Mikołaj nie ominął Siennicy Dużej. Przywiózł od anonimowego darczyńcy coś co zetnie niejednego z nóg. Może czas zastanowić się nad zmianą preferencji wyborczych? Wszak poglądów nie zmienia tylko krowa. O wizycie Mikołaja w poniższym satyrycznym felietonie. No to wio!
Mikołaj zwany „Świętym” albo „Dziadkiem Mrozem” do Siennicy Dużej zawitał w stanie, co tu ukrywać… opłakanym ale z prezentem! Od Chełma wojewódzką jechał. Na Wierzchowinach, u Ryśka w sklepie zatankował. Potem na Żdżannym w „centrum handlowym u Strojka” też pod korek dolał. W Siennicy Różanej dłużej zabawił, bo tam dwa sklepy w zasięgu wzroku. Przybytki handlu odwiedził i paradował w nich bez maseczki. Tylko że teraz to i reniferom polał, żeby lepiej brykały. No i wreszcie chwiejnym krokiem udał się do Urzędu Gminy. Do samego Proskury. Jeszcze się wyłożył na trawniku, bo mu się broda w nogi wplątała. Wytarzał się więc jak schabowy w panierce i wyglądał jak ludowiec, okraszony trawą z koniczyną. Lecho go przyjął jak kiedyś pierwszego sekretarza, bo Mikołaj prawie cały na czerwono. Aż się przed tym kolorem pod Leszkiem nogi ugięły a łza zakręciła w oku. O czym gadali, za zamkniętymi drzwiami, nie wie nikt. W każdym bądź razie, Mikołaj wylazł z gabinetu prawie na czworaka, pod ciężarem pełnego worka. A wchodził do niego z pustym. Coś w worze jest, ale co ? Prezent!? Jeśli tak, to dla kogo? Mikołaj na sanki siadł i pojechał. Jeszcze tylko w „Poziomce” na Siennicy Dużej zjadł obiad- „Krupnik” z butelki i pognał. Na stacji paliw też był. Tam drugie danie wszamał oczywiście też z butelki. Chyba Żubrówka to była. Nawet trawy nie oszczędził, taki był głodny. Jak zjadł to padł. A z wora wypadł prezent…To teraz parę słów o nim.
Działka z historią
Na Siennicy Dużej gdzie stacja paliw „EXOil” jest działka, która stanowi własność gminy Siennica Różana. Właśnie tam, Wójt Leszek, w swej bezgranicznej mądrości i dobroci .Zapewne przy akceptacji radnego Banacha, postanowił „ zamontować” Punkt Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych, w skrócie PSZOK , czyli „nowoczesne” wysypisko śmieci. Kiedyś działka stanowiła, z tą pod stacją paliw, całość. Ale została wydzielona-sprytnie, ale nie do końca. Ciekawostka jest i taka, że na tej działce parę lat wcześniej, w okolicach 2015 roku miała powstać, ni to fabryka, ni biuro projektowe sławetnej firmy, co to wylądowała tajemniczo na hydroforni w Kozieńcu, a cała pokrętna inwestycja w Sądzie. Bo jak wiemy z prasy, dochodziło tam do takich praktyk, iż niektórzy pracowali w „Cersanicie” a potem u konkurencji. Ponadto istniało całkiem realne zagrożenie dla skażenia w ujęciu wody które zaopatruje blisko 90% mieszkańców gminy.
Jak kot z pęcherzem
Wracając do lokalizacji PSZOK, to zaiste niepojęta jest logika którą kieruje się Proskura…A przypomnijmy, że już od ponad roku lata z tym „pszokiem”, jak przysłowiowy kot z pęcherzem i to po całej gminie. Najpierw uparł się, że wciśnie go w Zagrodzie. Tam gdzie Adam Proskura ma skup zboża. Na placu obok. Na ten pomysł mieszkańcy i czujna, jak sejsmograf radna Alicja Pacyk zareagowali zbiórką podpisów i walnięciem pięścią w stół. Ma Zagroda z Lesiem „rachunki krzywd” do wyrównania. Pamiętają mu całą hucpę z biogazownią. Dobrze że mają Alicję, ta, jest tak skuteczna, jak armata kaliber 88. Każdy fascynat II wojny światowej wie, że to była najlepsza konstrukcja. Nie było pancerza którego by nie podziurawiła. Dlatego Pani Ala ma zbliżoną skuteczność. Okłada Proskurę, jak chce i to lewą ręką, bo akurat prawą robi sobie makijaż.
