To się niezmiernie rzadko zdarza, żeby w ciągu 2,5 godziny obrad sesji rady powiatu były starosta poinformował, że trafił przed sąd, oberwał od zaproszonych na sesję pracowników DPS i potem przeprosił. Dziś właśnie o tym, choć to tylko fragment sagi i będzie tego więcej…
30 czerwca odbyła się sesja nadzwyczajna poświęcona sytuacji w DPS na ulicy Kwiatowej w Krasnymstawie. Kolejna z tego jakże płodnego cyklu. Została zwołana na Janusza wniosek, bo korytarze i pokoje DPS stały się wdzięcznym polem bitwy o powrót do powiatowego paśnika, jak również tu najlepiej wylewa się żale po „od spawaniu” od niego.
Na chybotliwym stołku
Janusz Szpak jakimś cudem znów wszedł w posiadanie informacji o niecnych praktykach w podmiocie kierowanym przez Ewę Kowalik. Tym razem nazywał je enigmatycznie i określał mianem „piekła na trzecim piętrze” Oczywiście w punkcie czwartym porządku obrad umieszczono głosowanie nad zobowiązaniem starosty Leńczuka, coby w DPS wprowadził ład i porządek. Samo zobowiązanie jest cholernie cwaną, ale i naiwną zagrywką, taką jak zabawki z odpustu, która zobowiązanego stawia na chybotliwym stołku z pętlą na szyi. Rzecz w tym, żeby „potencjalny zobowiązany” nie był na tyle głupi, by dać sobie pętlę zarzucić i się „nie dał zobowiązać” Wystarczy przecież, że ktoś znów zacznie pisać anonimy i rozsyłać po gazetach albo do samego Szpaka. A to już wystarczy, żeby tak zobowiązanemu zarzucić, że się nie wywiązał ze zobowiązania i niech w te pędy daje rzyć pod bat. Tak się Szpak, jak widać z kamratami rozpędził, że takie deklaracje planował Leńczukowi składać, ale fortuna zmienna jest i widać w niebie stracili do Janusza cierpliwość. Szyki więc mu pomieszali i to STRASZLIWIE…
Ciut historii, ale najnowszej
Anonimy i prasowe rewelacje o tym, co w DPS na Kwiatowej sypały się od jakiegoś czasu jak dojrzałe gruszki. A to wóda się lała strumieniami wedle jednych, a to ktoś założył stringi i chciał pograć w tenisa stołowego-wedle następnych. Piszący te rewelacje w anonimach i powielający je zapominali, że w DPS jest liczne grono osób z niepełnosprawnościami intelektualnymi, schorowanych i doświadczonych przez los. Jednak sensacji było mało i tak sypano paliwo pod kocioł, że 5 maja 2022 roku nastąpiło apogeum i kocioł eksplodował. Szpak Janusz przeczytał na sesji niezweryfikowany pod względem treści anonim, który jak się okazało pomawiał i naruszał dobra osobiste wymienionych w nim osób. Odczytał go uradowany i machał nim jak panna chusteczką na widok ułanów.
Treść anonimu i całe zamieszanie opisała lokalna prasa. Szczególnie pieczołowicie do tematu podszedł „Nowy Tydzień” i piórem redaktora Stępnia grzmiał jak trąby jerychońskie. Tytuł wył jak skrzynia biegów w Jelczu i bił po oczach wielkością czcionki, jak i czerwoną krwistą barwą. Wszak innym kolorem nie wypada takiej sensacji uhonorować, to wiadome!
Pracownicy DPS wpadli we wściekłość, bo miara się przebrała i wysmarowali list do „Nowego Tygodnia”. Ten się ukazał w następnym numerze, ale już nie na czerwono. Symetryczne to nie było, a dalsze losy anonimu jakoś uznania w prasie nie znalazły i tak to trwało w stanie letargu. Jednak losy były ciekawe i w pewnym stopniu do przewidzenia. I tak dyrektor DPS na Kwiatowej- Ewa Kowalik wzięła anonim od przewodniczącego Boruczenki i mruknąwszy pod nosem złowieszczo „Szpak nu pagadi”, pomaszerowała z nim 9 maja do Prokuratury Rejonowej w Krasnymstawie. Prokuratura podjęła czynności wyjaśniające i sprawę umorzyła 2 czerwca, nie znajdując potwierdzenia w zeznaniach przesłuchiwanych świadków opisywanych w anonimie okoliczności. Szpak Janusz również był wzywany do prokuratury jako świadek.
