Konkursem w Muzeum Regionalnym Leńczuk ratuje absolutorium czyli krasnostawskie szachy

Dziś o tym jak Andrzej Leńczuk dla niektórych starosta ratował ostatni rok swojego panowania konkursem w Muzeum Regionalnym. Bo jak wiadomo absolutorium to coroczna prolongata dla takich jak on. Dowiemy się co mu z tego wyszło i czy było warto. Poza tym słów kilka o tym co niektórym radnym w związku z konkursem w duszach gra…

Proszę sobie wyobrazić taką sytuację… Gromnice na nocnym stoliku, a w łóżku obok, leży blada jak ściana babcia. Oddech płytki, pot perlisty na skroniach, puls ledwo co. Coś tam mamrocze i wzrok ma nieobecny. Jednym słowem dogorywa, „końcowa” i jak nic do rana „nogi wyciągnie” Wkoło łóżka, w wianuszku stoi zapłakana rodzina. Płaczą jak bobry, pochlipują nochale czerwone, a ksiądz już w drzwiach, bo sakramentów udzielił i wraca na plebanię. Jeszcze rzuca mimochodem, żeby jutro przyjść i ustalić szczegóły pogrzebu. A tu na drugi Dzień Babcia wstaje, jak gdyby nigdy nic, a wczorajsi żałobnicy na taki obrót sprawy są… wku… i to nawet mało powiedziane. Radości tam nie ma nawet tyle co brudu za paznokciem. Nie tak miało być, bo jasna cholera babcia żyje!? A to mieszkanie miało być nasze, bo babcia fajnie mieszkała w dobrej dzielnicy i ponoć jakieś ciekawostki w szufladkach ma!

Sanacja, naprawa, odrodzenie…

Tak, właśnie jak z wymyślonej historyjki reagują niektórzy radni na warunki konkursu na dyrektora w Muzeum Regionalnym ogłoszonego 12 czerwca przez Leńczuka. Bo to widać nie tak miało być! Kiedy zobaczyli kryteria, jakie musi spełnić potencjalny kandydat dostali szmergla i powiedzieć, że to jaja jak berety albo dom wariatów, to tak, jakby nic nie powiedzieć…

To teraz do rzeczy! Ogłoszone zasady są proste i jedyne możliwe w tym „politycznym klimacie”. Idą w kierunku „naprawy sytuacji” w jednostce kultury, tak żeby już nigdy nie pojawił się tam na dyrektorskim stołku biolog, chemik astronauta, czy inny „luter” To ma być powrót do korzeni, zgodnie z tym, co przez ponad 3 lata postulowali wrzaskiem radni na wielu sesjach. To ma być sanacja, i to taka, jakiej świat nie widział! Tymczasem, gdy dostali to, co chcieli i ich marzenia się urzeczywistniły to znów jest źle, ale żeby nie mówić o abstraktach to wypada przytoczyć część wymagań konkursowych. I tak…

Kandydat ma mieć wykształcenie, na jakie w muzeum można się natknąć ; historia, historia sztuki, archeologia czy etnografia. Do tego 3 lata zarządzania jednostką kultury. Niekaralność za przestępstwa ścigane z oskarżenia publicznego, zdrowie. Standard rzec, by można, ale nie dla wszystkich?! Bo nie tak miało być!

Krzyś kąsa jak doberman ale na oślep

Na sesji 15 czerwca Krzyś Zieliński jeden z tych właśnie uzdrowicieli sytuacji w muzeum i samozwańczy szaman z Rejowieckiej skoczył jak doberman do Leńczuka „starosty” z pretensjami; co to za warunki!? I czy aby te nie są skrojone pod samego Leńczuka! Bo jak to ujął : widać starosta chce sobie uwić gniazdko w Muzeum Regionalnym! Jak zwykle Krzyś przestrzelił, bo zapalczywy jak dziecko i zwyczajnie nie doczytał. Leńczuk nie spełnia kryterium wykształcenia i nie jest historyk, czy archeolog itd. Wynika z tego, że atak był objawem skrajnej wściekłości bezrobotnego radnego i frustracji, bo może sam o etacie myślał albo ma kogoś na myśli… Może a to wielce prawdopodobne, że Krzyś w wypadku innych wymagań, bardziej „liberalnych” złożyłby papiery, wiedząc, że i tak dyrektorem nie zostanie, ale tylko po to by zrobić na konkursie widowisko, a potem wrzeszczeć na pół powiatu, że afera jak przy zakupie Caracali albo na moście w Łopienniku. Widzę, że od jakiegoś czasu zaczął się radny specjalizować w widowiskach estradowych o charakterze płomiennych przemów i monodram. To coś jak synergia Palinocki z Chmielakami.

Krzyś Markowi portki szarpie

To nie był koniec Krzysia pisków, bo dalej było jeszcze ciekawiej. Zapytał Krzyś, czy członkowie zarządu powiatu byli jednomyślni w czasie głosowania tych kryteriów do konkursu na poniedziałkowym posiedzeniu zarządu. Wiedział, o co pytać, bo nie byli! Na pięciu członków zdecydowanie na „nie” był tylko Marek Nowosadzki! No i żeby mu się wytłumaczył ten vetujący, czym się kierował. Taki radny ciekawski… Krzyś prawdopodobnie wszedł w posiadanie tej informacji od Piwki. Tak po prawdzie to i Piwce nie odpowiadają te warunki, bo im o co innego chodzi tak samo jak tym z historyjki o babci.

O co im chodzi i Józio Wroński jak Wernyhora!?

Radnym chodziło o dwie rzeczy. Pierwsza to dokopać Teresie Hałas, bo Gołąb poprzedni dyrektor był z nią utożsamiany, ale to już osiągnęli. Drugi powód; pozbycie się Gołębia dawało możliwości do zatrudnienia kogoś od siebie. Pięknie to ujął radny Józio Wroński wierny Teresce do samego końca i prosty, ale trzeźwo myślący chłop z Fajsławic. Stwierdził na posiedzeniu komisji etyki 23 września po tym, jak Wysłuchał ataków Piwki i Zielińskiego na Gołębia; Panowie radni to wreszcie powiedzcie, kogo tam macie na miejsce dyrektora? Piwko „kolegów” ma i na początku roku kręcił się koło muzeum jeden Wojtek Gęś, który czasem udaje Szymona Pietruszkę, bo bardzo chciał do muzeum. Wojtek jest podobnego koloru, jak Piwko i niestety z takimi muzealnymi kryteriami nic wspólnego nie ma, ale zna postkomuszka z CIS. Wobec tego nadawałby się!?

Radni oburzali się na Gołębia i jego biologię tylko dlatego, że był od Teresy Hałas, a ta była doskonałym punktem zaczepienia, ale i pewnym krokiem naprzód, który można było obrócić na swoją korzyść tak jak w czasie bitwy pod Marengo Francuzi odwrócili zdobyczne austriackie armaty, by razić kartaczami kolumny piechoty cesarskiej. Była de facto zdobyczą, na której utracie nikomu nie zależy, a wręcz, jeśli już jest to niech zostanie Był to precedens! Bo oczywiście, kiedy dyrektorował ktoś nie od nich i bez wykształcenia kierunkowego to owszem gęby darli i wytykali niekompetencje, choć to wszystko zgodne z ustawą. Co istotne w tym wszystkim to ostatecznie warunki konkursu tworzy w oparciu o nią organizator w tym wypadku starostwo. Po prostu organizator ma spory wachlarz możliwości wynikający z liberalnej ustawy.

Kiedy Gołębia już brakło, bo Leńczuk się go wreszcie pozbył to im zależało by wcisnąć tam kogoś od siebie i nieistotne czy będzie miał wykształcenie kierunkowe o kompetencjach, nie wspominając. Ważne, by był od nich i basta. To bycie z ich kręgu koleżeńskiego dawałoby mu mandat do wszystkiego i po ich stronie byłaby cała rozdarta wniebogłosy opinia publiczna, która poparłaby ten jawny „przekręt” w imię rewanżu.

To się często nazywa logiką Kalego lub etyką sytuacyjną albo wchodzeniem w buty poprzednika, którego za „uszycie” tych butów chciało się wcześniej powiesić! Stąd ta wściekłość i frustracja Zielińskiego i w sumie Piwki ustami tego pierwszego. No przecież myśmy tylko o naprawie mieli wrzeszczeć, a nie ją robić! I to coście zrobili, czyli niech tam będzie, kto chce dyrektorem to już zostawcie jak jest!? Tak to można podsumować, a „bezmyślny” Leńczuk wziął i zrobił wszystko na poważnie i popsuł zabawę, bo on się kierował swoim imperatywem zaspokojenia radnych w kontekście absolutorium. Przedobrzył!?

