Bajka o naszym Żwirku i Muchomorku

 

Posłanka Hałas może tylko ręce zacierać, że jej konkurentowi z listy doradzają takie polityczne tuzy, jak radny Zieliński i radca Matysiak. Z nimi Cichosz w Krasnymstawie głosów nie nazbiera. A w sojuszu jeszcze Szpak ze swoją peeselowską ferajną. Egzotyczna polityczna furmanka ruszyła, batem zacina radny, droga wąska a rowy głębokie. Ta fura może się wykutylmanić, bo do końca nie wiemy, czy furman jest trzeźwy?

 

Dzięki diabolicznemu pomysłowi Prezesa Jarosława, który wymyślił koncepcję rywalizacji wewnątrzpartyjnej podczas kampanii wyborczej posłanka Teresa Hałas za przeciwnika ma posła Lucjana Cichosza, także z naszego powiatu. Ten w imię rewanżu za wytrzebienie jego kandydatów z list do wyborów samorządowych zrezygnował z intratnych synekur i posad w państwowych spółkach i wziął wakujący mandat po Beacie Mazurek na kilka miesięcy, zainstalował się w Krasnymstawie i Chełmie – prze na wschód, byle dalej od rodzinnej Żółkiewki. Ta bowiem za mała na zdobycie upragnionego mandat, ba, tam go już dobrze znają.

 

Cichosza Drang nacht Osten

Jego wyborczego Drang nacht Osten i wodowania politycznej kapsuły z nim w środku w naszym powiecie nie mógł przegapić radny powiatowy Krzysztof Jacek Zieliński. Poczuł trop i dołączył więc czym prędzej do świeżo upieczonego posła, zdopingowany wiecznym głodem wysokiego stołka, awansów, blichtru i wszystkiego, co z władzą się wiąże. Za przybocznego w tym swoim Wielkim Marszu niczym Mao Tse Tunga dobrał sobie „wschodzącą gwiazdę krasnostawskiej palestry” – radcę Przemysława Matysiaka, który dorabia w tutejszym sanepidzie. Jeszcze dobrze kancelarii nie rozkręcił, a już założył polityczne gumofilce i wymachuje politycznym sztandarem Solidarnej Polski – partyjki, która w naszym powiecie zmieściłaby się w maluchu. I jeszcze znalazłoby się w nim miejsce dla pasażera. Szoferem tego lokomobilka jest Zieliński. Ma doświadczenie za kółkiem, bo dyrektorował swego czasu naszym PKS-em aż ten zbańczył.

Jeszcze kilka lat temu Matysiak zupełnie nie interesował się polityką. Dopiero pod przemożnym wpływem swojego guru doznał olśnienia. Jakich argumentów musiał użyć jego polityczny ajatollah, żeby go tak nagle odmienić? Może wizją świetlanej kariery w ministerstwie sprawiedliwości co najmniej jako dyrektor departamentu? Teraz on jakże żarliwy patriota, któremu z tego żaru grozi samozapłon, mąż bardzo bogobojny, cnót pełen wszelakich niczym beczka miodu, troskliwy opiekun wdów cierpiących i sierot. Patriotyczne wieńce kładzie na grobowcach z posłem, łzawiąc niemal okiem, hymn śpiewa przejęty, ręce łamie do modlitwy, pada w kościele na kolana w modlitwie. Z biblijnego Szawła w Pawła się przemienił, żeby nie zgrzeszyć. Skąd nagle nabył aż tylu przymiotów? Metamorfoza? – do Sejmiku Zieliński go namówił, 3600 głosów dostał. I ni stąd, ni z owąd uwierzył w swoją moc. Polityką mógł się zarazić już w biurze posłanki, gdzie przez jakiś czas pracował. Niestety na skutek różnicy zdań nasz radca w akompaniamencie grzmotów i błyskawic opuścił swoje polityczne pielesze. Teraz robi u Cichosza i teczkę przepastną za nim nosi. Co w niej jest? Może dokumenty państwowej wagi: listy agentów, wrogów ludu i Narodu, których niechybnie należałoby ujawnić, tajne/poufne. Znowu jest kimś w miasteczku!

 

Żarliwy i nader bogobojny patriota

Został Matysiak dyrektorem biura posła Cichosza i bryluje po całym powiecie, jedzie nawet poza jego opłotki. A to wieńce złożyć, patriotyczną przemowę wygłosić od posła, a to pomaszerować truchcikiem obok Lucjana lub lekko za nim, zdjęć se napstrykać i puścić do Internetu. Władza.

A wyraz twarzy udającego Męża Stanu, bijący z licznych fotografii niemal przypomina buźkę sowieckiego pioniera, który zaciągnął wartę przy trumnie towarzysza Stalina. Więcej go na zdjęciach z Lucjanem niż radnego Księżuka, przybocznego posłanki. Oj, rośnie Kościukowi konkurent na burmistrza za 4 lata. Na profilu Fb Cichosza staje wręcz na głowie, by dogodzić pryncypałowi i chlebodawcy. Rozpływa się nad jego rzekomymi przymiotami, lajkuje jak nastolatka, tak mu słodzi, że finalnych wyrobów Cukrowni „Krasnystaw” może nam zabraknąć. Nagle prysła tak niezbędna w jego profesji powaga mecenasa. Jest w swoim żywiole, bo Hałasowej nie cierpi bardziej niż kolejki przy kasie w Tesco. Dziwnym zbiegiem okoliczności, gdy wspomniany duet przyssał się do posła, zaczęły dziać się w lokalnych mediach rzeczy, które można śmiało określić mianem dziecinady rodem z politycznej piaskownicy – istny festiwal bezmyślnych złośliwości na szkodę PiS. Najpierw byliśmy świadkami 3-tygodniowej krucjaty dotyczącej zamontowania tablicy na ścianie biura poselskiego. Radca Przemysław tłumaczył w „Nowym Tygodniu” jak to musieli zdemontować tablicę poselską na koszt podatnika. Może to i prawda, ale czy takie duperele winny być wynoszone do publicznej debaty? Kogo to obchodzi?! Wszak mogli zamontować tablicę tak, by posłanki nie prowokować, ale widać zamysł był taki, by ją jednak sprowokować. Wonieje to z daleka zwykłą dziecięcą gierką i bije w mocodawcę Cichosza, który o dziwo, ten temat podjął i go bezmyślnie ciągnął. Tu warto przypomnieć, że Lucjan ma już swoje lata (prawie 70) i takie zachowania nie przystoją jego zacnej na głowie siwiźnie. Taka ma być alternatywa dla Hałasowej? Inna rzecz, że posłanka dała się podpuścić i wdała w bezsensowny, jarmarczny dialog, z którego nic nie wynika, a ludzie tylko kiwali głowami z politowania. Gołym okiem widać słabość jej otoczenia, które nie potrafi jej nic rozsądnego doradzić, tylko bije brawo na jej maskarady. Tak właśnie wygląda fragment wojny domowej w powiatowym PiS. Jest ona krwawa, ale zupełnie niezrozumiała dla wyborców.

 

Sojusz ze Szpakiem

Radny Zieliński również nie zasypia gruszek w popiele. Zawarł polityczny sojusz ze Szpakiem, czego szczególnie już nie ukrywa. Teraz obaj pospołu szarpią poły spódnicy Hałasowej. Nader osobliwy trójkąt: Zieliński-Szpak-Cichosz hula więc w najlepsze. Na krasnostawskim podwórku karty rozdaje ten pierwszy. Gdzie tylko można torpedują poczynania posłanki – kosztem wyborców, których ta prywatna wojenka zupełnie nie interesuje. Można odnieść wrażenie, że radny poszedł do polityki tylko po to, by mścić się za rzekomo doznane urazy, a nie jest już tajemnicą, że nocami śnił mu się fotel wicestarosty – on pomazaniec Szpaka, a teraz jeszcze Cichosza. Jakże symboliczny jest fakt, że radny Zielinski nigdy do tej pory nie próbował nawet rozliczać Janusza za efekty jego 16-letnich rządów i za sfałszowaną biografię, w której brak jego 12-letniego pontyfikatu w ORMO. Wszak w okresie przed wyborami krytykował wtedy jeszcze starostę, ba, nawet swoje 8-letnie bezrobocie utożsamiał właśnie z nim. Często gromko i publicznie wołał: układ! układ! Po wyborach, jak widać, nastała moda na retro i Janusz z Krzysiem padli sobie w ramiona. Wieść powiatowa niesie, że mieli się ku sobie już tuż po wyborach, gdy Szpak próbował montować większość w radzie, żeby nie oddać władzy. W latach 2006–10, gdy Krzysztof zdobył mandat radnego i o zgrozo, był również członkiem klubu radnych PSL, a wcale być nie musiał. Dziś miłość kwitnie w najlepsze, a radny posuwa się jeszcze dalej w bezrozumnych wyskokach. W tym wypadku odezwała się Krzysiowa przeszłość w Samoobronie. Jak wiadomo, jej członkowie najczęściej rekrutowali się z pewnych środowisk dalekich od idei i zwykłej uczciwości, aczkolwiek zdarzali się i ludzie ideowi. Tyle, że było ich za mało w stosunku do potrzeb…

