Liel Leibovitz: Nieskończone żale Izraela. To Polska ma rację w sporze o roszczenia

 

 

Nie tylko Żydzi chcą zwrotu mienia po swoich przodkach – bez terminu przedawnienia swoich roszczeń. Marzą o tym także Palestyńczycy – pisze Liel Leibovitz*, komentując w magazynie Tablet najnowszy spór Polski i Izraela.

„Polska ma rację w tej konkretnej potyczce o zmianę prawa, które ma zakończyć bezterminowe roszczenia. Izrael boleśnie i rażąco myli się w tej kwestii” – pisze Leibovitz

  • „Żydowskie cierpienie nie może być zamieniane, jak żeton w kasynie, na tanią walutę, którą można przegrać, wykonując w przekonaniu obecnych władz Izraela, sprytny ruch na arenie międzynarodowej” – ocenia, wskazując na próbę zaskarbienia sobie sympatii administracji Bidena poprzez krytykę władz w Polsce

  • Historia żydowska, a dokładniej pamięć żydowska, pisze Leibovitz w swoim komentarzu, zawsze sprzeciwiała się takim „prostackim transakcjom”

„Polska ma rację w tej konkretnej potyczce o zmianę prawa, które ma zakończyć bezterminowe roszczenia. Izrael boleśnie i rażąco myli się w tej kwestii” – pisze Leibovitz

  • „Żydowskie cierpienie nie może być zamieniane, jak żeton w kasynie, na tanią walutę, którą można przegrać, wykonując w przekonaniu obecnych władz Izraela, sprytny ruch na arenie międzynarodowej” – ocenia, wskazując na próbę zaskarbienia sobie sympatii administracji Bidena poprzez krytykę władz w Polsce

  • Historia żydowska, a dokładniej pamięć żydowska, pisze Leibovitz w swoim komentarzu, zawsze sprzeciwiała się takim „prostackim transakcjom”

Najnowszy spór między Polską a Izraelem toczy się wokół nowelizacji Kodeksu postępowania administracyjnego. Zapisy noweli oznaczają m.in. że po upływie 30 lat od wydania decyzji administracyjnej niemożliwe będzie wszczęcie postępowania w celu zakwestionowania, np. w sprawie odebranego przed laty mienia. I jak zauważa Liel Leibovitz, takie prawo obowiązuje w wielu innych krajach na świecie, ale nie wywołało ono oskarżeń o antysemityzm ze strony izraelskiego rządu. Inaczej jest w przypadku Polski.

„Izraelski szef MSZ wierzy więc, że roszczenia do własności posiadanych przed wybuchem wojny w konsekwencji której doszło do zmiany granic danego kraju, podlegają zwrotowi i to bezterminowo. Nie uważa, że dany kraj ma prawo, a nawet moralną odpowiedzialność, do wytyczenia linii między przeszłością a przyszłością tak, by zapewnić sobie stabilny rozwój. Wyobraża sobie pokolenia Żydów wymachują zardzewiałymi kluczami do swoich rodzinnych domów w Krakowie, czy do już nieistniejącego sztetlu (prowincjonalne miasteczko żydowskie na terenach dawnej Rzeczypospolitej – red.)” – pisze w swoim komentarzu Liel Leibovitz.

W tym kontekście Leibovitz wskazuje tu na stosunek Izraela do własności Palestyńczyków, wytykając izraelskim władzom szereg decyzji, które spowodowały, że zwrot ich mienia w Izraelu nie jest możliwy. Krytycznie ocenia sposób w jaki Izrael odniósł się do decyzji władz Polski, by zabezpieczyć swoje mienie. „Bo taka strategia nieustannego nękania i odgrywania ofiary, domagania się odszkodowania za rany historii, zmieniła Palestyńczyków w politycznych przegranych. Jest więc czymś zadziwiającym, że wysoki rangą izraelski urzędnik, przyjmuje teraz tę samą logikę”.

„Polska ma rację w tej konkretnej potyczce o zmianę prawa, które ma zakończyć bezterminowe roszczenia. Izrael boleśnie i rażąco myli się w tej kwestii” – pisze Leibovitz

  • „Żydowskie cierpienie nie może być zamieniane, jak żeton w kasynie, na tanią walutę, którą można przegrać, wykonując w przekonaniu obecnych władz Izraela, sprytny ruch na arenie międzynarodowej” – ocenia, wskazując na próbę zaskarbienia sobie sympatii administracji Bidena poprzez krytykę władz w Polsce
  • Historia żydowska, a dokładniej pamięć żydowska, pisze Leibovitz w swoim komentarzu, zawsze sprzeciwiała się takim „prostackim transakcjom”

Najnowszy spór między Polską a Izraelem toczy się wokół nowelizacji Kodeksu postępowania administracyjnego. Zapisy noweli oznaczają m.in. że po upływie 30 lat od wydania decyzji administracyjnej niemożliwe będzie wszczęcie postępowania w celu zakwestionowania, np. w sprawie odebranego przed laty mienia. I jak zauważa Liel Leibovitz, takie prawo obowiązuje w wielu innych krajach na świecie, ale nie wywołało ono oskarżeń o antysemityzm ze strony izraelskiego rządu. Inaczej jest w przypadku Polski.

„Izraelski szef MSZ wierzy więc, że roszczenia do własności posiadanych przed wybuchem wojny w konsekwencji której doszło do zmiany granic danego kraju, podlegają zwrotowi i to bezterminowo. Nie uważa, że dany kraj ma prawo, a nawet moralną odpowiedzialność, do wytyczenia linii między przeszłością a przyszłością tak, by zapewnić sobie stabilny rozwój. Wyobraża sobie pokolenia Żydów wymachują zardzewiałymi kluczami do swoich rodzinnych domów w Krakowie, czy do już nieistniejącego sztetlu (prowincjonalne miasteczko żydowskie na terenach dawnej Rzeczypospolitej – red.)” – pisze w swoim komentarzu Liel Leibovitz.

W tym kontekście Leibovitz wskazuje tu na stosunek Izraela do własności Palestyńczyków, wytykając izraelskim władzom szereg decyzji, które spowodowały, że zwrot ich mienia w Izraelu nie jest możliwy. Krytycznie ocenia sposób w jaki Izrael odniósł się do decyzji władz Polski, by zabezpieczyć swoje mienie. „Bo taka strategia nieustannego nękania i odgrywania ofiary, domagania się odszkodowania za rany historii, zmieniła Palestyńczyków w politycznych przegranych. Jest więc czymś zadziwiającym, że wysoki rangą izraelski urzędnik, przyjmuje teraz tę samą logikę”.

Autor przytacza słowa premiera Izraela i szefa MSZ o Polsce, które były reakcją na nowelizację. Jair Lapid oświadczył, że Polska „zaaprobowała – nie po raz pierwszy – niemoralną, antysemicką ustawę”. Następnie ogłosił błyskawicznie decyzję o wycofaniu izraelskiego charge d’affaires z Polski oraz „zarekomendował”, aby ambasador Polski nie wracał już do Tel Awiwu”.

„Podążając teraz wspomnianą logiką nieskończonego żalu za przeszłość” – komentuje dalej Leibovitz – „domagajmy się Madrytu czy Kordoby, by odzyskać hacjendy, w których niegdyś mieszkali nasi przodkowie. A co z Surą i Pumbeditą? (Pumbedita to miasto w starożytnej Babilonii, będące wraz z Surą jednym z najważniejszych centrów badań talmudycznych – red.) Z pewnością tam też mamy roszczenia – podobnie jak w Aleppo. Co powiesz na dom Majmonidesa w Kairze? (…) Współczesna Polska należy do Polaków. Jakkolwiek czasami jej władze dziś wydają się zamroczone, drażliwe i nieczułe, Polska jest ojczyzną Polaków, a nie naszą”.

„Polska ma rację w tej konkretnej potyczce o zmianę prawa, które ma zakończyć bezterminowe roszczenia. Izrael boleśnie i rażąco myli się w tej kwestii” – pisze Leibovitz

  • „Żydowskie cierpienie nie może być zamieniane, jak żeton w kasynie, na tanią walutę, którą można przegrać, wykonując w przekonaniu obecnych władz Izraela, sprytny ruch na arenie międzynarodowej” – ocenia, wskazując na próbę zaskarbienia sobie sympatii administracji Bidena poprzez krytykę władz w Polsce
  • Historia żydowska, a dokładniej pamięć żydowska, pisze Leibovitz w swoim komentarzu, zawsze sprzeciwiała się takim „prostackim transakcjom”

Najnowszy spór między Polską a Izraelem toczy się wokół nowelizacji Kodeksu postępowania administracyjnego. Zapisy noweli oznaczają m.in. że po upływie 30 lat od wydania decyzji administracyjnej niemożliwe będzie wszczęcie postępowania w celu zakwestionowania, np. w sprawie odebranego przed laty mienia. I jak zauważa Liel Leibovitz, takie prawo obowiązuje w wielu innych krajach na świecie, ale nie wywołało ono oskarżeń o antysemityzm ze strony izraelskiego rządu. Inaczej jest w przypadku Polski.

„Izraelski szef MSZ wierzy więc, że roszczenia do własności posiadanych przed wybuchem wojny w konsekwencji której doszło do zmiany granic danego kraju, podlegają zwrotowi i to bezterminowo. Nie uważa, że dany kraj ma prawo, a nawet moralną odpowiedzialność, do wytyczenia linii między przeszłością a przyszłością tak, by zapewnić sobie stabilny rozwój. Wyobraża sobie pokolenia Żydów wymachują zardzewiałymi kluczami do swoich rodzinnych domów w Krakowie, czy do już nieistniejącego sztetlu (prowincjonalne miasteczko żydowskie na terenach dawnej Rzeczypospolitej – red.)” – pisze w swoim komentarzu Liel Leibovitz.

W tym kontekście Leibovitz wskazuje tu na stosunek Izraela do własności Palestyńczyków, wytykając izraelskim władzom szereg decyzji, które spowodowały, że zwrot ich mienia w Izraelu nie jest możliwy. Krytycznie ocenia sposób w jaki Izrael odniósł się do decyzji władz Polski, by zabezpieczyć swoje mienie. „Bo taka strategia nieustannego nękania i odgrywania ofiary, domagania się odszkodowania za rany historii, zmieniła Palestyńczyków w politycznych przegranych. Jest więc czymś zadziwiającym, że wysoki rangą izraelski urzędnik, przyjmuje teraz tę samą logikę”.

Autor przytacza słowa premiera Izraela i szefa MSZ o Polsce, które były reakcją na nowelizację. Jair Lapid oświadczył, że Polska „zaaprobowała – nie po raz pierwszy – niemoralną, antysemicką ustawę”. Następnie ogłosił błyskawicznie decyzję o wycofaniu izraelskiego charge d’affaires z Polski oraz „zarekomendował”, aby ambasador Polski nie wracał już do Tel Awiwu”.