Marek i jego „veto” czyli Hugo Boss w ofensywie

Jest jeszcze „veto” Marka Nowosadzkiego, o którym ja myślę, że tam jest coś głębiej schowane, jak to u Marka. To jest wirtuoz wykorzystujący okazje do swoich celów i po najlepszych piekielnych Oxfordach. Jego, jakby zostawić koło (już nieboszczki) Elżbiety II na rok, co by tylko jej herbatkę parzył to 6 maja on byłby koronowany, a nie jej syn Karol III.

Zaprotestował Marek, bo niby warunki są wyśrubowane i będzie znów impas, albowiem nikt się nie zgłosi… Zaprotestował, ale prawdy raczej nie powiedział i mnie się zdaje, że jego „znerwowało” to, że w warunkach padł wymóg 3 lat doświadczenia w zarządzaniu zespołem w jednostce kultury. W tak sformułowanym wymogu z kretesem przepada Pani Elżbieta archeolog i niegdysiejsza pełniąca przez pół roku obowiązki dyrektora muzeum po odejściu Majewskiego do Biłgoraja. Marek w 2019 roku był wielkim zwolennikiem Pani Elżbiety i nawet dla niej stworzył ideologię sprawiedliwości społecznej, w której punktem centralnym byłaby jej osoba na dyrektorskim stolcu i pod którą podpisał się obiema rękami! Dlatego forsował jej kandydaturę z takim zapałem, że św. Paweł cmokałby z zachwytu i dzięki temu „znienawidził „Gołębia, bo jego Elżbieta przegrała z tym pierwszym rywalizację w konkursie.

On tą „Elżbietańską” koncepcją prał łepetyny biednych PiS-owców, jak poplamione kalesony. To w tamtych czasach od słuchania etycznych uwag Marka Jasio Mróz do szczętu wyłysiał i powiedział, że jednak woli ryby! Marek chętnie wróciłby do tego pomysłu sprzed ponad trzech lat, bo on dawał mu nowy przyczółek w Muzeum Regionalnym. Byłoby to poszerzenie strefy wpływów i sukces wizerunkowy, a teraz jeszcze przed wyborami to byłby lepszy prezent niż garnitur Hugo Bossa pod choinkę! A już o tym, że Pani Ela bardzo odpowiadała części pracowników, tej części młodej i zbuntowanej pisać wprost nie wypada, bo to truizm… Dość powiedzieć, że tak ich lubi, a oni ją, że razem z nimi podpisała list odczytany na sesji 21 lipca i za którego treść Gołąb pozwał całą piątkę za pomówienie. Jest jeszcze pozostała część pracowników, która przygląda się wszystkiemu ze spokojem nilowego krokodyla, ale to tak na marginesie, bo oni i ich zdanie nie istnieje w obecnej narracji.

Konkurs potrzebny jak Leńczukowi dzwonek

Leńczuk organizował ten konkurs w tempie stachanowskim. Jego wręcz opętało! O niczym nie myślał tylko o nim. Powód był jeden; niebawem absolutorium, trzeba radnym dogodzić i tak ma być w warunkach wszystko ujęte, co by Gołąb nie mógł wrócić. Absolutorium dostał, aczkolwiek Piwko wstrzymał się, a Zieliński oprócz tego że był przeciw to jeszcze nawrzeszczał i dzięki temu wyszły prawdziwe intencje tych dwóch naprawiaczy do samego wierzchu. A jeśli nikt oferty do 4 lipca do godziny 16 nie złoży? To też jest rozwiązanie. Leńczuk może zmienić warunki i rozpisać nowy konkurs, bo teraz to już absolutoriom ma. A jak się rewolucyjna piątka z muzeum zezłości, bo sąd już jedną rewolucjonistkę przywrócił do pracy, co było do przewidzenia po odsunięciu Gołębia, a następnego „powstańca wielkopolskiego” pewnie przywróci również początkiem lipca to różnie może być, i to oni mogą Leńczukowi dyktować co ma napisać w nowych warunkach nowego konkursu… Mogą i teraz szukać wśród znajomych kogoś „pod siebie” albo poczekać. Wbrew rzekomo wyśrubowanym warunkom jest spore zainteresowanie konkursem nawet na zewnątrz powiatu, a odsłon na BIP jest ponad 120 co może coś znamionować… albo nic.

A na podsumowanie, to póki co jedyną osobą, która z miejsca może stawać w konkursowe szranki jest były dyrektor i po trosze wychowanek Fedorowicza Artur Capała, który bombardowany jest zewsząd namowami między innymi tych, którym dobro muzeum leży na sercu, co by startował. I tą arturiańską aluzją żegnam czytelników do następnego felietonu…

 

20
6

Rysa na dyrektorze Rysaku czyli o co chodzi w DPS Bończa

To artykuł z portalu Lublin 24 pl …Treść dotyczy ciekawej sytuacji w DPS Bończa. A jest tam pełnoskalowy konflikt między dyrektorem a częścią pracowników. Konflikt przemilczany na forum rady i w Nowym Tygodniu.

Dopiero co trzęsła województwem. Dziś nie jest już w Solidarności i ma ogromne problemy
Pod jej przewodnictwem pracownicy DPS-ów na terenie całego województwa wyszli na ulice, weszli na sesje rad powiatów i głośno powiedzieli o swoich problemach. Wszystko działo się pod szyldem „Solidarności”. Dziś Małgorzata Guz nie jest już członkinią Solidarności.

Kim jest Małgorzata Guz?

Małgorzata Guz od 2008 roku jest pracownicą DPS w Bończy (gm. Kraśniczyn, powiat krasnostawski). W 2019 roku wstąpiła do Solidarności. Jako że DPS w Bończy nie posiadał organizacji zakładowej Solidarności, pracownicy z tego DPS-u zrzeszyli się w

Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ „Solidarność” przy Domu Pomocy Społecznej w Wygnanowicach (gm. Rybczewice, powiat świdnicki). „Międzyzakładówka” swoim zasięgiem obejmowała osiem DPS-ów i, co istotne dla całej sprawy, przynależała do Regionu Środkowo-Wschodniego lubelskiej Solidarności.

We wrześniu 2022 powstał Krajowy Zespół Roboczy do spraw Pomocy Społecznej NSZZ „Solidarność”, na czele którego stanął Marek Wątorski. Małgorzata Guz w 2021 roku wraz z 17 DPS-ami stanęła na czele Regionalne Zespołu NSZZ „Solidarność” Regionu Środkowo- Wschodniego Domów Pomocy Społecznej województwa Lubelskiego. Została przewodniczącą pod koordynacją Marka Wątorskiego.

Małgorzata Guz ruszyła w teren

Do tego zespołu dołączył między innymi Dom Pomocy Społecznej w Teodorówce i DPS dla Kombatantów w Biłgoraju.

Celem zespołu było wywalczenie takich zmian w prawie, które  doprowadziłyby do podwyżki płac i lepszego funkcjonowania DPS. Negocjacje z pracodawcami niewiele pomogły, dlatego związkowcy w czerwcu 2022 zapowiedzieli pikiety protestacyjne pod starostwami, które prowadzą DPS.

O tym, co działo się później, pisaliśmy na naszych łamach na bieżąco. Związkowcy pod przewodnictwem Małgorzaty Guz w lipcu 2022 odważnie pikietowali pod Starostwem Powiatowym w Biłgoraju. Byli również w Krasnymstawie, Zamościu, Lublinie i Świdniku, Lubartowie i Chełmie.

Małgorzata Guz pojawiła się również na czele związkowców z DPS w Teodorówce i w Biłgoraju na sesji Rady Powiatu w październiku 2022. Związkowców nie dopuszczono wtedy do głosu, a swoje stanowisko mogli wyrazić dopiero po sesji i poza protokołem. Ze starostą biłgorajskim Małgorzata Guz rozmawiała za zamkniętymi drzwiami, a rozmowę skomentowała później na łamach Nowej Gazety Biłgorajskiej:

– Spotkanie ze starostą zaczęło się niezbyt przyjemnie, bo zapytał nas na powitanie, czy przyszliśmy podziękować za podwyżki. Od tego zaczęła się rozmowa. Ale my nie przyszliśmy dziękować za te podwyżki, które powinniśmy mieć na początku roku, a nie dopiero we wrześniu. Przyszliśmy po to, aby zabezpieczyć nasze płace na 2023 rok, bo te podwyżki, które pracownicy otrzymali we wrześniu, zaraz w styczniu w ogromnej części zostaną wchłonięte przez najniższą krajową – mówiła w październiku 2022 w rozmowie z nami Małgorzata Guz.

