Słodkie transfery Roberta Kościuka

 

Pani Robertowa trafiła do „Cukrowni Krasnystaw”, gdzie błyszczy jak cukier kryształ, a ten dzięki niej smakuje wybornie. To obrotna i pełna wigoru kobieta, żywe srebro, bardzo sympatyczna. Nie to, co „Robert I Ospały”, bo on już zupełnie żyje w swojej Narnii, do której podobno wchodzi przez drzwi od szafy. Awans zawodowy Pani Robertowej to wyśmienita wiadomość dla stadła Kościuków i całej ulicy Armii Krajowej, gdzie sobie żyją w zgodzie i na chwałę miasteczka oraz miejscowego proboszcza.

Kiedyś próbowała sił w Izbicy u Jurka Lewczuka, ale w „izbickim Stalingradzie” mało kto wytrzymuje. Dzięki niepospolitej osobowości Jurasa urząd przypomina „syczewsko – rżewską” maszynkę do mięsa. W tym wypadku urzędniczego. Czegóż tam nie ma! Awanse! Romanse! Zwroty akcji jak w „Sprawie dla reportera”. Wystarczy powiedzieć, że nawet zima ma z izbickim „cudakiem” urwanie łba i przez to trwa tam krócej. Ale to Izbica i Lewczuk… Teraz już jest „Cukrownia Krasnystaw”

Sygnalista – nowa forma działalności 

Oczywiście wiadomość o awansie małżonki burmistrza trafiła do lokalnych gazet dzięki jak to określił „Nowy Tydzień” „sygnaliście z Krasnegostawu”. To nowa forma anonimowej działalności gospodarczej i ciekawe czy sygnaliście płacą za te rewelacje. Bo jak wieść gminna niesie zagłębiem „sygnalistów” są okolice ulicy Rejowieckiej. To jest miejsce o wyjątkowym i przez to sprzyjającym tej formie działalności mikroklimacie. Bo i, „Biedronka”, skład budowlany „Mrówka”, oczyszczalnia ścieków. Dwie pierwsze wielkiego wpływu nie mają, ale ostatnia znacząco inspiruje sygnalistów, a przede wszystkim ich metody. Coby nie mówić wątki fekalne mają wielu wielbicieli oraz oddanych admiratorów i ta woń przy wielu działaniach jest aż nadto wyczuwalny w lokalnej polityce. Oprócz tego jest Rejowiecka zagłębiem mężów opatrznościowych i kandydatów na parlamentarzystów tak zwanych „prawie posłów” albo „zbawców urojonych” oraz analityków cudzych oświadczeń majątkowych. To również kuźnia kadr dla każdej partii byle z widokami na koryto oraz idei politycznych, pisanych ołówkiem murarskim z Mrówki w zeszycie z Biedronki.

Bon moty i perełki erystyki

Wracając do prasowych pytań o posadę Pani Robertowej to po tej denuncjacji rozdzwoniły się lokalne gazety. Robert zaczął udzielać odpowiedzi i właśnie jego bon moty to cymesiki i rodzynki. To jest nowa szkoła erystyki, a Robert jest o krok od odkrycia pionierskiej formy narracji. Spuszczona z łańcucha prasa zwróciła mu uwagę, że w Cukrowni Krasnystaw jako naczelny dyrektor pracuje jego niegdysiejszy zastępca Krzysztof Sugalski z wyśmienitym „krasnym” rodowodem. Do tego Cukrownia Krasnystaw jest w „imperialnym ministerstwie” Jacka Sasina, który wydelegował do okręgu nr 7 swojego „synowca” Ryśka Madziara, co to chciał być posłem, a Robert go promował całym sercem i duszą. A jako pełnomocnik PiS na powiat wyczyścił go z wrogich elementów w postaci posłanki Teresy Hałas właśnie dla Ryśka. Wyczyścił, bo jej zwyczajnie nie zgłosił, gdy powstawały listy PiS do parlamentu i co ona mu wypomniała publicznie, a on teraz udaje, że nie wie o co chodzi. Mimo takich zażyłości i oddania sprawie burmistrz jest zupełnie innego zdania co do oceny sytuacji i jak pisze Nowy Tydzień obrusza się na sugestie, że miał małżonce pomagać w zdobyciu pracy. Zaprzecza, bo on związku nie widzi między swoją funkcją oraz faktem, że Sugalski awansował z ratusza do cukrowni i tym, że zna Sasina i jego Ryśka.

