Kto pyta nie błądzi ale kto czyta wie o co pytać czyli ratowanie księgarni po krasnostawsku

 

Jakiś czas temu zlikwidowano odwieczną dobranockę z godziny 19.00. Nikt się za nią nie upomniał, ale pewnie tylko dlatego, że nie wiedział o tym radny miejski Brodzik. A w Krasnymstawie, gdy zamknięto ostatnią księgarnię, to radny już taki beztroski nie był i stanął na wysokości zadania. Od jakiegoś czasu polityka sprowadza się do zadawania infantylnych pytań i składania głupich wniosków. To dziś o tym…

Płci można nawymyślać tak jak zapytań. Radny Brodzik z PZK i z Rady Miasta skierował ostatnio zapytanie do Kościuka dotyczące tego, jak miasto może przeciwdziałać zamknięciu ostatniej księgarni w mieście, bo lokal należy do zasobów miasta, a ludziom ponoć doskwiera ta księgarska pustka. W to ostatnie zupełnie nie wierzę i nie rozumiem celu zadawania takich pytań, bo skoro jest się 20 lat w samorządzie, to powinno się wiedzieć co miasto może w takiej sprawie? I tak też mu odpowiedzieli…

Że księgarnia była prywatna, a problemy z zapłatą czynszu były już od dawna. Obniżano go, ale te zabiegi nic nie dały i jest, co jest. Dlaczego się Brodzik tak księgarnią przejął to ja do końca nie wiem, ale w ostatnich wyborach w jej witrynie eksponowało się pokaźne stadko wróbelków z PZK. Nawet Jakubiec „wisiał” koło Kmicica jak za dawnych lat! A obaj rywale w wyścigu do fotelu burmistrza…

Może Brodzik dopytuje, bo jego formacja straciła przestrzeń do ekspozycji wdzięków swoich kandydatów, a wybory w kwietniu przyszłego roku. Teraz każda witryna jest na wagę złota! Może jednak radnemu rzeczywiście na sercu leży księgarnia i jak to bywa w takich sytuacjach ludzie prosili to on złożył zapytanie. Choć na tych zawsze powołują się radni, by usprawiedliwić swoje nie zawsze mądre pytania i są ci ludzie wygodnym uzasadnieniem nie do ustalenia jak nieznani sprawcy. To czystej próby hipostaza a Brodzik jak na człowieka sportów walki kopnął manekina i czeka, że ten mu odda. Gdyby na mnie padło, to ja bym odpowiedział proszącemu sam, a nie prosił o to Kościuka. Bo uważam, że pytaniem można się również skompromitować tak jak i odpowiedzią. Takie rzeczy lepiej załatwiać w cztery oczy.

Radni obydwu samorządów, choć i w gminach nie jest lepiej celują w pytaniach, które podają w wątpliwość zdrowy rozsądek, a czasem zdrowie psychiczne. Toć Janeczek już będzie jak trzeci miesiąc wojuje o zmianę napisu na nie swojej tablicy z Nowosadzkim i Stowarzyszeniem Absolwentów I LO. To już jest wariactwo czystej próby. A to są przykłady z ostatniego okresu i jakby tak poszperać, to znalazłoby się takich bzdetów więcej. O wyczynach Krzysia Zielińskiego co zeszłej jesień chciał budować chodnik pod kościołem w Siennicy Nadolnej, który potrzebny był tylko kuropatwom i zającom. A o szczegółach afery na moście w Łopienniku nie wspomnę. Piwko z muzeum wyjść też nie może i szaleje tam jak „sowiecki kodeks karny”, jak czegoś nie ma to „sam wymyśla”…

Tymczasem brak księgarni nie znaczy nic i wiele podmiotów zostało zlikwidowanych, o które nikt się nie dopytuje w taki sposób. Radny zupełnie zapomniał, że sprzedaż książek przeniosła się do internetu. Tam można kupić co się chce i za dużo mniejsze pieniądze. Zwykła ekonomia. Księgarnia z ul. Okrzei i tak od dawna pełniła rolę sklepu papierniczego. A Brodzik, pytając dowiódł, że albo nic nie rozumie zmian wkoło albo… i tego bym się obawiał siedzi w nim socjalista. Bo oczekiwać od miasta, by coś z upadającą księgarnią zrobiło to nic innego jak zawoalowana prośba o dotowanie. To już jest protekcjonizm rodem z PRL, i to taki bezcelowy… Nic tylko zakładać biznesy radnym, a potem prosić o dotację miasto jak będzie krucho. A sugestie, żeby zrobić jakieś ustępstwa właśnie pod księgarnię są jak wyżej socjalizmem, bo czemu nie rozszerzyć tego na inne biznesy? Ale może Brodzik uległ zwykłej modzie i żeby podkręcić sobie licznik wystąpień zadał takie, a nie inne pytanie.