Podejrzana miłość do Solidarności

U podstaw odejścia Małgorzaty Guz z Solidarności leży konflikt w jej macierzystym DPS w Bończy, którego związkowcy znaleźli się w… Solidarności mazowieckiej.

Związkowcy DPS w Bończy od 2019 roku przynależeli do Międzyzakładowej Organizacji Związkowej Solidarność przy DPS w Wygnanowicach, gdzie Małgorzata Guz była przewodniczącą od 2021 roku.

 – Jesienią 2021 dwudziestu jeden pracowników DPS w Bończy zapałało nagle miłością do NSZZ „Solidarność” i lawinowo postanowili zapisać się do Międzyzakładowej Organizacji Związkowej [red: przynależnej do Regionu Środkowo – Wschodniego w Lublinie] – czytamy w piśmie skierowanym w styczniu 2023 przez MOZ NSZZ Solidarność przy DPS w Wygnanowicach do Piotra Dudy, przewodniczącego Komisji Krajowej NSZZ Solidarność.

W efekcie konfliktu MOZ usunął nowych członków ze związku, a decyzję podtrzymał Zarząd Regionu Środkowo-Wschodniego Solidarności.

 Wykluczeni związkowcy nie poddali się i postanowili zapisać się do Solidarności w Regionie Mazowsze, który przyjął pracowników DPS w Bończy. W sytuacji, gdy „nowi” związkowcy zarejestrowali się w Mazowszu, inni formalnie nie mogli być członkami lubelskiego. Związkowcy zarejestrowani w regionie lubelskim zgodnie ze statutem w ciągu trzech miesięcy powinni zmienić przynależność.

Odeszła z Solidarności, a wraz z nią 108 osób

Małgorzata Guz mówi nam, że nie mieli oni czego szukać w regionie Mazowsze, gdyż tamtejsi związkowcy nie zaangażowali się w pracę Zespołu, nie uczestniczyli w pikietach, nie czuli potrzeby zmian. Odeszła więc z Solidarności, a wraz z nią 108 osób.

– Tworząc Zespół Lubelszczyzny i organizując te wszystkie pikiety i wejścia na sesje, nie spodziewałam się, że doznam tylu krzywd i taka spotka mnie sytuacja. Nagle zostałam w pewnym sensie przymuszona do opuszczenia szeregów Solidarności. Mój wybór i pracowników, którzy stawili opór pracodawcy, polegał na tym, że albo zostajemy w związku, który tworzy grupa pracowników zależnych od pracodawcy i zostajemy przeniesieni pod Mazowsze, albo tworzymy swój nowy związek – mówi Małgorzata Guz, która postanowiła założyć nowy związek.

– Dzisiaj jesteśmy zrzeszeni i zarejestrowani w czterech DPS w: Związek Zawodowy Pracowników Domów Pomocy Społecznej – dodaje.

Brak komentarza „Solidarności”

Długo staraliśmy się uzyskać komentarz w sprawie od przedstawicieli Regionu Środkowo-Wschodniego lubelskiej Solidarności. 19 kwietnia wysłaliśmy maila z zapytaniem o zaistniałą w Solidarności sytuację do rzecznika prasowego lubelskiej solidarności. Wiadomość pozostała bez odpowiedzi. 8 maja skontaktowaliśmy się telefonicznie z rzecznikiem, który odesłał nas do Marka Wątorskiego, zastępcy Przewodniczącego Zarządu Regionu, który w strukturach Solidarności odpowiada za DPS-y. Tego samego dnia udało nam się telefonicznie skontaktować z Wątorskim. Po dość długiej rozmowie Wątorski zapewnił, że oficjalne stanowisko prześle drogą mailową. Do dziś nie otrzymaliśmy jednak stanowiska Solidarności, nie udało nam się też ponownie skontaktować z Markiem Wątorskim.

Akt oskarżenia

Odejście z Solidarności to nie koniec problemów. Małgorzata Guz zmaga się z problemami natury prawnej. Ma postawione prokuratorskie zarzuty związane z poświadczeniem nieprawdy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, wyłudzeniem publicznych pieniędzy oraz fałszowaniu dokumentacji, podczas gdy równolegle pracowała w DPS Bończy i dorabiała w Klubie Seniora w innej Gminie. Nie przyznaje się do zarzucanych jej czynów.

Małgorzacie Guz prokuratura w Krasnymstawie zarzuca, że podczas gdy od września do grudnia 2019 pracowała w Klubie Seniora na umowę zlecenie, wprowadziła Urząd Gminy w błąd, co do realizacji umownych zobowiązań i doprowadziła do wypłaty nienależnego wynagrodzenia. Kwota, na jaką Małgorzata Guz miała oszukać Urząd Gminy, wynosi około 3 tys. zł.  

Nie żałuję! To, co robiłam, było potrzebne

Czy żałuje tego, co zrobiła dla Solidarności i pracowników DPS-ów w całym Regionie?

– Nie, takiej decyzji nie żałuję. To, co robiłam, było potrzebne i zapoczątkowało lawinę zmian w DPS, które są w trudnej sytuacji. Pracownicy od wielu lat są źle traktowani przez przełożonych, a każda podwyżka płacy oznacza wzrost płatności dla naszych podopiecznych umieszczonych w DPS. Ten wadliwy system wymaga zmian. Niestety cała sprawa przybrała bardzo niekorzystny obrót dla mojej osoby, włącznie z donosem do prokuratury zrobionym przez mojego pracodawcę. A ciekawe jest to w sprawie, że Urząd Gminy, dla którego świadczyłam pracę w Klubie Seniora, nie czuje się w żaden sposób oszukany, a cały akt oskarżenia jest oparty na tym, co przedstawił mój pracodawca z DPS. Na zakończenie mogę dodać, że w całej sprawie zabrakło SOLIDARNOŚCI w „Solidarności” – podsumowuje Małgorzata Guz

Natalia Račaitis

Źródło; Lublin 24 pl

22
3

Obrazek wart 1000 słów. Start 1944 Krasnystaw⚽️ zdobywcą Pucharu Polski okręgu lubelskiego

Marek Nowosadzki „kierownik odzieżowy” Startu przyjmuje gratulacje…Marek ten sukces zawdzięczamy twoim dresom!!!

 Starosta Leńczuk słynie z dawania „dobrych rad” które źle się kończą. Dlatego krzepki karateka i radny miejski Brodzik siedzi obok niego. Pilnuje żeby ten nie zaczął „doradzać” piłkarzom Startu…

 

Robert Kościuk i do tego Burmistrz jak trzeba może zostać kibicem. Po minie widać, że dopiero uczy się tego fachu…

Zdjęcia pochodzą z posta

 

 

 

20
1

Obrazek wart 1000 słów. Zarząd powiatu na „Bitwie Regionów” a Leńczuk udaje, że „wszystko gra”(!?)

 

Zdjęcie pochodzi z posta

Fotografia pochodzi z Bitwy Regionów podczas dni Krasnegostawu… Bitwa Regionów jest konkursem kulinarnym, gdzie Koła Gospodyń z terenu powiatu rywalizują tym, co upichcą. Zarząd powiatu miał również brać udział w zawodach i wystawić swoje stoisko, ale z niewiadomych przyczyn nie doszło do skompletowania załogi. Na fotografii widzimy Andrzeja Leńczuka stojącego między poseł Teresą Hałas, a radną powiatową i prywatnie jej córką Justyną Przysiężniak. Zdawałoby się, że wszystko jest w najlepszym porządku, ale to złudzenie optyczne, albowiem Leńczuk „zakradł się” i wyszło ze stoi ot tak… Te zabiegi z jego strony to nic innego jak próba zatarcia niemiłego wrażenia z ostatnich miesięcy, kiedy zaparł się własnej posłanki i dobrodziejki, bo Rysiek Madziar zapiał nawet nie trzy razy, ale tylko raz… a on poleciał do niego jak panna do ułana z obrazów Kossaka. Nasza „Apokalipsa z Gloria Vitae”, jak widać, wzięła sobie swój nietakt do serca i próbuje nawiązać z Tereską jakiekolwiek kontakty. O złośliwościach Leńczuka już nie mam ochoty pisać i odsyłam do swojego felietonu z maja pt.; Człowiek Kultury w pełnej krasie… Również w ostatnim numerze Nowego Tygodnia jest spowiedź Leńczuka, który się tłumaczy, ale, tak że boki zrywać. Twierdzi, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i Teresa Hałas jest „jego posłem”. Tylko że fakty temu przeczą, a jego są i owszem tylko głupoty, które popełnia co rusz.  A na koniec tego wątku to wedle znawców zjawisk atmosferycznych ten deszcz, który padał w sobotę był znakiem, że to niebo płacze nad Leńczukiem.

