Cząstkowe wyniki wyborów

Źródło Dziennik Wschodni

Wybrane wyniki indywidualne kandydatów do Sejmu w okręgu nr 7 Chełm – dane z 440 na 920 obwodowych komisji wyborczych (47,83%)

Jacek Sasin (PiS) 40 609

Krzysztof Grabczuk (Koalicja Obywatelska) 14 240

Sławomir Zawiślak (PiS) 11 227

Anna Dąbrowska-Banaszek (PiS) 11 071

Teresa Hałas (PiS) 6 536

Monika Pawłowska (SLD) 5 765

Tomasz Zieliński (PiS) 4 828

Witold Tumanowicz (Konfederacja) 4 414

Jarosław Sachajko (PSL) 4 269

Marcin Romanowski (PiS) 3 522

Lucjan Cichosz (PiS) 3 453

Arkadiusz Bratkowski (PSL) 3 179

 

Okręg nr 7 Chełm: PiS – dane z 440 na 920 obwodowych komisji wyborczych (47,83%)

Nr Nazwisko i imiona Liczba głosów
1 SASIN Jacek Robert 40 609
2 ZAWIŚLAK Sławomir 11 227
3 DUSZEK Marcin Kamil 762
4 HAŁAS Teresa 6 536
5 ZIELIŃSKI Tomasz Andrzej 4 828
6 STEFANIUK Dariusz Paweł 397
7 ROMANOWSKI Marcin 3 522
8 CICHOSZ Lucjan 3 453
9 SZWED Zdzisław 2 314
10 SKIBA Leszek Marcin 2 396
11 GMYZ Maria 1 027
12 GMITRUCZUK Robert 191
13 STRZAŁKA Beata Małgorzata 3 161
14 GAŁASZKIEWICZ Krzysztof Jan 2 479
15 SAWICKI Konrad Bernard 1 319
16 KUSIAK-JANIEC Anna 1 699
17 SZWAJ Jerzy Ryszard 120
18 BARSZCZEWSKA Barbara Aldona 230
19 CHMIELEWSKA Iwona 291
20 ZAŃKO Mariusz Artur 2 756
21 CZARNECKA Halina 418
22 MISZTAL Stanisław 1 317
23 PIEKARSKA Agnieszka 405
24 DĄBROWSKA-BANASZEK Anna 11 071
Razem 102 528

Okręg nr 7 Chełm: Koalicja Obywatelska – dane z 440 na 920 obwodowych komisji wyborczych (47,83%)

Nr Nazwisko i imiona Liczba głosów
1 HAIDAR Riad 2 428
2 ŻMIJAN Stanisław 1 580
3 WRÓBLEWSKA Kornelia Konstancja 908
4 GRABCZUK Krzysztof 14 240
5 GROMADZKA Małgorzata 444
6 ZWOLAK Rafał Mariusz 885
7 GRAD Mariusz 564
8 ANTONIUK Tomasz Wojciech 164
9 PAŃCZYK Tomasz Józef 317
10 JÓŹWIK Kamil 98
11 ZAJĄC Magdalena 493
12 LAMCZYK Grażyna Bogumiła 38
13 KOWALEWSKI Mariusz Stanisław 82
14 KIELISZEK-WASIOŁEK Bożena Stanisława 71
15 PIETRASZKIEWICZ Katarzyna Ewa 56
16 ŻBIKOWSKA Barbara Stefania 84
17 HUKIEWICZ Karolina Anna 453
18 ĆWIKLIŃSKA Kamila 57
19 PELC Katarzyna Weronika 78
20 KOLASIŃSKA Anna Maria 53
21 ZARĘBSKA Wioleta 44
22 RUSINEK Antoni 34
23 MUSOLF Jan Józef 84
24 ZYGARSKI Piotr Jacek 124
Razem 23 379

Okręg nr 7 Chełm: PSL – dane z 440 na 920 obwodowych komisji wyborczych (47,83%)

Nr Nazwisko i imiona Liczba głosów
1 SACHAJKO Jarosław 4 269
2 BRATKOWSKI Arkadiusz Tomasz 3 179
3 LITWINIUK Przemysław 339
4 RÓŻYŃSKI Wiesław Marian 2 072
5 SMAL Kazimierz 2 865
6 ROMAŃCZUK Andrzej 2 641
7 SZYMALA Anna 351
8 KOWALCZYK Jan Franciszek 1 584
9 WIŚNIEWSKA Anna 339
10 SUSZCZYŃSKI Sławomir Jan 80
11 MALESA Marzena Jolanta 72
12 CZUBA Agnieszka Renata 526
13 PIWKO Karolina 394
14 WYPYCH Teodora 76
15 STANIBUŁA Ryszard Zbigniew 153
16 FORNAL Mirosława Teresa 95
17 KAMIŃSKA Irena 116
18 NOWAK Teresa 268
19 KOCZKODAJ Bartosz 62
20 DZIUBA Anna Bożena 82
21 SIEMAKOWICZ Grzegorz 41
22 WILBIK Marek 33
23 NOSEK Sławomir Paweł 153
24 ZIELIŃSKI Janusz 340
Razem 20 130

Okręg nr 7 Chełm: SLD – dane z 440 na 920 obwodowych komisji wyborczych (47,83%)

Nr Nazwisko i imiona Liczba głosów
1 PAWŁOWSKA Monika Jolanta 5 765
2 SZELĄG Piotr Edward 1 179
3 BORYSIUK Bolesław Borys 314
4 ROGALA Sławomir 239
5 GOŁOŚ Michał Reoland 575
6 CZOBODZIŃSKA-PRZYBYSŁAWSKA Anna Jadwiga 96
7 WASZKIEWICZ Gerard 349
8 PAMULSKA Łucja Jadwiga 493
9 DOBOSZ-FURMAN Patrycja Anna 145
10 KAMOLA Magdalena Małgorzata 169
11 BARTOSZEWSKA-WIC Ewa Monika 104
12 MACERONI Grażyna Zofia 59
13 TROJNIEL-GOŹDZIOŁKO Aldona Wioleta 54
14 LITWINIEC Zbigniew 73
15 MALCZEWSKI Jacek Michał 93
16 JASEK-KOSOBUCKA Justyna 32
17 KAPŁON Monika 133
18 CHĘĆ Jacek Tomasz 251
19 TABOR Magdalena Aleksandra 170
20 KUROWSKI Jan Bolesław 33
21 ŻUKOWSKI Stanisław 210
22 KOZICKA Katarzyna Małgorzata 90
23 ROCZON Mateusz Maciej 71
24 KIEŁBASA Bogdan Antoni 469
Razem 11 166

Okręg nr 7 Chełm: Konfederacja – dane z 440 na 920 obwodowych komisji wyborczych (47,83%)

Nr Nazwisko i imiona Liczba głosów
1 TUMANOWICZ Witold Sławomir 4 414
2 KASPRZAK Wiktor 919
3 IWANOWSKI Marcin Piotr 235
4 BĄK Stanisław 610
5 GOCEL Agnieszka Maria 151
6 BIELECKA Beata Małgorzata 239
7 MARCINIUK Agnieszka Monika 152
8 KUBICA Kamil 760
9 KUPISZ Ewelina Agata 143
10 MAZUREK Michał 321
11 BANASZCZUK Łukasz 189
12 CZERWIENIEC Kamil 158
13 PAWLAK Agnieszka Monika 139
14 NAGRODZKA Agnieszka 64
15 WÓJCIK Dorota Anna 86
16 SADOCHA Zbigniew Marek 39
17 REKUTA Daniel 73
18 MEKLER Anna 55
19 MULAWA Justyna Elżbieta 75
20 KĘDZIERAWSKI Kamil 161
21 TARNOWSKA Edyta 142
22 BATALIŃSKI Łukasz 58
23 WITKOWSKI Bartłomiej 414
24 SOBICH Artur Wojciech 164
Razem 9 761

Okręg nr 7 Chełm: Bezpartyjni i Samorządowcy – dane z 440 na 920 obwodowych komisji wyborczych (47,83%)

Nr Nazwisko i imiona Liczba głosów
1 KOKOT Jan 297
2 KOZIARA Ewa Małgorzata 124
3 ŁUKASIK Rafał Mirosław 78
4 LANGA Dariusz 38
5 CHIBOWSKI Arkadiusz 38
6 RYPINA Beata 57
7 LEWCZUK Damian Jarosław 68
8 JÓŹWIK Justyna Renata 61
9 WYSOKIŃSKA Dorota 71
10 POPIELEC Przemysław 51
11 CELIŃSKI Marek 47
12 WASĄG Lidia Elżbieta 46
13 SOKOŁOWSKI Kamil 62
14 WOCH Ewelina Ilona 66
15 BODNAR Anna Maria 35
16 ZALEWSKA Agnieszka 145
17 KOWALIK Rafał 593
Razem 1 877
2
1

Polityk z obory

Gdy 10 października Olgę Tokarczuk nagradzano Noblem z literatury Lucjan Cichosz 69 letni parlamentarzysta z Żółkiewki nawiedził Siennicę Różaną. Tam w remizie na Woli Siennickiej brylował pośród suto zastawionych stołów z okazji cyklicznego festiwalu „Smaki Jesieni”. Oboje z Olgą Tokarczuk operują słowem, wszak Lucjan Cichosz pisanym co prawda na pozwach ale jednak. Oto próbka jego tym razem oratorskich talentów…

Chciałbym w tym momencie podziękować panu wójtowi, że mogłem tutej z państwem wspólnie spędzać ten wspaniały popołudniowy dzień dzisiejszy… Tak obfite stoły czekają na tą konsumpcje. Więc nie będę przynudzał.