„Podążając teraz wspomnianą logiką nieskończonego żalu za przeszłość” – komentuje dalej Leibovitz – „domagajmy się Madrytu czy Kordoby, by odzyskać hacjendy, w których niegdyś mieszkali nasi przodkowie. A co z Surą i Pumbeditą? (Pumbedita to miasto w starożytnej Babilonii, będące wraz z Surą jednym z najważniejszych centrów badań talmudycznych – red.) Z pewnością tam też mamy roszczenia – podobnie jak w Aleppo. Co powiesz na dom Majmonidesa w Kairze? (…) Współczesna Polska należy do Polaków. Jakkolwiek czasami jej władze dziś wydają się zamroczone, drażliwe i nieczułe, Polska jest ojczyzną Polaków, a nie naszą”.

 

„Żydowskie cierpienia nie może być zamieniane, jak żeton w kasynie, na tanią walutę”

Leibovitz podkreśla też, że obecny szef MSZ – Lapid – w 2023 r. ma stanąć na czele izraelskiego rządu, zastępując w ramach umowy koalicyjnej obecnego premiera – Naftaliego Bennetta. „Lapid, który z pełną świadomością wykazuje się ignorancją do podstawowych założeń, na których zbudowaliśmy Izrael” – zaznacza.

Leibovitz zwraca też uwagę na Niemcy, które jak podkreśla, odpowiadają za Holokaust. „Te Niemcy, które w minionym miesiącu odmówiły odszkodowań dla dziesiątek tysięcy potomków Herero i Namaqua, których wymordowali w Namibii podczas okrutnej kolonizacji na początku XX w. (wydarzenie to uznawane jest za pierwsze ludobójstwo w XX w. – red.) Zaoferowali za to skromną inwestycję w rozwój infrastruktury – jako wyraz wyrzutów sumienia”.

Dalej Leibovitz wskazuje też na inne motywacje władz Izraela – jego zdaniem jest to chęć zapunktowania u nowych władz USA. „Ten atak jest sposobem na odcięcie się od miłości Izraela do Donalda Trumpa – tak charakterystycznej dla rządów Benjamina Netanjahu”. Izrael zapomniał już, pisze Leibovitz, chociażby o zorganizowanej przez Polskę w 2019 r. konferencji na temat Bliskiego Wschodu. Doszło wtedy do spotkania władz Izraela w władzami arabskich państw, z którymi nie utrzymywano stosunków: Arabią Saudyjską, ZEA i Jemenem.

„Polska to kraj, który cierpiał jak niewiele innych w piekle, zgotowanym przez nazistów i sowietów” – podkreśla autor. „Ma prawo pozwolić tym, którzy dziś mieszkają w przedwojennych domach, by spali spokojnie. Polska ma prawo wyznaczyć limit czasu do roszczeń. I ma pełne prawo oburzać się, że raz po raz zostaje obsadzona w roli centrum historycznego europejskiego antysemityzmu, podczas gdy Niemcy są wychwalane jako wzór historycznej pokuty – nawet jeśli nadal jawnie zarabiają pieniądze na obcym reżimie, który do dziś neguje Holokaust”.

„Żydowskie cierpienia nie może być zamieniane, jak żeton w kasynie, na tanią walutę, którą można przegrać, wykonując w przekonaniu obecnych władz Izraela, sprytnych ruch na arenie międzynarodowej” – ocenia. „Historia żydowska, a dokładniej pamięć żydowska, podkreśla Leibovitz w swoim komentarzu, zawsze sprzeciwiała się takim „prostackim transakcjom”.

Leibovitz publikuje w żydowsko-amerykańskim magazynie Tablet, prowadzi również podcast Unorthodox. Urodził się w Izraelu, po studiach zamieszkał w Nowym Jorku. Wcześniej pracował m.in. w Armii Obrony Izraela.

Źródło: Onet

10
2

Dwie sekcje dęte w jednej orkiestrze czyli wojna domowa po krasnostawsku na wesoło

 

Tak jak kości ogonowej nie wsadzisz w gips, tak i nie pojmiesz celu wojny w powiatowym PiS. Jedni okładają drugich i tym samym poziom absurdu przekroczył stany alarmowe. Tylko kwestią czasu jest gdy przez szeroko otwarte drzwi na salę obrad wjedzie doktor Janeczek na kosiarce ogrodowej, tak jak Karol Strasburger w reklamie i zapyta: do czego wy dodajecie ketchup? Dziś właśnie o tym z przymrużeniem oka…

Lenin twierdził, że złodzieje i rewolucjoniści są sobie klasowo bliscy. A ja posiłkowany obserwacją sesji rady powiatu uważam, że ginekolodzy i partyzanci również. Na naszym powiatowym podwórzu mamy do czynienia z nową formą działalności, jest nim „partyzant miejski”. Leszek Janeczek na sesjach rady powiatu pożenił te profesje i robi takie widowisko, że „Cyrk Zalewski” nawet do Krasnegostawu zaglądać nie chce, tak się boi jego konkurencji. Program ma bogaty, raz wygłasza płomienne przemowy, innym razem bawi śmiałym „roztłumaczaniem rzeczywistości”

Róże Teresy

Leszek „Partyzant Samochwała” Janeczek nie jest samotnym wilkiem. No gdzież by tam! Powiedzieć można, że po trosze lideruje nieformalnej „grupie rekonstrukcyjnej o charakterze partyzancko -cyrkowo-wywrotowym” działającej w radzie powiatu, ale operującej głównie w „ogródku przydomowym” rządzącego PiS! Biegają więc chłopcy i dziewczę z uśmiechami na umorusanych czekoladą z „Lidla” buźkach z pistoletami na wodę i szablami wyciętymi z grubej tektury po jego grządkach, depcząc nowalijki i obłamując róże poseł Teresy. Wrzeszczą przy tym w wniebogłosy, jedno przez drugie. Chcą władzy, posłuchu splendoru i stołków. Posłanka patrzy na to co raz bardziej zdegustowana i ponoć skłania się ku pomysłowi by powołać w Krasnymstawie: pierwsze w Polsce samorządowe przedszkole dla rzekomo dorosłych.

Szpaka nie ruszać, lać swoich!?

Sama grupa to twór endemiczny politycznie i nigdy wcześniej w 20 letniej historii powiatu nie notowany. Za Szpaka takie formy działalności „wywrotowo-rozrywkowej” nie istniały, gdyby próbowali takowej, niechybnie wylądowaliby w poprawczaku albo kozie. Co zabawne i dość oryginalne, to jak wspomniałem grupa atakuje głównie swoich kolegów z listy z której startowali. Widać w tym wypadku ma to gwarancję 100% zaskoczenia i w efekcie powodzenia. Rozliczenie i wypunktowanie, a jest za co- byłego starosty Szpaka, który rządził powiatem 16 lat nie leży w kręgu ich renesansowych zainteresowań. Janeczek wszak miałby z nim porachunki ze szpitala, ale on i „et consortem” upodobali sobie swój zarząd powiatu i starostę Leńczuka, który jest na tym stołku zaledwie od niespełna 3 lat. Co prawda jest starostą spoza rady ale jest członkiem PiS od kilkunastu lat. A żeby było ciekawiej, to żadne z członków grupy „wywrotowo-cyrkowej” do PiS nie należy. Tak więc „Złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma”

Szubienica dla „pluszowego” Leńczuka!?

Obiekt ustawicznych ataków, wycieczek oraz wieszania przysłowiowych psów: Leńczuk Andrzej to skądinąd człowiek spokojny, apatyczny, wręcz szarmancki i nigdy nie był w ORMO. Był za to, nie raz w Filharmonii, a ożywia się, że gotów dać komuś po gębie, gdyby próbowano ją podpalić albo nie daj Boże podnieść rękę na twórczość Krystyny Prońko. Na co dzień uśmiechnięty i wrażliwy ponadnormatywnie, do tego stopnia, że gdy zdepcze stokrotkę to gotów nad nią łzę uronić. Wprowadził do kanonu zachowań władzy bardzo ludzki ale dla wielu staroświecki odruch przepraszania za swoje gafy, jak również gafy podległych mu pracowników. Zwyczaj o tyle nowatorski, że jego poprzednik „Papcio Janusz” nie wpadł na to, a choćby po głupawym incydencie z opowiadaniem żenujących anegdot przez Naczelnika Oświaty: Kamińskiego. Do tego ograniczył wiele z bizantyjskiej celebry ormowskiego poprzednika, lecz to naszym „partyzantom” jest zupełnie obojętne, a może nawet odbierają to jako objaw słabości? Poza tym Leńczuk to przede wszystkim pasjonat muzyki, a dopiero potem starosta-polityk, nie pijący… aczkolwiek jedynym jego nałogiem jest wspomniana muzyka i unikanie fryzjera. To co nosi na głowie, to polska odpowiedź na artystyczno-twórczy nieład w stylu premiera Wielkiej Brytanii: Borisa Johnsona, ale w duchu słowiańskiego bocianiego gniazda na wiekowej gruszy, która dodatkowo ociepla i tak serdeczny wizerunek „pluszowo-kościołowego” sternika powiatu. Być może muzyczna pasja jest odtrutką na rzeczywistość i nie pchnęła go w objęcia alkoholizmu, albowiem po tym, jakie grupa „wywrotowo-rozrywkowa” rości sobie pretensje i jakie podnosi zarzuty względem jego osoby, to nic tylko się rozpić…Praktycznie Leńczuk wszystko robi źle, nawet oddycha jak Dyzma!?

Powiatowe Gowiny

Ale póki co, to tak to sobie „cyrkuśnie” wymyślili i jest w tym logika ale brak namacalnych powodów, a korzyści tym bardziej. Tę logikę najlepiej zobrazować boiskową zagrywką strzelania goli do własnej bramki dlatego, że w swoim polu karnym nikt nie atakuje, a bramkarz za cholerę nie spodziewa się strzału. Zabawy piłką we własnym polu skończyły się tym, że nie dali swojemu zarządowi wotum zaufania i to ich 4 głosy spowodowały zamieszanie oraz ubaw gawiedzi. Ostatecznie zarząd z Leńczukiem się obronił, ale na kolejną sesję nie przyszło dwoje z partyzantów…Tym samym ubiegli wypadki warszawskie, gdzie koalicji „Zjednoczonej Prawicy” nie ma ale większość parlamentarna jest. Takie z nich  powiatowe Gowiny!?

Bogdan Domański trochę bezpański i Szpak w oleju!?