Trzeba zauważyć, że pięcioosobowy rząd powiatu talenty kulinarne posiadł w stopniu mistrzowskim… I tak ; radny Marek Nieściory specjalizuje się w pieczeniu tzw. pieczeniarstwo, tak jak on uwędzić, czy upiec swojego interesu nie potrafi nikt! Siostra Anastazja co pisze książki o gotowaniu mogłaby za nim brytfannę z rożnem nosić… Jego szynka macerowana zwana „zięciowską” znana wszem wobec. A peklowana polędwica w jałowcu i z cukrem palce lizać. Ta dla odmiany zwie się „nepotka”. 

Natomiast Jasio Mróz; serce oddał owocom jezior i stawów. Przeto inaczej być nie mogło i zakochał się w zupach rybnych. Przez dietę umysł ma dość jasny i myśli klarowne ale jego działania czasem przypominają łososia w drodze na tarło. Innym „kucharzom” idzie pod prąd i bywa, że nie zawsze dociera do celu…

Piotrek Suchorab na co dzień cichy i spokojny, zdawałoby się zagubiony. Z całej piątki najmniej obdarzony talentami kuchennymi. Aczkolwiek w dymie wędzarki Nieściora swoje uwędzić potrafi. Gdyby dać mu w ajencję budę z kebabem, po jakimś czasie rozdawałby je „co łaska”. U poprzedniego „kucharza” Szpaka dorabiał jako kuchcik – pomoc kuchenna i otwierał okna. Czynność w „kuchni powiatowej” istotna, ale to mógł robić byle kto. Jemu się zdarza nie czytać do końca tego, co podpisuje.  Tak naprawdę Suchorab specjalizuje się w kompotach… A śliwkę potrafi wrzucić do niego z wierzchołka komina ciepłowni Krasnostawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej ale kompot musi stać na środku „chmielnika” To jedyny warunek.

Nowosadzki „łapserdak z Piekarskiego” obdarzony takim talentami kulinarnymi, że żadna szanująca się gospodyni w kuchni bez niego obyć się nie może. On jest jak rękawica do piekarnika albo pstrokaty fartuszek lub makatka z jeleniem na rykowisku. Po prostu takie cudo jak on musi w „nowoczesnej” kuchni być. Marek doskonale roznieca i podnieca „ogień”. W Muzeum Regionalnym, gdzie przez trzy lata grillowano dyrektora Andrzeja Gołębia sam paliwo donosił i pilnował temperatury. On, nie chwaląc się był jednym z „podpalaczy” To rzadkiej próby talent, bo potrafić jedną zapałką… i nie ma znaczenia, czy to muzeum, stacja paliw, czy skład amunicji. Poza tym specjalizuje się w gotowaniu jaj na miękko, i to jego danie PO-PiS-owe. Ponoć jak je gotuje, to płacze i chwali się, że jeszcze nigdy żadnego nie rozbił. Czasem korzysta z „cateringu” i innych jadłodajni, ale, tak żeby inni nie widzieli. Długo gotował u Szpaka ale niektórzy twierdzą, że tak na prawdę był tam kelnerem. Bywa i, tak że cudze przepisy przypisuje sobie. Kiedy coś przypali albo spali na węgiel to zamiast przyznać się do błędu wszystkim wmawia, że tak ma być, bo tak jest w przepisie… który gdzieś się akurat zawieruszył. Ogólnie po kuchni porusza się z gracją, ale nikt się tym, co serwuje nie najadł. Zwolennik kuchni molekularnej i kremów, sosów oraz blendowania wszystkiego w jedną pulpę. Ponoć ta skłonność wynika z tego, że łatwiej ukryć składniki i ich nie pierwszą świeżość… Lubi napuszczać szefów kuchni na klientów i odwrotnie…

Leńczuk to już jest coś, co się wymyka wszelkim kryteriom! W gotowaniu nie patrzy w przepis i wszystko robi, kierując się „swoim rozumem”. Zaczyna sernik, a finalnie wychodzi mu z tego pieróg biłgorajski ze śliwkami w musztardowym sosie. A w smaku są to gęsie pipki ze śledziami po kaszubsku. W ten sposób chce zadowolić wszystkich i pozwala, żeby inni grzebali mu w garach. Poprzez to notuje największą ilość zatruć i ucieczek od stołu. Temperamentem kuchennym przypomina flaki albo kluski leniwe. Ponoć przypala wodę na herbatę. Pod każdym względem jest nowatorski. W Muzeum Regionalnym upiekł gołębia nadzianego obietnicami… do dziś mają tam refluks oraz zgagę i mówi, że jeszcze coś im ugotuje. Jak ognia boi się „sanepidu” Teresa Hałas na szczęście nigdy nie siada z nim do stołu, ale on chce dla niej gotować. W kuchni nie nosi czepka! Z ryb uwielbia sumy takie ponad 15 800. Teraz chce gotować dla Ryśka Madziara, bo przez żołądek do serca najbliżej, ale w ten czwartek na „sesji” może wpaść właśnie „sanepid” i nie przedłużyć mu pozwolenia na prowadzenie całej pożal się boże garkuchni. Tak że takie są te nasze Gordony Ramsaye, Wojciechy Amaro i Gesslery. Takich mistrzów patelni i chochli ze świecą szukać, ale od nich nic do ust nie brać jak ci obywatelu życie i zdrowie miłe.

 

21
1

Jeden obrazek wart 1000 słów. Kuropatwy z PZK złapane w fotopułapkę czyli wybory niebawem!

Kiedyś na wsi starzy ludzie mówili, że jak kuropatwy zbijają się w kupy, to idzie zima i będzie sroga. W polityce też występują podobne zachowania i dowodem na to; poniższe zdjęcie-ujęcie. Widać na nim „kuropatwy z PZK” pięknie zbite w malownicze stadko, bo dla nich wybory to czas srogi jak zima, a te niebawem. Temperatura wtedy skacze jak oszalała i raz się robi gorąco, bo nie ma kto pomóc wieszać plakatów, a raz lodem wieje, bo się ktoś z komitetu wypiął i obraził. Poza tym w czasie zimy – wyborów baławanów, ile dusza zapragnie szczególnie przy urnach. Można też się i poślizgnąć jak się wywali sporo kasy, a mandatu nie ma. Występuje też „goło leć”, to jest wtedy jak się ma ochotę, a nie ma listy.

 

 

Zdjęcie pochodzi z posta

Tu widzimy od prawej radnego Brodzika z miasta. Radny to uznany karateka, krasnostawska odpowiedź na Brusa Lee. Tyle że zmienił trochę styl, gdy poszedł do polityki i do karate zaadoptował niektóre chwyty z zapasów i wolnej amerykanki. Czasami i polityczna sztacheta znajdzie się w ruchu, ale jak wyżej; to polityka. Najbardziej u Brodzika rzucał się w oczy wąs Małyszowy i czupryna prawdopodobnie skradziona kiedyś Jakubcowi. Jakubiec kradzieży nie zgłosił tylko dlatego, że na kolegę nie doniesie. Brodzik w PZK jest tak długo, że pamięta Jakubca z włosami.

Drugi to mój autentyczny ulubieniec Janusz Rzepka alias „Stryj Janusz” dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w skrócie PUP. Złośliwi mówią, że Janusz siedzi w pupie… ale inni bardziej optymistycznie nastawieni do jego miejsca pracy dodają, że tylko do 15 i co to niby za zarzut w obec tego, że niektórzy siedzą w PIP. Ale tego skrótu ze względów estetycznych „upotoczniać” nie będę. Ciepły miły gość i „dobre chłopisko co do pracy ma blisko” ten Janusz. Ilekroć zajrzę do niego to nigdy nie proponuje mi jakiejś roboty, ale dobre słowo i zawsze coś do picia. Cieszy się na te wizyty, a jest w tym naturalny, bo tak się udawać nie da! Taki z tego wniosek, że nikt od niego nie wychodzi z pustymi rękoma, bo jeśli nie ma roboty, to na pewno znajdzie się filiżanka czegoś … Przy okazji pięknie realizuje biblijną zasadę „bezrobotnym obiecać, a jak bezrobotny łaknący, to go napoić” Janusza wszyscy by chcieli mieć na listach, bo jest jak miejski świadomie bezdomny kot. Wszyscy go głaszczą i karmią, bo go lubią i, mimo że bezdomny to nie opłaca mu się mieć jednego właściciela, bo skoro ma się tylu przyjaciół, to każdy coś przyniesie smacznego… Jest tak lubiany, że może z ulicy wejść na cudze wesele i nikt nie zapyta, czy on od pana młodego, czy od panny. „Rzepka Janusz”, bo tak w całości brzmi jego nazwa handlowa lubi bardzo zwierzęta i jak kiedyś chodził do pracy, to wychodził dwie godziny przed otwarciem urzędu, bo się musiał przywitać ze wszystkimi psami po drodze i musiał wygłaskać wszystkie koty. Na rynku najdłużej stał, bo nakarmić tyle gołębi to trwa! Lubię go w sumie, bo… bo czemu nie, a poza tym to przeciwieństwo Nowosadzkiego!?

