Półtora roku minęło. Rozliczamy nasze władze. Zaczynamy oczywiście od wójta. Weryfikujemy jego dokonania, korzystając z wolności słowa. Jedziemy! Oczywiście z przymrużeniem oka, a więc na wesoło.
Na Nowym Mieście w proskurowej Siennicy – tu, gdzie apteka, spotkałem czytelnika, który obsobaczył mnie o to, że nic o macierzy ludowej nie piszę. Ów interlokutor użył takich werbalnych argumentów, że nawet nasz Leszek musiałby się ugiąć, a co dopiero ja. A jeszcze do tego w mocarnej dłoni dzierżył siatę z zakupioną w pobliskim sklepie rąbanką, którą mógł mi przyłożyć, jakbym niw wysłuchał jego racji. Dostać takim tobołem to nokaut murowany ze wstrząsem mózgu. Musiałem ulec i tym sposobem wreszcie podsumujemy rok z okładem działalności nowej Rady Gminy i naszego umiłowanego Przywódcy. Jest wszak co i kogo podsumowywać, bo w tym zacnym gremium jest kilka świeżych twarzy i takich po liftingu, jak również parę ciekawych osobowości. Tyle, jeśli chodzi o motywy powstania owego cyklu. Nim przejdziemy do żywiołowego okładania wybrańców Proskury, najpierw parę ciepłych słów o nim samym. Ten felieton będzie o ostatnich kilkunastu miesiącach jego panowania, bo zaczynamy od Pana na folwarku…
Topografia gminy
Co to jest wspomniane wyżej Nowe Miasto? Ano jest to ta część Siennicy, gdzie znajduje się trójkąt opresji, którego wierzchołki to: Agresja, Represja i Depresja, czyli urząd gminy, komisariat policji i Centrum Kultury. Obecny budynek urzędu gminy jest prawie tu, gdzie kiedyś był dwór dziedzica. W efekcie czego Siennica ma ciągle Pana, który z tego samego miejsca lustruje swój folwark czujnym okiem. Leszek wie, co to tradycja i ciągłość władzy. A to miejsce ma w sobie jakiś magnetyzm. Ba! Gdyby miał syna, może doczekalibyśmy się nowej dynastii?
Leszek mości swoje urzędnicze gniazdko, ociepla i upiększa. W końcu i on strażak, skoro remizy docieplone to urząd nie może być gorszy…
Skoro mamy Nowe Miasto, musi być i Stare. Ono jest hen – za kościołem, tam gdzie Stara Gmina. Od tej Leszek się odciął i sprzedał za 120 tysięcy. A szkoda, bo tam przecie zaczynał – w klitce na jej tyłach, by po latach prześliznąć się do przestronniejszych lokali i lepiej nasłonecznionych. Żal, że sprzedał budynek, bo był wiekowy i symboliczny, ciągnął się za nim szmat naszej historii. Może go nie lubił? Może w klitce korzonki przeziębił i fobii nabył, nie tylko zdrowotnych, ale i historycznych? Tylko czy nasz Leszek zna i historię, a tym bardziej, czy ją szanuje? Najlepiej wiedzą miejscowi. Nuworysze miewają swoje przywary. Umiłowanemu Przywódcy, jako szybko dorobionemu chłopskiemu synowi, w czasach transformacji, władza mogła zbyt szybko uderzyć głowy. Historia, szczególnie najnowsza, zna całe tabuny takich przypadków.
Historyczna pamięć wójta
Jest więc Leszek na folwarku Pan niekwestionowany i apodyktyczny. Konkurencji nie znosi, mądrzejszych od siebie również – nawet do takiego stopnia, że przedwojenne popiersie Marszałka Piłsudskiego musiało za karę siedzieć tyle lat w szkole i to z obtrąconym nosem. Piłsudski, choć w kamień zaklęty, widać stanowił dla niego konkurencję, choćby dziejową. Józef – Marszałek, a on tylko były instruktor ZMW, co siedział w klitce na tyłach starej gminy. Cześć oddawać to tylko Jemu, a nie jakiemuś tam Józkowi. Jedynego Józia, którego nasz Proskura toleruje to Józio Zając , który obecnie jest u Gowina, a wcześniej był w PSL. Proskurowa amnestia objęła Piłsudskiego dopiero na 100-lecie Odzyskania Niepodległości, bo przedwojenne jego popiersie półtora roku temu karcer opuściło i to nawet z doprawionym nosem. Dłużej Marszałek w nim siedział niż na syberyjskiej zsyłce za cara.
