Jako że nie jestem Nowosadzki, co to naobiecywał, że do szkoły wróci, bo jak przyszło co do czego, to wolał gabinet z paprotką, a nie pracę z młodzieżą, to właśnie dlatego com obiecał to będzie a będzie dziś relacja z mojej „wyprawy zbójeckiej” 13 maja do starostwa powiatowego w Krasnymstawie, po której urosła moja sława, zagończyka, terrorysty, zamachowca oraz gangstera, a ja się stałem słynny z imienia i nazwiska, bo lokalna prasa pięknie mnie „wypromowała”. Wszystko zrobiłem, nie mając brody jak ci z ISIS, i to jest kurde coś! No i trzeba pamiętać, że 13 maja 1981 Ali Agca strzelał do Papieża a Piłsudski od 12 do 15 maja robił zamach, no i strzelali ostatnio do premiera Fico. Tak że jestem w doborowym „majowym” towarzystwie!
A Janusz tak naopowiadał do tych gazet, że chyba tylko do sądu zostaje pójść z tymi jego rewelacjami, bo to pomówienie jak jasna cholera. Ja go miałem szarpać i odpychać, no bzdura wierutna, i to pachnie 212, a ja ten paragraf znam, bo i mnie z niego skazywali. I da Bóg, ale ze Szpaka jeszcze się pierze posypie, bo mam na to rok. Gazety tradycyjnie zafundowały rozrzut opisu od ostrej szarpaniny i prawie bijatyki w Super Tygodniu do cyrku w Nowym Tygodniu. Ta druga wersja prawdzie bliższa, bo w istocie to był cyrk niebiletowany, a ja miałem ubaw po pachy.
No to, żeby nie przeciągać zapraszam do spacerku po urzędzie tamtego pamiętnego poniedziałku. Ja oprowadzam i proszę o uwagę, bo jak nie to Janusz zadzwoni na policję.
Poszedłem sobie ja skromny i szary obywatel do starostwa powiatowego 13 maja w okolicach południa. Wale jak w dym do Nowosadzkiego, bo to mój ulubiony „wąż stanu”, ale ten zajęty intrygowaniem! No jak tak to zmiana planów i dawaj na kancelarię, a, dlatego że mnie tam po prostu lubią! Trzeba gdzieś przeczekać ten niefart i może dopadnę Nowosadzkiego później „Bar” mają tam wysoki to można na nim powisieć i pogadać. Dlatego w takim zwisie spędziłem blisko godzinę, a i pogaworzyłem, bo tam miło jest, a potem poszedłem do „pieczary” Nowosadzkiego zapytać o sprawy bieżące i komentarz polityczny.
No i idę korytarzem, a humor mi dopisuje jak jasna cholera, bo maj i rześko… a starostwo to przecież najweselsze miejsce na ziemi krasnostawskiej. Gdy znalazłem się na wysokości sekretariatu obu starostów z drzwi wychynął nasz siwiutki Januszek i co za zbieg okoliczności i w sumie miłe spotkanie – taką miałem nadzieję! Janusz zapraszał petentów, co to przycupnęli na krzesłach pod ścianą, bo on teraz główny załatwiacz i kaznodzieja. Petentów było dwoje, w tym jeden taki śmieszny Pan i jak się okazało ludowiec bardzo naszemu Januszowi oddany. On w tej opowieści jeszcze wystąpi i będzie miał swoje pięć minut, bo to ciekawe studium przypadku, a Pan ma bardzo dziwaczny sposób akcentowania wypowiadanych słów i jest wiernym czytelnikiem Dziennika Siennicy, choć nasze treści mu się nie podobają. Widząc Janusza wydałem odgłos powitalny „paszczowy” – witam krajana! Bo przecież to sama najprawdziwsza prawda, że my krajanie, bo obaj z Siennicy, i to ludowej!