 

Prowincjonalni dopcipnisie

Po artykule na „Dzienniku Siennicy”, w którym został on skrytykowany za polityczną głupotę, na publicznym profilu Fb Lucjana Cichosza pod postem o wspomnianych tablicach, tak szeroko opisywanych w „Nowym Tygodniu”, zamieścił komentarz w odpowiedzi do komentarza uczestnika dyskusji, który skwitował, że PiS powinien być jedną drużyną:

 

Jedna Drużyna??? To nawet widać w Powiecie krasnostawskim. Szczucie, zamordyzm i podporządkowanie wszystkiego i wszystkich jednemu celowi. Reelekcji pewnej Pani. Miała być „Dobra Zmiana”. Jest tylko świetna zamiana. PS. Nawet Redaktor z Siennicy został sprywatyzowany. Brawo… – (cit.)

 

Nie pierwszy raz radny ma zwidy i majaki. Nie może Zieliński pojąć, że nie ma akceptacji na jego otwarty sojusz ze Szpakiem – zdecydowali o tym przy urnach wyborcy. Szkoda, że posiedzenia komisji rady powiatu nie są transmitowane. Ten komentarz jest jedynie prologiem do „Tour de France” – politycznej głupoty radnego, bo oto 10 września posunął się dalej i zamieścił tym razem na swoim profilu taki post:


Swojskie „chłopaki do wzięcia”

O co chodzi w tym wygłupie? Otóż liczna grupa antagonistów Teresy Hałas określa ją mianem „Rudej”. Ów przydomek wynikający z przefarbowania przez nią kiedyś włosów jest mało wyszukany i powszechnie znany, nawet w jej otoczeniu, funkcjonuje w sferze publicznej w najlepsze. Ot, kolejna mało lotna i głupawa w swej treści dziecinada, jakże charakterystyczna dla radnego i jego pomagiera Matysiaka, który też się dobrze bawi, jak widać z zamieszczonego przez niego komentarza. Jednym słowem pan radca rozumie aluzję i przekaz – sam się do tego przyznaje. Żart jak żart, bo klasa tegoż niestety świadczy o autorze, a ten jest, jaki jest – samoobronowy. Takie żarty mogą sobie nasze „chłopaki do wzięcia” (nota bene tylko jeden z nich jest jeszcze do wzięcia – info dla panienek) opowiadać w domowej kotłowni u radcy, albo na strychu chałupy radnego – po cichu, przy piwku. Gdyby taki post zamieścił zwykły Kowalski, który ma prawo do takich demonstracji, bo jest zawiedziony poczynaniami pani poseł, to i owszem – nic by się nie stało. Tylko że w tym wypadku zamieszcza go osoba publiczna – szef struktur „Solidarnej Polski”, radny powiatowy i członek klubu PiS oraz dyrektor wydziału promocji miasta Krasnystaw. Wtóruje mu radca prawny, który wykonuje zawód wymagający szczególnego społecznego zaufania. Ma Matysiak nad sobą komisję etyki zawodowej, a przecież i on sam swego czasu na etykę zawodową powoływał się, co rusz… Takie rzeczy nie licują z zajmowanymi stanowiskami i pełnionymi funkcjami przez obu dowcipnisiów. Jak widać, zaślepienie ewentualnymi fruktami po reelekcji Cichosza przysłoniło im całkiem zdrowy rozsądek, którego może nigdy nie posiadali w nadmiarze? Żenujące to, niemalże tak, jak Komorowski łażący po krzesłach w japońskim parlamencie albo zataczający się Kwaśniewski na kwaterach pomordowanych przez NKWD w Piatichatkach… Niestety, tak infantylny kompromitujący w działaniu jest ten duet – krasnostawski Żwirek i Muchomorek – w późno dorosłym wydaniu. Trwa kampania, a ci gubią głosy na wspólną listę, bo wyborca tego nie lubi, a przede wszystkim nie rozumie. Dzieciaki od Cichosza okleiły cały powiat jego plakatami tak, że można powiedzieć o jego Lucjanizacji oraz zwąchali się ze Szpakowym PSL. Prowadzą intensywną kampanię w internecie poprzez profil fejsbukowy. Przy takiej intensyfikacji działań i częstotliwości powinni unikać takich wyskoków naszego wzniosłego Żwirka i pękatego Muchomorka – wet za wet, bo to osoby publiczne. Łatwo przeholować, a wyborca nie lubi nachalności i zwykłego chamstwa. Tak siermiężnie i dziecinnie prowadzona kampania jest drogą do nikąd i symptomem braku wyborczej alternatywy. To zwykła polityczna dywersja i sabotaż, jeszcze gorzej: głupota. Albowiem przy założeniu, że Hałasowa jest ta zła (co jest możliwe), Cichosz prowadzący taką kampanię i z takimi pomagierami jest jeszcze znacznie gorszy – bo trzyma ze Szpakiem-ormowcem. Idąc dalej, skoro otoczenie Cichosza tak się zachowuje w kampanii, nie mając póki co żadnej władzy ni wpływów, co będzie, gdy je zdobędą? Szpak wróci do władzy – pomyśli wyborca, który przeciw niemu rok temu głosował. I będzie miał rację.

Piotr Ślusarczyk

54
26

Echa dożynek w Rudce

Ryczą krowy, kwiczą świnki

Bo na Rudce są dożynki

Cała wioska sobie pląsa

Tylko Leszek coś się dąsa

No bo nawet dziecko wie!

Rudka robi tak jak chce!

Zawsze w Rudce było tak !

Nawet podpadł tutaj Szpak…

Przeszła jesień, wiosna, zima

A chodnika ciągle ni ma…

Jak szpakówkę budowano

O chodniku zapomniano

Naród na to patrzy, łez ma pełne oczy

Pójdzie Szpak do piekła, wyżej nie podskoczy…

W niedzielne popołudnie w Rudce (gmina Siennica Różana) odbyły się dożynki wioskowe. Z pierwszych komentarzy wynika, że były udane i można pokusić się o stwierdzenie, a wręcz pochwałę wójta Proskury, bo nie przeszkadzał w organizacji i nie pchał rąk w to, co ludzie sami zrobić chcieli. Choć wypadałoby po 30 latach wójtowania przemawiać z pamięci, a nie czytać z kartki jak dzieciak, co za szybko do szkoły poszedł. Niestety na tle innych, którzy podjęli się sztuki oracji, Proskura wypadł tak, jak były instruktor ZMW wypaść może, czyli blado. Jeśli reszta pokazała klasę – nasz Leszek pokazał kilka klas. Nazwisko przewodniczącej KGW w Rudce wypada znać, a nie je przekręcać, bo doprawdy źle się tego słucha. Natomiast dukanie fragmentu „Moja Piosnka II” Cypriana K. Norwida wręcz zakrawa na herezję – jak się polonistki nie chciało słuchać w technikum mechanizacji rolnictwa w Lubyczy, teraz trza dukać. To jest nasza narodowa klasyka, należy znać! Wystarczyło Panie wójcie przeczytać wcześniej i poćwiczyć przed lustrem jak wójt Kozioł w Ranczu!

Były przemowy

Przemawiała zaproszona poseł Teresa Hałas i w jej wystąpieniu nie było krzty polityki, mówiła od siebie tak samo lekko, jak się czasami i zupełnie niepotrzebnie złości na „Dziennik Siennicy”. Na czym, jak na czym, ale na kultywowaniu tradycji zna się bowiem ona, jak mało kto. Na Widniówce zaczęła żniwa, a skończyła je dożynkami w Rudce… Lubi Teresa od serca i sentymentalnie mówić – to jej wielka pasja, w przeciwieństwie do jej antagonisty posła Cichosza, który mówcą jest żadnym. A Teresa, jak się uprze, to zaśpiewa nawet i z mównicy sejmowej. Choć i Cichosz na dożynkach we Frampolu śpiewać próbował, tyle że słów nie znał, więc wyszło mu murmurando, ale to już jest znamię odwagi zdeterminowanej wyścigiem do fotela na Wiejskiej.