Letarg skończył się 23 czerwca, bo przyszła kolej na sesję absolutoryjną i właśnie na niej Szpak zawnioskował o zwołanie sesji nadzwyczajnej, tematem miała być, a jak, żeby sytuacja w DPS. Janusz grzmiał, że znów jest w posiadaniu informacji o „piekle na trzecim piętrze” Był nasz były starosta w euforii, bo zdawało mu się, że kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa. Tu prokurator umorzył, a tu znów piekło i jak nic kolejna bitwa, znów wygrana! Jednak okazało się, że chłop z Latyczowa wszystko zrozumiał na opak… Otóż jego pewność siebie wynikała z mylnych wniosków wyciągniętych z informacji o umorzeniu zarzutów z anonimu. Widać pomyślał, że całe śledztwo jest przeciw niemu i skoro był wezwany przed oblicze prokuratora to tym bardziej, a jak umorzyli to jest czysty jak łza. Tymczasem umorzenie stawia Szpak pod ścianą i to jest ściana płaczu!
Skoro prokuratura umorzyła to znaczy, że treść anonimu jest nieprawdą i osoby nią dotknięte mogą wystąpić na drogę sądową z paragrafu 212 Kodeksu Karnego. A całe śledztwo dotyczyło czynów zawartych w anonimie i trza było go nie czytać publicznie, póki nie został zweryfikowany, a Janusz był w tym wszystkim tylko świadkiem.
Właśnie na sesji 30 czerwca Janusz Szpak obwieścił światu, że dyrektor Ewa Kowalik wystąpiła na drogę sądową z nim w roli oskarżonego. Pokręcił wszystko czy to z emocji, czy nieznajomości prawa. Zdziwiony z lekka był faktem pozwu i twierdził, że ma świadków a swojej cnoty nimi w sądzie bronił będzie. W takich okolicznościach wypada mu życzyć powodzenia.
Utajnić obrady sesji !
Zwołując sesję i włażąc na nią 30 czerwca o godzinie13 Janusz wpakował się na pojedynek bokserski zakontraktowany na 12 rund, a widok sporej grupy pracowników DPS oraz jego mieszkańca Ryśka Kosiby ściął go z nóg. Zawnioskowałby utajnić sesję i jej nie relacjonować, a z sali wyprosić osoby trzecie. Wszystko w obawie, żeby ktoś nie został pomówiony, co sam zauważył. Prawnik starostwa odpowiedział, że to niemożliwe, bo ustawa tego nie przewiduje, a relacje są jawne. No i musiał się wobec takiego dictum zmierzyć z nadchodzącym kataklizmem. Nim go pracownicy wzięli w tany, padło od radnych kilka ciekawych spostrzeżeń, a Janusz wyjaśnił, po co ta sesja.
Naciągane tłumaczenia
Otóż w połowie czerwca w DPS w Jordanowie koło Suchej Beskidzkiej miało dochodzić do „strasznych rzeczy” a pensjonariuszami były osoby upośledzone. DPS prowadziły siostry zakonne i w takich okolicznościach musiała być z tego jeszcze większa sensacja. Wszak mamy wojnę z Kościołem, choć w sumie z samym Panem Bogiem i takiej okazji przepuścić nie sposób. Przez Jordanów zarządzono kontrole w DPS w całym kraju i Szpak powołał się na ten fakt prasowy. Doszedł do wniosku, że skoro i u nas są osoby upośledzone, to też tak może być i stąd to „piekło na trzecim piętrze” W jego historii tylko nie zgadzały się siostry zakonne, ale te doskonale zastąpiła „znienawidzona” Ewa Kowalik. Janusz jeszcze dodał, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości, że tam w Jordanowie też były kontrole i nic nie wykazały, a dopiero prasa zrobiła swoje! No i tak to uzasadnił pokrętnie dodając że dmuchać trzeba na zimne. Tylko że w tej jego argumentacji wszystko naciągane jak się patrzy, bo „piekło na trzecim piętrze” nijak się do tego ma, a czytanie anonimu miesiąc wcześnie tym bardziej. Jedno jest z tego pewne, że tym dmuchaniem na zimne Szpak się już przeziębił i ma pozew.