Grupa „wywrotowo-cyrkowa” składa się oprócz Janeczka z 3 radnych. Są to: Nieścior Ewa z Gorzkowa: emerytowana nauczycielka, o charyzmie gaździny co bunc, żętycę i oscypki w Dolinie Chochołowskiej sprzedaje. Potem jest Bogdan „ Tymiankowy” Domański lokalny króla ziół, naparów, olejków i wszelakiego dobra które da się zebrać wysuszyć, wycisnąć i ludziom wcisnąć. Finansowo niezależny, rozmodlony i bawi się polityką, a ona nim. W poczynaniach i poglądach bardzo niespójny, trochę przypomina dzieciaka na zakupach, który rodzicowi wszystko pakuje do koszyka tylko dlatego, że kolorowe i w zasięgu rączek. Ma radny z Łopiennika, choć tak naprawdę nie wiadomo skąd, bo jedni twierdzą, że mieszka w Kalinówce, a inni, że w Poperczynie. Otóż ma na wiele tematów swoje przemyślenia i nie waha się ich głosić na sesjach rady powiatu. Pandemię Covid-19 poddał ostatnio w wątpliwość. Spowodowało to histeryczna reakcję Janeczka, który poprosił by głupot nie opowiadał. Potem po kilku miesiącach Bogdan zareklamował na sesji i w całym starostwie olejek tymiankowy, który pomaga na Covid. Tym samym zwykły widz może czuć się zagubiony, wszak wcześniej Bogdan negował pandemię, a teraz suplement chce sprzedawać? Koniunkturalnie olejek zachwalał nawet Szpak! Co prawda widok leciwego Janusza wysmarowanego od stóp do głów olejkiem, jak Pamela Anderson w „Słonecznym Patrolu” jest bardzo sugestywny i stanowi to pewną rekomendację, lecz mimo tego, ta akcja reklamowa może ponieść fiasko. Ale to cały Bogdan i cała powiatowa polityka… No i jeszcze te jego pomysły z diabłem albowiem jego sprawkę Bogdan zwęszył w tym wszystkim, tak jakby masonów i Żydów było mało. Chciał również łączyć Bibliotekę Powiatową i Muzeum w jedno ale pomysł upadł, nikt na to zgody nie dał. Tak jak na magazyny na Borowej za ZDP. To zapewne Bogdana zniesmaczyło i zdziwiło, studząc reformatorski zapał. Potem odbił sobie to wstrzymując się za wotum dla zarządu, tak mniemam. Obecnie Domański jest częściowo bezpański, albowiem rzucił legitymację PiS w zeszłym roku ale z klubu się nie wypisał. W „Koronie” Grzegorza Brauna ma chody i jak dobrze pójdzie, to i na nich też się obrazi, jak mu „jedynki” na liście nie dadzą w najbliższych wyborach, bo marzy o karierze posła. Bogdan bardzo wierzy w geniusz i charyzmę Ewy, ale na jakiej podstawie i czy wcześniej tę opinię konsultował z lekarzem bądź farmaceutą, tego nie wiadomo.

Krzyś… niesforny miś!?

Jest jeszcze w tym towarzystwie, wyklęty i niezłomny tropiciel spisków i tajnych powiązań: Zieliński Krzyś. Ten wyleciał z hukiem z klubu radnych w styczniu zeszłego roku, bo ktoś stracił cierpliwość do jego notorycznych paranoi i głupot oraz trzaskania drzwiami. Jego veto- a jako jedyny z czwórki wywrotowców głosował przeciw, reszta się wstrzymała. To wspomniane veto jest tradycyjną kontynuacją polityki, którą Krzyś uprawiał również w kadencji 2006-10-wtedy też nie dostał tego co chciał i hołubce wywijał Szpakowi. Wtedy swoich „oprawców” malowniczo nazywał „Grupą Trzymającą Władzę” By motywację Zielińskiego zrozumieć trzeba się przy tym wykazać iście hiobową cierpliwością i wiedzą z zakresu zjawisk paranormalny, wędrówki dusz i reinkarnacji. Jest Krzyś połowicznym wcieleniem angielskiego Robin Hooda. Z tą różnicą, że zabierałby stołki innym ale po to by na nich samemu klapnąć. Biednych w tej działalności nie uwzględnia, dla nich jest GOPS. No i nie ma kompanii oddanych przyjaciół, bo jest udałym solistą. Łukiem biegle nie włada ale za to łukiem omija tych którym coś zawdzięcza.

Michnikowszczyzna zaciera ręce

Właśnie oni wszyscy czworo, jak jeden mąż startowali w 2018 roku z listy PiS. Ba! Krzyś Zieliński dwoił się i troił żeby się na tę listę dostać. Wręcz na „łbie stawał”, wiedział, że tylko ona ma branie i z niej może upragniony mandat zdobyć. Tak jak cała reszta, gdyby nie lista PiS w lokalnej polityce nikt by o nich nie słyszał. To tyle o składzie grupy, a teraz ciut o niektórych brawurowych partyzanckich akcjach.

To co się wydarzyło w czerwcu tego roku było do przewidzenia. Gdyby nie pandemia przesilenie nastąpiłoby już w zeszłym roku. A zeszłoroczne wydarzenia z sąsiedniego powiatu hrubieszowskiego, gdzie zmieniono starostę spowodowały „zew krwi” naszych rodzimych „wywrotowców-cyrkowców” i Szpaka lidera PSL oraz Żelaznego Romka, który już ostrzył pióro, ale pandemia przeniosła środek ciężkości, i inwazja odwlokła się w czasie.

Fakt to powszechnie znany, że zgrzytało w radzie powiatu już od pierwszego dnia po wyborach. Zieliński wrócił do swoich nawyków i zaczął żądać stołka wicestarosty ale go nie dostał, bo się najzwyklej w świecie do akurat tego wyjątkowo nie nadaje. Nowosadzki z PZK bardziej się sprawdza i z perspektywy czasu ta inwestycja w stabilność emocjonalną i „lęk użytkowy” „Marka Mediolańskiego” bardzo się opłaciła. Z Nowosadzkim jest jak z bisiorowym rękawiczkami kupionym kiedyś przez prababcię w Paryżu. Zawsze po założeniu, na bank szyku zadają i lepiej je mieć niż nie mieć. Krzyś natomiast jest „nie koalicyjny” i mandat oraz 1000 złoty, które ma w związku z nim musi mu wystarczyć i tak po prawdzie ten „tauzen” odpowiada jego realnej politycznej wartości. Wiele co od tego pamiętnego „zawodu” zrobił Krzyś, nosi znamiona zwykłego rewanżu, infantylnej złośliwości i zwykłej wojny dla samej wojny. Doszło do tak zabawnej i kuriozalnej sytuacji, że infantylna upierdliwość Zielińskiego stała się „merytoryczna” w pisarstwie Romana Żelaznego. Ten jak wiadomo PiS nie cierpi i wszystkich którzy mu szkodzą okrzyknie rycerzami postępu i europeizacji polskiego ciemnogrodu. Takich peanów Krzyś się doczekał ze strony krasnostawskiej michnikowszczyzny. Skądinąd wychwala michnikowszczyzna również działania Leszka Janeczka… Chwali zatem ich obu Żelazny, jak PO…Banasia z NIK.

Jej Wysokość Starościna Ewa…

Znów Nieścior Ewa zapędy miała wręcz imperatorskie, i to od samego początku. Od razu przykleiła się do Teresy Hałas, jak Sergio Ramos w polu karnym. Wyszperać jej zdjęcie w czerwonej sukience albo niebieskiej i to w pierwszych szeregach koło Teresy, to żaden wysiłek. Nawet studniówkę Ewa w krasnostawskim rolniczaku zaliczyła, chyba jako przewodnicząca Komisji Oświaty, bo inny powód do zatańcowania Poloneza nie przychodzi mi do głowy. Tym sposobem tchnęła w przewodniczenie komisją nową jakość, ale czy dobrą? Wygląda to wszystko na „wszędobylskość stosowaną”. Przy tej Teresa wyglądała jak mała kropka na białym obrusie. W pewnym momencie można było retorycznie pytać: kto jest posłem!? W międzyczasie posłance najgłośniej wyśpiewała 100 lat, szczęściem Teresa nie ogłuchła od tych zawodzeń, a nawet wyostrzył jej się słuch i chyba ją to zmęczyło.

Z czasem poczucie osobistego geniuszu i wyjątkowości urosły do takich rozmiarów, że drogi wyjścia z tej sytuacji były tylko dwie: albo przejdzie jej ten „pociąg” do władzy, jak migrena albo się stan zaogni i będziemy świadkami „pstrokatego marszu” po władzę. Stało się to drugie i w czerwcu tego roku „Nowy Tydzień” napisał, że nieoficjalnie Nieścior Ewa ma chrapkę na stołek starosty. W kuluarach chodziła ta nowina od jakiegoś czasu, jak zbieracze runa po lesie. Wszak połowa kadencji minęła, nic tylko wymienić starostę, odwalił kawał roboty, przedpole wyczyścił!?

Moim skromnym zdaniem Ewa bardzo się nadaje…Politykę kadrową i rozstawianie innych po kątach ma w obu upazurzonych dłoniach. Te niezbędne każdemu politykowi umiejętności widać wyćwiczyła dwa lata temu, stawiając „snopki w kopki” na inscenizowanych przez Teresę Hałas żniwach w Widniówce. Kto by pomyślał, że przy takiej z pozoru błahej czynności można nadrobić braki w zarządzaniu zasobem ludzkim!? Wokal „władczo-ciepło-nie znoszący sprzeciwu” ma doskonale dopracowany, jak diwa operowa, bo szlifowała go pracując w szkole z dziećmi. Wnioskując po tym jak skrupulatnie sprawuje mandat, ile pasji w niego wkłada, to jej podopieczni gdy dorosną, mogą swobodnie lata spędzone z Ewą policzyć sobie jako odbytą służbę wojskową. Wychowała tym samym Ewa przyszłą kadrę oficerską, dla co najmniej Wojsk Obrony Terytorialnej. Śpiew i szeroko pojęte czynności wokalne są jak widać przysłowiowym konikiem Ewy. Leńczuk Andrzej koncerty zaledwie organizuje, Ewa pójdzie dalej i sama będzie śpiewać, a co! A cappella!

Ma Ewa osobliwą cechę prelekcji, której kilkukrotnie byłem świadkiem i to może być skazą na jej dziarskim bezkompromisowym wizerunku. Otóż, jak lawina toczy przed sobą skały śnieg i połamane drzewa, tak i ona wyrzuca z siebie myśli nie do końca przemyślane, ale w jej mniemaniu o sile dogmatu. Widziałem na własne oczy i słyszałem na własne uszy, jak „proletariacko koordynuje” na komisjach i wymachuje przy tym rękoma, niczym czerwonoarmistki z sowieckich kronik filmowych, co to stoją na rozjazdach dróg i kierują kolumnami wojska przy pomocy chorągiewek. Moim zdaniem kolor lakieru do paznokci, który używa może być ewentualną zapowiedzią nastroju, ale to moja dygresja. W tym wypadku adresatem „ciepłych ponagleń” był Leńczuk starosta i cały zarząd, a raz nawet Szpaka „obśpiewała jak pannę młodą w oczepiny”, co go wzburzyło, zszokowało i o mało nie zemdlał. Skutek wokaliz był żaden, chyba, że konsternację słuchaczy i adresatów uznać za jedyny owoc.

