Marcin Wilkołazki jest obciążony wszystkimi grzechami lokalnej elity władzy, a niektóre z nich zaczynają być groteskowe im on staje się starszy. Z tego powodu idzie mu w polityce, tak że można ten „fart” ubrać w ludowe spostrzeżenie „co się polepszy to się popieprzy”.
To nic innego jak skutek pewnej bezsensownej strategii politycznej z góry skazanej na porażkę, a której on hołduje. Marcin słynie z daleko posuniętego kunktatorstwa i na tym polu to tylko lepszy od niego Nowosadzki, bo ten to już we własnej lidze gra. Jakby kto nie wiedział to owo nieszczęście polega na tym, że Wilkołazki wzdraga się przed wzięciem odpowiedzialności za miasto jako jego włodarz i jest w tym postanowieniu cholernie konsekwentny.
W związku z tym tak kombinuje i tak kluczy, aby ustawić się zawsze za tronem, aby odpowiedzialność spadała na tego, kto akurat na nim zasiada. Gdy jest krucho, to on wtedy tylko teatralnie wzrusza ramionami i wzrokiem wskazuje na lokatora tronu, że jak pretensje to do niego, bo Marcin to tu tylko herbatę parzy. Tak było za Kościuka i kręcił nim jak karuzelą. To był chyba szczyt jego możliwości, a za razem triumf „metody”. Jednak elektorat tego uchylania nie pochwala, żeby była jasność.
W ostatnich wyborach tradycyjnie Marcin nie stanął w szranki tylko czekał do końca nie wiadomo, na co. Wielu uważa, że „wahanie” to był cichy układ z Kościukiem polegający na tym, że Krasnostawianie nie wystawią kandydata, by wygrał Robert, z którym tak dobrze im się współpracuje czytaj, którym tak dobrze się kręci. Gdyby to się udało to metoda sterowania zza pleców byłaby prolongowana.
Ale że Marcin nie jest sam w lokalnym grajdołku, a przyroda pustki nie znosi, a on jeszcze sobie do Krasnostawian komunistów nabrał to ci go raz dwa rozpracowali. Dlatego jego wahanie wykorzystał „Krasnostawianin” podporucznik Jelonek, wrzucając mu swojego zięcia przyszywanego Kamila Hukiewicza na kandydata „Krasnostawian” w wyścigu o burmistrzowski stolec. No i piekło zamarzło!
Marcin musiał drżeć co z tego będzie, bo gdyby Hukiewicz wygrał, to jest po Marcinie. W takich okolicznościach liderem Krasnostawian zostałby duet Hukjelonek… A Marcin kończyłby jako krasnostawski odpowiednik angielskiego Jana bez Ziemi, bo byłby Marcinem bez Ziemi.
Opłaciła się ta „febra”, bo Pan Bóg jest w niebiesiech i Hukiewicz odpadł w pierwszej turze, a my żeśmy się przekonali, że Bóg jest antykomunista. A skoro tak to Marcin utrzymał fotel szeryfa razem z gwiazdą. I jeszcze Pan Bóg raz o sobie przypomniał, dając mu 11 mandatów, co jest miejskim rekordem w tej dyscyplinie i boską inwestycją przy założeniu, że Marcin jest rozsądny. Tylko że on się długo tą boską „dopłatą obszarową” nie nacieszył, bo z do dziś nieujawnionych przyczyn poparł przed drugą turą Kościuka i wtedy podobno Pan Bóg parsknął śmiechem, aż się Święty Piotr na bramie drzemiący poderwał na równe nogi. Rozsierdził Marcin przy tym swoich wyborców, bo poczuli się jak durnie, albowiem cały czas wmawiano im zmianę, a tu takie coś!?
Skorzystał na tym Daniel Miciuła, który w drugiej turze zdmuchnął Kościuka jak gromnicę dzięki między innymi głosom, które przeszły na niego po deklaracji wsparcia Kościuka.
Tak że w Marcina ostatnim politycznym czasie przeplatanka – raz gnat, a raz kaszanka. Bo jak mu co Pan Bóg da to on tego nie uszanuje i skrewi, i tak to wygląda. Pan Bóg ważny w tym wszystkim, ale niedoceniany i o tym na koniec. A na dzień dzisiejszy wygląda to tak, że jest Marcin liderem szczęśliwie ocalałym póki co, i to nawet z 12 szablami, bo dołączył do nich osierocony Berezowski Lech od Kościuka, który robi za listek figowy i o tym również na koniec.
Tylko co z tego ocalenia i 12 szabel! Bo, masz ci los! Te sukcesy przyćmił Miciuła Daniel nowy świeży burmistrz, którego ulica „polubia” za to, że jest spoza układu i ma mandat społecznego poparcia, o jakim Wilkołazki może tylko pomarzyć. Dlatego w mieście po wyborach rozgorzała wojna podjazdowa, kto ważniejszy i przeniosła się w media, a sytuacja wygląda na rewolucyjną. Za czasów Kościuka i wcześniej to Marcin rządził w nich, bo burmistrze do mediów nie przykładali większej wagi, ale teraz się zmieniło, bo to kwestia pokoleniowa.
