Powiat krasnostawski, a przede wszystkim tubylczy PiS nie ma swojego przedstawiciela w ławach na Wiejskiej w Warszawie, czyli ma za swoje i ma co chciał. To znaczy pewne tęgie głowy z lokalnej elity władzy tego chciały, bo zwykły wyborca pojęcia o tym nie miał co mu szykują, gdy ten zechce oddać głos… W sumie dobrze wyszło, bo głupota macherów z ratusza i „zdrada” tych ze starostwa zostały błyskawicznie „nagrodzone”. Taki jest tej jesieni PiS-owski bilans otwarcia i do tego na pół roku przed wyborami samorządowymi.
Był poseł przez dwie kadencje i chyba długo przyjdzie czekać na kogoś, kto powtórzy wyczyn Tereski Hałas. Oczywiście przeszkadzała lokalnym wodzirejom, bo lepiej nie mieć nikogo w Warszawie jak mieć Tereskę. Tak sobie w swoich łepetynach uroili i teraz nie mają ani jej, ani Warszawy. A jeśli zrozumie się konsekwencje utraty przez PiS władzy w kraju dla wszystkich z nim związanych, bo 194 mandaty to dużo, ale do rządzenia nie wystarczy to mamy płacz i zgrzytanie zębów. No i to jest ten tytułowy i przysłowiowy „fiut w garści” jako jedyna namacalna „zdobycz”. I na tym można by zakończyć podsumowanie PiS-owskich wyborów w powiecie i w całym nieszczęsnym kraju.
PiS padł na deski, bo zabrakło Tereski
Gdyby Tereska startowała to miałaby ponad dwanaście tysięcy głosów i miejsce w parlamencie. Przy tej frekwencji to pewne. Ale te wybory i tak miały swój pazur, a wszystko na skutek bezczelnego wpychania na wysokie miejsca na listach „ciał obcych”, takich jak „fircyk z Wołomina” Rysio Madziar obdarowany „dwójką”. Czy Pawłowska Monika; diwa z Ryk na „czwórce”, przeszczepiona z Lewicy do PiS, a potem tu do „siódemki”, a do tego koleżanka i dyskretna furtka do PiS-owskich fruktów naszego „postkomuszka z CIS” I wreszcie Kamińskiego Mariusza z „jedynki”, o którym można powiedzieć, że garnitur na nim nie leży i jest zmęczony życiem.
To właśnie dzięki, takim jak wspomniani, PiS-owski naród tubylczy na co dzień leniwy i apatyczny ruszył do urn i tak się przy nich zezłościł, że powiedział „nie” dla takich „importów” i wybierał swoich, takich, stąd, o ile miał taką możliwość. Nasz na liście PiS nie miał, ale kombinował jak mógł i przez, to bywały takie sytuacje, że niektórzy mniej wyrobieni w dniu wyborów na listach szukali Tereski Hałas, a jak jej nie znaleźli, bo jej nie było, to pomstowali „a job waszu mać” i głosowali… na „Trzecią Drogę” Na skutek takich i innych działań ze wspomnianej trójki ostał się z mandatem w garści jeno Kamiński. A PiS w całym okręgu zdobył ich łącznie siedem co się przełożyło na pięćdziesiąt procent poparcia w ogólnej liczbie głosujących i tym razem PiS zanotował jego spadek. Co ciekawe, to w zeszłych wyborach miał ich osiem, ale z Tereską na liście.
Rzeź spadochroniarzy
Kamiński Mariusz ocalał tylko dlatego, że był na „jedynce”, a reszta doświadczyła sytuacji opisanej przez Mario Puzo w „Ojcu Chrzestnym”, czyli fiuta w garści jako jedynej korzyści. Pawłowskiej zabrakło do szczęścia dosłownie kilku głosów i te ponad dziesięć tysięcy w obecnych wyborach ledwo starczyło, i to musiało zaboleć. W poprzednich starczało pięć tysięcy by odbierać zaświadczenie o wyborze. Wyprzedził ją „tubylec” Zawiślak Sławomir niegdysiejszy baron PiS, któremu pomogło to, że on tutejszy i stało za nim „zamojskie zagłębie”, czyli Zamość z przyległościami. A to jest na tyle wielkim paśnikiem, że jeszcze wykarmiło głosami pomniejszych kandydatów PiS i Sachajkę Jarosława, który jest co prawda importem od Kukiza, ale bardzo obrotnym i o dziwo dobrze przyjętym przez lokalsów.