Takie zachowania są może widowiskowe ale bardzo szkodliwe, a choćby jak wtedy gdy rozsierdzona Ewunia odpaliła na komisji w 2019 roku, przy Szpaku radnym z Siennicy, że drogi w siennickich Wierzchowinach nie będzie, choć były już wykonane projekty. Całe zamieszanie wymagało ugryzienia się w przysłowiowy jęzor, tym bardziej, że nosiło znamiona prowokacji, a nie wrzeszczenia przy opozycji na własną wizerunkową szkodę i to jeszcze w roku wyborów do sejmu, gdy Teresa Hałas startuje z tego okręgu! Mało powiedzieć, po wszystkim znaleźli się tacy którzy wytłumaczyli Nieściorowej szkodliwość postępku. Była zaskoczona i zdziwiona, że caluśkie Wierzchowiny są w sumie pisowską wyspą w Siennicy Różanej. Leńczuk słuchający obok z Mrozem Janem członkiem zarządu, aluzję złapali od razu, a Ewa wybałuszyła oczy. No! Mogła dopytać ale widać uznała, że po co!? Szpak tylko czekał, by to wykorzystać i urządzić piekło…Co ciekawe to wszystkie prognozy sprawdziły się co do joty. Proskura chciał mieszkańców do starostwa wozić i kręcić polityczną burzę. Na szczęście udało się to wyjaśnić, a na Wierzchowiny zawitała Hałasowa z Leńczukiem…

Za niedługo Ewa jako przewodnicząca Komisji Oświaty odczytała stanowisko- raport z jej prac. Wynikło z niego, że stan sal lekcyjnych w wizytowanych placówkach oświatowych podległych powiatowi fatalny i wymagający szybkiej reakcji, ale ni słowa kto za to odpowiada i skąd te zaniechania. Nowosadzki prawie zemdlał, wszystko uderzyło w niego, bo jako wicestarosta odpowiada za te placówki. Nieściorowa po czytaniu usiadła zadowolona, bo w swoim mniemaniu wykonała dobrze swoją robotę. Jak się okazało to nie powiedziała najważniejszego, że stan to dziedzictwo poprzedniej władzy, na czele ze Szpakiem, a to istotne, opisywana sytuacja miała miejsce niespełna rok po zmianie władzy w powiecie!? Najzabawniejsze w tym było to, że nikt od niej takiej szczegółowej opinii nie wymagał. Wielu potem zastanawiało się czy to zwykła głupota czy zamierzona ale w jednym byli zgodni, że to na pewno głupota…

Tym samym Ewa starostą byłaby dobrym ale może pierwej niechby spróbowała swoich sił w parafii w Gorzkowie, proboszczem byłaby jeszcze lepszym. W końcu sutanna tylko ciut dłuższa od sukienek i krój zbliżony. Byłoby to doskonałe przetarcie przed starostowaniem, a jak mówią w Watykanie: Papież Franciszek na nowinki bardzo otwarty…

Kończąc… pomijam szlak bojowy doktora Janeczka, który spokojnie mógłby być materiałem na doktorat albo i scenariusz filmu dla Netflixa. O nim i jego motywacjach niebawem. A zwykli mieszkańcy odbierają ten konflikt wzruszeniem ramion, bo tak naprawdę nikt nie rozumie motywów i celu. Zwykłego wyborcę interesuje za to: ilość wybudowanych dróg, chodników i inszej infrastruktury. Poza tym, nikt nigdy wcześniej z czymś takim się nie spotkał, by brudy prać publicznie, a już z taką pasją tym bardziej. Natomiast inni bardziej obyci z polityką, oczy przecierają ze zdumienia i powtarzają pod nosem: „…im to nawet opozycja nie jest potrzebna, bo leją się między sobą…” I tyle na dziś relacji z góralskiego wesela, na którym mimo uginających się stołów pobito się jeszcze przed oczepinami.

42
20

Słońce świeci, dzięcioł stuka- Jurek Lewczuk winnych szuka

 

Dziś prezentujemy znaleziony w sieci ciąg przemyśleń związany z Tour de Pologne wójta Izbicy Jurka Lewczuka. Kto zacz? Myślę że przedstawiać nie trzeba, bo to znany wszem i wobec oryginał kresowy, facecjonista i zapalony myśliwy oraz wielbiciel jednośladów. Jak wynika z tekstu, przemyślenia pędzą przez jaźń Jurka niczym peleton kolarski, jest i kilka malowniczych kraks. Zapraszamy do lektury, a pisownia oryginalna.

Jurek Lewczuk

I po wyścigu- nawet helikopter odleciał…… Jako Wójt Gmin Izbica – dziękuję pracownikom,, administracyjnym,, UG w Izbicy, pracownikom,, fizycznym,, UG w Izbicy, paniom z Kół Gospodyń Wejskich: w Wirkowicach, Tarnogórze, Ostrzycy, Romanowie , w Dworzyskach, pracownikom GOK w Tarnogórze – sołtysom w/w wsi ; za przygotowanie wiosek zlokalizowanych na trasie wyscigu i promowanie Naszej Gminy, dziękuję wszystkim mieszkancom za aktywny udział w tym pięknym wydarzeniu…. Niestety wyścig przez teren Naszej pięknej Gminy Izbica- odbywał się tylko i wyłącznie po drogach powiatowych. Władze powiatu krasnostawskiego,, lekceważąco,, podeszły do tego zagadnienia – w Innych powiatach: zamojskim, chełmskim… Starostowie wykorzystali Tour de Pologne- do tego między innymi by położyć nowe dywaniki na swoich drogach – promując powiat i poszczególne gminy( vide chociażby drogę powiatową biegnąca przez gminę Nielisz – od Maszowa w kierunku Wirkowic.). Nasi,, krawaciaże,, z powiatu krasnostawskiego ,, zmobilizowali się przy lepieniu dziur, koszeniu poboczy i ,, obcięciu kilkudziesięciu gałązek w przydrożnych rowach,, , i chwała im za -to,, Starosta odniósł życiowy sukces – jak powiedział do-mnie- cyt…. Nie będę robił Tour de Polonge nowego asfaltu ….. Innii umieli pozyskać fundusze , by się niewstydzić( a unas coś mi się wydaje, ,,że pan starosta nie zarządza powiatem – lecz nim administruje,,), . . . I tak zrobili ,,dużo,,. . Z tym ,że prawdopodobnie na drodze powiatowej w Romanowie jeden z kolarzy na ,,idealnie,, polepionej drodze po-prpstu się wywrócił…. Jedni mogą a inni w chwale i glorii dali sobie na spocznij…. Szkoda bo następny wyścig może odbyć się za 50 lat. Nowa droga powiatowa, to nie tylko gospodarna ręka włodarza powiatu ale przede wszystkim bezpieczeństwo dla jej użytkowników…. I nie chodzi o z- ósemkowane koła- szprychy się naciagnie a życia się nie wróci. Jestem za Rozwiązaniem Powiatów, jako zbędnego ogniwa administracji samorządowej….niegdyś sprawy z zakresu chociażby: komunikacji, geodezji, ewidencji gruntów, sprawy budowlane -prowadziła gmina….. przynajmniej nasi mieszkańcy ,,nie musieli się kłaniać naszym urzędnikom w pas,, ….ktoś już policzył każda gmina poza bieżącym utrzymaniem dróg (obecnie powiatowych) prowadzenie spraw, które prowadzi powiat- to po realizacji w/w zadań- gminie zostałoby jeszcze ok 3 miliony zlotych… Więc chyba warto Panie i Panowie posłowie zrobić wreszcie porządną reformę samorządową- na miarę XXI wieku……+ Do tego prawdziwą reformę szkolnictwa- np… szkoły podstawowe……… To naprawdę byłaby tzw. popularna decyzja…. Władza Centralba by tylko zyskała na popularności i obdarzona, by zostala- tak myślę szacunkien tysięcy wójtów, burmistrzów i prezydentów miast – czyli samorządowców. A samorząd to ludzie: wiosek, miasteczek i miast…….. A może się mylę? …..

Źródło: FB Jurek Lewczuk

16
5

Piaskownica w Żdżannem czyli edukacja potrzebna od zaraz

Żdżanne to wzorcowo zarządzane sioło… Obecnie nad ładem i porządkiem oraz prawomyślnością obywateli-mieszkańców czuwa dwójka oddanych wójtowi Leszkowi prężnych działaczek „Sióstr Godlewskich” Wiele rzeczy we wsi musi przejść przez ich ręce i światłe umysły, bo przecież jak mawia teściowa Wiesia „Mamy takiego dobrego wójta!?” Nie mam pojęcia jak idzie deklarowana przez młodszą „Godlewską” -sołtyskę akcja śmieciowego uświadamiania mieszkańców ale chyba coś nie za bardzo, bo za remizą która jest ich oczkiem w głowie takie „instalacje artystyczne”, że nawet Tadeusz Hasior by się nie powstydził…

 

Trzeba przyznać, że wypełnienie piaskownicy bardzo rzadko spotykane i jak nic wygląda na zmyślną pomoc naukową. Swobodnie można maluchy uczyć przyrody z elementami geografii albowiem w tym stosie Żubra lub Tatrę wygrzebać nie trudno. Poza tym natkniemy się, jak widać na pierwszym planie: na aluminium i plastik, jednym słowem chemia się kłania z połową Mendelejewa

 

 

Wspinaczka bywa męcząca, dlatego po „ściance” warto coś przekąsić i zapalić albo śpiewał tu Kiepura i stąd te kiepy w trawie!?

 

29
13

Krasnostawski lipiec w polityce na wesoło

Lipiec w tym roku wcale nie jest „ogórkowy” Jedni odchodzą na emeryturę, inni składają rezygnację, a jeszcze ktoś inny walczy ze smrodem. My natomiast zapraszamy do lektury i przepraszamy z góry…

Ha! Już Zieliński Krzyś Jakubca Andrzeja oknem z Powiatowego Urzędu Pracy nie wyrzuci. Tym samym pierwszej defenestracji w Polsce nie dokona i prymat w tej dyscyplinie nadal będą dzierżyć Czesi. Żart! Marzył Krzyś o tym od dawna, szpile wbijał, dopytywał na sesjach rady powiatu: co tam z zastępcą Rzepki będzie. A tym czasem „Kaiser” sam budynek opuścił, na obu kończynach, po schodach, do drzwi i dalej na plac, a potem do domciu na emeryturę. Teraz żeby zobaczyć Andrzeja „Kaisera” Jakubca trza się pofatygować na sesję Rady Miasta, bo jak wiadomo jest radnym. Mogę się tym faktem czuć usatysfakcjonowany, bo ponad 3 lata temu napisałem, by Jakubiec szedł na emeryturę. Jak widać posłuchał, a ja przewidziałem śnieg zimą!

Gajowy Rzepka

Tymczasem Rzepka już zastępcy mieć nie będzie, to stanowisko zostało zlikwidowane przez Leńczuka. Tak samo zlikwidowane jak wszechobecne krzaczory wokół PUP. Stryj Janusz wyciął krzaki, parking powiększył i PUP już nie przypomina Ministerstwa Leśnictwa, a on nie siedzi w głuszy leśnej, jak ostatni tur z Puszczy Jaktorowskiej. Kto stryja Janusza pognał do tak radykalnych zmian wizerunkowych? Tego się nie dowiemy, ale może kiedy się sam wygada, bo moim zdaniem ktoś go jednak pognał, jakaś ręka smagała gajowego Rzepkę po grzbiecie, żeby się wziął za nachalną zieleń.

Ordnung muss sein!

Póki co incydent emerytalny Jakubca stał się faktem i skończyła się pewna epoka, jak mawiał klasyk. „Kaiser” to był i jest twardy zawodnik. Żywcem z Prus Wilhelmińskich jakimś cudem teleportowany i wkomponowany w tkankę krasnostawskiego ratusza, na 22 lata. Był przez ten czas, do pamiętnego 2014 roku pełnokrwistym burmistrzem, tak jak dobrze wysmażony stek.

