Zgodnie z tym, co piszą w prasie to burmistrz „wesołego miasteczka” Robert Kościuk i jego 2,20 ha zwyciężyło w X jubileuszowej edycji konkursu organizowanego przez Polską Agencję Inwestycji i Handlu. „Grunt na medal”, tak więc grunt jest doskonały i nadaje się na wszystko! Ale najprędzej to pod kartofle…
Ta NAGRODZONA parcela to połać wertepów i krajobraz iście księżycowy za bazą PKS. To ta sama, na której Robert nie chciał budować bloków mieszkalnych – tych nieszczęsnych SIM-ów. Wykłócał się za to o plac pod ich budowę z powiatem, który jego zdaniem i jeszcze kilku mądrych powinien mu odstąpić chmielnik po cenie, takiej jak on chce. Zamieszania z tego powodu było i jest w cholerę i obiecałem sobie to zgrabnie kiedyś opisać, bo tam jak w źrenicy oka widać całą mizerię i głupotę miejscowej grupy trzymającej stołki pod zadami. Oczywiście cała awantura po to coby pokazać, że on chce, a tamci mu nie dają. No jak to jest metoda na wypełnienie czasu między wyborami, to powinszować koncepcji.
Kapitał ucieka z Rosji
Ale wracając do pierwszorzędnego gruntu pod kartofle to wieść niesie, że Robert trzymał go na czarną godzinę dla bliżej nieokreślonych inwestorów, takich jak kiedyś ci z Kataru, co to za Tfuska mieli stocznie postawić na cztery nogi i dlatego Robert gruntu inwestycyjnego nie mógł zabudować jakimiś tam blokami! To miała chyba być jakaś dzielnica przemysłowa jak kiedyś „Nowa Huta” Robert to się okazuje chce być drugi przedwojenny Eugeniusz Kwiatkowski ten od Gdyni i COP-u. To miał być jego atut i as w rękawie. Tu na te wertepy i oczerety miał i ma napłynąć kapitał szerokim wartkim strumieniem. Tym bardziej upierał się przy swoich racjach po wybuchu wojny między Ukrainą i Rosją. Przez ułamek sekundy mógł się nawet czuć triumfatorem, bo akurat wtedy zachodni kapitał miał wiać z obłożonej sankcjami Rosji, i to na łeb na szyję. Właśnie tu na tej parceli za bazą PKS Robert oczyma wyobraźni zobaczył jak się uciekający kapitał zatrzymuje i wrzeszczy, że to właśnie tego szukał! Dużo tego „miał”, ale tak to wygląda. Może mu, w tym pomogła legenda o Lechu, Czechu i Rusie? Wedle niej Lecha nakłoniło do zatrzymania i budowy grodu gniazdo orła na dębie. Tylko że na Robertowej parceli nie ma ani dębu ani gniazda, ani tym bardziej orła. Są za to chwasty. Może też sobie wyobrażał, że kapitał tak zareaguje jak w tej scenie z „Samych Swoich”, kiedy Witia Pawlak z wagonu dojrzał i poznał Kargulową Mućkę, bo miała obtrącony róg, a drugiej takiej na całym świecie nie ma! Co i Kaźmirz zauważył i skwitował – „Ot bandyty, znaczy my znaleźli swoje miejsce na Ziemi”.
Don Vasyl i egzotyka na ulicach
Czas pokazał, a co wielu przewidywało, że żaden poważny kapitał z Rosji się nie wycofa, bo to zbyt ważny rynek, a ta wojna to tylko chwilowa przerwa w dobrosąsiedzkich stosunkach. No, ale żeby i Robert nie był taki smutny do końca to los mu wynagrodził i coś tam kapitału napłynęło. Tylko że to kapitał ludzki, dość specyficzny, bo nie z pieniędzmi tylko po pieniądze. To są ci Romowie w liczbie około 200, którzy ubarwiają krasnostawskie ulice, nadając im nieco orientalnego kolorytu… Chciał to ma i czegóż chcieć więcej! Nie ma co! Ma chłop łeb i nosa do interesów i z takim nie zginie miasteczko.
Jesteśmy w mocy wariatów
Sama idea nagradzania pustych gruntów pod inwestycje jakimiś tam trofeami to do końca normalne w sensie medycznym nie jest. Już ogłoszenie całego kraju wielką strefą ekonomiczną nie wystarcza, tak jak wcześniej zakładanie poszczególnych stref i podstref ekonomicznych nie miało sensu, bo pies jest pogrzebany gdzie indziej. Produkcja w Europie staje się droga, bo przedsiębiorców trzeba łupić podatkami na socjalistyczne pomysły rządzących. Tego się pogodzić nie da – z jednej strony rządy wrażliwe społecznie i wszystkie socjalne głupoty, a z drugiej przedsiębiorcy, na których ceduje się jak ostatnio podniesienie najniższej krajowej. Ale puste komunizujące łby jak się na coś uprą, to czekać końca i jesteśmy w mocy durni i wariatów. Jak się do tego dołoży ceny nośników energii i różnej maści Zielone Łady to nic tylko … dawać ordery za pustki.