Być może przyczyna tkwi w tym, że życiowo jest związanym z Zamościem i od 2015 startuje stąd. O dziwo nie jest członkiem PiS! Zmienia jedynie ugrupowania, z których list idzie po mandat, a zmienia niczym wojskowy kurier konie. Właśnie on był największym zwycięzcą, ale o tym za chwilę.
Malownicza kampania „wołomińskiego fircyka”…
Natomiast „wołomiński fircyk” poległ bardzo malowniczo i „głupio bohatersko”, jak kwiat francuskiego rycerstwa pod Crecy w 1346 roku. Ale trzeba mu oddać, że równie malowniczo walczył o głosy. Przechodził w tym samego siebie i pchał się ludziom do chałup, jak myszy jesienią. Na łbie stawał i pajacował ponad wszelkie granice. Nie dość, że się przemeldował do Kraśniczyna z Wołomina, to jeszcze popierał go cały krasnostawski PiS z Kościukiem burmistrzem i fajtłapowatym, ale złośliwym jak stary koń Leńczukiem „tak zwanym starostą”. Jak powszechnie wiadomo cały powiat oddali pod jego działalność misyjną, a Kościuk jako szef struktur na powiat tak go „wyczyścił” dla Ryśka, że nie zgłosił kandydata na posła stąd, kiedy był na to czas, o czym wspomniała Tereska Hałas na swoim FB.
Wozili go za to w te i we wte jak kiedyś po jarmarkach babę z brodą albo niedźwiedzia w klatce. Do tego zapraszali do siebie, rywalizując o jego względy, bo jak zostanie posłem, to dopiero będzie! Tacy byli pewni jego mandatu, że dla nich to, co 15 października miało być tylko formalnością. Leńczuk kusił go jak nie dożynkami, to koncertem w II LO. Ciągle było słychać uprzejmości i widoczną zażyłość. Dlatego; Ryszardzie, Andrzeju, Marku i Robercie fruwało jak chmara motyli raz w jedną raz w drugą stronę. Jednak po zamknięciu lokali i w miarę spływania informacji o wynikach z poszczególnych gmin i powiatów muchy ścierwnice zaczęły wypierać motyle, bo kandydatura Ryśka im bliżej końca zliczania głosów zaczęła marnieć w oczach i brzydko pachnieć, by na koniec definitywnie zdechnąć. Okazało się, że 8817 wystarczy, ale na dziesiąte miejsce, które jest dobre dla skoczka narciarskiego, a nie dla niego. To była cholernie droga przegrana, której kosztów nie podejmuje się podliczyć żaden tutejszy rachmistrz.
… i festiwal wazeliny
Nim przyszła gorycz porażki to wyścig do Rysiowego serduszka trwał w najlepsze i czapkowanie mu na każdym kroku zakrawało na błazenadę dekady oraz kretynizm możliwy tylko w krasnostawskim obmierzłym grajdole. Bo przecież Rysiek nie dość, że kandydat na posła, to jeszcze szef struktur PiS w trzech powiatach i ulubieniec Sasina, to jak mu się tu nie podlizać! Dlatego wpadał tu właśnie Sasin i wspierał go swoimi obietnicami oraz klepała po plecach, jak matka brzdąca, coby odkaszlnął. Madziar w parlamencie był dla niego priorytetem, bo Ryś w czasach posuchy po śmierci prezydent Lecha Kaczyńskiego w katastrofie pod Smoleńskiem przetrzymał Jacusia w wołomińskim magistracie na niezłej pensji. Mógł, bo był burmistrzem, i to teraz było „przysługą za przysługę”. A swoją drogą to nasz bezmyślny duet; Leńczuk z Nieściorem mogliby się uczyć lojalności od tej dwójki, ale to tak na marginesie, bo oni od Teresy uciekli jak już wydoili z niej wszystko.
Rzadkiej urody były filmiki z udziałem Roberta Kościuka, który do występów przed kamerą tak się nadaje jak „postkomuszy” Piwko na instruktora fitness. Robert w nich opowiada o Ryśka przymiotach z taki zapałem i werwą, że nic tylko słuchaczowi wypada po obejrzeniu i wysłuchaniu pójść i się powiesić. To wyglądało bardziej, jak namawianie do zakupu, i to takie rozpaczliwe, ostatnich miejsc pod cmentarnym murem niż na przebojowy spot wyborczy, który miałby kogoś przekonać. A jak już o wieszaniu, to Rysiek eksponował się w takich egzotycznych miejscach, że dech zapiera, bo trzepak, czy rondo to już ekstrema.