Kilka razy podchodzili po jego skalp. Za pierwszym razem wywinął się, bo żeby skalp wziąć trzeba złapać delikwenta za czuprynę, ale Jakubiec to przewidział i przezornie wcześniej wyłysiał. Za drugim razem przyszli nad ranem i zaskoczyli, widać we śnie. Tu szans na wymyk nie miał i przegrał wtedy pierwszy raz z Hanią „Roztargnioną” Mazurkiewicz, niewielką ilością głosów.  Ale gdy Hania  wygrała to zamiast rządzić 4 lata rozmontowywała jakubcowszczyznę z takim zapałem, że rozkręciła prawie wszystko, i to do fundamentów. Do dziś się pozbierać nie można, a obecny burmistrz ma problemy z personelem. Moim skromnym zdaniem owe problemy zainicjowały się we wspomnianej „epoce demontażu”. Bo do czego to podobne żeby wiceburmistrz dobrowolnie odchodził: jak Karczmarczyk!? Za Jakubca tak nie było, to nawet nie było do pomyślenia!? O Piwce i parkingu pod „Biedronką” nie wspomnę…

Co ciekawe to w roku porażki Jakubiec otrzymał w Krynicy nagrodę dla samorządu, ale widać wielkiego wpływu na wynik wyborczy to nie miało, no może poza tym, że w sumie „mało przegrał” o zaledwie 100 głosów. Za drugim razem już nie przegrał, lecz zajął drugie miejsce za Kościukiem, tak lepiej powiedzieć. W sumie mimo wszystko narzekać nie może. Ma nadal duże poparcie, wszak 45 kart różnicy między nim, a Robertem, to prawie nic. Elektorat miejski równiutki jak dwa pośladki, które po złożeniu tworzą część ciała, której potocznym określeniem nazwać obecną sytuację ekonomiczno-społeczną miasta  można śmiało i to z przydomkiem „blada” Powiedziałbym, że nawet z perspektywy czasu, i dla zdrowia oraz kurażu to lepiej, że nie wygrał. Wszak sprzątanie pobojowiska po Hani „Roztargnionej” to bardziej zajęcie dla MPGK i Jędrka Kmicica, a ten ostatni też w tym procederze swoje „wszędobylskie łapki” maczał oraz porady ochoczo dawał.

Romek „Myliłem się”

Co ciekawe to w obu polowaniach z Hanią w tle, szefem nagonki był Romek „Krasnostawski Michnik” Ten sam Romek, co to w kampanii 2018 zaczął do Jakubca oko puszczać i przymilać się jak Cyganka z bramy. Jakubiec jakoś się tymi awansami nie przejmował, widać pamiętał Romkowe wyczyny pisarskie z lat wcześniejszych w których on był celem, a poza tym widocznie w cygańskie gusła nie wierzy. Potem na jesieni 2019 Romek „pantokrator” przepraszał na sesji rady miasta, że popierał Hanię. Tak mu się poniewczasie wzrok poprawił. Mnie się widzi, że Romek skoro wpadł w taką spiralę najpierw bezrozumnej krytyki, a potem poparcia i przepraszania, to za jakiś czas PiS przeprosi. Księży krasnostawskich parafii w mankiety pocałuje i powie tak jak ostatnio: „myliłem się” Koniec końców Jakubiec może mieć satysfakcję, bo najbardziej zapiekły krytyk przyznał się do błędu i to publicznie.

Cygański Książę

Taki ten „Kaiser” jest… Sam ani jednego siwego włosa, a powodów żeby je mieć miał co niemiara. A choćby wspominany już Jędrek Kmicic. Smagły Jędrek to mój ulubiony szwarccharakter o szelmowskim uśmiechu i fizjonomii „Cygańskiego Księcia”. Od którego różni go jedynie brak złotych zębów i kolczyka w uchu, oraz rozchełstanej białej koszuli, bo wyraz twarzy jakby nic mu się nie chciało tak charakterystyczny dla Cyganów już ma od kołyski.

Ech… to jest oryginał. Gdyby w lipcu 1944 roku w czasie zamachu na Hitlera Stauffenberg zamiast samemu teczkę z ładunkiem pod stołem stawiać, zlecił tę robotę Jędrkowi to Adolf byłby bez szans. Już on by wiedział co i ile do teczki włożyć i gdzie ją postawić… Z resztą, jak kto ciekaw to odsyłam do szczegółów nieudanego zamachu o który wspominam, bo doskonale koresponduje z „krasnostawskim lipcem” To jak już mowa o zamachach, to i Jakubcowi podobny zmajstrował, ale ten bardziej w duchu tych na dworze Romanowów. Na szczęście Jakubiec nie jest pierdoła i szarfą od orderu udusić się nie dał, a „zamachowca” Kmicica „sprawiedliwość dziejowa” dopadła i padł w wyborach jak stał. Drugi raz starli się w 2018 i „Cygański Książę” poległ w pierwszej turze. Tylko że on szybciej się po upadkach zbiera jak niedzielna taca w Licheniu. Ostatnio polityka, a szczególnie to co stanowi jej esencję upomniało się o Kmicica. Możemy w prasie przeczytać, że Jędrek Kmicic szef MPGK w oku „politycznego cyklonu” albowiem w okolicach ulicy Rejowieckiej szambo wybiło, oczyszczalnia zmienia technologię. Ale spokojna głowa Jędrek jest cwany, nie takie ciecze i roztwory ogarniał, jak go znam to i ten „gówniany żywioł” okiełzna i jeszcze na swój pożytek obróci, a potem znów wyląduje na czterech łapach, jak ten przysłowiowy kot, z tą różnicą, że kot w trakcie lotu ku ziemi musi manewrować ciałem, a Kmicic szybuje jak mu wygodnie, bo to ziemia jego szuka.

Jak się zgubić we własnym przedpokoju?

Ale dość o tym, tymczasem esencjonalny zapach polityki unosi się, że hej! Pewnie dotarł i do lisich nozdrzy Krzysia Zielińskiego mieszkańca okolic oczyszczalni, a przy tym zapiekłego wroga emeryta Jakubca i całego PZK oraz domorosłego demiurga, globalnego polityka, a także inżyniera od maszyn spożywczych. Krzyś jest człowiek wykształcony jak widać i zawodowo nie głupi, ale jemu w głowie polityka. Tej zupełnie nie rozumie, a ona odpłaca mu tym samym. Krzyś to również mój ulubiony polityk w kategorii specjalnie stworzonej w uznaniu jego bezrozumnego politycznego uporu „ Jak się zgubić we własnym przedpokoju lub jak głodować siedząc w pełnej spiżarni”

Sudan Południowy czeka!?

Złożył Krzyś: Kierownik Promocji Miasta rezygnację z funkcji na biurko Roberta Kościuka. Obwieścił w nim, że odchodzi z ostatnim dniem lipca. Robert rezygnację przyjął i pewnie przez ten fakt jeszcze bardziej uwierzył, że Bóg ma go w swojej opiece, a i obiecał sobie, że za taki „Dar Niebios” to w najbliższą niedzielę na dwie msze pójdzie. Dwa razy da na tacę i rozważy pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę albo ufunduje nowy dach na losowo wybranym kościele…

Kiedy dwa lata temu Krzyś szefem promocji zostawał to wieszczyłem bardzo krótki angaż, tak do sianokosów roku następnego. Teraz po Krzysiowej rejteradzie przed krasnostawskimi chmielakami aż sam przeraziłem się własnym jasnowidztwem, a pomyliłem się tylko o jeden pandemiczny rok. No!? Ale ja Krzysia znam chyba lepiej jak on mnie…To się inaczej skończyć nie mogło i co on teraz pocznie!? Ja bym go widział na stanowisku: szefa promocji, dróg i transportu Sudanu Południowego. Tam jest przestrzeń, a co za tym idzie: możliwości nieograniczone. W razie pomyłki konsekwencji nie wyciągnie nikt, bo tam nikogo i nic nie ma, oprócz piachu i kamieni. Zatem ! Kierunek Sudan…!?

Basia od telefonów!?

Czemu Krzyś rezygnację złożył, tego nie wiem, ale to się zbiegło z przesileniem władzy w powiecie i pełzającym zamachem na umęczonego Leńczuka. Być może Krzycho liczył na jakieś nowe rozdanie, bo to w jego stylu. Wszak w mojej ocenie już kilka razy podjął polityczną decyzję o odkryciu kart, by potem dostać bęcki. Ale jak widać ciągle robi to samo, teraz jakby bardziej i chyba wniosków nie wyciąga. Z Krzysiem jest jak z uroczą blondynką z reklamy Play. Basia Kurdej-Szatan nie burzy harmonii i sobie nie szkodzi gdy tylko uroczo uśmiecha się z reklamy. Kiedy wychodzi z salonu i chce zaistnieć aktorsko, to zaczyna narastać uczucie konsternacji, aktorka z niej żadna. Taki sam mechanizm uruchamia się w Krzysia przypadku, polityk z niego żaden. Najlepiej dla niego i otoczenia gdy siedzi na Rejowieckiej z dala od polityki. Polityki którą topornie uprawiał jako szef promocji i uprawia, bo radnym powiatowym ciągle jest. Może jednak trzeba Krzysiowi przypomnieć, że jest przede wszystkim inżynierem i niechby tego wreszcie spróbował. Ja mu źle nie życzę, to jest w sumie facet z wykształceniem tylko chyba o nim zapomniał i tyle na dziś…

38
8

List Alicji Pacyk pełen ciekawostek

 

Poniższy list został odczytany przez autorkę na sesji 27 lipca 2021 roku i zapewne dostarczony przy pomocy Poczty Polskiej do adresata…                                                                                                                                                                                                                                                               Zagroda, dnia 22 lipca 2021 roku.

Szanowny Panie

Kończą się prace budowlane przy rewitalizacji dworku w Siennicy Różanej, natomiast dyskusja na temat jego zagospodarowania rozpoczęła się w dniu 17 marca 2021 r. podczas spotkania Pana z radnymi gminy, władzami gminy i dwoma mieszkańcami. Proponowany przez władze gminy pomysł na umieszczenie w dworku Pana prac (stworzenie muzeum) wzbudza wiele kontrowersji wśród części radnych i mieszkańców gminy. Przedstawiane i preferowane są inne propozycje, aby w dworku stworzyć Muzeum Kultury Siennickiej i umieścić w nim dokumenty, zapiski i wspomnienia o ludziach, którzy swoim życiem i pracą zasłużyli się dla tej społeczności począwszy od Mikołaja Reja, zachować dziedzictwo twórczości ludowej, przywołać ducha czasu z okresu świetności dworku poprzez odpowiednie urządzenie pomieszczeń, prowadzić tam zajęcia tematyczne dla dzieci, młodzieży i dorosłych, ponieważ w obecnym budynku Centrum Kultury brakuje miejsca. Organizować okresowe wystawy prac różnych artystów, w tym również i Pana, organizować kameralne koncerty w sali głównej, wystawiać spektakle miejscowego Teatru Pokoleń i zapraszać inne. Takie zagospodarowanie dworku sprawi, że dworek będzie ciągle się zmieniał, zapraszał, pokazywał nowości. Natomiast umieszczenie tam tylko Pana prac, nawet w części (na piętrze) wyłączy tę powierzchnie z bieżącego aktywnego korzystania, wystawę obejrzy się tylko raz, dworek, albo przynajmniej jego część, będzie „martwy”. Natomiast tętniący życiem budynek może być magnesem, który integrować będzie mieszkańców i osoby spoza terenu gminy.