Nie mniej jednak to, że jestem zawdzięczam naszej znajomości jaką od 20 lat mogę się pochwalić. Tutaj właśnie znajomością z Panem wójtem mogę się pochwalić, bo swego czasu pieścił funkcję Przewodniczącego Rady Powiatu, jak powstały powiaty…a w tamtym czasie pewnie z jego woli byłem też wicestarostą.

I tak to się zaczęła moja przygoda z polityką, będąc lekarzem weterynarii wreszcie wyszedłem z tej obory i zacząłem funkcjonować w życiu publicznym. I tak się dzieje po dzień dzisiejszy… 20 lat temu w listopadzie bodajże… Jestem posłem po objęciu mandatu przez Panią poseł Mazurek, została europosłanką. Ja przyjąłem mandat i w tym momencie od 5 miesięcy jestem posłem. Staram się jak zwykle pracować na rzecz tych małych ojczyzn.

Jestem z powiatu krasnostawskiego…Wiadomo że najbliższa na pewno każda gmina w powiecie i staram się pomagać ludziom, jeżeli będzie mi dane być dalej w parlamencie to na pewno o Siennicy również będę pamiętać. Bo tutaj drodzy Państwo, tutaj pracuje. Kiedyś mieszkał, teraz mieszka w Krasnymstawie, wspaniały gospodarz… To jest faktem, te wasze spotkania, ten taki entuzjazm który w siennickiej gminie jest… Jest naprawdę. Przykładem może być dla samorządów nie tylko w naszym powiecie. Rzeczywiście coś się dzieje, nawet ten dzisiejszy dzień… No to obfite stoły…jakieś kulinaria. Chętnie każdy z nas na pewno poczęstuje się, spróbuje… Bo w domu różnie jest, żona czasami gotuje, nie ma czasu… Więc kończąc dziękuje raz jeszcze Państwu…Smacznego!….

Nic dodać nic ująć, Chryzostomos z Żółkiewki!

29
14

Cichosz na wokandach

Poseł z Żółkiewki podał mnie do sądu i dwa razy przegrał. Kontaktują się ze mną ludzie, których wcześniej pozywał. Też poprzegrywał. Ludzie ślą mi dokumenty z tych spraw. Kto podsunął Kaczyńskiemu takiego jegomościa na listę PiS, za którym stoi dziwne towarzystwo?

W Kraśniczynie zawiązało się kółko plastyczne. Jak widać działa prężnie i nawet ma swoje zdanie na temat Cichosza…

Lucjan Cichosz, od kilku miesięcy poseł PiS, bo kilka osób z listy nie przyjęło mandatu, w wyborach w 2014 r. uciułał zaledwie nieco ponad 4,5 tys. głosów. Człowiek bardzo majętny i wpływowy, wieloletni działacz ZSL, w kapitał wszedł po 1990 r., w czym niezmiernie pomogła mu polityka. Już dawno zarzucił praktykę weterynaryjną w Żółkiewce, suto teraz żyje z wynajmu, jeszcze do niedawna z wielkich apanaży w państwowych spółkach, a teraz jeszcze z posłowania. Mimo swoich 69 lat znowu ubiega się o reelekcję. Na bannerach rzucił hasło „jestem dla was” Jaki on „jest dla nas”przekazuję poniżej.

Z armaty do wróbla

Zacznę od swojej skromnej osoby, potem przedstawię następne – wszyscy z wokandą w tle. Otóż 25 września br. „nasz”poseł i kandydat PiS wystąpił do Sądu Okręgowego w Zamościu z wnioskiem o wydanie orzeczenia w trybie art.111 Kodeksu Wyborczego – trybie błyskawicznym, z którego zwykle korzystają w wyborach kandydaci na posłów z konkurencyjnych komitetów wyborczych. Lucjan podał mnie, Piotra Ślusarczyka, zwykłego obywatela, blogera, szaraczka. Ze swojej politycznej haubicy kaliber 111 KW chciał mnie, wróbelka, zastrzelić. Jak zwykle, przestrzelił, a wystrzelona armatnia kula jeszcze leci hen po politycznym horyzoncie. Coś mi się zdaję, że trafi chyba w niego – już w najbliższą niedzielę, w dniu wyborów. Wielu wyborców, zwłaszcza w naszym powiecie, pokaże mu czerwoną kartkę, bo już dobrze go zna. Panie Cichosz, znowu Pan przekroczył granicę. Gubi Pana buta, nadmiar kasy, maniery z dawnych komunistycznych czasów. Pańskie nazwisko nie pasuje do listy PiS. Ludziom chcesz Pan gęby na wokandach pozamykać?

Ślusarczyk na wokandzie

Otóż „demokratę” z Żółkiewki wzburzyły treści zawarte w artykułach „Bajka o Żwirku i Muchomorku” oraz „Komiwojażer z Żółkiewki” Wśród żądań z „pozwu” było m.in. zakazanie publikacji tych artykułów, opublikowanie czołobitnych wręcz przeprosin w lokalnych gazetach (bardzo kosztownych) oraz wpłata przeze mnie na cel charytatywny 10 tys. zł! Zarzutów w piśmie było bez liku. Musiał je pisać jakiś jurysta wybitny, może niby dyrektor jego biura Matysiak? O zgrozo, zamojski sąd, nie uległ politycznej presji i zgodnie z prawem po rozpoznaniu wniosek Cichosza oddalił. Tym samym Cichosz sprawę przegrał, a próba kneblowania wolnego słowa i publicznej kontroli oraz duszenia w zarodku krytyki obywatelskiej legła w gruzach. Oczywiście „mąż stanu” skorzystał z przysługującego mu odwołania i w ciągu 24 godzin złożył apelację do wyższej instancji. Sąd Apelacyjny w Lublinie wniosek również oddalił.

Wyrok Sądu Okręgowego w Zamościu. 0-1 Gol tuż przed przerwą i Cichosz schodzi do szatni…

Mądrzejsza Mucha

U podstaw decyzji o oddaleniu wniosku Cichosza legł fakt, że pozwany (Piotr Ślusarczyk) nie jest związany z żadnym komitetem wyborczym, a tryb wyborczy, jak wynika z przepisów i orzecznictwa, na które powołał się Sąd Okręgowy w Zamościu, ma zastosowanie wobec komitetów wyborczych. Tym samym jest Ślusarczyk zwykłym obserwatorem i blogerem. Ma prawo, jak wynika z uzasadnienia, krytykować poczynania posła, gdyż ten jest osobą publiczną. Nie sposób nie skomentować żądań finansowych, które były bardzo wysokie. Dla porównania, wtorkowy Kurier Lubelski opisał spór między Janem Kanthakiem z PiS i Joanną Muchą z Koalicji Obywatelskiej – oboje kandydaci na posłów. Ta ostatnia (podobnie jak nasz wybraniec narodu) podała do sądu i też w trybie wyborczym Kanthaka. Sąd wniosek Muchy oddalił, czyli jak napisała gazeta – Joanna przegrała. Ale interesująca jest kwota nawiązki, jakiej ona zażądała na cel charytatywny. Otóż w wielkomiejskim Lublinie, gdzie stawki za wszystko są znacznie wyższe niż w naszym powiatowym grajdole, dawna ministra zażądała od pozwanego 2 tys. zł. Poseł z Żółkiewki zażądał ode mnie 5 razy więcej! Sam ma na koncie pół miliona żywej gotówki, wielkie apanaże z państwowych spółek, olbrzymie wpływy z czynszów z wynajmowanych w centrum Żółkiewki nieruchomości (vide: jego oświadczenie majątkowe)! Oj, chyba wysokość nawiązki była próbą zastraszenia i zamknięcia mi ust. Jest Ślusarczyk zwykłym, szarym obywatelem. Nie ma pół miliona na koncie i nie kupił od gminy lecznicy, że o innych składowych majątku nie wspomnę. Co ciekawe, Mucha od niekorzystnego wyroku nie składała odwołania, pogodziła się z nim. A Cichosz nie! Bo biednego Ślusarczyka zniszczyć można – finansowo.

Pozew za lecznicę

Nie pierwsza to Cichosza wyprawa przed oblicze sądu. W 2003 r., będąc radnym powiatowym, pozwał urzędującego Wójta Żółkiewki za rzekome zniesławienie, bo ten na zebraniu wiejskim mieszkańców wsi Średnia Wieś, Zaburze i Kolonia Żółkiew stwierdził, że są wątpliwości, co do okoliczności nabycia lecznicy weterynaryjnej w Żółkiewce, którą zakupił właśnie Lucjan w drodze przetargu. Wójt w trakcie zebrania podparł się wyrokiem NSA w Lublinie, w którym sąd stwierdził, że niedopuszczalne jest prowadzenie dwóch przetargów o jedną nieruchomość tego samego dnia, a tak właśnie było w przypadku lecznicy zakupionej przez Lucjana. Co ciekawe, ten był wtedy przewodniczącym Rady Gminy w Żółkiewce. Wójt ponadto poinformował na sesji rady gminy w marcu 2003 r., że w sprawie nieprawidłowości przy sprzedaży wspomnianej lecznicy zawiadomił prokuraturę. Cichosz, jak to Cichosz, poczuł się urażony i pozwał wójta. W I instancji weterynarz przegrał, więc się odwołał. W II instancji też przegrał. Sąd zasądził od niego zwrot kosztów sądowych, jak również koszty adwokata dla pozwanego i uniewinnionego wójta.