Nie obyło się bez wystąpienia „ marzenia wszystkich polskich teściowych” wicestarosty Marka Nowosadzkiego, który również powiedział parę słów, ale tu było jak zwykle markowo. Mówi się, że Marek wręcz urodził się do przemów i garniturów, a pierwsze jego słowo, gdy rumianym pacholęciem był brzmiało: proszę, dziękuję i czy ładnie wyglądam? Co to tam dla niego przemawiać, skoro on całe życie albo przemawiał w radzie powiatu, albo w klasie do dziatwy. Wielkość i skład audytorium nie stanowi dla niego żadnego problemu. Dobrze w Rudce wybrzmiały jego słowa, godnie poszanował zebranych.

Przemawiał i „apostata siennickiej zgody” – radny wiecznie młody Andrzej Korkosz i jak zwykle mu wyszło. Przemówienie pisał sobie sam…

Franek na Wójta!

W części artystycznej furorę zrobił 8-letni Franek , który z pasją i doskonałą dykcją wyrecytował wiersz. Śmiało można okrzyknąć go następcą Nowosadzkiego, a Proskura powinien od Frania brać korepetycje w obcowaniu z tłumem. Inne dzieci też włożyły w swój występ kawał pracy i serducha. Wielkie podziękowania należą się Pani Krystynie Kobylańskiej, która czuwała nad całą częścią artystyczną i przygotowywała małych i większych artystów. Akompaniował im Janusz Pawlicha na akordeonie. Obrzęd dożynkowy to jej zasługa. Na koniec wystąpił zespół z Ukrainy i tak zaśpiewał, że niektórym zatęskniło się za kresami. Tu trzeba sprawiedliwość oddać, że ów zespół to pomysł wójta Proskury i sądząc po komentarzach, to całkiem udany. Impreza się udała dzięki mieszkańcom, którzy bezinteresownie zaangażowali się w jej organizację. Nikt nie patrzył na politykierstwo, bo i po co? Rudka zawsze była inna niż reszta Siennicy, bo za lasem i blisko miasta. Jak na siennickie standardy ta wioska jest wyjątkowo zgrana i spójna, dlatego wiele imprez i inicjatyw kończy się tam sukcesem. Koledzy radni jakoś Korkoszowi nie dopisali. Był tylko Piotr Kołtun z Wierzchowin i Alicja Pacyk z Zagrody oraz Sławomir Knap z Siennicy Dużej. Radny powiatowy Szpak też się nie stawił. Gdyby był chodnik od Siennicy Dużej, pewnie by nawet w bamboszach przyszedł… Poszczególne sołectwa przysłały jakichś tam przedstawicieli, ale ogólnie aktyw gminny zawiódł, tylko że to nie miało wpływu na frekwencję, bo uczestników było ponad 200, tańcowano do północy. Organizatorzy zadbali o okolicznościowe pamiątki, tj. śpiewnik biesiadny okraszony archiwalnymi fotografiami z dożynek w Rudce, które odbywały się w minionych latach. A niektóre fotografie są jeszcze z lat 50. ubiegłego wieku – kawał historii wioski.


Siennicka „dobra zmiana” – zamiast dożynek plakaty Lucjana

Na podsumowanie można pokusić się o przewrotną refleksję. W rolniczej gminie, która jest matecznikiem PSL, gdzie jak kamieniem rzucisz, to w ludowca trafisz, wójt i prezes powiatowego PSL nie zorganizowali żadnych obchodów święta plonów. Jest to zastanawiające, bo PSL-owski elektorat skrobie się po głowach i pyta: dlaczego?! Toć wszyscy wkoło mieli dożynki? Już się w terenie słyszy takie głosy. A w zamian Proskura ze Szpakiem okleili gminę plakatami swojego konia trojańskiego Cichosza, byłego zeteselowca, a teraz w PiS. Jak się Krzysztof Hetman z Janem Łopatą z Lublina o tym dowiedzą, że ci popierają kandydata z konkurencyjnej listy, mogą ich z ruchu ludowego na zbity pysk wyrzucić. Toć PSL ledwie ociera się o 5-procentowy próg. A jak nie przekroczy właśnie dlatego, że nasz Proskura ze Szpakiem Cichosza z PiS poparli?! Zaiste cuda polityczne się u nas teraz dzieją. Jak oni to ludziom roztłumaczą? Zbaranieje elektorat do szczętu, będzie kilka zawałów. I oby rozwalanie ruchu ludowego w naszej gminie, ba, powiecie, tylko takimi tragediami się zakończyło. Tak się w tej walce o utrzymanie władzy zapamiętali, że zapomnieli docenić trud rolnika-podatnika i też wyborcy. Ot, tacy z nich  ludowcy jak dżem truskawkowy z czarnej porzeczki…

Piotr Ślusarczyk

37
14

Tymczasem w biurze posła Cichosza

Otrzymaliśmy ostatnio taki sygnał od złaknionego spotkania z posłem Cichoszem potencjalnego wyborcy. Ów wyborca był tak zniecierpliwiony, że wysłał „krasnostawskiego sms-a” który wygląda tak:

Szanowny Panie napisz kiedy urzendujesz, świnie poczekają my nie a wybory blisko-Pisownia oryginalna

Jak widać wszystkie powierzchnie płaskie w najbliższym otoczeniu biura posła Cichosza mają swoje przysłowiowe „5 minut” Po ścianie na której zamieszczono tablicę, w sprawie której rzekomo miała interweniować posłanka Hałas o czym przez 3 tygodnie rozpisywała się lokalna gazeta przyszła pora na drzwi… Czekamy z utęsknieniem na coś na asfalcie, bo też płaski.

24
8

Zoologiczny horror na Boruniu

„Jadą, jadą dzieci drogą, siostrzyczka i brat i nadziwić się nie mogą jaki piękny świat” znacie? to posłuchajcie, chociaż kusi by „piękny” zmienić na „dziwny”.

Jechał Antek przez Boruń powoli, patrzył na ten piękny świat i zobaczył na asfalcie rozjechanego przez jakiś samochód młodego bażanta. Widok niezbyt piękny choć kolorowy, bo krew czerwona, piórka szare i miejscami niebieskawe wnętrzności. Przejechał nad ptasim truchłem, ale pragmatyczna chłopska dusza kazała mu zatrzymać się. Przecież taki bażant to może być kolacja dla psa. Cofnął samochodem, znalezisko wrzucił do bagażnika. Wtedy dojechał kolejny samochód prowadzony przez pewnego tubylca, który natychmiast zainteresował się „co tam wrzuciłeś?” ale odpowiedź była enigmatyczna choć soczysta – jak na Antka przystało. Antek odjechał do swej chaty w lesie, a tubylec trawiony ciekawością a może i zazdrością, pozostał w Boruniu.
Teraz zaczęły się dziać rzeczy trudne do wytłumaczenia. Antek zatelefonował do wójta i zapytał co ma zrobić ze znalezionym martwym ptakiem. Wójt i jednocześnie myśliwy, zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, zaproponował by padlinę zakopać bo temperatura 30 stopni sprawia szybki rozkład tego co było jeszcze niedawno, młodym ptakiem. Antek chyba nudził się bo telefonował jeszcze pod telefon 112, z pytaniem co robić? Odpowiedź chyba nie była po jego myśli, bo dyżurny policjant okazał się normalnym człowiekiem i zaproponował zakopanie bażanta. I przeszedłby ten dzień bez śladu, ale tubylec i policyjne procedury zmieniły historię. W piętnaście minut po rozmowie z numerem 112 w obejściu Antka pojawił się policyjny radiowóz. Funkcjonariusze poprosili o okazanie zająca. Gospodarz zdębiał, ale tylko na chwilę, później pokazał zabitego ptaka. Wygłoszony przy tej okazji kwiecisty komentarz, nie nadający się raczej do publikacji. „Dowód” został sfotografowany, funkcjonariusze odjechali, Antek padlinę zakopał i zajął się swoimi sprawami. Ale ruszyła policyjna procedura, uruchomiona telefonicznym doniesieniem „tubylca” o rzekomo zabitym zającu zabranym przez Antka. Około godziny 21 policja dopytywała żonę naszego bohatera o jego miejsce pobytu. Szukali, szukali i nie znaleźli. Przywieziono natomiast technika policyjnego i przeprowadzono oględziny miejsca „wypadku śmiertelnego z udziałem bażanta vel zająca”.
Rano powtórnie odszukano pana A i ciekawe jak wygląda dokumentacja z owego postępowania i ile kosztowało postępowanie, bo przecież conajmniej trzech ludzi przez cały wieczór, kawałek nocy i kolejny poranek usiłowało odszukać zająca, którego nie było. Inną sprawą są procedury tak szczegółowe, że rozum nie ma tam nic do roboty, a funkcjonariusze wychodzą na idiotów.