W mieście role księgozbiorów spełniają dwie biblioteki i starczy. A jedna ta miejska nawet jest tuż obok zlikwidowanej księgarni. Nic się złego nie dzieje, bo jak wspomniałem książki kupuje się w internecie. Księgarnia a nawet kilka w takim mieście jak Krasnystaw nic nie znaczą, bo to, że są to nie oznacza, że ludzie czytają. Czego pośrednio dowodzi sam Brodzik swoim, co by nie mówić infantylnym pytaniem do burmistrza. On pyta, jakby pytania nie przemyślał, bo chyba za często nie kupuje książek albo w ogóle, bo się nie orientuje co i jak.

Jakimś miernikiem i tym, do czego się dąży w każdym cywilizowanym kraju jest zadowalający poziom czytelnictwa i tu jest o czym debatować… ale o tym to już nie mówił. I chyba nie jest z tym tragicznie, choć mogłoby być lepiej, bo 56% Polaków deklaruje, że w ciągu ostatniego roku nie przeczytało nic, i to są dane z 2021 roku. O ograniczonym dostępie do książek nikt nie mówi, bo tych jest w bród albo w brodzik! Tylko siadać i czytać! Jednak i mimo wszystko w Krasnymstawie ludzie do obu bibliotek chodzą i co czytają i jacy po tych lekturach są to temat na doktorat. Książki są dostępne jak, kto chce i brak księgarni w mieście nie stoi niczemu na przeszkodzie. Z innych ciekawostek dotyczących czytelnictwa, bo żal nie wspomnieć. Według danych Krajowego Instytutu Mediów za 2021 rok, w Indiach czytają najwięcej, bo w przeliczeniu na czas poświęcony w ciągu tygodnia to jest 10,6 h. Polska w takim zestawieniu jest na 13. miejscu z 6,5 h. W Europie najlepsi są rodacy Szwejka ze swoimi  7,5 h. Ogólnie najwięcej czyta się w krajach o gospodarkach dynamicznie rozwijających się. Czyta Azja! Druga jest Tajlandia, a potem Chiny i Filipiny…

A na koniec element komiczny z elementami historii alternatywnej, bo musimy pamiętać, że samorządy naszego grajdołu słyną z niego i nim stoją. Szczęściem upajać się w tym wszystkim powinien dyrektor Miejskiej Biblioteki, którego ja cenię za poczciwość i pogodę ducha i dlatego wspomnę jak bardzo. Proszę sobie wyobrazić, że na miejscu Brodzika jest Zieliński albo Janeczek, albo biblioteka powiatowa jest na Okrzei razem z dyrektorem Borzęckim. Ot tak wyszło! Wtedy interpelacje wyglądałyby zupełnie inaczej!

Gdyby pytał powiatowy Zieliński, to Artur Borzęcki byłby sprawcą upadku księgarni, bo to jego konkurencja i on był głównym szatanem! Zarzucono, by mu, że on ma książki za darmo, a tam są za pieniądze, i to jest damping i nieuczciwa konkurencja i tak nie może być! Do biblioteki wpadłby na kontrolę jeszcze Piwko, który zrobiłby burę, że dzieł Marksa i Lenina nie eksponuje się należycie, a przecież to klasyka! Raz dwa znaleźliby się świadkowie, którzy potwierdziliby fakt namawiania przechodniów przez dyrektora do odwiedzin jego przybytku. Ba! Byliby i tacy którzy przysięgaliby na zdrowie swoich matek, że Borzęcki książki obiecał przynieść do domu, byle tylko od niego brać! Tak że dyrektor Artur jest szczęściarz, a w krasnostawskim grajdole różnie może być. Przecież Andrzej Gołąb nie spodziewał się takiej burzy w muzeum, które z punktu widzenia strategicznej roli w powiecie jest zadupiem zapiecka w grajdole. A gdyby Janeczek zaczął pytać, to też byłoby nieszablonowo. Zaraz pojawiłyby się zarzuty, ale nie wprost, jak u Zielińskiego tylko takie zawoalowane! Pierwszy i koronny to: dlaczego na bibliotece nie wisi żadna tablica!?

25
2

2 komentarze do “Kto pyta nie błądzi ale kto czyta wie o co pytać czyli ratowanie księgarni po krasnostawsku”

  1. Narracja Janeczka jest jota w jotę taka sama jak codzienny przekaz dnia całego tego PiS-u. Nie mając żadnych mądrych argumentów na swoją obronę gada głupoty tak jak oni wszyscy. Jeśli ten Pan jest wpisany KRS to jego psim obowiązkiem jest opisanie tego w oświadczeniu majątkowym. Niech nikogo nie robi w durnia. I przypomnę mu, że nie tak dawno, za panowania jego PiS-u ruska rakieta spadła koło Bydgoszczy. Taką mamy bezpieczną teraz Ojczyznę. Wstyd doktorze, wstyd!

    13

    1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *