Wielu specjalistów, mnóstwo różnych sposobów leczenia, aż wreszcie informacja, że w Polsce nie ma dla niego ratunku. Mamy to napisane na oficjalnym dokumencie medycznym z pieczątką i podpisem. To nie jest żaden wymysł, czy inna fanaberia. Najbliższym miejscem, gdzie mogą pomóc Alanowi, jest czeska klinika w Brnie. Wiąże to się jednak z ogromnym wydatkiem, a nasz wniosek o dofinansowanie z NFZ przepadł. Dlatego musimy prosić Was o pomoc… Jego kręgosłup jest już wygięty o ponad 140 stopni…
Nasza walka o zdrowie i sprawność syna rozpoczęła się, kiedy Alan miał 7 lat. To wtedy zauważyliśmy skrzywienie kręgosłupa i podjęliśmy pierwsze kroki, żeby coś z tym zrobić. Skolioza to jednak bardzo trudny i wymagający przeciwnik, a specjalistów dziecięcych, którzy zajmują się tą dziedziną w Polsce, można policzyć na palcach jednej dłoni.
Skrzywiony kręgosłup niesie za sobą całe mnóstwo dalszych komplikacji. Oprócz bólu i wstydu z powodu dziwnego wyglądu chory cierpi również przez nacisk na narządy wewnętrzne, takie jak płuca czy serce. Co gorsza, wada cały czas się pogłębia, a Alan przecież cały czas rośnie. Nie wiemy, jak długo jeszcze wytrzyma, a nieprzespane ze strachu noce stały się naszą przykrą codziennością.
Mój syn ma 15 lat, a ja modlę się, by jak najszybciej udało się go uwolnić od koszmaru, jakim jest skolioza. Operacja jest pilnie potrzebna, a w Polsce nie ma ośrodka, który mógłby się podjąć skutecznego i bezpiecznego leczenia operacyjnego. Szansą dla Alana jest operacja przeprowadzona przez profesora Martina Repko w Brnie w Czechach. Koszt takiego zabiegu przekracza nasze możliwości finansowe, a po operacji trzeba wrócić specjalistycznym transportem medycznym.
Chcę ratować moje dziecko, a nie mam pieniędzy, które sprawią, że będzie bezpieczny, a jego życiu nic nie będzie grozić. Proszę, pomóż! Dla matki nie ma nic ważniejszego od zdrowia i życia jej dzieci! Tylko wspólnymi siłami może nam się udać. Alan tak bardzo was potrzebuje.
Mama Alana