Pozwem w mieszkańca

Ale i z tego polityk z Żółkiewki nie wyciągnął wniosków i żeby znowu skompromitować oraz by ludzie mieli co gadać, w 2008 r. pozwał zwykłego mieszkańca gminy. Tu było jeszcze ciekawiej – ponieważ ów na zebraniu przedwyborczym przytaczał opinie innych mieszkańców gminy dotyczące działalności Cichosza w lokalnym samorządzie. Ten proces weterynarz też przegrał. Ma pieniądze i jak widać, o byle co lubi po sądach ludzi ciągać. Pachnie to zastraszaniem, nawet przy dobrych chęciach nie można inaczej zinterpretować jego pozwów. Wszak prawnik piszący takowe widzi ich bezcelowość, wiedząc o kontekście całego zajścia i statusie oskarżyciela. Zapewne informuje klienta o szansach tak złożonego pozwu. Chyba, że klient uprze się przy pozwie za wszelką cenę. Który wówczas prawnik pozwu za pieniądze nie napisze?

Druga połowa ale już na boisku w Lublinie i znów gol tuż po gwizdku… Mecz kończy się przy stanie 0-2. Ciekawe czy przegrana drużyna będzie miała pretensje do arbitrów?

Zjazd „Ojczyzny” w lecznicy

W kadłubowym związku zawodowym rolników „Ojczyzna”, któremu od kilkunastu lat szefuje Cichosz, część działaczy nie kryło bardzo krytycznego (choć to za mało powiedziane) zdania na temat poczynań przewodniczącego Lucjana Cichosza i jego dyrektora biura Mariusza Gołębiowskiego. Działacz struktur małopolskich „Ojczyzny” Krzysztof Madej stwierdził (cit)„ Ja się tych panów nie obawiam, niech nie myślą, że schowam głowę w piasek, ale za to co mi zrobili wystąpię na drogę prawną, za te fałszywe oskarżenia”. Jak opowiada Madej, gdy skonfliktował się ze wspomnianym politykiem z Żółkiewki, zaczęła interesować się nim prokuratura. Wedle jego słów, wszczęła przeciw niemu dochodzenie. Został oskarżony o to, że nie był na zjeździe związku w grudniu 2016 r., mimo że na liście obecności widnieje jego podpis. Zjazd odbywał się w lecznicy Cichosza w Żółkiewce (?!). Z tych zarzutów – jak mówi Madej – uwolnił się, powołując, na list nominujący go do rady krajowej „Ojczyzny”. Ów list otrzymał z rąk samego przewodniczącego i z jego podpisem, właśnie na zjeździe w jego lecznicy! Skoro list nominujący od samego szefa związku dostał, zatem podpis jest jego, a więc był na zjeździe.

Jak dalej relacjonuje Madej, za jakiś czas znów był przesłuchiwany jako podejrzany o sfałszowanie podpisu trzech osób i znów na pamiętnym grudniowym zjeździe w rzeczonej lecznicy w Żółkiewce. W tym wypadku oparto się na opinii grafologa. Po jakimś czasie sprawę umorzono. Nie był to koniec jego kłopotów ze słynnym przewodniczącym Ojczyzny, bo trzecie podejście skończyło się aktem oskarżenia i sprawą w sądzie. Tu Madej został oskarżony o to, że złożył fałszywe zeznanie przed prokuratorem twierdząc, że złożony podpis na liście jest jego, a wedle grafologa podpis nie mógł być Madeja. Z tego co mówi p. Krzysztof, sąd po przeprowadzeniu pełnego przewodu uniewinnił go od stawianych mu zarzutów. Wyrok nie jest prawomocny, uniewinniony w I instancji Madej czeka na to, czy prokuratura wystąpi z apelacją, a potem ma dochodzić swoich racji, też na wokandzie – jak mnie zapewnił.

Wraże media czekają na żer

Jarosław Kaczyński, jak podały media, pisze list do członków PiS i sympatyków, by ci w niedzielę 13 października poszli na wybory. Obawia się, że dobre, a wręcz rewelacyjne sondaże mogą uśpić wyborców. Pełna mobilizacja i słusznie rozumuje… Ale jak rozumuje Lucjan Cichosz i czym tak naprawdę się kieruje? Pozywa mieszkańców i, o zgrozo, jest to elektorat PiS – przed sądy, za pisanie o nim prawdy. Wszyscy pamiętają, jak długo PiS pozbywał się etykiety partii o ciągotach zamordystycznych, jak również formacji, która narusza praworządność. Zawsze w retoryce totalnej opozycji czy Platformy, gdy ta jeszcze rządziła, PiS jawił się jako reakcyjny ciemnogród – mściwy i żądny rewanżu oraz zemsty. Ot totalna opozycja ma teraz Cichosza na talerzu – jak świątecznego karpia. Czekajmy tylko aż weźmie go na tapetę Gazeta Wyborcza, Newsweek czy TVN. Ale będą miały temat…

Czym prędzej centrala z Nowogrodzkiej powinna zostać poinformowana o wyczynach weterynarza z Żółkiewki, który udowadnia, że nie wolno dawać mu władzy. Tym bardziej, gdy będzie mu przysługiwał jako posłowi sądowy immunitet, czyli w trakcie kadencji będzie praktycznie nietykalny. Ot wtedy może szaleć po wokandach przeciwko szarym ludziom. Czy ktoś z Nowogrodzkiej wreszcie wybije mu z głowy te jego sądowe głupoty?

W dziwnej kompanii

Jeszcze dziwniejsze jest oficjalne poparcie Cichosza w kampanii przez byłego ormowca a potem – starostę Janusza Szpaka z PSL, wójta Siennicy Leszka Proskury (PSL) z lokalną polityczną oligarchią. Dodatkowego smaku obecnym wyborom dodaje postawa Nowego Tygodnia, związanego z PO, który niemal co tydzień zwykle na pierwszej stronie atakuje posłankę Hałas. Za byle co, że np. starosta Leńczuk podwiózł ją autem starostwa na pogrzeb. Za to, że Leńczuk bardzo elegancko zachował się wobec posłanki tej ziemi, tak jak każdy starosta czy wójt powinien to zrobić. Wymaga tego zwykła kultura, nie tylko polityczna. NT tymczasem daje na szpalty Cichosza, np. jakoby ten rzekomo Stado Ogierów w Białce niemal od bankructwa uratował. Doprawdy? Jak jest tam naprawdę, trzeba gadać z koniarzami.

I jeszcze jedno. Cichosz władował w swoją kampanię mnóstwo pieniędzy. Jego plakatami oklejony jest cały okręg, widziano je w dużych ilościach na samej północy Lubelszczyzny. W naszym powiecie znany już jest aż nadto ze swych manier oraz politycznych i gospodarczych korzeni – najbardziej w Żółkiewce. Zwykle kiepski majster, jak nie ma u siebie wzięcia na swoje fuszerki, oferuje je w dalszej okolicy, a potem dalej i jeszcze dalej, aż go wszyscy poznają, że owszem – dużo gada, tylko partaczy. Nasz Cichosz nawet gadać nie potrafi, wystarczy posłuchać jego przemówień. Wyborcy z innych powiatów muszą mieć świadomość, że też mogą być pozywani na wokandy i łazić po sądach. Jego będzie chroniła nie tylko kasa na adwokatów, ale jeszcze immunitet posła. Ciekawe, kto Kaczyńskiemu podsunął na listę tego jegomościa?

Piotr Ślusarczyk

35
25

Materiał Wyborczy Komitetu Konfederacja Wolność i Niepodległość

Obraz może zawierać: 1 osoba, tekst

 

Kochana rodzino, szanowni znajomi, koledzy i koleżanki!

Stało się! Postanowiłem kandydować w wyborach do Sejmu w 2019 roku. Nie znajdziecie mnie jednak państwo ani na banerach, ani na plakatach, ani na ulotkach. Działalność agitacyjną, by mobilizować społeczeństwo do udziału w wyborach prowadzę już od wielu lat, myślę że z wieloma sukcesami. Wychodzę z założenia że krótka rozmowa z potencjalnym wyborcą jest bardziej skuteczna niż wiszący, niemy baner. Jako członek Stowarzyszenia Narodowy Krasnystaw, wraz z innymi pasjonatami historii, zwłaszcza tej lokalnej, staramy się od lat, nie tylko pokazywać bohaterstwo naszych praojców, lecz również uczyć, że my sami jesteśmy odpowiedzialni za Ojczyznę, miasto w którym żyjemy, naszą ulicę. Nam zależy, zachęcamy również by Wam zależało!

Jest mi bardzo bliska idea narodowa, Stowarzyszenie Narodowy Krasnystaw, powstało na kanwie rodzącego się Ruchu Narodowego, który to jest częścią składową Konfederacji.
Marzy mi się państwo silne gospodarczo i ekonomicznie, tożsame narodowo, chroniące swoich obywateli od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Państwo prawa, gdzie obywatel nie musi się obawiać o swoją przyszłość, gdzie rodzic decyduje jak chce wychowywać swoje dziecko, gdzie społeczeńśtwo decyduje o tym jak ma wyglądać ich rzeczywistość. To wszystko a nawet dużo więcej, zapewnia jedynie Konfederacja, dlatego to jest mój wybór. Swoim nazwiskiem na liście, chcę zaznaczyć w jakim miejscu się znajduję, nie chcę stać z boku i obojętnie patrzeć na wszystko co się dzieje wokół nas.

Zachęcam wszystkich, aby 13 października udać się do swojego lokalu wyborczego i zagłosować zgodnie z własnym sumieniem. Jeśli Twoje sumienie podpowiada Ci że Konfederacja jest w tym momencie najlepszym wyborem, proszę Cię o udostępnienie zdjęcia. Jeśli nie, a chciało Ci się to wszystko przeczytać, gratuluję, jesteś świadomym wyborcą i na pewno wybierzesz najlepiej jak tylko potrafisz
Do zobaczenia w najbliższą niedzielę przy urnach!

Z Panem Bogiem !