Janusz na taki obrót sprawy zawahał się, a ja wyciągam w najlepsze grabę do serdecznego uścisku, bo chłopy i do tego krajany powinny się ściskać bez ograniczeń i mówię, coby się przez próg nie witać, bo to pecha przynosi. No taki przesąd! On miast się przywitać to się cofnął w głąb sekretariatu rękę schował za plecy i tym mnie brzydko zaskoczył. Bo widać miał inny pomysł na „przywitanie”, a jaki to się zaraz okazało. Mój Boże jak on się darł! Jak on się wydurniał! Jakby go ze skóry łupali i sypali solą. Łapskami machał jak wiatrak i w tej białej koszuli i z pasem prawie pod pachą to mi przypominał ostatniego sekretarza KC PZPR Mietka Rakowskiego. Bełkotał przy tym… Ja ci ręki nie podam, nie chce z tobą rozmawiać! Uuu tom się zdziwił z lekka takim tłumaczeniem, bo jeszcze cztery dni wcześniej na tym samym samiuśkim sekretariacie zachował się normalnie i rękę podał.
Właśnie z tego wcześniejszego normalnego zachowania wynikła chęć mojego powitania, tylko, skąd mogłem wiedzieć, że przeskoczyła mu wajcha, ale i na to mam wyjaśnienie, o tym na koniec.
Jeszcze mi się „zupełnym przypadkiem” wymsknęło, że to na Latyczowie widać taka kultura, coby się nie umieć przywitać? No po tym to się wściekł jeszcze bardziej i wyglądał jak kierownik remizy, co to się doliczyć taboretów po zebraniu nie może i jeszcze mu łobuzy nasikali za firanką na podłodze. Widać trafiłem centralnie, i to prawda była, że on te nawyki z chałupy wyniósł. Tak go widać wychowali, a ORMO ugruntowało i jest, co jest. Jemu przecież nie wolno zwrócić uwagi… no gdzież!? Rozsierdziła go ta prawda i gulgotał jak indor.
Proszę natychmiast wyjść, bo wezwę policję!!! Ty tu nie masz prawa być i idź stąd! Przekrzykiwał mnie i plótł nieskładnie, kiedy tłumaczyłem, że nie wyjdę, bo nie ma ku temu podstaw, a poza tym idę nie do niego, a tylko przy okazji chciałem się przywitać. Nic to nie dało, bo Januszek miał już w główce swój scenariusz i zaczął widowisko takie samo jak robił przez ostatnie 5 lat na sesjach rady powiatu. Bo na sesjach, jak coś Januszowi nie pasowało to wrzeszczał, że go obrażają albo wytykał innym brak kultury, a to on był stroną wojującą i agresywną. Walczył z wyimaginowanymi wrogami jednym słowem. Jeśli, kto nie wierzy to niech zerknie na transmisję z sesji, a tam pełno takich „kwiatków”. Pyskuje tam, najczęściej na Leńczuka ciska papierami, mikrofonem czy krzesłem. Złości się jak smarkacz, któremu ktoś zwinął zabawki. Normalnie świetlica w domu wariatów i tu na sekretariacie robił to samo, bo widać myślał, że zrobi tym na mnie wrażenie, a ja się wystraszę tego dziadkowego pokazu mocy i palnę w drzwi z płaczem. Tymczasem zamiast wystraszyć to Janusz, rozbawił.
Nie będziesz mi tu ubliżał, powtarzał jak mantrę i krzyczał, krzycząc do mnie, że niby to ja krzyczę i z krzykiem go nachodzę… Ale najlepsze to dopiero miało nadejść, bo Janusz zaczął się z każdą sylabą rozkręcać! Wyprowadzą cię jak sam nie wyjdziesz – zakomunikował mi. Dopytałem go, czy on też będzie wśród tych, co mnie wyprowadzą. A on, że nie, ale zrobi to Policja i że zaraz na nią zadzwoni. Ja mu na to, żeby dzwonił i czasu nie marnował… Posłuchał pierwszy i ostatni raz i poleciał do sekretarki Dorotki dobrej dziewczyny, która przy całym zajściu zbladła jak ściana. A że była w czarnej sukience to można było zobaczyć, że za biurkiem lewituje sama sukienka bez wsadu. Tak się dziewczyna przejęła i wcale to nie dziwi, bo furia starcza była i śmieszna, i straszna.