Wreszcie mamy opozycję
Ale jak już jest mowa o konkurencji, to miał nasz Lesio ostatnio w wyborach kontrkandydata i to nie byle kogo, tylko Jędrka Korkosza. Ten mu stołka nie zabrał, ale zdrowo stracha napędził. Mobilizacja była taka w leszkowych szeregach, że niektórzy się śmieją, że jakby sprawa wyboru stanęła na ostrzu noża, do głosowania poszłyby co świeższe nieboszczyki – taki plan awaryjny podobno mieli. Dostaliby kartki do głosowania i wio – od urny do urny. Ale byli i tacy, co gadali, że jakby wiedzieli, że Korkosz tyle głosów nazbiera, to by na niego głosowali. Bo ten ludek lubi się asekurować, a sienniczaka poznasz po tym, że w bagażniku nie jedno koło zapasowe wozi, ale cztery…
Po wyborach samorządowych Lecho miał parszywą serię, bo partyjny kumpel Janusz władzę w powiecie musiał pisowym oddać. Próbował poprawić sobie samopoczucie dopiero w marcu 2019 roku. Napisał ze swoimi kumplami list-donos na Ślusarczyka do Ziobry zaadresowany. Z listu nic nie wynikło, no może tylko to, że ludzie ubaw po same pachy mieli. Przez całą wiosnę Leszek i jego wierny ludek biegali po policjach, prokuratorach i…nic. Roili się, jak pszczoły. Rok minął, Ślusarczyk jest i Dziennik Siennicy niezamknięty. Może trzeba było do Trumpa pisać na Waszyngton? No, ale to by musiało być po angielsku…
Kluczenie z przegranym Januszem
Ale prawdziwy kwas Leszkowi się trafił, jak wespół zespół ze Szpakiem poparli Cichosza do Sejmu. Nasz Umiłowany Przywódca Lucjana po gminie obwoził niczym relikwie starego ludowca. A Hałasową traktował, jak powietrze. W końcu stało się, jak się stało i Tereska na przekór mandat wzięła, a Lesio był jednym z pierwszych, co list gratulacyjny posłance wysłali. Przez ten ostatni rok Leszek jest, jak ten tytułowy „Lesio” z powieści Joanny Chmielewskiej – niby fajtłapa, ale w sumie cwana gapa. Tuli się do pisowych, ale tak, jak się rozgrzany kociołek bierze – przez szmatę. A to Józia Zająca zaprosi, a to Romanowskiego z „Solidarnej Polski”, ale nikogo z samego PiS. Jak starostę Leńczuka zobaczy, bokiem chodzi – jak pług w borowinie i patrzy na niego, jak grabarz, co wzrokiem z jeszcze żywego miarę bierze.
Szkoła na plus
W szkole podstawowej Leszek wreszcie odważył się na zmianę dyrektora i na tym stołku znalazła się Katarzyna Czajka. Ta pani wcześniej pracowała jako nauczyciel w ZSCKR, a w czasie opłatków ludowych robiła za konferansjerkę. Wziął Czajkę, ale tylko dlatego, że Michalaka nie da się sklonować, no i też wyszedł mu termin „przydatności do spożycia” ze względu na wiek emerytalny. Teraz ludzie Czajkę chwalą, że konkretna i rzeczowa, nie to co depresyjny i uległy Michalak. No, była od zawsze jeszcze jedna chętna – Regina, małżonka Pietrka Banacha. Ona by z chęcią stołek wzięła, ale Proskura głupi nie jest. Pietrek – przewodniczący rady gminy, a Regina gdyby dyrektorem została, to tak jakby założyć sobie pętle na szyję, związać ręce i chybotać się na stołku. Lesio niesamobójca…
Po wyborach sytuacja Proskury jak treść tej tablicy. Jedno jest pewne, że zad może boleć, bo wyborcy nogą, nogami w parlamentarnych zagłosowali za PiS- 50,5 %.
Chłop czy nie chłop?
Bywa z Proskurą i tak, aczkolwiek rzadko, że jak coś zrobi nie po swojemu, wtedy jest dobrze! Tak było z Czajką i z Opłatkiem Ludowym, co to go teraz przechrzcili na Koncert Noworoczny. Leszek go zorganizował na tygodniu i tak na odwal. A tu wyszło nadspodziewanie dobrze, bo poszczególne szkoły przygotowały dobre programy artystyczne i poszło… Ludzie dopisali, bo każdy chciał swoją pociechę zobaczyć na scenie. Co najważniejsze, nie było polityki, a na koniec pośpiewała Olga Bończyk. Widać Proskurze nie chciało się politykować, bo wszystko przerżnięte, z wyjątkiem gminy. No i oczy mogły mu łzawić, jak na starostę Leńczuka patrzeć musiał. Ale Leszek to taki cwany chłopek-roztropek i se jednak potańcował! Tyle że na „Balu Chłopskim” w Urszulinie, co go ludowce z chełmskiego powiatu na czele z kontrowersyjnym Deniszczukiem organizowali. Tylko jaki z Leszka chłop? Bo jeśli o atrybuty płci chodzi, owszem takowe posiada, ale w polu to go chyba nikt nie widział. No chyba że wtedy, jak po nim z fuzją za dzikiem latał, ale tak to on miastowy. Co ciekawe, w zeszłym roku Leszek, jako gospodarz gminy nie zorganizował dożynek. Takowe zrobiła sobie wioska Rudka, bo ma Korkosza. I wyszło na to, że ten, co 30 % głosów dostał w wyborach, o dożynkach pamiętał, a ten co 70% – na śmierć zapomniał. Widać siennickie chłopy – zdaniem Proskury – na dożynki nie zasłużyli. Może lenie i próżniaki? No to im w listopadzie razem ze swoimi radnymi podatki podniósł. Tak im podziękował za wybór i zaufanie.