A tego ancymona, szałaputa staram się nie znienawidzić co nie jest łatwe. Trzeba mu przyznać, że poprzeczkę podniósł mi w tej dyscyplnie tak wysoko, że tam to już latają tylko odrzutowce. Tu na fotografii siedzi z brzegu, i to nie jest przypadek, bo Marek wszędzie jest „z brzegu” Zawsze gdy jestem w starostwie to do niego zajrzę, a to jest stały punkt wycieczek i nie tylko moich. Marek na mój widok udaje, że się cieszy i nawet dobry w tym jest! Lepszy niż Seweryn ten aktor dramatyczny, co to ostatnio chciał prz… ebać faszystom, ale że ich nie znalazł to chciał lać Orbana i Trumpa. Tak udawać radość, to jest majstersztyk. Ale nigdy mi niczego nie proponuje jak Rzepka. Potem pyta co słychać i ja mu odpowiadam, że ze względu na umiejscowienie tego gabinetu to on ma przegląd informacji jak portier w Mariocie albo babcia w kiosku „Ruchu” między gazetami i niech mnie nie złości, bo wszystko wie. To wtedy on się śmieje… Jeszcze potrafi wyrażać się o Leńczuku na głos, żeby wszyscy słyszeli per „szef” Wtedy mnie nie pozostaje nic innego jak na głos odpowiedzieć, żeby również wszyscy słyszeli, że szefa to ma Nowosadzki i ten cały Leńczuk na Poniatowskiego, a nie w gabinecie z naprzeciwka. Tam to, co najwyżej może siedzieć przedstawiciel „Estrady Polskiej”, bo starosty to my nie mamy i ten co go udaje to tylko pisze wnioski na koncerty! A i jeszcze mu przypominam, że na Poniatowskiego w biurze poselskim dostał „piernacz pułkownikowski” i „patent oficerski” On nie zaprzecza, bo wie, że to niewygodna prawda dla niego, ale lubi te historyczne aluzje… Marek nie ma dystansu do siebie i za życia chce zostać pomnikiem. PZK istnieje tylko dla niego, bo jego na listę nie weźmie nikt. W jego interesie jest istnienie całego przedsięwzięcia…

No i na koniec ostatnia „kuropatwa” Wicio Boruczenko… adoptowany w ostatnich wyborach z Łopiennika. Chłopisko wielkie jak niedźwiedź… nie jest głupi, ale też nie chce odważyć się być mądrym. Przewodniczący Rady Powiatu, który niestety poziomem prowadzenia obrad dostosowała się do całej rady. Jednym słowem nędza i upadek. Próbował Boruczenko, ale mu na tym stanowisku wybitnie nie wychodzi i wypada go podsumować takim spostrzeżeniem. To jest niedźwiedź cyrkowy, który uciekł do lasu i sobie w nim nie radzi…

 

26
7

Marcin Wilkołazki i „Cymbał Dekady”

W Nowym Tygodniu z 29 maja „zauroczył” mnie tytuł; Piwko puka do „Krasnostawian”? Panie Marcinie to ja wam radzę… wy mu nie otwierajcie i przegońcie w cholerę, ale jeśli Pan chce zostać „Cymbałem Dekady” to sobie go Pan wpuść.  Pański patron św. Marcin z Tours był wedle legendy żołnierzem rzymskim, który dał swój płaszcz żebrakowi. Być może to jest bezcenna wskazówka-dał żebrakowi, a nie postkomuniście, który swoją formację zapuścił jak dziad brodę a teraz frajera szuka żeby się bawić na jego koszt. Podać  „pomocną dłoń” w takiej sytuacji to wielkie ryzyko i dobrze po wszystkim policzyć palce. To dziś o takich transferach…

 

Dotychczas Marcin Wilkołazki jawił się jako polityczny drapieżnik nowej generacji, o  wysokiej kulturze polowania. To były wręcz pojedynki na zwinność jak „nomen omen” „Pojedynek” według Ridleya Scotta. O Marcina obecności potencjalna ofiara przekonywała się dopiero, w chwili gdy  ją rozrywał. Wtedy było już za późno nawet na Zdrowaś Maria. Jak się skradał, kluczył i jak sposobił do skoku nie widział nikt. Tymczasem On chce wpuścić na listy takiego co jak poluje, to pół lasu wie, że to robi i najchętniej wytępiłby wszystko, co się rusza… No jak tak!?

Plany „Krasnostawian”

Jeśli Piwko wystartuje z list „Krasnostawian” do powiatu z miasta w najbliższych wyborach samorządowych i do tego z „jedynki” to będzie dla Wilkołazkiego i jego formacji takie doznanie, jakby polskie rycerstwo pierwszy raz przegrało rekonstrukcję bitwy pod Grunwaldem. Zaznaczmy, że „Krasnostawianie” szykują się do budowy list w całym powiecie, bo idą szeroką ławą. Takie rzeczy dotychczas niewyobrażalne umożliwiło odsunięcie Szpaka ormowca od władzy. Ten przez 16 lat trzymał pomniejsze ugrupowania w żelaznym uścisku i jak on wybrał to, co chciał mieć u siebie, to dopiero oni mogli wybierać z tego, co im zostawił. Gdy osłabł dzięki wygranej PiS, który z władzą nie wie teraz co zrobić można marzyć o czymś więcej i stąd ten pomysł u „Krasnostawian”. Taki paradoks…

Wszystkie lęki postkomuszego Piwki

Stępień w swoim wywodzie chyba niechcący wywalił na wierzch wszystkie lęki i obawy postkomunisty. Ot, niedźwiedzia przysługa. Wniosek z tego, że Piwko jest mocno wystraszony i zdesperowany mimo swojej aktywności w radzie, o której ja sądzę, że funta kłaków niewarta. Bo to, co wyrabia to momentami chamówa i zwykłe jątrzenie oraz żerowanie na podsycanych przez siebie i innych konfliktach. Wilkołazki wie, o co chodzi i skoro ta wiedza o metodach Piwki do niego nie przemawia i mimo to paktuje z nim to widać chce zostać „Cymbałem Dekady” Rozmowy trwają i są dość zaawansowane. 

Wracając do meritum; strach „czerwonego” wziął się z tego, bo dotarło do niego, że drugi raz zdarzyć się taki cud, jak ten w 2018 roku – kiedy wybrali go do powiatu z miasta – nie ma prawa. Szuka więc na gwałt „żywiciela pośredniego” kogoś, kto posłuży za drabinę, dlatego chce do „Krasnostawian”. Bajka o wspólnej liście i wzmocnieniu osobą Piwki to tylko bajka, co by schować prawdziwy powód, jakim jest mizeria organizacyjna lewicy. To Piwko jest w potrzebie a nie Krasnostawianie. Ci są stowarzyszeniem atrakcyjnym, bo tacy otwarci i z miasta i mają gotowe struktury i im się chce. Do tego stopnia jest zdesperowany, że partyjny sztandar chce zamienić na bezpartyjny. Dobre! Przecież partyjny sztandar daje na starcie plus 15%  głosów. Widać Piwko coś wie, czego my nie wiemy. Być może jest to wiedza o tym, że nikt mu w wyborach nie pomoże, a pewne nazwiska na listach już się nie pokażą? Ostatnie 5 lat „czerwony” przespał i partyjną robotę zawalił. 

Nadzieja w Marcinie 

Jest też Wilkołazki prawie rówieśnik Piwki i ten ma większą śmiałość, żeby mu „napyskować”, jakby co. Przy takiej różnicy wieku i takim samym „miejskim” pochodzeniu lepiej się rozmawia. Jest również w Krasnostawianach sporo młodych o lewicowych poglądach i na nich też liczy, że go poprą albo co najmniej ciepło przyjmą. Ci historii Piwki i „Biedronki” już nie pamiętają albo nie chcą pamiętać… a sprawa obiecanego stypendium dla sportowca, którego nadal nie ma zwisa im kalafiorem.