No ale, nim Janusz zadzwonił to zdiagnozowałem Janusza „odpały” jako upajanie się władzą. Powiedziałem do niego o sprzeczności która widzę, bo w sumie jak to jest, że 75-letni Kaczyński jego rówieśnik ma odejść, a on ma zostać… To Janusz na takie, jak on to nazwał zarzuty przytoczył przykład prezydenta USA Józia Bidena, że ten jeszcze starszy, a jego znaczy Janusza to przede wszystkim ludzie wybrali. Na to ja odpowiedziałem, że wiem, ile lat ma Biden i wiem też, jak przez ten jego wiek to wszystko wygląda… No i właśnie po tym, jak mu na to zwróciłem uwagę to ryknął na cały regulator „Paszła Won”.
A potem Janusz zaczął rozmawiać z policją i mój Boże, co to była za rozmowa! Janusz mówił do chyba komendanta jak do kolegi albo podwładnego… Słuchaj, przyślij tu kogoś, bo tu przychodzi taki Ślusarczyk i on mi mówi, ile ja mam lat, a tak nie może być Wyjść nie chce, nie słucha mnie! A na koniec Janusz powiedział do słuchawki Pa! Taki czuły z niego papa. Ja też skorzystałem z okazji i do słuchawki powiedziałem, bo stałem przez biurko, tak żeby komendant słyszał, że Szpak brzydko się do mnie odniósł…
Dzięki temu że wyszedłem pierwszy to mogłem zrobić to zdjęcie. Taką miałem obstawę i po mnie przyjechali!
Jak Janusz skończył, to idąc do swojego gabinetu odgrażał mi, że nie z nim te numery i on mnie tu nauczy. To ja mu na to, że najpierw to niech się sam nauczy, nim zacznie kogoś uczyć. I jeszcze dałem mu do wiwatu, jak już za klamkę trzymał, że wyłazi z niego te 12 lat w ORMO. O i po tym to dopiero ryknął drugi raz… WOONN a ryknął czysto, pięknie jak taka nie dojona krowa albo taka co jej cielaka odstawili, a ona z tęsknoty ryczy. To było takie nawet wzruszające, bo z głębi duszy i serca, w ten ryk włożył Janusz wszystko, co miał najlepsze, czyli te 12 lat w ORMO. W tym było jakieś takie prostackie piękno siermiężne, ale dał, co miał najlepszego, i to był cały on. I wszystkim się zdawało, że to echo, a to ORMO wołało, tak się mogło z koncertem Jankiela to wszystko skojarzyć.
Tak że taki z Janusza wokalista i wydaje mi się, że Janusz zdradził wszystkim, jakie było jego pierwsze słowo po urodzeniu. Ono mu bardzo pasuje do osobowości i powinni zmienić statut, by je ująć jako jego „przydomek” albo oficjalne zawołanie, czy jakoś tak.
Jak już Janusz wlazł do gabinetu, to sobie wygodnie siadłem na sekretariacie, bo przecież goście zaproszeni to znaczy policja ma zaraz przyjechać i nie wypada oddalić się, bo to byłoby bardzo niegrzeczne. No ale po kilku minutach Janusz wychylił się od siebie i zaczął rozglądać się po sekretariacie, na którym ja sobie siedziałem w oczekiwaniu na dalszy rozwój wypadków. Udawał, że niby czegoś szuka, bo coś zgubił, ale on sprawdzał, czy ja sobie „ze strachu” nie poszedłem… Bo jakbym poszedł, to byłoby jego na wierzchu.