18
13

Materiały Wyborcze Komitetu Prawo i Sprawiedliwość

Prawo i Sprawiedliwość

Rolniku, głosuj na rolnika!

Urzędnikiem się bywa, rolnikiem się jest!

Krzysztof Gałaszkiewicz nr 14 na liście PiS

Tytuł mgr inż. rolnictwa uzyskał w 1987 r. na Akademii Rolniczej w Lublinie. W 1997 r. przejął po rodzicach 15-hektarowe gospodarstwo w Horyszowie Polskim koło Zamościa. Prowadzi je wraz z żoną Małgorzatą, która jest również lekarzem rodzinnym – pediatrą w przychodni Zamościu. Obecnie liczy ono 21 ha, uprawiane są zboża, rzepak i buraki cukrowe. W gospodarstwie pomagała od małego piątka ich dzieci, które już są dorosłe. Dwójka z nich jest lekarzami, trzecie skończyło studia prawnicze na KUL, czwarte – Politechnikę Lubelską. Najmłodszy syn też jest studentem PL – teraz on najwięcej czasu spędza w pracy na roli, a jednocześnie gra w piłkę ręczną w I ligowym klubie Padwa Zamość.

Też jestem zapalonym kibicem sportowym. Wspieram sport, angażując się w jego promocję w różnych formach, bo jest on najlepszym „przyjacielem” młodzieży. Jeszcze większą moją pasją jest rolnictwo, które znam nie tylko z teorii czy zza biurka – zapewnia kandydat na posła, który oprócz pracy na ojcowiźnie pracował jako doradca i specjalista ds. produkcji roślinnej w ODR w Sitnie, a w latach 2006–2008 był kierownikiem tego ośrodka. Od 2015 r. jest dyrektorem OR ARiMR w Lublinie.

Z tej racji, że rolnictwem zajmuje się praktycznie od dziecka o łatwiej mi odnajdywać się w nadmiernym gąszczu unijno-agencyjnej biurokracji. Wiem, co w niej można uprościć, by wsparcie finansowe dla rolników było bardziej przystępne – deklaruje Krzysztof Gałaszkiewicz.

Lubelski oddział Agencji – jak wynika z danych statystycznych – w ciągu swojego funkcjonowania wypłacił rolnikom 30 mld zł w formie różnego rodzaju dopłat do produkcji i inwestycji w gospodarstwa. Jest w krajowej czołówce – zajmuje III miejsce – zaraz po oddziale wielkopolskim i mazowieckim ARiMR. Oznacza to, że na Lubelszczyźnie tkwi wielki rolniczy potencjał.

Chce być posłem, by uprościć przepisy, dalej wzmacniać pozycję gospodarki żywnościowej w naszej Ojczyźnie. Na wsi następuje koncentracja produkcji. Duże gospodarstwa specjalizują się w produkcji masowej żywności. Te mniejsze także mają rację bytu, ale powinny skoncentrować się na pracochłonnych gałęziach, żeby dać sobie radę w konkurencji. Szansą dla nich są warzywa, owoce, tytoń, uprawy tunelowe, zioła. Należy maksymalnie skrócić łańcuch pośredników, rozszerzyć i uprościć sprzedaż bezpośrednią markowej żywności prosto od gospodarza.

W miastach przybywa bardziej wymagających konsumentów, szukają dobrego, polskiego jedzenia, mają już serdecznie dość tzw. masówy z supermarketów. To nie muszą być produkty z ekologicznym atestem, wystarczy im zdrowa i świeża wałówka ze wsi, tradycyjnie pozyskana. Chcę udrożnić i uprościć jej sprzedaż, bo jakże stała się ona modna. Mieszczuch łaknie takiego jedzenia, chce mieć zaprzyjaźnionego gospodarza, u którego stale by się zaopatrywał – uważa Krzysztof Gałaszkiewicz.

Kandyduję do Sejmu, bo przez lata pracy „na urzędzie” zdobyłem doświadczenie, poznałem urzędowe procedury, sprawnie poruszam się w przepisach i mam jeszcze zapał – deklaruje wieloletni członek PiS, który swoje pierwsze szlify zdobywał w samorządzie. Przez cztery kadencje był radnym powiatu zamojskiego, teraz jest radnym Sejmiku Województwa Lubelskiego, na którego zagłosowało ponad 9 tys. wyborców. Pełni funkcję przewodniczącego zarządu powiatowego PiS w Zamościu. Wcześniej był członkiem Ruchu Odbudowy Polski Jana Olszewskiego. Od ponad 30 lat jestem członkiem NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”.

15
11

Frasunek Hipokratesa nad naszym powiatem

Profesor Religa był pierwszy, który udanie przeszczepił serce, przechodząc do legendy polskiej transplantologii. Na naszym podwórku radny dr Janeczek po raz pierwszy w historii przyjął na polityczny fotel „ginekologiczny” chłopa. „Pacjentem” był radny Szpak, który po „zabiegu” wyszedł ze starostwa mocno obolały. Oj, drapie się po głowie nad naszym powiatem Hipokrates… Jak jeszcze doktor polityki poćwiczy, doczekamy się jeszcze Anki Grodzkiej.

Przychodzi baba do lekarza z mózgiem w rękach i od progu woła: Panie doktorze! Bo to się w głowie nie mieści!”. To samo cisnęło się na usta po występach radnego Szpaka Janusza na wrześniowej sesji Rady Powiatu. Było to, co prawda, ponad trzy tygodnie temu, ale kronikarski obowiązek nakazuje ten epizod utrwalić „by czas  nie zaćmił i niepamięć”. Tym bardziej, że nasz były starosta uczy się być opozycją i to w wieku 70 lat! Jak jest z nauką nowych odruchów w tym zaawansowanym wieku, najlepiej wiedzą ci, co se na stare lata młode baby pobrali.

Matysiak – kibic PSL?

A było to tak! Wchodzę ja sobie na salę obrad, a tu pod oknem radca Matysiak siedzi. Jak mnie spostrzegł, to łaps (!) za krzesło i dawaj z nim uciekać… Jakby nie ściana, pewnie by na Latyczów z nim zaleciał. Latał z tym krzesłem jak Józiek Balcerek w „Alternatywy 4” po nowym mieszkaniu, bo krzesło za jedyny mebel w całym mieszkaniu miał. Coś mi się zdaje, że się nasz niby dyrektor biura poselskiego Cichosza i orzeł Temidy, się obraził, bo jakoś nie popieram wyczynów jego i jego kompana Zielińskiego – tego bezmyślnego szarpania Hałasowej spódnicy, z którego nic nie wynika, oprócz wstydu dla wyborców, nie mówiąc o nich samych. No ale nic, siadam sobie pod oknem i śledzę przebieg obrad. Starosta pięknie się wyspowiadał, wręcz śpiewająco (prawie jak Śląsk na powiatowych dożynkach) z tego, co robił między sesjami. Potem przewodniczący Boruczenko zapytał, czy są jakieś interpelacje ustne, bo na piśmie to nic do niego nie wpłynęło. I się zaczęło…

Szpak opozycjonista

Na te słowa radny Szpak: trach łapkę w górę (!) – jak ten ruski pionier na zebraniu komsomołu i gada, że będzie miał interpelację! Poszło! Cała Polska czyta dzieciom. Byłe ORMO też! Zapytał, czy zarząd myśli, rozważa, stworzenie form opiekuńczo-leczniczych? Bo się powiat starzeje – dodał. Jeszcze się powołał na radnego Księżuka, który w zeszłej kadencji o to zabiegał. No i co władze powiatu z tym fantem poczną? Bo nawet projekt jest z zeszłej kadencji – skwitował swoją głęboką myśl. No tu ma Janusz rację z tym starzeniem, bo sam tego najlepszym przykładem. Jak on biedny teraz żył będzie, jak jedynym lekarstwem na jego bolączki była władza… Potem drugą interpelację wypuścił nasz ludowy Robin Hood. Zapytał o to, o czym w kwietniu radny Janeczek wspominał, czyli o samorządach partnerskich. Janusz chciał wiedzieć, jaki jest stan relacji z nimi i czy nawiązano jakieś nowe znajomości? Niewątpliwie Szpak się rozczaruje, bo z tego co wiadomo, Leńczuk nie myśli zboża z Ukrainy sprowadzać i jego bardziej interesuje Rzym niźli Krym.

Jeszcze jest spokój a uzurpator Leńczuk na mównicy… Przecie tylko Szpak mógł być starostą…

Potem przyszła pora na trzecią interpelację. Tu Janusz bardzo patetycznie zaczął, co wrażliwszym pewnie łzy pociekły z oczu. No bo począł opowiadać, że w tej sali zainicjowała się Rada Pożytku Publicznego, która uczyła, jak władza ma współrządzić ze społeczeństwem. A jej inicjatorem był Piotr Szczęsny. W tym miejscu Szpak stwierdził, że przypomni, kim ten Piotr był. A był to człowiek, który demonstracyjnie spalił się przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie w październiku 2017 roku. To że spalił się w proteście przeciw rządom PiS już mówić nie musiał, bo aluzja była aż nadto czytelna. W tym miejscu należy się dygresja, albowiem musi Szpak pamiętać jeszcze o Janie Palachu, studencie z Pragi, który podpalił się w 1969 r. protestując przeciw wkroczeniu Wojsk Układu Warszawskiego do Czechosłowacji oraz o byłym żołnierzu AK Ryszardzie Siwcu, co się na Dożynkach Centralnych w Warszawie w 1968 r. na Stadionie 10-lecia również podpalił w proteście przeciwko temu samemu.