Fakt Pawłowska straszyła rozmiarem swojego baneru z bloku przy ul. Okrzei, ale on nadrabiał ilością. Ryś też myślał swoim rozumkiem jak tu naród do siebie przekonać i nawet zdjęcie z dziadkiem Staśkiem ułanem walczącym tu na Lubelszczyźnie w 1939 pokazywał. Opowiadał, że i on tak nas będzie bronił. Do tego gadał o Księżycu znad zalewu w kraśniczyńskich Czajkach, że piękny, bo akurat gdzieś tam biegał. Żadnemu wozowi strażackiemu nie odpuścił. W Płonce, jakby mu pozwolili, to by w nich nocował. A na dożynkach w Bończy „orły ze starostwa” dyskretnie rozłożyli stoisko promujące Ryśka jak już Teresa Hałas z dożynek się ulotniła, bo akurat miała uroczystości gdzie indziej. Leńczuk jednocześnie rozgłaszał w koło, że Teresa Hałas to nadal jego posłanka i tak to się odbywało, a lekarze od paranoi i urojeń zacierali ręce, bo nowy materiał do badań się pokazał wielce obiecujący.
Benefis w KDK i Robert jest zły !?
W ostatnich dniach kampanii wyborczej Robert Kościuk ze swoimi spin doktorami wpadł na genialny pomysł i zegnał do KDK nauczycieli ze szkół podległych ratuszowi, bo akurat zbliżał się dzień Edukacji Narodowej. Niby nic, ale gwoździem programu był występ Rysia Madziara, który wparował na scenę znienacka. Zaczął opowiadać o dobrodziejstwach, które spłynęły na nauczycieli za rządów PiS i że Czarnek nie jest taki czarny jak go malują. Krasnostawska belferka na początku była oszołomiona takimi tezami, a potem zaczęła z dezaprobatą szemrać i mało brakło by go wybuczała. Burmistrzowi bardzo się to nie podobało i nawet na tę okazję zmienił wyraz twarzy, który dostrzegli znawcy oraz wielbiciele jego arcy oszczędnej mimiki…
Dlaczego przerżnęli?
Ale dlaczego Rysiek przerżnął i cały PiS z nim? A, dlatego że nie mógł wygrać, albowiem tak spieprzonych list, jak ta w „siódemce” było w skali kraju dużo, a to zaledwie jeden z powodów. Było i zużycie władzą ponad wszelką wątpliwość. Na takich bublach, jak listy PiS mógł stracić kilkanaście mandatów, może nawet pod dwadzieścia. Te może dwadzieścia więcej większości by mu i tak nie dało, ale łatwiej przeciągnąć dwudziestu posłów niż czterdziestu, i to lepiej wygląda, a także dobrze świadczy o politycznej robocie. Bo jak mówią wojskowi, to do każdej bitwy trzeba się przygotować jak najlepiej. Między bajki to wszystko włożyć, bo widać wszystko było na odpieprz, a bój do ostatniej kropli krwi tylko deklarowano. Tak naprawdę listy robiono pod tych, co chcieli za wszelką cenę mieć immunitety i choćby jakiś grosz z parlamentu, bo akurat mieli zobowiązania bankowe jak nasz bohaterski Ryś.
Korespondencyjne starcie Madziara z Sachajkiem
Przed wyborami w PiS mieli tajny przez poufny sondaż, z którego wynikało, że mandatów mogą wziąć siedem, a Rysiek będzie o ten siódmy walczył z kukizowcem. Walczył co prawda, ale nie o siódmy, ale o „honor” co w jego przypadku i tak dobrze brzmi. Sachajko, tymczasem odleciał wszystkim. Tu w powiecie „wołomiński fircyk” przegrał z nim, i to dość wyraźnie. Smaczkiem jest to, że Ryś zrobił śliczny wynik na osiedlu koło cukrowni w gminie Krasnystaw. Tam dostał ponad 450 głosów, bo wpłynął na obniżenie cen za „ciepłą wodę”, Gdyby w każdej gminie było takie osiedle i taka cukrownia, to może by wygrał „sam” te wybory.
