Festiwal Wiatru i Deszczu albo jak kto woli Dożynki Powiatowe można uznać za odbyte i Janusz może pulchne rączki zacierać z radości albo wręcz i klaskać . Tylko czy aby na pewno? Dożynki miast być świętem plonów -były pokazem nieugiętej woli jednego starca który tradycyjnie i wbrew zdrowemu rozsądkowi oraz wszelkim znakom na ziemi i na niebie zapragnął udowodnić, że jego kaprys jest w tym Powiecie prawem. W tym momencie zabrakło tego, co jest dominantą w charakterze Marka Nowosadzkiego czyli Markowej złotej zasady- ? strachu przed utratą wizerunku? A, że tak jest to, dowodem jest skład widowni którą tworzyli pracownicy z podległych Szpakowi jednostek. Dyrektor Fidecka przytargała męża, Naczelnik Oświaty Kamiński majestatycznie przechadzał się z żoną? Przybyła też Dorota ?Spryciula z Dobryniowa? Sawa, którą Szpak namaścił na dożynkach w Łopienniku na kandydatkę PSL do Sejmiku Wojewódzkiego. Ale nawet i ona była bezradna wobec bezlitosnej aury która atakowała co rusz spadającą temperaturą i podmuchami wiatru? Okutała się jakąś kurtką po sam podbródek i chyba odeszła ją ochota na agitację. Na walkę z zimnem znalazł sposób wspomniany Marek ?Huncwot? Nowosadzki który prawie biegał z nieodłączną komórką w dłoni po dożynkowym placu chyba celem rozgrzewki. Inni notablo-widzowie zbijali się w małe grupki tak jak zwykły to czynić kuropatwy gdy idzie mróz?
Rolnicy lub jak kto woli właściwi adresaci tego święta praktycznie nie przyszli a jeśli tak to jednostkowo i tylko po to żeby mizerię omieść okiem i spokojnie wrócić do domu. W tym momencie wygrało chłopskie podejście do życia i znajomość natury, bo jak się widzi ołowianą chmurę kłębiącą się od rana na zachodzie to się siedzi w domu. Nawet jeśli Szpak nachalnie zapraszał przez ostatni tydzień. Tylko, że Starosta wychowany i przesiąknięty bolszewicką tradycją zapomniał, iż wieś przez te wszystkie lata po prostu się zmieniła. Nikomu nie chce się świętować kiedy nie ma ku temu przesłanek. Ten rok był trudny i pokręcony jak baranie rogi? Pełnia lata na wiosnę, później susza a po niej obfite deszcze, jakże oczekiwane tylko, że nie w samym środku żniw? Tylko skąd Janusz Szpak i Leszek Proskura mają to wiedzieć? Pierwszy zatrzasnął się w świecie swoich bełkotliwych przemówień i retoryki skierowanej najpewniej do stada baranów niż do współczesnego rolnika który z kolei bije Starostę wykształceniem i obyciem we współczesnym świecie. Natomiast Leszek gospodarkę sprzedał i w drodze awansu tak jak za wczesnej komuny ?pobudował się? w mieście. Szpak owszem, wieś zna (nawet krowę od konia odróżni) ale zza szyb swojego służbowego Peugeota. Wójt po roli chodzi ale tylko wtedy gdy trzeba ?kropnąć? dzika, bo akurat lodówka zionie pustką. Obłudni ci dwaj Panowie jako obrońcy rolników jak mało kto, choć to chłopskie syny. Zarówno jeden jak i drugi mają w głębokim poważaniu to co na krasnostawskiej wsi się dzieje. Chłop w ich postrzeganiu ma tylko tyrać, kłaniać się w pas i co wybory potulnie głosować na tych których oni wskażą.
Zapomniał Pan Starosta ,bo, w swoim przemówieniu nawet się o tym nie zająknął jak to rolnicy jeszcze w zeszłym roku ,by uchronić swoje zasiewy przed plagą dzików, sypiali na polach. W samochodach, ciągnikach a co zapobiegliwsi wyciągali przyczepy kempingowe. To odczłowieczenie miało miejsce o dziwo! pod jego rzekomo gospodarskim okiem i w gminie która ma się za ludową. Zapomniał Starosta, że przez lata sprzyjał myśliwym a wiedział co na polach się wyrabia? wszak jego ?najosobistszym? szoferem jest myśliwy z Koła ?Szarak? Wie Starosta o tym, że gdyby przydomowe wędzarnie mogły mówić to nie jedno by powiedziały? Podpisywał umowy na dzierżawę Okręgów Łowieckich ale nie interesowało go, to, co się w tych okręgach dzieje. Myśliwym było to na rękę, populacja dzika tak się rozrosła a z nią straty, że tylko brakło jakiejś epidemii. Ale i na to znalazła się recepta ,bo pojawił się ASF. Oczywiście nikt się do tego nie przyznaje ale odpowiadają wszyscy którzy mogli coś w tej sprawie zrobić a choćby skorzystać z uprawnień nadzorczych? Za cudze błędy i niedopatrzenia płaci rolnik i to nie jest śmieszne.