Mirosław Ignacy Kaczor

27
5

Wreszcie wszyscy dostali podwyżkę

W grodzie nad Wieprzem podwyżki!A miejscy archeolodzy dogrzebali się „artefaktów” z epoki Hanny na jej wyjątkową hojność i liberalizm finansowy. Burmistrz Kościuk jako zakładnik „wszystkich” i tylko Jakubiec może spać spokojnie i to do południa!

Na ostatniej sesji Rady Miasta 18 sierpnia która „popełniła się” w klimatyzowanej sali CiS na poddaszu, podniesiono Kościukowi pensję o blisko 2000 złotych. Miejsce podwyżki wręcz symboliczne, bo poddasze i to w CIS którym zarządza Piwko Marek słynący z siedzenia okrakiem na stołkach miejsko- powiatowych. By obraz był pełny, to radni sobie również podnieśli wysokość diet. Kiedyś było 700 złotych teraz będą mieć coś z 1000. Tym sposobem wszyscy w mieście dostali podwyżkę! Tyle że jedni w rachunkach za śmieci i wodę a drudzy w uposażeniu. Z całej tej operacji zadowoleni mogą być jedynie rajcy, bo mimo, że są mieszkańcami to tylko im się to w jakiś sposób równoważy.

Samo przegłosowanie uchwały było jednym z pierwszych punktów sesji. Charakteryzowało go: wyjątkowa jednomyślność, pośpiech i wszystko to okraszone cmentarną ciszą. Co do pośpiechu to można pokusić się o metaforę.  Albowiem ktoś kiedyś zgrabnie ale i dosadnie to ujął: „Przypominało to reakcję człowieka który namęczy się przy wypróżnianiu, by potem nawet owocu swoich mąk nie oglądać a jedynie marzy, by szybko wcisnąć spłuczkę” Być może przezorni radni cały ciężar dyskusji przenieśli na komisje, a te jak wiadomo są nie relacjonowane. Zaprawdę zastanawia milczenie  „Talleyranda lokalnej polityki” Wilkołazkiego który, jeśli się pamięta z jakim zapałem w zeszłej kadencji dyskutował o poborach Mazurkiewiczowej… Tu obiekcji nie miał, bo widać był beneficjentem. Może cała ta operacja jest jakimś zewnętrznym objawem targu politycznego między Kościukiem a słynącym z różnych przewrotnych pomysłów liderem „Krasnostawian”?

Ciekawe jak to odbierze wyborca? Są już głosy, nawet wśród samych radnych, że z tą podwyżką trzeba było poczekać. Niewłaściwy czas wybrali  , tym bardziej, że kasa miasta dziurawa jak chodaki pątnika. Może w takich okolicznościach lepiej było zostać przy starej stawce i trochę zsolidaryzować się z wyborcami? Wszak za komuny w wielu knajpach nad barem wisiał wszystko mówiący slogan- „Umiar świadczy o twojej klasie” Mimo że dotyczył innego zjawiska to i w tym przypadku jest aktualny…

Parkingowy liberalizm

Tymczasem, co rusz wypływają różne ciekawostki po poprzedniczce Kościuka. Ta ,jak wiadomo słynęła z oryginalnej filozofii sprawowania urzędu w której główną rolę odgrywały różnej maści kamaryle dworskie. Jedna z nich, to taka, że w ciągu 4 lat magistrat stracił około 200.000 tysięcy dochodu. Mowa tu o opłatach za użytkowanie parkingu przy Biedronce na ul PCK. Swego czasu Jakubiec zawarł z Biedronką umowę na mocy której kasę miasta zasilało co miesiąc 3600 złotych. Umowa obowiązywała do 2015 roku. Gdy wygasła parking stał się publiczny a miasto uboższe o rzeczoną kwotę. Jakoś nikomu z otoczenia Hanny nie zależało na jej przedłużeniu. Wtedy sekretarzem był Gałan tak samo z SLD jak i Piwko który jak wiadomo „Biedronki” darzy szczególnym sentymentem. Wszystko wyszło „do spodu” gdy od niej wpłynęło pismo w którym mowa o chęci rozbudowy lokalu przy ul PCK. Tylko szkopuł w tym, że do tego są potrzebne miejsca parkingowe. Obecny na komisji Jakubiec odparł, że wystarczy zerknąć do umowy, tej z jego czasów i tam jest wszystko, łącznie z wysokością czynszu za wynajem. Właśnie wtedy okazało się, że za ostatnie 4 lata dzięki dziwnej hojności nieudolnej burmistrz miasto nie dostało ani grosza. Jednym słowem „Piwkowa Biedronka” za czasów rządów Hanny miała się tak dobrze jak skarabeusze w starożytnym Egipcie. Obecnie rozmowy na temat wysokości czynszu utknęły w martwym punkcie a propozycje wahały się od śmiesznych 400 złotych do 3600 zł.

Spokój Jakubca

Może Jakubiec mieć satysfakcję, bo gdy odchodził to zostawił kasę pełną. W rankingu samorządów uwzględniającym dochód na głowę mieszkańca za jego czasów Krasnystaw był wysoko a on sam w roku w którym przegrał z Mazurkiewicz odbierał nagrody w Krynicy. Obecnie miasto jest na 10 miejscu od końca na 4500 samorządów w Polsce! Niestety ale tak działa demokracja. A ta kieruje się swoją logiką i znawcy mawiają, że posiada tylko serce i ani krzty rozumu. Jej przeciwnicy uważają, że argumentem przeciw niej jest „pięć minut rozmowy z potencjalnym wyborcą”

Można pokusić się o żart ,że Hanna choć niepozorna spustoszyła budżet i inwestycje miasta jak tornado centralne stany USA(do których często jeździła z czego spowiadała się na swoim fb) Teraz już wiadomo czemu meteorolodzy gwałtowne zjawiska pogodowe lubią nazywać kobiecymi imionami. Ot, taka „Katrina” prawie zmiotła Nowy Orlean…

Zagubiony w stumilowym lesie?

Sytuacja Kościuka jest nie do pozazdroszczenia ponieważ siedzi w walącym się domu który jeszcze grozi samozapłonem. Do tego jest na prawach zwykłego lokatora, bo nic nie jest jego z radą w szczególności. A ewentualny sojusz z Wilkołazkim to „inwestycja o żadnej stopie zwrotu” albowiem Pan Marcin prowadzi politykę którą tylko on sam rozumie.

To że Kościuk zatrudnił w magistracie radnego  powiatowego Zielińskiego na stanowisku szefa promocji, też jest wątpliwym politycznie interesem. Krzyś próbuje być jego strażakiem, bywa tak, że gdy Jakubiec Kościuka na jakiejś komisji zapędzi w przysłowiowy „kozi róg” to strażak Zieliński na komisjach rady powiatu w odwecie pyta kiedy będzie restrukturyzacja w PUP? Jak wiadomo Jakubiec był tam wicedyrektorem ale na skutek decyzji o likwidacji tego stanowiska został zwykłym pracownikiem o uposażeniu wicedyrektora gdyż jest w okresie chronionym. Nic z tych hajdamackich wojenek dobrego nie wynika dla burmistrza Roberta, bo jeśli Jakubiec pójdzie na emeryturę to wtedy weźmie pełen odwet. Wiedzę i szable wszak ma. Jedyną receptą na to jest spokój i dystans do tego wszystkiego. Okazuje się, że na przestrzeni ostatnich 30 lat jedynym pełnokrwistym burmistrzem był właśnie Jakubiec, obecnie nastał czas włodarzy bez zaplecza politycznego. Tak więc burmistrz Robert  skądinąd sympatyczny jako człowiek jest  zagubiony jak Kubuś Puchatek w stumilowym lesie i ten Krzyś mu nie pomoże.   

 

60
12

Na Kozieńcu pada

„Ciągle pada. A ja chodzę desperacko i na przekór wszystkim moknę…” Tak śpiewał Seweryn Krajewski, A ja? A ja patrzę na Kozieniec i tam widzę całą gminę…..

