No i stało się. Przewodniczący rady powiatu Witia Boruczenko znalazł w końcu miłość swojego życia, przynajmniej na razie, na tak długo, jak mu się to będzie opłacać. A szukał jej długo, wytrwale i już od młodych lat. Zaczynał jeszcze jako nastolatek w ZSMP, gdzie z ramienia Frontu Jedności Narodu jako młodzieżowiec, został radnym Gminnej Rady Narodowej w Łopienniku. A za demokracji to już mu samo poleciało. Był radnym gminnym, przewodniczącym rady gminy, kandydował na wójta, zdobywając kilkanaście procent głosów. W międzyczasie próbował swych sił do powiatu z mizernym skutkiem: z PSL, SLD oferowało mu dopiero czwórkę, więc zrezygnował. W 2014 r. ubiegał się o mandat z PO, równie z podobnym skutkiem.
Jak ślepej kurze ziarno trafiło mu się w dopiero tych wyborach. Zupełnie przypadkowo. Otóż PZK szukało kogoś na swoją listę. Chytre Łopieńczaki doradziły mu właśnie Witię i Józia Kowalika, wcześniejszego radnego z PSL, którego Szpak się wyrzekł. A wszystko po to, by rozbić lewicowo-peeselowskie głosy. Zależało im na wycięciu ustępującego wójta Jasia Kuchty, który kandydując do rady z PSL czuł się już pewniakiem, ba, wicestarostą. Strategiczna operacja się udała, Jasio nie tylko się skompromitował, bo dostał tylko 288 głosów, ale i przepadł peeselowski mandacik. Nie wszedł Jasio, ale psim swędem dostał się Witia, czego łopieńczaki już nie zakładały. I słusznie myślały, bo Witia dostał jedynie 279 głosów, a Józio 243 – zaraz po Marku Nowosadzkim byli to rekordziści w powiecie z PZK, na medalowych miejscach. A łącznie było to aż 522 głosy na PZK! A potem znowu mu się trafiło i to jak! PiS zrobiło go przewodniczącym rady powiatu, jakby nikogo nie miało od siebie. Może nie miało, bo przeważali słabi kandydaci. Łopieńczaki jeszcze raz za swoje rozczochrane głowy się złapały. Ale wróćmy do miłosnych tematów.
Zaawansowanie uczuciowe naszego łopieńskiego polityka bardzo poważnie wygląda! Widać pierścionek już dał, klękając na jedno kolano, wcześniej naobiecywał i chyba oświadczyny zostały przyjęte. Już kaban na weselisko czuje obuch siekiery, a i wódka w lodówce i oranżada w piwnicy stoi i czeka. Ta miłość PiS się nazywa. Oniemieć można, gdy zobaczy się znajomą buźkę Witii na fociach z sobotniej konwencji PiS w Lublinie. To się mu poszczęściło! Niemal jak Monice Jaruzelskiej, co to ostatnio znalazła miłość swojego życia, tylko że we Francji i pośród tamtejszej arystokracji. PiS „poszerza bazę” jak nic, aż przyzwoici ludzie o prawicowych poglądach za łby się łapią . Takim oto prostym, w sumie chałupniczym sposobem Boruczenko stał się żarliwym patriotą i „dobrozmianowcem”. Jak wytłumaczyć to nawrócenie? Boruczenko zdobył niespełna 280 głosów, a pnie się w karierze, jak strażak po drabinie na zawodach – którym zresztą jest! Kultowy dialog z „Samych Swoich”:
– Kaźmirz! Patrzaj no! Witia wierzchem jedzie!
– Ni może być! Na kocie?!
W obecnej chwili szczególnie w Łopienniku, ale chyba i w całym powiecie jest prawdziwy. Aż do bólu. Witia jedzie na kocie i to nie na byle jakim, bo Prezesowym. Szkoda, bo to wszystko może bardzo źle się skończyć, ale to będzie jeszcze nie teraz. Dopiero wtedy, gdy PSL z koalicją wygrają wybory i do władzy wrócą. Szpak na to bardzo liczy, by wrócić.
Dostał Nowosadzki nóż w plecy od Witii zaraz po wyborach? Dostał. To czemu by i PiS miał nie dostać, znając zamiłowanie do kariery Witii i jego wcześniejsze poglądy, a przede wszystkim życiorys. Posłance Hałas ten nóż przejdzie na wylot i to ze sporym zapasem. Nóż wszak już ma wolne, bo Wicio wyjął go z pleców Pana Marka i przezornie schował do kieszeni. Zmienią się polityczne wiatry, to i Witia zmieni swoją optykę i z żarliwego patrioty stanie się żarliwym ludowcem. Tym bardziej, że w wyborach na wójta w Łopienniku gorliwie pomagał Arturowi Sawie, tak gromko popieranym na słynnych dożynkach w Łopienniku przez samego Szpaka i Kuchtę, zresztą z nim blisko spowinowaconym – żonami.
Póki co wszyscy są zauroczeni, bo Witek czaruje jak Harry Potter.Zna odpowiedzi na wszystkie pytania. (Do tej pory taką wiedzę miał tylko Tadeusz Sznuk prowadzący teleturniej „Jeden z Dziesięciu”, bo dzierżył kartki z odpowiedziami) Nie próbuje w żaden sposób rozliczać Szpaka, a jest wszak za co. Jest bardzo ugodowy i koncyliacyjny. Toż furtki na Szpakową stronę gwoźdźmi nie zabije, a wręcz tą ugodowością smaruje zawiasy, by te nie skrzypiały, jak czmychał do niego będzie. Myśli naiwny PiS, że zrobił interes życia i transfer prawie taki, jak AC Milan na zakupie Krzysztofa Piątka z FC Genoa. Owszem, Witia też „el Pistolero”, tylko taki chałupniczy i domorosły. Ale umie strzelać – w plecy. Ale co tam, zachwytom nie ma końca, jeśli jakiś seksuolog chce szukać tego osławionego punktu „G”, powinien szukać go w lokalnym PiS. Taka tam ekstaza… Dowody z tej miłości Pani poseł umieściła na swoim fejsbuku. Są nimi zdjęcia z konferencji PiS w Lublinie z udziałem Kaczyńskiego i Morawieckiego oraz rzeczonego Witii ps. „Dobra Zmiana”.
Do Lublina go wieźli prawie jak święconkę do kościoła w Wielką Sobotę. Tylko on się tym do tej pory na swoim fejsiku nie pochwalił, a chwali się tam byle czym. Ha! Przed Szpakiem nową miłość skrzętnie ukrywa. Wesołych Świąt wszystkim życzę! A koty osobiście też bardzo lubię.
Piotr Ślusarczyk