O sołtysach i ich przypadłościach z przymrużeniem oka

W piątek 19 marca w UG ma się odbyć spotkanie wójta Leszka „po cichu” Proskury z personelem pomocniczym tj. z sołtysami. Ciekawość zżera jak ów personel się zachowa. Czy powie, co we wsi piszczy, czy spuści wzrok i zacznie oglądać fakturę płytek podłogowych albo „ Pejzaż Siana” autorstwa Jutrzenki- Trzebiatowskiego, co to wójt ściany nim upstrzył. A w gminie tymczasem wrze, jak w ulu, ludzie są wkurzeni i nie przebierają w słowach. Śmieci dziś rozgrzewają wyobraźnię albowiem cenę Siennica ma taką jak nikt. Tak Leszek gminę wyróżnił, jakby najdroższego sekretarza w powiecie było mało.

Żołnierze władzy z wyjątkami!?

Sołtys wedle ustawy to przedstawiciel wójta w terenie. Tym samym jest przedłużeniem jego polityki i pasem transmisyjnym w kontaktach z mieszkańcami sołectwa. W interesie wójta jest, by sołtys był z jego namaszczenia, ale tak czasem nie jest. Są wyjątki, a w Siennicy jest nawet jeden. Zgodnie z ustawą samorządową wójt ma realizować politykę wychodząca naprzeciw potrzebom mieszkańców. To ma być jego dekalog, imperatyw i dogmat. Tym samym sołtys robi za „apostoła” takiego wójta i tak realizowanej polityki. Jest dobrze gdy wójt postępuje jak wyżej lub choć się stara. Problem jest gdy wójt robi na opak bo tak mu wygodnie i tak to sobie wszystko uprościł. Jest przy tym a jak żeby, apodyktyczny, uparty, złośliwy i wydaje mu się, że wyjątkowy. Wtedy sołtys poddany takiej „obróbce” miewa dylemat, czy postawić się wójtowi i mówić głosem wsi, wieś wszak go wybrała, czy jednak milczeć, przemilczać, uciekać od problemów, bo Gmina płaci!? Z tym płaceniem jest tak, że to my płacimy. Wójt z własnej kieszeni nie daje nic, płaci publicznym groszem. Wójt raczej myśli jak z gminy wziąć niż dać. Bo brać jest co, przykładowo ekwiwalent za urlop. Pozycja takiego sołtysa, który jest trubadurem wójta „dyktatora” przypomina kałabanię w jakiej znalazł się literacki Kmicic Andrzej po tym, gdy Radziwiłł kazał mu przysięgać, a potem wyznał, że jednak Litwę Szwedom oddał. Przykład trochę odbiegający od prawdy historycznej, ale dobrze oddaje istotę problemu. Tak to niestety po gminach wygląda.

 

Każdy ma swoją cenę

Jeśli sołtys ma przysłowiowe „gonady męskie” to się postawi, a jak nie, to zostanie bezwolnym narzędziem w rękach wójtowskiego aparatu władzy. Ale bywają takie przypadki, że sołtys żadnych dylematów nie ma, dla niego jest ważna czerwona tabliczka na domu i cień wójta za plecami i tyle. Ta tabliczka znaczy czasem więcej niż herb dla szlachty. Wieś ma go słuchać, bo on władza. Jak mu się kto poskarży albo co krytycznie powie o pryncypale, to jeszcze doniesie na takiego. Będzie widział biegające psy tylko tych, którzy władzy podpadli a swojego, który też biega, tylko mu łeb odskakuje już nie widzi, no bo jak!? Często bywa i tak, że sołtys sam się pakuje w kłopoty, bo nie myśli albo myśli, że taki cwany. Wystarczy jeśli wójt zatrudni w jednostce sobie podległej członka rodziny sołtysa, to wtedy ten staje się uległy i interes wsi nie jest już jego interesem. Można wtedy na takiego wpływać, robić z nim co się chce. Wójtowie jakby mogli, to w urzędach pozatrudnialiby po jednym członku rodziny, wtedy mieliby na nich bat. A familianci robiliby za żywe tarcze. Jest w tym zionąca dysproporcja materialna, kiedy taki wójt czy sekretarz zarabiający sto kilka tysięcy na rok perswadują sołtysowi, że ma robić wszystko w ich interesie, podczas gdy on zarabia symboliczne „ogryzki” Ale widać każdy ma swoją cenę.

Można wymyślać najlepsze ustawy, ale jeśli te trafią w łapki „miejscowych reformatorów”, to ci wszystko przerobią pod swoje potrzeby, tak jak kiedyś przerobili liberum veto. I tyle na dziś…

26
3

Tłumaczenia Proskury jak palec Lichockiej

Dziś o tym, czego brak w protokole z listopadowej komisji oraz kto się zawieruszył podczas jego pisania. Dowiemy się jak sobie poradził z PSZOK sąsiedni Kraśniczyn. No to jedziemy na wesoło.

 

Wójt się tłumaczy tak jak kiedyś posłanka Lichocka ze słynnego gestu, gdy pokazała środkowy palec. Dla niej było to jedynie poprawianie grzywki, akurat nim. Natomiast dla Proskury zbieranie podpisów było niepotrzebne, bo on jak zwykle jest niczemu nie winien.

Prezentujemy stenogram z pamiętnej listopadowej komisji. Ten jest bardzo ciekawy i obszerny, rzuca jeszcze lepsze światło na „cyrkuśne tłumaczenia Leszka”

Alicja Pacyk:

A do pana wójta mam prośbę , coś o tej dokumentacji budowy pszoku, gdzie planowane to jest i co ?

Banach lub wójt ( jest szumi ciężko zrozumieć kto)

Pszok…? w Zagrodzie ….(śmiech)

Wójt:

Podjęliśmy takie wstępne rozmowy, bo to przecież mamy działkę w Siennicy Królewskiej Dużej, przy cepeenie. Działka jest dość spora, przy drodze głównej . I to jest myślę, że tam. Chcieliśmy sprzedać tą działkę, ale jest gaz, gaz jest tam, nikt nie dostanie pozwolenia na jakieś tam wielkie inwestycje. Chcemy to ogrodzić i zrobić, bo myślę , że z roku na rok będą podnoszone te kryteria pszoków, żeby się dobrze do tego przygotować, ogrodzić to nawet betonowym jakimś płotem i zrobić z prawdziwego zdarzenia to na przyszłość .

Turzyniecki:

Po sąsiedzku jest stacja CPN, więc całą dobę tam ktoś jest, wtedy jest mniejsze zagrożenie, że ktoś podjedzie, podrzuci coś.

Banach:

Ja jeszcze dopowiem, jeżeli chodzi o wymagania odnośnie pszoku : w tej chwili sytuacja jest taka , że WIOŚ czyli Wojewódzka Inspekcja Ochrony Środowiska życzy sobie monitoring całodobowy online, że oni mają możliwość kontroli tego co się dzieje , widzą po prostu kamery .Oni decydują w którym miejscu kamery są rozłożone i jak tego. Obowiązkowo musi być waga , czyli każdy kto przywozi to musi być zważone, musi być prowadzona ewidencja . Pszok w tej chwili wchodzi w całkiem inny system wymagań i tutaj po prostu no musi być to zrobione zgodnie z rozporządzeniem, bo niewykonanie tego to są ogromne kary, ogromne kary!

A tak wygląda protokół:

Radna Alicja Pacyk zwróciła się z pytaniem gdzie planuję się budowę tego PSZOKu.

Pan Leszek Proskura Wójt Gminy odpowiedział, że zostały podjęte na razie wstępne rozmowy. Gmina ma działkę w Siennicy Królewskiej Dużej przy stacji paliw, działka jest dość spora, przy głównej drodze. Gmina chciała sprzedać tę działkę, ale przebiega tam gaz i nikt nie dostanie pozwolenia na większe inwestycje.

Radny Piotr Banach Przewodniczący Rady Gminy poinformował, że jeżeli chodzi wymagania odnośnie PSZOK to w tej chwili sytuacja jest taka, że Wojewódzka Inspekcja Ochrony Środowiska życzy sobie żeby były tam całodobowy monitoring połączony online, żeby mieli możliwość kontroli, obowiązkowo również musi być waga, musi być prowadzona ewidencja. PSZOK w tej chwili wchodzi w całkiem inny system wymagań i musi być to zrobione zgodnie z rozporządzeniem, ponieważ niewykonanie tego wiąże się z ogromnymi karami.

Turzyniecki się zgubił

W protokole brak wypowiedzi sekretarza Turzynieckiego. Jak widać nasze „bezinteresowne orły” oczyma wyobraźni tak jak Wyspiański „widział swój teatr ogromny” tak i oni już widzieli PSZOK na Siennicy Dużej.

Historia zna takie przypadki

Wójt na czwartkowej sesji podniósł na swoją obronę argument „ przecież nic żeśmy nie przegłosowali” Akurat głosowanie w systemie „rządów po cichu” to żaden problem. Ot, nie przegłosowali, bo nie zdążyli.

W historii był już taki przypadek i to nie jeden. Ale ten jest wyjątkowo jaskrawy. W 1941r. 22 czerwca Hitler napadł na Stalina. I do dziś jest uznawany za agresora, ale od początku było wiadomo, że Adolf tylko uprzedził atak Józia. Wszyscy się dziwili skąd w strefie przygranicznej tyle lotnisk, ciężkiego sprzętu i dywizji pierwszego rzutu i czemu umocnienia obronne zrównali z ziemią miłujący pokój sowieci? I dlaczego artylerzyści mieli mapy tylko obszarów na zachód od swoich pozycji? Po wojnie nikt o tym głośno nie mówił, taki był interes polityczny. Z czasem wszystko wyciekło, od samych Rosjan i stało się oficjalne.

Żaden to argument w ustach Proskury, a na dodatek brzmi jak zwykła paplanina. Przecież 17 złoty za wywóz śmieci przegłosowali z marszu, na komisje przyszli z gotowym projektem. Ktoś to musiał wcześniej wyliczyć, a Proskura swoim radnym przedstawił. Tego jak działa rządzenie chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć.

