Rozpoczęło się przedostatnie podejście do całkowitej likwidacji szkoły podstawowej w Surhowie. Zawiadomiono rodziców o planie włączenia tej placówki do Szkoły Podstawowej w Kraśniczynie i pozostawienie na miejscu klas I – III oraz zerówki. Przedstawiono w tabelkach ilość uczniów, koszt utrzymania placówki. Liczby nie kłamią, jeżeli w oddziale przedszkolnym jest trójka dzieci a maksymalna liczba dzieci w danym roczniku nie przekracza siedmiu, to koszt utrzymania placówki w przeliczeniu na jednego ucznia jest horrendalne wysoki. Teraz prawdopodobnie będą protesty, żale i pretensje, ale czy można było zapobiec tej sytuacji? Były pewne szanse ale piętnaście, dziesięć lat temu. Władze gminy były bierne nikt nie analizował zjawisk zachodzących w szkole i wokół niej, brak było wizji funkcjonowania placówki. Dziwne i kosztowne jest utrzymywanie dwóch dyrektorów szkół i dwóch księgowości w jednej gminie. Gdyby dziesięć, piętnaście lat temu powstała jedna szkoła, dysponująca dwoma czy trzema budynkami w różnych miejscowościach to już widać byłoby oszczędności. Drugim problemem, który popchnął szkołę w kierunku kłopotów, był brak świadomości ze strony części kadry pedagogicznej, że jest ona na garnuszku rodziców dzieci. Doszło do konfliktu między niektórymi rodzicami, a niektórymi nauczycielami, a efektem było przeniesienie dzieci do szkoły w Małochwieju czy Krasnymstawie. A jak starsze dziecko uczyło się w innej szkole, to za jakiś czas dołączyło do niego i to młodsze. Pedagog powodujący konflikt mógł odejść ale dzieci nie wróciły. Kolejne roczniki są coraz mniej liczne i równia pochyła jest coraz bardziej pochyła. Władze gminy otrzymają zgodę z Kuratorium, na likwidację szkoły i przeniesienie starszych oddziałów do Kraśniczyna, i pozostawienie maluchów. A za kolejny rok maluchy też pójdą do Kraśniczyna, bo kto będzie utrzymywał filię piętnaściorgiem dzieci (trzy klasy + zerówka). Kto jest winien? Wszyscy. Wójtowie z czterech kadencji, bo nie obserwowali co dzieje się w placówce im podległej. Dyrekcja szkoły zarządzająca zespołem dziesięciu osób i nie potrafiąca rozwiązać sytuacji konfliktowej dla dobra całego środowiska. Nauczyciele którzy zapomnieli, że są dla dzieci. Jedni pracowali z dużym zaangażowaniem a inni nie. Spotkałem się z wyrażoną nadzieją, że może niektóre dzieci wrócą z innych szkół bo tam nie dają sobie rady. Ta opinia świadczy, że jednak poziom edukacji nie powala. Zresztą klasy łączone to raczej bardzo dawna historia. A co będzie z budynkiem, który rok temu został wyremontowany? I znów wyrażana jest przez mieszkańców opinia, że sprawa jest od dawna przygotowywana. Budynek kupi lekarz i stworzy przychodnię lekarską, bo vis a vis jest Dom Pomocy Społecznej, więc będą podopieczni – pacjenci, dodatkowo otworzy się aptekę, powiat pomoże(?) i pozamiatane. A w sąsiedniej gminie, w miejscowości Rakołupy, funkcjonuje szkoła podstawowa, po południu w tym samym budynku odbywają się codziennie zajęcia w „świetlicy środowiskowej” prowadzone przez Gminny Ośrodek Kultury. Koszty rozkładają się, życie kulturalne kwitnie, dzieci wieczorami tańczą, malują, śpiewają, mają zajęcia z florystyki, fotografii, chłopcy trenują zapasy, rodzice też mają swoje zajęcia, często z dziećmi a czasami równolegle inne. Tam był pomysł i wykonanie, tu na pewno zabrakło pomysłu i czegoś jeszcze.
Likwidacja szkoły w Surhowie
17
10