Pana prace, które opisuje Pan jako „nurt abstrakcji biologicznej” są trudne w odbiorze i ma Pan tego świadomość . Społeczeństwo ziemi siennickiej to w głównej mierze rolnicy, których życie codzienne to trud pracy na roli, troska o zagwarantowanie rodzinie poczucia bezpieczeństwa finansowego i borykanie się z codziennością. Potrzebują również, jak każdy człowiek, jakiejś odmiany, wyjść z domu coś zobaczyć, posłuchać, zabawić się. Potrzebują doznawać pozytywnych, przyjemnych przeżyć estetycznych. Pana sztuka tego im nie zapewni, trudno ją zrozumieć. Nawet Pana wystawa stała plakatu umieszczona w Zespole Szkół Rolniczych w Siennicy Różanej zostanie usunięta. Rodzice uczniów uczęszczających do tej szkoły zwrócili się z taką prośbą do dyrektora tejże szkoły twierdząc, że nie pełni ona roli edukacyjnej, a wręcz przeciwnie zawiera prace, które w budynku szkoły znaleźć się nie powinny.

Umieszczone w Sali konferencyjnej budynku Urzędu Gminy Pana prace z serii „pejzaż siana” jako pejzaż fantastyczny będący wytworem wyobraźni nie zachwycają i nie kojarzą się z realistycznym krajobrazem ziemi siennickiej, ani widokiem jakiejkolwiek natury, trudno też znaleźć w nich formy symbolu.

Nie ma ważnego, istotnego powodu dla którego mieszkańcy Gminy Siennica Różana mieliby stworzyć dla Pana muzeum lub przeznaczyć znaczną część dworku na Pana prace i potrzeby.

Nie jest Pan ani przez miejsce urodzenia, ani przez miejsce pracy czy zamieszkania związany z naszą gminą. Wprawdzie w 2014 r. przyznany został Panu tytuł „Honorowego Obywatela Gminy Siennica Różana”, który zgodnie z regulaminem nadawania tego tytułu, winien być wyrazem szczególnego wyróżnienia i uznania za wybitne i trwałe zasługi na rzecz rozwoju i promocji gminy.

Chciałam poznać te zasługi poprosiłam więc władze gminy o udostępnienie wniosku o nadanie Panu tego tytułu. Okazuje się że gmina takim wnioskiem nie dysponuje. Trudno zatem ocenić jakie są Pana zasługi dla naszej gminy. W dostępnych materiałach można znaleźć jedynie informacje, że początkowo uczestniczył Pan w plenerach malarskich, potem był Pan tylko kustoszem wystaw poplenerowych oraz prowadził wykład dla Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Innych informacji nie ma. Czy to są zasługi wybitne i trwałe niech Pan sam oceni.

Jest też pan malarzem amatorem, ponieważ na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie ukończył Pan Wydział Architektury Wnętrz, nie malarstwa, a z dostępnych w Internecie Pana życiorysów wynika, że jest Pan malarzem z wykształcenia.

W naszej ocenie właściwymi lokalizacjami dla eksponowania Pana dorobku są miasta: Chojnice i Kraków. Jedno z racji miejsca Pana urodzenia, drugie z racji Pana miejsca zamieszkania i wieloletniej pracy. Ponadto miasto Kraków jako mekka artystów, jest miejscem jak najbardziej właściwym dla uczczenia Pana twórczości jako artysty i Pana prac. Jest tam inne środowisko, może bardziej rozumiejące sztukę i jest większe prawdopodobieństwo, że zostanie pan we właściwy sposób doceniony i upamiętniony.

Umieszczenie Pana Prac w Siennicy Różanej, miejscowości na kresach wschodnich położonej w dalekiej odległości od dużych miast skazuje Pana sztukę na niebyt. Proszę przemyśleć czy rzeczywiście gmina Siennica Różana jest właściwym miejscem dla przetrwania Pana w pamięci potomnych.

Z wyrazami szacunku

Alicja Pacyk

Radna Gminy Siennica Różana

46
2

Piaskownica

Dziś o tym co się wydarzyło u naszych południowych sąsiadów. Uprzedzam że nie chodzi ani o Czechów ni Słowaków. Samorządowcy z gminy Zamość wpadli na bardzo kreatywny pomysł...

W dniu 30 czerwca 2021 roku odbyła się sesja Rady Gminy  Zamość. Najciekawsze tematy poruszone w trakcie sesji to nasadzenia krzewów na placu zabaw w Wólce Panieńskiej. Sytuacja jest o tyle zabawna, że plac zabaw w Wólce Panieńskiej nie istnieje. W swoim pisemnym oświadczeniu były Przewodniczący Rady Gminy Zamość radny Wojciech Suchowicz stwierdził, że informacje zawarte w odpowiedzi na wniosek mieszkańca są nieprawdziwe odnośnie miejsca nasadzeń w sołectwie Wólka Panieńska. Drugim ciekawym i zarazem zabawnym tematem poruszonym w trakcie sesji Rady Gminy Zamość był wniosek mieszkańca o przeprowadzenie kontroli dotyczącej wymiany piasku w piaskownicach na 19 gminnych placach zabaw. Argumentem za przeprowadzeniem kontroli według uzasadnienia wnioskodawcy była fikcyjna wymiana piasku w piaskownicy na placu zabaw w Siedliskach. Nie było możliwości wymiany piasku w piaskownicy ponieważ takiego elementu nie ma na placu zabaw w miejscowości Siedliska. Z czynności wymiany piasku sporządzono urzędowy dokument tj. protokół. Potwierdzamy informacje zawarte we wniosku mieszkańca, że na placu zabaw w Siedliskach nie ma piaskownicy. Zabawne sytuacje z nasadzeniami i wymianą piasku pochodzą z urzędowych dokumentów podpisanych przez Wójta Gminy Zamość i Kierownika Gminnego Zakładu Obsługi Komunalnej Gminy Zamość.

 

W Siennicy tymczasem Banach dyrektora Misiurę pyta: czy nie dałoby się „wyzerować”? Tym samym jego wyobraźnia i odpowiedzialność za słowa jest z poziomu tytułowej piaskownicy. Ale co ciekawe: w zeszłym roku Alicja Pacyk na jednej z komisji zwróciła uwagę na to by księgowa z Centrum Kultury lepiej zaplanowała budżet. Banach jak to usłyszał to się oburzył, wszak księgową była i jest nadal kuzynka. Tylko że gdy zaistniała potrzeba „przeczołgania” Misiury jej niedociągnięciami obarczono jego!? Ot! Prawo jak w Osieku, gdzie kowal zawinił, a młynarza powiesili!?

30
5

Kulturalne polowanie z nagonką czyli jak „Sierotka” Marysia i Inkwizytor Banach Misiurze portki szarpali

Kiedy rankiem 23 czerwca tego roku dyrektor siennickiego Centrum Kultury Andrzej Misiura zakładał portki przed pójściem do pracy, to pojęcia nie miał, że na sesji ten szczegół garderoby zostanie mu poszarpany. Gdyby wiedział to może wziąłby jeszcze ze sobą kij, co by się nim oganiać. Ale i bez niego też dał radę, choć brytany atakowały zaciekle. Właśnie dziś o tym z przymrużeniem oka…

W punkcie przewidzianym do sprawozdań z działalności jednostek podległych brakło jedynie szafotu, kata w kapturze i rozpalonego żelaza. Wzięli się nasi samorządowcy za Andrzeja Davida Misiurę, dyrektora Centrum Kultury. Wszystko zostało misternie i „przypadkowo zaplanowane”, a Banach do Misiury zwracał się tak jakby był jego zwierzchnikiem z widoczną wyższością i charakterystyczną dlań pyszałkowatą butą: „Dostał Pan ode mnie prawie trzy lata temu zadanie!” Dał tym samym hasło do ślepych razów i bzdurnych rozliczeń…

Listą w Misiurę

Banach miał na myśli indeks nazwisk ofiar II wojny światowej z terenu gminy, które mają trafić na tablicę pamiątkową. Jest to inicjatywa mieszkańców,  którzy pamiętają tamte czasy i na sercu leży im upamiętnienie bliskich. Poprosili o to Banacha i w związku z tym reglamentowany patriotyzm odezwał się w nim jak rwa kulszowa na starość, ale przede wszystkim był to doskonały przyczynek aby Misiurę przeczołgać i na forum rady dać upust swojej prymitywnej żądzy dominacji. Był to zaledwie pierwszy akord, potem było jeszcze bardziej małostkowo, złośliwie i paździerzowo.

IPN i major Stanisław Maksymilian Prus

Trzeba wiedzieć, że Banach słowa „proszę” używa z rzadka, choć zapewne wie, że można nim wiele z pozoru zaryglowanych drzwi otworzyć. Prosić to nie w jego stylu, on wielki kierownik od szambiarek, śmieciarek może tylko wydawać polecenia. Misiura tłumaczył cierpliwie, że wszystko trwało, ponieważ IPN sprawdza nazwiska ofiar. Musi tak być, albowiem miały miejsce takie przypadki w Polsce, gdy na tablicach umieszczano niewłaściwe nazwiska . Ponadto Misiura stwierdził, że jego misja tak naprawdę już się zakończyła w marcu tego roku. Lista jest już pełna, zawiera 298 osób, a IPN zweryfikuje wszystkie personalia do sierpnia 2021.

Opowiedział jeszcze jedną ciekawą historię, otóż z Siennicy pochodzi Stanisław Maksymilian Prus, major Wojska Polskiego, który w czasie okupacji służył w strukturach AK. W Bondyrzu jest jego muzeum, a w Siennicy można by go również symbolicznie upamiętnić. Jako że działalność majora Prusa wpisuje się w „chwałę oręża polskiego” to w ewentualnych kosztach związanych z jego upamiętnieniem partycypowało by Ministerstwo Obrony Narodowej, ale przy okazji można wyeksponować wspomnianą tablicę pamiątkową z nazwiskami. Banach jak to usłyszał, to i owszem wysłuchał ale widać przekraczało to jego możliwości poznawcze i zaistniała obawa uszczerbku rozdętego ego, toteż specjalnie tym się nie przejął, a wręcz stwierdził, że jego bardziej lista interesuje. Misiura dużo opowiadał o całej otoczce i mówił ciekawie, widać, że w temat zagłębił się po same uszy…

Jaki ułan taka szarża

Tymczasem oberwało mu się niespodzianie za „Teatr Pokoleń” oraz za indeks imprez kulturalnych. Tu szarżował Maria Kiliańska i jaki ułan taka szarża. Mało powiedzieć, że koń ją poniósł, to jeszcze czako osunęło się jej na oczy, a lanca zadziałała jak nadepnięte grabie. Kiliańska tak drobiazgowo badała indeks imprez, które przedstawił Misiura w sprawozdaniu, że doszła do wniosku: owszem jest tego sporo, ale ona oczekiwałaby wyszczególnienia wydarzeń kulturalnych organizowanych tylko przez Centrum Kultury. Jej nie pasuje, że na liście są imprezy które odbyły się jedynie przy jego wsparciu!?

