy Muzeum Regionalnego. Teraz przyszła na niego kolej i dowiedzieliśmy się z jego ust, że jeszcze stracił 10,000! Co potwierdzałoby jego dogłębną znajomość ekonomii i inwestowania w Polsce, o czym za chwilę, ale na biednego nie trafiło. Przecież, gdy sobie radni sami skaczą do oczu, to dla nas postronnych najlepszy to widok i wart każdych pieniędzy… To że nie docieka co dalej ze spółką, też dobre! W 2021 roku kiedy rozpętał burzę w DPS interesowało go nawet to, czy zakupiono na krasnostawskim cmentarzu komunalnym kwaterę dla jednego z pensjonariuszy z ul. Kwiatowej. Ot…Zmieniają się czasy i zainteresowania u medyka. Jedynie chęć zaistnienia w przestrzeni publicznej ciągle, niezmiennie ta sama bo wysoka.  

Poszedł medyk na całego czyli polityka !

Ale dobrego nie koniec i dochodzimy do pysznego nadzienia! Nasza mądrala w kitlu z ogromniastym ego poruszona do żywego tłumaczy to wszystko jak zwykle po swojemu, że nie wypada nie dopytać, od kiedy ma Pan te objawy Panie Janeczek? Zacytujmy Nowy Tydzień, by świadectwo prawdzie dać jak odpowiedziała Smoliwąsowa z „Ballady o Januszku” adwokatowi na zarzut zakatrupienia teścia przez swojego jedynak ze złości „Według niego sprawę ktoś wyciągnął z powodów politycznych. – Podczas absolutoryjnej sesji rady powiatu chwaliłem obecne władze Polski, a krytykowałem opozycję, przypominając, że to za jej rządów było wysokie bezrobocie, a Polacy mało zarabiali i gdyby dalej rządziła dzisiejsza opozycja, być może Władimir Putin, widząc słabość Polski i nas też zdecydowałby się zaatakować. Widać, że prawda zabolała i ktoś zaczął szukać na mnie aż tak głębokich haków – komentuje Leszek Janeczek.”,

Co o tym myśleć?

Jeśli ginekolog wspomina o głębokości, to widać w nim człowieka jednej pasji i wie, co mówi. Dalszy komentarz wydaje się zbyteczny, ale trzeba przyznać, że medyk w tej analizie cudzych motywacji co do jego osoby naruszył przestrzeń powietrzną Federacji Rosyjskiej i zrobił rundę nad Kremlem. Gorzej się chyba czuje niż wygląda. Putin w tym wszystkim paluchy maczał. Rzeczywiście Janeczek podtrzymuje narrację PiS o wszech winie Putina, ale nowatorsko rozszerza jego możliwości i prawie siedzi w jego głowie. Dorobił taką ideologię, że ta nie wytrzymuje krytyki. Bo ten jego zdaniem zaatakowałby Polskę kiedyś, bo wtedy mało zarabialiśmy, a jak teraz zarabiamy więcej, to już nie. Wystraszył się siły naszej złotówki z orłem w koronie!? Skoro była taka okazja, to czemu nie skorzystał były kagiebista, by granice przesunąć na Odrę?

Wynika z tego, że napada się bezrobotnych i mniej zarabiających, żeby im ukraść… No właśnie co!? Biedę chyba… bo skoro są biedni i nic innego nie mają.

Wywrócił historię do góry kołami

Od wieków głównym celem agresji była chęć zagarnięcia cudzego bogactwa. Bywają wyjątki jak od każdej zasady, ale tę się pojawiły, kiedy zaczęto myśleć i kalkulować przez pryzmat geografii… Grabież co najwyżej spadała na drugie miejsce. Biedna, bo skalista Szwecja łupiła Europę w XVII wieku. Nawet niektórzy znawcy historii Szwecji nazywali ten wiek szwedzkim. Przetrąciła ich dopiero przegrana pod Połtawą w 1709. Dlatego Szwecja wojowała, że była biedna, a nie na odwrót, i to było celem głównym. Wzbogacić się w krótkim czasie i dzięki temu dojść do znaczenia.

Wyprawa przyszłego króla Karola X Gustawa jeszcze wtedy księcia na Pragę i jej złupienie z biblioteką Rudolfa II w 1648 to był majstersztyk łupiestwa. O rajdach Torstenssona, „Potopie” nie wspomnę i „Wojnie Trzydziestoletniej”. Do dziś w Szwecji odnajdują zagrabione mienie w prywatnych kolekcjach…

Indian z obu Ameryk łupiono, bo byli bogaci w złoto… Mongołowie podbijali Chiny dla Ich bogactwa, a nie biedy, czy z nadmiaru czasu wolnego przy wypasie koni i bydła. Aleksander Macedoński zaczynał podbój Imperium Achemenidów z 70 talentami w kieszeni… Tyle miał na starcie co się równało dwutygodniowemu żołdowi dla swoich wojaków. Był spłukany i szedł na Persów z nadzieją zdobycia bogactwa, jakiego świat śródziemnomorski i skalista Macedonia nie widziała. Bo Macedończyk znaczy tyle co człowiek z gór, a tam są skały i kozy…

Brytyjska Kompania Wschodnio Indyjska podbiła Indie w celu eksploatacji ich bogactwa, bo wtedy Indie Wielkich Mogołów były drugą gospodarką świata, tuż po Chinach…

Marksistowska ekonomia i takaż dialektyka

Z medyka również świetny ekonomista, o czym wspomniałem. Wierzy, że podniesienie średniej krajowej to oznaka siły i bogactwa. O gospodarce i ekonomii wie bardzo dużo, i to jest „jego wiedza i jego interpretacja” której nie waha się głosić. To z kolei dowód na odwagę… No skoro dzierży się tytuł Ginekologa Lubelszczyzny zdobyty w plebiscycie Kuriera Lubelskiego dzięki zaledwie 40 wysłanym kuponom, to jest to jakaś rekomendacja! Tymczasem dobrze wiedzieć, że pieniądz jest takim samym towarem jak wszystko inne i jeśli jest go za dużo, to skutkuje spadkiem wartości – inflacją. We własnym oświadczeniu Janeczek hołduje zasadzie, że stały i stabilny dochód ma przewagę nad zarabianiem na „wolnym rynku”, gdzie trzeba zabiegać o klienta. Bo jak o niego chodzi, to już jest wstrzemięźliwy. Z zatrudnienia w SP. ZOZ uzyskał ponad 382 tys. a z praktyki prywatnej, gdzie jak wspomniałem trzeba zabiegać o klienta tylko 96 tys. przychodu, z czego dochodu 75 tys. Śmieszno i straszno, i to jest renesansowy medyk w całej okazałości…

Występujemy z NATO i PIT-em ich, tych łobuzów!

Wobec szeregu jego odkryć Polska winna wypowiedzieć członkostwo w NATO, bo skoro lepsze zarobki chronią od Putina i napaści kogokolwiek, to po jaką jasną cholerę tam siedzieć. A idąc dalej, to po co armia, skoro można bronić się lepszymi zarobkami? Janeczek w myśl tej filozofii nie musi się bać. Agresorów postraszy swoim PIT-em, broń mu niepotrzebna. Przynależność do sojuszu jest na nic, bo średnia krajowa działa jak broń odstraszania, którą jest dla państw, które nie znają odkrycia Janeczka arsenał atomowy. A to nasze bogactwo to skąd? Bo chyba nie z siły gospodarki, a raczej z dodruku i pożyczania na programy rozdawnicze na 9%, Czyli jesteśmy zadłużeni po uszy… Mimo to armię zlikwidować, bo przecież kosztuje, a pieniądze rozdać. Najlepiej wpompować w oddziały ginekologii i położnictwa, na których więcej pustych łóżek niż noworodków. Zacząć o krasnostawskiego szpitala i nazwać to opłatą za gotowość! Tylko jak wytłumaczyć upadek I RP, gdzie głupota oligarchii i myślenie tylko o sobie owocowała kompletnym brakiem armii przy jednoczesnym jej bogactwu i posiadaniu swoich prywatnych!? W kluczowym momencie sił zbrojnych brakło w Państwie liczącym w przededniu pierwszego rozbioru ponad 14 milionów ludności. Sąsiedzi mieli w tym czasie po 200 tysięcy przeszkolonych żołnierzy.

O tym, że Prusy po I rozbiorze osiągały dochód z jednej tylko komory celnej w Tczewie równy dochodowi z całej Brandenburgii to już nie ma co wspominać, bo Janeczek gotów nie uwierzyć, mimo że to fakt i dowód, że rozgrabili nas, bo byliśmy względem sąsiadów bogaci, ale bezbronni. Habsburgowie po I rozbiorze mieli kupę radości z Bochni i Wieliczki… i ponad 2 milionów nowych, poddanych, z których można brać rekruta.

Janeczek w tym chwaleniu rządzących zapomina i nie tylko on, ale to nie pocieszenie, że jesteśmy w NATO. Ten sojusz militarny w oficjalnej propagandzie nie istnieje, jakby wyparował! Nie zdarzyło się na przestrzeni jego istnienia, by Rosja, czy wcześniej Związek Radziecki napadła na jakieś państwo członkowskie. Bywało, że uczestnicy paktu bili się między sobą jak Grecja z Turcją, ale to nas nie interesuje. Jest w końcu osławiony 5 artykuł mówiący o udzieleniu pomocy napadniętemu państwu – członkowi paktu przez pozostałych sygnatariuszy. Co prawda ten nie zobowiązuje do natychmiastowej pomocy, ale póki co nikt w Rosji nie wpadł na to by spróbować jak ten działa w praktyce.