Zapuścił Lewicę jak dziad brodę

Wie „czerwony”, że zawdzięcza obecny mandat potknięciu PSL. Przypomnijmy, że w 2018 roku z miasta nie wzięli nic, a przedtem mieli dwa mandaty. Z Piwki organizator żaden i narobić się nie lubi, a na gotowe; to i owszem. Z lewicy przez własne lenistwo zrobił dziurawą krypę, a kiedyś miał jacht oceaniczny i trzyma przywództwo tylko dlatego, że ten świstek dawał mu jedynkę na swoich śmieciach, ale tu w mieście i bez zaplecza w terenie, z roku na rok ten ma coraz mniejszą wartość. Formacja pod jego przywództwem wygląda jak drobny handel na PCK po wybudowaniu „Piwdronki”, i to już jest „rozformacja” Wszystko dlatego, że postkomunista myśli tylko o sobie i fruktach dla siebie, a jego nie nakarmisz. Nawet teraz ewakuuje się do Krasnostawian tylko on o reszcie nie słychać. Może weźmie Gałana ? W „partii” mógł liczyć na niego i czasem na Żerebca, który jest nomen omen związany z PZK. Kumpluje się z jeszcze kilkoma, ale tamci jak dostaną rozkaz od Szpaka, to karnie staną do jego dyspozycji. Jest jeszcze Monika Grzesiuk wójtowa z Kraśniczyna, ale u niej pierwszeństwo ma Cichosz z PiS/ZSL/PSL i nic, że Piwko kiedyś z nim był w ARiMR. Grzesiuk zresztą też… No ma Piwko jeszcze psa i z tym mógłby coś zrobić… Ci, co kiedyś byli z nim, a są myślący krytycznie poodwracali się widząc grę na siebie. A gra wprost bezczelnie tak samo jak zachowuje się na sesjach rady powiatu. Z listy w ostatnich wyborach zgarnął ponad 40% co się przełożyło na 560 głosów.  Mimo tego, że na listę Piwki „Lepszy Powiat” w wyborach oddano 3255 głosów jego strach oblatuje na myśl, że trzeba drugi raz ten ryzykowny manewr powtórzyć. Widać z tego, że cała reszta harowała na jego michę jak stado pańszczyźnianych chłopów, ale jak nie myślą, to co poradzić. Po statystykach widać, że komitet robiony „pod niego”. Brak w nim „nazwisk” , jest za to sama drobnica a drugi pod względem głosów-406- jest Gałan.

Krasnostawianie z rezerwami…

Co ciekawe, na „Krasnostawian” w wyborach do powiatu oddano głosów 2187 i, mimo że mniej to w nich tkwi potencjał i rezerwy ludzkie. Dla nich powiat do tej pory nie był priorytetem i traktowali go po macoszemu. „Krasnostawianie” to taka machina, która jeszcze się nie rozkręciła. To wynik w trzech okręgach, bo jednego nie obstawili. Piwko natomiast pokazał, na co go stać i więcej nie wyciśnie, nawet jakby kupił maszynę do klonowania. Puka do Krasnostawian, a wręcz łomocze jak przechodzień w okupowanej Warszawie w czasie godziny policyjnej. Chce znów mieć co najmniej 1700 z diety radnego i być kimś! W CIS co rok ma więcej… Bo jak wspomniałem jego nakarmić i zapchać się nie da. Mandat z synekurą w CIS podnosi znaczenie.

Amory ormowca

O Piwkę zabiega Szpak i te zaawansowane zaloty do Krasnostawian psują mu szyki, bo temu u mamiło się budować wspólną listę, co by PiS w powiecie odsunąć od władzy. To nawet logiczne, ale Szpak dla Piwki nie jest atrakcyjny, choć Piwko momentami wydaje się Janusza doganiać w sesyjnym chamstwie. Ten ma swoje nawyki, i to jest typ przyzwyczajony do rządzenia, który Piwce po wyborach, jeśli te pójdą po myśli nie pozwoli podskakiwać i złapie go za twarz chwytem starego ormowca, aż ten zawyje. Piwko na liście, a potem w klubie z PSL zdominowanym przez ormowca będzie tylko przystawką i rozwodnionym trunkiem, takim jak Harnaś z puszki pół na pół z wodą z kranu. Tu Szpak chce łapę położyć na głosach lewicy i nimi się podeprzeć. W tym wariancie Piwko ma być drabiną dla PSL w mieście jak kiedyś Kukiz w parlamentarnych wyborach 2019 roku był dla PSL. Piwko to przeczuwa i na dłuższą metę nie znajdą wspólnego języka. 

 

Marcin ostatnia nadzieja czerwonych i zdrada za horyzontem

Marcin Wilkolazki taki nie jest, to „człowiek dialogu i gładkich form scenicznych opartych na subtelnym skradaniu się do problemu” i jemu będzie się łatwiej urwać, bo to, że Piwko urwie się Wilkołazkiemu po wyborach, gdy zdobędzie mandat jest tak pewne jak to, że Leńczuk starosta nie zmądrzeje. A cóż, to dla Piwki wymyślić jakichś powód do rozstania!? Dziś ludzie wydają krocie na wesele, a potrafią się rozstać o zupę, czy niepodniesioną deskę w toalecie. W polityce, a jeszcze w, takiej jak ta nasza nie oszukać to frajerstwo. A jak go Wilkołazki nie puści wolno, to mu zmontuje przewrót pałacowy z częścią lewicowych Krasnostawian i będzie smród. U Szpaka „rozwodów” nie ma! Tam jedyna forma rozstania to wziąć i umrzeć…

 Jelonek ale nie Bambi

Krasnostawianie mogą liczyć na jeden mandat z miasta i Piwkę interesuje właśnie tylko „jedynka”, ale jest trochę zgrzyt, bo tę ma obiecaną były starosta Jelonek, który jest głównym „monterem” list do powiatu. Tak twierdzi sam Wilkolazki! Jest jeszcze Suchorab, który może startować tylko, że Piotrek stoi ostatnio przed dylematem; zdrowie, czy polityka. Jeśli źle wybierze, to nie będzie miał ani jednego, ani drugiego. Zakładam, że Suchorab z listy wypadnie… i tu Piwko widzi szanse, bo zostanie mu tylko Jelonek, a tego może dałoby się zaczarować i niech idzie na „jedynkę” gdzie indziej. Może być i, tak że Jelonek działa w interesie Piwki. My wszystkiego nie wiemy i być może to on Wilkołazkiemu Piwkę podsunął bo skoro zajął się „montarzem ” listy na powiat? Jeśli dojdzie do „ugody” to w takim wypadku Jelonek odda „jedynkę” z miasta w imię celów wyższych. W polityce wszystko możliwe. Tak czy siak „czerwony” jest silnie zdesperowany i kombinuje usilnie, bo jak, kto gębę w powiatowej melasie umoczy to długo ma jej smak w pamięci…

Jelonek nie jeleń

Jelonek to pociągnięcie bardzo odważne ale i ryzykowne. Zna się na politycznej robocie i nie tylko. Kiedyś nawet Nowosadzkiego chciał wykolegować ze „Startu Krasnystaw”, podbierając mu elektorat, ale okazało się, że Marka dresy lepsze! Poza tym ma szerokie kontakty, ale z nim trzeba uważać, a zadać się z nim to, tak jak zapożyczyć się u Żydów. Jelonek były starosta funkcjonariusz SB ponoć od przestępstw gospodarczych – tak mówią jedni albo od paszportów, jak mówią drudzy – wystarczy Krasnostawianom i na nim – „jako jednym relikcie przeszłości” powinni poprzestać, jeśli już koniecznie chcą. Oczywiście niezmiennie należy uważać na jego pomysły. Co by nie mówić do SB nie brali idiotów. Ja bym się nie zdziwił nawet tym, że Jelonek  „rozpracowywuje” Wikołazkiego do spółki z Piwką i tak go omota, że ten go weźmie, oczadzony „legendą” o wzmocnieniu listy i ewentualnych rządach w powiecie.

