Ryczą krowy, kwiczą świnki
Bo na Rudce są dożynki
Cała wioska sobie pląsa
Tylko Leszek coś się dąsa
No bo nawet dziecko wie!
Rudka robi tak jak chce!
Zawsze w Rudce było tak !
Nawet podpadł tutaj Szpak…
Przeszła jesień, wiosna, zima
A chodnika ciągle ni ma…
Jak szpakówkę budowano
O chodniku zapomniano
Naród na to patrzy, łez ma pełne oczy
Pójdzie Szpak do piekła, wyżej nie podskoczy…
W niedzielne popołudnie w Rudce (gmina Siennica Różana) odbyły się dożynki wioskowe. Z pierwszych komentarzy wynika, że były udane i można pokusić się o stwierdzenie, a wręcz pochwałę wójta Proskury, bo nie przeszkadzał w organizacji i nie pchał rąk w to, co ludzie sami zrobić chcieli. Choć wypadałoby po 30 latach wójtowania przemawiać z pamięci, a nie czytać z kartki jak dzieciak, co za szybko do szkoły poszedł. Niestety na tle innych, którzy podjęli się sztuki oracji, Proskura wypadł tak, jak były instruktor ZMW wypaść może, czyli blado. Jeśli reszta pokazała klasę – nasz Leszek pokazał kilka klas. Nazwisko przewodniczącej KGW w Rudce wypada znać, a nie je przekręcać, bo doprawdy źle się tego słucha. Natomiast dukanie fragmentu „Moja Piosnka II” Cypriana K. Norwida wręcz zakrawa na herezję – jak się polonistki nie chciało słuchać w technikum mechanizacji rolnictwa w Lubyczy, teraz trza dukać. To jest nasza narodowa klasyka, należy znać! Wystarczyło Panie wójcie przeczytać wcześniej i poćwiczyć przed lustrem jak wójt Kozioł w Ranczu!
Były przemowy
Przemawiała zaproszona poseł Teresa Hałas i w jej wystąpieniu nie było krzty polityki, mówiła od siebie tak samo lekko, jak się czasami i zupełnie niepotrzebnie złości na „Dziennik Siennicy”. Na czym, jak na czym, ale na kultywowaniu tradycji zna się bowiem ona, jak mało kto. Na Widniówce zaczęła żniwa, a skończyła je dożynkami w Rudce… Lubi Teresa od serca i sentymentalnie mówić – to jej wielka pasja, w przeciwieństwie do jej antagonisty posła Cichosza, który mówcą jest żadnym. A Teresa, jak się uprze, to zaśpiewa nawet i z mównicy sejmowej. Choć i Cichosz na dożynkach we Frampolu śpiewać próbował, tyle że słów nie znał, więc wyszło mu murmurando, ale to już jest znamię odwagi zdeterminowanej wyścigiem do fotela na Wiejskiej.
Nie obyło się bez wystąpienia „ marzenia wszystkich polskich teściowych” wicestarosty Marka Nowosadzkiego, który również powiedział parę słów, ale tu było jak zwykle markowo. Mówi się, że Marek wręcz urodził się do przemów i garniturów, a pierwsze jego słowo, gdy rumianym pacholęciem był brzmiało: proszę, dziękuję i czy ładnie wyglądam? Co to tam dla niego przemawiać, skoro on całe życie albo przemawiał w radzie powiatu, albo w klasie do dziatwy. Wielkość i skład audytorium nie stanowi dla niego żadnego problemu. Dobrze w Rudce wybrzmiały jego słowa, godnie poszanował zebranych.
Przemawiał i „apostata siennickiej zgody” – radny wiecznie młody Andrzej Korkosz i jak zwykle mu wyszło. Przemówienie pisał sobie sam…
Franek na Wójta!
W części artystycznej furorę zrobił 8-letni Franek , który z pasją i doskonałą dykcją wyrecytował wiersz. Śmiało można okrzyknąć go następcą Nowosadzkiego, a Proskura powinien od Frania brać korepetycje w obcowaniu z tłumem. Inne dzieci też włożyły w swój występ kawał pracy i serducha. Wielkie podziękowania należą się Pani Krystynie Kobylańskiej, która czuwała nad całą częścią artystyczną i przygotowywała małych i większych artystów. Akompaniował im Janusz Pawlicha na akordeonie. Obrzęd dożynkowy to jej zasługa. Na koniec wystąpił zespół z Ukrainy i tak zaśpiewał, że niektórym zatęskniło się za kresami. Tu trzeba sprawiedliwość oddać, że ów zespół to pomysł wójta Proskury i sądząc po komentarzach, to całkiem udany. Impreza się udała dzięki mieszkańcom, którzy bezinteresownie zaangażowali się w jej organizację. Nikt nie patrzył na politykierstwo, bo i po co? Rudka zawsze była inna niż reszta Siennicy, bo za lasem i blisko miasta. Jak na siennickie standardy ta wioska jest wyjątkowo zgrana i spójna, dlatego wiele imprez i inicjatyw kończy się tam sukcesem. Koledzy radni jakoś Korkoszowi nie dopisali. Był tylko Piotr Kołtun z Wierzchowin i Alicja Pacyk z Zagrody oraz Sławomir Knap z Siennicy Dużej. Radny powiatowy Szpak też się nie stawił. Gdyby był chodnik od Siennicy Dużej, pewnie by nawet w bamboszach przyszedł… Poszczególne sołectwa przysłały jakichś tam przedstawicieli, ale ogólnie aktyw gminny zawiódł, tylko że to nie miało wpływu na frekwencję, bo uczestników było ponad 200, tańcowano do północy. Organizatorzy zadbali o okolicznościowe pamiątki, tj. śpiewnik biesiadny okraszony archiwalnymi fotografiami z dożynek w Rudce, które odbywały się w minionych latach. A niektóre fotografie są jeszcze z lat 50. ubiegłego wieku – kawał historii wioski.
Siennicka „dobra zmiana” – zamiast dożynek plakaty Lucjana
Na podsumowanie można pokusić się o przewrotną refleksję. W rolniczej gminie, która jest matecznikiem PSL, gdzie jak kamieniem rzucisz, to w ludowca trafisz, wójt i prezes powiatowego PSL nie zorganizowali żadnych obchodów święta plonów. Jest to zastanawiające, bo PSL-owski elektorat skrobie się po głowach i pyta: dlaczego?! Toć wszyscy wkoło mieli dożynki? Już się w terenie słyszy takie głosy. A w zamian Proskura ze Szpakiem okleili gminę plakatami swojego konia trojańskiego Cichosza, byłego zeteselowca, a teraz w PiS. Jak się Krzysztof Hetman z Janem Łopatą z Lublina o tym dowiedzą, że ci popierają kandydata z konkurencyjnej listy, mogą ich z ruchu ludowego na zbity pysk wyrzucić. Toć PSL ledwie ociera się o 5-procentowy próg. A jak nie przekroczy właśnie dlatego, że nasz Proskura ze Szpakiem Cichosza z PiS poparli?! Zaiste cuda polityczne się u nas teraz dzieją. Jak oni to ludziom roztłumaczą? Zbaranieje elektorat do szczętu, będzie kilka zawałów. I oby rozwalanie ruchu ludowego w naszej gminie, ba, powiecie, tylko takimi tragediami się zakończyło. Tak się w tej walce o utrzymanie władzy zapamiętali, że zapomnieli docenić trud rolnika-podatnika i też wyborcy. Ot, tacy z nich ludowcy jak dżem truskawkowy z czarnej porzeczki…
Piotr Ślusarczyk