Wypada zakończyć, a wyszło smakowicie, bo śmiesznie jak zwykle, gdy Janeczek doprasza się uwagi. Otóż na sesji, o której wspomniał sam wyżej opowiadał, chwaląc PiS i biorąc tym samym Leńczuka w obronę. Robił to wszystko w oparciu o pokaz slajdów z gazet sprzed 10 lat. To było przedsięwzięcie, bo trzeba było zrobić kwerendę i się przygotować. Janeczek nie robił tego, po to by nikt tego nie zauważył. O co to nie! Chciał rozgłosu i pewnie marzył, że ktoś go zauważy! Gazety rozpisywać się będą, a jemu gratulować. Wiadomo, kwiaty laudacje i wzruszone starsze panie…ale tak nie było, bo było zgoła inaczej. Zauważyli, i napisali co sam spostrzegł, ale nie tak, jak chciał. Tylko przy okazji i sam dośpiewał resztę.

Ten co mu psotę zrobił, tajemniczy czytelnik pasjonat i domorosły śledczy również nieznany. Czy jest nią królowa powiatowej szachownicy, o której kiedyś wspominał Janeczek ze złością, czy pionek dwa pola dalej siedzący. Choć ten bardziej konik, bo porusza się dość nietypowo, ale chciałby być królową i „bić” wszystkich. Tak że mamy kolejną „zagadkę”

Co do zaangażowania medyka w straszenie Rosją i naświetlenie przyczyn „bogactwa” to wiedza i wykładnia szczera ale na poziomie ucznia klasy 8 szkoły podstawowej w Wólce Orłowskiej im. Bitwy Grunwaldzkiej. I tym chwalebnym nawiązaniem do batalii z czasów, gdy obawiali się nas Niemcy i Ruscy, bo była armia, a nie PIT Janeczka żegnam czytelników do następnego felietonu.

 

28
1

„Serwis nieoficjalny” ale problem realny czyli kolejna odsłona „kinder” rewolucji w krasnostawskim muzeum.

Dziś o kolejnym sukcesie skutecznej powiatowej władzy jakiej świat nie widział, a której sława sięga poza układ słoneczny. Dowiemy się jak rzucone na front doborowe dywizje grenadierów ponoszą klęskę w walce z nomadami na kudłatych konikach. A walka idzie w sumie o kilka szałasów ale to symbole !

Tytułem wstępu, bo historia już to zna i co by osłodzić klęskę i nieudolność. Józef Ratzinger, gdy został wybrany Ojcem Świętym i przybrał imię Benedykta XVI to mało kto zwracał uwagę na fakt, że wcześniej był prefektem Kongregacji Nauki i Wiary. A to nic innego jak Święta Inkwizycja, tyle że pod zmienioną nazwą za pontyfikatu Pawła VI. Takim sposobem Inkwizytor papieżem został. Wydawałoby się, że lepiej trafić targany skandalami i walkami koterii Kościół nie mógł, bo oto strażnik moralności i doktryny wiary stanie na jego czele i go uzdrowi. Po jakimś czasie jednak zrezygnował i odszedł na emeryturę. Kawalarze mówią; dlatego że to Niemiec, bo ci pracują do emerytury. A Polacy do śmierci jak nasz Wojtyła. Inni powiadają, że jednak przeraził się oporem struktur i bezmiarem bajzlu. Do mnie bardziej przemawia to drugie…Podobnych przykładów można znaleźć więcej, a choćby taki Jan Kazimierz Waza. Ten doświadczył podobnego rozczarowania i jak jego próby wzmocnienia władzy królewskiej spełzły na niczym to się obraził i abdykował. Ano… wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Te dykteryjki są po to coby naświetlić pewien problem, który występuje i w naszym nieszczęsnym powiecie zwanym grajdołem pod obecnymi rządami człowieka kultury niejakiego Leńczuka Andrzeja. Otóż w muzeum pełniącym obowiązki dyrektora został Tomasz Nagowski właśnie taki tubylczy strażnik doktryny i moralności, i prawie monarcha, bo to audytor znany w powiecie, z którego usług korzystał nawet siennicki Proskura. I ten Tomek spotkał się z czymś takim, że… aż trzeba przeczytać felieton!

Ciut historii problemu celem wprowadzenia czytelnika w arkana…

Na „nieoficjalnym” profilu Muzeum Regionalnego w Krasnymstawie na Facebooku w ostatnich dniach kwietnia opublikowano post „witający” nowego dyrektora, ale to było takie powitanie, po którym trzeba sprawdzić, czy ma się portfel i policzyć wszystkie palce. By nie mówić o abstrakcji to wypada go zacytować; „Szanowni Państwo, z przyjemnością informujemy o zmianie na stanowisku dyrektora Muzeum Regionalnego w Krasnymstawie. Z dniem 1 maja 2023 roku funkcję pełniącego obowiązki dyrektora objął pan Tomasz Nagowski. Mamy nadzieję na owocną i spokojną współpracę”.

Niby nic, ale jak się zna autorów i ich prawdziwe intencje… to ten wpis bardziej żegnał odchodzącego w dorobionej mu niesławie Andrzeja Gołębia, niż witał Tomasza Nagowskiego, a ta owocna współpraca i spokojna jest tu celowo. Brzmi jak zawoalowana wskazówka, do jakich i przez kogo podsuniętych nut Nagowski ma ćwierkać. Dla Pana Tomasza miał to być zaszczyt, że o to jest witany przez pracowników, którzy pokładają w nim nadzieje, ale niech wie, kto tu ma ostatnie słowo. To tak, jakby Tomaszowi wciśnięto na dzień dobry kredyt, o który wcale nie prosił, a musi go spłacać z odsetkami! Wpis był oczywistą prowokacją i dziecinadą, bo tam „bawią się takie potencjały” To nic innego jak kolejny akt infantylnej wojenki. To jest strona instytucji kultury, czy się to komuś podoba, czy nie jak chcą witać, to u siebie na prywatnych stronach.

Z treści wynika, jakby cała załoga była w skowronkach, a to przecież wierutna bzdura. Część zbuntowana pisze w imieniu wszystkich i tym samym zawłaszcza sobie rolę wyraziciela woli wszystkich. Ci, co chcą wiedzieć to wiedzą, że spokojnej współpracy nie było, bo kilku radnym zachciało się wojować i znaleźli podatny grunt w zdziecinniałych muzealnikach, którzy tak do końca szczerzy nie są, bo jeden ze zbuntowanej piątki ma ambicje dyrektorskie, ale skrzętnie je ukrywa.

 Leńczuk się zezłościł i po co serwis jest serwis „nieoficjalny”

Polecenie wyegzekwowania usunięcia „powitania” Tomaszowi wydał starosta Andrzej Leńczuk i co rzadko się zdarza celnie to uzasadnił albo mu uzasadnili, ale mniejsza z tym. Dostrzegł osobiste emocje piszących, ale wcale nie wydał polecenia chętnie, bo dla niego wszystko jedno, czy wpis jest, czy go nie ma. On oddałby ostatnią koszulę, żeby adwersarzowi dogodzić i najlepiej, żeby to była cudza koszula. Do bardziej zdecydowanych kroków zmusiło go kilka rozmów okraszonych dosadnymi uwagami dotyczącymi jego starościńskiej charyzmy.

Profil na FB był i jest prowadzonym przez jednego z obecnych pracowników, archeologa i poetę w jednej osobie i byłego, zwolnionego przez Andrzeja Gołąba dyscyplinarnie. Ten drugi jest „mózgiem” całej grupy dywersyjno- rewolucyjnej. Choć są i tacy którzy podejrzewają, że w  działaniach tego gremium bierze udział inny organ ale to kwestia otwarta i polemiczna. Profil powstał w 2013 roku, na zasadzie zaufania i założenia, że administratorzy wiedzą co to dorosłość i odpowiedzialność. Ale został opatrzony w październiku 2022 roku adnotacją „serwis nieoficjalny”, i to była jawna samowolka i infantylna prowokacja Widać w międzyczasie przedefiniowali oba pojęcia. Bo jak wspomniałem tam się bawią takie potencjały, które trącą przedszkolem. Domniemywam, że krótka adnotacja „nieoficjalny” była pokłosiem albo zemstą jednego z administratorów wyróżnionego swego czasu naganą za testowanie wytrzymałości marynarki dyrektora Gołębia i czymś na kształt solidarności ze zwolnionym kolegą. Tak mu się odpłacił za to, że nie wylał go z roboty. A warto dodać, że dzianinowa szarpanina przyprawiła o zawrót głowy i niesmak nawet bardzo oddanych przyjaciół w zarządzie powiatu. Nie trwało to długo ale jednak. Wiele na to wskazuje, choć w duszy u niego nie siedzę, ale to na coś takiego wygląda. 

 A poza tym to miał być symbol oporu, jak kiedyś za komuny wpinanie oporników w klapy marynarek. Kibicującym temu przedsięwzięciu bardzo to się spodobało, bo taka tam symbolika i filozofia. Mogli chodzić w imię protestu po muzeum na czarno jak kobiety po powstaniu styczniowym, jednak oni wybrali taką formę.

Na skargę do radnych i gazet

Po tym, jak dostali prikaz usunięcia tego powitalnego wykwitu, to rozdzwoniły się telefony do gazet i adwokatów z łona rady powiatu. Dzieci z muzealnej piaskownicy poczuły się dotknięte takim obrotem sprawy, bo „nadzieja” Nagowski coś im każe, a oni przecież są niewinni! Niektórzy radni nie byli już zainteresowani. Przede wszystkim profil został przez Muzeum utworzony, jest opatrzony logotypem tej instytucji, wskazuje jej oficjalne adresy, kontakty i dane pracowników. Muzeum administruje serwisem i ma prawo decydować, co się na nim znajduje.