Logiczna pułapka

Wpadł Proskura w logiczną pułapkę, którą sam na siebie zastawił, a ludzi nie szanuje obrażając ich inteligencję swoimi głupawymi tłumaczeniami. Chciał się przenieść z PSZOK z Siennicy Małej, ponieważ Bobrowski protestował i w tym miejscu miał być PSZOK tylko na okres jednego roku. Naturalną rzeczą jest, że musiał szukać innej lokalizacji. Znalazł ją, na Dużej pod Tomaszewskiego oknem…A resztę wszyscy już znają

Stare śmietnisko w niełasce

Ta komedia jak niektórzy komentujący na stronie sądzą, wcale szybko się nie skończy, bo teraz będą szukać nowych „punktów zapalnych” Tymczasem miejsce wszak jest, idealne, na starym śmietnisku w polach i naturalnie zadrzewione. Do najbliższych domostw jest około 700 metrów. Nawet jeśli trzeba przeprowadzić energię elektryczną i wodę to nie są to ogromne koszty. Jeśli już o kosztach mowa to warto przypomnieć, że Proskura lekką ręką Turzynieckiemu dał prawie 30.000 więcej niż miała poprzedniczka. Sam ekwiwalent wziął w wysokości 26.000 złotych.

Dodatkowo, ile to lat szkoła miała dwóch wicedyrektorów? Za ten  jeden zbędny etat też trzeba było płacić z kasy gminnej. W tym wypadku jednym z wicedyrektorów była Regina Banach, małżonka wtedy Przewodniczącego Komisji Rewizyjnej a obecnie Przewodniczącego Rady Banacha i radnego z Dużej Siennicy. A teraz, jak widać z przebiegu wypadków, wielkiego admiratora PSZOK pod oknem Tomaszewskiego. Nagle teraz koszty zaczęły mieć znaczenie. Ale wracając do wątku to można ubiegać się o wsparcie z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

 

W Kraśniczynie dali radę

Wójt tymczasem grzebie się z tym wszystkim nieudolnie, a w sąsiednim Kraśniczynie „baba” co jest wójtem pierwszą kadencję, już uwinęła się z PSZOK. Kończy właśnie etap projektowania i odwiertów na działce. Potem tylko wniosek do NFOŚiGW o dofinansowanie i realizacja. Lokalizacja na działce przy oczyszczalni ścieków, jest już po wszystkich uzgodnieniach z zainteresowanymi instytucjami. Monice Grzesiuk chce się prowadzić politykę informacyjną na stronie UG i własnym FB, raczej o „rządzeniu po cichu” nie słyszała. To z charakteru i pesela wynika, oraz doświadczeń zawodowych. Wcześniej pracowała w ARiMR, a tam trzeba było z ludźmi rozmawiać…Amen

30
3

Tomaszewski swoje wie…

Dziś o sesyjnym epizodzie „polowania na czarownice” Dowiemy się również co sądzi o tym Łukasz Tomaszewski. Poznamy związki chirurgii plastycznej z prawami natury oraz zdrowym rozsądkiem. I co w Siennicy  znaczy „ po cichu” i kto jest dla kogo  „busolą” No to płyniemy po wzburzonych przez władzę wodach, na wesoło.

 W siennickich realiach wygląda to tak, że wszystkich ludzi wykołować też się jednak nie da. Jest spora grupa mieszkańców którzy nie pozwolą sobie wcisnąć przysłowiowej „ciemnoty”. Wypisz wymaluj, jak w poniższej anegdocie o cwanym, wydawałoby się chłopie :

Poszedł chłop do kliniki chirurgii plastycznej, bo natura obdarzyła go zbyt małą męskością. Mówi lekarzom, że ma pieniądze i żąda żeby mu przeszczepić w miejsce tej małej trąbę słonia. Lekarze popatrzyli, posłuchali, a, że mieli na stanie trąbę od niedużego słonia, to mu pięknie przyszyli. Chłop zadowolony, zapłacił i poleciał z męskości korzystać. Minął rok, a ten wrócił do kliniki z płaczem.  Wrzeszczy przy tym w niebogłosy, żeby mu trąbę odpruć i przyszyć tamtą męskość. Ale medycy dopytują, bo ciekawość ich zżera, jaka przyczyna reklamacji!? Czy koledzy zazdrośni?  Czy może u pań powodzenia nie było? A może satysfakcji osobistej nie odczuwał? Chłop jak to usłyszał, to już prawie wył i tak strasznie zaszlochał. W końcu przez łzy wydukał. Panowie! Wszystko w porządku, był podziw mężczyzn i powodzenie u kobiet, zadowolenie osobiste też. Tylko żebyście wiedzieli, ile ja żem se przez ten rok jabłek w d… nawciskał!?

 

Zrobić po cichu

Na ostatniej sesji radni z wójtem pilnie poszukiwali winnych zamieszania z PSZOK. Proskura jako wprawny myśliwy zainicjował to polowanie. Na sesji gadał tym razem sam nie tak jak dotychczas, poprzez działającego jak zestaw głośno mówiący wart 115.000 zł- sekretarza Turzynieckiego. Oczywiście Leszek znów przestrzelił tak, że kula poszła w sośniaki. Znów powtórzył bajkę o trzech lokalizacjach tą samą którą wymyślili na grudniową sesję. Bo skoro  PSZOK na Dużej był jedną z trzech rozważanych lokalizacji, to dlaczego wójt o tym nie mówił na pamiętnej komisji z listopada, tylko później, po tym jak rozpętała się burza? Dziura logiczna w tym jest, ważne, że Leszek przekonał samego siebie.

Natomiast Alicja Pacyk po odsłuchaniu serii wynurzeń, by  dyskusję sprowadzić z poziomu bajek dla dzieci na poziom faktów, odczytała fragment protokołu z komisji rewizyjnej. Ten był już kilkukrotnie cytowany na tej stronie. Można to powtórzyć, choć to oczywista oczywistość, że wynika z niego, iż PSZOK na Siennicy Dużej był planowany i co do tego nie ma wątpliwości. Wyasygnowano nawet konkretną kwotę w tym celu. Jego treść  jest bezlitosna i nie pozostawia żadnych złudzeń.

Władza, jak to często ma w zwyczaju, chciała „zrobić po cichu” Jedynie opór mieszkańców spowodował rejteradę Proskury z kompanami. Warto wspomnieć, bo w transmisji tego nie było widać, ale na obrady przyszło czterech mieszkańców żywotnie zainteresowanych PSZOK. Banach ich przywitał, ale został zaskoczony takim obrotem sprawy. Potem były momenty na sesji, że się w Banachu gotowały płyny ustrojowe i nie tylko.

Odsiedzieli Panowie bite trzy godziny i nasłuchali się wywodów wybrańców narodu. A pięknie gadano…Wiesia Popik po swojemu, żeby spokój zachować, nie mącić. Boguś Kargul stwierdził, że to co zaproponował na grudniowej sesji, czyli żeby radni przemyśleli, gdzie u siebie na wsi mógłby być PSZOK jest dobre. Bo jest dobre, trzeba mu przyznać, co nawet Alicja Pacyk potwierdziła, ale jest spóźnione i tym samym typowe dla ekipy „oczadzonej” Proskurą

Niekalibrowana busola

Całe to polowanie na czarownice jest nieudolna próbą zdjęcia z siebie odpowiedzialności i formą przekierowania uwagi na jakiegoś wichrzyciela lub grupę wichrzycieli. O tych nie mówi się wprost, ale między wierszami. Wedle takiej dewizy- „No przecież nic się nie stało, wyście źle zrozumieli, to wszystko przez nich, bo podsycali emocje ”

W Proskurowej Siennicy tak jest, że winien jest ten co się zbuntował przeciw głupocie i ten co głupotę opisał. Zawsze winne przysłowiowe „krasnoludki” ale nigdy decydenci. Za komuny, z której Leszek wyrósł winnymi na etacie byli „ zachodni rewanżyści i zaplute karły reakcji” Jak widać czasy się zmieniły, ale metody i założenia pozostały. Być może jest to zasługa odrealnienia i degeneracji systemu wodzowskiego, któremu bezkrytycznie oddali się radni. Wójt jest busolą w ich politycznym światku, co Leszek zaordynuje to tak ma w wielu przypadkach być. Tylko że ta busola  nigdy niekalibrowana. Być może wystarczająca do nawigacji po przydomowym oczku wodnym albo łazienkowej wannie. W warunkach większego akwenu pakuje łódkę na skały albo mieliznę.

Na szczęście jest trzech radnych Pacyk Alicja, Korkosz Andrzej i Kołtun Piotr. Ci nie ulegają „ czarowi ludowej busoli”. Komicznie to wygląda jak po sztormie wraca rozsądek i zaczynają się podnosić głosy mówiące o przemyśleniu całego zagadnienia na spokojnie. Aż korci zadać pytanie: Gdzie żeście pomazańcy byli wcześniej? Dlaczego dopiero teraz mówicie w miarę rozsądnie? Całą debatę należało odbyć już rok temu, w chwili gdy wójt chciał PSZOK lokować na Zagrodzie. Wtedy był odpowiedni czas, teraz już jest po wszystkim. No i w końcu co to za radni, skoro ulegają presji słabego w przekroju „wodza”, a jest ich przecież dwunastu?

Tomaszewski przeczołgał

Mieszkańcy z Dużej szczególnie Tomaszewscy, ale i ci wszyscy którzy powiedzieli „nie” głupawym pomysłom PSZOK na swoich wioskach ściągnęli vetem władzy portki do kostek, a zanosi się na to, że portki mogą na wysokości kostek zostać dłużej, może i do końca kadencji? Ale dobrze, że coś w głowach radnych zaświtało. Powoli bankrutuje system rządów „po cichu”.  W taki sposób to sobie może Turzyniecki, Proskura i Banach rzadzić w swoich prywatnych chałupach, a od publicznych rzeczy- wara. Ci którzy oglądali relację z sesji i których cała hucpa dotykała zareagowali natychmiast. Łukasz Tomaszewski odniósł się do „polowania na czarownice” w komentarzu który publikujemy poniżej. 