 A na koniec. Jeśli dojdzie do tego, co wieszczę i Piwko wejdzie na listy, a potem wypnie się na Marcina, a ma czym, oj ma!? To wtedy powinna część myśląca w Krasnostawianach przyjść do Wilkołazkiego i powiedzieć.; oddawaj przywództwo, bo tak się pomylić może tylko cymbał, a nie informatyk z dwoma dyplomami i do tego nauczyciel! I to będzie pierwszy przypadek w naszym powiecie, kiedy po piwku – bardzo dolnej fermentacji i plasującym się niżej od Harnasia- zabiorą papiery na prowadzenie politycznego bolidu. Można tego przykrego wypadku uniknąć i pójść do Pana Marcina znacznie wcześniej z propozycją; Marcin, po co ci Piwko? Przecież epoka polityków używanych i z drugiej ręki dobiegła końca. Nawet Kościuk swoje „second handy” zamknął!? A to my nie mamy nikogo młodego na to miejsce!? A to my nie mamy wychowanków albo takich co byli od zawsze i pracowali w Krasnostawianach? A tobie obcy i kapryśny zaciąg w głowie!? No i jak tak Wilkołazkiemu powiedzą a on to zrozumie, to uratują i cnotę, i wianuszek… I tym pełnym nadziei spostrzeżeniem na „lepszy powiat”, bo bez Piwki żegnam czytelników do następnego felietonu…

 

 

28
10

Leńczuk dementuje 😉

POWIAT KRASNOSTAWSKI. Starosta dementuje, ale posłanka daje do zrozumienia, że jednak coś jest na rzeczy Starosta na rozdrożu

 

Kto koło kogo siedzi, ma w polityce znaczenie. M.in. na tej, ale nie tylko, podstawie obserwatorzy lokalnej sceny politycznej w Krasnymstawie stwierdzili, że relacje między posłanką Teresą Hałas a starostą krasnostawskim mocno się ostatnio ochłodziły… Gdyby nie Teresa Hałas, Andrzej Leńczuk najprawdopodobniej nigdy nie zostałby starostą. To posłanka i nieformalna liderka lokalnego PiS-u po wyborach samorządowych w 2018 roku forsowała rozwiązanie, że starostą powinna zostać osoba spoza rady powiatu i poparła kandydaturę Leńczuka na to stanowisko. Nazwiska byłego wieloletniego dyrektora Krasnostawskiego Domu Kultury, kojarzonego głównie z działalnością kulturalną, wcześniej raczej nie wymieniano wśród pretendentów do kierowania powiatem. Andrzej Leńczuk doskonale wiedział, komu zawdzięcza stanowisko starosty. Na każdym kroku podkreślał rolę posłanki Hałas i jej zasługi dla powiatu. Jak twierdzą powiatowi samorządowcy, starosta starał się również konsultować z posłanką wszystkie ważniejsze sprawy związane z powiatem.

Te doskonałe przez cztery lata relacje ostatnio – jak twierdzą obeznani z krasnostawską polityką – uległy jednak pogorszeniu. Hałas miała mieć za złe Leńczukowi, że kilka dni po oficjalnym otwarciu Zakładu Opiekuńczo Leczniczego w Krasnymstawie, który posłanka uważa za „swoje dziecko”, starosta osobiście oprowadzał po Zakładzie Ryszarda Madziara, związanego z wicepremierem Jackiem Sasinem pełnomocnika Prawa i Sprawiedliwości na okręg chełmski, który ma być jedynką lub dwójką na liście PiS w naszym okręgu w jesiennych wyborach do sejmu. Polityk, o czym pisaliśmy, wykonał wówczas kilka zdjęć, które wraz z fotkami z otwarcia zamieścił na Facebooku, dziękując przy tym wicepremierowi Sasinowi za pozyskanie dofinansowania na tę inwestycję, a pomijając posłankę Hałas. Post dotknął do żywego krasnostawską parlamentarzystkę, która publicznie wytknęła Madziarowi, że wsparcia powiatowi udzielił nie Sasin, a premier Mateusz Morawiecki.

Po raz kolejny A. Leńczuk miał podpaść posłance podczas kościelnej uroczystości z okazji 232. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Do tej pory na wszystkich oficjalnych uroczystościach Andrzej Leńczuk zajmował miejsce tuż obok Teresy Hałas, ale tym razem usiadł w ławie obok Ryszarda Madziara, jakby nie zwracając uwagi na swoją „patronkę”. Sytuację uratował przewodniczący rady powiatu Witold Boruczenko, który zajął miejsce obok samotnie siedzącej posłanki. Dla większości „zwykłych śmiertelników” kto koło kogo siedzi, nie ma żadnego znaczenia, ale w dyplomacji i polityce, to niezwykle ważne i wymowne, a tłumaczenia, że ktoś zrobił to nieświadomie, nikogo nie przekonują. Obecni na uroczystości samorządowcy, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że dało się zauważyć, że posłanka poczuła się urażona. – To widać gołym okiem, że od jakiegoś czasu w relacjach między parlamentarzystką a starostą coś się zmieniło. I może nie chodzi nawet o to, że starosta, widząc, że pozycja posłanki w PiS słabnie, a Madziara wręcz przeciwnie, darzy ją mniejszą atencją, a chce zapunktować u Madziara.

Przecież to jest teraz formalnie jego polityczny przełożony i normalne, że nie może go ignorować, a kobiety również w polityce są bardzo wrażliwe i reagują emocjonalnie – analizuje jeden z powiatowych samorządowców. – Szczerze mówiąc to staroście nie zazdroszczę, bo znalazł się między przysłowiowym młotem a kowadłem. A co na ten temat mówi Andrzej Leńczuk? -Nie będę się odnosił do tworzonych w przestrzeni publicznej komentarzy powstałych na podstawie subiektywnych odczuć ich autorów – podkreśla starosta. – Zapewniam, że mam bardzo dużo szacunku do pani poseł Teresy Hałas i w dalszym ciągu jest moim posłem – dodaje.

Z rozmowy z poseł Teresą Hałas można jednak wnioskować, że jest coś na rzeczy. – Nasza praca i wybory w zachowaniu to nasze prawo i odpowiedzialność – mówi parlamentarzystka. – Ma ją każdy z nas, ja, również starosta Andrzej Leńczuk, co nie zmienia faktu, że każdy z nas za te wybory odpowiada, a to jest konsekwencją tejże wolności. Osobista promocja niektórych polityków, która ma miejsce również w naszym powiecie, jest jednym z elementów swobód obywatelskich świadczonych przez nich na rzecz swojej prawdopodobnej kampanii wyborczej. Posłanka wraca też do otwarcia ZOL i wpisu w social mediach Ryszarda Madziara. – Zareagowałam na to zachowanie dlatego, bo uważam, że zasady szczerości i szacunku wciąż nas obowiązują – podkreśla Teresa Hałas. (s)

Źródło ; Nowy Tydzień

 

12
1

Romowie z Ukrainy opanowali miasto. Mieszkańcy w strachu, burmistrz apeluje o reagowanie

Jak wskazują mieszkańcy Krasnegostawu, niegdyś spokojne miasto stało się miejscem oszustw, kradzieży i lęku o bezpieczeństwo swoich rodzin i przyjaciół. Powodem ma być kilkudziesięcioosobowa grupa romskiego pochodzenia.

 

W ostatnim czasie otrzymujemy szereg alarmujących informacji od mieszkańców Krasnegostawu związanych z grupą uchodźców o romskich korzeniach, którzy zamieszkali na terenie miasta. Podobnie jak w innych miejscach, społeczność jest bardzo liczna i wynosi ponad 60 osób. Wiele z nich osiedliło się przy ulicy Matysiaka, kolejni w okolicach zakładu gazowniczego. Początkowo nie było z nimi żadnych problemów i mało kto zwracał na osoby te uwagę.

Jednak z biegiem czasu zaczęto zauważać niepokojące zdarzenia. Mowa tu o małym dziecku spacerującym po dachu budynku, dewastacji placu zabaw itp. Jednak zaczęło również dochodzić do groźniejszych sytuacji. Jeden z chłopców złapał dziewczynkę za głowę i uderzał nią o metalowe ogrodzenie. Jak wskazują mieszkańcy, był to jednak dopiero początek szokujących zdarzeń.

– Tydzień temu w pobliżu miejsca przebywania Romów, dwójka z nich siedziała na chodniku. Na widok zbliżającego się radiowozu kobieta zaczęła uciekać. Policjanci się zatrzymali i próbowali nawiązać rozmowę z mężczyzną. Wtedy nagle wokół radiowozu zebrała się grupa kilkunastu uchodźców , którzy próbowali przegonić policjantów. Nic to nie dało. Chcieli też odbić zabranego do radiowozu mężczyznę. Stanowcza reakcja policjantów, oraz groźba użycia przez nich gazu i pałek sprawiła, iż grupa się oddaliła – wyjaśnia nam jedna z mieszkanek.

Mieszkańcy Krasnegostawu wspominają również o tym, jak uchodźcy zachowują się w sklepach. Spacerują między półkami, otwierają opakowania różnych produktów „częstując się” zawartością po czym odkładają z powrotem. W ten sposób mają wyglądać ich posiłki. Zdarzenia te mają być zgłaszane na policję, jednak zgodnie z prawem są to wykroczenia i funkcjonariusze oprócz nałożenia mandatu karnego niewiele mogą zrobić.