Obywatelskie troski po 16 latach

Niech sobie Januszek wbije raz na zawsze do głowy, że akt samospalenia to przede wszystkim akt nadludzkiej odwagi bez względu na pobudki i on Janusz Szpak niech się nawet na to nie powołuje i nie próbuje tego wykorzystywać, bo sam odwagą nie grzeszy, wszak ormostwo przemilczał ze strachu i zwykłego kunktatorstwa. Gdyby się przyznał, z całą pewnością można powiedzieć, że starostą by nie był. A ci wspomniani ludzie swoją ofiarą protestowali przeciw takim metodom, jakim hołdowało ORMO, które jest synonimem wszystkiego, co najgorsze w PRL. Na koniec interpelacji zapytał Szpak, dlaczego ta rada pożytku nie pracuje. Czemu dokonania niweczy?

Oniemiałem, jak słuchałem! Takie słowa z ust jegomościa, co 16 lat cały powiat w kleszczach trzymał, a społeczeństwo to i owszem uznawał, ale takie spod szyldu zielonej koniczynki. Pchał przecież swoich na potęgę, gdzie się tylko dało, a dziś o współrządzeniu ze społeczeństwem mówi?! No i jeśli ta rada kogoś lub czegoś nauczyła, to na pewno nie jego… Niestety, ale „nauczony” człowiek nie mówi do gazety, że szuka dyrektora do liceum. Przecież tak rządził, że niejeden, by się nie tyle podpalił, co spalił ze wstydu za takiego starostę. Na wyczyny swego nieformalnego zastępcy (albo następcy?) we władzach powiatowego PSL, a jednocześnie menadżera w szkole w Łopienniku też reagować nie chciał, choć był informowany o jego wybrykach jeszcze zanim „sexaferki”prasa podjęła. Jak Szpak to czytał, siedząca obok radna Anna Mróz wpatrywała się w ścianę, a Zając Marcin czoło pocierał. Szczęściem, nie ziewali, jak „Papa” przynudzał. A ta radna z PiS Nieścior Ewa, co to gada za obydwu Nieściorów i jak wrzaśnie, to umarłego obudzi, tajemniczo się uśmiechała, jak Mona Lisa na portrecie Leonarda. No i tym sposobem Gorzków ma swoją Giocondę…

Kto był w ORMO i zapomniał o tym w życiorysie napisać? Ręka do góry! No co ty Janusz!?

Powiatowe muzeum?

W czwartej interpelacji to się ze Szpaka kondor prawie zrobił. Olaboga, skrzydła rozwinął i bombardować zaczął. Tak się rozsierdził, że zapytał, co z tym tekstem ujednoliconego statutu, co to w kwietniu radny i jednocześnie jego kolega Zieliński o niego pytał?! Kiedy ten statut będzie i czemu go jeszcze nie ma? Czy za mało mamy w starostwie radców prawnych – dopytywał. Trzeba przyznać, że poraża Janusza troska o legislaturę powiatu. Ale potem jeszcze dopytał, kiedy pojawią się znaki historyczne miejscowości, o których radny Janeczek w kwietniu mówił, bo według niego, podniosą one atrakcyjność miejscowości. Prawda to, jak słońce na niebie, trudno się z Januszem nie zgodzić, ale pierwszy znak powinien w jego ogródku stanąć. Należy wykonać na nieheblowanej desce i gwoździem wyskrobać: „Janusz tu mieszka, chłopisko szczere. Przemilczał ORMO, zrobił karierę…”. Jeszcze tę deskę należy podświetlić, co by w nocy było dobrze widoczna i czytelna. A w ogródku przydałoby się gabloty postawić z pleksy, takiej samej, z której były ormowskie tarcze robione. W nich powinien być beret, lizak, gwizdek i różne bibeloty, a wszystko na atłasowych poduchach. Na honorowym miejscu legitymacja i podanie o przyjęcie do tego niebiańskiego zakonu. Jeszcze powinien pokazać medale, co je od Kwaśniewskiego dostał. Tłumy by waliły siedem dni w tygodniu, bez względu na pogodę, a on byłby kustoszem, dyrektorem i żywym eksponatem w tej izbie pamięci. Byłby to prawdziwie historyczny znak na całą Polskę.

Troska o oświatę

Dziwnie rozpaczliwą przyjął Szpak taktykę pytania o realizację interpelacji innych radnych, a tego jeszcze ten powiat nie widział. Skoro taki legislator, czemu sam tych problemów nie poruszył, gdy był stosowny czas? Wiedziałby dziś, co z tablicami i z tekstem statutu. Nie musiałby pytać..

Na koniec Szpak palnął pakietem oświatowym, jak grubym śrutem. Zapytał, ilu uczniów trafiło w tym roku do krasnostawskich szkół, bo w gazetach podają sprzeczne informacje. Trochę to dziwne pytać o to Zarząd Powiatu, czy nie lepiej pytać gazety? Potem zapytał, czemu zwolniono Naczelnik Wydziału Promocji i Oświaty? No i czemu przed 1 września? I wreszcie na sam koniec: dlaczego w tym roku przyznano stypendia na inauguracji roku szkolnego, a nie tak jak kiedyś? No i czy zarząd powiatu ma świadomość że prawo mógł złamać? W ostatnim zdaniu zapytał, czy aby władzą się nie upajają? Szczególnie to ostatnie stwierdzenie brzmi groteskowo w ustach człowieka, który 16 lat robił w powiecie politycznie, co chciał. Znów i to chyba celowo wprowadza wszystkich w błąd, mówiąc że Naczelnik Wydziału Oświaty i Promocji została zwolniona. Ta Pani sama złożyła rezygnację. Mógł Szpak zapytać Sławka Kamińskiego, toć on w tym dziale pracuje i chętnie by powiedział. Zapomniał też Janusz, jak już rok temu ówczesny Naczelnik Wydziału Oświaty, wspomniany Kamiński, wywołał burzę z rozszerzeniami w I LO, że już nie pomnę o płytkich jego dowcipach opowiadanych na inauguracji roku szkolnego w II LO. Zawodzi Szpaka pamięć, ale można odnieść wrażenia, że te interpelacje ktoś mu podsunął, bo sam na to nie wpadł, albowiem technicznie mizernym starosta był. Ot, pobajdurzyć na dożynkach, albo w remizie do gawiedzi…

To ja może zaśpiewam… Nie! Może jednak powiem! Oddajcie mi te władze, bo się strasznie bez niej czuję!  Jak nie oddacie to powiem Lucjanowi! Niech Pan Radca potwierdzi!

Via Kraśnik?

Po tym czytaniu Janusz wstał, dziarskim krokiem pomaszerował do Boruczenki, by interpelacje podać. Jak wrócił, siadł przepełniony dumą ze swego bohaterskiego wyczynu, papierami potrząsnął, okulary poprawił. Długopis z lewej na prawą przełożył, wody się napił, szklanką o blat strzelił, wreszcie się umościł… i czekał – przekonany, że „dobrą zmianę” za gardło złapał!

Jak tak Szpak szarżował na pisowych, ci siedzieli, jak gdyby nigdy nic. Domański coś se z filiżanki popijał, Józio Wroński w myślach „zdrowaśki” klepał, a Tereski Justyna słuchała wytrwale, jak Zapędowska w „Idolu” tych, co myślą, że śpiewać potrafią. Ogólnie spokój, jak w klatce z najedzonym lwem i cisza, jak na próbie chóru u głuchoniemych… A Matysiak–Radca, co to w rogu siedział, tu gdzie dyrektory ze starostwa, chichrać zaczął. Jak Szpak pisowych szarpał, on o mało nie pękł! Aż se pulchniutkimi rączkami usta zatykał, a czerwony się robił, jak ruski termometr! No ubaw miał po pachy! Tak prysła powaga radcowska, „o tempora o mores” Po co na sesję przyszedł? Tego nie powiedział, ale radochę miał, jak ten brzdąc, co to dziadkowi sztuczne zęby schował, a ojcu machorkę. I tylko on wie, gdzie to wszystko schowane! Taki przebiegły i psotny wesołek… Uuu, igra nasz Przemysław, aż by się chciało powiedzieć: Przemku, Przemyśl! Bo zaangażował się w politykę, jak „nieradca” Po bandzie jedzie, a żużlowcem nie jest. No, ale jak ktoś obrał taką niebezpieczną ścieżkę rozwoju kariery, skończyć może jak ten notariusz z „Wesela” Wojtka Smarzowskiego. Gdy się polityczne wiatry zmienią, to może będzie Przemysław z tobołkiem na wózku i laptopem pod pachą wiał na zachód „wojewódzką na Kraśnik”, jak te Niemce przed Ruskimi w 1945.

Biedny, jak się później okazało, ale wbity w dumę Janusz nie wiedział, co mu pisowe za chwilę zafundują. Najpierw radny Suchorab poprosił, żeby odczytać odpowiedź na interpelację Szpaka, która dotyczyła rzekomego braku kompetencji u pełniącej obowiązki Głównej Księgowej pani Wiórko. Odczytała ją Justyna Przysiężniak i z tej odpowiedzi wynikło, że Szpaka zarzuty są częściowo najwyżej tylko polemiką, bo prawo w żaden sposób nie zostało złamane, gdyż ustawa, na którą się powołał tej sytuacji, nie dotyczy.