Tak wygląda serwis nierządny😉

Pamiętam wypowiedź Piwki z komisji rewizyjnej z 23 września 2022 roku, kiedy zaczął w słowotoku przebąkiwać o nowej aferze oczywiście z winy Gołębia. A to był właśnie czas, kiedy w muzeum już wrzało w sprawie serwisu, bo jak wspomniałem pracownik zwolniony nadal przykładał paluszki do jego prowadzenia. Wypowiedź Piwki to 23 września, a dopisanie frazy „serwis nieoficjalny” 16 października. To chyba o to chodziło. Mimo tego na kolejnych sesjach do tego nie wracał. Może dziecinada nie znalazła poklasku albo były rzeczy ciekawsze. Teraz było podobnie, bo tematem zajął się jedynie Stępień z Nowego Tygodnia i napisał o cenzorskich poczynaniach Leńczuka jakoś w pierwszej dekadzie maja. Piwko nawet pary z gęby nie puścił w tej sprawie na sesji i cicho siedział. Reszta adwokatów z rady też… No cóż, tu można wywnioskować? Ano tylko to, że chyba dzieciaki z tym pomysłem przegięły nawet w oczach swoich obrońców.

Wcześniejsze wygłupy dwójki adminów

Kilka lat wcześniej  na serwisie jeszcze bez dopisku „nieoficjalny” również buzowało. Razu jednego administratorzy przepełnieni jakąś bliżej nieokreśloną misją zbawienia świata weszli w polemikę z Bartkiem Witkowskim z „Narodowego Krasnegostawu” Oni lewica spod szyldu Urbanowego NIE-a on od Wyklętych i Państwa Podziemnego… Padały tam różne argumenty, a Witkowski na koniec ochrzcił obydwu dziarskich adminów mianem „Flipa i Flapa”, i też musieli swoje głupawe wykwity usuwać.

W 2017 roku „obsmarowali”  Krzysia Zielińskiego wtedy aspirującego do miana radnego i bardzo zainteresowanego sytuacją w muzeum i rządami Majewskiego. Wtedy Krzyś był gorącym patriotą, bo on tak miewa, że jest tym, co akurat może przynieść profity. W tym zainteresowaniu Krzyś popełnił we wrześniu 2017 roku ociekający troską o muzeum artykuł na Dzienniku Siennicy „Wiocha w Muzeum” A ja się po wszystkim nasłuchałem od pracownika i obrońcy cnoty Majewskiego, ile to w tym nieprawdy. Nawet ten chciał pisać na to replikę, do której gorąco go zachęcałem, ale gdzieś mu ochota przeszła. Wszystko było prawdopodobnie w podzięce za artykuł i krytykę muzeum „na mieście”  Krzyś nie miał wyboru tylko się zezłościć i pognać do Majewskiego. Majewszczak wysłuchał skarg i tych dwóch wezwał, a potem im „po majewsku” wytłumaczył o niestosowności wycieczek pod adresem Krzysia z użyciem muzealnego facebooka, bo on chce tu mieć spokój!  Nie byli zadowoleni połajanką… ale musieli przełknąć żabę. Teraz Zieliński jest ich obrońcą, bo jak wiadomo, żeby dopiec Teresce zaangażował się w muzeum i szarpał Gołębia z nią utożsamianego, który był kiedyś jego człowiekiem. Skomplikowane prawda, ale to jest krasnostawski grajdół i sam Krzyś?

Gołąb reagował a w starostwie mieli ubaw

Ale reakcja starostwa na jesieni zeszłego roku przerosła wszelkie oczekiwania gdy Gołąb poszedł do Leńczuka w sprawie „tandemowej administracji”  z udziałem zwolnionego „powstańca wielkopolskiego”  i „nieoficjalnych” manifestów na FB. Poszedł, bo jak zlekceważy to mu gotowi zarzucić, że nie dopilnował. Oczywiście konsylium radców starostwa i niektórzy z wierchuszki przyznali Gołębiowi rację i pokiwali z troską głowami. Ale nie zrobiono z tym kompletnie nic. Choć mieli ich na deskach, taka tam panuje mądrość. Im ta sytuacja pasowała jak jasna cholera, bo w tym momencie dopiekano Gołębiowi, a jemu można i pies go trącał, żeby nie powiedzieć dosadniej. Niech go tam leją! I taki owaki z nim! Mieli kupę radochy z takiego obrotu sprawy.

Tomek pancerna pięść sprawiedliwości ale w kieszeni

W końcu minął czas Gołębia i w muzeum znalazł się ten wspomniany już wyżej Tomasz Nagowski główny audytor. Facet, który w starostwie pełni rolę Inkwizytora albo szefa od spraw wewnętrznych. Moc ma jak Kiszczak w czasach Jaruzelskiego. I ten Tomek obdarzony mocą sprawczą, pancerna pięść sprawiedliwości nie potrafi wegzekwować zaprzestania bezprawia przez dwa miesiące, bo posługiwanie się logotypem i nie tylko w takich okolicznościach jest bezprawiem. Są na to konkretne przepisy i prawne wykładnie dostarczone jeszcze w zeszłym roku przez Gołębia. Poza tym Tomek jest prawnik i karnista z aplikacją prokuratorską! Tylko co on może, skoro zarząd powiatu nie daje mu wsparcia, a przecież nie jest znienawidzonym Gołębiem, który był dla zarządu obciążeniem jak pewnego razu stwierdził Nieścior Marek. I tu muszę poczynić dygresję, żeby była jasność co do filozofii życiowej radnego i jego zasad, na które się często powołuje. Zatrudnienie Nieściora córki w wydziale rolnictwa, a potem w Cukrowni Krasnystaw gdy on jest członkiem zarządu i dwóch zięciów obciążeniem nie jest. No chyba tak to należy rozumieć.

Nagowski już jest tym wymarzonym i własnoręcznie wybranym przez Leńczuka i też jest jak to mówią na nic!? To o co do cholery chodzi? Świat nie widział tak rozlazłej i bezmyślnej władzy, gdzie od roku zwolniony pracownik kieruje do spółki z drugim serwisem. Takie rzeczy tylko w starostwie rządzonym przez „charyzmatycznego ciaputka” Leńczuka. I co to jest „serwis nieoficjalny”, Ile muzeów posiada takie „cosik” które już trwa 8 miesięcy?

Tomek w skowronkach i jak fajnie być dyrektorem

Na początku maja nawet pozwoliłem sobie zapytać Pana Tomasza, kiedy rozwiąże ten problem. Odpowiedział z irytacją, bo widać przekazuje w tym zachowaniu nastroje swoich zwierzchników, że to nie jest priorytet i ma ważniejsze sprawy na głowie. No dobra, ale chyba szczery to on nie był, bo takie postawienie sprawy to zwyczajna głupota albo prikaz z góry, bo przecież wszyscy widzą to dziwactwo w sieci i żeby to rozwiązać wystarczy 15 minut i po cholerę odkładać coś ad acta jak można, a nawet trzeba zrobić już. Tomek wtedy był euforycznie nastawiony do swojego nowego odcinka frontu i nawet mu się podobało.

Tomek chce do domu

Po Nocy Muzeów, gdy krążył koło Leńczuka jak satelita to nawet bardzo, ale im dłużej siedział i sam wcielał w życie własne wnioski pokontrolne, tym nabierał chęci do powrotu na swoje śmiecie, gdzie ma spokój. Szczęście go jednak opuściło, bo pod koniec czerwca zaproszono go na posiedzenie bezrządu powiatu i zaproponowano przedłużenie angażu w muzeum do końca lipca. Wiadomo konkurs na dyrektora ma być w lipcu i trzeba sprawnie kogoś w to „grząskie coś” wprowadzić. On biedny, choć ma czarny pas w karate nie potrafił się obronić przed tym kukułczym jajem i dostał je do wysiadywania. W ciemnym zaułku lepiej, by sobie poradził, ale tu był bezradny.

 Nie chciał wracać, bo zdrowie ważniejsze, ale wrócił i… wziął się za ten „serwis nieoficjalny”, Bo i ci z zarządu zaczęli go ponaglać, gdyż stracili cierpliwość do sytuacji, którą sami stworzyli i ta o nich dobrze nie świadczy, gdy został ogłoszony konkurs. Kto wejdzie w takie coś jako nowy dyrektor? Czy to „coś” nie odstraszy potencjalnych kandydatów? Czyli gówno, bo ciężko znaleźć zamiennik wylało się na nich.

Tak wygląda strona rządowa działająca od 27 czerwca😉

Tomek walczy w „wojnie sześciodniowej”!?

Od tygodnia w ich imieniu, ale bez poparcia Tomek wojuje, a jak wspomniałem pięść pancerna sprawiedliwości z niego ale w kieszeni, z administracją serwisu nieoficjalnego. W efekcie tego naporu z jednej strony, a uporu z drugiej Muzeum Regionalne ma UWAGA dwie strony na FB. Jedna to ta „stara i nieoficjalna”, a druga nowa i właściwa założona 27 czerwca. Schizma chyba dopadła muzeum, ale do papieskiej to im jeszcze daleko, tam było w pewnym momencie pięciu następców św. Piotra. Bój jest zażarty, bo co jakiś czas zmieniają się treści i z nieoficjalnej zniknęło logo muzeum, ale nadal jest przekierowanie na stronę internetową. Obydwie działają i póki co to dowód nieporadności Leńczuka i zarządu. To ma być jasny i czytelny przekaz dla starostwa, że my nie odpuścimy!  Cyrk to mało powiedzieć…

Nagowski Tomasz przekonał się na własnej skórze, że dawać komuś dyspozycje i pouczenia, a wprowadzić je w życie to biegunowo odległe przyjemności. Powinien też zrozumieć, że główni sprawcy tego bajzlu i decyzyjnego sracza, bo do prawdy ciężko to inaczej określić za co z góry przepraszam siedzą spokojnie w swoich gabinetach, a on się użera i jeszcze go poganiają. Pretensje winien mieć głównie do Leńczuka, bo ten od jakiegoś czasu przejął „kontrolę” nad muzeum i on decyduje o metodach. Może do Nagowskiego dotrze co Gołąb miał tam przez 3 lata, a on nie był z bajki zarządu od początku tak jak Tomasz.