Teatr Pokoleń” w opinii Marysi znikł i ona jest zawiedziona, obostrzenia covidowe rozumie, ale mimo to… Obecni na sali aktorzy z teatru milczeli jak groby i albo im kazano, albo zaskoczeni całym „śledztwem” siedzieli zamurowani. Jeszcze dopytywała co z pracą zdalną? Oczywiście wspierał ją w tym Banach…

Dyrektor odparował na te ataki dość zgrabnie i sypał faktami. Szczególnie pokaźny kopczyk usypał na upierdliwej małostkowości Kiliańskiej. Powiedział że rozesłał ponad 260 pakietów składających się z wydawnictw „Centrum…” do osób współpracujących z nim i opowiedział o pracach nad digitalizacją i innych działaniach, a na koniec odesłał Kiliańską do statutu Centrum Kultury, widać, że radna zadaje pytania, które dowodzą, że go nie zna, a tym samym wali na oślep.

Kneblowanie Misiury

Alicja Pacyk przysłuchiwała się temu ze zdziwieniem i w pewnym momencie zabrała głos, stwierdziła, że na kulturę nie daje się tak wiele środków, wobec tego nie można wymagać tak dużo. Poza tym, zaproponowała, by dyrektor na koniec sesji w wolnych wnioskach opowiedział o swoich planach, o których mówił na komisjach. Gdy koniec sesji nastał i Alicja Pacyk zwróciła się do Banacha by pozwolił Misiurze mówić, ten odpowiedział, że porządek tego nie przewiduje…I tak dyrektora zakneblowali, zgodnie z tutejszym prymitywnym obyczajem. Jeszcze by powiedział, że „Dwór Sztuki’ można inaczej urządzić!? Wszak Misiura miał być przeczołgany i upokorzony. To co miał do powiedzenia nadętego Banacha nie interesowało…

Zapomniał wół…

Banach dociekał czy w związku z pracą zdalną Centrum Kultury posiada regulamin pracy zdalnej? Znów zapachniało hipokryzją i bezczelnością, gdyż za rozliczanie z istnienia takowego regulaminu bierze się jegomość, który przewodniczył kilkanaście lat komisji rewizyjnej nie mając planu pracy, biorąc za to pieniądze, ale takie są siennickie standardy, gdzie co można to stawia się na głowie.

Kuzynka Banacha i 469 złotych 80 groszy

Jak nigdy Banacha zainteresowały finanse Centrum Kultury, wręcz drobiazgowo do nich podszedł. Powiedział że ze względu na wyjątkowość roku minionego pyta czy wydatki były celowe!?  Zdziwiła się tym pomysłem skarbnik Ewa Antoniak i to bardzo, a Banach ciągnął swoje, że on tu podpisuje uchwały i musi być dociekliwy, a tam jest 469 i 80 groszy…, czy się z tym coś zrobić nie dało? Misiura odpowiedział, że można było pokombinować, tylko po co? Ale coś mi się zdaje, że jakby Misiura pokombinował to Banach zapytałby dlaczego tak zrobił?

Przyznam że słuchając Banacha wywodów oniemiałem. Jak można być tak bezmyślnym i publicznie dyrektora pytać czy się wyzerować nie dało!? Głupota Banach sięgnęła w tym momencie stanów krytycznych, księgowość to nie plac przy ZDP gdzie można zrobić bajzel. Tak się w nagonce na Misiurę zapamiętał, że przestrzelił. Jak wynika z jego czczej gadaniny, on się nie zna na finansach i nie rozumie pewnych zagadnień. Misiura stwierdził, że wyzerować się nie dało i zostało to tak ujęte jak należy… 

Do wszystkiego wtrąciła się radna i emerytowana księgowa Alicja Pacyk, bo widać nie zdzierżyła miernych popisów speca od spękanych poboczy i garbatych chodników, wytłumaczyła o co chodzi z tymi pieniędzmi. Księgowa z „Centrum Kultury”  zawnioskował o mniejszą dotację na działalność z gminy i stąd różnica, ale w sumie nie ma o co kopii kruszyć, pieniądze zostały w gminnej kasie i nikt ich nie zapodział. Poza tym księgowa jest kuzynką Banacha!? Polując na Misiurę palnął Banach w nią, albowiem to ona za finanse odpowiada. Po co w ogóle było drążyć coś, co jest ślepą uliczką i winić za to Misiurę?  Nawet księgowa nie popełniła wykroczenia,  w zeszłym roku kwota wynosiła blisko 1000 zł i nikt o to nie pytał!? Tak się zdarza i jedynie częstsze od tego są dziury i spękane pobocza w drogach Banacha. Jedyne wytłumaczenie to ślepy odwet, bez wyobraźni.  Na przyszłość niech może lepiej Banach pomyśli nim coś powie?

O małżonce zapomniał!?

Ale skoro Banach taki troskliwy o pieniądz, to może wróćmy do czasów, gdy jego wielce szanowna małżonka, Regina była jednym z dwóch wicedyrektorów w Zespole Szkół w Siennicy Różanej. Nie było ekonomicznego i merytorycznego uzasadnienia by sprawowała to stanowisko i tym samym brała dodatek do pensji. W pewnym momencie było zbyt mało oddziałów na dwóch wicedyrektorów, ale dostała go z jakichś przyczyn, a nas podatników to kosztowało. Gdzie wtedy był  Banach? Poza tym niech sobie „ekonom” przypomni ekwiwalenty urlopowe Proskury, a to nie były grosze, tylko 26.000 złotych. A o żądaniu przez niego podwyżki diety nie ma się co rozpisywać…

Na zakończenie wypada podsumować „publiczną kaźń” Misiury. Jako że uważnie obserwuję sekwencję zdarzeń i znam nawyki „władzy ludowej” uważam, że całe widowisko było „przypadkiem zaplanowanym” Proskura ręce umywał, on już siedzi w poczekalni ZUS-u. Po co mu się szarpać skoro Banach prowadzi całą operację również w jego interesie i swoimi metodami, które sprawiają mu przyjemność. Posłużono się przy okazji Kiliańską, jak narzędziem, ale widać za jej wolą. Ta  „nieszczęsna chemiczka” w moim odczuciu nic do samorządu nie wnosi, żadnej wartości dodanej. Kiedyś powoływała się na swój autorytet, lecz ten jest taki jak większość waluty na światowych rynkach finansowych: bez pokrycia w złocie są li tylko zwykłym papierem. W sytuacjach istotnych Maria staje się Marysią z bajkowym przydomkiem „Sierotki” i nabiera wody w usta…W jej przypadku najlepsze przed nami, ciekawe jak zagłosuje w sprawie „Dworu Sztuki”?  Tak się składa, że „jazda po Misiurze” zbiegła się z zamieszaniem wokół twórczości „profesora rzekomego” Jutrzenki- Trzebiatowskiego. Niestety dyrektor Misiura ma w tej sprawie inne, biegunowo odległe zdanie i tym samym nie podziela jej udziału w planowanym „Dworze Sztuki”. Nie ukrywał odmiennego zdania i wyrażał je publicznie, a choćby w czasie spotkania w UG w marcu tego roku. Poza tym Misiura ma swoją koncepcję, jako dyrektor od kultury na której się zna, w przeciwieństwie do Banacha i Proskury.

Warto zwrócić uwagę, że ze wszystkich kierowników jednostek podległych maglowano tylko jego. Do sprawozdania kierownika GOPS, którego zakres działalności i zasięg oraz generowane problemy są kilkukrotnie większe i stanowią kompendium wiedzy o społeczności gminy od strony socjalnej nikt pytań, ni uwag nie miał. Takie to są siennickie zbiegi okoliczności z dbałością o kulturę w głębokim tle…

 

 

36
7

Stop wieży

Okazuje się, że barierka przy drodze powiatowej może mieć tak praktyczne zastosowanie. W tym wypadku posłużyła za wieszak pod baner. Właśnie jesteśmy świadkami kolejnej gafy lokalnej władzy, ale dla odmiany w tym wypadku z radnym Górnym namaszczonym przez Proskurę w roli głównej. Widać nikt przez blisko dwa tygodnie nic nie powiedział mieszkańcom, nic nie wytłumaczył. Strona internetowa UG Siennica Różana w tej kwestii również milczy. Wójt pochwalił się jedynie tym, że otrzymał absolutorium za wykonanie budżetu, ale tego nijak z wieżą powiązać nie sposób. Kiedy oni wreszcie się obudzą z tego letargu niemocy i odrealnienia? Ciekawe czy gdyby Proskurze stawiano maszt za płotem też by milczał, czy też nic by wiedzieć nie chciał? Z mieszkańcami trzeba rozmawiać, a nie siedzieć jak Roszpunka w wieży i czekać aż wszystko przycichnie…

 

32
6

Banach idzie po władzę!?

Żydzi mienią się narodem wybranym i przez to wyjątkowym. Natomiast Banach pejsów nie nosi, do synagogi nie chodzi, ale ta wyjątkowość też mu „doskwiera” Czy doczłapie do swojej „Ziemi Obiecanej” i wystartuje w wyborach na wójta ? Ambicje i mniemanie wszak ma! Dziś z przymrużeniem oka właśnie o tym…

W felietonie z majowej sesji „Gdzie jest Nemo?” wspomniałem o tym, że agresywne zachowania Banacha będą się nasilać. I masz… za niespełna dwa tygodnie „cyrk” pojechał do Chojnic i tam słowo stało się ciałem. Teraz można dodać, że agresywne zachowania szczególnie wobec Andrzeja Korkosza, który jest potencjalnym rywalem „obozu władzy” w zbliżających się wyborach samorządowych. Ale to wcale nie jest koniec, albowiem 23 czerwca w środę odbyła się kolejna sesja, już tu na miejscu w Siennicy, a Banach dał kolejny popis arogancji i napastliwości . W sumie przewidywanie jego bełkotliwo-męczących występów nie stanowi większego problemu i nie ma to nic wspólnego z jasnowidzeniem, to tak mija się z celem jak przewidywanie opadów w czasie pory deszczowej, to taki sam pewnik jak śmierć i podatki. Ataki na Korkosza mimo, że bezmyślne są pewnym symptomem. Teraz po połowie kadencji czas biegnie szybciej…

Mizerny retor

Banach zawsze musi coś palnąć, to jest silniejsze od niego, coś jak odruch Pawłowa tylko na płaszczyźnie samorządu. Pamiętam, a to nie było aż tak dawno, sesje prowadzone przez Nowosada, ten tak się nie wymądrzał, radnych nie pouczał i bez sensu nie plótł. Powoływał się co prawda na „siennicką zgodę” ale gryzł się w sumie w język, nie to co Banach. A teraz gdy Banachowi dano władzę, to co rusz sam sobie udziela głosu i poucza wszystkich jak luterański kaznodzieja, marnotrawiąc tym samym czyjś czas…

Do powiedzenie paradoksalnie nie ma nic, z tej marnej jakości paplaniny nic nie wynika, nawet trudno uchwycić sens i cel tych postękiwań. Ot, gada ale równie dobrze mógłby stać na rękach w kącie sali. Nie jest Banach mówcą, ale widać w swej megalomańskiej naturze nie bierze tego pod uwagę, jemu się wydaje, że to co plecie jest cholernie odkrywcze i wiekopomne, a on sam doskonały. Zna się na prawie wszystkim: instruktor zawodu, ekspert drogowy , ostatnio krytyk sztuki i oczywiście polityk-samorządowiec. Ponadto natura nie obdarzyła Banacha lektorskim wokalem i Ksawery Jasieński to on nie jest, do tego nie potrafi głosu kontrolować. Gdy się „mądrala” zagotuje zaczyna popiskiwać i gadać nie gramatycznie, a jeszcze „kładzie” wszystko marny zasób słownictwa. Ten ostatni może sprawdzał się przez 18 lat w ZDP, do wydawania rozkazów. Te jak wiadomo są raczej zwięzłą formą komunikacji… Ale każdy ma taki głos jaki ma, tyle, że trzeba mieć tego świadomość i mierzyć siły na zamiary.