Jak to na imprezie o takim charakterze i w czasie kampanii wyborczej nie obyło się bez przemówień? Wójt spokojnie ale z widocznym drżeniem w głosie. Po ubolewał nad trudami rolnika ale zapomniał, że jest coś takiego jak interpunkcja w przemówieniach w efekcie czego zlało się to wszystko w jedną werbalną masę. Starosta zaskoczył, bo był spokojny jakby ktoś wcześniej moczył go w melisie. Już szabelką nie wymachiwał, nie piętnował. Zachwycał się za to smakiem polskiego chleba i brylował na scenie i po za nią niebieskim garniturem,bo ten kolor ukochał i wiele mu zawdzięcza albo nawet wszystko. Dość naturalnie wypadła Posłanka Hałas, bo mówiła od siebie. Lipa Grzegorz swoim zwyczajem czytał list od posła Zawiślaka. Może i ten list był ciekawy ale Lipa czytał bez świadomości istnienia dykcji i z taką namiętnością z jaką czyta się instrukcje obsługi pralki. Kowalczyk Wojciech reprezentujący Wojewodę Przemysława Czarnka wiedział co to dykcja, więc można było go słuchać. Zwrócił w swoim wystąpieniu uwagę na fakt, że wiele obecnych problemów w rolnictwie zawdzięczamy polityce poprzedników.
W zupełnie innym tonie przemawiał Krzysztof Hetman. Ten politykier ilekroć przyjedzie na wieś dostaje niewytłumaczalnej gonitwy myśli i czegoś na kształt preludium do ?umysłowego bzika?. Być może przyczyną tego zachowania jest jego wzrost, wszak tam wyżej panują inne ciśnienia. A może winna temu dieta, bądź ciągłe przebywanie na Brukselskich salonach powoduje, że tu na wsi ,w zderzeniu z czystym nie skażonym lewackimi nowinkami środowiskiem robi to co robi i mówi to co mówi. A powtarza Krzysztof z uporem zapiekłego maniaka, że to PiS podniósł wiek emerytalny rolnikom. A na koniec potrafił palnąć, że ?trzyma kciuki ale nie wierzy? Jest to tradycyjne Hetmanowe bajdurzenie i jak tak dalej pójdzie, to szef lubelskich ludowców może przed 50 rokiem życia najzwyklej w świecie oszaleć? Ale po tym wystąpieniu nasz Starosta widać coś wyczuł w gadce Krzysia, bo zaciągnął go do najlepszych gospodyń czyli pod namiot kobitek z Kół Gospodyń Wiejskich reprezentujących Gminę Siennica Różana. Te Panie gotują tak, że Magda Gessler może za nimi teczkę nosić? I nakarmił Hetmana, da Bóg ta kuracja przez żołądek do rozumu pomoże naszemu politykowi, by ten przestał pleść bzdury publicznie. Około godziny 16 wystąpił Kabaret ?Ławeczka? ale nikomu nie było do śmiechu, bo widzów była garstka a deszcz z kolei rozpoczął swoje występy?
Wnioski z tej imprezy są takie, że Starosta zupełnie nie czuje nastrojów wsi. Ludzie najwyraźniej nie mieli ochoty świętować hucznie, bo rok był ciężki a Szpak i co pokazał przebieg wypadków zrobił Dożynki w zasadzie tylko dla siebie i za publiczne pieniądze. Cały szum medialny i zabiegi oraz prawie modły, by Wojewoda jednym pismem wszystkiego nie utrącił na nic się zdały. Ludzie nie przyszli i byli w tym autentyczni. To nie był rok na świętowanie chyba ,że przetrwanie można uznać za powód do tegoż. Całości mizerii dopełniła pogoda. Uparł się Szpak na te Dożynki jak Mazurkiewiczowa Hanna na Kawęckiego? i było więcej vipów niż rolników.