Dlatego Marcin dwoi się i troi, a gazety zaczynają puszczać relację z „aktywnej aktywności” „Krasnostawian” w ilościach hurtowych. Gazety to łykają, bo mają co drukować, ale wartości poznawcze są żadne. Walczy Marcin, a obserwujący mają ubaw, albowiem miałkość tematów i chęć dominacji nad Miciułą jest bardziej niż widoczna.
I tak w dniach ostatnich, bo w sobotę 15 czerwca swoich „Krasnostawian” powołał pod broń i ściągnął na strzelnicę do Borowicy by w środku lasu dali upust pierwotnym instynktom. Strzelali jak Kmicicowa Kompania we dworze w Wołomontowiczach, tylko nie do portretów przodków a tarcz strzelniczych. Dziewek nie gorszyli, ale huk był i groźne miny i cała masa słodziutkich fotek.
Wśród powołanych była nawet Pani Edyta Fidecka, która zmieniła upodobanie i teraz jest Krasnostawianką, bo Trzecia Droga na jej szpilki za wyboista i zbyt kręta oraz dziurawa. Podobno w strzelaniu wybornie jej szło, ale to niechybnie zasługa Nowosadzkiego. Bo jak sobie przypomniała o Marka „zatajonej ręce” w konkursie na dyrektora I LO w 2019 to posłała serię w środek i podobno wołała o następny magazynek…
Na strzelnicy w Borowicy był i podporucznik Jelonek, który na fotografiach ustawił się w głębi, bo wie, że dobry kamuflaż to pół sukcesu i w resorcie uczyli, że ludzi w takiej sytuacji lepiej mieć przed sobą jak za plecami. Ale czy uczył zaproszonych jak szyfrować meldunki na aparacie „Dudek” albo czołgać się pod ostrzałem to tego nie zdradzono, ale wiemy, że na koniec było ognisko i nie z płonących teczek, a takie klasyczne, na którym pieczono kiełbasy i inne frykasy. Jak widać, piękna i doniosła była, to integracja, która trafiła na FB Krasnostawian i do lokalnej prasy. W poniedziałek 17 czerwca można było oczy tym nasycić, tylko co z tego!
Burmistrz Miciuła na drugi dzień, w niedzielę 16 czerwca zapełnił strefę kibica pod przysłowiowy korek. Nasi grali na Euro 24 z Holandią… Ludzi było sporo i jedni stali inni leżeli na leżakach albo siedzieli przy stołach, a Miciuła między nimi z rodziną. Tym zagraniem „ze stałego fragmentu gry” Wilkołazkiego przykrył jak drwa brezentem na zimę. Miciuła nie rywalizuje z Marcinem tylko konsekwentnie robi po swojemu i w swoim rytmie, a Marcina szturmy można zobrazować wchodzeniem po chybotliwej drabinie do domu przez okno na poddaszu, gdy na parterze drzwi otwarte na oścież…
Wcześniej jeszcze w maju tuż po zaprzysiężeniu nowych władz Marcin jako przewodniczący rady miasta miał wzruszającą wizytę duszpastersko – kurtuazyjną u wójta gminy Krasnystaw Wojciecha Kowalczyka. Potem powędrował ze swoją trzódką do sołtysów sołectw wchodzących w skład miasta i tam było to samo. Czyli masa zdjęć z uszczęśliwiania tubylców i wszystko zrelacjonowane na FB.
Dziwili się wszyscy szczególnie po tym nawracaniu Kowalczyka, po co i co to ma znaczyć, bo takich praktyk to nikt nie widział wcześniej. Przewodniczący raczej organizuje pracę rady, a nie wchodzi w buty burmistrza, ale Marcin, jak widać, dopisał sobie do zakresu obowiązków wszystko to co by mu dawało wrażenie, że jest jak burmistrz. W tym miejscu należy wspomnieć, że wszystko byłoby prostsze, gdyby zechciał się zdecydować na start w kwietniowych wyborach. Burmistrzem pewnie by został, a tak musi posiłkować się protezą, którą sam sobie wymyślił i przez to jest wesoło.
Czekać tylko jak zacznie koncelebrować msze z krasnostawskimi księżmi i rozdawać komunię jako szafarz i z tego też będą relację w prasie i FB. A w grudniu koło szóstego, jeśli ktoś zobaczy Marcina, który poddusza na ulicy Mikołaja i zabiera mu worek oraz przebiera się w jego strój to się dziwić nie powinien, bo skoro to uczyni go lepszym od Miciuły, to czemu nie!? Jeszcze Marcina w niejednym kominie zobaczymy jak się przepycha z worem prezentów i może do Miciuły na Olszankę trafi.
Zdolny do wielu poświęceń i zmiany wyznania w imię bycia tym pierwszym. I on tak ma od zawsze, bo dawniej, gdy organizacja Dnia Żołnierzy Wyklętych dawała poparcie to Marcin ochoczo pchał się do obstalunku, a jak trzeba było oprzeć się na byłym esbeku, to też długo się nie zastanawiał. Rozkręca się, jak widać „burmistrz równoległy” i ostatniego słowa jeszcze nie powiedział.
