Mnie wypada „lubić” burmistrza Miciułę, bo odważny chłopak, ale przede wszystkim wypada lubić takich, których „nie lubi” Nowosadzki, i to daje masę satysfakcji, bo to dodatkowa „zemsta”. Marek koso na Daniela łypie, bo ten był i ciągle jest odważniejszy od niego. Bez dłuższego wahania zgodził się startować z pozycji zdawałoby się beznadziejnej i wygrał!?
Został burmistrzem… a Nowosadzki „samorządowy paw i narcyz”, jakby powiedzieli piłkarscy kibice przez to, że grać do przodu nie ma odwagi to pałęta się w strefie spadkowej w dole tabeli i jak już coś osiągnie, to tylko dzięki albo „zdradzie ideałów”, albo „politycznej darowiźnie”. Ileż to razy Nowosadzkiego widziano na eksponowanych stołkach, kim to miał nie być! Tam się nawet o Stolicy Apostolskiej mówiło, a tymczasem został apostołem szpaczego układu.
Nowosadzkiemu gadam – bo nie mówię tę prawdę prosto w twarz i obaj wiemy, że tak jest i do tego „przy ludziach”. Ostatnio mu to w gabinecie powiedziałem przy jednej Pani, minę miał, że niby nic się nie stało, ale…
Daniel jest inny od nich wszystkich i daj mu Boże jeszcze syna i żeby mu tak zostało z tą odmiennością na zawsze. Oni to znaczy ta pożal się Boże elita chciałaby, żeby był taki jak oni, żeby do nich przystał. Będą go urabiać, podchodzić i kusić, bo czego jak, czego, ale świeżej krwi to się boją jak diabeł święconej wody, a on był wypadkiem przy pracy. Jeśli już jakaś świeża krew, to najlepsza po transfuzji, którą robią oni sami. Wtedy wskazują, kto się na świeżą krew nadaje, aby nic nie pozostawiać przypadkowi. Przez to zabetonowali się na swoich stołkach na amen i jeszcze trochę to trzeba będzie cmentarz komunalny przenieść na parking pod starostwo, bo wynosić ich z gabinetów będą wprost na niego, tak jak kiedyś śp. Wójta Korczyńskiego. Trochę Danielowi posłodziłem, ale niech tam chłopak ma w tych czasach pełnych zgryzot, fałszu i zawiści. Inny on, świeższy i należy mu się, bo odważnie wszedł, jak biblijny prorok Daniel między lwy, stare, zmanierowane, złośliwe, tłuste koty jednym słowem.
Nie poszedł do polityki po pieniądze, bo ma je z biznesu, który mu się dobrze kręci. Oczywiście w kampanii wyborczej Romek Żelazny wyjaśnił po swojemu jego sukces i gdybym ja tak pisał to na drugi dzień miałbym pozew i dymiący lej w ziemi po chałupie. No ale o tym nie będziemy wspominać, bo Romeczkowe bajdurzenia są objęte prawami autorskimi i skoro tak, to po co? Ważne jest jedynie to, że ludzie w miasteczku te bzdury puścili mimo uszu, a można nawet powiedzieć że lincz medialny pomógł Danielowi w ostatecznym zwycięstwie, i to już jest za nami. Ludziska tak chcieli zmiany, że w nosie mieli głupoty wypisywane przez „krasnostawskiego Michnika”.
Chce Daniel coś zmienić i się stara, a lekko nie jest, bo Kościuk zostawił niewypałów po kątach i są jeszcze Krasnostawianie z Wilkołazkim, któremu Daniel skradł widowisko, bo jego 11 radnych przy Daniela spektakularnej wygranej milknie.