Bardzo dziękuję wszystkim za zainteresowanie, wsparcie i podpisy w sprawie PSZOK-u w Siennicy Dużej. Cała afera z pszok-iem ciągnęła się od grudnia, więc trochę czasu to trwało zanim udało się ustalić jakieś konkrety. Dziś na sesji Rady Gminy padła deklaracja o wycofaniu się z lokalizacji pszoku w tym miejscu. Padły też słowa o podsycaniu i nakręcaniu afery, co jest oczywiście nieprawdą, gdyż zgodnie z informacjami zawartymi w protokole z obrad komisji Rady Gminy pojawia się tam konkretna lokalizacja działki, obok naszego domu.
Dnia 8 stycznia 2021 r. mieszkańcy działek najbliżej zlokalizowanych przy „nowym pszoku” złożyli pismo ze sprzeciwem na które gmina odpowiedziała – iż temat pszoku będzie podjęty na najbliższych posiedzeniach komisji Rady Gminy – stąd nasza wtorkowa wizyta w Urzędzie Gminy, gdzie dowiedzieliśmy się, że temat PSZOKu nie będzie dziś poruszany więc to nasza obecność wymusiła podjęcie tematu, inaczej temat byłby przemilczany.
Co do załatwiania spraw… przez telefon, to można zamówić pizzę, a nie dyskutować o sprawach urzędowych i mamy na to wyraźny dowód.
Cieszy mnie również fakt, że sesja była transmitowana w nieco lepszej jakości, ale do dobrej to jeszcze trochę brakuje (zwłaszcza to co mówi wójt) – „dobra zmiana”. Tematem, który będzie przewijał się nadal to cena wywozu śmieci, patrząc na inne gminy da się wszystko zorganizować taniej, wystarczy chcieć.     Łukasz Tomaszewski

Początek końca Banacha!?

Jak widać najwięcej zdrowego rozsądku i trzeźwej analizy sytuacji mają mieszkańcy. Wszyscy patrzą na to samo zdarzenie, ale jak widać jedni widzą je takim jakim jest a drudzy, w tym wypadku radni z wójtem, przewodniczącym i sekretarzem, widzą tak jakby chcieli żeby było.

Na Siennicy Dużej koncertowo zawalił Banach, na nic się zdały jego tyrady i bufonady, ludzie już wiedzą. Tak Piotruś wsi „pomogł” jak Putin na Krymie, a te 60 podpisów zebranych pod petycją przeciw lokalizacji, było podpisami przeciw niemu i jego egocentrycznej, aroganckiej polityce, rodem z głębokiego prowincjonalnego PRL. To co planowali, a nie wyszło było Himalajami głupoty. Wielu zwróciło uwagę na fakt, że Banach nigdy nie zajął oficjalnego stanowiska w sprawie lokalizacji, nawet na sesji unikał jego sformułowania. Wielu żartuje, że te wstępne rozmowy o których mowa w protokole z listopadowej komisji rewizyjnej odbyły się między nim i Proskurą, tylko zapomnieli dopisać.

Wniosek końcowy z tego epizodu sesyjnego jest taki, że natury jak i wszystkich ludzi nie omamisz, ci obronią się sami. Nigdy w historii, żadnemu reżimowi nie udało się zapanować nad ludzkimi umysłami, zawsze znalazła się grupka z silnym instynktem oporu i zdrowego rozsądku. Ta nigdy nie kupi idei pożenienia przysłowiowej trąby z innym zastosowaniem, niż to zgodne z prawami natury. Rządzenie nie jest łatwe i przede wszystkim  wymaga świadomości tego. Najgorszym wyjściem jest gdy próbuje się upraszczać, to co z natury jest zawiłe. Właśnie tak zrobił Proskura ze swoimi radnymi. Zamiast wszystko upublicznić chciał „po cichu” Wyszło z tego jeszcze większe zamieszanie, naturalnie zaczęto szukać winnych. W sumie zgubne prostowanie rzeczy skomplikowanych dla własnej wygody jest drugim wnioskiem z anegdoty o nieszczęsnym chłopie, on też chciał po cichu i na skróty. Zaś nasza rola jest taka, żeby nie dać sobie wmówić, że stan patologiczny jest normalnością, bo komuś akurat tak wygodnie. Gdy nie będziemy władzy na rączki patrzeć, to skończymy jak ten chłop z dowcipu z jabłkiem w d… i jeszcze z przydomkiem „trąby” Amen.

PS Określenie „rządzić po cichu” zaczerpnąłem z komentarza użytkownika o nicku „Geg”

Geg W imieniu mieszkańców Siennicy Królewskiej Dużej dziękuję panu Łukaszowi a także tym którzy złożyli podpis przeciw budowie pszoku na Dużej. Pokazaliśmy im że skończyło się rządzenie po cichu bez zgody ludzi.

Określenie celne i na stałe zagości w lokalnym dialekcie jeśli tylko ktoś o praktykach władzy wspomni.

 

 

43
4

Darek „strażak” Leszka

Dziś o tym kto kogo odwiedził i co z tego wynikło. Przekonamy się jak ważny jest meldunek dla urzędnika. Dowiemy się co dalej z PSZOK i czy ksiądz ze Żdżannego może spać spokojnie oraz skąd się wzięło 17 złotych za śmieci. Wszystko na wesoło i z przymrużeniem oka.

Od wtorku ruszyła wyczekiwana seria audiencji u miłościwie panującego wójta Lecha Proskury. Najpierw komisje a we czwartek posiedzenie rady. Nazywać to audiencją, to żadna przesada. Ostatnia odbyła się jeszcze w grudniu, i z tego co widać, to chyba nasz włodarz robi wszystko żeby sesje odbywały się zgodnie z ustawowym minimum, raz na kwartał. To że mieszkańcy siedzą jak na szpilkach, to już Lecha jakoś nie wzrusza. Widać wychodzi z założenia, że czas gra na jego korzyść. Tylko że Lechu, takiego obrotu spraw jak we wtorek, to się nie spodziewał. Ale żeby lepiej się w temat wgryźć, to najpierw dowcip o wielbłądach, który doskonale obrazuje siennickie porządki.

Wielbłąd prawdę ci powie

Mały wielbłąd pyta swojego tatusia: Tato dlaczego antylopki i zeberki mają takie ładne błyszczące kopytka, a my mamy takie wielgaśne i niezgrabne? Ojciec wielbłąd odpowiada: Ty się tym nie przejmuj, bo my chodzimy w karawanach po pustyni i one są potrzebne żebyśmy się w piachu po kolana nie zapadali…Ale za chwilę mały znów pyta: Tato! Dlaczego mamy taką kudłatą i długą sierść, a zeberki i antylopki taką gładką? Ojciec znowuż: Synu ty się tym nie przejmuj, bo my w karawanach po pustyni chodzimy, a tam jest różnica temperatur między dniem, a nocą. To jest po to, żebyśmy nie zmarzli…Mały jednak dociekliwy i kolejny raz pyta: Tato!? A dlaczego zeberki i antylopki mają takie ładne plecy, a my taki garb brzydki!? Stary wielbłąd tradycyjnie: Synu ty się tym nie przejmuj. My chodzimy po pustyni w karawanach, po parę tygodni, a tam nie ma co pić. W tym garbie jest zapas wody i tłuszczu…Już się wielbłądowi wydawało, że mały zaspokoił ciekawość, ale ten wszystko przemyślał i podsumował: Tato!? No dobra? Ale, po co, nam to wszystko jak my w ZOO siedzimy!?

Banach „zawodzi”

 Niby wszystko w Siennicy jest jak w ustawie zostało napisane, tylko gdy przychodzi co do czego to na radnego ze swojego okręgu liczyć wyborca nie może, musi sam sprawy w ręce brać. Tak jak wtedy gdy Kozacy do Władysław IV przyszli ze skargą na samowolę szlachecką. Król im odpowiedział: A to szabel nie macie!?

Oczywiście „zawodzący” radny to Banach, którego „autorytet” sypie się jak droga na Maciejowie. Nomen omen droga naprawdę się sypie jak zamek w Krupem. Boguś Kargul znów przyniósł na komisję zdjęcia i lamentował. Ale wracając do wątku to dwóch mieszkańców Siennicy Dużej pofatygowało się na posiedzenia kilku wtorkowych komisji. Tomaszewscy, bo o nich mowa przyszli bronić swoich racji w sprawie lokalizacji PSZOK na działce obok ich posesji. Nie przyszli z pustymi rękami, przynieśli petycję mieszkańców liczącą około 60 podpisów. Żadna to tajemnica, ale biją się o swoje dla wszystkich z UG już od grudnia.

Nie kijem go, to meldunkiem

W trakcie jednej z komisji wywiązała się impulsywna dyskusja odnośnie PSZOK. Urzędnicy „rzucili” się na jednego z Tomaszewskich z podziwu godnym zapałem. A zaczęło się od tego, że Tomaszewski zapytał panią; specjalistkę od gospodarki odpadami, czy zgodziłaby się na PSZOK za własnym płotem. Ta na pytanie nie odpowiedziała, ale za to sięgnęła po ulubiony urzędniczy oręż. Zbić go z tropu chciała i zapytała czy Tomaszewski zameldowany!? Ten ze spokojem odpowiedział, że właśnie przed chwilą się zameldował. Wtedy ona rzutem na taśmę odpaliła: To proszę przyjść po deklarację na śmieci! A może jednak pani urzędniczka zaszarżowała się nieco? Wszak za śmieci płacą tylko osoby zamieszkujące daną gminę, a nie w niej zameldowane.

Potem jeszcze i Turzyniecki zameldowanie podniósł do rangi problemu w całej dyskusji. Jak widać urzędnik zawsze chce mieć ostatnie słowo i lubi petenta wziąć pod but. Ale póki jest „Dziennik Siennicy” to ostatnie słowo należy do nas… A tak w ogóle, co do sprawy PSZOK ma meldunek? Przecież Tomaszewski na Dużej się wychował, to jego ojcowizna. Nawet gdyby nie miał meldunku, to i tak nie traci wpływu na otoczenie swojej nieruchomości. Sekretarz dla odmiany zameldowany w Krasnymstawie.

Poza tym Turzyniecki niezadowolony faktem, że Tomaszewski zasypuje UG pismami. No i Darek musi odpisywać, przez co odrywa się od innych zajęć. A przecież mógłby zadzwonić, a nie pisać…Ta ostatnia myśl warta głębszej uwagi. W takim razie, Turzyniecki gdy będzie na sesji Rady Miasta, to niech zaniecha pytań w kierunku burmistrza Kościuka. Niech weźmie telefon i do niego wcześniej zadzwoni, to se wyjaśnią. Może Darek swoje rady wypróbować na sobie, tak by było najlepiej.