Krzyś w amoku
Z innych ciekawostek, to Księżuk z PiS wyliczył, że to 16 nadzwyczajna sesja, a w całym województwie powiat krasnostawski samodzielnie lideruje. Drugi w tym rankingu powiat świdnicki ma takich sesji zaledwie 7. Oczywiście Krzyś Zieliński uznał, że sesje wynikają z braku dialogu i zapowiedział, że do końca roku będzie jeszcze kilka. Jemu wypada wierzyć, bo facet na dialogach się zna jak mało kto. Zawsze przed wyborami prowadzi dialog z tymi co mają być jego najbliższym otoczeniem i go wspierać. Po wyborach obraża się i dialog przechodzi w monolog. Poza tym, jak ostatnio przeprowadził dialog z Robertem Kościukiem to wylądował w radzie nadzorczej wysypiska w Wincentowie.
Krzyś się jeszcze oburzał na dyrektor Ewę Kowalik za to, że jednego radnego skierowała na komisję etyki. Był nim Janeczek, albowiem dostarczył na sesję w czerwcu 2021 roku zdjęcie pensjonariuszy, czym wywołał oburzenie ich bliskich, a drugiemu założyła sprawę za pomówienie. Wobec tego radny się dziwił i dopytywał kto następny? To ostatnie jest sprawą otwartą i jak Zieliński chce to może być tym następnym, tylko musi przeczytać jakiś anonim tak jak jego kolega, mentor i wieloletni przyjaciel Janusz Szpak z PSL.
Gusła wybrańców narodu
Nie podoba się radnym postępowanie Ewy Kowalik, bo ich wyjątkowości i wszechwiedzy nie uznaje. Nie pozwala się okładać i reaguje na ich głupotę zdecydowanie. Konsekwentna jest i spotkać ją na swojej drodze, to jak wpaść pod kombajn w czasie omłotu. Niektórym radnym wydaje się, że po otrzymaniu mandatu wystąpiło zjawisko podobne do rozesłania Ducha Świętego i nad ich głowami ukazały się języki ognia. W efekcie tego posiedli ducha wszelakiej wszechwiedzy i z miejsca stali się ekspertami. Oni widać tak wierzą w te swoje gusła, że gotowi się na ich negacje obrażać. Tymczasem jedyne języki, jakie występują w tym „procesie” to ich własne mielące non stop i jak widać, wielokroć bez sensu- czego Krzyś żywym dowodem.
Kowalik okłada Szpaka
Szpak jeszcze pytał, ale jak sam zaznaczał dość łagodnie, bo ostrzej będzie w sądzie- czy dyrektor Kowalik słyszała o przypadkach przemocy w filiach DPS!? Dyrektor mu odpowiedziała, że skoro on słyszał o takowych to powinien to zgłosić do odpowiednich służb. Zwróciła Szpakowi również uwagę na fakt, że skoro powołuje się na Jordanów i mówi o tragedii to powinien mieć świadomość, że tragedia mogła się stać gdyby podopieczny którego wyczytał 5 maja z imienia w anonimie coś sobie zrobił. Jest osobą wszak dysfunkcyjną i nigdy nie wiadomo jak na takie rzeczy może zareagować.
W sprawie pozwu sądowego dodała, że gdyby na byłego starostę przeczytano taki sam anonim on zrobiłby tak jak ona, a poza tym ma swoje prawa i będzie z nich korzystać, by bronić swojego dobrego imienia. Jak już Kowalik Ewie dali głos to jeszcze jedną rzecz Szpakowi zarzuciła, a mianowicie czemu, gdy po jego interpelacjach odnośnie sytuacji DPS są w ośrodku kontrole to on jakoś nie chwali się ich wynikami. Z jej wypowiedzi wynikało, że Janusza nie obchodzi to co tam się dzieje naprawdę. A jedynie istotą jego „troski” jest teatralnie powrzeszczeć coby „gazeta napisała na czerwono”. Dobrze się słuchało dyrektor DPS, bo wiedziała co mówi i Szpak był co rusz przez nią mielony, ale to nic w porównaniu z tym, co zrobili z nim pracownicy i mieszkaniec Rysiek Kosiba.