No i w końcu przyszli! Trzech ich było, a wszyscy rośli piękni, a chłopy wielkie jak dębczaki! Boże jak ja się poczułem bezpiecznie. Stanęli na sekretariacie zwarci i gotowi jak greckie posągi, a miny mieli marsowe. Dwóch przy drzwiach, chyba po to żebym nie próbował uciekać, a trzeci podszedł i zapytał sympatycznie, w czym rzecz, aspirant młodszy mu było. Od razu go polubiłem, bo sympatyczny i taki „policjant pierwszego kontaktu”. To ja mu na to jak było, że przechodziłem i chciałem się przywitać, a Szpak zrobił widowisko i że nie do niego szedłem…
A Pani sekretarka w tym czasie poprosiła Szpaka i zaczął się akt drugi komedii. Janusz przyszedł i stanął nade mną, bo ja sobie spokojnie siedziałem rozbawiony w duszy tym całym widowiskiem i zbiegowiskiem, i zaczął opowiadać te swoje dyrdymały. Oczywiście plótł, tak żeby było dla niego dobrze, jaki to on biedny i jak to go napastowałem tymi zarzutami o jego wiek. Tylko się w tych gorzkich żalach nie powoływał na Senekę i ciekawe, czemu, bo on się zawsze na niego powołuje, bo podobno razem w ławce siedzieli tylko Seneka nie zdał z klasy do klasy. On się złościł na mnie, że ma 75 lat i że się z niego śmieję i go ignoruję. Policjant słuchał z uwagą i zaczął dopytywać, po co przyszedłem… No to ja mu na to, że do Nowosadzkiego, a on, czy się umówiłem, a ja, że nie, a on, dlaczego a ja, że Nowosadzki nie odbiera telefonów O i tak!
Potem Szpak zawołał Nowosadzkiego mówiąc Marku chodź i „Marku przyszło” i stanęło na baczność i tak zaczęło kablować, skarżyć, że tylko iskry leciały. Normalnie w szkole takiego skarżypytę to dawniej by wszyscy szerokim łukiem omijali i nikt by się z nim nie bawił, ale teraz czasy parszywe. No nie znałem Nowosadzkiego z tej strony!? On się skarżył, że i z niego się śmieję i powiedziała, że go atakuję argumentami. No to było najlepsze, a ciekawe, jakbym go zaatakował silikonowym penisem, co by mówił wtedy. Jak argument jest zły, to ja już nie wiem, co jest dobre, a co jeszcze gorsze. Ale wtedy pomyślałem, że jednak to dobrze, że on do tej szkoły nie wróci, bo z taką słabą głową i stosunkiem do prawdy obiektywnej to tylko dzieci popsuje. No tak…
Potem skarżypyta Nowosadzka zaczęła udawać głupiego i trzeba przyznać, że prima sort to było przedstawienie, bo on mi tłumaczył, że w sprawach funkcjonowania urzędu mogę rozmawiać. To ja mu, żeby przestał, bo obaj wiemy, że nie o to chodzi, bo ja wiem, gdzie, jaki wydział, a jak wiem, to po co mi Nowosadzki. A przychodzę do niego o komentarz, bo jest osoba publiczna i polityczna to on mi na to, że nic komentował nie będzie To ja mu, że dobrze, ale żebym to wiedział to muszę z nim się w jakiś sposób spotkać, żeby mógł mi to powiedzieć. To było tłumaczenie jak przysłowiowej krowie na między albo rozmowa z dużym dzieckiem nie do końca rozgarniętym.
A do tego dowiedziałem się, że Nowosadzki nie jest już mój kolega co mnie prawie zasmuciło, bo on się przyznał, że mówił, że jest kolega, ale koniunkturalnie. No i panowie policjanci spisali nasze personalia to znaczy Szpaka, moje i właśnie tego super świadka, o którym wspomniałem wcześniej.
Ten to dopiero egzemplarz. Szpak się na niego powoływał, że on taki bezstronny i wszystko widział, a ten się bardzo wczuł w swoją rolę. Bardzo ciekawe moce ma ów Pan, o których nie można milczeć, a jaką dykcję i intonację. No skarb nieodkryty. On cały czas był na korytarzu i chyba widział przez ścianę. Oczywiście opisał to ze swojej strony, tak że tylko gwałtu w tym brakło i wypruwania flaków. Powiedział, że Szpakowi do gabinetu wtargnąłem, a starosta prosił, że nie chce! Do tego on wie, że ja nie szedłem do Nowosadzkiego tylko do Szpaka i on to wie i ciągle to zaznaczał, ale skąd ta wiedza to nie powiedział. Chyba czytać umie w cudzych myślach, ale chyba się pomylił, bo przez ścianę to źle widać nawet w okularach. Do tego „świadek bezstronny”, a tak go nazwał Szpak każde słowo w obronie wypowiadał nienaturalnie. Normalnie to się tak nie mówi, bo naciskanie głosek to nie jest norma, a bardzo „er” mu się spodobało to je cisnął, aż do bólu.