Nie pchać głowy do ula

Przypominamy również „temperamentnemu” Darkowi, że jako sekretarz ma obowiązek organizować tak pracę urzędu, by na bierząco odpisywać na korespondencję. Zarabia wszak 115.000 zł, z naszych podatków. Niech wreszcie odłoży arogancję na półkę, bo będzie tylko gorzej. Takie żale może wylewać w pustym, dźwiękochłonnym pomieszczeniu. Wojowanie z Tomaszewskimi sensu nie ma, to takie efektowne jak wsadzenie facjaty w parny dzień do ula po uprzednim kopnięciu weń. Tomaszewski jest u siebie i walczy o swoje, no i ma przy tym „łeb na karku” A jeszcze jak się zameldował to podatki tu zapłaci. Nie tak jak Darek z Lechem w Krasnymstawie.

Ale z całego zamieszania można wysnuć wniosek, że jednak lokalizacja na Dużej Siennicy nie wchodzi już w rachubę. Rakiem i niezdarnie władza wycofuje się z tego pomysłu, sypiąc na prawo i lewo różnymi kontrargumentami. Konsekwentny opór lokalnej społeczności zrobił swoje, a władza zyskała nowych „wielbicieli”

Wiesia chce pod cmentarzem, Marzena zostaje na Woli a Sęczkowski prawie w macierzy

Jednak to nie koniec, bo tak jak w czasie trwania wojny trzydziestoletniej „armia pomysłów” pomaszerowała dalej i zmienił się jedynie teatr działań. Marzena Dubaj stwierdziła, że jak jechała do Chełma, to widziała PSZOK między domami i ona nic nie ma przeciw, żeby ten był przy drodze, do lasu na Woli, bo gmina ma tam działkę.

A Wiesia Popik też błysnęła pomysłem, jak ruski złotym zębem na bazarku jak chłopu tandetę wciskał, i powiada, że można by PSZOK zrobić przy cmentarzu na Żdżannem! Będą we wsi sołtysa wybierać, bo poprzedni abdykował, to ona temat poruszy. Jednego Wiesia może być pewna, nikt z „mieszkańców” cmentarza nie będzie protestować i podpisów pod petycją zbierać. To jest mocny atut tej lokalizacji i całego pomysłu. A ksiądz ponoć wyrozumiały. Tylko coś mi się zdaje, że pleban może zupełnie nic o tym pomyśle nie wiedzieć. A jak się ksiądz wnerwi to Wiesi taką pokutę wysmaruje, że ruski rok popamięta.

Jeszcze Sęczkowski wymyślił, żeby PSZOK wcisnąć koło RSP Zagroda. Przy drodze jak się na Rejowiec jedzie, bo tam jest działka, a i waga blisko. A mnie się wydaje, że stamtąd to już jest całkiem blisko do dawnego śmietniska, może wreszcie „towarzystwo” przejrzy na oczy i wróci do macierzy? Ale nie ma co narzekać, bo wywiązała się dyskusja która obrodziła w jakieś pomysły.

Szatańskie wersety Korkosza

Wreszcie na wokandzie stanęła sprawa ceny za śmieci. Oczywiście Korkosz rozdawał na każdej komisji zestawienie cen śmieci w okolicznych gminach. To zestawienie prezentujemy poniżej:

Lp. Gmina Odpady segregowane +kompostowanie

od osoby

Odpady segregowane od osoby Odpady niesegregowane

od osoby

1. Siennica Różana 15 zł 17zł
2. Krasnystaw 10 zł 14zł
3. Kraśniczyn 14 zł 15zł
4. Łopiennik Górny 9,5 zł 12 zł
5. Gorzków 8zł
6. Izbica 12zł do 5 osób,

Od 6 wzwyż po 2zł

7. Żółkiewka 14zł do 6 osób, od 6 wzwyż bezpłatne 15zł do 6 osób, od 6 wzwyż bezpłatne
8. Rudnik 11zł 23zł
9. Fajsławice 13zł
10. Leśniowice 10zł 20zł
11. Rejowiec Osada 12zł do 5 osób

10zł od 6-8

8zł od 9 wzwyż

25zł

Ona temu winna…

Zestawienie zaintrygowało Marysię Kiliańską i się zadumała. Co jak co, ale Marysia liczyć umie. A potem zaczęli radni dociekać, kto te 17 złoty wymyślił i skąd ten „szczęśliwy numerek” Padło na skarbnik Ewę Antoniak. Ewa, jak to Ewa, zgoniła by na węża, a potem Adama. Ale że nic takiego pod ręką nie miała, to powiada, że to wyliczała ta koleżanka od odpadów co tak Tomaszewskiego „gorąco witała” No i zrobiło się jak w czeskim filmie. Wiemy tym sposobem, że skarbnik nic z tym „szczęśliwym numerkiem” wspólnego nie ma i nie bardzo wie, jak rachują dwa pokoje dalej, ale to w sumie nie dziwi, bo Ewa ma tylko pilnować, żeby cyfry, tabele i słupki się zgadzały.

Powinien Proskura Turzynieckiego do OSP zapisać. Dać mu mundur, czapkę i wciągnąć w poczet druhów. Albowiem Darek strażakiem już jest, ale takim osobistym. Był już w historii taki przypadek. W czasie II Wojny Światowej Hitler wysyłał, Waltera Modela na najbardziej zagrożone odcinki frontu. Przez co ten ostatni dorobił się przydomka „strażak” We wtorek Proskura prawie nic się nie odzywał, co staje się już normą. A Turzyniecki powinien przestać narzekać i jęczeć na swój za 115,000 zł rocznie urzędniczy los. Mógł przecież w Opolu Lubelskim zostać, miałby spokój. Tam „Dziennika Siennicy” i Tomaszewskich nie mają. A tak to „cierp ciało, jak żeś w Siennicy pracować chciało” Amen

54
9

Wyjaśniam

W związku z tekstem moich przeprosin wójta – Leszka Proskury zamieszczonych na łamach „Nowego Tygodnia” i „Dziennika Siennicy” Informuję, że tekst jest autorstwa pozywajacego-Leszka Proskury. A przeprosiny są efektem sprawy cywilnej przed Sądem Okręgowym w Zamościu dotyczącej naruszenia jego dóbr osobistych treścią listu do Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry z lutego 2017 roku.

W grudniu 2016 roku miał miejsce śmiertelny wypadek, w którym śmierć poniosła Patrycja. Wokół całej sprawy narosło wiele komentarzy i rozgorzała dyskusja, a lokalna społeczność wyrażała obawy i zaniepokojenie toczącym się postępowaniem. Szczególnie niepokój wzrósł po publikacjach w lokalnej prasie informacji o skardze sprawcy na zatrzymanie prawa jazdy. Dlatego uznałem, że nie można stać obojętnie i stąd powstał „Listu do Ministra i Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry” który został opublikowany na tej stronie w lutym 2017 roku. Po prostu nie byłem w stanie przejść obojętnie nad tragedią, która dotknęła osobę niemogącą się bronić-śmiertelną ofiarę wypadku.Tylko taka była moja motywacja, działałem w dobrej wierze. Również jestem ojcem, mam córkę.

W grudniu 2019 roku tekst przeprosin o zbliżonej treści ukazał się również w „Nowym Tygodniu” i „Dzienniku Siennicy” Tamten, dotyczył byłego starosty Janusza Szpaka. Panowie złożyli jednocześnie pozwy w marcu 2019 roku. W efekcie czego z Januszem Szpakiem doszło do ugody, a z Leszkiem Proskurą również, lecz po kilku rozprawach.

Nigdy nie twierdziłem, że treść mojego listu otwartego do ministra Ziobry zawiera udowodnione prawdy. List był tylko apelem do ministra od lokalnej społeczności o uczciwe i rzetelne śledztwo. Zawierał w dużej mierze informacje zasłyszane, co wprost wynikało z jego treści. Jednocześnie rozumiem wójta, iż mógł poczuć się dotknięty treściami zawartymi we wspomnianym liście. Ale dobrze by i Leszek Proskura zrozumiał moją motywację. A przypomnę, że nigdy nie podnosiłem przeciw niemu zarzutów zawartych w „Liście…” w trakcie jakichkolwiek sporów, albowiem sprawa okoliczności śmierci Patrycji jest poza nimi i była tylko i wyłacznie działaniem w obronie społecznie uzasadnionego interesu

Przypominam, a to ważne w kontekście całej sprawy, że wiosną 2017 r. Prokuratura Okręgowa w Zamościu sama wszczęła dochodzenie w sprawie o utrudnianie śledztwa w sprawie tragicznej śmierci Patrycji. Tę sprawę prokurator umorzył, ale z części wyłączonych akt skierował wniosek do innego prokuratora, tym razem rejonowego, a ten postawił mi zarzuty, jakobym złożył przed prokuratorem okręgowym  fałszywe zeznanie w marcu 2017 r. Oczywiście sprawa trafiła przed Sąd Rejonowy w Zamościu. Trwała blisko pół roku i zakończyła się wyrokiem korzystnym dla mnie. Sąd mnie uniewinnił od stawianych zarzutów, a w uzasadnieniu wytknął błędy Prokuraturze.

Oto fragment  uzasadnienia który rozwiewa wszelkie wątpliwości cyt „Zdaniem Sądu Rejonowego stawianie świadkowi, który mówi, że słyszał o pewnych okolicznościach, aby w tym celu zweryfikował to upoważniony do tego organ, zarzutu składania fałszywych zeznań jest nieporozumieniem, wysoce szkodliwym z punktu widzenia społeczeństwa obywatelskiego, realizującego swoje obowiązki wynikające z zasad demokratycznego państwa, a do takich niewątpliwie należy obowiązek składania zeznań, a w jego zakresie, obowiązek dzielenia się wszystkimi okolicznościami mającymi znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy. Do organu prowadzącego należy weryfikacja tych okoliczności, zwłaszcza w sytuacji, w której świadek wyraźnie zaznacza, że opiera swoje domysły na tym, co słyszał od ludzi. Należy podkreślić, że zaakceptowanie stanowiska Prokuratora, który postawił oskarżonemu zarzut z art.233 par 1 k.k z tego tytułu, że powtarzał opinie i pogłoski funkcjonujące w społeczeństwie, zdaniem Sądu Rejonowego może doprowadzić do sytuacji że ludzie nie będący świadkami naocznymi zdarzenia, ale posiadający wiedzę na temat okoliczności istotnych, pochodzących od innych osób, nie będą jej przekazywać, właśnie w obawie przed taką odpowiedzialnością. Nie można tracić z pola widzenia okoliczności, że organy często korzystają z takich plotek ”..