Baty od ginekologa

Potem Leszek Janeczek głos zabrał, bo chciał się odnieść do sprawy. Zaczął cytatem z Bismarcka „ Chcesz Polaków pokarać, pozwól im się rzadzić” i „U Polaków cała para idzie w gwizdek”. Wyraźnie pił do poczynań Szpaka. Właśnie wtedy Szpak znalazł się na „fotelu ginekologicznym” (ba, nawet nie wiedział, że sam na niego wlazł!) i w objęciach samego dr Janeczka, a ten w zabiegu delikatny nie był. Radny Leszek powiedział, że za kandydaturą Pani Wiórko on sam obstawał, bo ta Pani kompetencje ma, jak mało kto. Na dowód tego pokazał wyrysowany na kartce papieru schemat organizacyjny działu księgowości, z którego wynikało że ta pani przez kilkanaście lat zarządzała grupą 8-9 osób. Tym samym zarzut o braku doświadczenia w zarządzaniu zespołem ludzkim jest nietrafiony. Poza tym Pani Wiórko posiada stosowne kursy i certyfikaty, a poprzedniczka niekoniecznie. Tak więc może te 30 milionów długu szpitala to tego zasługa? – dywagował. Mina Szpaka zaczęła rzednąć, ale i radca dotychczas rozchichrany nagle spoważniał. Szpak wyglądał, jak ten chłop, co pierwszy raz zięcia zobaczył, bo do tej pory myślał, że jak córka mówiła przez telefon, że czarny, to on myślał, że to górnik i pewnie z Czarnego Dunajca, a on z Afryki był. Ale Janeczek, niepotulny koteczek, zaczął już nie drapać ale boleśnie kąsać. Przypomniał, że od 2012 r. wiedziano, że Pani Skrok kompetencji do bycia księgową nie ma. Mimo tego Szpak, wtedy starosta, nie raczył zareagować. Jak ujął to Janeczek „ Ta wiedza nie przeszła ze szpitala na drugą stronę ulicy”, czyli do organu prowadzącego – starostwa.

Janeczek spokojny jak stojąca woda. Wunderwaffe leży tuż przed nim i jest na kartkach…Natomiast radny Zieliński aż usta otworzył chyba chciał krzyknąć: Janusz druhu drogi zawróć z tej drogi to pułapka!!!

Janusz nerwowo zaczął wodę popijać, bo mu widać w ustach zaschło. Jeszcze i Ani Mróz polał, chyba żeby samemu nie pić i tak siedział. Ogólnie to w trakcie tej „wizyty u ginekologa” ze dwie butelki cisowianki osuszył, czym się nawodnił, jak pola na Żuławach w czasie „cofki” A tymczasem Janeczek okładał go bez litości. Jak fiński snajper podziurawił Janusza interpelację, jak durszlak.

Nie było kontroli

Stwierdził, że tak i owszem, zawiera ona prawdę, ale ta obraża inteligencję zgromadzonych. Mianowicie chodzi o autorstwo rzeczonej. Tu pokazał jej papierową wersję, na której widać, jak radny Szpak swoje dane dopisał długopisem. Gdyby on pisał wszystko, byłoby jednolitą czcionką – dodał. Poza tym wiedza, która jest zawarta w interpelacji, dostępna jest jedynie dla 3 osób w całym SP ZOZ. Wynika z tego, że stwierdzenie użyte w tekście, które mówi o pracownikach trzeba raczej skorygować i czytać o byłych pracownikach. W tym miejscu Janeczek powołał się na „Dziennik Siennicy”, na którym zasugerowano, iż cała interpelacja, to robota ekipy, która dopiero co odeszła. W epilogu swojego wystąpienia radny, leżącego na ginekologicznym fotelu Szpaka „poddał obróbce i obnażył jego intencje do gołej politycznej rzyci (po staropolsku d..a)”. Przypomniał, jak odchodzący Matej podjął wątpliwe decyzje, albowiem na główną księgową powołał osobę, która w SP ZOZ pracowała zaledwie od 3 miesięcy, pomijając Joannę Wiórko, zatrudnioną w ZOZ 16 lat. Ponadto ( o czym się mało mówi) osoby zatrudnione w księgowości miały propozycje zmiany pracy. Jego zdaniem, była to próba destabilizacji pracy szpitala. Ot, pachnie to taktyką spalonej ziemi. Ale najlepsze jest to, że Szpak o tym, co mówił na sesji Janeczek, mógł nie wiedzieć, a to z prozaicznego powodu. Ponieważ sam zrezygnował z uprawnień kontrolnych, a dowodem na to jest protokół Regionalnej Izby Obrachunkowej, w którym napisano, że w latach 2015–16 organ prowadzący, czyli powiat nie przeprowadził żadnej kontroli! Dziwne to, bo jak donosiła prasa, w szpitalu były nieprawidłowości związane z funduszem mieszkaniowym. Natomiast osobą odpowiedzialną za nieprawidłowości jest starosta krasnostawski. Tak wynika z wypowiedzi radnego Janeczka, który przy okazji powołał się na starą bolszewicką zasadę „zaufanie jest dobre, ale kontrola lepsza” Nawet ubolewał, że w tym wypadku nie miał ona zastosowania. My też jesteśmy zaskoczeni, bo jak mógł Szpak, były ormowiec, o tej fundamentalnej zasadzie zapomnieć? A może nie chciał nic wiedzieć? Przecież o wybrykach Sapki, swojego zastępcy (następcy), w strukturach powiatowych PSL też był informowany nim cała afera wybuchła, a nie reagował i w rezultacie wybory do rady powiatu w Łopienniku PSL z kretesem przegrał.

Nasz „wniosek pokontrolny” jest następujący. Nie wolno zadzierać z ginekologiem, tym bardziej gdy ten jest radnym, a do tego historykiem regionalistą i perfekcyjnie zna niemiecki. Albowiem wie on, co to „Kesselschlacht”, a jak wie, to z pewnością tego użyje. Poza tym, po co chłop nie chodzi do ginekologa, bo wie, że po takiej wizycie nie będzie mógł siedzieć. A jeszcze się samemu pchać na „fotel”? Mądry Szpak po szkodzie. Tylko obolały. A dla Janeczka zrobić z niego drugą Ankę Grodzką to pestka. Tylko po co w tym wieku?

Piotr Ślusarczyk

41
10

Klus plus!

Po 18 latach megalomańskich, drogowych rządów w ZDP w Krasnymstawie dyrektora Piotra Banacha nastąpiła zmiana. Nowy zarząd powiatu wreszcie postawił na fachowca, człowieka o zupełnie innej konstrukcji i kulturze niż poprzednik, do tego magistra inżyniera budownictwa.

Mowa o Marku Klusie. O takich, jak on na świętokrzyskiej wsi rzekliby „jak cię pająki nie wciągną za obraz, to będą z ciebie ludzie”. Musi więc Marek unikać pająków i obrazów. To istna oaza spokoju i doprawdy trudno go wyprowadzić z równowagi, nawet radny Zieliński ma z tym problem. Z lica promienieje mu sympatia, taka sama, jak disnejowskiemu jelonkowi Bambi. Ten dyrektor ZDP raczej nie zrobi z podległej sobie jednostki poligonu dla swoich ambicji, bo spokojny i rzeczowy z niego urzędnik. Z tego co wiadomo, ciągle porządkuje plac na ul. Borowej po Banachu – jak wiadomo, poprzednik sporo bałaganu zostawił mu w spadku.

Piotruś dowódca

Piotruś tymczasem dowodzi „pułkiem wozów asenizacyjnych”, znaczy dyrektoruje Zakładowi Komunalnemu w Izbicy i przewodniczy RG w ludowej jeszcze, a może „pisowej” już(?), a na pewno Cichoszowej Siennicy. Gmina Izbica, po jeszcze ludowym Babiarzu, jest już w tak opłakanym stanie finansowym, iż już nic (nawet Banach) nie jest jej w stanie zaszkodzić. Nawet pisano o tym w lokalnej prasie: czy aby obecność Banacha w Izbicy nie wpłynie negatywnie na relacje z władzami powiatu? Boją się też mieszkańcy czy ten nie zostawi im takiego samego bałaganu, jak w krasnostawskim ZDP? Co ten Lewczuk zrobił tą dyrektorską nominacją? – drapią się po łbach niektórzy. Aaa, dopowiadają inni – po zakończeniu kadencji Lewczuk może iść na emeryturę, jak jego poprzednik.

I bez Piotrka się kręci i to nawet lepiej a słońce wcale nie zgasło… Tu jak widać „schody” Banacha zniwelowano zgodnie z prośbą wójta i tak by elektorat nóg nie połamał.

Tymczasem odsunięty od władzy Szpak straszy i sieje fatalistyczne wieści w Siennicy, z których można wywnioskować, że teraz się wszystko już zawali, bo przecie tylko oni(!) mogą rządzić powiatem. Napuszczają mieszkańców na nowych starostów – szczególnie tych z Wierzchowin. Tylko że w sprawie drogi w Wierzchowinach smaczków jest sporo i stawiających tę inwestycję w innym świetle niż robi to Szpak, ale o tym innym razem. Teraz cała peeselowska trójka: Szpak, Proskura i Banach widzą jakby więcej i wyraźniej, szczególnie problemy te drogowe. Ale niestety bycie w opozycji, takiej konstruktywnej przerasta ich horyzonty. Tymczasem jest zupełnie inaczej niż tych trzech lokalnych, pożal się Boże, tenorów by chciało. Klusowi i jego zwierzchnikom nie w głowie jakieś szykanowanie Siennicy ze względu na ich tzw. ruch ludowy. Bo co są winni zwykli ludzie temu, że między nimi mieszka były ormowiec i starosta? Jest wręcz przeciwnie… Szpak z Proskurą tak skołowali teraz u nas ludowców, wspierając Cichosza z PiS, a nie PSL, że ci dosłownie zbaranieli. Peeselowskich plakatów szukać u nas ze świecą…

Chodnik dla podatnika

Ostatnio ZDP remontuje fragment chodnika przy drodze powiatowej. Jakoś za rządów Banacha nikt na to nie wpadł, a przecież ten osunięty chodnik straszył od bardzo dawna. Kostka brukowa jest kładziona od nowa na zniwelowanym podłożu. Poza tym usunięto barierę architektoniczną w postaci uskoku na wspomnianym chodniku w miejscu wjazdu na parking przy zalewie na Siennicy, tuż za mostem. Teraz rozbicie nosa po zmroku już tak nie zagraża, a po chodniku mogą się poruszać nawet osoby niepełnosprawne. Właśnie o ten uskok upomniał się wójt Proskura, a reakcja Klusa była pozytywna i natychmiastowa. Chyba nie tego oczekiwało ludowe trio?