Gabloty pełne trofeów
A może jeszcze jak, kto wpadnie na pomysł to Roberta nagrodzi medalem za bioróżnorodność kartofliska. A jakby je zasiedlić świstakami albo susłami, to by dopiero było!? Jedne by gwizdały, a drugie spały … Może Robert by się wreszcie obudził. Bo wyróżnić coś, co zbudowano od fundamentów ma sens i tu jest doceniony pewien proces twórczy, a nadanie tytułu parceli, że się powtórzę, której ostateczny kształt nadał lodowiec to już w żadnych zdroworozsądkowych kategoriach nie mieści. Ale widać ważniejsze niż zdrowy rozsądek jest to, by coś rozdawać kolegom samorządowcom, jakieś „szklane paciorki”, coby wójtowie, burmistrzowie czy prezydenci mogli w gablotach postawić. Takie czasy to i takie trofea, warte tyle co materiał, z którego je wykonano. Nasz Proskura z Siennicy ma tego całą gablotkę, a wśród nich „Gminę przyjazną środowisku” I ten tytuł nie przeszkodził mu wcisnąć na czynne ujęcie wody firmy, która używała w procesie technologicznym kilkudziesięciu substancji rakotwórczych. I tyle to warte było dla Leszka…
Dramat rodziców półgłówka
Dobry grunt nie potrzebuje nagród i te najlepsze dawno już są pod inwestycjami. A kapituła konkursu widać zaczerpnęła pomysł na całe przedsięwzięcie nie tylko z podręczników marketingu ale również z życia i postawiła się w sytuacji majętnych rodziców, którzy są w posiadaniu ostatniego i najmłodszego, ale za to głupiego jak but syna. Półgłówkiem trudno okoliczne panny zainteresować i skoro tak to należy przerzucić akcenty nie na walory umysłowe tylko na pokaźny majątek durnia. Wtedy istnieje szansa, że jakąś się skusi, bo życie w luksusie w jakiś sposób zrekompensuje głupkowatego małżonka… Tak i tu, dać dyplom i może ktoś na taką medalową sztukę się skusi, bo przecież to „Grunt na Medal”.
Reasumując… Robert na gwałt potrzebował jakiegoś sukcesu i go dostał w postaci dyplomu i tego bajkowego tytułu. Miało być patetycznie a wyszło zabawnie. I to nie zmieni faktu, że jego pięcioletnie rządy to pasmo ciągłych kłótni z byłą już posłanką.
Popełniłem przed drugą turą wyborów samorządowych w 2018 roku felieton, w którym postanowiłem mu zaufać, bo raz to nawet wypada. Wskazałem, że w takiej konstelacji, gdzie PiS ma wszystko; od powiatu po sejmik, to burmistrzem powinien być ktoś od nich, a nie Jakubiec, jak to ująłem; ze szpaczym garbem. To było logiczne tylko co z tego, skoro Robert nie dorósł do swej roli i miasto jest wielkim inwestycyjnym kartofliskiem po którym biegają „inkwizytorzy” szukając winnych tego stanu. W takich okolicznościach drugi raz nie wypada, bo teraz musiałbym się wstydzić i to byłaby naiwność. A „stary junkier” Jakubiec mając w czasie swoich rządów dużo trudniejszy układy sił wiele dokonał i nie ma się czego wstydzić. Ponadto może być zadowolony, bo jeśli nagrodami dokonania się mierzy, to może spokojnie spać do rana i śnić słodko oraz mruczeć przez sen. Wstydu nie ma, bo on miał swój Tannenberg i czarny krzyż. A to dlatego że w analogicznym okresie, czyli pod koniec kadencji, nagrodzono go w 2014 roku na krynickim Forum Ekonomicznym tytułem „Lidera Samorządu” To nagroda za całokształt, i za rzeczy, które trzeba było zbudować, wyciągnąć od fundamentów jak mówią budowlańcy a wcześniej pozyskać na to środki i jeszcze poużerać się z ludźmi. Robert w takim samym okresie dostał nagrodę za szczere pole pod kartofle po którym może pod rękę spacerować z Ryśkiem Madziarem, kolejną „świetną inwestycją” z Wołomina. Tak historia sobie zakpiła ze „śpiącego” burmistrza, który bezmyślnie politycznie postawił na wołomińskiego kuglarza oraz przespał hossę i od którego dłużej śpią tylko „rycerze spod Giewontu” .
PS. Jest jeszcze jedna analogia. W 2014 roku, gdy Jakubiec zgarnął nagrodę to, mimo to przegrał wybory z Hanną Mazurkiewicz niewielką liczbą głosów, ale takie są prawa demokracji. To, jeśli nagroda wpływa na wynik wyborów, to Robert jest zgubiony, a jeśli na rozmiar porażki wpływa kaliber nagrody, i to, kto nagradza to Robert jest zgubiony podwójnie. Dlatego dobry kontrkandydat powinien bez wysiłku wysłać go na „kartoflisko historii”.
A ja myślę że Robert wolałby dostać worek kartofli, a takie dziś dorodne w Lidlu… nagotuje kulaszy, poda ciepłą stawę cyganon co by nie uciekli zanim zdąży wykończyć dla nich lokum:)
Można by było przy okazji takiego artykułu przypomnieć jakich to inwestorów do miasta sprowadził buły burmistrz Jakubiec? Moja pamięć tego nie ogarnia i bez pomocy Pana Redaktora lub czytelników nie jestem w stanie wymienić ani jednego. Jakie powstały nowe zakłady pracy, ile wybudowano mieszkań by zatrzymać choć część wykształconej młodzieży. Wydaje mi się, że Miasto z czasów Jakubca nie różni się od tego z czasów Kościuka, jedynie my jesteśmy trochę starsi, bardziej gnuśni i wybredni.
Totalny brak wiedzy z zakresu prawa samorządowego. Proszę ze zrozumieniem zapoznać się z możliwymi do realizacji zadaniami miasta. Samorządy terytorialne wykonują tylko i wyłącznie zadania ustawowe uchwalone przez Sejm.
Podobno Robert zatrudnił propagandzistę z Super Tygodnia żeby mu PR robił.