Łomot
Kosiba opowiedział jakie rygory wprowadzała poprzednia dyrektor. Opowiadał jak dopiero po godzinie 15 można było coś dostać na kuchni. Atmosferę za poprzedniej dyrektor określał mianem strasznej a zwyczaje aspołecznymi. Obecną chwalił za podejście i poprawę atmosfery. Opowiadał o tym jak sam pisał skargi i jak nic z nich nie wynikało, bo komisja, jeśli przyjechała to interesowała się szerokością umywalki i miejscem do kąpieli. Przypomniał Szpakowi jak nie reagował na skargi. Odniósł się też do rewelacji prasowych, bo był świadkiem tych zajść i stwierdził, że dotyczyły osoby upośledzonej, na którą nie ma wielkiego wpływu. Radnym zarzucił, że mimo fatalnej atmosfery za poprzedniczki Ewy Kowalik nic z tym nie robili, a on wie, że w radzie powiatu zasiadają od dawna. Kosiba był wdzięcznym źródłem informacji i mówił szczerze do tego stopnia, że Szpak nawet nie próbował z tym polemizować, a nawet próbował Kosibę „chwytać za serce” powołując się na jakieś dawne ich rozmowy „o wzlotach i upadkach”, jak również na fakt, że Kosiba ładnie śpiewa. To stary i sprawdzony chwyt Janusza. Bardzo skuteczny w remizie, działa bezbłędnie na „serca” druhów strażaków i jego rówieśniczki z KGW. Kosiba widać serce ma nie do „złapania” i miało się to jak pięść do oka. Raczej dowodziło, że takiej łaźni Janusz się nie spodziewał tym bardziej że pracownicy też mu złoili skórę.
Jedna z Pań stwierdziła, że Szpak czyta anonimy, bo przez to czuje się ważny i coś od niego zależy. Dodała, że nie może się pogodzić z oderwaniem od koryta i że trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść. Inny pracownik opowiadał jak „elegancko” odwołano go z funkcji kierownika filii w Bzowcu i nikt nim się nie przejmował. Opisał to w szczegółach, a także opowiedział, że za dyrektor Mróz za alkohol usunięto 9 osób a teraz 2. To były mocne wystąpienia takie, po których fundamenty w starostwie drżał łącznie ze Szpakiem. Oberwał solidnie, a gdy chciał się tłumaczyć zasłaniając się Jordanowem to go pracownicy „wybuczeli”.
Odwrót na całym froncie
Cofnął się Szpak na całej linii i w końcu niemiłosiernie okładany ze wszystkich stron powiedział, że przeprasza wszystkich, którzy się poczuli dotknięci, ale wcześniej poskarżył się, że padł ofiarą sądu kapturowego, a dobrze chciał. Tylko czy jak się „dobrze chce” to się obrzydliwe anonimy publicznie czyta? Zieliński pokazał czym jest ta „nowa jakość” w polityce i pogratulował zarządowi powiatu ustawki rozpisanej na role. On się wszak na wszystkim zna i jak widać certyfikuje oprócz mostów czyjąś wiarygodność o swojej nie wspominając. Pod koniec sesji stanowisko, które mieli przyjąć by zobowiązać Leńczuka do wprowadzenia porządku w DPS zupełnie upadło! Doszło między Szpaka kolegami do przepychanek i sami nie wiedzieli co z tym zrobić. Zieliński nie chciał głosować i podniosły się głosy, że uchyla się od obowiązków radnego. Nie pierwszy to raz, bo kiedyś wyszedł w trakcie głosowania budżetu. Pogubili się tym samym kompletnie. A radny Domański wyszedł z sali już wcześniej, bo stwierdził, że w tym widowisku nie będzie brał udziału.
To nie był jednak koniec dla Janusza, po sesji pracownicy już poza salą urządzili mu ciąg dalszy „gorzkich żali” i te sypały się jak grad na jego siwą głowę. Piekła na trzecim piętrze nie udowodnił, ale piekło sobie sprawił. Nawet na parkingu przed starostwem leciały w jego stronę ciężkie słowa. Tak go ciepło „pożegnali” jak Jagnę w „Chłopach” Reymonta, tylko wozu wymoszczonego tym i owym brakło. A beczał Szpak na majowej sesji jak koza i żarty się go trzymały, że hej! Teraz przyjdzie samemu wejść w rolę kozy i beczeć przed sądem, ale przecież dorosły jest i wiedział co robi.