Dziś z przymrużeniem oka o tym, jak z „gminnej czereśni” Szpaka pogonili. Wiał z niej, o mało łapci nie pogubił. Będzie też o nowinkach obyczajowych w Siennicy, które wartkim strumieniem płyną z brukselskiego kołchozu, oraz o ich niespodziewanych propagatorach, którzy nie do końca rozumieją o co w tym wszystkim chodzi. I parę słów o tym, co ma wspólnego z tym wszystkim Magdalena Cielecka .
Janusz Szpak opuścił urząd starosty krasnostawskiego po przegranych wyborach samorządowych jesienią 2018 roku z prawie 75 tys. zł w kieszeni. 111 tys. zł brutto wyniosła odprawa, jaką otrzymał na pożegnanie z urzędem. Złożyło się na nią: 31,380 zł – samej odprawy, 6,2760 zł – odprawy emerytalnej i 17,575 zł – ekwiwalentu za niewykorzystany urlop wypoczynkowy. Po odjęciu podatków, na tzw. rękę były starosta otrzymał 74,6 tys. zł. Ale to widać mało, żeby osłodzić rozstanie. Chodzi więc Janusz po sesjach, a jest wszak na otarcie łez radnym za 1000 złotych miesięcznie i wrzeszczy zupełnie bez sensu. Próbuje być chyba opozycją, ale z niego taka opozycja jak Trzebiatowskiego „profesor” Choć on zapewne ma inne zdanie na temat swojej „rozrywkowej działalności” .Wpada również na występy gościnne do Siennicy Różanej. Tyle że tu znalazł takiego, co już kilka razy dał mu po uszach i to znienacka..
Niemoralna propozycja
Na początku sesji, nim wszyscy dobrze się rozsiedli Korkosz Andrzej zwrócił uwagę, że wszędzie panuje taki zwyczaj, że radni gminy obradują przy stole, który jest tylko wyłącznie dla nich. Natomiast miejsce Janusza Szpaka radnego powiatowego, który jest w takim momencie gościem jest w części sali specjalnie do tego przeznaczonej, czyli w tym wypadku- pod ścianą…
Oczywiście lekki szum się podniósł po tej uwadze, bo jak to tak!? Radni jednak specjalnie się nie upierali przy tym wniosku Korkosza, tylko trochę pomruczeli pod nosami. Banach powiedział, że z racji wieku niech jeszcze Szpak siedzi tu gdzie siedzi, ale na przyszłość niech już siada w miejscu przeznaczonym dla gości. Oczywiście Wiesia Popik musiała uderzyć w wiernopoddańcze ton, mówiąc „bo zasłużony” Oczywiście bez żadnej argumentacji, będąc tym sposobem podobną, tym co Trzebiatowskiemu tytuł „Honorowego…” nadawali w uznaniu rzekomych zasług.
Srebrna głowa matuzalema ruchu ludowego Janusza, skrzy się niczym lodowiec w Alpach…Uwieczniona chwila jest historyczna, od następnej sesji Janusz zasiądzie w siennickiej „Zatoce Sztuki” i zaiste doskonale będzie komponował się z „Pejzażem Siana”
Zatoka Sztuki
„Pod ścianą” brzmieć może jak wykluczenie i kojarzyć się z przedsionkiem wieczności. Ale tylko jeśli w pobliżu znajduje się pluton egzekucyjny w godzinach pracy. Jednak w siennickim wypadku obawy są płonne, a wrażenia zdradliwe. Gminne miejsce dla gości jest wygodne, ustronne i upstrzone dziełami mistrza Trzebiatowskiego. Przytulne jak kącik dla maluchów w dużych centrach handlowych. Brak tylko konika i autka na żetony, zjeżdżalni i dmuchanego słonia. Ale są za to wspomniane dzieła! Aż smutek ogarnia i duszę drąży, że Szpak nie chce zasiadać w ich otoczeniu. Taki „Pejzaż Siana” w którym jeszcze nikt się siana nie dopatrzył, to cymesik, że palce lizać. A do tego Trzebiatowski to przyjaciel, którego talentu i twórczości jest Janusz wielkim admiratorem, i ze wszystkich sił pomagał „wielgiego artystę” do Siennicy ściągnąć!