Sąd Rejonowy w Zamościu w sprawie karnej z art. 233 Kodeksy karnego uznał, że pisząc list i zeznając przed prokuratorem  działałem w dobrej wierze. Podobnie orzekł Sąd Apelacyjny w Zamościu do którego odwołała się Prokuratura.

Piotr Ślusarczyk

29
15

Dzień Kobiet

 

 

 

Wszystkim przedstawicielkom płci pięknej składam najserdeczniejsze życzenia zdrowia, pomyślności i samych pięknych dni w życiu.
Życzymy by uśmiech rozpromieniał Wasze twarze i byście zawsze czuły się doceniane.

                                                                                   Życzy Dziennik Siennicy

25
9

Nasz najdroższy Dariusz

Dziś z przymrużeniem oka o przewadze walorów urzędniczych emerytowanej sekretarz Krysi Skóry nad Turzynieckim Darkiem. Dowiemy się, ile nas ten ostatni kosztuje i czemu tak dużo. O przymiotach kieszonkowego filaru władzy i człowieka do specjalnych poruczeń też wspomnimy. I postaramy się wyjaśnić czemu jak kiedyś Balcerowicz Pani Krysia musiała odejść? No to jedziemy na wesoło!

Pani Krysia Skóra to jednak była ikona i urzędnicze zjawisko na miarę fenomenu podhalańskiej sztuki ludowej. Jak coś czasem palnęła, zbyt szczerze, to zawsze było wesoło. Ale jej największą zaletą było, to, że nie potrafiła łgać w żywe oczy i chyba nie chciała nigdy się tego nauczyć. Bez niej siennicki urząd jest jak wesele bez grama wódki…Turzyniecki, to niestety zimny technokrata i taki naginacz rzeczywistości w imię interesu swojego pryncypała, że głowa boli, a Kurski z TVP mógłby teczkę za nim nosić.

Krysia wróć!

Turzyniecki był transferem rozpaczliwym i z perspektywy czasu przeszacowanym. Zaś Krysia przy całej swojej uroczej nieporadności miała kobiecą wrażliwość i „dużo zdrowego chłopskiego rozsądku” Akurat tego ostatniego, nie posiadają Leszek z Darkiem. Przy Leszku rozsądku lepiej jednak nie okazywać, bo z reguły popada się z nim w konflikt. Jemu najlepiej przytakiwać. Chłopskości wyrzekł się już dawno i wszystkiego co się z tym wiąże. A rozsądek skutecznie dobrobytem zdusił. Bo jak się ma pieniądze, to wszystko wydaje się proste, i wielu nie trzeba szanować, a szczególnie tych co niżej stoją w hierarchii społecznej. Odrzuca się i to co w samym sobie najwartościowsze, bo się wydaje, że to obciążenie. Krysia chyba była jedynym łącznikiem ze wsią, wielu właśnie do niej przychodziło sprawy załatwiać.

Niektórzy pieszczotliwie nazywali ją „Ciocia Krysia” Lubiła poszczebiotać, tak po swojemu a jej odpowiedzi na pytania, których musiała udzielać na piśmie zawsze wzbudzały uśmiech. Poza tym, znała przepis na bigos, który ponoć zwalał z nóg, taki smaczny był. Bardzo szybko Leszek Krysię wyekspediował na emeryturę. Jak tylko osiągnęła wiek, to zaraz wepchnął ją w ramiona ZUS.

Wyścig zbrojeń w Siennicy

Proskura potrzebował i szukał kogoś takiego jak Turzyniecki. Wtedy przed wyborami samorządowymi i parlamentarnymi Lecho nie wiedział co będzie. Dlatego panicznie się zbroił, jak na wojnę i takich jak Darek szukał. W gminie ludzie łby zaczęli podnosić i zaczął się bać Korkosza, pod którego nie dało się podejść ni przekabacić. To był i jest przeciwnik z który Proskura nigdy w życiu do czynienia nie miał. Twardy, rozsądnie uparty i niezależny. No i chłop z krwi i kości, z „chłopskim rozsądkiem” Darek w takich okolicznościach był rozwiązaniem idealnym, wniósł mu w „wianie” swoje kontakty w PZK. Przydały się w czasie wyborów, w rozbijaniu głosów Korkoszowi.

A Krysia była w urzędzie od dawna, ale ona dobra na spokojne czasy. Jak nic się w gminie nie działo a wójt nie miał kontrkandydatów. W takich warunkach polityka robiła się sama. Wybory były plebiscytem, a i kompan z PO pomagał. Ale jak już było wspomniane, wszystko uległo gwałtownej zmianie. Stąd miastowy Turzyniecki…

Jak Urban

W Opolu Lubelskim Darek sekretarzował, a to kawał drogi. Najeździł się do niego tyle, że pewnie wszystkie znaki na obwodnicy Lublina policzył. W takich okolicznościach siennicki transfer był dla niego jak świniobicie na przednówku. Darek od razu pokazał swoje atuty i bez mrugnięcia wykonuje po dziś dzień Leszkowe pomysły. Do tego, jeszcze robi za „gminnego Urbana” Jeśli Proskura może milczeć, to z tego korzysta. Siądzie prawie pod samym kaloryferem, weźmie głęboki oddech i słucha. Tylko oczami wodzi, jak kibic na meczu ping-ponga. A nowy „dźwiękowiec i rzecznik oraz sekretarz w jednym”, peroruje. Proskura gadać wszystkiego nie musi od tego ma przecież człowieka.

Chińska jakość

Współpraca układa im się doskonale. Turzyniecki jeśli się zawaha, to tylko nad tym czy zintensyfikować działania. Co do słuszności samych pomysłów już raczej nie. Jest jak w wojsku, Proskura wydaje rozkaz Darek go wykonuje. Ponoć w Komitecie Centralnym Komunistycznej Partii Korei Północnej miewają rozterki, a w Siennicy to się nie zdarza. Tu się wiele robi żeby wójtowe pomysły przepchnąć, nawet kolanem. A pomysł może być najdurniejszy, ale rozkaz, to rozkaz. Darek przeto uwija się jak rój pszczół albo rodzina termitów. Jeśli kto fotorelację z PSZOK na stronie gminy widział i czytał te bzdury jakiejś wielkiej jakości w tym nie ma, a jest za to przepychanie swoich racji kolanem.

Krysia była „tańsza”

Krysia była „tańsza”, odchodząc na emeryturę zarabiała rocznie 86.000 złotych. A były lata, co oczywiste, że mniej bywało. Turzyniecki w 2018 roku w UG zarobił 115.000 złotych. Różnica wynosi 29.000 złotych na korzyść sakiewki Turzynieckiego!? Jego zarobki ciekawie się mają. Kiedy pracował w krasnostawskim ratuszu do początku 2015 roku jako wiceburmistrz zarabiał około 126.000 złotych. Krasnystaw liczył w tamtym okresie około 18,000 mieszkańców. W Opolu Lubelskim już jako sekretarz w 2016 zarobił prawie 101.000 złotych. Opole liczy również 18.000 mieszkańców. Ciekawostka jest i taka, że następczyni Darka w Opolu zarobiła trochę ponad 85.000. Fakt, ma mniejszy staż pracy…

Hojny gest Proskury

W Siennicy zarobił za 2019 rok 115,000 złotych. Gmina liczy ciut ponad 4,000 mieszkańców. Gdy się porówna i zestawi liczebność mieszkańców jednostek terytorialnych przez które przemknął Turzyniecki do jego zarobków, to największa dysproporcja jest u nas!? Miał Proskura gest, szkoda, że własnym groszem tak nie sypie tylko tym gminnym. Jego zarobki w tej chwili wyglądają imponująco na tle innych. Jeśli zarobki sekretarza oscylują od 100 do 110 tysięcy, to już są określane jako wyśmienite. W sąsiednich gminach żaden z sekretarzy nie zarabia takich kwot, raczej te są zbliżone do zarobków Pani Krysi. W Fajsławicach sekretarz mógłby Turzenieckiemu plecy oglądać ze swoimi 101.000 złotych. A Fajsławiaków jest koło 1000 więcej. Sypie groszem Lesio jak w 1633 roku kanclerz Ossoliński, gdy do Rzymu z poselstwem wjeżdżał. Wtedy jeszcze konie gubiły złote podkowy.

Tymczasem podatki w górę, śmieci również i na wszystko brakuje, ale dla Darka zawsze się znajdzie. W 2019 między zarobkami Proskury a Turzynieckiego było 11.000 różnicy na korzyść naszego Lecha. W takim układzie, to, po co Lechu jako Wójt? Toż on w jakąś urzędniczą hibernację popadnie. Jeszcze do tego Turzyniecki jest radnym w mieście z tego też ma dochód.

Władzy nie wierzyć!?

Turzyniecki zwolennikiem PiS nie jest, jemu się ta polityka nie podoba i sposób jej uprawiania również. Ale o dziwo, w Siennicy postępuje tak samo jak PiS w Warszawie. Swego czasu Korkosz poprosił Darka o statut sołectwa Rudka. Ten mu dał jakiś inny twierdząc, że one wszystkie takie same. Ale Korkosz jak to chłop, gada, że chce Rudki, bo jest z Rudki i jakby chciał jaki inny, to by o niego poprosił. Zbulwersował się tym sekretarz i zasugerował, że jak to można tak władzy nie wierzyć. Z perspektywy czasu i bajzlu z PSZOK to się okazało, że „niewiara” we władzę była prorocza. Ale co ciekawe, to Darek tak samo jak jemu nie wierzą, tak i On nie wierzy ale Kościukowi. Jakoś tak jesienią na sesji Rady Miasta bombardował burmistrza pytaniami, dlaczego budują drogę do jednego domu i czy gdzieś tam radny z Krasnostawian nieruchomości nie posiada.Jak widać punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Krysia od pluszowego misia

Krysia nie dość, że była „tańsza” to nigdy nie była arogancka. Miała jakieś  swoje przypadłości, jak każdy, ale jakby w jej gabinecie posadzić ją z pluszowym misiem, to ciężko by było odróżnić. W ogóle, to miła kobieta była. Zawsze jak miała czas, a spotkała gdzieś Ślusarczyka, to próbowała Go przekonać, że wójt to dobry jest, ale ten jakoś nigdy nie chciał uwierzyć. Często również i Korkosza przekonywała, że to Ślusarczyk jest zły i nie powinien się z nim kolegować. I tak jak w poprzednim wariancie Korkosz też jej nie chciał uwierzyć. Wobec tego jak tu Krysi Skóry nie wspominać z sentymentem? Fajna w sumie była i wyszło na to, że to wójt jednak jest niedobry, bo Krysię wysłał na emeryturę. Może gdyby sekretarzem była Ona, to pomysłu z PSZOK na Siennicy Dużej w ogóle by nie było? Przecież Krysia z Dużej pochodzi i jeszcze ma tam rodzinny dom. Ciekawe czy Proskura by jej posłuchał i co Ona o tym myśli?

