Dziś parę słów o krowach co stały się niewidzialne, ale nie dla wszystkich oraz o wirusie „samorządowej paplaniny pod publiczkę”. Ten zbiera żniwo pośród naszej lokalnej klasy politycznej w rozmiarach przechodzących wszelkie wyobrażenie. Jego ostatnia ofiara miała wiele szczęścia, bo ten się o nią zaledwie otarł…
Radny i wiceprzewodniczący Rady Miasta Marcin Wilkołazki to postać znana i „kochana” w Krasnymstawie, tak samo, jak wicestarosta z PZK Marek Nowosadzki. Ich wielbiciele się nie pokrywają, ale mimo to wiele ich łączy, a są z rywalizujących politycznych klanów. O Marcinie mówi się, że jest na fali wznoszącej i nadchodzi jego czas i jego ugrupowania, które na miejskiej scenie ma zastąpić schodzących powoli na utrzymanie ZUS „dziadeczków” z PZK. Poza tym swego czasu Wilkołazki z Nowosadzkim często widywali się w Muzeum Regionalnym, bo Marek bawił tam blisko rok temu w charakterze „wypachnionego inkwizytora”, żeby podreperować swoje ego i pouczyć dyrektora Gołębia, jak ma z załogą rozmawiać, a przy tym nazbierać listków laurowych do wątpliwego wieńca sławy. Marcin jak wiadomo, w muzeum pracuje, jako informatyk, bo jest w te klocki łebski. W tych ostatnich okolicznościach mogło dojść do infekcji wirusem, albowiem Nowosadzki na spotkaniu był bez maseczki.
Wirus atakuje, bo litości nie zna
Wirus widać bardzo wredny i inkubował się prawie rok, by bezlitośnie zaatakować. Marcin nie gorączkował, ale u niego przybrał formę łagodną, albowiem ciut mu wzrok pokićkało i do tego nie wyciągnął wniosków z Nowosadzkiego muzealnej paplaniny i wybrał się na podobną wycieczkę, tyle że w teren. „Poszedł” na krasnostawskie błonia na ulicę Rybią tam, gdzie stowarzyszenie „Wspólny Krasnystaw” użytkuje na podstawie umowy z Urzędem Miasta około 22 ha łąk.
W związku z tą peregrynacją, na ostatniej sesji rady miasta wygłosił płomienną mowę w charakterze interpelacji, o tym, jak to na błoniach zagrodzono drogę uniemożliwiając przejście, a zagrodzono drutem pod napięciem tzw. pastuchem elektrycznym. Ludzie się w związku z tym skarżą i jest w ogóle dramat. Oczywiście nie obyło się bez straszenia i radny lider „Krasnostawian” skwitował, że może dojść do tragedii! Przynajmniej tak to opisała prasa.
Czego brakło w wystąpieniu?
Tymczasem na błoniach pastuch elektryczny nie jest postawiony ot tak i jest w jakimś celu, a na pewno nie jest złośliwością jak podejrzewa radny. Ma służyć wypasowi zwierząt, które odgrywają rolę żywych kosiarek. Bez ogrodzenia z Krasnegostawu może zrobić się Kalkuta, bo krowy zaczną spacerować po mieście. Wilkołazki czy to w pośpiechu, czy w nonszalancji pominął ten fakt albo wirus rzucił się na oczy. W jego wystąpieniu brakło właśnie tego, że przecież za pastuchem jest spore stado liczące 33 sztuki, które robi co do niego należy czyli spokojnie żre trawę. A to już zmienia postać rzeczy i to diametralnie.
Miał Wilkołazki jeszcze dwie interpelacje i całkiem zgrabne. Jedna o tężni druga o „wodopoju” na rynku. Szczególnie ten wodopój intrygujący, bo rekomendowany przez samego szefa PGK Jędrka Kmicica, który twierdzi, że ta krasnostawska woda prawie taka jak w Lourdes. Nie wyszła mu tylko ta trzecia z pastuchem co dowodzi, że organizm walczy, ale jak ma nie walczyć skoro lider „Krasnostawian” chłop barczysty i silny do tego stopnia, że we wtorek 29 czerwca w niemiłosierny upał urządził wyjazd bibliotekarzy do Łopiennika.
Skąd krowy w metropolii ?
Wracając do tematu interpelacji to parę słów o „krowach przemilczanych”, bo warto wiedzieć o co w tym chodzi. Zwierzęta trafiły na krasnostawskie łąki od rolnika z Zakręcia który ze „Wspólnym Krasnymstawem” współpracuje od 5 lat. Od dawna kosił i karczował zakrzaczenia, ale kiedy cena paliwa wyskoczyła w kosmos to logiczne stało się cięcie kosztów i swoje stado przywiózł na wypas, zamiast trawę wozić na wybieg do gospodarstwa. Krowy takim obrotem sprawy były usatysfakcjonowane, bo mają cień, trawę i wodę w starorzeczu Wieprza. Tylko niektórym przestało się podobać, bo jak pojawiła się równa łąka i usunięte rękami rolnika krzaczory to właśnie ci późniejsi niezadowoleni zapragnęli tamtędy biegać. Bieganie fajne jest, ale wcale nie trzeba biegać akurat tamtędy, bo gdy wcześniej był tam rezerwat to jakoś biegaczy tam nie ciągnęło, a nikt nie słyszał, żeby sami wpadli na pomysł koszenia i karczowania. Przebiegająca tam droga rozpala co poniektórym zmysły, tylko że kończy się po około 400 metrach i dalej zaczyna się busz niekoszonych prywatnych łąk. Można zamontować bramkę w celu udrożnienia, ale przesunięcie ogrodzenia jak sugeruje Wilkołazki jest problematyczne, bo zdaniem rolnika odetnie zwierzęta od wody, a tego chyba nikt by nie chciał.