Sołtys zaczął zbierać podpisy – a za czym te podpisy? pytam „a żeby zrobili przepust, coś już pisali ale powiedzieli, że jak będą podpisy to będzie lepiej”. Po tak wyczerpującej informacji podpisałem. Później dowiedziałem się, że zostawił listę w sklepie, żeby mieszkańcy sami podpisywali. Cóż, demokratycznie wybrany działa jak działa, ma większość za sobą. A część owej większości jest podtapiana przez spływającą z pól i od sąsiadów wodę. Dopóki nie było chodnika to między posesjami a drogą był rów i woda rowem spływała koło domu Proskurów, dalej koło Brzyszków, Kamińskich i dalej za domem Adolka na działkę gdzie pod drogą jest rura – nie przepust tylko rura- i tą rurą na łąki, do rzeki ……Około trzech lat temu ktoś zamówił projekt chodnika – przed wyborami ogłoszono to jako sukces wójta i miejscowego radnego. Dwa lata temu na konsultacje do Kozieńca przyjechała Pani projektantka, odbyło się zabranie, wszyscy byli przeszczęśliwi. Będzie chodnik, będą utwardzone wjazdy, będzie ślicznie. Kiedy na koniec zebrania zapytałem: a co z przepustem odprowadzającym wodę z działki między Stasiukami a Żebrowskimi, zbierającą się tam podczas intensywnych opadów, lub pochodzącą z roztopów? Wśród zebranych zapanowała konsternacja. Pani projektant stwierdziła, że ona na swoich planach nie ma żadnego przepustu pod szosą. Radny i sołtys przypomnieli sobie o jakiejś rurze i zaraz padły propozycje jakiejś prowizorki. Na zebraniu byli przedstawiciele Urzędu Gminy i wtedy był czas by wprowadzić do projektu ów przepust, wymusić to na projektantce. Prawdopodobnie to gmina zamawiała projekt i powinna dbać by otrzymać za swoje, przepraszam, za nasze pieniądze towar dobrej jakości. Nie dopilnował sołtys, nie dopilnował radny, nie dopilnował wójt. Wyszło jak zwykle, czyli byle jak. Inną sprawą było wykonanie namiastki kanalizacji burzowej, która zastąpiłaby rów przykryty chodnikiem, ale jaki projektant taki projekt. A Kaczor? ten zawsze szuka dziury w całym, tylko że tym razem kilku naocznie przekonało się jak owa dziura jest potrzebna.

 

Mirosław z Kozieńca Kaczor

27
7

Szpaka troski o nasze zdrowie

 

Ledwie zsiadł ze stołka kilka miesięcy temu, a już szpital chce po swojemu naprawiać. Domaga się od innych wyśrubowanych kwalifikacji, bo swoich – jak gminna wieść niesie – ma aż nadto, szczególnie dyplomów. Spalił je czy pochował po szufladach?

Były starosta Janusz Szpak uczy się być pełnokrwistą opozycją. Wiadomym jest, jak jest z nauką nowych zachowań w wieku 70 lat, tym bardziej, jeśli władał powiatem przez 4 kadencje – łącznie przez 16 lat. A jaki jest ten powiat po tym jego władaniu, żal patrzeć. Na ostatniej sesji 5 sierpnia Janusz zabrał głos w kwestii sytuacji w krasnostawskim szpitalu.

  • Na wniosek pracowników szpitala zaniepokojonych sytuacją finansową, ujemnym wynikiem i wzrastającymi zobowiązaniami, w tym wymagalnymi, proszę o przeprowadzenie audytu w zakresie posiadanych kwalifikacji przez osobę zatrudnioną na stanowisku głównego księgowego. Z informacji uzyskanych od pracowników szpitala wynika, że została zwolniona osoba o pełnych kwalifikacjach celem zatrudnienia osoby nieposiadającej pełnych kwalifikacji. Osoba zatrudniona w SP ZOZ powinna posiadać kwalifikacje zgodne z brzmieniem ustawy z 2009 roku. Z przekazanych informacji wynika, że osoba zatrudniona obecnie nie posiada stosownych kwalifikacji, nigdy nie była zatrudniona na stanowisku kierownika działu i nigdy samodzielnie nie kierowała zespołem pracowników w służbach finansowo-księgowych ani też w żadnym innym dziale. Tym samym nie spełnia ustawowych wymogów 3 lat pracy, w tym na stanowisku głównej księgowej sektora finansów publicznych w jednostce służby zdrowia odpowiedzialnej za zdrowie pacjentów. Jednocześnie brak doświadczenia przekłada się na brak umiejętności w zarządzaniu długiem i powiększającym się ujemnym wynikiem finansowym. Zaniepokojenie pracowników o miejsca pracy i dalszy los placówki wymaga przeprowadzenia audytu. W przypadku potwierdzenia informacji wnioskuję o udzielenie informacji co do dalszych działań celem zgodnego z prawem zabezpieczenia pracy na tak kluczowym stanowisku, jakim jest główny księgowy, poprzez zatrudnienie osoby o wymaganych kwalifikacjach – odczytał seriami niczym z zacinającego się erkaemu były starosta na sesji.

To nie był koniec Janusza wystąpienia, bo jak się okazało, ten na sesję przyszedł jeszcze z przysłowiową dubeltówką.

  • Mając na uwadze niepokojące sygnały ze strony pracowników szpitala w związku z brakiem zabezpieczenia podstawowych potrzeb w zakresie udzielenia świadczeń pacjentom hospitalizowanym w naszym szpitalu, pytam: czy prawdą jest, że lekarze okuliści ograniczyli swój czas do trzech dni pracy w tygodniu? Jaka liczba lekarzy odeszła na przestrzeni ostatniego okresu czasu lub zgłosiła chęć odejścia w najbliższym czasie? Ilu lekarzy i pielęgniarek zostało zatrudnionych w ostatnim okresie, tj. gdy dyrektorem został pan Jarzębowski?
  • Ilu pracowników innych grup zawodowych zostało zatrudnionych, a ilu odeszło w rozbiciu na poszczególne grupy w okresie jak powyżej? Proszę o udzielenie informacji, co do wysokości średnich zarobków dyrektora, jego zastępcy, naczelnej pielęgniarki i głównej księgowej? – z „nienaganną dykcją” zasypywał pytaniami Janusz. Na koniec odczytu brakowało tylko komunikatu: czytała Krystyna Czubówna. Tak mu poszło, że i z telewizyjną prognozą w TVN i Polsacie by se poradził i jeszcze wziął honorarium.

Zapomniał wół…

Troska Szpaka o finanse szpitala i zdrowie pacjentów aż poraża. Z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że rzekomo kontrowersyjna księgowa jest osobą z 15-letnim stażem pracy i to w krasnostawskim SP ZOZ. Całe zawodowe życie związała z tą placówką! Swego czasu była zastępcą  Górnej – głównej księgowej szpitala. Zaczynała swoją pracę jeszcze w czasach przed dyr. Matejem. Tym samym zna się na robocie, nie mówiąc już o znajomości bolączek ZOZ. Być może nawet lepiej zna swój warsztat niż Szpak swoje starostwo, bo będąc wspomnianym – jak widać – nie miał zielonego pojęcia o jego strukturze organizacyjnej. Od dziwo, te sprawy miał w małym palcu jego poprzednik Jelonek, ale to tak na marginesie. Zapomniał już Janusz, w jakich okolicznościach powołał Annę Antygę na funkcję dyrektora II LO. Dla przypomnienia – wszystko unieważniły służby Wojewody Lubelskiego. A jak Żyśkę do PCPR dopychał kolanem – też zapomniał. Gdzie wtedy była jego troska o finanse? Jak strugał etat dla Andrzeja Jakubca w PUP – też puścił w niepamięć. Zapomniał wreszcie, w jakiej atmosferze powoływano byłą księgową Panią Skrok i jak Matej cynicznie zamieszał właśnie w księgowości, gdy odchodził.

Trzymajmy się faktów

Dziwaczne jest sformułowanie, jakoby była księgowa została zwolniona. Prawda jest taka, a przynajmniej tak wynika z dokumentów, że odeszła sama. Jest to logiczne, ponieważ odchodzący Matej zabrał ze sobą swojego księgowego. Ale jeszcze dziwniejsza jest sugestia, jakoby brak doświadczenia księgowej źle wpłynie na zdrowie pacjentów. Doprawdy nie wiadomo, jakie ma Janusz wyobrażenie na temat krasnostawskiej medycyny, ale chyba jakieś pokręcone, bo wynika z niego, że tu przy łóżku diagnozy stawiają księgowi. Ciekawe, czy wtedy, gdy Janusz kurował się po lądowaniu w krzakach, leczył go lekarz czy księgowa? Ot, ludowa logika!