Reasumując całe zajście, to teraz buntownicy urośli w siłę i nie muszą się liczyć z nikim, bo mają związki zawodowe i od biedy znajdą wsparcie u radnych. Wszystko dzięki głupocie zarządu, ale jak wróci z „urlopu” drugi pracownik Mateo „Che” Guevara, który jak się było można przekonać działa w myśl złotej dewizy autorstwa swojego idola, wspomnianego Guevary rewolucjonisty rodem z Argentyny „Bądźmy realistami, żądajmy co niemożliwe” to się dopiero zacznie! I tą refleksją w latynoskich rytmach żegnam czytelników do następnego felietonu.

 

31
4

Statuetka i kwiaty a dla niepokornych baty czyli szopka w czerwcu

 

Boże Narodzenie za pół roku, a w Siennicy Różanej już „ćwiczą” szopkę. Jeszcze nie wiadomo, kto się, w kogo wcieli, ale próby idą pełną parą i nawet casting był na ostatniej sesji. Roli „zbawiciela” może być pewny tylko Proskura, bo tu innego kandydata nie ma. Dziś o widowisku z sesji 28 czerwca.

Co do obsady innych ról są tylko spekulacje, ale ja bym rolę Marii obsadził Marysią Kiliańską. Dobra jest i tak jak ona oczka mruży, gdy mówi o „gminnym mesjaszu” nie potrafi nikt. A Grażyna Kielech nadałaby się na Józefa, bo ona ma smykałkę do ról męskich.

Zdjęcie pochodzi z posta

Toć księdzem już kiedyś była na potrzeby jakiejś scenki kabaretowej. Za tym przemawia jeszcze to, że swojemu Marianowi „zabrała” tak zdecydowanie mandat radnego, że wręcz po męsku i „tera” ona decyduje, kto w domu pierwszy do stołu siada. Trzeba jej tylko brodę dokleić i Józef, jak z kościelnych obrazów. Takie mam refleksje po obejrzeniu transmisji obrad rady gminy i występach naszych charyzmatycznych niewiast spod szyldu PSL.

Nasz „mesjasz” ma dobrze…

Ta sesja była absolutoryjna i ważna, bo w niektórych gminach dla wójtów to trudny czas i oni grają o „być albo nie być” Nasz Leszek ma inaczej, jemu wszystko idzie z górki albo z płatka. Lepiej ma niż pierwsi sekretarze i dziedzice. Tak uświęconego chłopskiego dziecka ze świecą szukać! W nim wyjątkowości nie uświadczysz, ale jak to mówią obserwatorzy włościańskiej duszy; chłop, jak mu pana zabrać, to se nowego znajdzie. Właśnie w takim klimacie odbyła się cała ceremonia, jakiej siennickie salony nigdy nie widziały, bo galą oskarową zapachniało i opryskiem na rzepak, ale, nim do tego doszło…

Szpak przyszedł widowisko uświetnić

To na sesję pofatygował się dziadunio Szpak. Przyszedł, bo Andrzej Korkosz wcześniej zapowiedział, że na sesji się nie stawi i być może ta informacja dotarła do niego i dodała skrzydeł naszemu „nomen omen” Szpakowi. Januszek zwyczajnie Korkosza unika, bo się go boi. Ma cykora, żeby ten znów nie zapytał jak to było za jego czasów i co z tym ORMO? Korkosz już mu parę razy grzbiet przetrzepał, aż się pióra posypały.

Debata  i nowy wynalazek- „dobrowolny przymus”

Przed „nocą oskarową” była debata nad raportem o stanie gminy. O, i to było widowisko w randze castingu! Tym razem nie dopisały przybudówki gminne w postaci Uniwerku Trzeciego Wieku, OSP czy władz Znicza… Zadbano jednak o wypełnienie ram widowiska i radni musieli wejść w buty laudatorów. Cała debata nic z debatą nie miała wspólnego, bo oparta była na „dobrowolności przymusowej”. Banach zakomunikował, że żaden wniosek do debaty od mieszkańców nie wpłynął i on radnym nakazuje debatować i niech się zgłaszają przewodniczący komisji i kto chce! Jak powiedział tak zrobił i dawaj do „dobrowolnej debaty” wywoływać kolejno. Świat nie widział takiego cyrku! Widać trzeba było wszystko wyreżyserować i taka w Siennicy kultura dyskusji. Ale jak im wspomnieć o wazeliniarstwie to się obrażają. Ciekawe, coby było, jakby powiedział, że niech mówi, tylko kto chce? Pewnie na sali zaległaby cisza jak po śmierci organisty.

Marysia Kiliańska w skowronkach

Zaczęła Marysia Kiliańska, podnosząc spolegliwie paluszki w górę i powiedziała, że szkoła podstawowa jest jej sercu bliska i na niej się skupi. Wyszło z jej opowiadania, że jest w niej więcej niż świetnie, ma osiągnięcia i funkcjonuje bardzo sprawnie. Bardzo się Marysi nowa dyrektor podoba, choć nie taka nowa, bo od 4 lat na tym stołku jest Pani Katarzyna Czajka. I tu pełna zgoda, bo kobitka całkiem poukładana, ale to w sumie źle dla Proskury, albowiem on po „świetną” Czajkę sięgnął, jak mu się okres przydatności do spożycia u Michalaka skończył i tylko dlatego, że nigdzie nie znalazł jego młodszego klona.

Na Marysi wrażenie zrobił fakt, że szkoła w Siennicy zdobyła pierwsze miejsce w konkursie Kuriera Lubelskiego na Szkołę Roku. No… tu się nie ma z czego cieszyć, bo to konkurs, gdzie liczy się ilość wysłanych kuponów, a nie poziom nauczania. Leszek Janeczek w takim samym konkursie organizowanym również przez Kurier został Ginekologiem Lubelszczyzny, zdobywając 40 głosów.

Poza tym szkoła kipi innowacjami w dziedzinie nowych technologii. Tu się Banach włączył i stwierdził, że trzeba zaglądać na strony internetowe szkoły, bo tam tyle informacji. On, jak zauważył, to nie musi, bo może w domu zapytać. Toć jego Regina w szkole pracuje, a w domu króluje. Ta promocja szkolnej strony internetowej pięknie brzmi w ustach jegomościa co inną stronę internetową 4 lata temu zamykać chciał, a przynajmniej utrudnić działalność. Pisał do Ziobry z aktywem gminnym, ale nic to nie dało. Zabawnie po latach słuchać jak to się docenia internet. My też mamy sporo informacji, ale że nie jesteśmy jednostką gminy to nas nie lubią, ale cóż, wart byłby człowiek, gdyby nie miał wrogów, jak mówią w Bośni.

Budżet wedle Marysi mamy również świetny, a wójt jest gospodarz, jakich mało. Wszystko wydatkowane celowo i milion oszczędności w budżecie. Zdaniem Marysi budowa przedszkola zwiększy ofertę dla mieszkańców i nie będziemy już dopłacać do swoich dzieci w przedszkolach w sąsiednich gminach. Jednym słowem gmina kwitnie jak kartofle Kukulskiego!

Coś jest nie tak z „tworem sztuki” ?

Banach oczywiście kolejny raz nie wytrzymał, a on tak ma, że sam sobie głosu udziela i może to wynika z tego, że w domu żona Regina ustala zasady i on nie ma nic do powiedzenia, a w nowej robocie w dalekim Hrubieszowie też musi innych słuchać. Tam liczy dziury w miejskich drogach… Powiedział, a „dwór sztuki”! On tym wtrętem naprowadzał następnych laudatorów co mają w swojej wypowiedzi zawrzeć, to znaczy wspomnieć tę wyjątkowość posiadani dworu sztuki i „muzeum sztuki nowoczesny” jedynej w swoim rodzaju, bo na na terenie wiejskim. Boże jak to brzmi! Bo trzeba zauważyć, że oferta kulturalna Centrum Kultury to jedno, a „twór sztuki” to drugie! Taka podpowiedź była potrzebna, żeby widowisko było udane, ale to chyba coś nie tak z tym dziwolągiem, że trzeba o nim przypominać i nawet radne od Proskury mają z tym problem. Przez całą debatę nie padło słowo o Trzebiatowskim i jego abstrakcjach. Życie uczy, że jak coś jest rzeczywiście godne uwagi, to nie trzeba tego namolnie anonsować i ludziom wbijać na siłę do łbów. Marysia zwróciła jednak trzeźwo uwagę, że to raport za zeszły rok, a „dwór” otwarli w styczniu tego roku.

„Kochajmy” Panią dyrektor, bo jak nie !?

Jeszcze schwaliła nową Dyrektor Centrum Kultury w Siennicy, że bardzo super, a wójt dobrze wybrał. No mnie się ta Pani też bardzo podoba, i to jak diabli. A jak się skończą pieniądze na „wielkie udawanie”, a ona tego nie przyjmie do wiadomości to Proskurze zrobi taką „Noc Świętojańską”, że ruski rok popamięta. Pani Agnieszka jest mocno nowoczesna i taka z ogniem w oczach! Wierzy w te wszystkie gusła, że to wszystko z tą sztuką nowoczesną to na poważnie, i to nawet całemu przedsięwzięciu dodaje niezamierzonego efektu komicznego. Te imprezy po parkach i koncerty to jak cię mogę. Są póki są pieniądze, a ich jakość, taka jak chemii gospodarczej kupionej w Lidlu. Jak, kto chce dobrej to musi jechać za Odrę. To nie jest złośliwość tylko koncepcja tych z Brukseli. Polaki mają dostawać substytuty i mają się cieszyć z tego. Prawdziwa kultura to jest w Rijksmuseum w Amsterdamie.