Indonezyjski precedens

Może Robert opiera swoje wywody na pewnym precedensie. Otóż w Indonezji na jednej z wysp tego archipelagu żyje plemię, które nie widzi związku między aktem seksualnym a ciążą. Dla nich to sprawa duchów i wszystko jasne. Robert mógł o nich słyszeć i myśli podobnie, bo i w jego opowieści są jakieś siły nadprzyrodzone w postaci splotów okoliczności. Uważa, że nie może być żadnego związku, a przecież to oczywista oczywistość i w takich sprawach chodzi nie o kompetencje i pracowitość którymi Pani Robertowa może być tak samo obdarzona jak urodą. Tylko o to – dlaczego akurat ją tak wyróżnili!? A takich jak ona pewnie, by znalazł tuzin, ale bez męża burmistrza z takimi kontaktami w terenie. W tym miejscu należy złożyć hołd przezorności Mieszka I że przyjmując chrzest odszedł od wielożeństwa na rzecz monogamii. Gdyby trwał w pogaństwie, a ono jakimś cudem przetrwało do czasów współczesnych to spółki Piastowskiego Skarbu Państwa zapełniłyby się całymi szczepami, a Swarożyc ciskałby piorunami. I jak to dobrze, że chrześcijaństwo było na pod orędziu ze swoimi „ciemnogrodzkimi zabobonami”, bo trudno jest uwierzyć, że nie ma w tym żadnego związku a forsowanie tezy, że po prostu miała kobieta szczęście, bo mąż burmistrz to zupełnie okoliczność bez znaczenia nikogo nie przekona.

Fachowcy radzą

By uniknąć przykrych pytań fachowcy zalecają upychać małżonki gdzieś dalej, a choćby w Lublinie, czy Zamościu. Tym Porsche co je Robert ma można naprawdę dojechać dalej niż do Cukrowni Krasnystaw, to porządne niemieckie auto ze Stuttgartu i do tego chyba diesel nie żaden awaryjny elektryk. Można się nim ekskursować, choćby do Władywostoku. Takie lokowanie pod samiutkim nosem to niebezpieczne jest, i to jakby zostawić przez niedbalstwo grabie na trawniku by potem wleźć na nie po ciemku.

 

Co zauważył Korwin i co zrobił Robert

Robert w tej rozpaczliwej obronie zwrócił uwagę, że ludzie z sektora prywatnego mogą pracować w państwowym, bo nie ma zakazu. Zatem warto zwrócić uwagę na to, co kiedyś spostrzegł Janusz Korwin-Mikke, bo są pewne analogie. A spostrzegł, że kapitaliści nie lubią kapitalizmu i marzą o kontraktach rządowych. One gwarantują im spokój i stabilność dochodów. W warunkach rynkowej konkurencji wisi nad nimi jak miecz Damoklesa ciągła obawa, że pojawi się ktoś lepszy, tańszy, a tak jest spokój, spokój i jeszcze raz spokój, a przecież ten jest nieodzowny by móc konsumować owoce dobrobytu! A to, co zrobił Robert z małżonką, ale przede wszystkim ze sobą kilka lat wcześniej to nic innego jak regionalny odprysk korwinowskiego spostrzeżenia akomodowany do lokalnych warunków. Robert poszedł w samorząd, bo interesy przestały iść tak jak się spodziewał i rodziny z tego szmacianego biznesu się nie utrzyma i tu można upatrywać przyczyn tego marszu w samorząd. Nie był w stanie zdobyć kontraktów rządowych na schodzone portki, bo to towar dla państwa zupełnie niestrategiczny. Wszystko dlatego, że w jego branży rynek się skurczył, na co złożył się szereg zjawisk. Począwszy od demografii, a skończywszy na obciążeniach fiskalnych niezbędnych na realizację socjalnych pomysłów. A nowa odzież dzięki przeniesieniu produkcji do krajów głównie azjatyckich stała się tania i ogólnodostępna. W takich warunkach prowadzić interesy to rzecz karkołomna i z tego nie można czynić mu zarzutu.