Naród nie współczuł
Oczywiście interpelację podchwycił „Nowy Tydzień” i temat opisał nie wspominając słowem o najważniejszych aktorach tego spektaklu czyli krowach. Powtórzyli literalnie wnioski radnego i zacytowali strach i obawy. Wszystko nabrało rumieńców za sprawą komentarzy na fejsbuku pod artykułem. Uczestnicy dyskusji wyrazili swoje opinie i nie wykazali się współczuciem dla tych co boją się pastucha. Dla wielu był to mówiąc kolokwialnie „duperelizm”.
To tylko potknięcie?
Wypada mieć nadzieję, że Marcin wyciągnie wnioski, weźmie suplementy i witaminy, bo szkoda marnować tak dobrze zapowiadającej się kariery na babole. A że Wilkołazki wie jak informację obrócić na swoją korzyść to wystarczy przypomnieć jak jesienią zeszłego roku dopiął się do powiatowych inwestycji w mieście . Zrobił to tak umiejętnie, że doprowadził Nowosadzkiego prawie do łez. Miał punkt zaczepienia, bo „Krasnostawianie” mają w zarządzie powiatu swojego przedstawiciela Piotra Suchoraba. Tak więc podstawy były… Teraz mu z pastuchem nie wyszło, ale daj Boże to tylko lapsus lub niedopatrzenie albo łagodna forma wirusa. Interpelację należało albo przedstawić rzetelnie wspominając o zwierzętach w ogrodzeniu. Albo nie należało mówić nic, bo tak przedstawiony problem jest wprowadzeniem opinii publicznej w błąd i jest zarzewiem wojny podjazdowej z tymi co są w stowarzyszeniu a oni bardzo podejrzliwi. Rolnika nerwów również szkoda, bo on w związku z tym się po głowie skrobie i retorycznie pyta, dlaczego radny z nim nie porozmawiał i o co mu właściwie chodzi? A krowy to przecież nie mrówki widać je z daleka. Cała interpelacja bez krów kupy się nie trzyma i wprowadza ludzi w błąd, a chyba nie o to chodzi i tu nie ma żadnej złośliwości…
Wystąpienia o nic
Ostatnimi czasy namnożyło się wystąpień o nic. Choć były od zawsze, to teraz są plagą. Tego już się słuchać nie da, bo majaczą niemal wszyscy jak pod wpływem wirusa. Dosłownie wszystko wywleka się do kamer. Jeszcze trochę to radni będą kręcić filmiki z relacjami z tego jak śpią, załatwiają potrzeby albo jak szukają inspiracji i tematów do interpelacji. Na osobne opracowanie zasługuje mutacja w Izbicy gdzie burmistrz Jurek wszystko niemalże wywleka na fejsa i komentuje łącznie z życiem prywatnym i to tak, że ludziska łapią się za łby. W radzie powiatu w pustosłowiu padają rekordy i niektórzy radni są poza zasięgiem.
Dla przykładu Piwko jesienią pytał co z alarmem w muzeum, bo ten się włącza i mu przeszkadza, ale zwrócił na to uwagę dopiero po kilkunastu latach jego wycia i w momencie, kiedy trzeba było pookładać dyrektora muzeum, bo akurat taka nastała moda. Potem wrzeszczał, że diety wysokie, ale dietę wziął. Znowu Zieliński wiosną tego roku latał po moście w Łopienniku i szukał afery. Nowosadzki, o czym było wspomniane wyżej mądrował się w Muzeum Regionalnym i w sprawie zastępcy Gontarza, ale tak jakby w samorządzie był od miesiąca. A jest jeszcze Szpak i jego szpitalne zakręty i Janeczek ze zdjęciami z DPS.
Wygląda to na jakiś wirus i do tego bardzo zjadliwy, ciągle mutujący. Jakby było mało to WHO informuje, że małpia ospa z Zachodniej Afryki na horyzoncie. A nie daj Boże, jak się to z Afryki zwącha z tym naszym i tym z Izbicy. Wtedy to już nawet kota nie pogłaszczesz, psa nie przytulisz, bo nie wiadomo czy to na domowe zwierzęta nie przelezie. Przed dom nie wyjdziesz spokojnie, a o spacerach po błoniach na ulicy Rybiej zapomnij.
Stowarzyszenie ” Wspólny Krasnystaw” jest otwarte na współpracę z Miastem i nie widzimy problemu w takiej organizacji pastwiska aby zainteresowani bieganiem po błoniach oraz rowerzyści uwielbiający polne ścieżki znaleźli dla siebie miejsce. A tak na marginesie to do dnia 30 czerwca nie wpłynęła żadna skarga ani uwaga co do zagospodarowania terenu błonia przy ul. Rybia do Urzędu Miasta.
A może radnemu nie tak o pastucha chodziło, jak o miny które mecki na błoniach zostawiają 🤔
Ja myślę że jest rozwiązanie problemu z tym elektrycznym pastuchem.
Należy go zastąpić żywymi pastuchami.
Myślę że kandydatów mamy wielu, wystarcz posłuchać wystąpień niektórych radnych i poobserwować ich zachowanie, od razu widać który z nich ma kwalifikacje do tego zawodu.
Z cyklu strofy dla Ciebie:
„Blonia krasnostawian”
„Podobno na skutek pobierania przez lidera Krasnostawian diety,
Na krasnostawskich bloniach masowo pojawiły się krety.
Widziano też biegacza, niestety, o rety !!!
Co miał na nogach sandały i skarpety.
Dlatego zdecydowanie wolę elektrycznego pastucha,
Niż biegacza w sandalach i skarpetach
I sezonowo -ogorkowe interpelacje jakiegoś radnego pasibrzucha” 😀