Nie szczędzi nam jaśnie oświecony Leszek zgryzot, a ostatni rok to pasmo jego wyjątkowych sukcesów. „Inwestuje” w sztukę i nieruchomości, teraz jest w fazie ich upłynniania. Oczywiście, wszystko po to, by nam maluczkim nieba przychylić i Siennicę uczynić wielką. Właśnie dziś o tym, jak Leszek tłumaczył to ostatnie, a tak je wyłożył, że konie w Białce rżały jak słuchały.
Gmina dysponuje czymś takim, jak zasób nieruchomości stanowiących majątek gminy. Żeby coś z tego uszczknąć, wójt musi mieć zgodę rady. W naszych warunkach taka zgoda to czysta formalność, nie wymagająca żadnej dłuższej refleksji u wójtowej kompanii, dla nich to tak oczywiste, jak oddychanie. Dobrze ma Proskura ze swoimi notariuszami, bo ci klepią mu wszystko- jak leci. Tym razem było podobnie, tylko Alicja Pacyk z Korkoszem „pomienszali” szyki i musiał się nieszczęsny wójt tłumaczyć, a zawsze jak to robi, jest wesoło.
Nie ma zgody na brak zgody
Największe emocje wzbudziła działka na Siennicy Dużej, znana pod potoczną nazwą: „ po posterunku milicji” Tu się rozpętała dyskusja i nawet zawnioskowano o zmianę porządku obrad, to znaczy chodziło o wycofanie działki z uchwały dającej zgodę na jej sprzedaż. Ale w jej sprawie wszystko już było ugadane, do takiego stopnia, że żadne prośby ni rozsądne tłumaczenia nie odnosiły skutku. Banach posunął się nawet do takiego stwierdzenia, że nie można zmieniać porządku obrad, co było nieprawdą. Widać nie na rękę była jemu i Proskurze dyskusja, i argumenty strony przeciwnej. Wszak Banach miał świadomość, że właśnie ściągają im gacie, a wszystko jest transmitowane. Ludzie na to patrzą, a im dłużej to potrwa, to więcej szczegółów wyjdzie na wierzch. Słusznie się obawiał, bo tak się stało za sprawą kąśliwych pytań…
Zapytała Alicja o to, jak jest w rzeczywistości z tym porządkiem obrad obecnej na sali radczyni, a ta stwierdziła, że można go zmienić w każdej chwili. Trzeba tylko zgłosić wniosek formalny pod głosowanie. Banach został na lodzie po tym werdykcie, ale czego można się po nim spodziewać, skoro 15 lat przewodniczył komisji rewizyjnej, która nie miała planu pracy. Wniosek zgłosił Andrzej Korkosz, oczywiście ten został odrzucony stosunkiem 12 głosów przeciw i 3 „za”, i wszystko wróciło na stare tory. Banach cały czas się pieklił i gotował, nawet zabraniał Alicji mówić w trakcie sporządzania wniosku przez radczynię, tak im się spieszyło, a zły był jak furia.
W całym tym kotle na uwagę zasługują tłumaczenia samego Proskury. Mówił, że on nic z tym wspólnego nie ma, to radni głosują i decydują. Wzruszał ramionami, jak to tylko on potrafi, robił z siebie niewiniątko. Taki był bezradny, jak dziewczynka z zapałkami. Opowiadał, że wcale nie chcą sprzedać, tylko nie bardzo był w stanie wytłumaczyć po co to wszystko, skoro nie chce. Alicja przypomniała, że przecież na komisji dostali gotową uchwałę odnośnie zgody na sprzedaż działek, i inicjatorem był on jako wójt. To jak może w takich okolicznościach ręce umywać i opowiadać, że nic z tym wspólnego nie ma? Wynikło z tego co jest zawsze i wszędzie oczywistością, ale nie w proskurowej siennicy, że inicjatorem takich ruchów jest zawsze wójt.
Wójt nic nie wie…
Korkosz widać nie strzymał, i Proskurze przypomniał, że na komisji był pracownik UG, który referował treść uchwały. Wyraźnie powiedział, że o tę działkę po komisariacie pytały 3 osoby, a wójt tymczasem mówi, że nie będą jej sprzedawać, bo nie ma chętnego!? Biedny i poobijany wójt wydusił z siebie ostatkiem sił : a to ja nic nie wiem!? Alicja Pacyk przed głosowaniem wszystkich radnych poinformowała o wadach tej transakcji, dodała jeszcze, że jej zdaniem i jej męża, który zajmuje się wyceną nieruchomości, ta działka jest wartościowsza od tej, którą kupił Proskura jesienią. Ponadto przypomniała, że wójt ma w planach kolejne inwestycje idące w miliony i może w takim razie, zostawić działkę na gorsze czasy. Chce budować przedszkole od podstaw, a nie wiadomo jak będzie z odliczaniem vat, poza tym koszty energii idą w górę, a budynki, które są własnością gminy ogrzewane są gazem. Na wymieniała tych powodów cały tuzin, ale to wszystko grochem o ścianę. Zapytała nawet radnych, co zostawią swoim dzieciom i wnukom. Zwróciła się wprost do Proskury, skoro to jego ostatnia kadencja, to mógłby odejść i zostawić po sobie dobre wrażenie.
