Dziś krótko i z przymrużeniem oka o „występie” radnego Piotra Górnego. Jak już się „bidny” odezwał, to tak niefartownie jak to często bywało z wyczekiwanym deszczem, który padał w sianokosy albo żniwa. Tak naprawdę Górny radnym być nie powinien…
Na sesji Rady Gminy 23 czerwca głos zabierał radny Górny Piotr z Siennicy Różanej. Tym samym podtrzymał swoją niesamowitą passę, którą zapoczątkował w Chojnicach dwa tygodnie temu. Jak pisałem ostatnio, tam właśnie powiedział historyczne: tak! Zrobił to własnymi ustami, ciut przyparty do muru. Teraz przemówił zwartymi zdaniami i można to uznać za słowotok, mały „cud” albo wynik ostatniej fali upałów. Na ten wyczyn zbierał się prawie 3 lata i należy to docenić… Górny poruszył nader ważną sprawę. Ta dotyczyła budowy masztu telefonii komórkowej w jego okręgu tj. Siennicy Różanej. Z jego relacji wynika, że mieszkańcy są zirytowani, ponieważ maszt ma stanąć blisko ich siedlisk, na działce jednego z mieszkańców, a nikt im wcześniej nic nie powiedział. Inwestycja zaszła już tak daleko, że zaczęto wylewać fundamenty. Górny dopytywał czy będzie jakieś zebranie wioskowe i odbędą się konsultacje. Górny nie wspomniał że zebrano około 40 podpisów przeciw budowie i dostarczono je tuż przed sesją do UG na ręce Proskury.
Opór ludzi na tego rodzaju instalacje jest całkiem zrozumiały, media co rusz straszą skutkami negatywnego wpływu na otoczenie, a w tym przypadku nikt z mieszkańców tak naprawdę nie zna specyfikacji tego urządzenia. Ale oprócz tego w tym wypadku widać inną prawidłowość. Jest nią fakt, że mamy do czynienia ze skutkiem, a nie przyczyną albowiem ta ostatnia tkwi w pewnej metodzie. To teraz po kolei…Radny odezwał się za co jednorożec mu się należy i tablica pamiątkowa na Kościele. Tylko że on sam tak naprawdę wszystko koncertowo sknocił, spartolił i przespał.
O owym maszcie była mowa na kilku komisjach, mówił o nim sam Proskura… Maszt telefonii komórkowej miał być sadowiony na Zagrodzie, ale dzięki Alicji Pacyk i oporowi mieszkańców przegnano inwestora stamtąd w diabły. Oczywiście Proskura gdy już o maszcie bąknął, że będzie na Różanej to nie robił tego tak jak zwykł to robić ksiądz w Kościele gdy zapowiedzi ślubne czyta trzy niedziele pod rząd. Zrobił to zgodnie z siennickim zwyczajem, czyli w postaci nienachalnej informacji, opartej na zasadzie działania echa leśnego. Ale mimo wszystko powiedział i przy całej niechęci do metod Proskury nie można powiedzieć, że przemilczał…Po prostu trzeba być cholernie czujnym przy tak „gadającym” wójcie żeby ze strzępków informacji wypowiadanych półgębkiem coś wyłuskać i złożyć w logiczną całość. Nieszczęsny Górny tego nie rozumie i nie docenia, a za to naiwnie ufa wójtowi, dlatego że taki jest i już. I tu dochodzimy do wspomnianej metody.
Metoda to nic innego jak to wedle jakich kryteriów został Górny dobrany, wyselekcjonowany jako kandydat na radnego do „Komitetu Wyborczego Leszka Proskury” w 2018 roku… Widać ten kompletny brak zainteresowania tym co się we wsi będzie dziać, to zblazowanie i ospałość połączona z dziecięcą naiwnością było i jest wójtowi na rękę. Wszak najlepszy taki radny który nic nie chce, o nic nie pyta, prawie niczym się nie interesuje, a za wszystkim rękę podniesie. Taki co bardziej za zaszczyt poczytuje sobie fakt, że wójt go do swojego komitetu wziął, że rękę mu uściśnie, posadzi obok siebie i czasem słowo zamieni. Żeby Górny nie czuł się pokrzywdzony to Knap jest tak samo dobrany, wedle takich samych kryteriów i tak samo jak Górny wyobcowany na problemy wsi…
To co dobre dla wójta, wcale nie musi być dobre dla mieszkańców. W tej kwestii interes rządzących rozmija się z interesem rządzonych. Pisałem kiedyś i często powtarzam, że stawianie na takich ludzi w wyborach na radnych, którzy nie posiadają naturalnego ciągu do zdobywania wiedzy, informacji, właśnie tak się kończy. Bidny Górny dowiedział się dopiero o wszystkim od sąsiadów, gdy ci zaszli do niego, ponieważ zbierali podpisy. Ale żeby nie było tak różowo to Leszek też nie jest bez „winy” Jego „wina” polega na tym, że taką selekcję zainicjował, wprowadził w czyn i tym samym wyjałowił lokalny samorząd na przestrzeni lat z wartościowych dla niego jednostek. Przy czym chcę być właściwie zrozumiany i nie deprecjonuję rzeczywistych umiejętności Górnego, zapewne je posiada ale na radnego to się wybitnie nie nadaje. Efekt tego jest taki że reszta społeczności żyje w błogiej nieświadomości, że jutro będzie jutro. Wszak ich interesów pilnuje „super Górny” pomazaniec Proskury.