Ale wracając do nowej dyrektor Centrum Kultury to wprowadziła w ciągu ostatniego roku nowe porządki, swoje. Przekonała się o tym była kięgowa z Centrum, a prywatnie bratanica Banacha. Zrolowali ją jak Mołdawia Polskę w drugiej połowie meczu w Kiszyniowie i nikt nie patrzył na osobistą sytuację i już dziewczyna nie pracuje. Mówią, że sama się zwolniła… i jeszcze był, w związku z tym audyt przeprowadzony przez Tomka Nagowskiego audytora ze starostwa od Leńczuka, który miał ją do podjęcia właściwej decyzji nakłonić. Od razu widzimy jak Leńczuk do Proskury smali cholewy tym wynajętym na „usługę” Tomkiem. Być może to początek dłuższego uczucia między samorządowcami. Ale wracając do księgowej to widać kultura ma pierwszeństwo i wymaga ofiar, a to, że ktoś ma w życiu pod górkę to w sumie jego sprawa. Empatyczna to władza będzie jak będzie miała w tym interes.

Mnie też kiedyś Agnieszka ofuknęła, poszło o to, że pod jakimś postem dopominałem się o wyeksponowanie rodzimych twórców w „tworze sztuki”, bo mieli być zgodnie z zapewnieniami Proskury. Ona za tę impertynencję wywaliła mnie ze znajomych na FB, bo nie będzie jej tu jakiś „najezdny ze Świętokrzyskiego” w garach mieszał, ona tu dyrektorka i wie lepiej. Mało wie o tym w co wdepnęła i słuchać nie chce. Uważa, że to ona ma rację i skoro tak to powinszować rozumu. Tubylczy rękodzielnik ma siedzieć cicho, bo jest tuman i swoich bohomazów ma nie pokazywać, bo na poddaszu jest Rafael z Chojnic. Ot co! Nim ma się zachwycać. Tak wynika z tego i to moja opinia.  Ale jedno cieszy, że w Centrum Kultury nadal dzieci mogą swobodnie malować i rysować. Tu łapek nie pchali, coby unowocześniać, na szczęście. Dobrze, że uczą ich tutejsi, a nie artysta z poddasza. Generalnie to Proskura znalazł swojego Michalaka tylko od „kultury”.

 Agnieszka Zaworska zakochana w „tworze sztuki”

Agnieszka Zaworska też się zgłosiła „na ochotnika” do dyskusji, bo jak Banach prosi, to się nie odmawia jak pannie młodej tańca. Poopowiadała o gminnych bojach w GOPS i dodatku węglowym, a potem wspomniała zupełnie przypadkowo o kulturze siennickiej i „tworze sztuki”, o którym głośno w całej Polsce… jej zdaniem oczywiście. Tylko że wspominek w radio, czy TVN nic nie znaczy. Oni też muszą o czymś mówić i pisać. A z „tworu sztuki” takie muzeum sztuki nowoczesnej, jak z Proskury pilot odrzutowca. I skoro słynie „twór sztuki” na cały kraj, to gdzie te tłumy zwiedzających?

Marzena moja radna

Moja radna Marzenka Dubaj, którą osobiście bardzo lubię, bo zawsze mi cukier podnosi i poprawia nastrój powiedziała, jakby czytała z kartki i to samo, co reszta. Leszek gospodarz, drogi buduje, a kruszywa nawiózł; 1090 ton kruszywa drogowego, żużla 1750 ton. Po rękach go nie całowała, bo w tej euforii mogła zapomnieć i może przy innej okazji…

Darek i „garbate” dzieci

Darek Sęczkowski w zasadzie powtórzył poprzednie doskonałości wójta, ale zwrócił uwagę na to, że w szkole dużo dzieci ma wady postawy. Kto jak, kto, ale on na wychowaniu w prawidłowej postawie i tężyźnie to się zna jak mało kto i nie bez przyczyny zwrócił na to uwagę. Ale to nic, bo problem przebiła jak balon Alicja Pacyk na komisji rewizyjnej i zauważyła, że co drugie dziecko ma problemy z wadą postawy a dzieci coś ponad 200. Stwierdziła przy tym, że trzeba na to zareagować. Kiedy o tym mówiła, to sekretarz Turzyniecki wystrzelił jak z armaty, że nie ma na to pieniędzy. Akurat nikt go nie poparł w tym zarzucie, bo on z Krasnegostawu. Po tym incydencie łatwo zauważyć, że „ochroniarz” Proskury ukierunkowany na atakowanie opozycji, nawet jeśli ta ma rację. 

Wiesia „słodzik” ze Żdżannego

Wiesia Popik to już jest klasyka miodobrania. Ta to potrafi! Nawet jakby co innego chciała to na jedno wyjdzie. Tylko ona jedna mogłaby Kiliańskiej w obsadzeniu roli Panny Marii zagrozić. Talent u niej rzadko spotykany. W jej laudacji było wszystko, począwszy od Leszkowej wspaniałości, oszczędności i kultury w „tworze sztuki” i nawet poprosiła Leszka, żeby podziękował pracownikom, którzy przy budżecie pracowali. To ostatnie to on zrobi na pewno i już to widzę jak im kwiaty rozdaje i całuje po rękach za pomoc. No i szkoda, że wójt w tej gospodarności nie zrobił wyceny, gdy kupował „zespół pałacowo dworski” od Proskurów ewidentnie przepłacony. Wtedy Wiesia jakoś o gospodarności nie wspominała, jak i cała reszta wyznawców Proskury.

Szpak; trzeba kochać „twór sztuki” i jak wygląda rozsądek w jego wydaniu

Szpak w zasadzie powtórzył starą formułkę, tak schodzoną jak buty listonosza. Dziękował za samorządową mądrość siennickim radnym, ale to było przed wotum zaufania. Dziękował im, jakby wiedział, jaki będzie wynik głosowania, taki z niego prorok. Tu trzeba wspomnieć, że jemu samorządowej mądrości zabrakło jak czytał w maju 2022 roku na sesji rady powiatu anonim plugawy w treści i tu nie przewidział, a wręcz się upierał, że prawda po jego stronie. Tym bardziej to zabawne, że ze mną po sądach latał bom go okrutnie pomówił, a on, tymczasem nie pomny tego dawaj plugastwa czytać. Widać to jak „ucierpiał” z mojego powodu nie było takie straszne, bo skoro za jakiś czas czyta się anonim.

Skończyło się to czytanie dla niego dwoma pozwami z całymi konsekwencjami, bo musiał publicznie na mocy ugody sądowej przepraszać i zwracać blisko 10.000 kosztów. Ale na biednego nie trafiło i ostatnio po 3 latach sądów dostał od ubezpieczyciela coś ze 100.000 złotych odszkodowania za ten wypadek prawie smoleński z września 2017 roku, gdzie otarł się Hondą na Siennicy Dużej o brzozę i wywalił furtkę do sadu. A jego wytorupało jak worek kartofli. Walczył o swoje no jakżeby! Był w godzinach pracy, w której przychylał nam nieba, a wracał z urodzin ponad 100-letniej mieszkanki gm. Łopiennik późnym popołudniem. Oczywiście Szpak potępił tych, co wątpili w „twór sztuki” Jego zdaniem, to jest ogromny sukces i tam jest tyle wydarzeń kulturalnych, że i on uczestniczy. To akurat prawda, tyle że uczestniczy, ale chyba nie korzysta i jak to wygląda, to innym razem, bo temat dość obszerny i zabawny.

Głosowali „za” z ciekawości

A po debacie było głosowanie, w którym Leszek dostał jednomyślnie wotum zaufania! Opozycja w osobach Alicji Pacyk i Piotra Kołtuna zagłosowała „za” Korkosz jak wspomniałem był nieobecny. Stąd ich taka decyzja, bo doszli do wniosku, że zobaczą jak to zostanie przyjęte i co będzie dalej. To nie zrobiło na „proskurystach” wrażenia. A Szpak potępił asekuracyjnie wszystkich wątpiących w „twór sztuki”. Alicja Pacyk do tych się zalicza, kiedyś niemiłosiernie wypunktowała całe przedsięwzięcie. Korkosz zresztą też… Ale takiego słodzenia to się nie spodziewali, i to, co było potem przerosło ich oczekiwania. Alicję rozbolała głowa po wszystkim, a Piotrek dla bezpieczeństw do własnych pszczół poszedł dopiero na drugi dzień. Wszystko dlatego, żeby te sesyjne słodkości wywietrzały.

Oskary, bukiety i wzruszone kobiety…

Po wotum zaufania a tuż przed przerwą odbyło się to co nazwałem „nocą oskarową” Wszyscy jak na komendę musieli wstać i Proskurze wręczono za uzyskane absolutorium statuetkę. Podobno to Nike- symbol zwycięstwa, tak przynajmniej wydukał Banach. A ten jak ją wręczał Proskurze to z taką gracją jakby go w ręce parzyła. Skąd statuetka i czy aby nie autorstwa artysty z poddasza to nie wiadomo.

Zdjęcie z You Tube; Relacja z sesji

Był do tego bukiet kwiatów wręczany przez Marysię Kiliańską, która ma wielkie serce do niedotrzymywania danego słowa przez Leszka. Można nawet uznać, że mu w tym procederze pomaga. Roty albo Boże coś Polskę nie śpiewali, ale było uroczyście jak na amerykańskich Oskarach. Wzruszeniom nie było końca a wójt doskonale zagrał zaskoczenie, bo takie coś dostał pierwszy raz od 33 lat! Co sam przyznał. Odruch dawania statuetek w naszych wybrańcach-przebierańcach jest tak silny, że musiał się zmaterializować w tym momencie i w takiej formie.