Cierpliwa Alicja

Turzynieckiemu bycie aroganckim co raz częściej się zdarza. Bywa, że docina Alicji Pacyk, choć ona nigdy Go nie zaczepia. Tak jakby irytował Go fakt, że swój mandat rzetelnie chce wypełniać. Alicja ma do niego cierpliwość, jak każda kobieta do rozbrykanego dzieciaka. Znosi to tak, jak znosi się obecność komara w sypialni. Przyjdzie czas to mu odpali, tyle, że nie gazetą albo ciapkiem, a ciętą ripostą, że się zdziwi. Inni mają również krytyczne uwagi co do jego zachowań.  Zapomina sekretarz, że jest tu by służyć i nie tylko Proskurze. Choć ten mu płaci ale przecież nie ze swojej skarbonki.

Jak to podsumować? Ano chyba tym, że barany w Australii golą co jakiś czas. W międzyczasie muszą jeszcze o nie dbać. A w Siennicy dbać o tych których się „goli” nikt nie zamierza i z niczego się nie tłumaczy. Oczywiście strzyżenie trwa tu okrągły rok. Jakby kto myślał, że Turzyniecki standardy podniesie to będzie miał rację, ale tylko połowicznie. Bo podniósł ale sobie i te życiowe. Robotę ma jak marzenie. Z Rońska w ciepłe dni  może sobie do UG przyjść w ciapkach. Tylko na Dużej Siennicy musi uważać, bo tam „siwa suka” nadal na wolności. 

 

63
14

W czepku urodzony z koniczyną pożeniony

Dziś o tym kto komu tak na prawdę wdzięczny być powinien. I co film porno ma wspólnego z sytuacją w gminie. Wyjaśnimy również, ile Leszek kosztuje i co to ta lokalizacja. Wszystko oczywiście na wesoło. No to bęc wuja w czoło, żeby było wesoło i jedziemy!

Puścili babulince pornosa. Ta siedzi, oczy stawia w słup, wzdycha i za głowę się łapie. Ale twardo ogląda, do samiuśkiego końca. Po wszystkiemu pytają czemu do końca oglądała, jak takie sprośne? A ta odpowiada. „A bom myślałam, że jak oni tak się kochają, to się pewnie na koniec pożenią” Tak samo i w Siennicy z PSZOK. Wielu się wkurza, ale cierpliwie czeka już ponad dwa miesiące, bo liczy, że to tylko urzędnicza głupota a nie zła wola. A jak będzie, to się może jeszcze przed Wielkanocą dowiemy. Sesja w marcu się szykuje.

Kolejna głupota

Nie docenia się w obecnej sytuacji faktu, że Proskura w samorządzie jest od ponad 31 lat. Ale gdy się jeszcze doliczy lata spędzone jako aktywista ZMW, to wyjdzie, że jeszcze więcej. Wydawać by się mogło, że taki ktoś powinien mieć wszystko w przysłowiowym paluszku. Wszystkie nastroje i oczekiwania społeczne powinien znać. Przede wszystkim znać ludzi, bo się między nimi wychował. Nie może powiedzieć, że dopiero się uczy, jak nuworysz. A tym czasem, tak się zachowuje jakby Go wczoraj w teczce z Komitetu Wojewódzkiego przywieźli. Bałagan z PSZOK nie powinien się wydarzyć. To się nie miało prawa stać, przy takim doświadczeniu!? Ale gdzie tam, jest gorzej niż było na początku.

Już niektórzy myśleli, że nastąpi jakieś przełamanie i zacznie się „przejaśniać” A tymczasem Leszek i jego „specsłużby” palnęły kolejną głupotę. Tym razem na stronie UG. Jak zaczęli udowadniać, ciemnotę wciskać, głupich szukać, to im w końcu ściągnięto „przysłowiowe gacie” i się pokazała goła prawda.

Zapomniane imperatywy

Dobrze, że jest „Dziennik Siennicy”, bo wójt przez pławienie się w uwielbieniu, chyba o pewnych imperatywach zapomniał, ale mu przypomnimy. Taka nasza rola.

Wójt jest dla mieszkańców a nie odwrotnie. Jego prywatną współwłasność stanowi obecnie nieruchomość na ulicy Kilińskiego i kiedyś nad Jeziorem Białym. Był i Stary Sąd, jak również mieszkanie w Lublinie. I to było lub jest po części jego i niech ma. Jeśli tam coś chce robić, to specjalnie nie musi nikogo o zgodę pytać. Może dysponować wedle własnej woli. Na gminę i jej mieszkańców niestety aktu własności nie posiada. Ordynat Zamoyski to On nie jest, to nie te czasy. Meblować po swojemu przestrzeni, w której żyją wyborcy, nie ma prawa. W tym wypadku musi dopełnić szczególnej staranności, albowiem pewne inwestycje skutkować będą na lata. Bez pytania o zgodę może robić wszystko, co wiąże się z jego prywatnością. Może dobierać sobie krawaty, koszule, marynarki, buty. Trofea myśliwskie może sobie wieszać gdzie chce. Nawet na bramie wjazdowej. Gdy będzie chciał jechać na wczasy w Bieszczady, również pytać nie musi. Byle tylko fuzji nie zapomniał i niech szczęśliwie jedzie, a wracać, też obowiązku nie ma.

Bardzo opłacalna służba

Został demokratycznie wybrany, zgodnie z procedurą. Zdobył ponad 1300 głosów, wielu mu zaufało. Jednak wybór i większość w Radzie Gminy nie daje przepustki do sobiepaństwa i arogancji. Ponadto, powinien pamiętać, że ta gmina a szczególnie, mieszkańcy i jednocześnie podatnicy, zapewnili mu przez ostatnich 30 lat bardzo godziwe dochody. Lecho nawet z nich zasila podatkami kasę Krasnegostawu. Z tych dochodów będzie miał sowitą emeryturę. To nie przesada. Albowiem zarobił za taki 2017 rok- 159.000 złotych. W innych latach też jest „bogato”. Może się walić, palić. Może przejść przez gminę tornado. On i tak przelew na konto dostanie. Ma Leszek to co jest udziałem nielicznych, czyli wysokie i stabilne dochody. Z tym się wiąże zdolność kredytowa i oszczędności. Tych miał na początku nowej kadencji 40.000 złotych. Do tego są osławione ekwiwalenty za niewykorzystane urlopy. Tylko za zeszłą kadencję wziął 26.000 złotych. A to nie koniec fuszeru, który wójt tak lubi. Są jeszcze inne przywileje, a choćby korzystanie z auta służbowego. Żyć nie umierać, w takich okolicznościach. Tu na wschodzie taka kwota jest marzeniem. Poza tym, niektórzy jeszcze „uświęcili” jego osobę. Obchody imienin Leszka, to do niedawna była czerwona kartka w tutejszym kalendarzu. To były takie uroczystości, że brakował tylko zwierząt ofiarnych i kapłanek w transie.

Zielono nad Jeziorem Białym

 Leszek wie czym jest „ właściwa lokalizacja” i co się z tym wiąże. Mógłby, jakby chciał pracę magisterską z intratnych lokalizacji pisać. Taką ma niesamowitą wiedzę. Albowiem, gdy kilkanaście lat temu kupował dwa lokale nad Jeziorem Białym musiał wiedzieć czym ona jest. Wiadomo, że wspomniany akwen to miejsce atrakcyjne i wizytówka Lubelszczyzny. Wiedział gdzie i co kupować, lokalizacja miała w tym wypadku znaczenie. Nie kupiłby przecież dwóch klitek na przedmieściach Wałbrzycha, albo gdzieś w po peegerowskim osiedlu pod Koszalinem. Podobnie musiał myśleć, gdy nabywał Stary Sąd. W tym wypadku nie kupił starej chałupy na Pniakach koło Chełmca, tylko kamienicę w krasnostawskim rynku. Jeśli chodzi o swój prywatny interes i własne dobro oraz komfort to wie w czym rzecz. Ale to nie grzech, tylko dlaczego z lokalizacją PSZOK „nerwy mieszkańcom szarpie a niektórym może głupią decyzją życie zatruć”? Przecież wystarczy postawić się w ich miejscu. Jakby się Proskura czuł, gdyby robiono z niego idiotę i wciskano mu zagrzybione mieszkanie na czwartym piętrze. W dzielnicy, w której nawet Policja boi się zajeżdżać. A żule szczają jak koty, gdzie popadnie?

Lecho na roli

Gdyby został na hektarach, a nie wdrapał się na wójtowski stołek, byłby zwykłym Leszkiem, bez tej całej celebryckiej otoczki. Życie z pracy własnych rąk dało by mu w rzyć. Wiedziałby, co to mokry i suchy rok. A na dzika patrzyłby, tak jak Tutsi patrzyli na Hutu. Co najwyżej gazeta napisałaby, że zryły mu kukurydzę i musiał spać na polu cały maj. I w ogóle, to już jest tak od kilku lat. Nic się z tym zrobić nie da, bo wójt jest w Kole Łowieckim. Albo by się wkurzał, że mu do pierwszego braknie, a tu są ciągle nowe wydatki i śmieci podnieśli. A na domiar złego, akurat koło ojcowizny, za płotem, PSZOK będą budować. Bo tak i już.

Chętnie widziałoby się Leszka w akcji, jak sieje, orze i zbiera… I niechby Leszek wypracował prawie 160.000 na czysto, tak jak ma na urzędzie. Nie docenia Leszek tego co ma, i chyba zapomina dzięki komu to wszystko. Jak mawiają starsi ludzie, nie wie komu cześć, komu chwała.

Jego nie obchodzi co ludzie myślą!?