Jedyny powiat, w którym odgryzł mu się to włodawski i tam miał nad kukizowcem dwukrotną przewagę. Ale w skali całego okręgu Sachajko zmielił Madziara na papkę i inni kandydać również go zlali. W pewnym momencie Sachajko gonił Kamińskiego z „jedynki” i ostatecznie zdobył trzydzieści trzy tysiące głosów, a Kamiński czterdzieści cztery. Natomiast bożyszcze naszych lokalnych PiS-owców Rysiek walczył o dziesiąte miejsce z Wróblem z Biłgoraja…
Dodatkowy smaczek jest tu w Krasnymstawie, bo Madziar wziął z niego 530 głosów, a Sachajko 1051, a to trzeba interpretować jako osobistą porażkę burmistrza Kościuka, który stał całą swoją siłą za tym pierwszym. Bo to on go lansował i suflował mieszkańcom jako nowego jasnego idola. Przed wiosennymi wyborami do samorządu Robert dostał czytelny sygnał, że reelekcji może nie być, a co najwyżej rekonwalescencja. Może co prawda liczyć na „głosy Madziara”, ale to jest powód do płaczu, a takiego Roberta jeszcze nikt nie widział i może wreszcie przyszła na niego pora.
A na koniec jako posumowanie, to cichą bohaterką, ale wcale nie anonimową i miejskim partyzantem, takim spod szyldu Kedywu jest Stasia Wiśniewska. Znają ją w mieście, bo jak lewa strona ma Babcię Kasię, to ta „prawa” emerytkę Stanisławę Wiśniewską. Stasia dysponuje stalowymi nerwami i włada parasolką lepiej, niż Wołodyjowski szablą. Z nią lepiej nie zadzierać. To w dużej mierze ona, rozdając gazetki Sachajki na ulicach miasteczka i tłumacząc prostym językiem o co chodzi i na kogo nie trzeba głosować „kupiła” Ryśkowi bilet powrotny do Wołomina za co wypada jej podziękować i docenić, a Ryśkowi życzyć szerokiej, bezpiecznej i powrotnej drogi…
Nic Pan nie wspomniał o, dzięki Bogu byłym, senatorze Lucjuszu Cichoszu. Niczym sam Naczelnik zarządza krasno-pisem z tylnego fotela. Nawet podobno żonę porzucił dla parti, to jest ideowiec!
Nie on jeden taki ideowy, doktory też żony zmieniają ale w pierwszym przypadku jak nowe stanowisko to i nowa dupa!
Najważniejsze że Kościuk posady żonie i siostrze potrafi załatwić…
Prawy Polak
Dobrze jest , Tereska może coś wniosła , że ją wykolegowali ,taka
jest polityka i trzeba się z nią liczyć, tylko nie znoszę oszustow i farbowanych lisow , kto widział ex posełkę wśród absolwentów
LO Tarnogóra , jeżeli ma dyplom ukończenia LO w Tarnogórze ,
to chyba z bazaru warszawskiego , tam mozna wszystko.
Prawy i oddany sprawie Polak
A skąd wiesz, że nie ma?
Nie zgadzam się z opinią, że za brak na liście wyborczej p. Hałas odpowiada ktokolwiek z miejscowych działaczy PiS-u. To, że nie znalazła się wśród kandydatów do Sejmu to była decyzja tylko i wyłącznie Prezesa prezesów. Jeśli ktoś sądzi, że było inaczej to się myli. W dawnej carskiej Rosji prosty lud też myślał, że car jest dobry tylko bojary są złe. W rzeczywistości p.Hałas podpadła i została ukarana, bo dla prezesa pochodzenie kandydata jest mało ważne, za ważne uznaje się bezgraniczne uwielbienie jego osoby, jego nieomylności. Prezes tak się cieszy ze swojego zwycięstwa wyborczego, że od trzech tygodni gdzieś się zaszył i stroni nawet od spotkań ze swoimi posłami. Taka dopadła go choroba zakaźna.
ficyk! To Ty?
Absolwent
Jaki z ciebie dyrektor , chyba eskaeru , bo ja znam wszystkich absolwentów tej szkoły od rocznika 1970 do 1974 , bo sam ją kończyłem i nikt nigdy tereski tam nie widział, chyba że w SPR.
Prawy Polak
Rzeczony fiut w końcu wymknie się z garści i znajdzie się w tyłkach rodaków, którzy wierzą, że czeka ich jakaś zmiana. Podejrzewam, że do czasu wyborów samorządowych będzie czule, później zacznie się eko-multikulti-podatkowe chędożenie bez kropli lubrykantu. Co pozostało, chyba odkopać broń „kitraną” do walki z zaborcą ponad 100 lat temu.
Kościuk nawet swoją Holecką zatrudnił. Znalazł miernotę co chętnie przyjęła posadke