Po klęsce w Zagrodzie Proskura wykoncypował, że „pszok” podrzuci na placyk, za boiskiem, blisko rzeki i na Siennicy Małej. No i prawie mu się udało…Tylko że tutaj oburzyła się Maria Kiliańska i na skutek tego oburzenia, poczuła taką moc, jak Cinquecento z silnikiem odrzutowym. I powiada radna, że nie ma zgody na to!? Jeszcze żeby tego było mało, to się przedsiębiorca lokalny Zonon Bobrowski pofatygował na sesję Rady Gminy i wyraził tam swoje głębokie oburzenie. I to głębsze niż jego stawy, które sąsiadują z feralnym „pszokiem” Powiada Zenek, że on tam międzynarodowe zawody wędkarskie organizuje. No i w tych okolicznościach przyrody, ten widok odpadów psuje mu koncepcję. Sytuacja, jest jak w serialu „Alternatywy 4”, z gaciami śpiewaczki Kolińskiej w suszarni, podczas próby chóru. Co to zdaniem Stanisława Anioła, nie licowały z patriotycznymi pieśniami.
Na fotografii PSZOK z nieodległej gminy. Jak widać nawet nazwa nie zmieni charakteru tego miejsca. Rozsądek i szacunek do wyborców podpowiada chować takie prezenty jak najdalej od ludzkich sadyb. Ale w Siennicy Proskura wie lepiej…
Prezent po sowiecku
Wszystko wydaje się już zaklepane, na przysłowiowy „zicher” W budżecie gminnym na przyszły rok zabukowano 30.000 pod właśnie ten osobliwy „dar dla mieszkańców Siennicy Dużej”. Radni, a jest ich dwóch- mistrz i uczeń. Sławcio Knap to przecież pedagogiczny produkt Piotrusia Banacha. Obaj raczej protestować przeciw „pszokowi” nie będą, a Banach sadząc po „zewnętrznych objawach” to wręcz orędownik tej inwestycji. Knap milczy, bo, on się odzywa, jak prosi o klucz, albo o coś, co mu akurat z ręki w warsztacie wypadło. Pasuje bidny Sławek do tej funkcji radnego, jak metryczna nakrętka do calowej śruby. Ale ludzie go wybrali, to co ma zrobić…
I tym sposobem Siennica Duża wyróżniona! Bo oprócz „Centrum Kultury” za blisko 1 milion złotych w dawnej remizie, którą lepiej byłoby zburzyć i wybudować od nowa, a i tak pewnie, wyszłoby taniej. Oprócz „piekielnie prężnego” Koła Gospodyń „Lawenda”- tak prężnego, że dla tych co byli niewygodni zabrakło w nim miejsca. Dysponującego „wypasioną” kuchnią i zapleczem w odremontowanym budynku. Oprócz jednostki OSP na czele której stoi prawie „feldmarszałek” wszystkich OSP z terenu gminy- Janusz. Który do tej pory pewnie nie zorientował się, że z dawnej remizy, która była jego oczkiem w głowie, pozostał strażakom tylko do dyspozycji garaż, kanciapa w piwnicy i altanka , co ją sami sklecili. Oprócz farmy fotowoltaicznej, która podniosła cenę działek budowlanych w swoim sąsiedztwie tak, że budować się na nich będą raczej ich właściciele, bo nikt obcy tego nie kupi. Ot promocja budownictwa rodzinnego, ale w obrębie jednej rodziny.
Jeszcze będzie Duża miała „pszok”- dar samego „umiłowanego przywódcy” Leszka. Może to rewanż za zawsze duże poparcie dla niego w wyborach samorządowych? Trochę w tym wszystkim podobieństwa do Pałacu Kultury i Nauki, który też był darem dla Warszawy od Sowietów. Niestety obydwa „prezenty” szpecą otoczenie. Kto rozsądny pcha takie paskudztwo w eksponowane miejsce i przy głównej drodze? Jeszcze na wlocie od strony miasta. Z reguły takie „coś” umiejscawia się z dala od ludzkich siedzib. Gdzieś na uboczu. Tu Proskura zrobił po swojemu. Argumenty ma takie, że jest łatwy dojazd i monitoring na stacji paliw. Ten ostatni chyba przy okazji, będzie pilnować porządku na „pszoku”. Karkołomna argumentacja, ale Proskura wie lepiej. Poza tym on mieszka w mieście. Co go to interesuje? Jego nieruchomość otoczenie ma bez zarzutu.