Leszek dyplomata?
W czerwcu – jak wieść gminna niesie – nasz wójt Amerykę odwiedził. Nie wiadomo, czy była to oficjalna wizyta. Jedni żartowali że miał Trumpa o pomoc prosić, żeby ten wojska na Ślusarczyka wysłał, bo u Ziobry nic nie wskórał. A inni, że na Stany padł blady strach, bo Proskura na zwiady przyjechał i się rozgląda, gdzie by można cały ruch ludowy sprowadzić po przegranych wyborach. Waszyngton podobno panicznie boi się tej emigracji, bo gorsza niż ISIS – wynika z nieoficjalnych amerykańskich przecieków dyplomatycznych w tej sprawie. Ponoć sama ambasador Mosbacher miała osobiście interweniować w Belwederze i MSZ. Oby sprawą nie zainteresowała się strona izraelska, bo może być następny skandal międzynarodowy… z powodu malutkiej Siennicy. A może rozejdzie się po kościach?
Ale póki co to, na szczęście, Lesio wrócił z tej Ameryki. Czy przywiózł stamtąd zachodnie wzorce cywilizacyjne, oczywiście te dobre? Tego nie wiemy. Ktoś kiedyś powiedział, że podróże kształcą. Tyle, że po powrocie postawił na Cichosza i chyba jednak w jego wypadku ta podróż nie była kształcąca albo może Leszek tak nasiąkł wschodnim zamordyzmem i budowaniem Bizancjum, że już nic innego nie wchłonie?
Minister finansów?
Cały zeszły rok to dopieszczanie remiz. Wpompowano w nie olbrzymie pieniądze. Leszek nie bardzo się chce chwalić ile, bo taka jego polityka informacyjna, że naród ma jak najmniej wiedzieć. Jak mniej wie, śpi spokojniej, a zresztą po co mu to? Ale są już pierwsze jaskółki problemów, albowiem gmina przebąkuje, że trzeba będzie wprowadzić opłaty za ich użytkowane. Przywódca szuka pieniędzy, a w tym jest naprawdę dobry i tak się składa, że ostatnio znalazł ponad 26 tys. zł z ekwiwalentu za niewykorzystany swój urlop. Oczywiście trafiły one do jego portfela.
Dworek w remoncie, aż się prosi o przedszkole w nim. Wokół dużo zieleni i wszystko jest pod ręką…
Mecenas kultury?
Ruszyły prace przy rewitalizacji dworku w parku. Co w nim będzie? Kiedyś była mowa o kawiarni, teraz mówi się o jakimś Centrum Kultury. Ale można by zrobić przytulne mieszkanko dla p. Jutrzenki –Trzebiatowskiego. Artysta to zacny, prawie jak Kusy z Rancza. A wójt zapisałby się na kartach siennickiej historii jako wielki mecenas sztuki. W przedszkolu niech się dzieciaki dalej tłoczą, jak sardynki, bo za małe, żeby wrzucać kartki do urny. Na szczęście nie wszystkie megalomańskie plany w ostatnim roku Proskurze wypaliły. Wielki kompleks nad zalewem w Siennicy, porównywalny do Hotelu „Gołębiewski” w Mikołajkach przepadł. Szkoda tylko 95 tys. zł utopionych w ten projekt. Zalew ten to fenomen na okolicę, był pierwszy w całym powiecie i tak jego losami pokierowała gmina, że korzystają z niego tylko wędkarze za sowitą opłatą. Gdyby było to kąpielisko, wójt miałby je na głowie. A tak ma święty spokój, bo zalewem zarządza Koło Łowieckie i gminie płaci czynsz. A jak się jakiś sienniczak chce wykąpać, to nura do swojej wanny albo wio na Horodysko. Kwitując temat, Lesio odpowiedzialność zepchnąć na innych potrafi, jak mało kto. Jest mistrzem spychania. Gdyby nie został wójtem 30 lat temu, operatorem spychacza byłby doskonałym, w czym pomógłby mu dyplom technika mechanizacji rolnictwa.