Ta arogancja przylgnęła do niego i tworzą nieodłączną parę. Prawie jak Don Kichot i Sanczo Pansa. Pamięć ma przy tym krótką. Zapomniał zadymy z biogazownią w Zagrodzie, gdy się wszystko o Sąd Administracyjny oparło. Cały pomysł legł w gruzach, a prześcieradło z czerwonymi napisami jeszcze długo wisiało na resztkach „Starej Karczmy” Dziś Leszek powiela zachowania, żadnej nauki nie wyciągnął. Właśnie wtedy, w czasie jednego ze spotkań z mieszkańcami, padło z jego strony pamiętne i arcyaroganckie sformułowanie, że jego nie obchodzi co ludzie myślą. Radna Alicja Pacyk w zeszłym roku, na jednej z komisji przypomniała ten pyszałkowaty wyczyn. Aż zbladł gdy usłyszał siebie samego i zakorkowało Go jak Zakopiankę na moście w Białym Dunajcu.

To wszystko jest nie do pojęcia i przypomina jazdę na karuzeli. Te same błędy, te same zachowania. I tak w koło Macieju. Po prostu chłopski syn uwierzył w swoją wyższość, bo się do miasta wyprowadził. Na nią nawet dowodów nie ma. Ważne, że jemu się wydaje!? Padł Lecho, tak jak Michał Toporny bohater „Tańczącego Jastrzębia” powieści Juliana Kawalca ofiarą szybkiego awansu ekonomiczno-społecznego i w wyniku czego pogubił się w tym wszystkim, jak amator grzybobrania w lesie pod Włodawą. 

45
16

Śnieg, mróz i wóz… jak pięćset plus, na wesoło

 

 

Nowy Samochód Dla OSP W Siennicy Królewskiej Dużej

 

W piątek 19 lutego 2021 roku o godzinie 17,00 przed remizą Ochotniczej Straży Pożarnej w Siennicy Królewskiej Dużej nastąpiło uroczyste przekazanie nowego samochodu pożarniczego, ratowniczo-gaśniczego marki Renault Master. Pojazd jest nowoczesnym lekkim samochodem, zdolnym do prowadzenia samodzielnych działań ratowniczo-gaśniczych. Zakup samochodu został sfinansowany w znacznej części ze środków Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej – Funduszu Sprawiedliwości i środków budżetu gminy.

W uroczystości przekazania pojazdu uczestniczył Senator Józef Zając oraz wicewojewoda lubelski Bolesław Gzik.

Meldunek o gotowości do uroczystości przekazania samochodu Wójtowi Gminy Leszkowi Proskurze złożył Komendant Gminny OSP w Siennicy Różanej druh Janusz Dobosz. Następnie Podsekretarz Stanu, w Ministerstwie Sprawiedliwości, Marcin Romanowski przy asyście starszego brygadiera Dariusza Pylaka Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej i nadkomisarza Szymona Mroczka Komendanta Powiatowego Policji przekazał dokumenty samochodu Naczelnikowi jednostki Rafałowi Morylowskiemu. W tym czasie Przewodniczący Rady Gminy Piotr Banach odczytał symboliczny „Akt przekazania samochodu”. Poświęcenia samochodu dokonał ksiądz Kanonik Henryk Kozyra.

Nowy pojazd otrzymuje jednostka nie będąca w systemie ratowniczo-gaśniczym co świadczy o bardzo dobrym wyposażeniu w sprzęt silnikowy strażaków w całej gminie Siennica Różana.

Na zakończenie uroczystości odbywającej się przy zachowaniu reżimu sanitarnego, Wójt Gminy Leszek Proskura podziękował wszystkim, którzy przyczynili się do zakupu samochodu.

Źrodło: Stona Internetowa UG Siennica Różana.

Pozwoliłem sobie rymem ująć wątpliwie i pojednawcze wysiłki Zjednoczonej Prawicy przed „bazyliką mniejszą” na Siennicy Dużej.

Śnieg sobie sypał i szczypał  mróz.

I w tę pogodę dali nam wóz !?

Wóz jest strażacki, cały czerwony…

Bądź Jarosławie znów pozdrowiony!!!

Wójt se pogadał, komendant chwali

A my go wzięli, no bo… dawali!?

Jakby, znów kiedy chcieli co dać. 

To my weźmiemy, bo lubim brać.

My nie są głupie, naiwne owce.

My są przebiegłe i cwane ludowce.

Weźmiemy szybko i bardzo grzecznie.

Na PiS głosować…już niekoniecznie!?

Żeby coś zyskać, to trzeba wiedzieć komu dać. Taka mnie naszła po piątkowym widowisku refleksja. Na Siennicy OSP dostała wóz… Zapewne, każda ze stron biorących w tym widowisku udział odbiera to po swojemu. Obrotny senator Zając, będzie miał z tego głosy, bo jak znam życie, to politycznej kariery nie zawiesi na przysłowiowym kołku. Teraz jest u Gowina, ale to pewnie przystanek w Józiowej peregrynacji.

Proskura i strażaki ręce zacierają, udało się coś wyszarpnąć. To że wóz będzie więcej stał, niż uczestniczył w „brawurowych akcjach” już nikogo nie interesuje. Proskura pomyśli podobnie jak strażaki i dojdzie do wniosku, że skorzystał z okazji i do niczego nie jest zobowiązany. Albowiem jako UG dołożył się do całego przedsięwzięcia. A urzędnicy i politycy warszawsko-lubelscy pomyślą, że to cwana inwestycja na przyszłość. Romanowski często w Siennicy bywa i jest młody junak. A w ostatnich wyborach parlamentarnych otarł się o mandat. Jeśli liczy, że tym gestem zjedna tutejszy elektorat spod znaku OSP to się grubo myli…

Już naiwny Jarosław Sachajko sądził, że sojusz z naszymi ludowcami mu pomoże, a on zdobędzie tu jakiś przyczółek. Owszem, do Sejmu wszedł, ale w Siennicy potraktowano go jak „ciało obce” Nasze władze zainwestowały w Cichosza tak, że płoty, balustrady i insze przestrzenie ekspozycyjne uginały się od jego wizerunków. To że im nie wyszło, to, inna rzecz. Być może politycy Zjednoczonej Prawicy chcą tym gestem zasypywać podziały, bo Polska jest jedna. Ale nikt trzeźwo myślący nie bierze się za takie salta, ponieważ to utopia. Czy kto widział, żeby w USA demokrata przekonywał republikanina? W takich operacjach zawsze chodzi o jedno, żeby przeciągnąć na swoją stronę centrowy elektorat. Jak Romanowski i spółka liczą na jakiś szlachetny gest, to prędzej Proskura wąsy zapuści… Nie ma tak w przyrodzie, niestety. Człowiek w swojej historii bardzo rzadko działał z wyższych pobudek. W większości, żeby coś osiągnąć, trzeba sprawę postawić jasno, wedle przejrzystej zasady. Co będę z tego miał, albo co mi zrobisz? No i dobrze dla oferenta jak człowiek nie ma innego wyboru, bo wtedy szybciej się decyduje.

W Siennicy sytuacja jest o tyle ciekawa, że strażaki mając wybór już go dokonali i dawno wybrali PSL. Dlatego wezmą co im wciskają, a, przy urnach zrobią swoje. Romanowski spóźnił się o jakieś 30 lat i teraz chce przekonać do siebie takich co już wybrali. A przecież strażaki, szczególnie te siennickie, mają swoje pojęcie honoru. Jak sobie przycupną na murku, przed taką bazyliką i poskrobią po łepetynach. To się okaże, że PSL dał im więcej!? A dlatego, że tu jest od zawsze. A jeszcze Waldek Pawlak kiedyś tu był. Tyle lat my są w ludowej partii, to jak teraz do PiS, albo do innego Ziobry!? No i ile w tej bazylice fajnych chwil przeżylim, toż my tu znamy każdą szczelinę w podłodze, każdy zakamarek. Nawet jak bazylika jest po remoncie…Cała ofensywa z wozami-podarkami pójdzie w próżnię. Jak Romanowski chce w przyszłych wyborach parlamentarnych startować i grunt pod nie szykuje, to chyba za wcześnie wozy zaczęli rozdawać. Mogą obdarowani zapomnieć do 2023 roku.

Bo żeby wiedzieć gdzie dać, to trzeba mieć informację. A ta jest wtedy, jak się ma struktury. A w Siennicy struktury ma tylko PSL. Szósty rok PiS rządzi i nikt nie wpadł na pomysł żeby tu coś zorganizować.

Boleśnie Szpak się potknął o tak darowany wóz strażacki. W 2016 roku, 8 maja jednostka OSP z Krzywego dostała wóz i to taki wypasiony. PSL na wszystkim rękę trzymał. Hetman Krzyś błogosławił a kapelan wylał nań hektolitry wody święconej. Później się okazało, że w tym okręgu, w czasie wyborów samorządowych 2018 roku PSL głosów dostał tyle co kot napłakał. Jasiu Kuchta faworyt Szpaka i ustępujący wójt przepadł, jak Mańka w Czechach. Jak potem niektórzy dla zgrywy porachowali, to wyszło, po podzieleniu kwoty za wóz, przez ilość głosów, że te kosztowały cholernie drogo. Zrobiłby interes Żyd na pierzu, tylko nikt mu nie powiedział, że będzie halny…Łopiennik, a, szczególnie ta część była od zawsze bardziej na prawo, jeszcze sprzed wojny. Wyczekali swoje i zagłosowali, tak, że Szpak ze stołka spadł. Po prostu do końca nie wiedzieli komu dają. I tamta uroczystość z Krzywego i ta z Siennicy Dużej ma jednego wspólnego bohatera, senatora Józia Zająca. Można powiedzieć, że oprócz matematyki, to asystowanie przy wręczaniu wozów stało się jego drugą pasją.

Politycznie dla mnie wygląda to tak. Zjednoczona Prawica jest przemiennie nazywana PiS. Ale tworzą ją trzy ugrupowania, które walczą o elektorat, by istnieć. Przed remizą w Dużej Siennicy spotkali się reprezentanci dwóch z nich. Romanowski od Ziobry i Zając od Gowina. Co warte uwagi, to nie było nikogo z PiS. W tym wypadku musiał być to ktoś od Tereski Hałas lub Ona sama. Ale nie było nikogo…Wiadomo, że Romanowski często tu bywa, tak jak Zając. Hałasowej w Siennicy nie uświadczysz. Proskura ze wspierania Cichosza żadnych wniosków nie wyciągnął. Choć można się bronić, że Zając to senator a Romanowski to wiceminister, nie poseł. Tylko że znając tę melodię, która jemu i Szpakowi w duszy gra, to jest zawsze jakieś ale… Amen

 


Jak widać w Siennicy Różanej jedni oferują PiS czynności z pogranicza prokreacji i cielesnych igraszek w dość bezpruderyjnej formie. A inni parę miesięcy potem dostają dość kosztowny prezent. Dziś tak się uprawia politykę. A walka o rząd dusz wchodzi w kolejny etap.

