Jak ktoś myśli, że poniedziałkowa pomidorowa nie jest na rosole z niedzieli to jest zwyczajnie naiwny, a jak ktoś myśli, że Nowosadzki ma coś wspólnego z „wyśmienitymi wynikami matur” krasnostawskich liceów to też ma tę samą przypadłość. Marek kocha się chwalić i teraz ma żniwa, bo uwielbia się podpinać pod nie swój „sukces”, tym bardziej że jest ku temu okazja, albowiem w „grze”, ze „starego układu” ostał się tylko on. Można powiedzieć, że ci, co ocaleli historię piszą…
Nim rozwiniemy zagadnienie „matur” to parę słów wyjaśnienia, dlaczego co tekst to zawsze jest coś o naszym „prowincjonalnym Adonisie”. Powód jest banalnie prosty i można go znaleźć na FB starostwa. Tam w relacjach z czegokolwiek Maruś jest obecny w stopniu zatrważającym. Są i takie, gdzie jest na 80% ujęć, wykadrowany poza granice śmieszności przez swój nieodstępujący go na krok fraucymer. Dlatego „Dziennik Siennicy” podjął wyzwanie i skoro tak to w miarę naszych możliwości również Marka wciskać będziemy, gdzie tylko się da, ale na naszych warunkach, tak jak wciskali kawę i wuzetkę w „Misiu”. Sam to zaczął, a my mu zrobimy taką promocję, że jego służby paznokcie ze złości i zazdrości do krwi ogryzać będą i z nich też się pośmiejemy. Oczywiście to się nie spodoba, bo oprócz fioła na swoim punkcie Maruś posiada drugiego fioła, a ten już jest cenzorski! Chciałby dyktować co o nim pisać i jak. Ile to ja się nasłuchałem co robię nie tak z jego osobą i jak to powinienem się wstydzić i go przepraszać. Tu, jednak jego władza nie sięga i jak tak to będzie wesoło…
A jak fioł jest wielki, to wystarczy za dowód, że ostatnio na rajdzie rowerowym wręczał zgrzewkę cukru, że niby chyba taki słodki i jego spec służby musiały to uwiecznić, bo jakby tego nie zrobiły to byłaby dziura w niebie. I to że znów coś pod namiotem, gdzie częstowało koła gospodyń z Kraśniczyna wciskał w siebie również musiało zostać uwiecznione by potem trafić na stronę FB. Czekać tylko na fotorelację z drugiej części, w której wciśnięte górą smakołyki szczęśliwie osiągają linię mety na dole… No jak wyścig ma start to musi mieć i metę nomen omen! We wrześniu Nowosadzki skończy 60 lat, jakby ktoś nie wiedział i póki, co będzie najbardziej wyrośniętym sześciolatkiem w powiecie. Chyba na prezent trzeba mu dać pluszowego misia, klocki i coś na słodko.
Czyja to sprawka?
A teraz to już do rzeczy i w takim razie, kto stoi za „świetnymi” wynikami matur w liceach, gdzie przypomnijmy I LO miało 97% zdawalności a II 95%. Skoro to nie Nowosadzki, to kto? W pierwszym rzędzie są to „woły robocze”, czyli nauczyciele i sami maturzyści, bo jednym i drugim się chciało. Co do tego nie może być wątpliwości. Kierownictwo również może liście wawrzynu do wieńca sławy czepiać, bo czemu nie. Szczególnie Anna Antyga z II LO, jej Nowosadzki nie lubi, dlatego że jest odważniejsza od niego i lubuje się w dopiekaniu jej, jak tylko może.
Organ… tańcujący na studniówkach
Ale jeśli chodzi o udział, w tym wszystkim tak zwanego „organu prowadzącego”, a na studniówkach żrącego, bo się namolnie dzieciom pcha, no i co tu ukrywać dzięki głupocie rodziców tychże, bo ci z jakichś przyczyn uważają, że jak organ przyjdzie to będzie lepiej pachnieć. A to towarzystwo na studniówki przyłazi, tylko aby się tam za darmola najeść i poskakać. I tu Nowosadzki jako przedstawiciel organu jest na szarym końcu, a nawet, i to za dużo. Jego powinno się przegnać precz, lejąc kijem od miotły po grzbiecie tak samo jak Papież Juliusz II lał Michała Anioła za obsuwę przy freskach w Kaplicy Sykstyńskiej.
Zgłupiał nasz intrygant
Maruś taki ambasador oświaty, że lepiej takiego nie mieć niż mieć. Ostatnio próbkę jego odwagi widzieliśmy niedawno, bo za poprzedniej władzy w marcu tego roku… Na posiedzeniu zarządu powiatu wtedy wicestarosta Marek – odpowiedzialny za oświatę tak jak i obecnie – zgodził się na konkursy dyrektorów podległych powiatowi szkół. Każdy konkurs był na zarządzie głosowany osobno, a Nowosadzki za każdym głosował obiema rękami i gdyby potrzebne były do tego jeszcze nogi, to też by się nie zawahał. Wtedy wiedział, że Szpak, gdyby „chyci władzę” to pchałby swoich i ci, za którymi głosował nie mieliby szans, a wśród tej piątki była jego faworyta Anna Patejuk z I LO.
Tylko że jak Maruś trafił na listę Trzeciej Drogi to na sesji zwołanej właśnie o te konkursy, które zdaniem Szpaka były przedwczesne, bo jak twierdził powinien je organizować nowy zarząd, to na tej sesji Nowosadzki, gdy przyszło głosować zaparł się swojego wcześniejszego postanowienia i wstrzymał od głosu, choć to durne głosowanie nie miało żadnej mocy sprawczej i było zwykłą dętą demonstracja cholera wie, po co!? Zgłupiał więc nasz intrygant, w tym „głosowaniu” w ułamku sekundy, i to całkiem!
Ryczeli ze śmiechu z niego wszyscy i kpili z takiej odwagi, a Nieściorowa miała ochotę rozerwać go na strzępy za głupotę hipokryzję i tchórzostwo. I to właśnie Ewunia teraz już „Żalaznoboka”, jak lwica broniła decyzji o konkursach w takim a nie innym terminie. Szpakowi wywaliła wszystko, co miała na wątrobie, a tę ma niemałą i w wywalaniu jest całkiem sprawna. Nowosadzki nawet próbował się do jej odwagi przykleić i chować pod jej spódnicą. Coś, w związku z tym zaczął pobrzękiwać, ale tak na niego spojrzała, że zamilkł.
Ona temu winna
No i właśnie doszliśmy, kto za tym „maturalnym” sukcesem stoi od strony nieszczęsnego organu prowadzącego i może to się wydać przerysowane, ale bliższe jakiejś tam „prawdy”, bo przewodniczący komisji coś do powiedzenia ma! Tym bardziej ktoś, taki jak Ewa Nieściory vel „Nieścioressa” i „Żelaznoboka” radna z Gorzkowa. W poprzedniej kadencji przewodnicząca właśnie komisji Oświecenia Powiatowego i Kultury… To ona miała ostatnie słowo we wszystkim co dotyczyło oświaty. I właśnie na tej sesji, o której wyżej wygarnęła Szpakowi, w jakim stanie szkoły zostawił i ile musieli po nim sprzątać. Nowosadzki spełniał w tym wszystkim tylko funkcje ozdobno – pomocniczo – wykonawcze, ale sam się w takiej konstelacji z własnej woli znalazł i umościł. Ileż to godzin spędzili u niego w gabinecie na rozmowach o oświacie!
W nich to Ewunia narzucała temat i rozwiązania, a Nowosadzki mógł się jedynie zgodzić i ewentualnie dolać Ewie wrzątku do herbaty czarnej z cytryną i niesłodzonej. Byłem świadkiem kilku takich spotkań na wysokim szczeblu co prawda przez chwilę, ale widok był cudny i któż ten opisać zdoła!? Ewa za stołem rozparta i żywiołowo gestykulująca, a Marek obok przycupnięty jak wymiętolony krasnoludek. To była groza majestatu, jak posłuchanie u samego Hulagu-chana. Gdy jej się herbata kończyła, to nawet nie musiała mówić, bo Nowosadzki cały czas śledził poziom płynu w filiżance która była wiadrem z uchem, bo Ewa nie lubiła minimalizmu. Plastyczna to była kompozycja jak jasna cholera i można nią zilustrować różnicę potencjałów w czasie spotkania Stasia Poniatowskiego z carycą Katarzyną II w Kaniowie.
Czasem jak Marek był grzeczny to pozwoliła mu coś powiedzieć… Była coś ze dwa lata temu na komisji sprzeczka między nimi o coś, co dotyczyło liceów i nie pamiętam dokładnie, ale pamiętam finał. Nowosad czak próbował coś powiedzieć, ale gdzie tam! Ewcia zgasiła go jak gromnicę i musiał uznać jej prymat. Dlatego, choć Ewa nie była postacią z mojej bajki, bo też ulegała instynktom stadnym dominującym w radzie poprzedniej kadencji to do „pognębienia” strachajły i intryganta Nowosadzkiego lepszej nie znajdzie.
Kozły ofiarne i bezrozumne złośliwości
O jego bezrozumnej złośliwości, bo osobniki pozbawione odwagi cywilnej tak mają niech świadczy fakt, jak to się troskał dwa lata temu w prasie o poziom wyników matur z matematyki w II LO. No tak się złożyło, że akurat był konkurs na dyrektora i startowała Antyga i trzeba było się troskać nie przy kawie i dyskretnie tylko do prasy. Sam dyskrecję uwielbia, ale tylko jak ma w tym interes…
To jest gość, który nigdy za nic odpowiedzialności brać nie chciał, a jak go do niej zapędzą, to szuka kozła ofiarnego, byle tylko na niego żaden cień nie padł. W starostwie jak trzeba odpowiadać na interpelacje, w których gdzieś tam może być Nowosadzki to jest łapanka na takiego kozła. Zawsze się złości jak przypominam, jak lat temu dziesięć wycofał papiery z konkursu w I LO, bo się wystraszył, a w 2016 mógł startować na dyrektora II LO, ale wolał nie składać papierów w starostwie tylko z papierami latał gdzie indziej…
Nie przeszkadzało mu być bezmyślnie złośliwym w stosunku do Gontarza, gdy ten postawił na Lidię Jurkiewicz jako swojego zastępcę, tak jakby puścił w niepamięć sytuację sprzed paru lat, kiedy jemu zastępcę wybierali. No i wyszło, że jemu nie dogodzisz, bo jak to skwitował w placówce są inni, którzy by chcieli być, a do tego wyszło, tak że Lidia nie pasowała ani w starostwie jako naczelnik, ani u Gontarza! I to on będzie mówił, gdzie, kto ma być i jak robić… On który niczym nie kierował, a wszystkich by pouczał i chyba tylko dlatego, a innego powodu nie znajduję jak to, że kierowniczej wprawy nabrał, gdy „powoził” wózkiem w Tesco, kierował myszką od laptopa i autem. Tym ostatnim to najdalej do Lublina, bo jakoś w Polsce albo za granicą to go nie widzę. Tam przecież tyle skrzyżowań i zakrętów, na których trzeba się zdecydować a z tą decyzyjnością to wiadomo jak u niego jest.
No i na koniec parę klapsów… Do szkoły miał wracać, ale wybrał stołek wicestarosty, czyli do poświęceń to on nieskory, tym bardziej że innych do takich namawia. I jak to może być, że facet co nie chce wrócić do szkoły do pięknej pracy, do pięknej młodzieży, którą tak kocha, bo powtarzał to w kółko to sprawdza matury i bierze za to czasem 1200, a czasem 1500 złociszy. No niby wszystko od strony prawnej zgodne, ale jest coś takiego, jak umiar i wymiar etyczno moralny. W tych ostatnich wymiarach to się nasz „Adonis powiatowy” rozsmakował, ale tylko jak trzeba innym szpilę wbić !? Bo jak nie chciał do szkoły wracać, to po cholerę ciągnie z niej kasę przecież wybrał lepiej płatne wicestarostwo i co do tego nie można mieć wątpliwości. A jak ktoś mi powie, że przez to chce mieć kontakt ze szkołą to go wyśmieję, bo najlepszy kontakt jest wtedy jak się do niej wraca, a nie dorabia ideologię do zwykłej pazerności…