Dlatego duet Nowosad-Proskura był spokojniejszy w powożeniu gminnej furmanki. Widoczna była również rywalizację w tym trójkącie, a Nowosad nie raz Banacha dyskretnie temperował. To teraz o tym jak Korkosz tego ostatniego nie- dyskretnie, ale spokojnie i publicznie obsztorcował, zgodnie z normami BHP na sesji 23 czerwca…

Banach jak Wodecki

W interpelacjach na początku sesji w 15 minucie relacji Korkosz poprosił o głos i powiada mniej więcej tak: Panie Banach mnie chodzi o pańskie zachowanie w czasie wizyty w Chojnicach. Momentami chamskie butne i aroganckie odzywki nie powinny mieć miejsca. Jeśli miał pan coś do mnie, to trzeba było to przemilczeć, a nie popisywać się przed chojniczanami. Ludzie się z tego śmieją, bo to poszło w świat. Swoje brudy pierze się na swoim podwórku, a nie między obcymi. A poza tym pan się tak zachowywał na sesji, że nie wiem po co nas tam ciągnięto? Wystarczyło żeby sam pan tam pojechał i sam by to wszystko załatwił… A poza tym, panie Banach ma pan dużo wspólnego ze świętej pamięci Zbigniewem Wodeckim, bo ten potrafił na wszystkim zagrać, był multi instrumentalistą, do tego znał się na kulturze sztuce, potrafił opowiedzieć dowcip, ale Wodeckiego w przeciwieństwie do pana dało się słuchać.

Banach słuchał w milczeniu ale znając jego konstrukcję to zapewne gotowało się w nim wszystko od „grdyki” w dół. Oczywiście odpowiedział tak, że nie zostawił złudzeń. Przemówił od 16 minuty i 11 sekundy… „Nie było żadnej takiej intencji z mojej strony żebym panu próbował zabierać głos. Tak się składa, że wszyscy radni uczestniczą w debacie i tak się starałem poprowadzić. Ani razu nie zabrałem panu głosu, a zmieniła się tylko kolejność, a nie może być tak jakby sobie pan życzył. Taki jest przywilej przewodniczącego…

A potem było najlepsze w całej wypowiedzi i szło to tak: A to że się tak odnosiłem do burmistrza i radnych może się panu nie podobać, ale to moja prywatna sprawa, a pan jest za młody żeby oceniać. Ja uznałem, że tak to należy zrobić i sądzę, że inni radni będą mieli podobne zdanie jak moje. Jak się jedzie tyle kilometrów i korzysta z gościnności to trzeba to ujawnić, że się podoba. No i oczywiście jeszcze raz Banach się odwołał do tego, że Korkosz za młody i on to ma dużo doświadczenia i wolno Korkoszowi mieć uwagi a on to co powiedział Korkosz spożytkuje. Korkosz odniósł się do tego spokojnie i zwrócił uwagę żeby Banach nie mówił w imieniu radnych, bo wielu uważa podobnie jak on tylko boją się tego powiedzieć głośno…

Nikt Banacha nie bronił

Gdy trwała ta wymiana poglądów to nikt nie rwał się do obrony bufonowatego kierownika z Izbicy. Proskurowe radne patrzyli to tu to tam, i słuchali w milczeniu. O ile, a bywało tak często i celowała w tym głównie Wiesia Popik, która potrafiła powiedzieć o Proskurze „mamy dobrego wójta” to ja nie słyszałem żeby tak powiedziała o Banachu. Wszystko jeszcze przed nią, ale w tym wypadku musi Wiesia poćwiczyć przed lustrem, bo spontanicznie to prędzej jej się obcas ułamie i odpadnie niż ona tak palnie…

To jest cecha wiodąca behawioru Banacha, często idzie w zaparte. Kamera zarejestrowała jego przytyki w Chojnicach pod adresem radnego z Rudki i nawet inni radni zwracali na te zachowania uwagę Proskurze, by ten się do tego odniósł. Banach wie zapewne, że tak było, tylko jak się przyznać do błędu i nietaktu? Korkosz zwrócił mu uwagę na odzywki, a ten odpowiada, że on mu głosu nie zabierał…, ręce opadają gdy się tego słucha. Wynika z tego, że słowa Korkosza na przestrzeni tych kilku metrów, które ich dzieliły uległy całkowitej deformacji. Banach nie po raz pierwszy usłyszał co chciał, a nie to co zostało powiedziane. Ale już o Banacha doświadczeniu można rozprawę napisać, w jego ustach brzmi to jak bezczelny żart. Już zapomniał jak Komisja Rewizyjna 15 lat bez planu pracy obradowała, a on jej przewodniczył. A ten garbaty chodnik na Siennicy Dużej, który przypominał tor przeszkód też jego autorstwa, tak samo jak popękana droga na Maciejowie. Oczywiście tego nie pomni, bo jak to tak przyznać się do partaniny.

W końcu to nie wina Korkosza, że tylko on zadawał pytania w Chojnicach. Jak dobrze porachować to jeden Korkosz zadał tyle pytań co 10 radnych od Proskury łącznie. Megalomańskie i krańcowo prostackie jest sformułowanie Banacha, że to jego prywatna sprawa. Skoro zapomniał to, przypomnę, że będąc w Chojnicach pełnił funkcję publiczną, obarczoną dużą odpowiedzialnością. Reprezentował tam całą społeczność, a nie klan Banachów. Jego prywatna sprawa jest wtedy gdy przy niedzielnym rosole rozprawia. Jak widać Banach ciągle jest sobą i im więcej zaszczytów i odpowiedzialności tym więcej z jego strony prostackich i chamskich reakcji. W tej chwili jest zaledwie przewodniczącym rady gminy, a co może się stać gdy dajmy na to zostanie wójtem?

Banach wójtem?

To może teraz dla odmiany parę słów o tym co moim zdaniem wisi w powietrzu… W maju 24 Proskura skończył 64 lata, Leszek jest rocznik 1957.Tak więc za rok będzie miał lat 65 i tym samym nabędzie pełni praw emerytalnych. Ale od 24 maja 2022 roku do końca kadencji wójta jest jeszcze około 17 miesięcy, przy założeniu, że wybory będą w październiku 2023, a mogą również odbyć się wiosną. Tak czy siak, ten czas to dla Leszka kolejny bonus…

Banach jest rocznik 1959 i pełni praw emerytalnych nabędzie dopiero na początku czerwca 2024 roku. Czyli już w czasie gdy będzie trwać nowa kadencja 2023-28. Dla niego ten okres to gorący kartofel, bo tego co będzie nie wie. Jego przewidywania są jako tako spójne do 2023 roku. Po wyborach w Izbicy może się zmienić wójt i jego polityka względem Banacha, choć ten będzie już w okresie chronionym to jednak odchodzić na emeryturę z Zakładu Komunalnego w Izbicy to jak z kucyka spaść. Przy takich poborach emerytura mniejsza!? Poza tym są u Banacha względy ambicjonalne, a tych mu nigdy nie zbywało. W takiej sytuacji nic tylko startować na wójta w Siennicy.

Proskura w 2023 roku byłby nawet przed wyborami 33 rok z rzędu wójtem. Całe życie mówiono mu „wójcie”, osłuchał się tego jak organista psalmów. Poza tym może być zmęczony i kandydować nie zechce. Nuży go to ciągłe lawirowanie między PiS a Solidarną Polską i na PSL liczyć nie może. Jak się kiedyś miało bardzo dobrze, to jak teraz jest tylko dobrze to się taki jak Leszek czuje niedobrze. A tu w gminie też mu dokuczają i jeśli ziści się „Dwór Sztuki” z Trzebiatowskim w środku, to Proskurę mogą ludzie „rozszarpać na sztuki” i „jutrzenki” nie doczeka. Poza tym naród co raz bardziej łeb podnosi, nie to co kiedyś.

A Banach chciałby wreszcie spełnić swój sen o władzy i mieć adnotację w swojej biografii, że też był wójtem. Wójt to oczywiście kasa i splendor. Ten ostatni Banach lubi jak stonka kartofle, kiedyś gdy był dyrektorem ZDP to przecież te wszystkie laudacje i podziękowania płynące pod jego adresem na sesjach służyły właśnie temu. Banach z siennickiego triumwiratu w którym jest Szpak, Proskura najbardziej przez los pokrzywdzony. Wszystko co miał dotychczas moim zdaniem nie zaspokoiło jego megalomańskich ambicji. Szpak- starosta przez 16 lat, Proskura 33 lata wójtem, a on!?

Ćwierkały kiedyś wróble po starostwie, że o etacie wicestarosty marzył ale Henio Czerniej miał większą polityczną wagę i jak utknął w gabinecie to wygramolił się z niego dopiero jesienią 2018 roku. Ciułał przez poprzednie lata Banach skrawki „chwały”, a to ZDP, a to radny w gminie albo przewodniczący rady nadzorczej Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Hrubieszowie. Wszystko to jednak skrawki, resztki okrajki i marne ochłapy. Jemu wójtowski stołek zrekompensowałby wszystko. Tym bardziej, że w tej chwili siedzenie w Ostrzycy u Lewczuka to tak naprawdę degradacja. Bo dlaczego on ma się tułać po całym województwie, jak on wnuk przedwojennego wójta i fachowiec! No i przez to namaszczony, tym samym wyjątkowy, tak jak wspomniany żydowski naród…Minęła już połowa 5 letniej kadencji, pora zacząć powoli pokazywać otoczeniu kto w przyszłości będzie chciał w gabinecie na końcu korytarza zasiąść, w końcu tyle lat czekał i logiczne argumenty ma.

Myślę że ten scenariusz jest jak najbardziej możliwy, a zewnętrzne objawy wskazują na rozwój sytuacji w tym właśnie kierunku. Widać jak Banach zdominował Proskurę, jak przejmuje powoli rolę przewodnika i samca alfa, przynajmniej na sesjach. No przecież Leszek ty masz wszystko, a ja też bym chciał! Namaść mnie, co ci zależy ty już syty emeryt…Co? Nie możliwe? E tam !? W polityce wszystko jest możliwe. Zaś słowo „nie możliwe” nie istnieje, póki są w niej pieniądze i tacy jak Banach.

49
6