Echa lipcowej sesji
Na poprzedniej sesji, wpadli z wizytą do Siennicy: starosta Leńczuk i radny z Kraśniczyna Nieścior Marek, członek zarządu- podementować Szpaka rewelacje które rozpowiada. O dziwo wiedzieli gdzie usiąść…Tamta sesja odbiła się pewnym echem, bo Szpak zupełnie się pogubił gdy ich zobaczył. W stosunku do Leńczuka zachowywał się arogancko i po prostacku, a gdy Nieścior wychodził z sali, to Januszowi chyba włączyło się „Radio Moskwa”, bo pożegnał go rosyjskim -da swidania… Szok Janusza pogłębił jeszcze Korkosz, który mu przypomniał w kontekście prawdomówności dziury w jego chwalebnej biografii, która milczy o niebieskim berecie i 12 letnim pontyfikacie w ORMO. Tak że ta sesja była przedłużeniem „parszywej serii”
Wdzięki Magdaleny Cieleckiej
Ale wracając do „usadzonego” Szpaka, to ten jak się z nokautu ciut otrząsnął, powiada tak – „miałem zabrać głos na końcu sesji, ale, że dostałem pstryczka w nos po raz kolejny od radnego Korkosza, to zmieniłem zdanie, a swoje refleksje chcę przedstawić w tej chwili i wyjść z sesji, bo Pan Korkosz nie może na mnie patrzeć…” Znając Korkosza- chłopa z krwi i kości, to zapewne wolałby patrzeć na Magdalenę Cielecką, uważaną za jedną z najśliczniejszych polskich aktorek, a jakby jeszcze siedziała tak, jak Jaworowicz, eksponując „ układ przeniesienia napędu” to tym bardziej. Zresztą takie widoki są dla oka miłe, bo to harmonia i czyste piękno, a jak się widziało kobiece akty u Jutrzenki-Trzebiatowskiego, to tym bardziej zdrowy, tętniący życiem chłop za takim krajobrazem tęskni, a Korkosz widział. Odchorował, ale widział… Ta uwaga Szpaka była tylko i na szczęście jego ekspresyjną projekcją, i aktem rozpaczy, bo Korkosz nic takiego nawet nie zasugerował, oprócz tego, że miejsce Szpaka jest pod ścianą, zgodnie ze zwyczajem, czego nawet Banach nie próbował negować…
Zachód wschodu Janusza
Poobijany jak auto na zatłoczonej ulicy w Kalkucie- Janusz przeszedł do meritum, i zaczął opowiadać jak to na posiedzeniu komisji w powiecie zasłyszał, że w strategii rozwoju powiatu nie ma ujętej współpracy ze wschodem. Począł się użalać, że w samotności zatracenie…Ale o dziwo, jak on był starostą, to współpraca była tak owocna, że jakoś nie wymienił jej owoców. Czemu? Moim skromnym zdaniem jechać na wschód w celach współpracy, można turystycznie i to nawet bardziej cieszy Ukraińców, bo zostaje im w kieszeni wymierny owoc w postaci hrywien i wątroba zdrowsza. A poza tym, od polityki zagranicznej jest Warszawa. A Szpak gdy rządził, to jak diabeł święconej wody unikał tego, co było domeną instytucji centralnych. Ale że zmieniła się opcja rządząca i trafił do opozycji, to i on optykę zmienił. A poza tym ukraińskie zboże i płody rolne są dla nas piekielną konkurencją, a nim Szpak o współpracy powie to niech porozmawia z rolnikami, takimi co orzą i sieją. Ma takiego za płotem…
W awangardzie postępu z Marysią Kiliańską
Potem Janusz zdał relację z zebrania w Siennicy Różanej, w którym brał udział i wyszło z tego, że losem LGBT jest bardzo poruszony. A wszystko przez uchwałę podjętą przez samorząd województwa lubelskiego, w sprawie zaprzestania szerzenia ideologii LGBT i związanych z tym szantaży finansowych Brukseli. Unia mówi wprost i jasno, że jeśli nie przyjmiemy nowinek obyczajowych, to oni nie wypłacą kasy z Funduszu Odbudowy. Z rewelacji Szpaka wynikło, że na tym zebraniu znalazł się mieszkaniec, który stwierdził bardzo przytomnie, że to dobrze, że samorząd wojewódzki opiera się ideologii LGBT. Oczywiście Szpak był oburzony jego zdroworozsądkową postawą, ale znalazł nieoczekiwane wsparcie w osobie Marysi Kiliańskiej, której podziękował w swoim wystąpieniu, że owemu mieszkańcowi odpowiedziała: a jakby to dotyczyło pańskiego syna!? Nic dodać nic ująć…Kiliańska nie po raz pierwszy daje dowody, że nie wie o czym do końca mówi. Brakło tu tylko w tle sceny z Misia Barei jak milicjant wmawia kierowcy wykroczenie mówiąc: „ A gdyby tu było nagle przedszkole w przyszłości i wasz synek mały przechodził w przyszłości, którego jeszcze nie macie? Więc nie mówcie mi, że siedzi z tyłu!”