Jak widać na fotografii remont w pełni i nikt Siennicy nie piętnuje. Na tym chodniku spotkałem owego wyborcę konesera…

Ostatnio spotkałem się z osobliwą opinią obywatela, wyborcy i podatnika, ale przede wszystkim konesera produktów przemysłu spirytusowego, który jest częstym (choć to mało powiedziane, bywa że czasem zalega na nim lub w rowie obok, kontestując piękno przyrody) użytkownikiem remontowanego chodnika. Normalnie chłopisko tak się cieszyło, że brak na to słów, by to oddać w pełni. – O! Chodnik nareszcie robią, tera bedzie można normalnie rowerem jechać! –tak stwierdził… Tu warto wspomnieć, że ów obywatel więcej rower prowadza niż nim jeździ – ze względu na ciągły stan nieważkości, którego doświadcza, ofiarnie zasilając budżet zakupami produktów wspomnianego przemysłu. Co warte podkreślenia, był szczery w swojej opinii i mówił od serca oraz przez sfatygowaną wątrobę, choć paradowanie wokół niego z otwartym ogniem groziło eksplozją. Tu warte podkreślenia jest to, że mimo widocznych objawów świeżo przebytej nieważkości – opinię na temat stosunku nowych władz powiatu do problemów drogowych w Siennicy miał nader trzeźwą, w przeciwieństwie do odsuniętego od władzy i znaczenia Szpaka et consortes…

Piotr Ślusarczyk

46
15

Komiwojażer (?) z Żółkiewki

Cichosz w kampanii jest wszędzie, osobiście i na plakatach. Ma facet tupet i kasę, jak nikt z listy. Jego ubiegła kampania – jak twierdzą niektórzy –  rzekomo pochłonęła 220 tys. zł. (?)  Przyjrzyjmy się obecnej. 

 

Czas kampanii wyborczej jest trudnym i bardzo nerwowym okresem w życiu zwykłego śmiertelnika. Zewsząd bombardowany jest medialnym przekazem, który kandydat jest lepszy od innego – tak w koło Macieju. Prawdziwy cyrk jest wtedy, gdy do walki stają kandydaci z tej samej listy. Na naszym lokalnym podwórku bardzo nachalny w kampanii, wręcz wszędobylski jest Cichosz Lucjan, emerytowany weterynarz z Żółkiewki, kiedyś długoletni członek Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego (satelity PZPR), potem PSL, w 2010 r. przepisał się do PiS.

Z politycznym wiatrem

Dzięki ustawianiu się zawsze z politycznym wiatrem w plecy zwykle sprawował kierownicze funkcje – za komuny w lecznicy (ordynator, później kierownik), potem w samorządzie, instytucjach państwowych, jako szef lub wiceszef. Wielce pomogło mu to w dorobieniu się bardzo pokaźnego majątku, jest właścicielem bardzo cennych nieruchomości w centrum Żółkiewki, których część sprzedał pod supermarket za grube pieniądza. Właśnie dlatego w okolicy potocznie zwany jest milionerem z Żółkiewki. W 2015 r. bez powodzenia kandydował z PiS do Sejmu, dostał 4800 głosów, miał dopiero 11. wynik na liście. Matka Partia nie zostawiła go jednak na lodzie – dostał stanowisko członka Zarządu Małopolskiej Hodowli Roślin w Krakowie (jego wiedza o rozmnażaniu kwalifikowanego materiału siewnego jest podobna do niżej podpisanego), przewodniczącego Rady Nadzorczej Zamojskich Zakładów Zbożowych (wiedza o mące i kaszy również j.w.), kierownika Stada Ogierów w Białce – tutaj, owszem, ma kwalifikacje). Z tego tytułu pobierał bardzo wysokie apanaże, doszły poważne wpływy z wynajmu nieruchomości w Żółkiewce (vide: oświadczenia majątkowe). Człowiek zamożny, bardzo dla siebie przedsiębiorczy, szybko dorobiony po 1990 r., potrafił optymalnie wykorzystać moment przemian ustrojowych. Ma więc wielką kasę na kampanię, a tupet jeszcze większy. Z owymi przymiotami objeżdża teraz gminy i powiaty, jak komiwojażer.

Maskarady w terenie

Nie przebiera w środkach, jest wszędzie gdzie tylko można się wcisnąć. A to śpiewa na dożynkach we Frampolu, by za chwilę zwalczać ASF, albo w Goraju obiecywać rolnikom zmianę klasyfikacji gruntów pod ONW pod wyższe dopłaty, a to prawa miejskie obiecuje. Aaaa, jeszcze pieniądze piłkarzom rozdaje – tak z ręki, jak się konie karmi cukrem. Tu ciekawostka, po tym szeleszczącym elemencie kampanii pojawił się w klubie piłkarskim ktoś z Sanepidu, by obdarowani podpisali umowę darowizny, bo kandydat miałby kłopot z fiskusem, tak jak piłkarze. Modli się po kościołach, szkoda, że odpusty przegapił. A może był?

Wszystko wszystkim obieca, tak jakby wszystko było w zasięgu jego ręki. W promocji powoła się na swoje znajomości na najwyższych szczeblach, puści z nimi sweet focie, że ci go tak uważają. Tymczasem nowe i znacznie młodsze ważne osoby ze świecznika, skąd mają znać bogatego i sędziwego już (69 lat) dziadka z Żółkiewki, który w tej kadencji grzeje sejmowe ławy zaledwie od kilku miesięcy? Dwoje kandydatów z list do Sejmu, które dostały w wyborach w 2015 r. więcej głosów od niego odmówiło mandatu. On wziął, bo idzie przebojem przez kampanię.

Fortel na tłumy

We wtorek 17 września w rocznicę wejścia Sowietów na naszą ziemię w 1939 r. sprosił wójtów z powiatu, dyrektorów szkół, KGW, OSP, innych oficjeli i instytucje. Impreza firmowana była m.in. patronatem starostwa – tak było napisane na oficjalnych zaproszeniach. Który z wójtów zignorowałby obchody, skoro są oni niemal na pasku starosty, nie tylko przy drogach powiatowych?! Delegacje przybyły tłumnie, dzierżąc wieńce i kwiaty, bo uroczystość też nie zapowiadała się byle jaka. Dopiero na miejscu okazało się, że starostwo reprezentowane było skromniej – nie było ani Leńczuka, ani Nowosadzkiego. Nie zaprosił, tylko urząd wykorzystał? Pełen werwy Lucjan wtedy jeszcze dalej poszedł i odsłonił pomnik z okazji 100-lecia niepodległości, z niemal rocznym, poślizgiem. Widać dostrzegł, że i na takich świętościach narodowych i przesuwanych rocznicach można zbić wyborczy kapitał, czytaj: głosy. Jak zwykle i tu nie zabrakło nachalności, przysłowiowego dymu oraz zwykłej pychy. Ta ostatnia, co prawda, to temat na osobny elaborat, albowiem milioner z Żółkiewki w ciągu paru tygodni trwającej kampanii wykazał się dość osobliwym podejściem do obchodów rocznic i organizatorów tychże.

Pycha kroczy przed upadkiem

Z naszych informacji wynika, że obelisk który stanął na skwerku przy ulicy Okrzei, pierwotnie miał mieć taki napis-dedykację:


W setną rocznicę odzyskania niepodległości społeczeństwo miasta Krasnegostawu i powiatu. Senator ziemi krasnostawskiej poseł na sejm RP VIII kadencji. Historię swoją piszcie sami bo inaczej napiszą ją za was inni i źle. Józef Piłsudski (wytłuszczenie redakcji).

Po interwencji IPN, który jak wiadomo, dba o politykę historyczną i (niestety dla Lucjana) ma wiele do powiedzenia w kwestii treści zamieszczanych na tego rodzaju obeliskach, stanęło na takim napisie:

W setną rocznicę odzyskania niepodległości społeczeństwo miasta Krasnegostawu.

Jak widać, pcha się nasz Lutek nawet na pomniki Niech sobie swój postawi, bo ma kasę, ale w centrum Żółkiewki, gdzie jego place i może stawiać, co chce, ale nie w stolicy powiatu. Chyba zbyt dosłownie wziął słowa J. Piłsudskiego i jął historię sam pisać, po swojemu. Chwała IPN-owi, bo w Lublinie go już dokładnie przejrzeli i tylko patrzą z obawą na jego tupet.

Żałosne widowisko

Na swoim profilu fejsbukowym 1 sierpnia br. dał galerię zdjęć z obchodów rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, organizowanych przez stowarzyszenie Narodowy Krasnystaw. Wykonał mu je jego przyboczny fotograf, który niemal nie odstępuje od swego chlebodawcy i pstryka mu ich zwykle po kilkadziesiąt z każdej wyborczej imprezy – widać dobrze mu płaci. Na fejsbuku Cichosz nie napisał jednak, kto go zaprosił i kto organizował uroczystość. A o niej co roku pamięta NK z Bartkiem Witkowskim na czele i godnie obchodzi. Autorskie prawa, dobre obyczaje, ba, kultura osobista nakazywały uszanowanie tego, także przez Lutka, ale widać dla niego to za wysokie progi. Najwyraźniej ukradł młodym imprezę do kampanijnego Internetu – niczym jego imiennik z filmu „Wodzirej” Feliksa Falka Lutek Danielak. Tutaj przyzwoitością wykazała się posłanka Hałas, która mimo że nie była na obchodach wybuch Powstania, wysłała na nie pracownicę swojego biura. Ta, jak należy, odczytała w jej imieniu kilka zdań, nawet ciepłych pod adresem młodych narodowców. W tym miejscu widać, że krytyczny artykuł „Cześć i chwała bohaterom”, jaki swego czasu zamieściliśmy na naszych łamach w obronie dorobku NK, odniósł skutek.