Dostać statuetkę za absolutorium, gdy w radzie ma się 12 radnych to cyrk!? Nike to symbol zwycięstwa, ale po walce, a nie w sytuacji, gdy jak wspomniałem w radzie ma się 12 na 15 radnych. Ale skoro opłatki ludowe oklapły, bo zmiana władzy w Polsce nastąpiła i potem pandemia to musieli widać tak. Czekać tylko jak Proskurze zaczną dawać statuetki z bukietami za przyjazd do roboty albo trzaśnięcie drzwiami.

I jeszcze jedna rzecz tak na koniec. Być może ta uroczystość bardzo wypasiona jest symboliczna i wiąże się z tym, że Proskura zadeklarował odejście na emeryturę. Bukietami żegna się tych, co odchodzą niekoniecznie na tamten świat i tu tak było. Szpak go namawia do startowania, ale Leszek ma już 66 lat i może mu się nie chcieć a czasy idą parszywe i bieda dopiero przyjdzie. Zresztą mina Szpaka nie była jakoś szczególnie wesoła, jemu się w konstruowaniu szerokiej koalicji w powiecie na obecnym etapie nie wiedzie. Nie chcą z nim rozmawiać i jak ktoś uważnie ogląda sesje rady powiatu to z PSL szarpie się tylko on i to w sposób groteskowy a czasami rynsztokowy. Proskura w jego układance to dość istotny element, ten flankuje mu Siennicę i może do powiatu startować. A skoro jest okazja prysnąć na emeryturę i na jelenie w Bieszczady to, czemu Lechu ma nie skorzystać! Z innych ciekawostek, to imienin Lecha w tym roku nie obchodzono hucznie jak kiedyś, tylko na spotkaniu z sołtysami Berbeciowa z Baraków upichciła tort truskawkowy i o mało się nie rozpłakała. Skromnie było. A Banach miał 29 czerwca imieniny, bo on Piotr! Gdyby sesja wypadła w tym dniu, to musiałby cukierków nakupić a tak 28- dzień wcześniej przyoszczędził i co nie wydał to mu zostało. Choć sołtysy po sesji coś mu tam w kącie dali, żeby nie było. Tak że jest wesoło i to nie koniec, bo jest przecież „twór sztuki” który im dłużej funkcjonuje, to więcej radości sprawi. I tym optymistycznym akcentem żegnam czytelników i tych, co mnie nie czytają. Panią dyrektor z „tworu sztuki” to szczególnie i niech jej wiara w Leszka i muzeum na wsi nie słabnie. Niech dalej idzie zgodnie z linią partii. Do następnego felietonu.

 

 

35
6

Jeden obrazek wart 1000 słów. Nie zadzieraj z Babą z Topoli, bo ci…powie aż zaboli!

 

24 czerwca na krasnostawskim rynku zakończył się plener rzeźbiarski. Na uroczyste zakończenie wpadła przelotem poseł Teresa Hałas. Po placu między rzeźbami plątał się „syn marnotrawny” Andrzej Leńczuk… dzięki niej starosta, a miejskie wróble podsłuchały cierpką uwagę…

 

-Andrzej, gdybym Panów rzeźbiarzy poprosiła 5 lat temu, to by mi wystrugali takiego starostę jak ten tu. Gorszy, by nie był, głupot tyle co ty, by nie narobił, a ja bym się nie rozczarowała. I ludzie, by nie wiedzieli coś ty za jeden. Ten drewniany nie potrzebowałby absolutorium tylko drewnochronu i nie bałby się opozycji tylko korników. Andrzej, czemu ty taki politycznie bezmyślny jesteś? Rysiek Madziar… a toś sobie protektora wybrał…😉

 

24
3

Szarpanina w zadymionej remizie czyli krasnostawskie wojny diadochów

Dziś kilka spostrzeżeń dotyczących kolejnej fazy powiatowej „wojny diadochów”, w której ginekolog i samozwańczy historyk z własnej ulotki bierze się za interpretację historycznych napisów na tablicach i to z jakim zapałem! Jest jednym słowem na tropie afery która wstrząśnie powiatem. W tym duchu na ostatniej sesji absolutoryjnej 15 czerwca dał taki popis, że trudno nie zapytać; od kiedy ma Pan te objawy Panie Janeczek? I oczywiście słów kilka o krotochwilach Marka Nowosadzkiego przed, którymi go ostrzegałem, a które źle się dla niego skończyły, bo słuchać „niecnota” nie chciał…

 

Większość normalnych i zdrowych chłopów bez względu na wiek pożąda obiekty o wymiarach 90-60-90 uzbrojone w blond fryzurę długie nogi i obdarzone powłóczystym spojrzeniem sarnich oczu… Taki obiekt zawrócić może i zmienić stosunki własnościowe w najbliższym otoczeniu takiego absztyfikanta. Tymczasem naszemu medykowi i radnemu Janeczkowi w głowie zawrócił obiekt o wymiarach 60 -10 – 60 i do tego z kamienia, bo jest to nieszczęsna tablica na SOSW w Krasnymstawie wraz z jej treścią. I to się dzieje naprawdę! Mnie to jednak nie dziwi i już dawno to przewidziałem.

Drugie podejście „himalaisty  i samozwańczego historyka”

Janeczek znów wrócił na sesji 15 czerwca do tematu napisu na tablicy ufundowanej kilkanaście lat temu przez Stowarzyszenie Absolwentów Liceum im. Władysława Jagiełły. To jest już drugie podejście, bo on swoje K2 chce zdobyć i już! Zapału pozazdrościć, tylko komu oprócz niego jest to potrzebne!? Tradycyjnie potwierdził swoje żądania względem zmiany treści, ale nie byłby sobą, gdyby nie podbił stawki i przy okazji zmodyfikował swoje żądanie, bo widać coś do niego dotarło, że przestrzelił. To dobra wiadomość i znak, że czyta co o nim piszą! Teraz tablica zawiera wierutne kłamstwo, bo brak na niej czasów okupacji. O 4 lata  idzie walka!

 Cała operacja Janeczka z napisem przypomina walenie łepetyną w mur. Nie przyjmuje tradycyjnie, że to nie temat na sesję. Uważa, że ma rację i pewnie jest przekonany o tym, że nie może przepchnąć swoich arcysłusznych postulatów, gdyż jest zbyt łagodny w swoich zabiegach, a ponawiając zarzut zachował się, tak jakby wziął przy tym waleniu łepetyną większy rozbieg. Metody tym samym nie kwestionuje czego wypada pogratulować. Logika sytuacji podpowiada, że łeb niechybnie roztrzaska, ale my się, nim to nastąpi nasłuchamy i ubawimy. Pomijam już to, że skoro treść tablicy obraża pamięć, to wykładnia Janeczka obraża inteligencję mieszkańców. Cytując jego samego z jednej sesji, gdzie dyskutowano o szczepieniach a on wrogów kłucia rugał swoim „To trzeba być durniem…”, by w tym wypadku tak interpretować intencje fundatorów i odczucia czytających. Jest medyk na ostatniej prostej do tego, że niebawem absolwentki I LO, szczególnie te starsze obrzucać go będą pogardliwymi spojrzeniami. Jak która straci cierpliwość to i cierpkim słowem a po zmroku różnie może być. Parasolka nie służy tylko do ochrony przed tym co pada z góry, ale i sama może spaść na czyjś grzbiet…

Nowosadzki jako niemiecka agentura dla niepoznaki mówiąca po polsku!

Skąd u medyka taka podejrzliwość o znamionach obsesji? Chyba stąd, że to amator, a ci tak miewają, bo coś tam sobie uroją, i już. Historia to człowiek na przestrzeni wieków w różnych aspektach swojej egzystencji. A ta jest podzielona na osobne zagadnienia, tylko po to by lepiej badać pewne procesy. Jest więc historia, polityczna, gospodarcza, społeczna i wiele innych. W gospodarczej nacisk kładzie się na zjawiska ekonomiczne, a polityki tam mało albo w ogóle itd. Treść tablicy jest w myśl tej zasady. Fundatorom zależało na oznaczeniu samego miejsca, a nie na niemieckich zbrodniach, które były bezdyskusyjnie, ale to już zupełnie inna historia. Natomiast jak on sobie napis wyobraża nie precyzuje, ale znając jego namolność to żaden mu nie dogodzi. I to będzie kolejna „furtka” do nowej wojny. A to, że nikt o tym nie napisał, że Niemcy mordowali absolwentów i nauczycieli w czasie okupacji na tablicy złem nie jest, bo zostało to wszystko ujęte w papierowo – internetowym wydaniu historii szkoły. Tego nikt nie zamilcza. 