W mediach społecznościowych krążą wpisy dotyczące licznych zaczepek czy też agresywnych zachowań. Niektóre z nich są mocno niepokojące, gdyż mowa w nich o zaczepianiu dzieci, czy nawet proponowaniu nastolatkom intymnych spotkań. Sygnałów pojawiło się tak dużo, że cała sytuacja wywołała reakcję władz miasta. Burmistrz Krasnegostawu Robert Kościuk zapewnił, że zawsze będzie dbał o to, aby każdy z mieszkańców czuł się bezpiecznie.

– W związku z pojawiającymi się informacjami mającymi związek z niebezpiecznymi sytuacjami dotyczącymi aktów agresji ze strony obcokrajowców w naszym mieście budzących niepokój wśród mieszkańców, zwracam się z gorącym apelem do wszystkich osób, które są świadkami takich zdarzeń, aby każdą niebezpieczną czy niepokojącą sytuację zgłaszały do odpowiednich służb. Nie bądźmy obojętni wobec jakichkolwiek przejawów przemocy – mówi Robert Kościuk.

Władze miasta odbyły już spotkanie z komendantami straży miejskiej i policji. Jak zapewniają, miejsca w których przebywają romscy uchodźcy mają być objęte dodatkowym nadzorem prewencyjnym. Tereny te będą dodatkowo patrolowane. Wszystko nawet pomimo tego, że do tej pory do policji nie wpłynęło żadne zgłoszenie dotyczące poważniejszych zdarzeń, za które mieliby odpowiadać obcokrajowcy.

– Całe Krasnostawskie społeczeństwo musi żyć teraz w strachu. Niegdyś spokojne miasto stało się miejscem oszustw, kradzieży i lęku o bezpieczeństwo swoich rodzin i przyjaciół – dodają zaniepokojeni mieszkańcy.

Foto; Zwiedzaj Lubelskie

Źródło; Lublin 112

18
0

Cud na ścianie i Leńczuk się „żeni”!?

Dla tych, co nie są na bieżąco. W PiS pozycja Teresy Hałas osłabła, ale i to nie byłoby żadnym problemem tylko masz ci los! Andrzej Leńczuk zapałał w wieku 66 lat chęcią pójścia w „pójścia w politykę” tak na własny rachunek! Dogrzebał się widać w swoim worku na kapcie buławy marszałkowskiej i zapałał, tak że żaden suplement diety ani zastrzyk tego nie zwalczy. By to mogło się ziścić jest potrzebne miejsce na liście. Dlatego „sympatię” przerzucił na Ryśka Madziara przybocznego Sasina i pełnomocnika PiS na Chełm w nadziei, że ten wkręci go na listy do wyborów samorządowych, które odbędą się wiosną 2024 roku. Mógłby próbować i u pełnomocnika PiS na powiat krasnostawski Kościuka, ale tu są „schody”, bo jest Cichosz, a ci dwaj go nie lubią, bo on od Teresy. Tak więc orientuje się na Ryśka i „odstawia” na boczny tor Tereskę. Na tę eskapadę zabrał Marka Nieściora, który tak jak i on obraził się na Hałas Teresę jak już ją oskubał z tego, co mu było potrzebne. Czyli; członkostwa w zarządzie powiatu i posad dla zięciów i córki… Poza tym Leńczuk został w jesieni życia sytym emerytem i starostą z uposażeniem 15 800 brutto, jak i starostą dzięki woli Tereski bez demokratycznego mandatu, spoza rady. Przedtem był smutnym urzędnikiem w Urzędzie Marszałkowskim od kultury. Najbardziej spektakularny policzek wymierzony w Hałas Tereskę i koronkowe świństwo to wizyta Ryśiunia Madziara w ZOL na dzień przed jego oficjalnym otwarciem. O tej wizycie Leńczuk posłance słowa nie powiedział a wiedział. Potem Madziar chwalił się tym, jakby to on i PiS o wszystko zabiegał. Spławienie Andrzeja Gołębia z Muzeum Regionalnego i wszystko wokół niego również wpisuje się w cichą wojnę z Tereską, o której mało kto wie, bo była prowadzona w głębokiej konspiracji.

 

Na pniu drzewa w Parczewie pojawił się wizerunek Matki Boskiej tak przynajmniej niektórzy chcą widzieć, a w Krasnymstawie na ścianie budynku, w którym urzęduje poseł Teres Hałas objawił się bardzo wyraźnie i tu już nie może być niedomówień czarujący Rysio Madziar. Nie zdziwi mnie, kiedy pod plakatem Leńczuk z Nieściorem zaczną składać kwiaty, wieńce i palić znicze. Jak zaczną śpiewać „Czy te oczy mogą kłamać” to też się nie zdziwię. Tych dwóch niczym mnie już nie zaskoczy i nie ma takiej głupoty, której nie popełnią.

Ryś to kandydat na naszego, nowego, jasnego idola, w którym mamy się zakochać. Styl Rysio ma niepowtarzalny! Zarost trzydniowy, facjata zmęczona. Taki trochę niegrzeczny chłopiec z południa Włoch. To wszystko z tego, że przychyla nam nieba i przez to niedosypia. Sam się chwali, że dzięki inwestycjom Lubelskie będzie silniejsze. Zapracowany przez to wzmacnianie ściany wschodniej, że ojej! A to flagi rozdaje potem otwiera domki dla pszczół i tylko brakuje, by odbierał porody u Janowskich klaczy, ale może tylko dlatego tego nie robi, bo na to jeszcze nie wpadł. I jak tu się w takim kimś nie zakochać, a poza tym wszystkie Ryśki to fajne chłopaki i „nasz” do tego wyjątkowo obrotny. Dlatego ja się Leńczukowi nie dziwię, że serce oddał Ryśkowi w „dzierżawę wieczystą” Ponoć oświadczyny zostały przyjęte i zaraz pójdą zapowiedzi… Tak że będziemy mieli w powiecie wesele na kilkaset fajerek, bo jak to mówią już pierścionek przyjęty i wódka w lodówce, a oranżada w piwnicy, tylko chrzcin wyglądać! Żaden dom weselny w powiecie nie sprosta wymaganej atmosferze. Dlatego goście powinni tańcować i wznosić toasty za zdrowie nowożeńców w Siennickim „Tworze Sztuki” u Proskury z PSL. „Twór Sztuki” bardzo do takich cudów się nadaje, a i Andrzejowi Leńczukowi bardzo się tam podoba. Te dzieła Jutrzenki, w których nie wiadomo, o co chodzi doskonale korespondują z tym, co Leńczuk wyprawia, bo tu abstrakcja i tam abstrakcja. Gdy Andrzej był 13 stycznia na jego otwarciu bardzo uroczystym, to piał z zachwytu i mało nie zemdlał! A poza tym Leńczuk bardzo Proskurę lubi. Między PiS-a PSL różnica tylko w jednej literce i obaj wykonują wobec siebie gesty daleko wykraczające poza zwykłą grzeczność. Tak że „twór” zamieni się w dom weselny i stanie się sceną wydarzenia co najmniej dekady. Aż wióry będą się sypać z parkietu, a cała impreza przyćmi taniec Nowosadzkiego z Edytą z ostatniej studniówki w Jagielle.

Jak już zahaczyłem o Siennicę, to muszę wspomnieć, że „Twór Sztuki” to takie coś jak Szwajcaria ze swoją neutralnością. Tam się spotykają polityki wszelkiego szczebla i wszelkiej maści. Tylko Teresy Hałas tam nigdy nie było, widać przejrzała to wszystko. Oni, gdy się tam już spotkają, to spijają sobie z dzióbków, i to wszystko wodą święconą kropi Budzik bez kukułki, ale za to z pastorałem i kropidłem, bo to biskup! Drużbą i świadkiem oraz starostą weselnym powinien być Nieścior Marek radny powiatowy z Kraśniczyna, członek zarządu, wierny druh Leńczuka i jego „osobisty facebook”. Z tym ostatnim jest tak, że Leńczuk profilu na FB nie posiada, ale jak chcemy się przekonać co myśli, to wystarczy podejrzeć, komu lajkuje Nieścior. Sprytne to, zabawne a i psotne jednocześnie…

A dziś 1 czerwca odbędzie się polityczny zjazd w charakterze konferencji przy ZOL w Krasnymstawie z Madziarem w roli głównej i Leńczukiem jako gospodarzem. Może to już wieczór kawalerski…I tą weselną aluzją żegnam czytelników do następnego razu.

 

21
2