Tymczasem jutro będzie, ale z widokiem na maszt. I teraz ta część Siennicy Różanej może śmiało okrzyknąć się Paryżem. Wszak wygon utwardzony dzięki staraniom poprzednika Górnego-Andrzeja Mochnieja spokojnie można ochrzcić „Polami Elizejskimi”, a maszt „siennicką wieżą Eiffla” Choć winien nazywać się bardziej swojsko- „wieżą śpiocha Górnego”
Przypomnę jednocześnie z kronikarskiego obowiązku, że takie rzeczy by nie uszły uwadze Alicji Pacyk, Andrzeja Korkosza czy Kołtuna Piotra. Tej trójki nie da się tak łatwo zaskoczyć, a jeśli ktoś nie wierzy, to przypomnę próby lokalizacji PSZOK w Zagrodzie i czym się to dla wójta skończyło. Korkosza interesuje nawet skrzynka gazownicza wystawiona prawie w drodze dojazdowej do pól w Rudce. Pytał o nią wójta na poprzedniej sesji, taka jego rola. Kołtun Piotrek gdy trzeba było, wiedział gdzie „uderzyć” by droga na Wierzchowinach nie wypadła z planów inwestycyjnych starostwa. A w Siennicy Górny dowiaduje się o maszcie dlatego, że mu ludzie powiedzieli, zamiast samemu z tą informacją do ludzi iść… Sołtys również się nie popisał ale ten artykuł o Górnym, więc Manachiewicz niech się tylko po głowie podrapie dlaczego nic nie wiedział. Rola jednego i drugiego polega na byciu „pasem transmisyjnym” między mieszkańcami a UG.
Na całym zamieszaniu skorzystał inwestor i mieszkaniec na którego działce posadowiono maszt. Ospałość Górnego i zdawkowa informacja Proskury dobrze zrobiła inwestycji. Wszystko odbyło się „po cichu”, finalnie inaczej niż z PSZOK w Siennicy Dużej. Fundamenty już są lane i żadna moc ich nie rozkruszy. Warto jeszcze dodać, że na Kozieńcu powstanie taki sam maszt. Ten będzie ponoć jeszcze bliżej domostw. Nawet zwrócił na to uwagę radny z Kozieńca Sęczkowski, który też zaspał, tylko ciut mniej niż Górny…
Proponuje jeszcze raz zebrać te podpisy, ale tym razem za odwołaniem radnego, w związku z nie wykonywaniem przez niego powierzonej mu funkcji.
W końcu bycie radnym, to nie siedzenie na sesji bez słowa, po to by na koniec wziąć 150 zeta, tylko aktywne uczestnictwo w życiu społeczności która go wybrała i dbanie o jej interes.
Nie 150 zł tylko 200 zł
Dzięki za sprostowanie, faktycznie nie 150 a 200 złotych dostają radni za uczestnictwo w sesji.
.Ale w tym wszystkim nie suma jest tak naprawdę najważniejsza a to, że w Siennicy radnymi zostają przede wszystkim miernoty, które albo nic nie robią, albo na każdym kroku podlizują się władzy.
Proponowałbym, aby radni po powrocie do domu, obejrzeli sesję w internecie i zastanowili się nad swoimi wypowiedziami, szczególnie, tych kilka pań, które z takim zapałem bronią zawsze władzy, robiąc z sesji chwilami żenujący spektakl.
A kiedy to nasz radny Knap się odezwie czy dopiero jak mu co w łańcuch od hedera wkręci czy co? Po co ta niemowa siedzi i paluszki wpi…….
A kiedy radny Knap, zacznie płacić podatki z tytułu prowadzonej przez siebie działalności gospodarczej, polegającej na naprawie ciągników rolniczych.
oni tam sa od podnoszenia reki a nie od gadania😆