Czekać tylko oskarżeń  i podejrzeń, że Stowarzyszenie Absolwentów Liceum im. Władysława Jagiełły to zawoalowana opcja niemiecka prawie Wervolf, a obecny szef Nowosadzki Marek po domu chodzi w skórzanym płaszczu z doklejonymi wąsikami à la Adolf i ćwiczy przemówienia na parteitagi! A oni się spotykają w swoim gronie zawsze w urodziny Hitlera i na rocznicę zjednoczenia Niemiec. Nowosadzki w domu ma na każdej ścianie portrety Bismarcka i cesarza Wilhelma oraz mapę II Rzeszy w granicach z 1914 roku. Na wakacje jeździ do Norymbergii, a nie do Włoch! Do żony mówi Frau! By zostać członkiem tej „wywrotowej” organizacji trzeba wylegitymować się posiadaniem niemieckiego auta i co miesiąc przedstawiać do wglądu Markowi paragony z niemieckiego Lidla ewentualnie Kauflandua. Netto od biedy może być ale lepsze te dwa pierwsze…

Od dawna powtarzałem…

… że medyk do końca stabilny emocjonalnie nie jest. To jak pastwił się nad Andrzejem Gołębiem dyrektorem muzeum było dowodem na pewne rozchwianie emocjonalne. Jeśli ktoś poniewiera w sumie obcego mu człowieka za nic, to normalne nie jest. Bo gdzie szpital, gdzie muzeum!? Wytykał mu biologię, jakby to była zbrodnia przeciw ludzkości i odmieniał ją we wszystkich przypadkach. Co sesja o tym plótł, a pchał paluchy do Muzeum Regionalnego bełcząc w nim poza granice rozsądku. Bełtał w DPS na ul. Kwiatowej. Co za krzyż pański z nim miała Ewa Kowalik wie najlepiej ona sama, bo natrętnemu Janeczkowi nic wytłumaczyć nie było można. Nie słuchał argumentów, miał swoje pasujące do jego tezy… Teraz wziął w obroty absolwentów I LO na czele z Nowosadzkim. Dlaczego? Bo taką ma konstrukcję opartą na egocentryzmie jak u jedynaka przewrażliwionego na swoim punkcie. Zawsze musi być w centrum uwagi a to że był podczas własnego chrztu i pierwszej  komunii jemu nie wystarcza, bo to było dawno!

Warszawskie „ego” i kontratak wiekiem od trumny

Janeczek rozpętał wojnę, bo coś go prawdopodobnie ugryzło. W końcu ma mundur i szablę, a ta żeby nie zardzewiała jak w piosence o Krakowiaczku, to ją wyciągnął i siecze. Szkoda że na oślep, bo macha nią jak Kmicic przed nosem Wołodyjowskiego, za co ten go wykpił i nazwał ten fechtunek- machaniem cepem  Może nikt nie docenia jego pomysłów w SPZOZ albo nie zapraszają go do I LO jak Husa- profesora i kardiologa? Co by nie mówić, to jest lekarzem z wielgaśnym „ego” prawie na Warszawę, ale kisi się w prowincjonalnym szpitalu, gdzie za płotem już tylko wojna i Azja. Żeby odreagować to znalazł tablicę, a ta z miejsca stała się pretekstem. Nie powiem Marek nawet próbował kontratakować, ale bardziej to był turniej rycerski niż prawdziwa potyczka. Zaskoczył medyka wiekiem od trumny, za którym schował się jak średniowieczny piechur za pawężą. Zarzucił Janeczkowi, że jak miesiąc temu pierwszy raz atakowała, to na dzień przed pogrzebem byłej szefowej Stowarzyszenia Absolwentów. Na Janeczku to nie zrobiło wrażenia, bo jeśli ktoś codziennie spaceruje koło prosektorium i namiętnie od czasów pandemii czyta klepsydry pod „Małym kościółkiem u Skowrona” to można mu co najwyżej nagadać. Odpowiedział tak jak zwykle, że nie wiedział, co może być przełomem i dobrą prognozą, albowiem oficjalnie przyznał, że czegoś nie wie.  A riposta medyka na słuszny zarzut Nowosadzkiego, że robi wszystko dla widowiska- bo jemu na rozgłosie nie zależy dowodzi, że traktuje słuchaczy i obserwujących jego występy jak durni. 

Kozy na drzewie i mściciel w kitlu

Co się Nowosadzki nadenerwował to jego! Niestety nie jest bez winy, zbiera zasłużone owoce swojego zaniechania i nonszalancji oraz polityki kłaniania się wszystkim w pas, jakby był pierwszokadencyjnym radnym, a nie wicestarostą. Gdy się jest jak pochyłe drzewo, na które włażą wszystkie kozy z okolicy to dziwić się nie można, że i Janeczek się wdrapał, ale uwaga… bo i Piwko się gramoli ! Ciężaru tego drugiego Nowosadzki zwyczajnie może już nie unieść. Bo gdy medyk okładał Gołębia i Kowalik Ewę, to Marek oczywiście nie sam, bo z Andrzejem Leńczukiem stał z boku. Nie wykazywał większej aktywności. Wręcz miał kupę radości, że rozszarpywany jest ktoś inny. Owszem czasem coś tam na obu poleciało, ale było tego niewiele. W przypadku ataków Janeczka na Gołębia z Muzeum Regionalnego było im to na rękę, bo Janeczek był wyrazicielem ich opinii o tym człowieku i czymś na kształt mściciela w kitlu. Gdyby nie funkcje, jakie sprawują i są przez nie skrępowani to z Gołębiem zrobiliby to samo, co medyk. Marek był przeciw kandydaturze Gołębia, na jego miejscu widział przez siebie namaszczoną Elżbietę Sobczuk. A Leńczuk też swoje za uszami ma … Wystarczy powiedzieć, że Gołąb miał wyfrunąć po góra pół roku, tak że działalność Janeczka wpisywała się w ich interesy.

Zakolegował się z Leńczukiem ale na jak długo?

Odnoszę wrażenie, że Janeczek na obecnym etapie swojej misji w samorządzie zakolegował się z Leńczukiem, a dyrektor SPZOZ Jarzębowski, kiedyś przez Janeczka sekowany stał się jego przyjacielem! Tak się porobiło! Może i Marek obrywa za to, że od jakiegoś czasu przyzwoicie zachowuje się wobec Teresy Hałas „znienawidzonej” przez Janeczka i zdradzonej przez bezmyślnego Leńczuka. Ale żeby to był koniec, to byłoby pół biedy, jak mawiają starsi ludzie. Na tej samej sesji, tylko w innej części Janeczek zaprezentował pokaz slajdów z wycinkami z „Gazety Wyborczej” sprzed 10 lat. Ładna to była prezentacja, która miała na celu stępienie ostrza krytyki innych radnych odnośnie raportu o stanie powiatu. To był wyraźny ukłon w stronę Leńczuka, bo taka narracja brała go w obronę, a to jego okładano za raport. Janeczek w swoim wystąpieniu mówił o problemach z jakimi muszą się mierzyć rządzący w myśl powiedzenia „Neuer Tag, neue Überraschungen” co się tłumaczy -nowy dzień nowe niespodzianki i w pewnym momencie zalecał krytykom dystans!  Dystans którego doprosić się od niego nie można w sprawie; tablicy, DPS czy muzeum! To jest ten sam Janeczek a nie inny podmieniony, tylko akurat tu miał interes!  Innym rekomenduje to czym sam nie grzeszy! Paradne! W takich okolicznościach wypadałoby zapytać po raz drugi: od kiedy ma Pan te objawy Panie itd…

Gdy Gołębia brakło Marek na ofiarę

W takich okolicznościach ktoś musiał zostać złożony na ofiarę i padło na Marka…z absolwentami przy okazji. Jest jak na wojnie, bo ci ostatni są ofiarami cywilnymi i przypadkowymi. Zawsze mu powtarzałem, że jeśli Janeczek rozkręci swój mobilny trybunał sprawiedliwości i szafot na kółkach to sięgnie za jakiś czas i po niego. On na takie dictum kręcił nosem i nie słuchał, bo akurat bardziej ekscytowała go kaźń takiego Gołębia, ale tym samym przyjął metody uprawiania polityki w radzie powiatu przez Janeczka jak coś oczywistego. Certyfikował to coś. Przeciwdziałań nie było żadnych, a wystarczyło dopytywać co tam na ginekologii!? Dysponował i dysponuje wiedzą na ten temat o sile rażenia kartaczy. W ten sposób bezczynnością dał przyzwolenie i niemą zgodę. A teraz już jest jak w powiedzeniu, że jak się z chłopem wódkę pije, to z nim pod płotem leży. Cóż… Pan Marek pozwolił sobie puszczać prosto w nos bąki to teraz ma… Może to i „dobrze”, bo to już trzeci przypadek „dręczenia”, ale z Markiem Nowosadzkim w roli głównej i jak wtedy nie wierzył w prawdziwe intencje, to teraz może uwierzył, kiedy jego zadek jest przypiekany żywym ogniem.

Podsumować tego nie można, bo to nie koniec i Janeczek dopisze nowe akty do tej sztuki. Tak że mamy przaśną, bo remizową bijatykę, gdzie wszyscy wszystkich leją po pyskach i czym popadnie. Zieliński Leńczuka szwagrem, a Janeczek Nowosadzkiego tablicą. To przypomina Wojny Diadochów – wodzów Aleksandra Macedońskiego, którzy po jego śmierci skoczyli sobie do gardeł uprzednio mordując najbliższą rodzinę kiedyś ukochanego króla. To porównanie jest tylko po to co by ciut to nobilitować i pokazać mierzwę ideową tych przedsięwzięć, a także, dlatego że Marek lubi historię Grecji – stąd ci „diadochowie” krasnostawscy. To bardziej ukłon w kierunku Nowosadzkiego i  pewnej estetyki wypowiedzi nie zawsze mądrej ale jednak, bo co by nie mówić jakąś „estetykę” i ogładę reprezentuje.

Tak jak diadochów-wodzów Aleksandra Macedońskiego łączyła osoba władcy, tak ich łączy osoba Tereski Hałas, dzięki której są tu, gdzie są i mają to, co mają. Poza tym walczący ze sobą są z tej samej strony barykady, ale tamci sprzed wieków bili się o władzę nad połową znanego im świata. Chociaż ci mieli rozmach i inne to były czasy. Nasi leją się dla samego lania i nic więcej. Bo szczerych intencji w działaniach Janeczka nie widzę, tak jak wzrostu liczby urodzeń na oddziale ginekologii i położnictwa pod jego światłą komendą. I tą refleksją z Bliskiego Wschodu via SPZOZ ale pozbawioną nadziei na lepsze jutro z tymi co u władzy w powiecie żegnam czytelników do następnego felietonu.

 

 

27
8

Stawiarski i klątwa Bońka

Naszą prastarą krasnostawską ziemię ostatnio nawiedził nowy jasny idol z całym zapleczem. Oczywiście lepsze to od oberwania chmury, gradobicia czy trąby powietrznej, bo tu skutki występują natychmiast, ale nawiedził i co zrobić.

Nowy idol nazywa się Jarosław Stawiarski i słynie z bujnej czupryny, srogiego wyrazu twarzy i tego, że jest kolegą Marka Nowosadzkiego ze studiów. Poza tym jest marszałkiem województwa lubelskiego. Celem odwiedzin było wystąpienie w Zespole Szkół Rolniczych im Bartosza Głowackiego w Krasnymstawie, które dotyczyło Akcji Reinhardt, czyli ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. Nie powiem takie uświadamianie o tym, kto Żydów mordował jest potrzebne, bo jak wiadomo nazistów już obarczono, ale nie wiemy, jakim ci mówili językiem. Na pomocników wyznaczyli spece od zakłamywania holokaustu Polaków. W kontekście roszczeń „organizacji żydowskich” związanych ze zwrotem mienia bezspadkowego opiewającym według stawek sprzed pandemii na 60 miliardów dolarów jest to niezbędne.

Wystąpienie to jedno, ale wieść gminna niesie, że Stawiarski ma być jedynką w naszym okręgu. Leńczuk skoro udostępnił ZOL Madziarowi to Stawiarskiemu musiał udostępnić Rolniczaka.  A jak tak, to czas na pierwszy krok, i kampanię czas zacząć. Dwójką ma ponoć być Rysiek Madziar, w którym zadurzył się nasz starosta Leńczuk. Tak że sytuacja staje się dynamiczna, a przejście do Madziara naszych orłów takie sobie… Lepiej było nie przechodzić, bo skoro jest się emerytem jak Leńczuk, to jest to dobry czas na rozbrat z polityką. Z polityką, do której nie ma się głowy… W PiS panika, bo 800 plus nie dało zwyżki poparcia i być może poproszą nawet o start Teresę Hałas, bo jak jest źle, to wszystkie ręce na pokład! A skończy się tym, że Teresa Hałas zostanie ostatnim posłem stąd i długo nikt jej wyczynu nie powtórzy.

Będziemy mieli wtedy swoją klątwę Bońka, który rozgoryczony po 1/8 finałów MŚ w Meksyku w 1986 roku, gdzie mimo dobrej gry musieli przegrać z Brazylią 4 : 0 powiedział, że jeśli w następnych czterech mundialach dotrzemy do 1/8, to będzie powód do satysfakcji, a jak było potem, to już wie każdy. Dlatego obawiam się, że poseł w tym krasnostawskim zapyziałym grajdole trafić się może w najbliższym czasie, ale tylko przejazdem. Natomiast w zbiorowej pamięci jako zdobycz dekady zagości spektakularne i niesmaczne „matkobójstwo” Leńczuka dokonane na poseł Teresie Hałas…

 

18
7

Jeden obrazek wart 1000 słów. Kicha w Kiszyniowie…

Trener Santos powiedział : – Nasza porażka z Mołdawią to wina wygranej z Niemcami w sobotę 0 : 1 . Zemścili się Lidlem na mołdawskej ziemi! Mój serdeczny przyjaciel z Krasnegostawu Doktor Janeczek ma takie same problemy tylko, że z tablicą na której ewidentnie pomija się niemieckie zbrodnie. O tu za moimi plecami mamy niemieckiego Lidla. Tam gdzie Lidl tam kłopoty! U doktora też jest! Jak w takich warunkach można wygrać…Doktor już z głosił akces do komisji PZPN w celu zbadania niemieckich wpływów w polskiej piłce!!!!

Źródło: screen Polsatsport

Eksperci odkryli przyczynę i zgodnie orzekli; Ach… gdybyśmy mieli dresy Nowosadzkiego…

 

20
4

Radny Krzyś Zieliński jako „narzędzie zagłady”😉

POWIAT KRASNOSTAWSKI Ni stąd, ni zowąd Radny pytał o szwagra starosty

Krzysztof Zieliński, radny powiatowy, zwrócił się do starosty Andrzeja Leńczuka o wyjaśnienie okoliczności przeprowadzenia naboru oraz powołania kierownika Zespołu Terapeutyczno Opiekuńczego w Domu Pomocy Społecznej w Bończy. Choć miało to miejsce trzy lata temu, dopiero teraz radny dowiedział się, że kierownik to szwagier starosty. Wprost jednak o tym nie wspomniał. W sprawie konkursu na kierownika Zespołu Terapeutyczno-Opiekuńczego w Domu Pomocy Społecznej w Bończy radny Krzysztof Zieliński złożył interpelację na ostatniej sesji. Zaznaczył, że robi to, mając na uwadze niepokojące informacje, które dotarły do niego, a dotyczą spraw bardzo istotnych dla mieszkańców powiatu krasnostawskiego, jakimi jest transparentność życia publicznego.

Na wstępie wyłożył, czym jest nepotyzm. – To faworyzowanie członków rodziny przy obsadzaniu stanowisk i przydzielaniu godności. Obecnie nepotyzm jest powszechny w krajach Trzeciego Świata, gdzie lojalność wobec rodziny jest nakazem kulturowym i gdzie faworyzowanie krewnych przybiera nierzadko karykaturalne formy. W reżimach dyktatorskich zdarza się „dziedziczenie” najwyższych stanowisk w państwie, czego przykładem jest Korea Północna, gdzie stanowisko przywódcy państwa i partii po Kim Ir Senie objął jego syn Kim Dzong Il, a następnie wnuk Kim Dzong Un. Różne państwa w różny sposób regulują kwestie pokrewieństwa w administracji publicznej. Do nepotyzmu może dochodzić zarówno na poziomie państwowym, jak również w organizacjach, instytucjach i firmach – wyjaśniał radny Zieliński, zanim przeszedł do konkretów. 

Z informacji o wyniku naboru na wolne stanowisko urzędnicze kierownika Zespołu TerapeutycznoOpiekuńczego w Domu Opieki Społecznej w Bończy sporządzonej 28 kwietnia 2020 r. przez dyrektora tejże jednostki Mariusza Rysaka dowiadujemy się, że wybrany został Dariusz Kowalczyk, zamieszkały w Krasnymstawie. W związku z tym mam kilka pytań – zapowiedział. Radny chciał wiedzieć, kto wcześniej sprawował funkcję kierownika i dlaczego powstał wakat oraz ile osób przystąpiło do naboru na to stanowisko. Kolejne pytania radnego dla starosty były już mniej wygodne. – W jaki sposób towarzysko, biznesowo, rodzinnie Dariusz Kowalczyk jest powiązany z panem starostą? – dociekał Zieliński. – Czy w jakikolwiek sposób starosta lobbował za zatrudnieniem Dariusza Kowalczyka na stanowisku kierownika Zespołu Terapeutyczno-Opiekuńczego w DPS Bończa? Czy starosta posiada wiedzę, że po zatrudnieniu Dariusza Kowalczyka na stanowisku kierowniczym, dyrektor DPS Mariusz Rysak podjął decyzję o przekształceniu pokoju socjalnego pracowników i przekazaniu go w indywidualne użytkowanie kierownikowi? Zarówno w czasie pandemii Covid-19, jak i po jej zakończeniu, czyli obecnie, pracownicy dzielą nowe pomieszczenie socjalne wraz z pensjonariuszami. Choć radny wprost nie stwierdził, że kierownik, o którego pyta, to prywatnie szwagier starosty Andrzeja Leńczuka i poprosił o udzielenie odpowiedzi na piśmie, to starosta zareagował już w trakcie sesji. – Starosta nie prowadzi polityki kadrowej w jednostkach tak, jak to było wcześniej. Dyrektorzy ogłaszają konkursy i zatrudniają pracowników. I tyle! – stwierdził poirytowany włodarz powiatu. (s)

Źródło; Nowy Tydzień

 

PS. Starosta Leńczuk i Krzyś Zieliński są siebie warci i dobrali się jak w korcu maku. Obaj za uszami mają to samo. Pierwszy wyparł się poseł Teresy Hałas, która ulepiła go starostą, a drugi tych, którzy mu pomogli zostać radnym. Krzyś zapomniał o zapleczu szybciej, niż zdążył złożyć ślubowanie. Tak więc widok, gdy jeden okłada drugiego wart każdych pieniędzy, cytując filmowego wójta Kozła, który delektował się znokautowanym przez Kusego Czrepachem leżącym na podłodze UG Wilkowyje. Czego chcieć w takich okolicznościach więcej!? Piękny to widok, jak zachód słońca nad Pacyfikiem. Ale słowa starosty; „Starosta nie prowadzi polityki kadrowej w jednostkach tak, jak to było wcześniej. Dyrektorzy ogłaszają konkursy i zatrudniają pracowników. I tyle!” są chyba nie na miejscu, bo w Muzeum Regionalnym to starosta miał więcej do powiedzenia w sprawach pracowniczych niż dyrektor!? O radnych nie wspominam… Skoro zmusza się dyrektora muzeum do wycofania dyscyplinarek w muzeum dwa razy. A raz skutecznie to jak to nie jest polityka kadrowa w wykonaniu Leńczuka, to ja jestem chiński mandaryn. Aczkolwiek w Bończy mogło być inaczej, ale o tym innym razem.

 

24
6