Wracając do zachowania posła Cichosza 1 sierpnia br. należy dodać jeszcze jedną istotną informację z uroczystości. Otóż nasz swojski Lutek obruszył się na organizatorów, gdyż ci przywołali go do porządku, ponieważ wiązankę chciał składać jako pierwszy – taki Primus inter pares – jeszcze przed wszystkimi, a przede wszystkim przed kombatantami. Też ich chciał „okraść” – z godności. Bo on jest poseł i basta! Być może w ramach rewanżu za ten jawny afront nie napisał w swojej fotorelacji nic o organizatorze? Niestety, to jakże żenujące i podłe wręcz widowisko widzieli stojący obok uczestnicy.

Wespół w zespół ze Szpakiem

Z kolei 1 września br. wiązankę złożył w asyście dyrektora biura i popędził nie do kościoła na mszę w intencji rocznicy wybuchu krwawej wojny, tylko na dożynki do Rejowca – pamięć ofiar wojny widać może poczekać, w przeciwieństwie do elektoratu z dożynek. Żałosne, ale prawdziwe – w propagandowym i powierzchownym traktowaniu rocznic Cichosz jest bliźniaczo podobny do Szpaka. Obaj wywodzą się z tej samej pokomunistycznej szkoły, czyli byłego ZSL, gdzie razem przez wiele lat robili kariery. Potem działali w przefarbowanym PSL. Czym skorupka nasiąknie za młodu… Jeszcze do niedawna obaj nie uznawali rocznicy wkroczenia Sowietów do Polski, bo m.in. dzięki nim komuniści zmontowali Zjednoczone Stronnictwo Ludowe, walczyli z Kościołem. A oni robili w nim kariery. Teraz robią za żarliwych patriotów i mężów bogobojnych. Szpak, jako stary kamrat Cichosza, był 17 września na uroczystości, na które nota bene spraszano kogo się tylko dało, aby nabić frekwencję, choć kto był niepokorny, zaproszenia nie dostał. To olbrzymia kompromitacja Cichosza, że Andrzej Leńczuk, urzędujący starosta o tym, że jest „współorganizatorem” dowiedział się z plakatu. Za jego erzatza robił Szpak Janusz, teraz radny powiatowy, wcześniej marny starosta zresztą i członek ORMO z 12. letnim stażem, skrzętnie przemilczanym – aż do 2017 r., kiedy ten fakt opublikował IPN. Obecność Szpaka na wspomnianej rocznicy jest bardzo znamienna, bo podobne uroczystości omija szerokim łukiem. Wybuch Powstania Warszawskiego czy rocznica Bitwy Warszawskiej to nie jego klimaty. Na obchody związane z Żołnierzami Wyklętymi w ub.r. jakoś się pofatygował, ale jak mu przyszło stanąć koło Hałasowej, na tę okoliczność tak się okutał szalikiem i kołnierz postawił, żeby go chyba dawni towarzysze nie poznali. Nie ma się mu co dziwić, bo wrósł już w rocznicę Rewolucji Październikowej, akademię 1 maja, które przecież nieraz obchodził wespół z Cichoszem.

Ten ostatni po uroczystościach zorganizował w „Borku” tzw. ognisko patriotyczne z poczęstunkiem. Grzał się przy nim Szpak z naszym Proskurą – najżarliwsi sienniccy patrioci. Nasz wójt tak ukochał Ojczyznę i tak o Niej pamięta, że 11 Listopada świętuje 9, żeby mieć wolne. Na tym samym borkowskim uroczysku rok po przegranych wyborach parlamentarnych (w 2016) odbyło się spotkanie aktywu powiatowego PSL z Kosiniakiem-Kamyszem. Rozdawano tam odznaczenia „Medale Witosa” – iście ludowa celebra miała miejsce pośród karkówki z grilla i wódki z plastikowych kubków. Pisaliśmy o tym ze 3 lata temu i o dziwo, po naszej publikacji wszystkie zdjęcia ze strony internetowej powiatowego PSL zostały usunięte. Takie standardy wprowadził Szpak do lokalnej polityki, a Cichosz prowadza się z nim w najlepsze. Niedawno w Tarzymiechach zbierał śmieci, a w Borowinie kartofle, czym podzielił się na swoim fejsbuku. Ile zebrał? Nie wiadomo. Nie było kamery, tylko przyboczny z aparatem. Tym samym udowodnił, że weźmie w ręce wszystko, byle tylko dostać upragniony mandat na Wiejską łącznie z pomocną dłonią Szpaka ormowca.

PS. Niektórzy maja wielkie obawy, by rzeczony pomnik kiedyś nie popękał. Dziw ich bierze, że Kaczyński wziął na listę Cichosza, którego popiera taka zeteselowsko-ormowska kompania. Już niedługo PiS się na tym przejedzie.

Piotr Ślusarczyk

49
21

Tradycji (wreszcie) stało się zadość

Taki właśnie tytuł byłby adekwatny do wydarzenia, które miało miejsce 8 września w naszym sołectwie. Dlatego, że pokrywałby się z historyczną prawdą o naszej wiosce i gminie. To my, w Rudce, przywróciliśmy tę tradycję. Gmina praktycznie nic do tego nie miała. Mało tego, już lata temu faktycznie odeszła od godnego kultywowania tego obrzędu, zamieniając go w polityczną akademię i propagandę. Czytając relację z naszych, niedawnych dożynek w Supertygodniu z 16 września mieszkańcy Rudki, mają słuszne prawo czuć się zmanipulowani, ponieważ przekaz medialny nie był rzetelny.

Gwoli tejże rzetelności niniejszym należy przypomnieć, że po ponad 50 latach – jako sołectwo Rudka – zorganizowaliśmy tradycyjne, wiejskie dożynki z korowodem i całym obrzędem, w który zaangażowało się kilka pokoleń mieszkańców – od najmłodszych juniorów, ba, młodzików, po najsędziwszych seniorów. Była to nasza oddolna inicjatywa, wszyscy mieszkańcy, młodzież ,sołtys oraz ja włożyliśmy wiele wysiłku i serca, aby nasze Święto Plonów odbyło się na najwyższym poziomie, a potem pozostało nam w pamięci na długie lata. W opinii gości impreza była bardzo udana, szczególnie rzucało się w oczy to, że bez jakichkolwiek podziałów połączyła pokolenia, biorące w niej udział. Był to autentyczny i jakże spontaniczny powrót, po wielu latach, do tradycji, jaką kultywowali nasi rodzice i dziadkowie. Udały nam się te dożynki! Wiele osób spotkało się na nich po latach, co było dla nich ogromną radością i powrotem wielu wspomnień z lat młodości, gdy oni również w tym samym miejscu, na boisku szkolnym, brali udział w obrzędzie dożynkowym.

Jak wiemy, w gminie Siennica Różana od wielu lat nie organizuje się dożynek gminnych, tym bardziej sołeckich. Rok temu odbyły się u nas dożynki powiatowe, a kilka lat temu dożynki wojewódzkie, ale tamte zwykle są tylko oficjalne – polane gęstym, politycznym sosem i dętą propagandą sukcesu. W Rudce uciekliśmy hen od polityki: zbędnych peregrynacji i wywyższania kogokolwiek, jak często bywa na imprezach w gminie. Wszyscy czuliśmy się jak u siebie, a więc swojsko. Było miło, tradycyjnie i jakże biesiadnie. Niech dożynki w Rudce będą przykładem, że można zorganizować coś z potrzeby serca, bezinteresownie, bez żadnych nacisków i instrukcji z zewnątrz. Mamy w naszej gminie bardzo wielu mądrych i zdolnych ludzi, ale najzwyczajniej w świecie są oni spychani na margines, eliminowani z życia społecznego, bo są niewygodni dla władzy, której się zdaje, że ma ona na nią monopol. Władza ta nie może pojąć, że takimi praktykami cofa gminę w rozwoju. Z racji wykonywanego zawodu przedstawiciela handlowego bardzo dużo podróżuje po Polsce. I widzę, że taki model władzy jak u nas dawno odszedł do lamusa. Mamy skansen władzy po słusznie minionej epoce.

Jeszcze raz dziękuję wszystkim naszym sponsorom, którzy finansowo nas wsparli, władzom i pracownikom Gminy oraz Gminnego Centrum Kultury za organizacyjne wsparcie, Pani Krystynie Kobylańskiej i Panu Januszowi Pawlisze – za pomoc w przygotowaniu całego obrzędu oraz Marcinowi Chytroszowi za przygotowanie nagłośnienia i występ. Ale najniżej chylę czoło przed wszystkimi mieszkańcami, Panem sołtysem, Paniami z koła gospodyń i naszej młodzieży. Za ogrom pracy od serca włożonej w nasze wspólne dzieło!

P.S. W sprawie niefortunnej treści artykułu, w imieniu mieszkańców, kontaktowałem się z Panią redaktor. Jej omyłka wynikła ze zwykłego pośpiechu. Rozmowa nasza przebiegła w miłej atmosferze. W najbliższym numerze Supertygodnia ma być zamieszczone sprostowanie.

Andrzej Korkosz

39
14