Widoki jak zachód słońca nad Pacyfikiem
Na pewno posesje sąsiadujące z pszokiem „zyskają” na wartości i widok z okien stanie się wyjątkowy. Kilku powinno się ucieszyć, po prostu pójdą sobie w szlafroku i w kapciach z folią w ręce i oponą pod pachą na „pszok” Tak będą mieć blisko. A niektórzy to przez płot mogą zbędne rzeczy przerzucać. Taka wygoda! W tych okolicznościach nasuwa się pewien wniosek, który urasta do prawidłowości. Otóż, coś co trzeba schować, Leszek eksponuje i robi to z zapałem ortodoksyjnego Żyda. A to co trzeba pokazać, to chowa po krzakach- a choćby tę firmę, o której wspomniano wyżej. Ulokował ją wszak w gęstwinie krzaków na hydroforni w Kozieńcu. Również z „pszokiem” Leszek wędruje niebezpiecznie w kierunku miasta. Idzie wzdłuż „Szpakówki,” na zachód. Ostatni przystanek, to już Rudka a dalej Krasnystaw? Można to rozpatrywać w konwencji anegdoty, ale to tak wygląda. Jeśli mogę doradzić, to może Leszek powinien umiejscowić „pszok” u siebie na działce, tam gdzie mieszka? Jest ogrodzenie, łatwy dojazd i ma strzelbę, jest myśliwym. Nikt nie podrzuci byle grata, Leszek będzie czuwać. Poza tym dziki wyzdychały, będzie miał zajęcie. Gmina może bez niego funkcjonować, jest wszak obrotny i biegły w przepisach sekretarz Turzyniecki. Wykorzysta tym samym urlop, ekwiwalentu nie weźmie. Samorząd oszczędzi a on wreszcie zrobi coś dla idei.
PSZOK u naszych sąsiadów. Widok postapokaliptyczny. Może radny Banach, entuzjasta tej lokalizacji, ma do takich widoków stosunek sentymentalny? Przecież gospodarny Piotrek odchodząc z ZDP zostawił tam taki porządek, że jego następca został zobowiązany do uprzątnięcia chaszczy i bajzlu na placu ZDP. Jemu widać takie widoki bardziej niż swojskie…
Pora kończyć i czas na podsumowanie…Jest wszak na Zagrodzie plac na dawnym wysypisku śmieci. Na „pszok” miejsce idealne. Na uboczu i z dala od domostw, ale w centrum gminy. Każdy miałby mniej więcej podobny dystans. Tylko że w oczach Leszka, jakoś to miejsce nie znalazło uznania. Ponoć to, że ustronne to złe, bo ludzie będą podrzucać śmieci. To jednak żaden argument. Trzeba i tak zamontować monitoring.Ale czy to do końca tak źle, że mogą je podrzucać? Przecież to lepsze, niż wywożenie do lasu, co jest obecnie praktykowaną plagą. Lepiej żeby przywozili je w jedno miejsce, niż mają rozwłóczyć po całej gminie. Nasz albo wasz, bo ja na niego nie głosowałem-Leszek ma takie poparcie, że hej! Dziwi mnie jedno, że nie chce go wykorzystać do edukacji elektoratu. Zamiast się mizdrzyć po remizach i gadać od rzeczy. Należałoby, mając taki autorytet, pójść w elektorat i go ciut po edukować. Przedstawić zalety selekcji odpadów, wpoić pewne zachowania…Ale Leszek to urzędnik nie skory do rozmowy, orator z niego żaden, typowy aparatczyk…To niestety Wójt z poprzedniej epoki-taki czas przeszły dokonany. Nawet ze swoim elektoratem nie rozmawia, decyzje podejmuje za jego plecami. Arbitralnie, jak Pan na folwarku. Natomiast rzeczony „pszok” na Siennicy Dużej tak pasuje jak brązowe zasłony w oknie bloku, gdy na około wszyscy mają zielone. To jak g…. w lesie. I to nie ja powiedziałem, tylko Stanisław Anioł- Gospodarz Domu przy ulicy Alternatywy 4.