 

 

28
8

Kowal i jego dzieci

Na ostatniej sesji Rady Miasta nic się nie działo. No prawie nic. Ospałemu Kościukowi nie chciało się nawet odnieść do utyskiwań Jakubca na zmiany w budżecie. Albo się burmistrz przyzwyczaił, albo ogłuchł. W związku z tym parę słów o PZK. Oczywiście z przymrużeniem oka.

Porozumienie Ziemi Krasnostawskiej to koszmar burmistrza Roberta Kościuka i to taki z którego wybudzić się nie sposób. Bo jak mu się wydaje, że już jest na jawie, to zaraz się okazuje, że jest, ale w błędzie i właśnie wszedł w niego głębiej. Mógł ich brać w koalicję, byłby miał spokój. To co dziś krytykują, w innej konstelacji chwaliliby i bronili. A Turzyniecki samego Kościuka już na pierwszych schodach, jeszcze nim się do UM wejdzie Rejtanem broniłby w drzwiach. Wielu uważa, że ten sojusz zły. Ale tego na pewno nie wiemy. I bardzo to ciekawe, jakby się Panowie ze sobą dogadywali. A miasto przecież patrzy!? To wcale nie musiało skończyć się tragedią. Nawet i w takim układzie Kościuk miałby duże pole do manewru. Tylko że on ma takich doradców jakich ma. Nelson wygrywał, bo łamał schematy a Kościuk z angielskich rzeczy uważa te używane.

Kiedyś rozszyfrowałem ich skrót jako „Panowie Zwyczajnie Kończcie” Przyznam, a ukradnę Żelaznemu figurę retoryczną i napiszę, tak jak On kiedyś o popieraniu Mazurkiewicz powiedział. Myliłem się! PZK prędko nie skończy a przynajmniej nie wcześniej niż Panowie osiągną lata emerytalne.

Manewr w Siennicy

Jest to formacja bezkształtna i bezideowa. Coś jak przedsiębiorstwo wielobranżowe. Mają pion usług, bardzo sprawny. A sztandarowy przykład tegoż, to „manewr” w Siennicy. Wystawili tam kandydatów do rady gminy. Po co? Ano po nic! Typowa usługa mająca na celu utrudnić rywalizację o mandaty antagonistom Proskury a między nimi a Leszkiem zacieśnić współpracę. Stara zagrywka której celem jest rozbicie głosów.

Calineczka w akcji

W Siennicy Turzyniecki pracuje od 2018 roku jako sekretarz. Ale w jego wypadku sytuacja jest bardziej skomplikowana. Otóż Darek występuje w dwóch rolach. W Siennicy zza barykady broni pryncypała Proskury, a w mieście gdzie jest radnym atakuje pisowca Kościuka. To wszystko dzieje się na przestrzeni 10 kilometrów. Achillesową piętą Darka, jest jego „powierzchnia samorządowa” która jak przystało na „urzędniczą Calineczkę” jest zwyczajnie zbyt mała, w stosunku do obciążeń którym jest poddawana. A Proskura płaci, ale i wymaga. W związku z tym istnieje całkiem uzasadniona obawa, że się Darkowi te role mogą, na skutek przegrzania podzespołów pokiełbasić. W efekcie czego zacznie atakować Proskurę i bronić Kościuka.

Marek Martyniuk

Z kolei Nowosadzki, to jest historia na film. Mieszanina chłopięcej nieporadności, strachu a wszystko w oparach dobrych perfum. Marek jest jak muzykant, który jako jedyny w okolicy potrafi grać i wie co to nuty. No i tylko On ma trąbkę. Siłą rzeczy wszyscy są jego klientami i żadne wesele albo potańcówka nie może się odbyć bez niego i jego trąbki. W starostwie jest vice…Ale paradoksalnie stanowisko działa negatywnie na jego wokal. Własny gabinet zniszczył mu struny głosowe. Gdy za Szpaka był przewodniczącym wygadał chyba cały życiowy abonament. To już jest nie Nowosadzki tylko Marek „Niemen”. Toż Henio Czerniej w takiej sytuacji urasta do rangi gaduły. O Kmicicu nie wspomnę…W ogóle Nowosadzki w całej powiatowej układance, na przestrzeni lat, jawi się jak księstwo Monako. Jak wiadomo jest to kawałek Francji, ale żeby ta je chciała anektować!? O, to już za dużo !? Bo gdzie my będziemy grać w karty? Tak i z Markiem…Nie jeden by Go na listę wziął, ale boją się, że za mocny i wszystką śmietankę spije. To jak z gotowaniem żywego faceta w makaronie przez ludożerców. Ten siedział w kotle, ale go wyjadał.

Markowa kariera, to też dowód, że „buzia i centrowe umiarkowanie” to siła. Nowosadzki nigdy nie był radykał. Odwagę ponoć ma, ale z nią to jak z Yeti. Wszyscy o Yeti gadają, tylko nikt tego nigdy nie widział. Tak więc odwagi Marek praktycznie nie używa. Wedle miejskiej legendy jest ona jeszcze w folii. Głos Marek kiedyś ponoć podniósł, ale to było tak dawno, że sam nie pamięta. Jedno jest pewne, na pewno krzyczał tuż po porodzie. Albowiem noworodkiem był wyjątkowo udam, co zresztą zostało mu po dzień dzisiejszy. Ale w teraźniejszości to co najwyżej radykalnie zachowuje się w sklepie z męską odzieżą. Jak krawaty, spinki i koszule dobiera. Tak na co dzień, jest miły jak przedsiębiorca pogrzebowy.

Tak jak kornik drukarz w świerk, tak Marek wgryzł się w miejski elektorat. Ale w ten w spódnicach. Nawet swój strach oswoił i bez „wystraszenia”, nawet z domu nie wychodzi. Może nawet ten strach, to jego tajna broń i as w rękawie? U wielu Pań „elektorek” może to skutkować odruchem matczynym. „Wystraszony ale miły to zagłosuję na niego” albo „No coś Ty, na Marka nie zagłosujesz, przecież On taki inny!?” U Marka strach urósł do rangi sztuki. I albo się boi, albo będzie się bał. Tych dwóch stanów doświadcza przemiennie. Ale o dziwo, na tym można zbić kapitał. Tylko trzeba zainwestować w garderobę, kosmetyki i dykcję. Tę ostatnią można podrasować, zatrudniając lektora. No i podręcznik dobrych manier warto by znać, choć z grubsza. Póki co nikt w mieście Marka nie skopiował. Nikt nigdy nie próbował zbadać ile kobiet głosuje na Nowosadzkiego i w jakim przedziale wiekowym? Nowosadzki to „puzzel idealny” Pasuje do każdej politycznej układanki i każdy chce go mieć. Za zięcia też…

Stryjo Janusz

Rzepka to typowy „Brat Łata” i „Kolega Wszystkich” Janusz ma kłopoty ze słuchem, nawet tego nie ukrywa. Ale jak Mu się głośno powie, to drugi raz nie trzeba powtarzać. To taki gość jak kiedyś barman, co to posłucha, wysłucha. Bardziej w cieniu. Janusz to miejski odpowiednik wiejskiego stryjka Janusza, których kiedyś po wsiach było pełno. Taki, co to, dzieciaka na furmankę weźmie, bo akurat w tę samą stronę jedzie. Czereśni nazrywa i zapyta: Co żeś na śniadanie jadł? Taki stryjek dla wszystkich. O Jakubcu już kiedyś zostało napisane. Oczywiście obaj przycupnęli w Powiatowym Urzędzie Pracy.

Jest jeszcze Brodzik i kilku pomniejszych. No i Witia Boruczenko. Ale Witia to bardziej „adopcja z politycznej konieczności” Jak przystało na taką formację mają Panowie zapiekłego antagonistę. Jest nim nie kto inny, tylko Krzyś Zieliński, radny powiatowy i szef promocji miasta u Kościuka. Gdyby nie PZK Krzysia „nienawiść polityczna” obróciła by się przeciw niemu, a tak ma pożywkę. Zieliński najchętniej obu z Powiatowego Urzędu Pracy by się pozbył. A cały PUP zamknął. Gdybym mógł doradzić to Jakubca mógłby przy tym „pozbywaniu się” kilka razy wyrzucić z okna dla lepszego efektu. Wtedy mielibyśmy pierwszą defenestrację w Polsce. Ale coś mi się wydaje, że Zielińskiego zapał to tylko „do progu” Gdyby jemu zaproponowali stołek w PUP, pewnie by nie odmówił a jeszcze jakby był kierowniczy! Zaraz by stwierdził, że PUP to ważne ogniwo w polityce kraju i bez niego ani rusz. Broniłby go jak przeor Kordecki Jasnej Góry.

Dzieci Kowala

Chłopaki z PZK w działaniu są jak dzieci kowala. A z tymi było tak, że nikt na wsi nie wiedział ile ich jest i gdzie są. Dopiero jak matka stawała na progu chałupy i komunikowała donośnym głosem, że obiad na stole, to wszystkie wyłaziły z kątów, szop i zakamarków. Tak jak PZK, tylko u nich obiad jest co 4 a teraz 5 lat. Jak trzeba listy układać, żeby znów gdzieś być. Pozornie wiele ich dzieli. Nowosadzki w koalicji z PiS. Turzyniecki, znów na PiS patrzy z ukosa, i do spółki z resztą, pisowca Kościuka okłada. Ale to nic nie znaczy. To polityka w czystej formie i wcale nie taka nieracjonalna, jakby się na pierwszy rzut oka wydawało. Po prostu każdy z nich, ma swój „plac zabaw i swoje zabawki” Żadnej idei w takich okolicznościach być nie może, bo jak i po co ? No, można od biedy ideą, ale taką nie zwerbalizowaną, uznać to, że nie dają się wypchnąć z miejsko-powiatowego podwórka. No i tak to z grubsza wygląda i z przymrużeniem oka. Amen

24
14