Ale teraz, kiedy bitewny kurz opadł to rozpoczęła się faza normalizacji i zalotów oraz umizgów samorządowych, dlatego 3 czerwca Daniel pojawił się razem z wiceburmistrz Moniką Sawa na sesji rady powiatu. Żeby nie było to Szpak ormowczyk, Nowosadzki „belfer hipokryta” i podporucznik Jelonek pofatygowali się wcześniej na sesję do miasta i dlatego to była rewizyta. Daniel, nim coś powiedział to przycupnął sobie przy stoliku, a potem poszedł zaanonsować się na mównicę. Długo tam nie zabawił, bo czas to pieniądz, a to, co powiedział było miłe i uprzejme. Takie tam gadanie o harmonijnej współpracy…
I najsmaczniejszy był rys historyczny tej sceny, bo mówił do ludzi, którzy w kampanii wyborczej, jakby mogli to utopiliby go w szklance wody, albo nawet łyżce. A oni po wszystkim zadeklarowali współpracę, wsparcie i takie tam, a i oczywiście Piwko wrócił do głupkowatego pomysłu zalania chmielnika betonem. Ale od niego nie można wymagać, bo na niego wystarczy popatrzeć.
Jak się ma wiedzę, jaki stosunek do Daniela miał Nowosadzki to trudno nie parsknąć śmiechem. Przecież Marek chciał być kandydatem na burmistrza, gdy już Daniel się zgodził, bo mu się żal zrobiło i ochoty nabrał. Jakubiec na takie coś Marka ofuknął, że to smarkateria, bo gdy go wcześniej prosili to nie chciał. No a ile Marek miał radości, że zdjęć Daniela z Madziarem, które miały go skompromitować i pogrążyć. Chłop się z radości nie posiadał, jakby go okrakiem na dwa ogiery wsadził! A tu Miciuła wygrał i jeszcze w jakim stylu! Dla Nowosadzkiego ta różnica głosów była szokiem i te 1056 przejdzie do historii, bo Kościuk został zdmuchnięty jak gromnica i jeszcze majtnął koziołka, a Nowosadzki stracił szansę na wieki wieków amen.
Drugi „miłośnik” to Jelonek, co to zięcia przyszywanego namaścił na burmistrza i sam wieczór wyborczy przeżywał bardzo. On nawet rozwiązania resortu tak nie przeżywał jak ten dzień, kiedy Kamil padł przed metą w pierwszej turze. Kamil również dziś zgrzyta zębami, że jakby był w drugiej to zapewne by wygrał z Robertem. Do tego Szpak, któremu Daniel co najwyżej obojętny, ale w Żelaznego pisarstwie rozmiłowany, bo promował jego ludzi na tych samych stronach, na których wieszał psy na Miciule.
To nie koniec kompozycji, bo jeszcze przyszła na sesję sama wisienka wysmarowana kremem na ten torcik zjełczały. Albowiem przymaszerował w swoich sandałach, a może nawet przyjechał swoim równie słynnym niemieckim rowerem, a ostatnie metry pokonał w sandałach Romek Żelazny, który usiadł pod oknem i zadumał się filozoficznie, bo pewnie znów coś naskrobie tylko teraz to już nie wiadomo, czego się czepi!?
Kiedy na to widowisko patrzyłem, znając historię stosunków wzajemnych głównych bohaterów to przyszło mi do głowy, że ci, co relacjonowali Napoleonowi przebieg pogrzebu cara Pawła I musieli czuć coś podobnego. A w niej było o tym, że car został zamordowany przez siepaczy nasłanych przez późniejszego cara Aleksandra I syna Pawła I. Mordercy, jakby nigdy nic kroczyli za trumną cara zamiast siedzieć w kajdanach albo wisieć na stryczku. Do tego francuscy dyplomaci dopowiadali, że pewnie przed trumną kroczą dla odmiany przyszli mordercy cara Aleksandra… Podobno ta uwaga trafiła na petersburski dwór i wywołała konsternacje. U nas podobnie, bo w kampanii Miciuła był spluwaczką i wieszakiem na przysłowiowe psy przez pewne kręgi, a teraz te same kręgi deklarują, jak gdyby nigdy nic współpracę… Dobre co!?