A teraz i na koniec o co chodzi z Panem Bogiem. Otóż trzeba wiedzieć, że Krasnostawianie jako formacja stali się bardzo nowocześni. Niby zdjęcia z chrztu dzieci pokazują i śluby kościelne mają, ale kiedy składali przysięgę przy obejmowaniu mandatu to solidarnie pominęli frazę TAK MI DOPOMÓŻ BÓG. Widać uznali, że bez niego sobie poradzą, a wszystko, co osiągnęli to tylko i wyłącznie ich zasługa. Wielu pośród nich bez doświadczenia i prosto z ulicy i gdyby Bogiem się podparli w takiej sytuacji, to byłoby rozsądne, bo co szkodzi i w dzisiejszych czasach to nawet akt odwagi cywilnej. Ale widać odwagą nie grzeszą i walą z prądem, co może tylko wywołać uśmiech politowania. Istnieje podejrzenie, że rozsądkiem również, bo te wszystkie pomysły Marcina na załatanie jego urażonego ego łykają jak przysłowiowe pelikany i biegają za nim jak na komendę.
Albo może chodzić o coś zupełnie innego, bo może Marcin tak kazał! Nie od dziś wiadomo, że w Krasnostawianach to on jest bożkiem, a gdyby odwołali się do Stwórcy to w stowarzyszeniu byłaby dwuwładza i wtedy, kogo słuchać? Jeśli ktoś wybiera wiarę w Marcina, a nie w boską opatrzność to wypada pogratulować pomysłu i dopytać, czy poza nim wszyscy w domu zdrowi. Wyszło na to, że biografia Pana Boga im nie odpowiada, a ta Jelonka już tak…
Natomiast Berezowski Lech jak wspomniałem jest od Kościuka i przystał do Krasnostawian, ale na Boga się powołał i problemów z tym nie miał. Zapewne w podjęciu takiej decyzji pomógł mu jego wiek, bo jest z pokolenia, które znaczenie wiary rozumie. Marcinowi jeden Berezowski zwrotu religijnego nie zrobi, ale na listek figowy w sam raz…
PS. Za to problemu z Panem Bogiem nie ma burmistrz Miciuła i radny Emil Witkowski. Ten ostatni jest z tych Witkowskich, co to nogi nie odstawiają. Być może obaj znają stan kasy, ale ja bym stawiał na pokorę i wartości wyniesione z domu. A zawartość miejskiej kality jest zasługą między innym lidera Krasnostawian, bo przecież w samorządzie jest nie od dziś i z poprzednim burmistrzem wspólnie podejmowali wiele decyzji, w tym finansowych…
Ciężka jest dola burmistrza bez stosownej liczby swoich radnych. To, że będzie jeno marionetką to jest więcej niż pewne, a Wilkołazki ze swoją grupką radnych będą grali mu na nosie. Nikt im nie zabroni.
Oni nie zostali wybrani do grania tylko do współzarządzania miastem. Jak chcą grać to mogą to zrobić np. na najblizszych Chmielakach jako kapela ludowa „Krasnostawianie” z ich liderem, jako atrakcją główną, grającą na nosie 😀
Krasnostawianie formacja od rzeczy miałkich. Dużo zrobić byle się nie narobić. Im dłużej rządzą tym z miasta grajdoł większy.
Trzy zdania Zandbiego są oceną sytuacji i pozycji Krasnostawian. Miałkość, gierki, rozgrywki. Jeśli to prawda, to oznacza schyłek tej formacji. Ratunkiem dla nich jest tylko konstruktywne współrządzenie. Dla nas jako mieszkańców też. Kurs jaki obecnie obrali to prosty szlak na out lub w pokrzywy jak kto woli. Jeszcze chyba tego nie widzą.
Panie redaktorze, czemu Pan z uporem godnym wielkiego maniaka miesza w wybory w Krasnymstawie Pana Boga? Napisane- ,, Nie będziesz wzywał imienia Pana Boga twego, do czczych rzeczy, gdyż Pan nie pozostawi bezkarnie tego, który wzywa Jego imienia do czczych rzeczy”. Czy naprawdę ktoś wierzy, że Stwórca jest z Miciułą, a przeciwko pozostałym. Ja myślę, że jeśli moce nadprzyrodzone mieszałyby się w takie sprawy to obraz powyborczy byłby zupelnie inny, bardziej piękny i mądrze urządzony. Nie czyńmy monopolu na boskość, patriotyzm bo najczęściej takie frazesy na ustach mają nie do końca uczciwi ludzie.
„Gadał dziad do obrazu, a obraz do dziada ani razu” 😀
Co sfrustrowany politykier – narodowy katolik zarzucić ci może? Oczywiście, że jesteś przeciw Bogu, ojczyźnie i że honoru nie masz za grosz. W dodatku pewnie jesteś pedałem. Zatem pozdrawiam wszystkich zdrajców narodu, powiatu i miasta.