Poza tym obecna księgowa, gwoli ścisłości, jest tylko pełniącą obowiązki. Czyli pisze Janusz o czymś, czego nie rozumie. Dziobie, ale na oślep i wreszcie, którzy zaniepokojeni pracownicy upoważnili go do wypowiadania się w ich imieniu? Wygląda to wszystko na robotę poprzedniej ekipy, a Szpaka wzięto tylko do czytania, ale i to mu nie wyszło, bo miał problem z odmianą liczebników. Nie mówi się, a tym bardziej pisze „trzy lat” tylko „trzech”,ale widać tam (w krasnostawskim ruchu tzw. ludowym) wszystko jest inne, z gramatyką włącznie.

Janusz magistrem?

Nota bene też od wielu osób słyszałem (i również nie powiem, od kogo), że nasz były starosta Janusz Szpak jest absolwentem Akademii Nauk Społecznych przy KC PZPR, podobno po ekonomii czy ekonomice socjalistycznej, czy jakiejś tam podobnej. Od 1990 r. – jak wiemy – mamy gospodarkę rynkową, a nie socjalistyczną. Z tych samych informacji wynika też, że jego czerwony dyplom jest nadal ważny i śmiało można będzie już pisać – jeśli to prawda – że nasz nestor legitymuje się wyższym wykształceniem. Jego czerwony Oxford runął wraz z socjalizmem, bo ten zbankrutował. Czyżby oznaczało to, że jego wiedza tam zdobyta również wyparowała? A może nadal w nim siedzi, tylko ten dyplom skrzętnie ukrywa? To wszystko j.w. słyszałem od wielu ludzi z naszego powiatu. O innych jego kursach dokształcających, np. w ORMO, nie chcę się już powtarzać. Odpowiedni „dyplom” wydał mu już ponad 2 lata temu  IPN. Ten widziałem na własne oczy, chociaż się Pan nim nie chwalił, wręcz przeciwnie.

 

.Ma Kraszewski swoje muzeum w Romanowie? Ma  Sienkiewicz w Oblęgorku. To czemu Szpak nie może mieć swojego w Krasnymstawie? Albo w tej rozpadającej się świetlicy na Latyczowie? Jest szlak Sobieskiego!? Pora na szlak Szpaka „od Latyczowa przez Siennicę aż hen na Połtawę i dalej na wschód”

Panie Januszu, pokaż Pan wszystkie te swoje „kwity kwalifikacyjne” na dzisiejsze czasy! Może być ich co niemiara. Gwarantuję, że będziemy aż cmokać z zachwytów, a do ich oglądania ustawią się długie kolejki. Właśnie dlatego nie chowaj ich Pan w głębokich szufladach! Już najwyższa pora pokazać je mieszkańcom powiatu, bo nam się ta prawda należy – za całe 16 lat Pańskiego pontyfikatu. Nowy dyrektor naszego muzeum zaiste wystawiłby je w swoich najcenniejszych gablotach, a my mielibyśmy wreszcie co i kogo podziwiać.

Wszystkich Państwa zainteresowanych tym czym była Akademia Nauk Społecznych przy KC PZPR i jej poprzedniczka odsyłam do wikipedii:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Akademia_Nauk_Spo%C5%82ecznych

https://pl.wikipedia.org/wiki/Wy%C5%BCsza_Szko%C5%82a_Nauk_Spo%C5%82ecznych_przy_KC_PZPR

Piotr Ślusarczyk

63
46

Relacja i podziękowania organizatorów obchodów 75 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego

Szanowni Państwo

W dniu 1 sierpnia 2019 roku, w Krasnymstawie obchodziliśmy 75 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Oddawaliśmy ze szczególną czcią pamięć wszystkich mieszkańców powiatu krasnostawskiego, którzy w 1944 roku ruszyli do stolicy, aby tam wspierać powstańcze barykady.

Świętowanie rozpoczęliśmy w Parafii pod wezwaniem Matki Bożej Pocieszenia, gdzie w asyście Grup Rekonstrukcji Historycznej oraz Z.S. Strzelec oddział Krasnystaw, został ofiarowany do świątyni sztandar Stowarzyszenia Polskich Kombatantów. Organizacja ta powstała w 1946 roku z rozkazu generała Andersa w Londynie. Skupiała polskich weteranów II wojny światowej, osiedlonych na zachodzie Europy, Australii oraz w krajach obu Ameryk, którzy po wojnie ze względu na antykomunistyczny charakter organizacji, nie mieli szans powrotu do Ojczyzny. Celem stowarzyszenia było zacieśnianie więzów między członkami organizacji, oraz kultywowanie tradycji walki przeciwko systemowi komunistycznemu. Innymi celami było; pomoc nowo przybył polskim kombatantom w znalezieniu pracy, miejsca zamieszkania a także z zapewnienie im kontaktu z polską kulturą. Organizacja wspierała również polskich inwalidów wojennych poza granicami kraju, oraz dbała o miejsca pochówku poległych kolegów na Europejskich polach bitew.


Delegatura na Kraj powstała pod koniec lat 80 XX wieku, gdy PRL chylił się ku upadkowi. Koło Krasnystaw zostało zawiązane przez żołnierzy oddziału Batalionów Chłopskich, dowodzonych przez niezłomnego olimpijczyka i żołnierza mjr. Stanisława Sokołowskiego ps. „Rolnik”. Dowódca ten, wsławił się wieloma spektakularnymi akcjami, wymierzonymi w Niemieckich okupantów. Największym wyczynem było odbicie z krasnostawskiego więzienia ponad 250 żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego, bez oddania jednego wystrzału. Stanisław Sokołowski został zamordowany przez NKWD w obławie, nocą z 23 na 24 listopada 1945 roku, w iście katyński sposób, raniony w obydwie nogi serią z CKM, został dobity strzałem w tył głowy.


Podkomendni chcąc upamiętnić postać swojego dowódcy, postanowili założyć koło i uszyć sztandar upamiętniający burzliwe dzieje II wojny światowej na ziemi krasnostawskiej. Dziś pozostało jedynie dwóch świadków tamtych wydarzeń. Są nimi kpt. Władysław Szymaniak ps. „Dłuto” oraz porucznik Edward Krupa ps. „Wrzos”, którzy w asyście dowódcy Z.S. Strzelec, Pana Marka Komana wprowadzili sztandar do świątyni.

 

 

Po Mszy wszyscy obecni przemaszerowali ulicami miasta na Rynek, gdzie pod tablicą upamiętniającą Krasnostawian biorących udział w Powstaniu Warszawskim złożono wiązanki. Kwiaty przy asyście Grupy Rekonstrukcji Historycznej im. 1 Pułku Legii Nadwiślańskiej Ziemi Lubelskiej NSZ składali ; Stowarzyszenie Polskich Kombatantów koło Krasnystaw, wiązanka w imieniu Poseł na Sejm RP, Pani Teresa Hałas, Poseł na Sejm RP, Pan Lucjan Cichosz, wiązanka w imieniu Wojewody lubelskiego, Pana Przemysława Czarnka, wiązanka od zarządu Powiatu Krasnystaw składana przez Starostę Krasnostawskiego Pana Andrzeja Leńczuka, jego zastępcę Pana Marka Nowosadzkiego wraz z ks. kan. Jarosławem Wójckiem oraz ks. Zbigniewem Kulikiem, wiązankę z Urzędu Miasta złożył Burmistrz Krasnegostawu – Pan Robert Kościuk, wiązankę od Gminy Rudnik, Wójt, Pan Paweł Kucharczyk oraz w imieniu Instytutu Pamięci Narodowej oddział lubelski – Pan dr Daniel Piekaruś.
Następnie wiązanki kolejno składały delegacje organizacji; Stowarzyszenia Narodowy Krasnystaw, Krasnostawskiego Stowarzyszenia Osób Represjonowanych w Stanie Wojennym, delegacja Skoku im. Unii Lubelskiej, Nieformalna Grupa Rekonstrukcji Historycznej Michalec 1864, Grupa Rekonstrukcji Historycznej im. I Pułku Legii Nadwiślańskiej Narodowych Sił Zbrojnych, Stowarzyszenie Krasnostawianie, Młodzi Patrioci Chełm, Głos Bohatera, Narodowa Łęczna, Narodowa Bychawa, Narodowy Świdnik oraz
Stowarzyszenie Ku Dobru.