W 1977 roku Janusz wstępował do ORMO, które też jak LGBT było awangardą ale miało bardziej spójny program i mniej barwne umundurowanie oraz prostszy zakres czynności. Jeśli Januszowi się wydaje, że to drugie zaszczepi w Siennicy i będzie z Kiliańską ambasadorem i prężnym tęczowym aktywistą, to wypada życzyć jedynie szczęścia i pogratulować odwagi i pomysłowości. Ten ruch jest tak wielowątkowy, że aż niebezpieczny. Lenin z Marksem w zaświatach proszą o amnestię, bo chcieliby wrócić i poznać osobiście tych co postulaty LGBT wymyślili, taki to szok wywołuje nawet tam. Warto by nasza dwójka pamiętała, że te „cztery litery” dla takich jak oni, ma daleko idące udogodnienie, które nazywa się eutanazja…Hitem sieci jest wywiad z młodziankiem, który powiada, że skoro 3-4 letnie dziecko ma samoświadomość psa, a psy się usypia to czemu by nie!? A eutanazję też można brać pod uwagę w wypadku starszych… Paradoks jest taki, że między homoseksualistami są rozsądni ludzie i tak naprawdę to nie chcą żeby ich ktoś wyzwalał i równał im prawa. O dziwo chcą tylko spokoju. Tylko że tych „wyzwoliciele” nie chcą dopuścić do głosu, gdyż podważyłoby to sens całej zadymy. Gdzieś Szpak zapodział to, że wyzwalanie uciśnionych mniejszości do złudzenia przypomina to „wyzwolenie” z 1917 i 1944 roku. W tym wypadku LGBT idzie z zachodu i przez instytucje, oraz przy pomocy szantażu finansowego, a tamto szło ze wschodu, mając w awangardzie zionących gorzałą sołdatów na czołgach.
Z ambony o szczepieniach
Poruszył jeszcze Szpak temat Covida, z którym się przez ostatni rok mocno zbratał, aż dziw bierze i niepokój ogarnia czym będzie straszył jak się wreszcie pandemia skończy. Tu Janusz powiedział, że do propagowania szczepień można by wykorzystać kościół. To też ciekawa koncepcja, bo jeśli LGBT zatriumfuje, to z kościoła zostanie tylko kupa gruzu… ale to tylko tak na marginesie. Pomysł bardzo zacny i można by to tak zorganizować, że Szpak, Kiliańska i proboszcz we trójkę będą chodzić po gminie. Proboszcz będzie namawiał do szczepień i spacer dobrze mu zrobi, bo ruch to zdrowie w erze Covid. Natomiast Szpak z Kiliańską będą uświadamiać sexualnie i promować idee LGBT, oraz wyzwalać siennickich gejów. Tylko w sprawie tych ostatnich muszą uważać, żeby gajowego nie pomylili z gejem, bo to tylko różni się od siebie jedną literą. A taki gajowy zwykł posiadać broń i psa, a ten zazwyczaj- co pan ustrzeli to pod nogi przyniesie. Tak że po zachowaniu tych rygorów i daleko idącej ostrożności, może wspomniana trójka ruszać w gminę i ekumenizować…
„Serce Matki” i pakuj manatki
A jak Szpak już skończył dzielić się swoimi przemyśleniami, to zacytował specjalnie dla Korkosza fragment z piosenki Mieczysława Fogga „Serce Matki” Choć można było odnieść wrażenie, że realizował scenariusz który Korkosz mu storpedował…
Żyjemy wśród zamętu i braku sentymentu
Tu sztuczny śmiech, tam znów sztuczne łzy
Obłuda, fałsz – to są życia gry
Miłości szczerej nie ma, epoka kłamstw, krzywd i mąk
Nikt nie jest sobą, czas rządzi tobą,
Okrutna obojętność w krąg…
W zasadzie fragment doskonale ilustruje Szpaka rozsypkę, po „przepikowaniu” pod ścianę. „Doskonale” nie pasuje do niczego i przypomina stan ducha Tuska, po aferze hazardowej, kiedy spuszczeni z łańcucha dziennikarze tak dali popalić kolegom Donka, że ten ze strachu, że będzie następny zdymisjonował Grzesia Schetynę, który nic z tym wspólnego nie miał. Zapytany czemu to zrobił i czym się kierował odpowiedział: „Bo Grzegorza Schetynę darzę pełnym zaufaniem…”No niestety tak zazwyczaj mówi człowiek w malignie, albo amoku i gdy jest zdruzgotany. Wypisz wymaluj jak nasz Janusz…