Ale świadek co później ustaliłem to pracownik jednej z podległych starostwu jednostek o bardzo ciekawej drodze kariery… No i z taką dykcją to „świadek bezstronny” mógłby Tuska „er” nauczyć wymawiać i się tu chłop marnuje…
No i w końcu doszło do kulminacji, bo jak wysłuchałem tych zarzutów pod swoim adresem to mówię, co jest. Bo jest tak, że jestem w starostwie, dlatego że mi wolno, a poza tym moja strona Dziennik Siennicy jest zarejestrowana i działam na podstawie prawa prasowego, dlatego mogę tu być i chodzić, gdzie my się żywnie podoba, a to, co robi Szpak, to jest szykanowanie, zastraszanie i tłumienie krytyki prasowej. Ta informacja zrobiła wrażenie na zebranych, a aspirant zaczął dopytywać o legitymację, a ja mu na to, że nie mam przy sobie, bo to nie jest obowiązek, ale jak chce to niech sprawdzi, gdzie trzeba. Co ciekawe, to Nowosadzki wiedział o zarejestrowaniu, bo mu wiele razy o tym mówiłem, ale mimo to udawał głupiego, bo sytuacja tego wymagała. Taki elastyczny!
Aspirant jakoś chciał z tego impasu wyjść i interwencję zakończyć, więc zaproponował, żeby się jakoś umawiać na to ja mówię, że procedurę znam i tu nie w tym rzecz, bo redaktory z gazet piszących dobrze o Nowosadzkim wchodzą bez pytania, a że ja go nie chwalę to mi robi pod górę…
W końcu aspirant zapytał, czy ktoś coś zgłasza. Nikt nic nie zgłosił tylko Szpak wpadł na pomysł, żeby mnie policjant pouczył, bo Janusz jak zwykle nic nie zrozumiał. No to ja w drugą mańkę i mówię; Panie aspirancie niech Pan Szpaka tu obecnego pouczy, żeby nie mówił do mieszkańców „paszła won”. No i aspirant doszedł do wniosku, że skoro tak on nikogo nie będzie pouczał i chyba miał dość tego cyrku.
A potem ustaliliśmy, kto i kiedy wyjdzie. Ja mówię, że może niech policjanci pójdą pierwsi, a ja za kilka chwil za nimi. Na to aspirant, że może lepiej, żebym ja pierwszy wyszedł, a jak dopytałem, dlaczego to powiedział, że oni nie chcą następnej interwencji co mnie rozbawiło, bo mają poczucie humoru. Jeszcze zasugerowałem, że może boją się ich, to jest Nowosadzkiego ze Szpakiem razem ze mną zostawić.
A na koniec to powiem, że w zachowaniu Szpaka czuję intrygę Nowosadzkiego, bo coś mi tak na to wygląda. Szpak w trakcie tych swoich wrzasków na sekretariacie powoływał się na Mareczka, i to wyglądało, tak jakby tamten na mnie się mu pożalił, Janusz, jak mnie zobaczył to zrobił to całe widowisko. Zawsze powtarzałem, że Nowosadzki intrygant i lubi cudzymi rękami swoje sprawy załatwiać i tu tak było. Mój Boże co za amatorzy. Oni myśleli, że mnie żonatego 22 lata wystraszą policjantami… Dobre!
Czekamy aż wróci do jego zastępca kierowca z Dps z Bończy
Tak zachowuje się władza, która się czegoś boi lub ma coś do ukrycia. Wtedy puszczają nerwy, wszystko dookoła irytuje, każdy wygląda na podejrzanego. Jak w takim stanie psychozy panowie starostowie przeżyją najbliższe 5 lat? Swoją drogą, 75 lat to powinna być przymusowa emerytura, jak tak długo można męczyć innych i samego siebie?
Znaczy sie żona gorsza od dwóch policjantów ???
Nie że gorsza, tylko znacznie niebezpieczniejsza 😁