Odwracanie kota ogonem i męczeństwo na pluszowym krzyżu
W tym „zwarciu” Leszek wziął się w garść i wierny doktrynie, że najlepszą obroną jest atak zaatakował swoim ulubionym i sprawdzonym orężem- kreując się na ofiarę i męczennika. Oczywiście męczeństwo jest z tych na pluszowym krzyżu. Powołał się więc się na transakcję, która nigdy nie doszła do skutku, i której nawet nie rozważano. Ba! Sam jej nie brał pod uwagę.
Była w ofercie sprzedających nieruchomość- tę kupioną w październiku za 750 tyś- dodatkowo hektarowa działka ziemi uprawnej. I w związku z tym, jeszcze jesienią Alicja Pacyk wspomniała, tak mimochodem, że jej zakup mijałby się z celem. Klasa bonitacyjna była zbyt wysoka i przez to nadawała się tylko do zabudowy siedliskowej, a nie jednorodzinnej. Można było działkę odrolnić, ale ta operacja nie tania. Wtedy Proskura przeszedł nad tym do porządku dziennego, nawet nad tym się nie zastanawiał. Jemu bardziej pasowała nieruchomość vis-a-vis szkoły- za 750 tyś i to jej kupno owładnęło go do szczętu. Ale jak teraz trzeba było czymś „przywalić” i się bronić, to kota ogonem obrócił, i dawaj wrzeszczeć: jaki to on pokrzywdzony i nieszczęśliwy, i jak mu to wszyscy dokuczają, a on przecież chciał zasoby gminnych nieruchomości powiększać! Pacykowa słuchała tego z zażenowaniem, i z oczyma postawionymi w słup, ręce przy tym załamując.
Dobry interes, jak dobre buty- nie powinien uwierać
Widać również, że Proskurę uwiera transakcja z jesieni za te 750.000 i zaczął się do niej odwoływać. Ta wycena boli, którą Alicja przedstawiła na sesji, ten operat szacunkowy opiewający na 560 tyś. tak doskwiera. Różnica wynosi 190 tyś na niekorzyść gminy i możliwe, że dotarły do niego krytyczne komentarze, bo ludzie do końca głupi nie są i nie cierpią jak ktoś robi z nich idiotów. Komentuje to nawet najbliższe otoczenie, łapiąc się za głowy i nie szczędząc mało parlamentarnych słów. Oczywiście wszystko za jego plecami. Ale on twierdzi, że kupił dobrze, bo to cena rynkowa była! Tylko że jakby tego nie nazywać to wrażenia, że przepłacił nie zatrze i tego nie da się obronić. Ta transakcja była bardziej bezmyślna niż umieszczenie firmy na czynnym ujęciu wody. A skoro tak mówi, to uwierzył we własną propagandę. A w nią mają uwierzyć inni, a nie ten co ją wymyślił. To tak jakby pędzić bimber na handel i się nim upić nim się go sprzeda. Doświadczenie życiowe uczy, że biznes prowadzony w taki sposób długo nie pociągnie. Zapomniał że wydawał nieswoje pieniądze i do tego cena była grubo powyżej wyceny. Nie mówiąc już o celowości i potrzeby zakupu. Sytuacja wręcz beznadziejna, jak z tym chorym galicyjskim chłopem, który doprowadza się świadomie do takiego stanu, że jak już wzywają lekarza to od razu z księdzem. No tak wyglądają dyskusje z nim… Pacyk Alicji współczuć należy, bo prawdopodobnie po tej sesji ze dwa Apapy musiała sobie zaaplikować jeszcze kompres na czoło, i oczywiście wszystko odespać, w wymiarze co najmniej 10 godzin.
W Leszka opowiadaniach jest jak w tym dowcipie. Pod koniec lat sześćdziesiątych, za Chruszczowa przy Placu Czerwonym otwarto knajpę ze striptizem. Przez pierwsze trzy dni ludzie walili do niej drzwiami i oknami. Potem nagle przestali…Zebrała się więc, jak to w sowietach komisja, żeby to wyjaśnić. Zaczęto przepytywać kierownika i się okazało, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Bo obsługa miła, drinki prima sort i muzyka też, ale nagle ktoś zapytał o striptizerkę: co z nią? Na to odpowiedział kierownik, że jej też nic nie można zarzucić, bo jest sprawdzoną i ideową komunistką, a swoją legitymację partyjną dostała w 1902 roku…No i takie są właśnie historie opowiadane przez naszego Lecha, niby wszystko jest jak trzeba, ale tylko jego zdaniem. Tak też było tym razem…No i z serca obfitości mówił ku ogólnej wesołości.
Wybitni przywódcy skonstruowali nowy narodowy samochód – Polska ŁADA. Tylko bić brawo i wyć z zachwytu. Już niedługo powiemy – Polcy i Polacy. przez ostatnie 8 lat…. .
Dobra nazwa 👍🙂, ja od razu przypomniałem sobie czarną Wołgę niosąca postrach.
Najlepiej jeździć audi w LPG 😀
Chyba największym zaniedbaniem pana Leszka z Siennicy R. jest fakt, że na chwilę obecną Gmina nie realizuje projektów unijnych w zakresie fotowoltaiki. W związku z tym, że już od 31 marca br. zmieniają się przepisy wobec tzw. prosumentów, to po tej dacie takie instalacje mogą być nieopłacalne. Inne gminy, a jest ich w okolicy trochę pozyskały na ten cel ogromne dotacji unijnych i ku radości wielu mieszkańców prąd płynie im za darmo. Tego Drodzy Sienniczacy, nie da się odrobić. Ktoś zaspał, ktoś czegoś nie zrobił i nie dopełnił.
Nie mieli czasu inwestowali w kulturę i nieruchowosci☹️