Spóźnione pukanie
A po wszystkim zaczął się Janusz stukać palcem w swoje czoło, mówiąc, że w Korkosza czoło mu nie wypada. Gest to niczego sobie i taki „kozacki” ale w innych okolicznościach i kto inny winien być adresatem. Wielka szkoda i zaniechanie, że Szpak go nie wykonał w kierunku swojego druha partyjnego- Proskury 6 lat temu, gdy ten „montował” na ujęciu wody w Kozieńcu dla 95% mieszkańców gminy firmę, która używała do swojej, jak się okazało nie do końca legalnej działalności blisko 50 substancji niebezpiecznych dla życia i zdrowia. Czyżby Janusz, tak doświadczony i jedynie słuszny starosta nie wiedział że „Ustawa o zarządzaniu kryzysowym” nakłada na wójtów i starostów obowiązek szczególnej dbałości o tzw. infrastrukturę krytyczną do której zalicza się ujęcia wody. Dlatego wtedy wypadało pukać, a nawet łomotać.
Bujanie gołębi
I jakby kto myślał, że to koniec, to się zawiedzie, bo Szpak powołał się na słowa Jana Turskiego więźnia Oświęcimia który kiedyś powiedział żeby nie być obojętnym… I znów nie wiadomo o co chodzi. Ale to dla Korkosza żadna nowina, bo gdzie może to obojętnym nie jest. Począwszy od wycinki drzew, a skończywszy na cenie śmieci. Powinien Szpak te słowa skierować do siebie samego, sprzed kilku lat i do swojego otoczenia. A po wszystkim wstał i powiedział, że chyba już nie przyjdzie nigdy i palnął w drzwi jak zmyty.
Planował posiedzieć do końca sesji, do- 11 godziny i pobrykać, a tu się okazało, że jeszcze przed dziewiątą był w domu. Może załapał się na skrobanie kartofli, na piątkowy obiad i tłuczenie kotletów. A jak je nie daj Boże tłukł, to z taką złością, że przez tak wytłuczone schabowe widać wiatraki na Sielcu, a deska nadaje się na opał, tłuczek na złom.
Jakby Janusz gołębie miał, to by je „bujał” jak Balcerkowa w Alternatywach, a jakby miał jaką chudobę, to by poszedł siana zadać albo przepalikować… A tak żeby się wygadać, musi na sesję przyjść. Co nawet sam stwierdził, że przyszedł podzielić się przemyśleniami. Tylko, że sesja nie jest od gadania bez sensu i gdyby przyszedł zwykły mieszkaniec i tak chciał gaworzyć, to Banach by mu na to nie pozwolił.
Wypada to podsumować. Szpak tak naprawdę nie ma nic do powiedzenia, z tej gadaniny nic nie wynika. Tym razem planował wielki spektakl, a przyszedł 24 września, o 8 rano wypachniony, wykrochmalony i świeży jak bukiet o rosie zrywanych konwalii. Wszystko miał przygotowane, obmyślone w każdym szczególe. Figury poustawiał i brykał z radości, bo plan był doskonały. A tymczasem cicha uwaga tuż na początku, by zajął sobie należne miejsce, to był piorun z jasnego nieba i dostał Janusz tak, że nie było co zbierać. Wprost w przedział amunicyjny, jak mawiali kanonierzy gdy okręt zamieniał się w kulę ognia po takim trafieniu. Był tylko huk, błysk, kupa pierza, i złość bezradna oraz paniczna ewakuacja. Finalnie wyszła z tego Szpakowi „Ostatnia Wieczerza” przy gminnym stole z nim w roli mesjasza, między swymi uczniami. Zainicjowano tym samym pierwszy etap procesu przywracania utraconego kontaktu z rzeczywistością…
.
Taki to nasz Janusz „1977 ORMO” Szpak
Brawo Panie Andrzeju, Szpak niech wie gdzie jego miejsce.
Muzeum socrealizmu w Kozłówce.