 

To się zaczyna robić stały trend i takich jak Kościuk będzie więcej. Odpływają do polityki, bo ich sektor się kurczy i kosztuje zbyt dużo, również zdrowia. Państwo zaczyna brać sobie obywateli na utrzymanie, mnożąc dobrze płatne i mniej płatne posady. Równolegle upada na pysk etos pracy, a rośnie wszechwładza związków zawodowych. Jeszcze trochę, a wszyscy skończą na garnuszku państwa. Jedni na socjalnych zasiłkach, a drudzy na etatach i zasiłkach. W tym wszystkim wyodrębni się elita niemalże szlachta, ale to kwestia organizacyjna. To wszystko zasługa modelu polityczno-gospodarczego zainicjowanego łajdackim układem między wyselekcjonowaną opozycją a władzą w Magdalence, a przyklepanego widowiskiem o charakterze tok show „Okrągły Stół”. Ten eksperyment, w którym nie było ni krzty kapitalizmu i wolnorynkowych prawa tylko jego deklaracje  zmierza do katastrofy ekonomicznej. Ludzi powoli oducza się nawyku pracy i decydowania o sobie. Zabija się przedsiębiorczość i kreatywność, przykręcając fiskalną śrubę. Przy okazji państwo chce decydować o wszystkim jak za komuny. Ale to wszechwładne państwo nie jest z gumy, a na wszystkie brewerie trzeba pożyczać, bo rząd nie jest wyposażony w moce syna cieśli z Nazaretu i tak jak on chleba ni ryb cudownie nie rozmnoży. Trzeba pożyczać od współplemieńców wspomnianego, którzy notabene kiedyś się go wyrzekli. Oni pożyczą, ale w swoim czasie przyjdą po odsetki i kapitał. Obecnie obsługa długu wynosi ponad 70 miliardów złotych rocznie, i to są te koszty, których nie udało się ukryć. A  to wtedy będzie niewola gorsza niż ta babilońska… Roberta wypada oceniać jako polityka i rozliczać z tego, co mówi i robi, a jego zdolności biznesowe są nieprzetłumaczalne na język obecnej polityki i nie powinny być argumentem przeciw niemu. Tam nie ma czego zazdrościć… Wolał, mając świadomość swojej rozpoznawalności na tubylczej scenie wykorzystać ją do startu w wyborach. Bo jak wyżej – zaczynało być krucho w szmacianym biznesie. Operacja się powiodła, ale politykiem i burmistrzem jest marnym. Zupełnie pozbawionym politycznego nosa. To całkowita porażka bez widoków na poprawę czy naprawę.  Na ludziach zupełnie się nie zna i źle obstawia. Nawet małżonkę ulokował tak by gazety spuściły mu srogie lanie. Takim sposobem i przy takich doradcach, po jednej nocy w kasynie zostałby po odejściu od stołu bankrutem…

37
0

4 komentarze do “Słodkie transfery Roberta Kościuka”

  1. Prawy Polak
    Brakuje słów, aby to wszystko ogarnąć , mnie się żyje dobrze,
    tylko coś za coś ( siedem lat pracy na pustyni Sahara, jako geodeta)
    a pani siedzi na dupce w klimatyzacji , niech pojedzie do roboty,
    i gruchnie jej z nieba od Allacha + 50 C. Pozdrawiam ,jadę do
    sanatorium ( może coś przygrucham ) Jeki

    8

    1
  2. Nie dziwi nic, a wręcz przeciwnie. Zdążyłem już się przyzwyczaić przez ostatnie 8 lat, że realizacja zapowiadanego przez PiS programu ,,RODZINA NA SWOIM” przebiega konsekwentnie i bez zakłóceń na każdym możliwym szczeblu. Pytam, a czemu to p.Kościuk burmistrz nie miałby mieć prawa do zatrudnienia swojej żony w intratnej spółce. Wszyscy pisowscy dygnitarze to bardzo skutecznie robią, a Wy w każde wybory z językiem na brodzie lecicie do urn żeby ich koniecznie wybrać. W związku z tym im się wydaje, że tak wolno, że tak wypada, że im się to po prostu należy. Polska cała do nich należy, że są jedynymi Polakami i patriotami na tej ziemi, a my to jakieś niemce, ruskie, swołocz i zdrajcy. Taka Polska już się kończy, przyjdą konieczne zmiany i sprowadzenie tych Nadpolaków na ziemię.

    13

    1
  3. Robert Kosciuk podobnie jak i jego żona mają aktywa i pasywa, aby spokojnie wieść żywot na tym padole łez do końca świata i wcale nie potrzeba im do tego udziału w przestrzeni publicznej. Ich aktywność wynika z pracowitości, kreatywności, ambicji i w ogóle z chęci działania.
    W najbardziej rozwiniętych krajach świata do polityki idą ludzie, którzy mają zasoby finansowe, wiedzę i doświadczenie zdobyte m.in. w biznesie.

    0

    0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *