Kampania Wyborcza w pełni, kandydaci rozpoczęli plakatowe naloty dywanowe. Prym w mieście wiedzie nie kto inny tylko Andrzej Kmicic, który jako pierwszy wystrzelił z bloków startowych. Jest dosłownie wszędzie – na płocie, na tablicy ogłoszeń, w witrynie sklepowej, na balkonie, a nawet na słupku ogrodzeniowym. Operuje różnymi „kalibrami” swojej osoby – od podręcznej ulotki po baner, którym można przykryć malucha.
Po rumianej i pełnej twarzy lidera biedronkowo-kawiorowej lewicy widać, że nie tylko pszczoły są dochodowe a równanie niesprawiedliwości społecznych idzie w dobrym kierunku…
Pojawiają się też wizerunki Andrzeja Jakubca, który w kilku miejscach wisi wyżej niż jego imiennik Kmicic. Ta pozycja oddaje rzeczywisty układ, jaki trwał przez całe zawodowe życie między panami…, ale Kmicic w witrynie sklepu z kosiarkami i wiertarkami to jest demonstracja, albowiem wszystkie te narzędzia mogą być niebezpieczne, tak jak wyeksponowany między nimi kandydat. Ale i płot tuż za przejazdem kolejowym w kierunku Siennicy Różanej również przemawia do wyobraźni. Najpierw wisi Kmicic, potem lewicowo-biedronkowy kapitalista Piwko, a kilkanaście metrów dalej sterczy tablica z napisem :Uwaga! Afrykański Pomór Świń.
Tylko jakoś tych świń żal…
Do końca nie wiadomo, czy jest dopełnieniem programu wyborczego w kampanii obydwu panów, czy proroczą groźbą ku przestrodze, nawiązując tym samym do późnośredniowiecznej sentencji „Memento Mori?” A może jest li tylko opinią trzody chlewnej w temacie poziomu lokalnej polityki? Samo wieszanie bannerów z własnymi twarzami na płotach i do tego prawie na równi z powierzchnią gruntu też jest bardzo ryzykowne, ponieważ i to nie od dziś wiadomo, właśnie na tej wysokości czworonogi zwykły załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne. Takie ryzyko podjął Piwko Marek, Robert Kościuk na ul Kościuszki i Szpak Janusz na Siennicy Dużej. A przecież może się tak zdarzyć, iż trafi się jakiś krytycznie usposobiony czworonóg, który „psim gestem Kozakiewicza” opróżni pęcherz na oblicze kandydata… Tylko, że w przypadku Szpaka to na wiele się nie zda, bo po nim wiele rzeczy spływa…
Tu ideał sięgnął bruku ale Janusz nie pęka bo bruk jest siennicki i za unijne. Natomiast psy omijają ten banner szerokim łukiem
Podobnie może być z Piwką, który marzy o powiatowym stołku i powiesiłby się nawet do góry nogami, byle tylko się dostać. Natomiast Księżuk i Kmicic nie ryzykują psiej krytyki i wieszają się ciut wyżej.
Płot okalający oczyszczalnię ścieków, nawet, jeśli to jest oczyszczalnia w Siennicy Różanej też coś znaczy. Na wspomnianym wisi Krzysztof Grabczuk i Dorota Sawa-diwa z LGD… W przypadku Krzysztofa ta miejscówka może być podprogowym przekazem sposobu uprawiania polityki, a w przypadku Doroty jego zapowiedzią. Ma jeszcze Dorota jedną ciekawą ekspozycję w samym Krasnymstawie – tuż przed mostem. Eksponuje się na płocie, a obok wesoło powiewają oklapłe szmaty jakiegoś innego baneru, który już widocznie dogorywa ze swoim przekazem…
Marek w końcu się doczekał. Jednak głos obywatelom na sesji się należy…
Natomiast Marek Nowosadzki na ulicy Okrzei umieścił swoją facjatę za płotem, którego szczyt okala drut kolczasty. Wygląda to strasznie i źle całemu samorządowi wróży. Choć wyborców może to cieszyć, bo ktoś powie – O, Nowosadzki już siedzi. Ale w witrynie księgarni na Okrzei jest całkiem familijnie, bo wiszą koło siebie Kmicic, Nowosadzki i Jakubiec, czyli całe PZK w starym składzie, a mimo to szyba nie pękła, choć na pewno nie jest pancerna.
A pani Gajowiak-Powroźnik, jako kandydatka na wójta gminy Krasnystaw, wisi w centrum miasta, tylko nikt nie wie, po co? Przecież mogła swój, banner powiesić równie dobrze w centrum Sanoka, a nawet Zakopanego. Ale ona słynie z dziwnych pomysłów i wojaży po Chorwacji. Jeszcze Krzysztof Gałan, jedna z nadziei czerwonoskórych, przypatruje się z zaciekawieniem brukom miejskim z perspektywy balkonu. Natomiast pan Wojciech Hryniewicz będzie się wieszał na swoim balkonie, którego jest właścicielem. Lica naszych wybrańców to również istny „poligon” W wielu przypadkach, fotoshopy musiały trzeszczeć w posadach…. Bo taki Marek Nieścior tak się wyretuszował, że nie przypomina siebie i chyba własna żona musiała go wylegitymować, nim wpuściła do domu. Bardziej jest podobny do kogoś, kto brał udział w przedstawieniu „Upiór w Operze” albo nie daj Boże w „Paradzie Równości” i w pośpiechu makijażu zmyć nie zdążył. Z kolei Bogumiła Prymarczuk miła nie jest w obecnej chwili fotografom, więc „mami” wszystkich zdjęciem chyba sprzed dekady. Natomiast Szpak takich kompleksów nie ma, bo Janusz od dawna używa ciągle tego samego „szczęśliwego” zdjęcia, które zawsze przynosiło mu dobry wynik. Może wygląda na nim na ciut przyczajonego i z dość dużą głową, ale przecież to właśnie ona jest jego największym atutem.
Na koniec można podomniemywać, co te twarze nam mówią. I tak… Księżuk zdaje się mówić: najlepszą grochówkę na Kościuszki robię ja! I gdzie jest mój bębenek!? Kmicic zapewne chce powiedzieć: na cholerę mi to było, to wszystko Maryśki ambicje. Jakubiec chciałby wykrzyczeć: czego i w jakiej kolejności pozbawi Kmicica, jak zostanie burmistrzem, a Piwko… ten, jako lewica wyczulona na niesprawiedliwość społeczną, zapewne powie, że nierówności najlepiej zacząć niwelować od siebie… Kościuk Robert chciałby zapewne powiedzieć: Sapko? Ale, o co chodzi?…
P.S O Dyrektorze i Magicznym magistrze Sapko wspomnimy niebawem w osobnym felietonie, bo zasługuje jak mało kto. Na pewno się ucieszy i doceni…