 

 

Następnie gdy wybiła godzina 17:00, włączeniem syren alarmowych oraz zapaleniem świec dymnych oraz minutą ciszy oddaliśmy hołd Powstańcom Warszawskim.

Po okolicznych przemówieniach rozpoczął się koncert zespołu Forteca, który zwieńczył tegoroczne uroczystości 75 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego.

Organizatorami obchodów było Stowarzyszenie Narodowy Krasnystaw, Krasnostawskie Stowarzyszenie Osób Represjonowanych w Stanie Wojennym, Parafia Pod Wezwaniem Matki Bożej Pocieszenia w Krasnymstawie oraz Urząd Miasta Krasnystaw.

Patronat Honorowy nad uroczystościami objęli – Wojewoda Lubelski – Pan Przemysław Czarnek, Marszałek Województwa Lubelskiego – Pan Jarosław Stawiarski oraz Burmistrz Miasta Krasnystaw – Pan Robert Kościuk.

Chcielibyśmy również serdecznie podziękować wszystkim sponsorom, bez których wsparcia uroczystości nigdy by się nie odbyły. Dziękujemy: Urzędowi Marszałkowskiemu w Lublinie, GiAP – Gospodarczemu Instytutowi Analiz Przestrzennych a zwłaszcza jej prezesowi – Panu Sławomirowi Kowalczykowi,
Panu Adamowi Franczakowi,
Bankowi Spółdzielczemu w Krasnymstawie,
Kasie Unii Lubelskiej oddział Krasnystaw,
firmie Wemax i jej prezesowi, Panu Markowi Wereszczyńskiemu, Firmie Lewandowski Auto Serwis, Karczmie u Fela i Panu Feliksowi Drążkowi , Fundacji Kisiela
Firmie galwanizacyjnej Galw – Mal z Krasnegostawu oraz Krasnostawskiemu Domu Kultury, a zwłaszcza jej dyrektorowi – Panu Damianowi Kozyrskiemu, za wszelką okazaną pomoc.

Na zakończenie, serdecznie dziękujemy wszystkim obecnym za godne upamiętnienie heroizmu i bohaterstwa naszych Ojców.

CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM !

23
5

Normalność wróciła do Łopiennika

W Łopienniku Dolnym przewrót kopernikański, w efekcie czego do tamtejszej szkoły po wielu latach wróciła normalność. 6 sierpnia odbył się konkurs, kandydatek było dwie: Elżbieta Sawa, Dorota Grzesiak. Wygrała i to zdecydowanie Pani Elżbieta Sawa. Był to trzeci konkurs w ciągu roku i raczej ostatni. Warto podkreślić, że w normalnych warunkach trzy konkursy zdarzają się w okresie 15 lat, albowiem kadencja dyrektora wynosi 5 lat.

To nie pierwszy start Pani Elżbiety, gdyż startowała w pierwszym konkursie z cyklu tych trzech, wtedy przegrała a triumfował menadżer Sapko.Jak się okazało nie na długo, bo na skutek interwencji właśnie Elżbiety która dopatrzyła się rażących błędów w jego procedurze wyboru, wojewoda lubelski z hukiem unieważnił konkurs. Pani Elżbiecie gratulujemy, bo jest to arcywłaściwa osoba na to stanowisko ale również gratulacje należą się wójtowi Arturowi Sawie który zerwał kuchtowo- szpacze postronki i zachował się jak prawdziwy mąż stanu. Jeszcze raz gratulacje Panie Wójcie, bo dobro dzieci jest najważniejsze.

Co pocznie Sapko? Przed nim otwierają się wielkie możliwości bo informatyk z niego zawołany. Może „Dolina Krzemowa” albo jakiś etat u Zuckerberga?

33
12

Polityczne łamańce radnego Zielińskiego

 

Krzysztof Zieliński, były działacz Samoobrony, próbuje się piąć wysoko po politycznej drabinie. Podstawia mu ją i trzyma były starosta Szpak. Radny mocno trzyma też z posłem Cichoszem. Czy ci dwaj panowie pójdą w jednym szeregu, by obalić dotychczasowe władze powiatu? Kto inspiruje tę lokalną, polityczną głupotę? Tylko dwóch będzie do zbierania fruktów, Cichosz tylko straci.

 

Od jakiegoś czasu ostatnie miejsca Roberta Kubicy stały się smutną normą dla fanów polskiego kierowcy. Natomiast dla powiatowego PiS nieobliczalne i bezrozumne wyskoki radnego Krzysztofa Zielińskiego też stały się smutną normą. Zarówno Kubicę, jak i Zielińskiego łączy miłość do motoryzacji i asfalt. Tyle, że ten pierwszy jeździ po nim w bolidzie, a ten drugi ma tylko prawo jazdy, jest też w komisji drogownictwa i komunikacji Rady Powiatu i chyba chce, żeby asfaltu było na powiatowych drogach jak najwięcej. Celowo piszę „chyba”, bo odgadnąć, co tak naprawdę chce ten radny i w co „gra” ludzkim rozumem pojąć nie sposób. Wspomniana komisja drogownictwa zebrała się w piątek 2 sierpnia o ósmej rano i debatowała dwie i pół godziny. W związku z tym skupimy się tylko na wątku naszego radnego, ponieważ pełny raport musiałby zająć kilka stron.

Spisek w Bzitem?

Jeszcze dobrze Zieliński nie usiadł, a już pierwszy atak wymierzył. I to nie byle gdzie, bo w kierunku Zarządu Powiatu, który reprezentował m.in. siedzący po drugiej stronie stołu wicestarosta Marek Nowosadzki. Zarzut był „abramowicki”, mianowicie radny obwinił członków tegoż, (ale o dziwo nie Jana Mroza i Suchoraba, który też zasiada w tym gremium i siedział tuż obok Zielińskiego) o to, że nie został on poinformowany o spotkaniu z mieszkańcami Bzitego w sprawie drogi. – Może mnie nie lubicie, ale ja powinienem wiedzieć o tym spotkaniu, bo to mój okręg wyborczy! – zawyrokował. Ciskał się przy tym, jak przedszkolak na stomatologicznym fotelu.

Problem w tym, że radny nie przyjmuje do wiadomości, iż organizatorem spotkania była sołtys Bzitego i to ona decydowała, kogo zaprasza. Co ma do tego Zarząd Powiatu? Skąd mieli wiedzieć, że Zieliński nie został zaproszony? Być może organizatorzy nie chcieli radnego u siebie gościć? Nie żadna to tajemnica, że radny z obecną Wójt gminy Krasnystaw Edytą Gajowiak-Powroźnik ma na pieńku. Może, gdyby wparował do remizy nieproszony, to organizatorzy pognaliby go precz? Chyba to mogłoby go przekonać, przynajmniej w jakimś stopniu. Musi radny zrozumieć, że nie jest autorytetem dla wielu, a swoim dziwacznym sposobem bycia i narracją przesyconą teoriami spiskowymi, które tylko on rozumie przysparza sobie masę wrogów. Wedle tychże teorii –  wszyscy są podejrzani, nic nie jest przypadkiem.

 

A co na to Nowosadzki? Ten udowodnił swoim zachowaniem, że namaszczenie go na wicestarostę było właściwym posunięciem. Otóż wszystko tłumaczył Zielińskiemu ze stoickim spokojem. Wszak doświadczenie z młodzieżą, nawet tą trudną, ma. I niejednego już sztubaka do porządku przywołał. Przeto rozjeżdżał wściekłe ataki Zielińskiego zwykłym spokojem. Nienagannie dobrana koszula, kciuk pod brodę, palec wskazujący na policzek, a ten środkowy na wargę i tak sobie siedział, jak Kardynał Wyszyński na tym zdjęciu, co wiele plebanii zdobi. Tak sobie trwał i czekał, kiedy radny skończy jazgotać, a potem znów tłumaczył, i tak „wkoło Macieju”. Zieliński prawie na głowie stawał, żeby go z równowagi wyprowadzić, ale nic mu z tego nie wychodziło.

Zieliński Nowosadzkiego nie toleruje i szarpie mu nogawki, kiedy ma na to ochotę, bo poważnego powodu wcale mieć nie musi. Wedle jego teorii, ten ostatni zajął jego miejsce w fotelu wicestarosty. Tak uważa wyłącznie Zieliński. Powiedzieć, że Radny Krzysio swoją nieobliczalnością Nowosadzkiego wicestarostą zrobił – nie będzie żadną przesadą. Tu Nowosadzki tłumaczy Zielińskiemu, jak widać, ze stoickim spokojem.

 

Kocha Zieliński chaos i zamieszanie. Trzeba mu przyznać, że to ostatnie w umysłach ludzi naiwnych potrafi czynić niegorzej niż Gesslerowa w „Kuchennych Rewolucjach” A oto przykład z piątkowej komisji.

Egzotyczny sojusz

Wywiązała się dyskusja dotycząca dróg, na które można uzyskać dofinansowanie z „Funduszu Dróg Samorządowych” Zagotowało się w radnych, gdy dotarło do nich, że ktoś zlecił wykonanie projektu dwóch odcinków. Była to droga w gminie Żółkiewka i droga w Wierzchowinach w gminie Siennica Różana. Larum podniosła urażona Ewa Nieścior, która słynie z tego, że zna się na wszystkim, tylko że zdarza się jej pewnych kwestii nie zrozumieć do końca. Te dwa projekty tak ją rozsierdziły, że zgłosiła wniosek formalny, by sprawę zbadać, bo jej zdaniem, ktoś to podrzucił i to są „zapartki”. Dla tych, co nie wiedzą, co to są „zapartki” – są to zepsute jaja, najczęściej kurze. Wniosek oczywiście przegłosowano. Potem do tematu odniósł się sam Szpak Janusz, który smutny kipiał do tej pory za stołem. Stwierdził, że on zlecił wykonanie tego projektu, jak jeszcze był starostą i tradycyjnie zaapelował o rozwagę samorządową i tak dalej i tak dalej, i skończył. Jeszcze mu się od Nieściorowej oberwało, bo ta widać alergię na niego ma. Aż się obruszył i powiedział: „Niech Pani na mnie nie wrzeszczy, bo ja tylko swoje zdanie wyraziłem”. To się Repeć – Przewodniczący odezwał i zapytał, czy są jakieś wnioski formalne? No takiej okazji nie mógł przepuścić Zieliński i powiedział, że to co mówił Szpak było wnioskiem formalnym! Szpak na Zielińskiego łypnął i w lot pojął, o co chodzi i potwierdził że: tak, to był wniosek formalny. Za chwilę, jak przyszło do głosowania nad przyjęciem tegoż, Krzysio szepnął Suchorabowi coś do uszka i wniosek przeszedł głosami: Szpaka , Zająca, Chruściela, Suchoraba i Zielińskiego. Ot, koalicja. Janusz tylko się pod nosem uśmiechnął, bo zrobił PiS na złość. Efekt tego był taki, że jeszcze dobre pół godziny trwały przepychanki, a Zieliński cieszył się, jak ten sztubak-psotnik, co to w kompot nasikał, a wszyscy go wypili. Po prostu przegłosowali dwa wnioski, które się wzajemnie wykluczały. Nieściorowa z Księżukiem dostali białej gorączki.

Szpak nawet pojęcia nie miał, sądząc po jego minie, że można zgłosić to jako wniosek, bo przez ostatnich 16 lat on był na szczycie piramidy władzy. To po co mu były jakieś tam wnioski, jak to jego proszono, a nie odwrotnie? A biednemu Repeciowi okulary po spoconym nosie zjechały na sam jego koniec. Sam Zieliński w tym szale bitewnym zapomniał, po co na komisję przyszedł i nie poparł żadnego wniosku dotyczącego drogi w swoim okręgu! A były dwa – w Fajsławicach i Łopienniku. W Fajsławicach w wyborach dostał 60 głosów, a w Łopienniku 100! Jak widać, olał swoich wyborców w tych gminach, już się tam chyba nie pokaże.

W politycznej piaskownicy

Kocha Zieliński zarządzać przez kryzys, wymyśla więc problemy. Twierdzi i to z uporem maniaka, np., że radni są niedoinformowani i to wina oczywiście Zarządu. Chce jak ortodoksyjny rabin regulować wszystko w jego pracy i chyba całego starostwa. Co byś nie zrobił ciągle jest źle! Prawda jest taka, że takiego „rozpieszczania” radnych nigdy nie było. Za Szpaka wszystko było ustalone odgórnie, a radny był tylko od podnoszenia rąk. Eskaluje ciągle swoje żądania do granic absurdu, a spełnienie ich może zaowocować wręcz paraliżem starostwa.  Te wnioskowane „zmiany” nie są niczym innym tylko czystą złośliwością. Ba! Nawet niektórzy z radnych nabierają się na ten teatrzyk – to piaskownica Krzysia a Krzysio ma najlepszy szpadelek i wiadereczko, bo Krzysia mama aż w Biedronce je kupiła. Choćby taki Boruczenko, Suchorab czy rozwrzeszczana Nieścior Ewa dają się wciągać w tę maskaradę. Nota bene droga w Łopienniku j.w. wypadła z pracy komisji, a Boruczenko jest stamtąd…

Były starosta Janusz Szpak jest trochę smutny, ale starzeje się szlachetnie. Nudzi się niemiłosiernie, bo z bycia opozycją wyręcza go radny Krzysztof Zieliński – kiedyś w Samoobronie.

Ubolewał radny, że nie zaproszono go na otwarcie mostu w Łopienniku, wtedy gdy przyjechał tam min. Jacek Sasin. O dziwo, wtórował mu w tym Boruczenko – No, mnie też zaprosili tak w ostatniej chwili? – skarżył się łopieński Witia. Co o tym wszystkim pomyśli zwykły szary wyborca? Ano może skonstatować, że radni poważnych problemów nie widzą i upajają się wizerunkowymi pierdołami. A te jego metafory! To dopiero gratka dla językoznawców. Ostatnio zmianę władzy do pociągu porównał, ale żeby ta zmiana była widoczna, to trzeba pociąg pomalować!? Jak widać, po fascynacji PKS wziął się nasz Krzyś za PKP, przecież to tylko jedna litera i tylko szyny zamiast asfaltu. I malujemy, po rdzy.

Chore, lecz groźne ambicje

Dlatego Szpak musi mieć ubaw, ale i nadzieję, że jakby co, to na Zielińskiego liczyć może. Po jakie licho ma się Janusz odzywać jako opozycja, jak go w tym ten wyręcza? Wszak Krzyś marzy o władzy, ale takiej pełnej, dopełnionej – takiej nad powiatem, a nie tam jakaś promocja miasta nad Wieprzem, czym teraz się zajmuje i ma nad sobą Burmistrza. Jak on nawet herbatę parzyć sobie sam musi i sekretarki nie ma, ani służbowej limuzyny. Toć to feldmarszałek, globalny strateg, ale bez armii. Podobno trzyma jeszcze w szufladzie trzy wiadereczka ołowianych żołnierzyków i szpadelek ma za buławę. I przestawia figurki, komendy im wydaje, regulaminy czyta i instrukcje. A ci ni w ząb nie chcą się go słuchać. Ale tak na poważnie, niebezpiecznie się radny zbliżył do tych w lokalnym PiS, co tuż po wyborach chcieli koalicji PiS z PSL a obecnie są na aucie. Powrót Lucjana Cichosza na posła też ma swoje znaczenie. Historia zna masę takich przypadków, gdy partykularne interesy obracały wszystko w perzynę. Cała ta komisja mogłaby trwać godzinę krócej, gdyby nie prowokacje Zielińskiego. Tym sposobem godzinę rozmawiano nie na temat, ku rozpaczy przewodniczącego Repecia.

Na pierwszym planie nasz Krzyś, ale bez Kubusia Puchatka, tylko z paluszkiem. Posila się, by nabrać sił w swojej batalii. Żołnierzyki pod stołem?

 

Tak finalnie to Krzyś jest koalicjantem PiS jako szef struktur „Solidarnej Polski” w woj. lubelskim. Zorientowani szepcą, że wszystkich członków tej partii na Lubelszczyźnie, jakby mocniej poupychać, zmieściliby się w busiku. Z tego przewodnictwa, jak widać, nic nie wynika ani dla PiS, ani dla samego Krzysia. Choć po tych wyskokach należałoby przemianować „Solidarną Polskę” na „Samoobronową”. Bo Krzyś, jako były członek Samoobrony, tak mocno nią przesiąkł, a jak pamiętamy, ta formacja lubiła takie formy uprawiania polityki. Na szczęście, w szafie ma jeszcze żołnierzyki.

Chaos do którego dąży i tak pielęgnuje to drabina do awansu i nawet gdyby była strażacka, podstawiona przez Szpaka, w dodatku wyścielona zieloną koniczyną, taką nie pogardzi. Tylko czy trafi na szczeble? Im wyżej się wdrapie, tym bardziej będzie bolał z niej upadek.

Piotr Ślusarczyk

55
13